czerwiec 18, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: historia

czwartek, 18 grudzień 2014 22:35

Nadciąga burza

„Historia zmienia się nieustannie. Nie jest jak prosta linia. To raczej skomplikowana, wciąż ewoluująca struktura."*

Gdy pewnego dnia twoje normalne życie okazuje się być tylko złudzeniem, rodzice, którzy niby wyjechali w sprawach służbowych znikają, a co najistotniejsze poznajesz całą prawdę o waszej rodzinie wiesz już, że nic nie będzie takie samo. To co ci mówią wydaje się być nieprawdopodobne oraz nie do przyjęcia, ale jeśli jednak tak jest to masz umiejętność, której pozazdrościłaby ci nie jedna osoba.

Nastoletni Jake Djones wraca ze szkoły do ciotki, która opiekuje się nim w czasie nieobecności rodziców. Chłopak nie dociera jednak do domu, bo po drodze porywa go dziwny człowiek, który mówi, że należy do Tajnych Służb Straży Historii, tak jak jego rodzice. Okazuje się, że zaginęli podczas ostatniej misji, a jego i ciotki życie jest w niebezpieczeństwie, dlatego musi wyruszyć do świata, o którym nic nie wie. Wraz z całą resztą udaje się do tajemniczego „Punktu Zero" gdzie poznaje całą prawdę o swojej rodzinie, i choć wydaje się to być snem w jakiś dziwny sposób wydaje mu się właściwe. Gdy grupa agentów udaje się w miejsce gdzie zaginęli jego rodzice wbrew zakazowi ukrywa się na statku by wraz z nimi wyruszyć do Wenecji w roku 1506. Czy chłopak odnajdzie się w nowoodkrytym świecie? Czy wyruszenie na misję bez pozwolenia oraz potrzebnej wiedzy było dobrym pomysłem?

Muszę przyznać, że na początku książka ta w ogóle mnie nie zainteresowała, dopiero z czasem, gdy przeczytałam kilka opinii o niej stwierdziłam, że może jednak się myliłam. Uwielbiam powieści gdzie coś się dzieje, a świat realny jest połączony z tym wymyślonym, a gdy już ostatnio trafiam na książki związane z podróżowaniem w czasie jestem przeszczęśliwa. Po rewelacyjnej „Trylogii Czasu" nabrałam strasznej ochoty na tego typu historie. Czy „Nadciąga burza" mi się podobała? Za chwilę sami to ocenicie.

Damian Dibben stworzył historię, w której niemalże od pierwszej strony zaczyna się dziać, dużo i ciekawie, a z każdą kolejną stroną coraz więcej i więcej. Widać, że autor się postarał w trakcie pisania, bo stworzył wszystko bardzo rzetelnie i z pomysłem. Strażnicy Historii, Punkt Zero, sposób przemieszczania się w czasie, fabuła oraz postacie. Wszystko tutaj ma tak zwane „ręce i nogi", jest opisane barwnie i szczegółowo dzięki czemu wyobraźnia sama z siebie ukazuje obrazy zapierające dech w piersiach. Opisy miejsc i ludzi nawiązujące do różnych czasów w historii są jak niezapomniana przygoda. Wszystko zderza się w jednym punkcie i tworzy coś czego nie da się do końca przewidzieć. Przeniósł mnie on do miejsca, w którym pewne osoby mają w sobie coś co pozwala im podróżować w czasie i choć nie mogą zapobiegać toczącej się historii i zmieniać tak jakby tego chcieli, mogą zadbać o to by ktoś inny tego nie zrobił. Bo w historii wszystko ma swój czas i miejsce, nie można w nią wpychać się buciorami.

