Rezultaty wyszukiwania dla: fantastyka młodziezowa
Królestwo dusz
Ta książka jest inna, zadziwiająca, przepełniona odmienną kulturą, zapachami, emocjami, wierzeniami. Królestwo dusz to opowieść, różniąca się od historii, które czytałam do tej pory. To zadziwiająca, nieco mroczna lektura, którą warto wpisać do swojej listy must read.
Arrah pragnie magii. Ma nadzieję, że ta w końcu do niej przyjdzie. Dodatkowo, ciążą na niej rodzinne oczekiwania, szczególnie ze strony matki. Niestety, czas mija, a Arrah nie przejawia żadnych, magicznych skłonności. Pewnego razu odkrywa, że jej okrutna matka ma straszny plan. Tworzy jej siostrę bliźniaczkę, której moc ma za zadanie obudzić Króla Demonów, które okrucieństwo owiane jest legendami. Gdy on powróci, nikt nie będzie bezpieczny. Niestety, matka Arrah nie pozwala jej ostrzec innych i powstrzymać złej siostry. Czy dziewczyna poświęci wszystko, aby uratować świat? I czy jej się to uda.
Ta książka przesiąknięta jest magią. Mroczną, egzotyczną, z bogami, tak zadziwiającymi i intrygującymi, że aż chce się dowiedzieć o nich wszystkiego. Rena Barron to autorka, która stworzyła fantastyczny, magiczny świat, który zachwyca od pierwszych stron Królestwa Dusz. Kraina, w której zamieszkują bohaterowie, jest wielowarstwowa, pełna tajemnic i sekretów. Jednak Rena Barron, pomimo mojego zachwytu nad kreacją świata teraz, trochę mnie zraziła do swojej powieści na początku lektury. Dlaczego? Autorka rzuca czytelnika w sam środek wydarzeń i kilkanaście stron to błądzenie we mgle. Nowe nazwy, miejsca, ogrom bohaterów, przedziwnych obrzędów jest dla czytelnika bardzo mylące, a brak konkretnego wprowadzenia czy też wyjaśnienia, powoduje, że trudno się wczytać w lekturę i docenić jej złożoność. Nie wiem, czy to wina tłumacza, czy też autorka w oryginale nie umieściła żadnych wyjaśnień, ale przez całą lekturę napotykałam się na nowe słowa, które niewiele mówią. Z jednej strony mamy piękny, zadziwiający świat, który chcę się odkrywać, bo jest przesiąknięty Afryką, a z drugiej jego złożoność i brak odpowiedniego wprowadzenia trochę zniechęca do lektury.
Bardzo podobała mi się fabuła, chociaż , że opis na okładce zdarza zdecydowanie zbyt dużo i odbiera prawdziwą frajdę z lektury. Akcja rozkręca się bardzo powoli, wręcz wlecze się ślimaczym tempie, jednak są momenty, które czyta się z rosnącą ekscytacją, a krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. Niestety, po zakończonej lekturze nadal mam w głowie mętlik i chociaż próbuje sobie wszystko poukładać, to czuje, że nie będzie t łatwe. Królestwo Dusz jest książką dobrą, ale sporo jej brakuje do tego, aby stać się powieścią fenomenalną; taką, która pochłonie czytelnika i cały otaczający go świat; taką, która oczaruje odbiorcę, uwiedzie go i nie da o sobie zapomnieć.
Wrona
Fe żyje w świecie, gdzie społeczeństwo podzielone jest na kasty. W tej, której się urodziłeś, w tej umierasz. Nie można się wypisać czy przepisać do innej, lepszej kasty. Każda z nich symbolizuje co innego, a jej członkowie wyróżniają się pewnymi mocami. Fe należy do Wron. Kasty najbardziej niedocenianej i najbardziej krzywdzonej. A to dziewczyna i jej „rodzina” odpowiadają za to, aby zabrać ofiarę moru z wioski. Fe przygotowuje się do roli wodza stada, żeby zastąpić swojego tatkę. Gdy okazuje się, że dwóch zabranych z pałacu królewskiego młodzieńców żyje i odpowiedzialni są za los całego królestwa, dziewczyna zawiązuje z nimi Przymierze. Teraz życie jej, jak i stada Wron, znalazło się w niezwykłym niebezpieczeństwie. Fe będzie musiała wyruszyć w podróż usianą pułapkami, pełną trudnych podejść i ciągłego wysiłku. Czy jej i paniczom, którzy jej towarzyszą, uda się ocalić całe królestwo?
