październik 06, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: historia

poniedziałek, 08 marzec 2021 14:33

Zapowiedź: Mistrzowie Komiksu. Czarna Orchidea

Susan Linden została brutalnie zamordowana. Aby pomścić swoją śmierć, odradza się jako Czarna Orchidea – hybryda człowieka i rośliny. Korzystając ze swojej ludzkiej pamięci oraz mocy pochodzącej z roślin stara się rozwikłać sieć oszustw i tajemnic, które doprowadziły do jej zabójstwa i odnaleźć mordercę.

Dział: Komiksy

 

„Rendez-vous ze śmiercią” to już piąty komiks z serii o sławnym detektywie, Herculesie Poirot, który ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont. Tym razem za graficzną adaptację odpowiada Marek (nazwisko nie zostało podane), a za scenariusz Didier Quella-Guyot.

 

Zarys fabuły

 

Do hotelu w Jerozolimie przyjeżdża rodzina Boytonów, cierpiąca na choroby serca matka i jej dwójka dorosłych dzieci, którymi bez skrupułów dyryguje. W tym samym czasie przebywają tam również znany lekarz i świeżo upieczona studentka medycyny oraz oczywiście sławny detektyw Hercules Poirot. W czasie wycieczki do Petry, pani Boyton niespodziewanie umiera i wszystko wskazywałoby na to, że to śmierć naturalna, gdyby z apteczki doktora nie zniknęła trucizna, a z namiotu strzykawka. Natomiast sławny detektyw przez przypadek podsłuchał rozmowę, w której rodzeństwo Boytonów planowało zamordowanie matki. Tylko czy faktycznie to oni są winni jej przedwczesnej śmierci?

 

Strona wizualna

 

Kreska w komiksie jest niezwykle szczegółowa i nadaje adaptacji graficznej pasujący do niej klimat. Rysunki nie są ładne, za to z pewnością są wyraziste i doskonale przekazują czytelnikowi całą historię. Całość, mimo że ma oprawę broszurową, wydrukowana została na dobrej jakości, białym papierze i prezentuje się elegancko. Tom komiksu ma format A4 i jest dość cienki. Nie prezentuje się okazale, ale wygodnie się go czyta. Mimo że adaptacje graficzne powieści Agathy Christie tworzone są przez różnych rysowników, to jednak wszystkie zachowują ten sam, idealnie pasujący do siebie klimat i koncepcję. Jestem pełna podziwu, gdyż to z pewnością dla artystów nie lada wyzwanie. 

 

Moja opinia i przemyślenia

 

Muszę przyznać, że tytuł „Rendez-vous ze śmiercią” odrobinę mnie wynudził. Nie jest to zresztą również jedna z moich ulubionych książek autorstwa Agathy Christie. Ot taka po prostu przeciętna historia, nieumywająca się nawet do chociażby „Morderstwa w Orient Expresie”. Myślę jednak, że tło dla morderstwa było w niej niezwykle bliskie sercu pisarki. Agatha Christie często jeździła na Bliski Wschód, by uczestniczyć w wykopaliskach archeologicznych prowadzonych przez jej męża i chociażby dlatego jest to powieść jak najbardziej godna uwagi. Komiks jednak tych elementów niestety nie oddaje.  

 

Oczywiście mimo wszystko adaptacja graficzna to prawdziwy kawał doskonałej roboty. Oraz skrócona wersja, jeżeli ktoś ma ochotę poznać (lub przypomnieć sobie) całą historię, nie sięgając jednak po powieść.

 

Podsumowanie

 

„Rendez-vous ze śmiercią” nie jest moją ulubioną historią z serii książek o sławnym detektywie Herculesie Poirot, myślę jednak, że dla dopełnienia całego obrazu, warto po nią sięgnąć, tak samo, jak i po pozostałe tytuły spod pióra Agathy Christie. Adaptacja graficzna powieści została starannie dopracowana i doskonale pasuje do konwencji pozostałych komiksów wydawanych z okazji stulecia powieści Autorki.  