Jestem oczarowana światem, który Dibben stworzył. Jest on taki zwyczajny, a zarazem inny i niesamowity. Widać, że bez wielkiego wysiłku porusza się po tym co stworzył i nie ma problemów z powiązaniem poszczególnych wątków w taki sposób by zaciekawić, ale również za dużo nie zdradzić. Dodatkowo muszę wspomnieć o akcji, która nigdy nie ustaje i nie męczy. Cały czas coś się dzieje i każda strona jest pełna wydarzeń. I możecie być spokojni bo cała ta pędząca akcja i nawał wydarzeń nie jest nic nie wnoszącym bełkotem. Autor na wszystko poświęcił tyle czasu i tekstu ile trzeba. To co zwróciło moją uwagę to znajomość historii, tego jak ludzie żyli w danym okresie: strój, zachowanie, poglądy. Każda postać jest inna i wyjątkowa ze swoją osobowością. Mają sekrety, grają kogoś innego na potrzeby swoje lub otoczenia, oszukują, ale i są sympatyczni i szczerzy. Są tu chyba wszystkie typy osobowości jakie istnieją, co tworzy niesamowity splot różnych charakterów.

Jak wspominałam powyżej książka od początku wciąga i intryguje, ale dopiero gdzieś w połowie na dobre z nią przepadam i nie mogę się oderwać od czytanego tekstu. Wszystko toczy się szybko i wiele razy byłam zaskoczona przebiegiem wydarzeń. W całej historii nie zabrakło wrażeń, a co za tym idzie, towarzyszyły temu emocje, raz słabsze, a raz mocniejsze, ale zawsze były. Zaintrygowała mnie fabuła i świat stworzony przez Dibbena, wraz z Jake'm odkrywałam go kawałek po kawałku. Też wraz z głównym bohaterem przeżywałam wydarzenia i choć były niesamowite jego uczucia były bardzo zwyczajne. Czuł nie pewność, lęk, rozdrażnienie, złość ale i radość oraz nadzieję. „Nadciąga burza" czyta się szybko i przyjemnie dzięki wciągającej fabule, dobrze wykreowanym postacią, ale i stylu pisania autora. Lekki i przyjemny, potrafi budować napięcie, ale i rozśmieszać.

Damian Dibben, swoją powieścią "Nadciąga burza", zapoczątkował serię, która jeśli tylko w kolejnych częściach utrzyma poziom pierwszej lub będzie lepsza, stanie się warta uwagi poświęcenia jej czasu. Autor przygotował się do napisania tego utworu i wdać, że sprawiło mu to radość. W tej książce natknęłam się na wiele atrakcji, które niewątpliwie umiliły mi czas z nią spędzony. Polecam miłośnikom podróży czasie, wartkiej akcji i nietuzinkowych postaci.

*cytat pochodzi z książki „Nadciąga burza" D. Dibben

Dział: Książki
sobota, 13 grudzień 2014 09:43

Black Ice

Becca Fitzpatrick to pisarka znana z fantastyczne sagi "Szeptem", która została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Tym razem jednak postanowiła stworzyć coś zupełnie innego. "Black Ice" to lodowato-zimna powieść akcji z kryminalnymi zagadkami i delikatnym wątkiem romantycznym w tle.

Podczas gdy wszystkie jej koleżanki spędzają przerwę wiosenną na Hawajach, Britt wybiera się na wyprawę w góry. Z początku zaplanowała ją by wykazać sie przed swoim byłym chłopakiem. Miała nadzieję, że znów będą razem. Jednak wraz z upływem miesięcy przebycie górskiego szlaku stało się jej prywatną krucjatą. Gdy jednak wraz z przyjaciółką rozpoczęły podróż do domku w górach, niespodziewanie zastała ich śnieżyca. Musiały błąkać się po okolicy, szukając jakiegokolwiek domku. Pech chciał, że trafiły do miejsca, w którym ukrywało się dwóch młodych przestępców. którzy postanowili zatrzymać dziewczyny jako zakładniczki.

Do powieści podchodziłam odrobinę sceptycznie i w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że tak bardzo mnie wciągnie. Akcja toczy się wartko, niekiedy bywa naprawdę groźnie. Fabuła przeplatana jest przemyśleniami głównej bohaterki. Bez przerwy coś się dzieje i w tej historii nie ma miejsca na nudę. Książkę czyta się z niecierpliwością - bez chwili wytchnienia. Jest w niej wszystko. Od spraw zwyczajnej młodzieży, takich jak trudy przyjaźni, zauroczenie czy ból po rozstaniu, po wątek czysto kryminalny, w którym główną rolę odgrywają tajemnicze morderstwa.