Nie jest to książka fenomenalna. Ma wady, które trochę mi przeszkadzały w trakcie lektury, ale … zakochałam się. To jedna z tych lektur, których wady widzę, ale pomimo to, uwielbiam bohaterów, świat stworzony przez autorkę i magię, która aż emanuje z kart powieści. Wiem, że inni wytykają jej bezlitośnie wady, nie patrząc na wszystkie pozytywne aspekty, ale ja postaram się przekonać was, że czas spędzony z Wroną nie będzie stracony. Opowiem wam o serii, którą można pokochać całym serduchem i wyczekiwać z niecierpliwością na kolejny tom.
Wrona jest książką dość oryginalną. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim podziałem kastowym, jak w powieści Margaret Owen. Trochę to przypomina system w Indiach, a przeniesienie go do świata fantastycznego to wielki plus. Fe jest Wroną. Należy do najgorszych z kast. Ludzie nimi gardzą, ale gdy tylko mor pojawia się w ich wiosce/mieście wzywają je, aby uporali się z grzesznikiem. Wrony nigdy nie mogą czuć się bezpiecznie. Świat stworzony przez Owen oraz zasady, jakie w nim panują, wydają się z początku mętne, ale im dalej w lekturę, tym autorka coraz więcej wyjaśnia i rozgania mgłę. Jeden wątek, który wydaje się być osią napędową serii jest tutaj ledwie zaznaczony, a główny złoczyńca wspominany i pojawia się raz. We Wronach obserwujmy drogę jaką pokonuje Fe i jej towarzysze. Ludzie z innych kast, inaczej wychowani, inaczej patrzący na świat. Owen wyraźnie zaznaczyła, jak różne są ich światy. Później, gdy wędrówka stawała się coraz cięższa, można było zauważyć zmianę w tym, jak bohaterowie patrzyli na kasty. Zauważali, że świat nie jest czarno-biały.
Nie brakuje tutaj wątku miłosnego, ale ledwie o nim wspomnę, bo zdradzenie czegokolwiek więcej, będzie dla Was dym spoilerem. Bardzo podobała mi się kreacja zarówno Fe, która nie da sobie w kaszę dmuchać, jak i paniczów. Spotkanie tych dwóch światów było… zadziwiające. Każdy z bohaterów to odrębna, wyrazista postać, a jeszcze nie wszystko widzieliśmy. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Margaret Owen mnie zaskoczy!
Narzeczona
Bardzo lubię Rywalki (chociaż jak dla mnie część czwarta i piąta nie powinny ujrzeć światła dziennego) więc wiedziałam, że Narzeczoną przeczytam. Nie jestem wybrednym czytelnikiem, przy lekturze chcę się dobrze bawić i zapomnieć o świecie, jaki mnie otacza. Chcę przenieść się do miejsca opisanego w powieści i razem z bohaterami przeżywać wszystkie przygody i zawirowania. Taka historia musi być ciekawa, dobrze napisana, z postaciami, które czymś się wyróżniają. I dodatkowo, taka książka musi mieć iskrę, dzięki której się od niej nie oderwę i długo o niej nie zapomnę. Nie pogardzę też ciekawym romansem. Ale czy to wszystko ma Narzeczona?