Dział: Komiksy
poniedziałek, 08 marzec 2021 14:04

Avengers – Nie poddamy się

Przez ostatnią dekadę rodzina Avengers rozrosła się na tyle, że marka Marvel Comics postanowiła przeciwdziałać rozwodnieniu jej. To dlatego z inicjatywy wydawcy doszło do konsolidacji. Połączono oddzielne zespoły w ramach jednej wspólnej misji. „Nie poddamy się” to 16-zeszytowy cykl, wydany w Polsce w jednym zbiorczym tomie. Zobaczymy tu drużynę Avengers Marka Waida, Uncanny Avengers Jima Zuba i USAvengers Ala Ewinga w jednej historii, napisanej wspólnie przez wszystkich trzech twórców.
 
Tym razem Ziemia stanie się planszą do gry, a najsilniejsi jej mieszkańcy w pionki. I to dosłownie! Starożytni Grandmaster i Pretendent przenieśli Ziemię do innego wymiaru i zamienili ją w pole bitwy dla wybranych członków Avengers, wskrzeszonego Czarnego Zakonu i zupełnie nowej formacji, jaką jest Zabójczy Legion. To konwencjonalna historia bohaterów walczących ze złoczyńcami, którzy próbują zdobyć kończące piramidoidy kończące rozgrywkę. Jest ich dokładnie pięć i odpowiadają takim żywiołom jak woda, powietrze, ogień, ziemia i duch/moc. Z tego względu zmienia się często miejsce akcji komiksu: raz to Antarktyda, innym razem szpital miejski, miejsca aktywne sejsmicznie (Nowy Meksyk, Rzym i okolice Wezuwiusza), czy nadmorskie jak San Diego. Dlatego głównym atutem będzie możliwość ekspresowego przemieszczania się pomiędzy kolejnymi „arenami” walki. Przyda się z pewnością moc Żywej Błyskawicy, trochę zapomnianego bohatera, oraz Wojażerki, która była matką-założycielką Avengers, ale dość długo tkwiła poza wydarzeniami, niejako uśpiona. Ona potrafi teleportować całe grupy, jednak jej siły szybko się wyczerpują.
 
Tak, to naprawdę dość sztampowa historia, choć przyznam, że plot twist związany z Wojażerką bardzo mnie nie tyle zaskoczył, ile ucieszył, bo wreszcie działo się coś ciekawszego niż błyskanie mocami. Także pojawienie się Hulka, tego nieżyjącego, zielonego, było dość sprawnym zwrotem akcji. Cóż, dla mnie akcją nie można nazwać tylko strzelanie mocami i kopaniem z półobrotu. Nawet trupy były na tyle mało wyraziste, a chęć zemsty mierna, by przykuły moją uwagę. Dzięki Hulkowi i Wojażerce zostałam jednak ukontentowana, a nie zanudzona.
 
Pod względem graficznym nie ma się czego czepiać. Jest świetnie. Jacinto, Pepe Larraz i Paco Medina to artyści, którzy potrafią narysować przebojową akcję superbohaterską, wzruszyć, a także rozbawić. Do tego dostali tu możliwość wykorzystania stylów retro dzięki wspomnieniom Wojażerki. Na szczególną uwagę zasługują także okładki Marka Brooksa, przedstawiające konkretne momenty z historii grup.
 
Nie mogę ogłosić tego komiksu dobrym. Jest to typowy Marvelowski twór. Bez zbędnej głębi, dla rozrywki, szczególnie polecany osobom lubiącym to uniwersum lub/i spektakularne walki na 400 stron. Jeśli właśnie tego oczekujesz, nie zawiedziesz się. Ja oczekuję na więcej, ale ze względu na choćby historię Hulka, którą tu nam zaserwowano, warto chyba dać szansę i zobaczyć co przyniosą kolejne zeszyty. Tym bardziej że końcowa plansza to zapowiedź kontynuacji.
Dział: Komiksy
środa, 03 marzec 2021 14:22

Dwadzieścia lat ciszy

Chłopiec nie zauważył wcześniej tej czarnej furgonetki, choć przy starej cegielni spędził praktycznie cały dzień, grając w piłkę z kolegami. Dopiero teraz, gdy powoli zaczął zapadać zmrok, a on został sam, zwrócił uwagę na milczące towarzystwo pojazdu. Dziwne, że samochód nie wydał żadnego dźwięku, podjeżdżając pod zrujnowany budynek. Dziwne, że nikt ani na moment z niego nie wysiadł...
 
