październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: historia

czwartek, 19 październik 2017 10:33

Czasami kłamię

Nazywam się Amber Reynolds. Są trzy rzeczy, które powinniście o mnie wiedzieć:

1. Jestem w śpiączce

2. Mój mąż już mnie nie kocha.

3. Czasami kłamię.

Panią Reynolds poznajemy w szpitalu. Jak już nas poinformowała – jest w śpiączce. Jej świadomość budzi się i z przerażeniem stwierdza, że nie wie, gdzie jest, ani co tutaj robi. Otacza ją tylko ciemność – „przywrócono jej ustawienia fabryczne”. Świadoma swojego ciała, odczuwa fizyczny ból, czuje rurę wepchniętą do gardła i słyszy odgłosy maszyn podtrzymujących ją przy życiu. Jedynie dzięki rozmowom toczącym się poza jej światem cieni, zaczyna orientować się w sytuacji. Wie, że coś się stało. Coś złego. Ale co to było? I najważniejsze... Kto jest za to odpowiedzialny?

Historia ukazana jest z trzech perspektyw – TERAZ, WTEDY i PRZEDTEM. TERAZ, otumaniona, całkowicie zależna od sprzętu medycznego pracującego za jej niesprawne organy wewnętrzne, Amber stara się rozwikłać zagadkę, jak doszło do tego, ze się tu znalazła. Początkowo pomagają jej opowieści ludzi rozmawiających przy jej szpitalnym łóżku, ludzi zupełnie nieświadomych, że kobieta ich słyszy. Chociaż pozostało jej tylko słuchać, jej mózg stara się wrzucić najwyższy bieg. Niestety ciągle pochłania ją mroczna ciemność i miewa różne wizje. Sama już nie wie, co jest złudzeniem, a co prawdziwym wspomnieniem.

WTEDY to historią sprzed tygodnia prowadząca do wyjaśnienia zdarzeń, których bohaterka nie pamięta. Poznajemy tu Amber jako prezenterkę radiową, trochę zaniedbaną 35-letnią kobietę, która żyje w przekonaniu, iż mąż przestał ją kochać. PRZEDTEM jest fragmentami z pamiętnika 10-letniej dziewczynki, które złudnie nie wnoszą zbyt wiele do historii.

Całość łączy się w skomplikowaną historię, w której przez większość czasu właściwie nie dzieje się nic spektakularnego, jednak podczas czytania nieustannie towarzyszyło mi napięcie, nie mogłam doczekać się finału. Autorka tak umiejętnie skonstruowała fabułę, iż faktycznie łatwo się pogubić. Tym bardziej że cały czas coś nam nie gra w tej historii, coś tu jest nie tak. Amber ewidentnie kryje jakąś tajemnicę i jak sama przyznała, nie zawsze mówi prawdę, przez co bezustannie zastanawiałam się, w co mogę uwierzyć, a co jest kłamstwem.

Książka po prostu czyta się sama. Nie jest to prosta historia, przez co jest taka interesująca. Pisarka sprawia, że sami już nie wiemy co myśleć o poszczególnych bohaterach. Raz ich lubimy i im kibicujemy, by za chwilę całkowicie zmienić o nich zdanie. Czytając, zbieramy strzępy informacji, które tak naprawdę stawiają więcej znaków zapytania, niż dają wyjaśnień. Czy to Amber jest prawdziwą ofiarą? Kim jest naprawdę i dlaczego taka jest? Czytajcie, ale uważajcie, Amber Reynolds czasami kłamie...

Dział: Książki
wtorek, 17 październik 2017 21:19

Beren i Lúthien

"Beren i Lúthien" ukaże się w listopadzie nakładem wydawnictwa Prószyński i S-kaEpicka opowieść "Beren i Lúthien" – drobiazgowo odtworzona z rękopisów Tolkiena i po raz pierwszy przedstawiona jako zwarty, samodzielny tekst – umożliwia miłośnikom "Hobbita" i "Władcy Pierścieni" ponowne spotkanie z elfami, ludźmi, krasnoludami, orkami, a także innymi istotami i krainami spotykanymi tylko w Tolkienowskim Śródziemiu.