Hollis jest najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Przyciągnęła zainteresowanie młodego, przystojnego króla Jamesona. Niedługo ma zostać królową, być panią na zamku i wieść dostatnie życie u boku władcy. Oboje wydają się parą idealną. Hollis tak jak inne wysoko urodzone panny marzyła o tym, aby król zwrócił na nią uwagę. Jednak gdy pojawia się Soren, który potrafi zajrzeć w głąb duszy dziewczyny i zobaczyć, jaka jest naprawdę, młoda narzeczona zaczyna wątpić, że poślubienie króla będzie dobrym wyborem.
Ciężko napisać opis fabuły tak, aby nie zdradzić wam za dużo. Jedno słowo więcej i odebrałabym wam te wszystkie emocje, którymi autorka postanowiła zaskoczyć swoich czytelników, wprowadzając na scenę nowego bohatera czy mieszając w relacjach między nimi. Kiera Cass znowu przenosi nas do wspaniałego świata pałaców, pięknych sukien, balów i przystojnych książąt. Od pierwszej strony zapadamy się w ten wspaniały świat, jednak to, co jest pomiędzy Hollis a królem nie satysfakcjonuje – te wszystkie emocje są sztywne i zaplanowane. Czekałam z ekscytacją na to, co wydarzy się na kolejnej stronie, bo Kiera Cass kilka razy pozytywnie mnie zaskoczyła. Wiadomo, że Narzeczona to opowieść dość schematyczna, ale autorka wszystko podała w ciekawej odsłonie, dodała trochę od siebie, a zakończeniem mnie zaskoczyła tak bardzo, że czytałam je kilka razy. Nie mam pojęcia, co może wydarzyć się dalej, ale chcę się tego dowiedzieć. Narzeczona to opowieść, która jest wprowadzeniem do dokładniejszej historii. Mam wrażenie, że autorka bardzo mnie zaskoczy w kolejnym tomie.
Muszę wspomnieć o wątku romantycznym. Jakie to było piękne! Kupiłam to od razu, od pierwszego spojrzenia i pierwszej wymiany zdań. Nie chcę więcej zdradzać, bo musicie sami się przekonać, że warto. Cass kilkakrotnie odwróciła karty i pokazała prawdziwą twarz niektórych bohaterów, po których się tego nie spodziewałam. Takie smaczki budują klimat tej historii i sprawiają, że chcę się więcej i więcej. Hollis jest bohaterką, która potrafi wzbudzić pozytywne, jak i negatywne emocje. Co mi się najbardziej w niej podobało? To, że dorasta. Z kolejnym zdaniem, stroną widać, jaką przemianę przechodzi i jak wydarzenia, w których uczestniczy, na nią wpływają.
Narzeczona to historia, która wciąga, fascynuje i jest zdecydowanie za krótka. Gdy już zaczniecie lekturę, nie będziecie się mogli od niej oderwać. Kiera Cass złamała moje czytelnicze serducho i mam nadzieję, że w kolejnej części, szybko je naprawi.
Las na granicy światów
Cieszę się bardzo, że twórczość Holly Black zadomowiła się u nas na dobre. Po trylogii, którą pokochałam od pierwszych stron, przyszła pora na jedno tomówkę, która pochodzi z uniwersum stworzonego przez Black, ale opowiada o innych bohaterach. Dzięki tej książce poznamy historię syna króla Olszyn, Sewerina.
Fairfold to miasteczko niezwykłe. Pełne magii, elfów, dziwnych stworów, niezbadanych lasów i przesądów, których mieszkańcy przestrzegają. To tutaj świat śmiertelników i elfów przenika się i łączy, a Mały Ludek żyje tuż obok zwykłych ludzi. Turystów przyciąga do tego miejsca magia, a lokalni mieszkańcy wiedzą, że czasami ktoś zniknie bez śladu. W Fairfold, w szklanej trumnie, śpi królewicz. Nikt nie wie, kim jest. Nikt przez lata go nie obudził. Kolejne pokolenia imprezują przy jego trumnie.