Młodzieniec podświadomie czuł opór przed podejściem do auta, ale przecież nie mógł porzucić futbolówki, która na jego nieszczęście spoczęła obok tylnej opony furgonetki. Jeden krok, chwila nasłuchiwania, drugi, trzeci...
 
Dwa dni później został uznany za zaginionego; cokolwiek go spotkało, nie był odosobnionym przypadkiem. Dwadzieścia lat temu córka Bogny - Anastazja - zniknęła w identycznych okolicznościach. Od dwóch dekad kobieta regularnie odwiedza policję, by zmusić funkcjonariuszy do działania. Czuje, że córka żyje. Na wieść o kolejnych dziwnych zaginięciach Bogna postanawia rozpocząć prywatne śledztwo. W wyniku różnych splotów wydarzeń w poszukiwaniach czarnej furgonetki pomaga jej były wojskowy, a obecnie bezdomny, Hubert oraz nastoletni Niko, posiadający dar wyczuwania zła. A w to, że furgonetka jest zła, nie wątpi żadne z nich.
 
Kiedyś, gdy byłam jeszcze dzieckiem (sporo lat temu, tak), straszono nas czarną wołgą - samochodem, którym poruszali się porywacze dzieci. Ponoć ci, których zabrała ze sobą ekipa z owego samochodu, nigdy nie wrócili. Może to tylko legenda, stworzona po to, by pociechy nie oddalały się zanadto oraz nie rozmawiały z nieznajomymi. A może ta historia ma w sobie ziarenko prawdy... Po rozpoczęciu czytania nowej książki pana Wilczyńskiego od razu przypomniała mi się ta historia sprzed lat. Byłam ciekawa, jakie oblicze w tej pozycji przybiera czarna furgonetka. I kto zasiada za sterami.
 
Bogna - matka bez dziecka. Straciła córkę dwadzieścia lat temu i nie może liczyć na niczyją pomoc. Musi więc wziąć sprawy w swoje ręce. Życie Huberta zmieniło się diametralnie w wyniku jednej, błędnej decyzji. Choć został ukarany, sam karze się każdego dnia, wciąż i wciąż od nowa. Niko, nie czuje się akceptowany ani w szkole, gdzie prześladują go lokalne łobuzy, ani w domu, w którym matka woli rozmawiać z butelką wódki, a ojciec widzi w nim tylko to, co złe. Trzy zupełnie inne postacie, trzy całkiem inne charaktery, ale wiara w jedno - to czarna furgonetka stoi za porwaniami, nawet tymi sprzed dwudziestu lat (wówczas nie zaginęła tylko córka Bogny). I co najgorsze, znowu rozpoczyna swój cykl. Żeby czytelnik się nie nudził, autor serwuje nam także rozdziały dotyczące niejakiego Blachy, uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego. On i furgonetka pasują do siebie jak ulał...
 