Britt jest zwyczajną nastolatką, niekiedy dość bystrą, innym razem zupełnie głupiutką. Mającą swoje zalety i wady. Jest bohaterką prawdziwą, zupełnie realistyczną. To nie Mary Sue, ani żadna super bohaterka. Niekiedy się pogubi, nie do końca rozumie swoje uczucia, postępuje pochopnie i lekkomyślnie. Uważam, że została wykreowana naprawdę rewelacyjnie. W Calvinie natomiast nieco brakowało mi pewnej spójności, kilku drobnych szczegółów, które łączyłyby całą układankę. Pozostali jednak również przedstawieni zostali perfekcyjnie.

"Black Ice" określiłabym mianem młodzieżowego thrillera. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma w napięciu. Powieść posiada intrygującą fabułę, dobrze skonstruowaną akcję i wiele ciekawych wątków pobocznych. Mroźny klimat gór, w którym dzieją się wydarzenia, jest niesamowity. Do tego historia została opowiedziana w taki sposób, że bez trudu można sobie wyobrazić co czuła podczas swojej wędrówki Britt. Lekturą jestem zauroczona, a tytuł "Black Ice" wszystkim serdecznie polecam, to naprawdę świetnie napisana książka.

Dział: Książki
środa, 10 grudzień 2014 04:05

Lil i Put. Jak przelać kota do kieliszka?

"Lil i Put" to niezwykle barwny i pełen humoru komiks. Został nagrodzony w pierwszej edycji "Konkursu im. Janusza Christy na komiks dla dzieci". Autorzy sześciu wyróżnionych prac otrzymali propozycje stworzenia pełnowymiarowych albumów.

Lil i Put to dwa "małoludy", które wiecznie głodne wędrują sobie po świecie, pakując się w przeróżne tarapaty. Komiks zawiera trzy, niezbyt długie historie, obrazujące ich przygody. "Goście Centauropolis" to opowieść o tym, jak w pogoni za orłem - złodziejem, dwójka bohaterów znalazła przez przypadek miasto centaurów. Przeszkodzili w igrzyskach, niemal zostali zabici, a na koniec sprowadzili zagładę na całe miasto - normalny dzień z życia wzięty, przynajmniej w przypadku tej dwójki wesołych indywiduum. "Zagadka Entów" zaprowadziła Lila i Puta do sadu pełnego owoców (a może raczej zaprowadziły ich tam burczące brzuchy). Niestety entowie niekoniecznie chcieli się nimi z małoludami podzielić. "Jak przelać kota do kieliszka?" to ostatnia i najdłuższa historia o tym jak dwójka bohaterów przeszkodziła elfce-czarodziejce w zaliczeniu nietypowego testu. Miało to dziwne i dość zabawne konsekwencje.

Jak można się zorientować, w komiksie akcji nie brakuje, pojawia się również sensowna i nieco złożona fabuła oraz naprawdę spora dawka (nieco czarnego) humoru. "Lil i Put. Jak przelać kota do kieliszka" to kilka ciekawych i sympatycznych historii. Jedna tylko rzecz wydaje mi się przemawiać na niekorzyść publikacji. Z założenia jest to komiks dla dzieci, a mnie wydaje się dla nich niezbyt odpowiedni. Dowcipne opowieści sprawiają wrażenie skierowanych raczej do osób dorosłych lub nieco starszej młodzieży - czytelników chociaż w niewielkim stopniu zaznajomionych z fantastyką, która niejednokrotnie została wykorzystana by stworzyć z niej interesujące żarty.

Pod względem graficznym wydanie jest również bardzo dobre. Ilustracje są barwne i pełne szczegółów. W perfekcyjny sposób oddają założenia przedstawionego świata. Jestem przekonana, że sami autorzy doskonale się bawili tworząc kolejne sceny. W skrócie rzecz ujmując - takie małe, nieudaczne, zabawne coś, wędruje po świecie, siejąc zamęt wszędzie tam, gdzie się pojawi. I jak tu takiej historii nie pokochać?