Hazel od zawsze chciała być rycerzem. Wraz z bratem, Benem, który otrzymał od elfów niezwykły dar, przemierzała lasy i zabijała potwory. Te czasy jednak minęły, a rodzeństwo dorosło. Gdy ktoś roztrzaskał szklaną trumnę królewicza, a na Fairfold spłynęła rozpacz i dziwna, przerażająca moc, dziewczyna musi przypomnieć sobie, co robiła przez ostatnich kilka nocy. Król Olszyn, którego wszyscy się boją, nie przyjmuje kompromisów. Miasteczku i jego mieszkańcom grozi wielkie niebezpieczeństwo, a jedyna nadzieja spoczywa w Hazel, Benie i Severinie.
Las na granicy światów to historia, która rozbudowuje świat, który poznaliśmy w Okrutnym Księciu. Jest wciągająca, porywająca, przepełniona magicznymi stworzeniami i tajemnicami; ma w sobie wszystko to, czego oczekiwałam po Holly Black. Podchodziłam do niej z wielką obawą, bo tęsknię za bohaterami, których wykreowała autorka i za całym światem, który dzięki jej powieściom poznałam. Jednak przygoda Hazel, Bena i tajemniczego królewicza mnie wciągnęła i otumaniła. Nie mogłam się od niej oderwać; od pierwszych stron zagłębiłam się w ten świat, w tajemnice i chciałam dowiedzieć się, jak ta historia się zakończyła. Kolejne strony mnie zaskakiwały, a gdy akcja nabrała tempa, musiałam odłożyć na chwilę książkę, aby złapać oddech. Holly Black zdecydowała się na użycie kilku zaskakujących suspensów, które jeszcze bardziej przyciągają czytelnika do tej historii.
Najbardziej intrygującą postacią jest król Olszyn – tajemniczy, przerażający, podstępny i bezwzględny. Czarny charakter, którego ludzie się bali i opowiadali na jego temat legendy. Jednak wszyscy bohaterowie, których wykreowała Holly Black, zasługują na uwagę – Hazel, która może popisać się wielka odwagą, Ben, wrażliwy muzyk, Jack – elf, który wychował się wśród ludzi oraz śpiący królewicz. Gdy zagłębiałam się w magiczny świat, chłonęłam wszystkie kreacje – wiadomo, że Mały Ludek jest przedziwny, niezwykle kontrastowy, a ich zwyczaje zadziwiające. Jedyne, czego mi zabrakło, to rozbudowany wątek miłosny, bo w Lesie na granicy światów miłość jest delikatna, niewinna i prosta.
Jeżeli tęsknicie za światem, stworzonym przez Holly Black, to ta powieść Was zachwyci. Las na granicy światów to taki powiew świeżości, który wypełnia białą plamę na mapie magicznego świata.
Przepowiednia Błękitnej Gwiazdy
Błękitna Gwiazda to moja ulubiona bohaterka cyklu o kocich wojownikach. To bardzo złożona postać, pełna tajemnic, intrygująca – obok niej nie można przejść obojętnie. Bardzo ucieszyłam się na wieść, że w Polsce zostanie wydana książka, która pozwoli poznać ją od podszewki. I wiecie co? „Przepowiednia Błękitnej Gwiazdy” to zdecydowanie najlepsza powieść Erin Hunter, z jaką dotychczas miałam do czynienia!