Dział: Książki
niedziela, 08 październik 2017 10:07

Mroczne zakamarki

Sięgając po książki z gatunku kryminału czy thrillera, jakoś szczególnie upatrzyłam sobie te, które niejako są związane z niewielkimi miasteczkami, gdzie istotną rolę odgrywa cała społeczność. Tak było chociażby w powieściach „Margo” czy „Zabójczy spokój”, stąd też chwytając za dzisiaj omawiany tytuł liczyłam na to, że i tam poznam tajemnicze miasteczko, którego mieszkańcy skrywają wiele sekretów.


Tessa jeszcze w dzieciństwie wyjechała z rodzinnego miasta. Zamieszkała z babcią w Atlancie, gdzie próbowała zapomnieć o tym, że wraz ze swoją przyjaciółką Callie była świadkiem zbrodni. To one pomogły schwytać mordercę, lecz Tessa wie, że w swoich zeznaniach nie powiedziała. Od tego czasu nie utrzymuje kontaktu ani z ojcem, który siedzi w więzieniu, ani z matką, która ją zostawiła, ani ze starszą siostrą, która odeszła bez słowa. Teraz po latach wraca do Fayette, a tam będzie musiała zmierzyć się z przeszłością. Jej skrywana tajemnica z dzieciństwa może rzucić nowe światło na sprawę sprzed dziewięciu lat. Jednak nie tylko ona coś ukrywa...


Chciałabym móc powiedzieć, że akcja rozkręca się już od pierwszych stron, ale nie do końca jest to prawda. Owszem, nie brakuje tu licznych wydarzeń oraz kilku faktów z przeszłości, które pozwalają nam rozeznać się sytuacji, jednak brakuje tu pewnej dynamiczności, która pozwoliłaby wczuć się w akcję. Tak przez połowę książki nie potrafiłam wkręcić się tę historię, na szczęście w pewnym momencie trybiki zaskoczyły i dalej poszło już płynnie. Pojawiły się nowe fakty, których zupełnie się nie spodziewałam i do końca czytałam już z ogromną dawką ciekawości.


Historia stworzona przez Karę Thomas miała potencjał. Może nie było to takie małe miasteczko, gdzie każdy skrywał tajemnicę, jednak widać było ten klimat, który nadawał powieści aurę tajemniczości. To tylko podsycało moją ciekawość, by w końcu poznać całą prawdę. Niestety autorka chcąc stworzyć szereg wydarzeń, które następując po sobie, odebrała tej książkę cząstką autentyczności, a całość wyszła nieco naiwnie. W końcu w życiu mało kiedy coś układa się idealnie, a do kłębka rzadko idziemy po nitce nie napotykając żadnych przeciwności. A tu wszystko toczyło się niemal idealnie.

Od takiej literatury chciałabym otrzymać określone emocje – poczuć strach i lęk, a nie tylko ciekawość. Tu natomiast nic nie odczuwałam. Czytałam bez jakiegokolwiek napięcia czy niepokoju, a przecież czytając o tak nieprzyjemnych, a nawet strasznych rzeczach chciałabym, by lektura mnie poruszyła.

Co do samych bohaterów – są wykreowani całkiem dobrze, ale też i prosto. Każdy ma określony charakter, da się go odróżnić od innych, czymś się wyróżnia. Patrząc jednak na całokształt są to postacie, które znajdziemy również w innych książkach, pod tym względem brak im oryginalności.

To, co lubię w powieściach kryminalnych to możliwość rozwiązywania zagadki wraz z bohaterem. Tu również badamy sprawę wraz z Tessą i choć jak wcześniej wspomniałam, jej rozwiązanie jest zbyt naiwnie poprowadzone, to jednak fakt, że poznajemy wszystko równocześnie z nią pozwala zaangażować się bardziej w powieść. Sami zaczynamy snuć domysły i odkryć sekrety – czasem bardziej lub mniej trafnie.