Podsumowując - "Lil i Put" to ciekawy, zabawny komiks i dobra zarówno pod względem graficznym jak i fabularnym publikacja. Nie jest to natomiast wydanie idealnie nadające się dla dzieci. Pojawia się w nim wiele elementów, które zwyczajnie gryzą się z tym targetem. Biorąc jednak pod uwagę przekaz wielu dzisiejszych animacji nie stawiam tego tytułu na zupełnie spalonej pozycji. Natomiast osobom, które lubią pełne humoru historie i barwne, wesołe ilustracje, jak najbardziej komiks polecam.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 08 grudzień 2014 21:38

Odwet

"Odwet" to kolejna część cyklu "CHERUB", o nastoletnich szpiegach - osieroconych dzieciach, którymi zaopiekował się brytyjski rząd. Tak zwani "Cherubini" mieszkają i szkolą się w tajnym ośrodku ukrytym na angielskiej prowincji. W wieku dziesięciu lat zaczynają brać udział w przeróżnych, często niebezpiecznych misjach.

Fay Hoyt, od dzieciństwa żyjąca "na granicy", planuje poważną zemstę na człowieku, który zamordował jej matkę. Gdy Ryan i Ning wyruszają na misję by walczyć przeciwko handlarzom narkotyków, to właśnie ona może im pomóc. Problem polega na tym, że dziewczyna chce zrealizować swoje własne plany, a nie mają one nic wspólnego z działaniem zgodnie z prawem. Do czego to doprowadzi oraz czy agenci CHERUB'a i tym razem wykonają swoje zadanie?

Chociaż była to pierwsza część cyklu, którą czytałam, bardzo szybko wciągnęłam się w fabułę powieści. Całe założenie, już na samym początku, zostało bardzo starannie wyjaśnione i jedyne czego mi brakowało to historie niektórych bohaterów (zapewne poznam je, gdy uda mi się sięgnąć po pozostałe tomy). "Odwet" trafił do mnie właściwie zupełnie przypadkiem, ale jestem naprawdę zadowolona, że miałam okazję ten tytuł przeczytać. Robert Muchamore posiada dar tworzenia wciągającej historii, która bez trudu pochłania czytelnika, przenosząc go do zupełnie innej rzeczywistości - pełnej pościgów, bijatyk i niebezpiecznych wydarzeń.

Akcja w książce toczy się wartko, a prowadzona jest ciekawie i pomysłowo. Niczego w niej nie brakuje. Obserwować możemy brutalny, nierzadko przerażający świat, w którym bohaterowie jakoś muszą sobie radzić. Myślę, że "Odwet" (a zapewne również cały cykl "CHERUB") to idealna powieść dla nieco starszej młodzieży. Czyta się ją tak, jakby oglądało się barwny film akcji - tylko fabułę ma znacznie lepiej skonstruowaną. Zdecydowanie jest to pozycja, po którą warto sięgnąć i sądzę, że to właśnie jedna z tych książek, które bez trudu zachęcą do czytania, nawet tych opornych, twierdzących, że tego nie lubią.

Tworząc cykl o młodych, tajnych agentach, Robert Muchamore trafił w dziesiątkę. Mimo że pojawiało się wiele tego typu książek, filmów i seriali, to jednak jedyną dobrą, którą wspominam jest historia "Detektywa Blomkvist" znanej wszystkim doskonale Astrid Lindgren, która jednak z zupełnie innej perspektywy podchodzi do kreowania napięcia i niebezpieczeństwa. "Odwet" znacznie lepiej przemówi do współczesnej młodzieży. Lekturę książki jak najbardziej polecam, a sama chyba będę musiała zaprzyjaźnić się z wcześniej wydanymi tomami.