Bohaterce towarzyszymy od najmłodszych lat. Na przestrzeni niemal sześciuset stron obserwujemy, jak Błękitka przemienia się w Błękitną Gwiazdę, silną przywódczynię kociego klanu. Nie brakuje tutaj zabawnych wydarzeń, niemniej większość podszyta jest tragedią, gorzka i smutna, przygnębiająca, doprowadzająca do łez. Sposób prowadzenia powieści przez autorkę sprawia, że z kocicą nawiązujemy niesamowitą więź i wraz z nią przechodzimy przez wszystkie przeżywane przez nią emocje. Muszę przyznać, że żadna inna książka nie zmiażdżyła mnie jeszcze tak wewnętrznie – przy lekturze tej książki płakałam przynajmniej kilka razy i z niepokojem obserwowałam losy Błękitki…
W „Przepowiedni Błękitnej Gwiazdy” zdradzają mnóstwo szczegółów z przeszłości głównej bohaterki, dzięki czemu lepiej możemy zrozumieć jej decyzje, które – niekiedy – budziły raczej sprzeczne emocje. To także historia kształtowania się duszy przywódcy, silnego charakteru oraz mądrości, przychodzącej – niestety – głównie za sprawą przykrych doświadczeń. W tej książce mamy szansę przyjrzeć się również innym bohaterom znanym z serii – zarówno dobrym, jak i tym – jak się okazuje nie zawsze – złym. Przyjaźnie, spory, zakazana miłość – tych motywów również tu nie zabrakło i równie mocno rozdzierają serce.
Najnowsza książka Erin Huntor to nie tylko kolejna fenomenalna książka o kocich wojownikach, ale i niezwykle wciągająca oraz poruszająca fantastyka młodzieżowa, po którą powinien sięgnąć każdy fan gatunku. „Przepowiednia Błękitnej Gwiazdy” to niesamowita przygoda, o której nieprędko zapomnę. Jestem przekonana, że każdy miłośnik cyklu, zakocha się w tej pozycji – zdradza wiele sekretów i rozwija niedopowiedzenia z wcześniejszych książek. Polecam z całego serca!
Wyprawa. Żelazny Kruk
Było coś niesamowitego w tym miejscu i w tym człowieku. To „coś” sprawiało, że sprawy przestawały wydawać się tak bardzo oczywiste, jak do tej pory, stawało się jasne, że tę czy inną kwestię należy koniecznie przemyśleć. Jednocześnie chłopiec czuł, że to, co człowiekowi wydaje się niezwykle skomplikowane, przed obliczem Hemgara staje się proste.
Zacznę może od tego, że Żelazny Kruk jest powieścią umieszczoną w jakimś świecie fantasy nie do końca opisanym i rozmieszczonym w czasie, jednak przedstawionym w taki sposób, że wciąga czytelnika od pierwszych stron. Można by pomyśleć, że fabuła ma miejsca w jakieś alternatywnej wersji naszego średniowiecza. Zachowany jest podobny klimat, wyznawane wartości oraz zwyczaje. Aczkolwiek religia i poglądy są kompletnie inne.
Głównym bohaterem jest czternastoletni chłopiec, który cudem przeżył napaść na swoje rodzinne strony przez owianego legendą Żelaznego Kruka. Po stracie rodziców, chce się zemścić na oprawcy swojej rodziny i wioski. Po zapewnieniu opieki swojej młodszej siostrze, wyrusza w podróż, pełną przygód, nowych przyjaźni, niebezpieczeństw, ale również chwil beztroskich, takich, które pomagają mu powoli pogodzić się ze stratą. Jednak nigdy nie traci z oczu swojego celu – zemsty i wymierzenia sprawiedliwości.
Czytając Żelaznego Kruka miałam wrażenie, że wszyscy spotkani przez „Evanta” bohaterowie, mają wobec niego jak najlepsze intencje, ostatecznie, nawet Ci, którzy próbowali go oszukać mu pomagali. I o ile przez pierwsze kilkadziesiąt stron może się to podobać, to później zaczyna się robić po prostu nudne. Wygląda to trochę tak, jakby autor chciał wynagrodzić głównemu bohaterowi utratę rodziców, przez nie utrudnianie mu za bardzo jego wędrówki. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie to wyglądało troszeczkę inaczej.