Pomimo kilku wad całość nie wypada źle. W moich oczach jest to książka ze zmarnowanym potencjałem. Autorka miała dobry, nawet bym powiedziała, że bardzo dobry pomysł, ale gorzej wyszło z wykonaniem. Brakowało emocji, a tempo pojawiło się dopiero w połowie. Kara Thomas momentami nieco przekombinowała, ale przypuszczam, że znajdzie się grupa osób, dla którym ta pozycja przypadnie do gustu.

Dział: Książki
czwartek, 05 październik 2017 11:59

T.T.

Powieść grozy wielu czytelnikom kojarzy się z duchami bądź niekontrolowanym rozlewem krwi. Często niedoceniana, prawie nigdy nie jest uznawana za literaturę ambitną. Wiele w tym winy autorów, którzy nieumiejętnie prowadząc fabułę i stawiając na oklepane lub przerysowane zagrania, przekraczają granicę kiczu, co zamiast wzbudzać w czytelniku strach, wywoła uczucie zażenowania i śmiech. Na szczęście są też tacy, którzy od samego początku potrafią przykuć uwagę i trzymać w napięciu do ostatniej niemal strony, bawiąc się utartymi schematami bądź podążając własną, oryginalną ścieżką. I taki właśnie jest Piotr Kulpa, w mojej prywatnej ocenie, najlepszy obecnie twórca grozy nad Wisłą.

– Nienawidzę mojego brata, ale jestem jego częścią, a on częścią mnie. I nie chodzi mi o te bzdety, że kiedy jego boli to i ja czuję, a jak ja się śmieję, to i jemu jest wesoło. Nie. Chodzi o coś więcej. O jedną duszę, która żyje uwięziona w dwóch ciałach. O wspólną duszę. Jedna istota.

Na pierwszy rzut oka Paweł Lupka przechodzi typowy kryzys wieku średniego, który kończy się dla niego gorzej niż źle. Ujawniony romans z namiętną Joanną, która nie zamierza zostawiać bogatego męża i dzieci mimo niewątpliwego przywiązania do Lupki, zmusza mężczyznę do rozpoczynania wszystkiego od zera w nowym mieście. Przeprowadzka do Piotrkowa, do mieszkania nieprzyjemnie przypominającego melinę, ale za to taniego i praca w bursie nie jest może szczytem marzeń czterdziestoparolatka, ale stanowi pierwszy punkt zaczepienia na drodze ku lepszemu. Czy jednak na pewno?

Prześladujący Pawła sen o pożarze, którego nie było (czyżby?) oraz wspomnienia o pogrążającej się w obłędzie matce i przyjaciołach z dzieciństwa, parze niesfornych bliźniaków, wprowadzają w ten typowy obraz nutę niepokoju. Nutę, która nabiera coraz głębszego brzmienia i znaczenia, gdy dołączy do niej właściciel mieszkania o twarzy pokrytej bliznami i wyleniałej kocicy o przeszywającym spojrzeniu. Gdy wśród swoich nastoletnich podopiecznych Lupka odkrywa dwóch braci cieszących się niezbyt przyjemną opinią. Wreszcie, gdy przyjdzie mu się zmierzyć z demonami przeszłości i własnego umysłu.

Już od pierwszych stron czytelnik wyczuwa kryjące się tuż poza zasięgiem wzroku napięcie, które wraz z rozwojem fabuły nabiera kształtu poczucia zagrożenia, a wreszcie strachu. Mrok, jaki skrywa główny bohater i jaki zbiera się wokół jego postaci ma w sobie coś elektryzującego i złowrogiego, a świetny warsztat autora pozwala w pełni tę niesamowitą atmosferę poczuć na własnej skórze.

O ile w bardzo dobre przyjętej trylogii Pan na Wisiołach, Kulpa wykorzystywał znany już dobrze z powieści grozy motyw małej miejscowości i tajemnic skrywanych przez jej mieszkańców, o tyle w przypadku T.T. mamy do czynienia z historią oryginalną i niesztampową. Przede wszystkim zaś niejednoznaczną, którą można interpretować na różne sposoby. Nie wszystko zostaje wypowiedziane do końca, dzięki czemu autor pozwala czytelnikowi na własną interpretację niektórych wątków. Taki zabieg nie zawsze się sprawdza, tym razem jednak okazał się w pełni trafiony. Czasami lepiej pozostawić niektóre kwestie wyobraźni, niż rozkładać je na części pierwsze, co niemal zawsze zabija tkwiący w nich element niesamowitości.

