Rezultaty wyszukiwania dla: fantastyka
Zdradzona
Powieści Kierry Cass zaliczam do grona tych, które czyta się niezwykle lekko, i pozwalają oderwać się od rzeczywistości oraz zapomnieć o problemach. Bardzo dobrze odstresowują. Wiem, co mówię, bo „Rywalki” czytałam w przerwach od nauki do licencjatu. Chociaż „Narzeczona” to nie jest lektura wysokich lotów, to mi się spodobała. Byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczyły się losy Hollis.
Poprzednia część nie zakończyła się dla naszej bohaterki dobrze. Straciła ukochanego Sillasa, nie mogła nacieszyć się małżeńskim szczęściem, a w dodatku, razem z teściową, opuściła swoją ojczyznę. Czy dziewczyna ma szansę na odnalezienie szczęścia? Troska, jaką otacza Hollis rodzina Eastoffe, bardzo jej pomaga, ale nastawienie kuzyna Etana, może odbić się negatywnie na samopoczuciu dziewczyny.
Przed rozpoczęciem lektury zrozumiałam, że jednocześnie nie mam żadnych oczekiwań, oprócz tego, że chcę się przy „Zdradzonej” dobrze bawić i nie irytować. Chociaż Hollis nie należy do bohaterek, które nie mają wad, można ją polubić. Autorka wcale jej nie oszczędzała, wszak przeżyła śmierć ukochanego mężczyzny, zaledwie zaraz po ślubie. Nie wiedziałam, jak mogłyby potoczyć się jej dalsze losy. Czy autorka postawi kogoś na jej drodze? A może miłość zejdzie na dalszy plan, a Hollis zajmie się polityką i intrygami dworskimi, wśród których się wychowała?
Relacja pomiędzy bohaterką a Etanem jest o wiele ciekawsza niż te, które Kierra Cass zafundowała w pierwszym tomie. Ich kłótnie i wzajemne przytyki wywoływały uśmiech na mojej twarzy i dodawały lekturze barw i tak zwanego pazura, którego zabrakło mi w pierwszej części. Niektórzy mogą poczuć się zawiedzeni, że po śmierci męża, Hollis tak szybko zacznie pałać uczuciem do kogoś innego. Jednak nasza bohaterka jest osobą silną, zdeterminowaną; wszystko, czego doświadczyła, zmieniło ją. Wydarzenia, których była świadkiem, spowodowały, że dziewczyna bardzo szybko dorosła i zmądrzała.
„Zdradzonej” nie dotknęła słynna klątwa drugiego tomu. Co więcej, ta część stoi poprzeczkę wyżej niż jej poprzedniczka, a ja mam nadzieję, że autorka utrzyma tę tendencję. O ile w „Narzeczonej” akcja rozwijała się bardzo powoli, to w „Zdradzonej” dzieje się dużo. Nie można się przy tej powieści nudzić, a strony w ekspresowym tempie przesuwają się między palcami.
Książka Kierry Cass to opowieść o miłości, polityce, zdradzie, walkach i smutku. Ta lektura na pewno spodoba się fanom twórczości autorki, a także tym, którzy mieli kilka obiekcji co do „Narzeczonej”.
Dzieci ziemi i nieba
„Kiedy jest się lwem i okazuje się, że na świecie są też inne lwy, to szyderstwo może zabić.”
Pierwsze spotkanie z twórczością Kaya zaliczam do bardzo udanych. Wyśmienicie bawiłam się przy książce, mocno wciągnęła, sprawiła, że wyobraźnia poszybowała z losami bohaterów, poniosła w dalekie przestrzenie. Obszerna, z przyjemną narracją, zwracająca uwagę na szczegóły, oddająca barwnego ducha przygód i złożoność ludzkiego życia. Przedstawiony świat wykorzystał wiele elementów prawdziwej rzeczywistości, te same miejsca, ale z alternatywnym historycznym przesunięciem, dzięki czemu zyskały dodatkowy wymiar i ciekawy charakter. Odwołanie do postaci historycznych bazowało na zmienionych imionach i mechanizmie skojarzeń, w końcu, informacja to klucz otwierający świat.