Dział: Książki
poniedziałek, 08 grudzień 2014 21:29

Fragment: "Czarownice z Wolfensteinu. Wstęga i kamień"

I
W taką noc ktoś się zjawia
Śnieg padał cicho, usypując na zewnątrz okna małą zaspę, która niespiesznie sobie rosła. Zasłaniała już czwartą część wnęki i zaczynała przykrywać też dolną część framugi uchylonego okna. Drewniany parapet w pokoju zaczął błyszczeć małymi śniegowymi brylancikami, chwytającymi światło księżyca. Ostre górskie powietrze, wnikając przez lufcik, skutecznie wychładzało pokój, zapobiegając zmianie owych brylancików w o wiele mniej urocze kropelki wody. Zimno objęło w panowanie małą, wykończoną drewnem sypialnię. Skotłowana, przepocona pościel, leżąca na podłodze obok łóżka, zaczynała powoli twardnieć pod wpływem niskiej temperatury, ale skulona na nagim materacu postać nie wyglądała na zziębniętą. Z jej ust przy każdym oddechu wydo-bywały się obłoki pary. I przy każdym jęku. Mokre od potu włosy, przyklejone miejscami do rozgrzanej gorączką twarzy, tworzyły zmieniającą się czarną siateczkę fantazyjnych wzorów na jasnej skórze za każdym razem, gdy dziewczyna gwałtownie obracała się z boku na bok. Coraz szybciej.

Dział: Patronaty
niedziela, 07 grudzień 2014 23:24

Rogi

W tegoroczne Halloween, w polskich kinach, pojawiła się premiera filmu "Rogi" w reżyserii Alexandre Aja. Główne role zagrali w nim Daniel Radcliff oraz Juno Temple. Równolegle wydawnictwo Prószyński i S-ka wprowadziło do sprzedaży również powieść Joe Hilla, na której podstawie powstała produkcja. Książka i ekranizacja pojawiające się jednocześnie to ostatnio bardzo popularna idea, tylko czy adaptacja filmowa dorównuje książce? A może w tym wypadku jest zupełnie na odwrót?

Dziewczyna głównego bohatera, Ignatiusa Perrisha, zostaje zgwałcona i zamordowana. Mężczyzna nie potrafi sobie poradzić z jej śmiercią i faktem, że to on sam zostaje oskarżony o morderstwo. Pewnego ranka po przebudzeniu zdaje sobie sprawę, że wyrosły mu na głowie rogi. Nikogo jednak, poza nim samym, ani odrobinę to nie dziwi. Natomiast ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać i zdradzają Ignatiusowi swoje najgłębiej skrywane, mroczne tajemnice. Świat oszalał, ale być może właśnie do szaleństwo pomoże mu odkryć kto zabił jego ukochaną.

Książka posiada oczywiście mroczną, filmową okładkę. Jako ciekawostkę dodam, że Joe Hill to pseudonim literacki Josepha Hillstroma Kinga - starszego syna znanego wszystkim doskonale Stephena Kinga i w powieści (zwłaszcza w stylu jej pisania) można zauważyć jego wpływ. Nie wszystko jednak jest tak jasne i przejrzyste jak na filmie. Wielu spraw trzeba się domyślić lub bardzo uważnie śledzić wydarzenia by nie zgubić sensu całej historii.

Akcja skupia się na poszukiwaniu mordercy Merrin. Pomysł na fabułę Joe Hill miał niewątpliwie ciekawy. Powieść trzyma w napięciu, jest napisana mocno, brutalnie i bez ogródek. Dodatkowo treści towarzyszy spora dawka czarnego humoru. Ta książka nie jest dla ludzi o słabych nerwach i nadaje się przede wszystkim dla miłośników horrorów. Choć miejscami historia wydaje się nieco tandetna, to odniosłam wrażenie, że taki właśnie był zamysł jej autora - stworzyć nieco zabawny, ale jednocześnie nie pozbawiony przesłania horror.

"Rogi" to powieść, która bez wątpienia posiada swój specyficzny, mroczny klimat. Joe Hill w umiejętny sposób snuje swoją opowieść, wiedząc co i kiedy należy przekazać czytelnikowi. Powoli, kartka po kartce, odkrywamy tajemnice przedstawionych nam bohaterów i kończymy układać skomplikowane puzzle, które w rezultacie tworzą całkiem logiczny i intrygujący obrazek. Myślę, że książka jest warta przeczytania, ale raczej potraktowałabym ją jako "czytadło", bo choć niesie w sobie pewne przesłanie, to nie widzę potrzeby by na siłę doszukiwać się w niej drugiego dna. Jako ciekawie skonstruowany, pełen mrocznego humoru horror, powieść zdecydowanie polecam. Film również.