Podsumowując, Piotr Kulpa subtelnie i z wprawą gra na emocjach czytelnika, z każdym kolejnym rozdziałem wywołując w nim coraz większy niepokój, nieustannie dążący w kierunku czystego strachu. T.T. wzbudzi w Was lęk, skruszy próby racjonalnego wyjaśnienia zawartej w nim tajemnicy i na długo zapadnie w pamięci. Autor po raz kolejny udowadnia też, że w kategorii grozy może stawać w szranki z najlepszymi.

Dział: Książki
środa, 04 październik 2017 14:50

Stracona

Najlepszy thriller 2016 roku od Prószyńskiego i S-ka.

Dziewięcioletnia Jude z przerażeniem obserwuje, ukryta w szafie, jak obcy mężczyzna z nożem w ręku uprowadza jej trzynastoletnią siostrę Julie. I tak kończy się szczęśliwa rodzina. Matka dziewczynek nie potrafi wybaczyć młodszej, że nie krzyczała. Ojciec nie ustaje w poszukiwaniach i zakłada fundację imienia Julie. Policja nie wierzy w porwanie, tym bardziej że nie było śladów włamania. Wszystkich łączy jednak przekonanie: Julie nie żyje. Osiem lat później na progu domu Whitakerów staje młoda kobieta, która podaje się za Julie. Twierdzi, że przez osiem lat była seksualną niewolnicą meksykańskiego mafiosa...

Dział: Książki
poniedziałek, 02 październik 2017 16:11

Wrota obelisków

Gdy ginie świat siły należy szukać w sobie.

Nora K. Jemisin zawsze mnie zaskakiwała swoją prozą. Pierwsze spotkanie było wyjątkowo nieudane, powieść „Sto Tysięcy Królestw”, za którą otrzymała nagrodę Locusa za najlepszy debiut powieściowy, było w moim odbiorze tragiczne. Tym bardziej byłam zaskoczona, gdy sięgnęłam po, nie bez ogromnej dozy sceptycyzmu, „Piątą porę roku”. Książka zapowiadała się na powieść postapokaliptyczną, a okazała się historią-zagadką z głęboko osadzoną problematyką konfliktu kulturowo-rasowego. Gdy sięgałam po drugi tom, byłam przekonana, że tematyka prześladowań społecznych będzie kontynuowana, tym bardziej, że jest to dość często spotykana praktyka utytułowanych czarnoskórych amerykańskich pisarzy. I tutaj też pozytywnie się rozczarowałam, autorka w tomie podjęła problematykę, którą zapowiadano w tomie pierwszym, czyli zachowań społecznych po globalnej katastrofie. Bardzo ucieszyło mnie, że może nie całkowicie, ale dość konkretnie odeszła od tematyki dyskryminacji, obawiałam się bowiem, że jako pisarka, którą wszędzie przedstawiają jako pierwszą czarnoskórą pisarkę/pisarza, który otrzymał Nagrodę Hugo za powieść, będzie do bólu drążyła ten temat, co mają tendencję robić afroamerykańscy pisarze. Co więcej autorka rzeczywiście otrzymała zasadnie nagrodę, za talent, a nie za kolor skóry, czy parytety, co w środowisku amerykańskim, stanowi nie chcę rzec, choć ciśnie się na usta, ewenementem w ostatnich czasach, dla porównania proponuję obejrzeć gale wręczenia Nagród Akademii Filmowej. Tak, czy inaczej, oba tomy Pękniętej Ziemi są godne polecenia i uwagi.