Pomysł na fabułę był dobry - ba, nawet bardzo. Jednak podczas tworzenia historii coś musiało lekko pójść nie tak, gdyż zapowiadane elementy grozy są tutaj bardzo znikome. Co prawda nie spodziewałam się typowego horroru, ale byłam lekko rozczarowana. Czarna furgonetka sieje postrach na ulicach, od początku wiemy, że to właśnie nią porusza się siła porywająca dzieci, szukanie sprawcy zostało nam więc w pewien sposób odebrane. I wszystko byłoby pięknie i kolorowo, gdybyśmy mieli możliwość poznania tajemnicy przeklętego samochodu. A tu nic. Jest, istnieje - jeździ, porywa, jest właściwie niezniszczalna, a do tego (tutaj spoiler) ostatecznie okazuje się, że nie ma kierowcy. Skoro nie ma kierowcy, to kto zasiada za sterami? Co za siła ją napędza? Trójka głównych bohaterów skupiła się wyłącznie na próbach odnalezienia jej i zniszczenia raz na zawsze, ale nie podejmują próby poznania jej tajemnicy. Czuję przez to ogromny niedosyt, ponieważ chciałabym grzebać wraz z bohaterami w poszukiwaniu odpowiedzi, a nawet jeśli nie mogłabym im towarzyszyć, to chciałabym, choć na końcu dostać gotowe rozwiązanie. Bo czarna furgonetka sama w sobie jest niezwykle intrygująca, ale co z tego, skoro nadal jest nierozwiązaną tajemnicą? Skoro drzwi do wiedzy nawet nie zostają uchylone dla czytelnika?
 
Dwadzieścia lat ciszy warto mieć na uwadze, mimo że tej książce trochę brakuje do wbijającej w fotel historii.
Dział: Książki
wtorek, 02 marzec 2021 09:19

Deadpool kontra Staruszek Logan

Komiks wystarczyłoby skomentować tylko przysłowiem „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” i zamknąć recenzję, jednak ja odrobinkę się rozgadam, bo warto.
 
Deadpool i Staruszek Logan to bohaterowie, a może raczej antybohaterowie, którzy niekoniecznie pałają do siebie pozytywnymi emocjami. Większość czasu jeden chce drugiemu dogryźć. Tak jest i tym razem. Wade wręcz wpada na pomysł, że najbardziej wkurzy Logana, próbując pomóc spotkanej dziewczynie. Jest ona uznana za mutanta, jak oni, i polują na nią agenci rządowi. To zadaniem Logana miało być jej odnalezienie, a tu w sprawę miesza się jakiś młodzik, któremu nie udało się wejść do choćby grupy Avengersów. Młody, arogancki i pewny siebie, najgorszy miks dla superbohatera.
 
Jednak okazuje się, że zdolności szybkiej regeneracji obydwu panów mogą okazać się niewystarczające, by okiełznać moce owej mutantki. Nic dziwnego, że tyle osób jej szuka, bo jej moce są dość nietypowe i destrukcyjne.
 
Ta historia to całkiem zabawna opowieść o superbohaterach i tego właśnie szukałam. Deadpool to jedna z moich ulubionych postaci Marvela (zaraz po Spideyu) i jest w tym świetny. Stary Logan jak na dziadka jest całkiem fajnym zrzędą. Dosłownie jak stetryczały Clint Eastwood w filmie „Gran Torino”. Chemia między dwiema postaciami jest idealna.
 
Jak na komiks z Deadpoolem znajdziemy tu masę humoru, zarówno sytuacyjnego, jak i żarcików słownych. Choć fabuła jest dość przewidywalna, to autorowi udało się mnie zaskoczyć i to niejeden raz.
 
Scenariusz tego komiksu napisał Declan Shalvey, scenarzysta „Moon Knight”, a rysunki stworzył Mike Henderson, znany m.in. z thrillera „Palcojad”. Są dobre i na uwagę szczególnie zasługują sceny związane z pewnego rodzaju przemyśleniami. Zwykle są wypełnione pastelowymi, nieco mdłymi kolorami, co dodaje jej jakby nostalgii. Tak jakby w ten sposób zmusić czytelnika do zatrzymania się na chwilę. Do tego oczywiście świetne są kadry wszelkich bójek i rozbijania się samochodów/samolotów.
 