Druga recenzja - Terebka

Tytuł powieści Joe Hilla został utrafiony w samo sedno. Pewnego dnia Ignatius Perrish budzi się na solidnym kacu i odkrywa, że w nocy wyrosły mu najprawdziwsze rogi. Nie pamięta co robił poprzedniego wieczoru, szczegóły nikną w mgle wywołanej upojeniem alkoholowym, ale sam Ig ma świadomość, że nie znalazły się na jego głowie bez powodu.

O nowej części ciała nie da się tak łatwo zapomnieć – nie można jej przykryć włosami, ani ukryć pod kapeluszem. Zresztą nie ma nawet takiej potrzeby bo wraz z rogami pojawiło się coś jeszcze. Dar, którego wielu będących na jego miejscu mogłoby mu pozazdrościć. Dzięki rogom ludzie zaczynają zwierzać mu się z najskrytszych pragnień. Mówią wszystko, jak na świętej spowiedzi, w najdrobniejszych szczegółach. Wystarczy też, że ich dotknie, a przeszłość każdego staje się dla Iga otwartą księgą. Zwykłe grzeszki, ale i niegodziwości, ukryte na samym dnie pamięci. Błędy młodości, drobne, mało poważne, ale i zbrodnie, których lepiej nie ujawniać publicznie.

Umiejętność jak znalazł. Oto bowiem rok temu brutalnie zamordowano jego dziewczynę. O zbrodnię posądzono Iga, i choć niedługo potem uwolniony został od oskarżeń, wydarzenie to odcisnęło na nim głębokie piętno. Załamał się. Rozpił. Z nowym nabytkiem w postaci rogów i nadludzkich zdolności będzie mógł odkryć, kto stoi za morderstwem pięknej Merrin. Czy mu się uda? Bo rogi dały Igowi coś nowego, ale jednocześnie systematycznie odbierają to, co w nim ludzkiego.

Joe Hill, okazało się, jest świetnym psychologiem. W swojej książce przedstawił pełną paletę ludzkich zachowań i, co najistotniejsze, uczynił to w pełni wiarygodnie. Aby jednak czytelnik nie miał zbyt łatwo, odwrócił role. Nie do końca wiadomo, kto tu jest człowiekiem, a kto demonem. „Rogi” nie dają na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Człowiekiem zaczynamy pogardzać, zaś demonowi współczuć i dzielnie sekundować jego poczynaniom. Chcemy, pragniemy wierzyć, że mu się uda. Że na końcu drogi znajdzie odpowiedź i że dzięki niej na powrót stanie się człowiekiem.

To nie jest zwykłe czytadło. Rozpoczyna się niczym rasowa powieść grozy, stopniowo przeobrażając się w powieść psychologiczną. „Rogi” są zaledwie drugą pełnometrażową książką Hilla – wraz ze zbiorem opowiadań trzecią – lecz już wiadomo, że papa Stephen będzie miał w swym starszym synu solidnego kontynuatora rodzinnej tradycji, tworzenia opowieści grozy. Nie obędzie się bez porównań do starszego Kinga, ale Joe Hill się wybroni. Dał to do zrozumienia wielbicielom horroru „Pudełkiem w kształcie serca” i „Rogi” mówią im dokładnie to samo: Jabłko padło niedaleko jabłoni, ale potoczyło się we własnym kierunku i już znalazło dla siebie idealne, żyzne miejsce. Wierzę, że już wkrótce wyrośnie tam solidne drzewo.


Dział: Książki
niedziela, 07 grudzień 2014 23:09

Zabrana o zmierzchu

"Zabrana o zmierzchu" to trzeci tom cyklu noszącego tytuł "Wodospady Cienia". Seria opowiada historię nastoletniej Kylie Galen, która z dnia na dzień znalazła się w świecie nadnaturalnych stworzeń, sama dokładnie nie wiedząc czym jest - wszyscy byli zgodni wyłącznie co do jednego - nie była zwyczajnym człowiekiem.