„Wrota obelisków” to bezpośrednia kontynuacja pierwszego tomu. Śledzimy dalsze losy Essun, która znalazła schronienie w Castrimie. W wielkiej wspólnocie musi na nowo odbudować relacje z ludźmi, innymi górotworami, pilnować swojej przyjaciółki Tonkee, by nie narobiła sobie kłopotów, jednocześnie pobierać nauki od Alabastra, któremu pozostało niewiele dni życia, zanim pochłonie go kamień, a piata pora roku jest niebezpieczna, czyhają jeszcze inne zagrożenia. Na arenę wkracza również Nassun, córka Essun, która wędruje z agresywnym, przeświadczonym o jej złej naturze ojcem, Jijem. Ich celem jest tajemnicze miejsce, które ma wyleczyć Nassun z jej obrzydliwej przypadłości, którą skaziła ją jej matka-rogga.

Nora K. Jemisin ma niezwykły talent grania na wewnętrznych emocjach czytelnika, a podwaliny jej świata stanowią bardzo dobrze nakreśleni bohaterzy. Essun w pierwszej części była wulkanem emocji, często sprzecznych, przechodziła wielokrotnie ewolucję poglądów, a świat wywarł na niej wielkie piętno. We „Wrotach obelisków” właśnie na postaci Essun pisarka ukazała pięknie drogę od zmęczonej stagnacji i zniechęcenia do aktywnego działania, pokazała też, że w obliczu globalnych katastrof niestety nie ma miejsca na szczytne idee demokracji, gdzie jest wyłącznie miejsce na twardy despotyzm i rządy autorytarne. Czekam niecierpliwie na przetłumaczenie tomu trzeciego, bowiem postać Nassun jest dla mnie jeszcze nieodgadniona. Wydaje się z jednej strony lepszą wersją swojej matki. Ewidentnie zostanie jej zaoszczędzone wiele traumatycznych doświadczeń jej matki, z drugiej strony jest ona nazbyt dojrzałą postacią, jak na swój wiek. Wydaje się nazbyt wykreowana na „złote dziecko”.

Trylogia Pękniętej Ziemi, jeśli tom trzeci utrzyma poziom dwóch pierwszych, będzie jednym z ciekawszych propozycji fantasy ostatnich lat. A Nora K. Jemisin będzie musiała w przyszłości pobić swoje własne osiągnięcie. Życzyłabym sobie więcej takiej, zaangażowanej literatury.

Dział: Książki
poniedziałek, 25 wrzesień 2017 14:01

Moja Lady Jane

Podobno śmiech to zdrowie. Nic więc dziwnego, że od czasu do czasu sięgamy po książki komediowe. Jednym z takich tytułów jest „Moja Lady Jane” spod pióra aż trzech autorek: Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows.

Król Edward skończył szesnaście lat i nigdy jeszcze nie miał okazji, żeby pocałować dziewczynę, a jednak, mimo młodego wieku, umiera. Lekarz wyraził się bardzo jasno, choroba, na którą zapadł młody król, jest nieuleczalna. Za namową doradcy, żeby nie zostawić państwa w chaosie, Edward wyznacza na następczynie tronu swoją oczytaną i inteligentną kuzynkę Jane, która ma jednak przed objęciem tronu poślubić syna królewskiego doradcy. Dodatkowo ów syn o imieniu Gifford, za dnia jest koniem, a postać człowieka przyjmuje wraz z zachodem słońca.

Jak wielki jest dworski spisek i kto tak naprawdę padł jego ofiarą?

„Moja Lady Jane” to alternatywna historia Anglii, objętej czymś na kształt wojny domowej. Walczą w niej nieskalani i zmiennokształtni, pragnąc wytępić się nawzajem. Fantastyczna historia jednak (chociaż niewątpliwie może poszczycić się wciągającą i rozbudowaną fabułą) nie jest traktowana na poważnie. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak cudownie zabawnej książki! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brakuje mi takiego szczerego, niewymuszonego śmiechu.

Narracja powieści jest trzecioosobowa, ale autorki snują nić fabularną niczym gawędziarki, a nie obserwatorki. Wielokrotnie wtrącają swoje przemyślenia lub zwracają uwagę czytelnika na pewne  (mniej lub bardziej istotne) sprawy. Losy bohaterów poznajemy z punktu widzenia Edwarda, Gifforda i Jane. Każde z nich ma swoje własne obawy, marzenia i oczywiście tajemnice. Postacie w książce nie są wyidealizowane, mają zarówno zalety, jak i wady. Za to z pewnością mają interesujące osobowości oraz poglądy na różne sprawy. Przykładowo z biegiem fabuły król Edward przestał być szowinistą, a Jane dowiedziała się, że istnieją rzeczy ważniejsze od książek.