Zakończenie może nie jest idealne, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Tym bardziej że ma to być zabawna historia ze świetnym stylem graficznym, mnóstwem akcji i humoru. Tego się spodziewamy, to dostajemy, jest więc dobrze. Jeśli jesteś fanem Deadpoola i/lub Logana, to świetny komiks z ulubieńcami.
Dział: Komiksy
wtorek, 02 marzec 2021 09:15

OKP Dolores. Czerwony kryształ

Tom trzeci pierwszej solowej serii Didiera Tarquina stanowi zakończenie pierwszego cyklu kosmicznej odysei tegoż autora. Drugi jest już zapowiedziany. I bardzo dobrze, bo choć poprzedni, drugi tom nie był najlepszy, to trzeci podnosi poprzeczkę i zapowiada ciekawą i świetnie zilustrowaną historię.
 
Czymże jest OKP Dolores? To statek kosmiczny, jednostka dość przestarzała, ale jednak choć trochę bojowa. Prawdopodobnie to piracka latająca krypa. Własność Mony, sieroty, która jest byłą mniszką sióstr Kościoła Nowych Pionierów. Byłą, bo zakon wypuszcza w świat swoje akolitki, jak tylko staną się pełnoletnie. Taki test na żarliwość i bogobojność: przeżyć w wierze w dzikim świecie.
 
Statek poszukuje tzw. czerwonego kryształu, związanego z legendą o mieczu Telassiego. Dotknięcie kryształu wiązało się z władzą, ale i poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Osobą, która obecnie sprawuje wręcz boską, w swoim mniemaniu, władzę z pomocą kryształu jest generał McMoore. Siedzi gdzieś zabarykadowany za przegrodą, w raju zbudowanym wokół kryształu. Generał miał być nieśmiertelny, jednak nic nie dawało spowolnić jego starości ani odepchnąć śmiertelność. Problemem dodatkowym jest jeszcze to, że odczuwa on głód boga Rassetów, co wiąże się on z ludożerstwem. Ale także to, że rada rasseckich czarowników sprzedała mu informację, że tylko spożycie ciała Shilli, bogini wojowniczki o ognistych włosach, córki boga matki, sprawi, że generał otrzyma nieśmiertelność. Jak jednak najszybciej znaleźć Shillę? Najlepiej ją sobie wyprodukować!
 
Choć historia wydaje się naprawdę ciekawa, to jednak mam sporo „ale” do fabuły. Wydaje się ona aż za bardzo liniowa. Do tego postaci nie są na tyle dobrze napisane, by się z nimi utożsamiać i iść za śladem ich statku. Tak naprawdę ukazanie brutalności świata Rassetów jest jedynym plusem, który przyciągnął mnie do czytania tej serii. Szczególnie że pod względem graficznym naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Aż widać, że małżeństwo Didier i Lyse Tarquin dobrze bawili się podczas rysowania kadrów i scen.
 
„Czerwony kryształ” nie jest wolny od wad i nadmiernej nawet prostoty, ale emanuje kreatywną swobodą, która się podoba, i brudem, który odpycha. Dlatego po przeczytaniu serii można albo ją pokochać, albo znienawidzić, albo mieć ambiwalentne odczucia jak ja. Być może dlatego, że Didier traktuje tomy 1-3 jako swoisty prolog i początkowo zamierzał rozpoczynać historię dopiero od tomu 4, którego jeszcze nie znamy. Niemniej twórcom udało się stworzyć wszechświat, w którym wszystko jest możliwe i nic nie może ich powstrzymać przed robieniem z nim tego, co chcą.

 

Dział: Komiksy
niedziela, 28 luty 2021 21:29

Zapowiedź: Outpost

Mroczna, zaskakująca, wartka i kipiąca od emocji postapokalipsa mistrza gatunku – podtrzymująca najlepsze tradycje kultowego „Metra 2033”, a jednocześnie zupełnie inna!

Dział: Książki
piątek, 26 luty 2021 06:05

Wypychacz zwierząt

Pisanie dobrych opowiadań to sztuka, która nie zawsze się udaje. Zdarza się, że pisarz mający na koncie rewelacyjne powieści, w krótkiej formie jakoś nieszczególnie potrafi się odnaleźć. Na szczęście Jarosław Grzędowicz nie ma tego problemu. Jego teksty, niezależnie od objętości, dają do myślenia i potrafią trafić czytelnika prosto między oczy. 