Kylie zdecydowała się na umawianie z Lucasem - przystojnym wilkołakiem, choć wciąż przeszkadza jej, że nic nie zostało powiedziane oficjalnie. Gdy jednak Derek - elf z którym umawiała się wcześniej - powraca do obozu przy Wodospadach Cienia, serce i myśli dziewczyny znów zaczynają wariować. Zwłaszcza, że chłopak nie wrócił sam. Przywiózł ze sobą naprawdę bliską jego sercu, wampirzą przyjaciółkę. Gdyby jednak pojawiające się problemy były jedynie tego rodzaju... W snach Kylie wciąż pojawia się Red - wampir, morderca, który koniecznie chce ją poślubić. Towarzyszy jej również nowy duch i wszystko wskazuje na to, że jest to wzbudzająca strach, od dawna nie żyjąca, dzieciobójczyni.

W każdym tomie, pod koniec, coś się dzieje i Kylie grozi niebezpieczeństwo. Nie inaczej fabuła potoczyła się i tym razem. Choć przez większość czasu rozstrzygają się rozterki miłosne głównej bohaterki i jej przyjaciółek, to w rezultacie i tak nie zabraknie w książce akcji. Przyznam, że pierwsza połowa powieści była wręcz nudna, dopiero później historia powróciła do swojego klimatu z poprzednich tomów i dalej już czytało się ją lekko i z przyjemnością.

To już nieco irytujące, że w dalszym ciągu nic nie wiadomo. Pod koniec Kylie wreszcie dowiaduje się kim jest, co jednak oczywiście niczego jej nie tłumaczy, a dziewczyna dalej pozostaje w drażniącej niewiedzy. Wszystko krzyczy - "Wodospady Cienia" będą miały kolejne tomy. Cóż... pozostaje jedynie cierpliwie na nie czekać, a z tego co można znaleźć na oficjalnej stronie autorki, będzie ich całkiem sporo. Mimo kilku niedociągnięć historia przypadła mi do gustu i chętnie będę ją kontynuować.

"Zabrana o zmierzchu" to jak do tej pory część w której dzieje się najmniej, nie jest jednak kiepska, po prostu zależy kto co lubi. Znam wiele osób, które z wypiekami na twarzy czytały będą o romantycznych rozterkach bohaterki, a niekoniecznie zainteresują je opisy bijatyk czy sceny porwania. Trzeci tom serii będzie właśnie idealny dla nich.

"Wodospady Cienia" to przyjemny, niewymagający cykl. Stworzone przez C.C. Hunter powieści wciągają i można się przy nich naprawdę dobrze bawić. Myślę, że niejedna nastoletnia czytelniczka zakocha się bez pamięci w przygodach, które bezustannie przytrafiają się Kylie Galen.

Dział: Książki
niedziela, 07 grudzień 2014 23:06

Premiera: "Ścieżki przeznaczenia"

Dalszy ciąg przygód Rolanda z Montferratu, zwanego Czarnym Rycerzem. Tom II serii "Samotny Krzyżowiec" swoją premierę będzie miał już 11 grudnia

Dział: Książki
piątek, 05 grudzień 2014 02:03

Premiera: "Siódmy syn"

Film zrealizowany na podstawie książki fantasy Josepha Delaneya. To historia chłopaka, który zostaje oddany pod opiekę tajemniczemu mężczyźnie. Dzięki niemu młody człowiek zdobywa wiedzę jak pokonać ciemne moce, na które działanie jest wystawiony. W kinach już od 23 stycznia!

Dział: Kino
piątek, 05 grudzień 2014 01:47

Urodzona o północy

Czy słyszeliście o serii „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy"? Chyba mało kto nie słyszał. Tam potomkowie starożytnych bogów odkrywają swoje zdolności w specjalnie przygotowanej dla nich szkole. Zamysł „Urodzonej o północy" prezentuje się podobnie. Dzieci istot nadnaturalnych – wilkołaków, wampirów, czarownic, zmiennokształtnych czy elfów, uczestniczą w specyficznych zajęciach na letnim obozie, by poznać wzajemnie kulturę pozostałych ras, rozwinąć swoje własne umiejętności oraz utrzymać bardzo kruchy, panujący pomiędzy nadnaturalnymi stworzeniami pokój.