Książka posiada ciekawą fabułą. Widać, że jest napisana z pomysłem i przemyślana, ale... No właśnie. Musiało być (niestety) jakieś ale. O ile pan Rafał Dębski ma pomysł na to, jak chce poprowadzić głównego bohatera przez jego ścieżkę, o tyle jego styl pisania pozostawia, przynajmniej jak dla mnie, wiele do życzenia. Żelazny Kruk jest książką kierowaną do młodzieży, a jednak czyta się ją dość ciężko, za ciężko jak na młodzieżowe klimaty. Niestety, nie dałam rady jej przeczytać przy jednym podejściu (choć, chciałam), bo najnormalniej w świecie zaczynała mnie boleć głowa. Choć akurat to, może być winą również tego, jaką czcionką książka została wydana. Ponadto czytając odnosiłam dziwne uczucie „poklatkowania” niektórych rzeczy, nie wszystkie sceny do końca wynikały z poprzednich, a książka mimo, że akcja działa się dość szybko, to momentami niemiłosiernie się dłużyła.
Ponadto czytając odnosiłam wrażenie, że niektóre dialogi były wprowadzone tak jakby na siłę. Żeby popchnąć fabułę dalej, że to co autor sobie zaplanował musiało się zdarzyć w tym momencie. Przykładem takiego dialogu jest choćby rozmowa Evaha z Grzywą w Salmarze. Bo, o ile była ona ważna dla późniejszej fabuły, o tyle jej przebieg był dla mnie dość sztuczny.
Choć książka nie do końca powaliła mnie na kolana, to na pewno sięgnę po kolejne dwie części, kiedy pojawią się już na sklepowych półkach. Może nie będę ich oczekiwać ze zniecierpliwieniem, ale na pewno będę sprawdzać kiedy będzie można się spodziewać kolejnego tomu. Mimo pewnych niedociągnięć i minusów, które rzuciły mi się w oczy książka jest wciągająca i myślę, że ucieszy każdego fana fantastyki. Ponadto, jest skończona w takim miejscu, że czytelnik mimo wszystko, chce przekonać się, co dalej z głównym bohaterem – czy uda mu się osiągnąć założony cel i wrócić szczęśliwie do pozostawionej siostry?
Kroniki Drugiego Kręgu. Kamień na szczycie
Trzecia odsłona przygód Jagody i Kamyka właśnie trafia na księgarskie półki. Historia nastoletnich Magów Drugiego Kręgu to perełka na polskiej scenie fantastyki młodzieżowej! Zapraszam do lektury.
Nasi młodzi bohaterowie, magowie z Drugiego Kręgu, przestają być bezpieczni nawet na Jaszczurze - magicznej wyspie smoków. Szpiedzy z Zamku Magów śledzą każdy ich krok. Aby nie dopuścić do tragedii, Jagoda i Kamyk wyruszają w niebezpieczną podróż ku schronieniu. Ich celem staje się Lengorchiaa a potem, odległa kraina pełna górskich szczytów. Zanim nastolatkowie odnajdą w końcu swój bezpieczny azyl, muszę jednak doprowadzić do końca kilka spraw z przeszłości.
Ewa Białołęcka stworzyła nam naprawdę wartościowe dzieło, które mimo fajnej, barwnej i fantastycznej opowieści, przekazuje czytelnikom mnóstwo pozytywnych wartości, takich jak miłość, przyjaźń czy wzajemna pomoc. I chociaż tom numer trzy - Kamień na szczycie - jest w moim odczuciu książką dużo słabszą od swoich poprzedniczek, to patrząc na całokształt, dalej podtrzymuje moją pierwotną opinię o serii. Spytacie, dlaczego słabszą? Otóż sami bohaterowie nie są już tak zżyci jak na początku, i Kamyk i Jagoda zaczynają patrzeć na niektóre sprawy bardzo samodzielnie, moim zdaniem ich relacje nieco kuleją, nie widać między nimi zażyłości, co dotychczas było atutem jeśli chodzi o sferę bohaterów. Chociaż opis z tyłu powieści mógłby sugerować, że fabuła rozpędza się na dobre, to tak naprawdę podczas lektury czasami czułem znużenie. Białołęcka zatraciła gdzieś lekko budowanie zainteresowana swoją opowieścią.