Wypychacz zwierząt ukazał się po raz pierwszy trzynaście lat temu, a pod koniec stycznia bieżącego roku na księgarnianych półkach pojawiło się jego kolejne wznowienie (i to opatrzone rewelacyjną, mocno niepokojącą okładką).  

Zbiór składa się z trzynastu opowiadań oraz posłowia, w którym autor przybliża pokrótce okoliczności powstania poszczególnych tekstów. Pochodzą one z różnych okresów jego twórczości, niektóre dzieli dobrych kilka lat. Są wśród nich zarówno krótkie, kilkustronicowe opowiadania, jak i rozbudowane historie liczące po kilkadziesiąt stron. Różnią się tematyką i klimatem, są wśród nich mroczne opowieści rodem z horroru, science fiction oraz alternatywne rzeczywistości i historie. Znalazły się tu również lżejsze teksty, w tym podnoszące na duchu opowiadanie bożonarodzeniowe. Jednym słowem, każdy znajdzie coś dla siebie. 

Z krótkich tekstów najbardziej zapadły mi w pamięci: Pocałunek Loisetty, Obrona konieczna, Farewell Blues, Weneckie zapusty oraz tytułowy Wypychacz zwierząt. Jest wśród nich historia pewnego kata, który przemierza rewolucyjną Francję w towarzystwie swej towarzyszki Loisetty, łaknącej krwi i wiecznie głodnej. Jest także wizja przyszłości, gdy na Ziemi pojawiają się przybysze z kosmosu, aby uratować ludzi przed zagładą. Tylko czy na pewno można im ufać? Jest tu także historia paczki przyjaciół, którzy nie mogą ścierpieć niesprawiedliwego prawa, stawiającego wyżej złodzieja i napastnika nad jego ofiarę oraz opowieść o pokucie i karze, która może dosięgnąć człowieka w najmniej spodziewanej chwili. 

Spośród tych dłuższych tekstów na uwagę zasługują przede wszystkim Buran wieje z tamtej strony oraz Wilcza zamieć. Akcja pierwszego toczy się na Syberii, gdzie podczas śnieżycy spotyka się nieoczekiwanie dwóch mężczyzn. Zdają się pochodzić z zupełnie różnych światów, pamiętają też całkiem inne wersje historii XX wieku. Która z nich jest prawdziwa? Drugie opowiadanie to z kolei opowieść z czasów II Wojny Światowej. Niemiecki okręt podwodny otrzymuje zagadkową misję do wypełnienia. Pozornie szaloną, ale czy na pewno? Kim są pasażerowie, którzy pojawiają się na pokładzie i co zawierają potężne skrzynie, które mają ze sobą? Czasem może lepiej nie wiedzieć... 

Mówiąc krótko, zbiór jest zaskakująco wyrównany, właściwie nie ma w nim słabych tekstów, co jest swego rodzaju ewenementem. Całość czyta się doskonale. Fani fantastyki z pewnością nie będą rozczarowani. 

Dział: Książki

Jamie od najmłodszych lat widuje zmarłych. I nie przypomina to tego, co wszyscy znamy z genialnego filmu z Bruce’em Willisem. Jamie może zobaczyć to, czego nikt inny nie widzi, i poznać sekrety, których nikt inny nie zna. Ale cena, jaką musi płacić za swoje nadnaturalne zdolności, jest bardzo wysoka.

Dział: Książki
środa, 24 luty 2021 01:12

Zodiaki. Genokracja

Teksty Magdaleny Kucenty miałam okazję już czytywać, lecz zawsze były to opowiadania. Bardzo dobre, niektóre nominowane do nagrody im. Janusza Zajdla, jednego z najważniejszych wyróżnień dla polskiej fantastyki. Byłam jednak ciekawa, jak autorka poradzi sobie z dłuższą formą. Dlatego też z chęcią sięgnęłam po „Zodiaki. Genokrację”, tym bardziej że w tym uniwersum rozgrywały się już nominowane do Zajdla historie Koziorożec i Smok oraz Paradoks Bliźniąt. Już cieszę się na możliwość lepszego poznania bohaterów, których kojarzę z opowiadań, i spotkania nowych.