Życie Kylie Galen zamieniło się w koszmar. Jej rodzice się rozwodzą, chłopak w którym była naprawdę zakochana, rzucił ją, bo nie chciała z nim pójść do łóżka, a ona sama nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na Ziemi. Za namową psychologa mama postanawia wysłać dziewczynę na letni obóz dla trudnej młodzieży. Tam jednak okazuje się, że jadące na obóz dzieciaki wcale nie są trudne, a raczej posiadają pewne specjalne umiejętności. Kaylie jednak nie wierzy, że ona sama również mogłaby jakieś posiadać. Nienawidzi swojej sytuacji do czasu, gdy zaprzyjaźnia się z „nowonarodzoną" wampirzycą oraz czarownicą, która nienajlepiej radzi sobie ze swoimi zdolnościami. Obóz pokochać pomogą jej również dwaj chłopcy – półkrwi elf Derek, który równie mocno co ona pragnie pozbyć się swojego daru oraz Lucas, były sąsiad Kylie, na temat którego dziewczyna posiada przede wszystkim jedno, straszne wspomnienie. Gdy była mała, Lucas, z zimną krwią zamordował jej ukochanego kotka.

Książka jest odrobinę niegrzeczna. Nie ukrywa tematu seksu i imprezowania z alkoholem, tak jak robią to na przykład produkcje Disneya. Nie promuje wspaniałego, beztroskiego i pozbawionego problemów życia amerykańskich nastolatków. Za to sama główna bohaterka jest chyba grzeczna aż nazbyt. Niekiedy sprawia wrażenie małej, zagubionej, naiwnej dziewczynki. Przyznam, że to może nadaje jej jakiś specyficzny charakter, ale momentami bywa również nieco męczące. Zwłaszcza, że cała fabuła została opisana z jej punktu widzenia.

Powieść została napisana w lekkim stylu. Czyta się ją niesamowicie płynnie i szybko. Nastoletni bohaterowie zostali stworzeni perfekcyjnie – w taki sposób, że chłonie się informacje na ich temat, żałując, że pisarka dostarcza ich tak niewielką ilość. Choć momentami mnie irytowali – zwłaszcza sama Kylie – to nie mogę powiedzieć, żebym ich nie polubiła. Fabuła również została ciekawie zarysowana i choć sam pomysł może i nie jest unikatowy, to jednak autorce udało się zgrabnie połączyć fantastyczny, nadprzyrodzony świat z życiem prywatnym bohaterów i ich rodzinnymi problemami, przez co stworzyła swój własny, oryginalny gatunek – coś na kształt paranormalnej młodzieżówki.

Choć „Urodzona o północy" wydaje się nie wyróżniać niczym szczególnym, to jednak książka bardzo mi się spodobała. Pisarka wydaje się mieć talent do podbijania dziewczęcych serc. Lektura zawiera wszystko to, co chciałam w tego typu powieści znaleźć. Miłość, przyjaźń, ciekawe przygody, dobrze i pomysłowo wykreowany świat. Jej czytanie dostarcza wiele przyjemności. Z tą książką naprawdę dobrze się bawiłam.

Teraz, kilka dni po przeczytaniu powieści, gdy już ochłonęłam, zadaję sobie pytanie: co takiego niezwykłego ta książka miała w sobie? Przecież fabuła wydaje się być banalna i schematyczna, motyw jest powtarzalny, a historia sprawia wrażenie infantylnej, ale... „Urodzona o północy" miała w sobie to coś. Podczas czytania nie sposób oderwać się od jej stron. Wciąga, pochłania, zmusza do przewracania kartek i czytania kolejnych słów. Z niecierpliwością czekam na kontynuację i liczę na to, że zakocham się w niej tak samo jak w pierwszej części.

Dział: Książki