„Moja Lady Jane” to lektura idealna na ponure, deszczowe dni. Poprawi humor, pocieszy, odsunie od czytelnika widmo jesiennej depresji. Momentami historia jest pełna akcji, innym razem opisuje zabawne relacje, które nawiązują się między bohaterami, jeszcze kiedy indziej wręcz ocieka absurdem. Szczerze przyznam - jestem zachwycona. Myślę, że tego właśnie potrzebowałam. „Moja Lady Jane” zapewni sporą dawkę dobrego humoru. Podczas czytania niejednokrotnie płakałam ze śmiechu. Polecam wszystkim, którzy lubią dobrze się bawić!

Dział: Książki
poniedziałek, 25 wrzesień 2017 11:32

"48" Andreasa Grubera

„Jeżeli w ciągu czterdziestu ośmiu godzin odgadniesz, dlaczego uprowadziłem tę kobietę, zostanie ona przy życiu. W przeciwnym razie – zginie”.

Dział: Książki
poniedziałek, 25 wrzesień 2017 10:05

W lesie

Gdy zobaczyłam propozycję przeczytania „W lesie”, postanowiłam skorzystać z okazji. Zawsze chciałam przeczytać książkę z serii „Gorzka czekolada”, ale jakoś, no powiedzmy, nie było nam po drodze. Nie wiedziałam, jak autorka pisze, że to ósma część serii, oraz tego, że ma ona 700 stron!

Nie zrozumcie mnie źle. Czytywałam i większe tomiska, żaden format mi nie straszny, jeśli w środku jest coś, co lubię. Miałam jednak jasne stanowisko odnośnie do grubych kryminałów. Było to „nie”. Zazwyczaj, gdy sięgałam po takową powieść, mnogość wątków i bohaterów zazwyczaj zabijała napięcie i mnie rozpraszała. Zobaczmy czy zmieniłam zdanie.

Jak pisałam, nie miałam pojęcia, że powieść stanowi ósmą część serii. Nie przeszkodziło mi to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Autorka bezboleśnie wplatała w treść informacje o bohaterach. Głównymi bohaterami całej serii są Olivier – zmęczony pracą policjant oraz Pia młodsza, ambitna, lecz słabo wierząca w siebie partnerka. Wiem, co myślicie. Nie. Żadnego romansu między nimi (przynajmniej tutaj) na szczęście nie ma.

Głównym wątkiem powieści są trzy morderstwa. Skrajnie różne, lecz zdaje się, że coś je łączy. Pierwsza ofiara ginie w pożarze, niedługo potem zostaje zamordowana pacjentka hospicjum (która notabene pożyłaby najwyżej parę tygodni), emerytowany ksiądz zostaje powieszony. Komu zależy na milczeniu tych osób? Co sprawca próbuje ukryć? Dlaczego sprawa sprzed ponad czterdziestu lat zdaje się mieć z tym wszystkim związek?

Znana polska autorka kryminałów w rekomendacji zaznacza, że powieść ją tak przeraziła, iż rezygnuje ze spacerów do lasów co najmniej przez rok. Piramidalna bzdura. Głównym zagrożeniem tutaj nie jest las, lecz ludzie i ich tajemnice. Gdy jedno wydarzenie, jeden błąd powoduje lawinę szantażu, kłamstw i morderstw. Gdy jedna tragedia pociąga za sobą kolejną. Gdy człowiek zaplątuje się tak bardzo, że nie może się wydostać. Gdy prawdziwym zagrożeniem są osoby, które znamy od dzieciństwa: sąsiedzi, rodzice, koledzy ze szkolnej ławki.

„Czasami jeden kamyk wystarczy, by ruszyła lawina.”