Średniowieczne klimaty, połowa piętnastego wieku, dwadzieścia pięć lat po upadku rzeczywistego Konstantynopola a fikcyjnego Miasta Miast, czyli Sarancjum, funkcjonującego pod nową nazwą Aszarias, nadaną mu przez Osmanlich, pojęciowo powiązanych z Imperium Osmańskim. Święte Cesarstwo Dżadyckie z władającym od trzydziestu lat Rodolfem to też ważny rejon na mapie, z Obravić, wietrznym miastem malarzy, filozofów i alchemików. Mocne karty w ogólnej równowadze świata rozdawała Seressa niczym Wenecja z kanałami, mostami i pałacami. Przeciwstawiała się pirackiemu Senjanowi z kamienistym wybrzeżem i dumnymi mieszkańcami. Funkcjonowanie nowobogackiego portu Dubrava opierało się na bliskim i dalekim handlu. Uwzględniono inne punkty i obszary na mapie, przykładowo pustynia Ammuz, miasto Chatib, Rhodias, wyspy Candaria i Hrak. Kompozycja śródziemnomorskich klimatów w morskiej sereskiej odsłonie. Wybrzuszenia i wklęsłości w stosunku do realnego świata tworzyły powiązania, ale zachowały własne dodatki.
Raczyłam się powieścią, wiele czasu dla niej przeznaczyłam, chciałam docenić każdy wymiar, zwłaszcza że pierwsze dwieście stron przywoływało liczne miejsca i postaci. Kiedy ogarnęłam niuanse polityczne, ekonomiczne, społeczne, kulturowe i religijne, głównie za sprawą gładkiego i sugestywnego stylu przedstawiania, stopniowego wdrażania w tematykę i atmosferę, poczułam gotowość na właściwą przygodę, śledzenie losów, interpretację postaw, identyfikowanie relacji. Każda z postaci wnosiła coś frapującego i znaczącego, wszystkie pierwszoplanowe obdarzyłam zrozumieniem i sympatią. Piratka Danica, malarz Pero, szpieg Leonora, kupiec Marin i żołnierz Neven, naprzemiennie pojawiali się i znikali, razem lub osobno. Podobnie wyraziści i przekonujący byli drugoplanowi bohaterowie, gościli na chwilę lub dłużej. Zaskakująco zobrazowano zależności między dokonywanymi wyborami a konsekwencjami w ujęciu jednostek, grup i narodów. Ciasne sploty ludzkich żyć, intrygujące wzory wypełnienia, dramatyczna mieszanka sukcesów i porażek, walki o przetrwanie, konflikty zbrojne, szpiegowskie aktywności, podszepty zmarłych i światła milionów gwiazd, świetnie się w tym odnalazłam. Czas poznać inne książki Guya Gavriela Kaya.
Wyspy ogniste
Gdy podróż się rozpoczyna, w załodze zawsze jest mnóstwo energii, pozytywnych myśli i zapału do działania. Jest plan i nie ma czarnych myśli. One pojawiają się o wiele później, gdy już przerobicie milionową wersję planu, a cel oddala się, zamiast przybliżać. Jak wtedy utrzymać chęć do działania? Przed wesołą drużyną pozostał ostatni fragment drogi do Askiru. Tym razem czeka ich morska wyprawa, a niebezpieczeństwa czyhają niemalże na każdym kroku. Havald ma nadzieje, że ostatni etap podróży pozwoli im się zjednoczyć i zyskać sprzymierzeńców w walce z cesarzem nekromantą i jego imperium.
Niestety już początek rejsu naznaczony jest pechem dla wojownika. Havald podczas ataku piratów wypada za burtę, a fale niosą go na Wyspy ogniste. To tu swoją bazę mają morscy rozbójnicy. Wyspy te skrywają w swym wnętrzu coś jeszcze. To może okazać się równie niebezpieczne, jak spotkanie z piratami. Havald przez wypadek wiele straci. Czy uda mu się odnaleźć przyjaciół i drogę do Askiru?
Wyspy Ogniste
Każdy kolejny tom serii jest niczym powrót w dobrze znane miejsca i do ludzi, których już możemy śmiało nazwać przyjaciółmi. I choć znamy tu niemalże każdy kąt, to wciąż między słowami czają się tajemnice i skrywane cienie. Coś, co nadal jest w stanie nas zaskoczyć i zmienić bieg wydarzeń. Możemy dać się porwać utartym ścieżkom lub poszukiwać na nowo dróg do celu. Bez względu na sposób poznawania dalszych losów ukochanych postaci, powracanie wprost w wir wydarzeń, zawsze jest miłym wydarzeniem. Nie inaczej jest w przypadku Havalda i jego towarzyszy. Askir zdaje się majaczyć na horyzoncie, a droga mieni się prostotą i lekkością. Czy faktycznie tak jest?