W oczy może rzucić się także mało fantastyki w fantastyce. Mamy Drugi Krąg, smoki, mamy też umiejętności naszych bohaterów, ale co z tego, skoro tak naprawdę ich potencjał nie jest do końca w książce podkreślony. Autorka skupiła się na indywidualności postaci, co w poprzedniej części było fajnym zabiegiem. Tutaj zagłębianie się w relację bohaterów, których losy nieco się psują, powoduje, że opowieść bywa nużąca. Myślę, że czytelnik chciałby więcej dynamiki, akcji i pokazów magii.
Podsumowując powiem, że Kamień na szczycie Ewy Białołęckiej to dość średnia kontynuacja Kronik Drugiego Kręgu. Póki co zajmuje ostatnie miejsce na podium, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że jest to mimo wszystko część, moim zdaniem, bardzo dobrej, ciekawej i wartościowej dla dzisiejszej młodzieży serii książkowej, do której i tak gorąco zachęcam!
Złotowidząca. Schronienie
Leah dała odetchnąć swoim czytelnikom tylko na chwilę, powracając po krótkiej przerwie w drugim tomie świetnie przyjętej, bestsellerowej już serii Złotowidząca. Czy dar wykrywania złota będzie dla bohaterki zbawienny czy może stanie się przekleństwem... ?
Akcja powieści toczy się w latach kalifornijskiej gorączki złota, gdzie "Dziki Zachód" nachodziła fala imigrantów, szukających za wszelką cenę stałego bytu dla rodziny i możliwości zarobku, przede wszystkim poprzez interesy handlu złotem i jego wydobyciem. W centrum znajduje się młoda dziewczyna, która niedawno w bestialski sposób straciła swoich najbliższych. Jej jedyny krewny to podstępny, czarny charakter, który wie o darze dziewczyny i pragnie go posiąść. Młoda Lee musi uporać się z licznymi problemami w nowym miejscu — Kalifornii. Wprawdzie dar złotowidzenia znacznie ułatwia jej drogę, ale musi liczyć się z faktem, że jego ujawnienie może skończyć się tragicznie dla niej i jej nowych przyjaciół.
Drugi tom zdecydowanie przewyższa poprzedni. Przede wszystkim mamy tutaj więcej akcji, dynamiki i rozwoju wydarzeń. Wątki, które zostały sprawnie rozpoczęte w Ucieczce, powoli nabierają tempa tworząc bardziej przejrzystą i pełną całość. Realia zeszłowiecznej gorączki złota, cały świat i bohaterowie trzymają świetny poziom literacki, chcę przez to powiedzieć, że autorka wlała w swoje dzieło mnóstwo wiedzy historycznej, co owocuje nam niezwykle realnym odzwierciedleniem tamtejszych czasów. W dodatku sama postać Leah także ulega metamorfozie i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dziewczyna zdecydowanie dojrzewa, zostaje postawiona przed nowymi wyzwaniami które kształtują jej osobowość i pozwalają na nabranie odpowiedzialności swoich czynów. Chodzi przede wszystkim o odpowiedź na pytanie, co w życiu jest ważniejsze: złoto czy ludzka dobroć.
Złotowidząca. Schronienie to książka bardzo ciekawa, wciągająca i napisana w sposób całkiem poprawny. Jest to intrygująca opowieść o wartości człowieka w czasach, gdy pieniądze i złoto grały pierwszy skrzypce. Polecam zwłaszcza młodszym czytelnikom!
Złotowidząca. Ucieczka
Wyobraź sobie, że masz szósty zmysł. Że całym swoim ciałem czujesz, kiedy wokół Ciebie, tuż pod powierzchnią ziemi znajduje się jeden z najcenniejszych kruszców — złoto. Dar czy przekleństwo? Na to pytanie codziennie odpowiada sobie bohaterka najnowszej serii Rae Carson pt. Złotowidząca.