Zanim jednak o treści, muszę się zatrzymać przy okładce. Jest ona po prostu prześliczna. Wykonana z dbałością o szczegóły, z błyszczącą linią i niezwykłej urody ilustracją autorstwa dość znanej już artystki, Natalii Starkiewicz. Ekstraklasa wśród rysowanych okładek. Połączenie głębokiego błękitu i z intensywnym oranżem szokuje i przyciąga uwagę – czyli robi dokładnie to, co okładka robić powinna. Z zachwytem wstawię na półkę.

Gatunkowo „Zodiaki” należą do biopunka, czyli nurtu bliskiego cyberpunkowi – tylko skupionego na wpływie biotechnologii na ludzkie życie. To ta gałąź nauki jest najbardziej rozbudowana w powieści – osiągnięcia biotechnologii pozwalają tworzyć sztucznych ludzi, a do nich należą tytułowe Zodiaki, czyli „rodzeństwo” postludzi, de facto stale udoskonalanych eksperymentów. Poznajemy: Capricorna, oportunistę podążającego na fali losu i wikłającego się w niezłe tarapaty, gdy musi zmierzyć się na ringu z niezwyciężonym Smokiem; narwaną i bezkompromisową Pisces, która dla swojego Koziorożca zrobi wszystko, a najchętniej wysadzi świat, w którym przyszło im żyć; Gemmę i Inni, dwie osobowości w jednym ciele… Zodiaki mierzą się z rzeczywistością, w której świętym Graalem wciąż jest nieśmiertelność, ale odradzanie się przybiera różne formy… i czasem budzisz się jako dorosły w skórze niemowlaka. Wspólnie eksplorują świat, estetyką wzorowany na Starożytnym Rzymie (co znajduje w powieści ważkie uzasadnienie), i próbują zrozumieć swoje znaczenie w świecie. A przy okazji przeżywają przygody i mierzą się z rządzącą kastą genokratów zdolnych odradzać się w kolejnych ciałach.

Wciągnęła mnie i zachwyciła ta historia. O tym, że Kucenty sprawnie posługuje się językiem, wiedziałam od dawna, ale teraz do języka doszła misternie spleciona intryga i świat, ten świat, który trochę chciałby być starożytny, a trochę – nieprzyzwoicie wręcz nowoczesny. Tym samym autorka zwraca się i do tych, których fascynują niebezpieczne wizje przyszłości, i do tych, którzy lubią fantastykę osadzoną w dawnych czasach. Do tego dochodzą fenomenalnie wykreowani bohaterowie: chociaż jest ich wielu, nie ma szans pogubić się w ich gąszczu – każdy ma własny charakter i sposób bycia, wprowadzani też są stopniowo, by dać czytelnikowi szansę się z nimi zaprzyjaźnić. Co do fabuły – czuć, że to dopiero początek większej historii, więc raczej kierowałabym tę powieść do czytelników, którzy lubią dłuższe serie i nie rozczarują się umiarkowanym tempem pierwszego tomu.

Polecam. Po prostu polecam. Nie możesz się zdecydować, czy wolisz poczytać o cyberpunkowej przyszłości, czy o wykwintnej starożytności? Autorka ma na to rozwiązanie! „Zodiaki. Genokracja” to ekstrawagancka mieszanka najwyższej technologii, transhumanistycznych rozważań nieodłącznie splecionych z losem kolejnych iteracji Zodiaków i spuścizny antyku. A pośrodku tej niecodziennej mozaiki: przejmująca opowieść o rodzeństwie Zodiaków – tak różnych i zarazem tak podobnych. Z ręką na sercu zapewniam – takiej historii jeszcze nie było. Jeśli więc czekasz, aż fantastyka da ci coś nowego, to właśnie dała.

Dział: Książki