Rzecz dzieje się w malutkim, niemieckim miasteczku, jakich pełno na całym świecie, ze zżytą społecznością, ze „swoimi”, którzy mieszkają od pokoleń i nowymi, „obcymi”. W tak zamkniętej społeczności dba się głównie o pozory, bo jedna plotka, czy fałszywe oskarżenie może zniszczyć całą rodzinę. Autor się tam wychował, zdaje się, że powinien być traktowany „jak swój”, jednak ma wrażenie, że wokół niego wszyscy kłamią mu w żywe oczy.

W powieści pojawia się mnóstwo wątków pobocznych: historia alkoholiczki, pilnującej dobytku siostry, narkomana ukrywającego się przed policją i jego nieletniej, ciężarnej dziewczyny, romansu wolontariuszki i młodego policjanta... opowiadane także są historie mieszkańców miasteczka, dawnych znajomych bohatera. Czy to przeszkadza? Mnie nie, uważam, że autorka zgrabnie to wszystko poskładała w logiczną, spójną całość. Każde wydarzenie i każda postać ma swoje miejsce, czas i powód, aby pojawić się na kartach powieści. Chociaż jestem w stanie uwierzyć, że znajda się osoby, których mnogość poruszonych tematów może zwyczajnie rozpraszać.

Spodobały mi się postacie, których spotkałam. Wielu z nich miała kilka twarzy, policjanci musieli włożyć sporo wysiłku, w to, aby odróżnić prawdę od kłamstwa, same główne postacie moim zdaniem były dopracowane, wielowymiarowe. Każdy z nich był inny, unikalny. A to nie jest łatwe przy takiej ilości postaci. Nie wiem, jak wyglądały poprzednie części, ale tutaj głównie zajmujemy się Olivierem. Poznajemy jego dzieciństwo. Czy to jest wisienka dla fanów? Wszak od początku wiemy, że ten bohater udaje się na dłuższy urlop. W następnej powieści może go nie być.

Na plus także jest sposób przedstawiania akcji w powieści. Nie ma grozy, rozkładających się ciał, wędrujących larw i ucieczki przed mordercą. Znam powieści, gdy masa obrzydliwości przykrywała brak pomysłu na intrygę i fabułę. Nele Neuhaus nie potrzebuje takich sztuczek. Wie jak przykuć uwagę czytelnika. Podpowiem, że pomimo dużej ilości zwłok, można bez problemu czytać przy jedzeniu.

Ta książka nie wciągnęła od początku, choć było całkiem przyjemnie. Rzekłabym, że przyjemność była porównywalna do czytania powieści obyczajowej. Tutaj ktoś zginął, tutaj śledczy pracują, niby coś się dzieje, byłam zainteresowana, ale jakoś napięcia było niewiele. Nie wiem, kiedy nawet powieść mnie wciągnęła tak, że odłożyłam ją o piątej nad razem, a przeczytanie całości zajęło mi jeden dzień. Także polecam. Ja sama mam zamiar nadrobić poprzednie tomy i wyczekuję kolejnych.

Dział: Książki
piątek, 22 wrzesień 2017 13:09

"Nadzór" - Charlie Fletcher

27 października ukaże się ciekawa książa z nowego cyklu proponowanego przez Fabrykę Słów.

TO NASZ PATRONAT!

Granica między światem zwyczajnym a magicznym jest zaskakująco cienka, a strzeże jej jedynie pięcioro ludzi. Niegdyś Nadzór, tajny związek strażników, liczył setki dzielnych dusz, dziś można ich policzyć na palcach jednej dłoni. W mieście panoszą się okrutni mordercy, magiczne istoty żerują pod osłoną nocy a wrogowie podchodzą coraz bliżej. Nadzór jest osłabiony i rozdarty. Pewnej nocy pod drzwiami jego siedziby zjawia się opryszek z workiem z niecodzienną zawartością. Wydaje się, że oto pojawiła się szansa na uzupełnienie sił. Jednak wiele wskazuje na to, że pozorne blogosławieństwo jest raczej zmyślną pułapką, która ma doprowadzić Nadzór do ostatecznego i całkowitego upadku.

Dział: Patronaty