Lee Westfall ma silną, kochającą rodzinę. Ma dom i wiernego rumaka. Ma także najlepszego przyjaciela, którzy być może będzie być kimś ważniejszym. Lee ma także tajemnicę. Wyczuwa złoto w otaczającym ją świecie. Nawet żyły znajdujące się głęboko w ziemi, małe bryłki w strumieniu oraz złoty pył pod jej paznokciami. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, jak potężnym i niebezpiecznym darem została obdarzona. Wie, że w każdej chwili ktoś może go odkryć... Jej świat zmienia się o 180 stopni kiedy okazuje się, że ktoś bestialsko zabił jej rodziców. Wszystko wskazuje na to, że za tym nikczemnym czynem stoi członek jej dalszej rodziny. Dziewczyna postanawia uciec z rodzinnego miasta, by zapomnieć o bólu, wspomnieniach, zaczynając na wszystko od nowa i odnaleźć dawnego przyjaciela. Jako cel podróży upatruje Kalifornię - rozkwitającą dopiero co za sprawą "złotych" inwestycji. Lee zmienia swój wygląd i ukrywając się pod fałszywą tożsamością wyrusza w niebezpieczną drogę.
Na początku trzeba powiedzieć, że Rae Carson nie bez powodu znajduje się na listach światowych bestsellerów. Generalnie w trakcie swojej dość długiej przygody z fantastyką niejednokrotnie miałem do czynienia z powieściami stricte młodzieżowymi. Autorka Złotowidzącej rzuca absolutnie nowe światło na ten, często dość niedoceniany, nurt literatury. Przede wszystkim dlatego, że łączy podstawowe cechy powieści dla młodzieży: rozterki nastolatków, ich miłosne przygody, problemy bardzo przyziemne, wynikające z okresu buntu i dojrzewania, z bardzo ciekawą epoką historyczną, w której młodzież nie miała zbyt łatwego życia, nie ze względu na ich problemy wkraczania w dorosłość, ale na sytuacje ekonomiczną i trudy codziennego życia.
Powieść Rae Carson jest oryginalna i z pewnością wyróżnia się na tle gatunku. Jak już wspominałem powyżej, jej głównym atutem jest tło wydarzeń, w którym to autorka prócz głównej fabuły bardzo fajnie nakreśla problemy epoki, takie jak ciągle jeszcze aktualne niewolnictwo, obraz kobiety i rodzący się feminizm, czy chociażby rasizm. Autorka ciekawie kontrastuje ludzką dobroć z podstępem i wszechobecną gorączką wzbogacania się za wszelką cenę. Wszystkie te wątki są gdzieś pobocznym tematem, krążącym wokół głównej fabuły bohaterów, jednak są bardzo sprawnie wpisane w ich codzienność, przez co powieść staje się barwna i intrygująca, mimo dość wolno prowadzonej akcji, bo trzeba powiedzieć, że Ucieczka jest w znacznej większości powieścią drogi.
Książka napisana jest w niezwykle ciekawy i bogaty językowo sposób. Rae Carson doskonale oprowadza czytelnika po świecie naszej bohaterki, a pierwszoosobowa narracja zdecydowanie nadaje całości większej kolorystyki i daje wyraźniejszy wydźwięk uczuciom, jakie dręczą Lee. Uniwersum dzikiego zachodu naprawdę wykreowane jest w sposób niezwykle ciekawy, często istnie westernowy. Świadczy to o sporej pracy i reserachu odnośnie historycznej rzeczywistości Kalifornii. Język powieści jest łatwy w odbiorze, dość przyjemny i pozwalający na szybkie przebrnięcie przez całość. Złotowidząca to ciekawa pozycja, nie tylko dla młodzieży. Mimo, że widnieje pod szyldem fantastyki, nie znajdziemy jej tam zbyt wiele, prócz dość oczywistej umiejętności głównej bohaterki. Jest to dość smutnawa opowieść o trudach codziennego życia, o ludzkiej chciwości i bezkompromisowości, ale także o nadziei, przyjaźni i dobroci. Naprawdę polecam każdemu, kto szuka lekkiej i przyjemnej lektury na zimowe wieczory. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na trzeci tom! Polecam.