Morze bywa zdradzieckie, czasem nawet bardziej niebezpieczne niż przeprawy przez lądy. Nie tylko pogoda może zmyć nam uśmiech z twarzy i ludzi z pokładu, ale i piracki atak. O tak, to z pewnością wydarzenie, które zmienia nieco bieg historii, a czytelnika zabiera wprost na wyspy ogniste. Tam fabuła nabiera rozpędu i zaskakuje rozwiązaniami, nie umniejsza to jednak dotychczasowej linii zdarzeń. Autor wie, kiedy czytelnik rozkojarzony możliwie bliskim finałem, porzuca logiczne myślenie i skupienie na rzecz emocji, a tych tu nie brakuje.
Wśród bohaterów
Zdawać by się mogło, że tak długa historia nie będzie miała już przed nami większych tajemnic. Nie zmieni nic w naszym wyrobionym zdaniu o poszczególnych postaciach, a jednak do tej pory czułam niedosyt. Tam, gdzie wszystko było dopracowane i mieniło się niczym otwarta magiczna księga, ja doszukiwałam się rys i nieścisłości. Pewnie fakt nieznajomości imienia i nazwiska wojownika Havalda miał tu swój udział. Teraz gdy on traci grunt pod stopami, my zyskujemy wejście tam, gdzie do tej pory rzucano cienie. Autor spisał się świetnie, jeśli chodzi o kreacje postaci. Nie poznajemy ich od razu, zresztą każda przeszkoda, walka czy kłótnia wpływa na poszczególnych bohaterów i pozostawia w nich ślad. I tym razem to, co znajome, ulubione nieznacznie się zmienia. Teraz jednak wszystko wskakuje na swoje miejsce.
Fabuła od zawsze współgrała ze złożonością postaci i nie inaczej jest tym razem, gdyż powieściopisarz skupił się na tych elementach na równi. Wyspy ogniste płoną od akcji, tajemnic i niebezpieczeństwa, ale i dają nam wszystko to, za co pokochaliśmy tę serię. Magia, prosty język, którym spisana jest opowieść i ogromna dawka humoru pozostają niezmienne. Nie można zapomnieć o emocjach i świetnie skrojonej intrydze, która idealnie miesza nam w głowach i każe zastanowić się nad tym, komu ufamy.
Podsumowanie
Wyspy ogniste przyciągają równie mocno, jak poprzednie tomy serii. Znajdziemy tu wszystko to, co urzekło nas w tomach poprzednich, ale i nie będziemy się nudzić, gdyż autor dba o czytelnika i podrzuca mu co rusz nowe poszlaki i tajemnice, które wciąż komplikują to, co zdawało się poukładane. Schwartz stworzył niesamowitą opowieść pełną tajemnic i przeszkód, a także charakternych bohaterów, z którymi nie sposób się nie zaprzyjaźnić. Cały cykl, jak i jego piąta odsłona to masa emocji, magii i niebezpiecznych przygód, które warto poznać.
Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat
Magia krwi
Błękitny wiatr. Tom 2 - Synowie ognia
Laura, stworzona przez mieszkańców Błękitnej Planety, została wysłana na Ziemię z pewną misją. Tymczasem mieszkańcy planet Wenus i Arkturii dowiadują się, iż światu grozi katastrofa.misją. Tymczasem mieszkańcy planet Wenus i Arkturii dowiadują się, iż światu grozi katastrofa.
Opowieść podręcznej. Powieść graficzna
Dwór na Martwym Polu
Chociaż fantastyka jest dla mnie najbliższą dziedziną literatury, to jednak od czasu do czasu zaglądam też w inne gatunki, aby nieco odpocząć od kosmicznych ekspedycji czy fantastycznych opowieści spod znaku magii i miecza. Tym razem w moje ręce trafiła książka pod tytułem „Dwór na martwym polu” Joanny Pypłacz, która ku mojemu zaskoczeniu, okazała się w gruncie rzeczy powieścią grozy!
Joanna Pypłacz to Krakowianka z krwi i kości, z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania pisarka, literaturoznawczyni oraz fotograf. Uwielbia historię - co swoją drogą ma swoje ujście w powieści, osadzając akcję swojej książki w drugowojennym Krakowie -, muzykę klasyczną oraz wszystko, co dziwne i niesamowite. Dotychczas ukazało się sześć jej powieści oraz publikowała też swoje krótsze formy literackie w kilku antologiach opowiadań.
Jesteście ciekawi fabuły? Jak już wspominałem wyżej, autorka zabiera nas do Krakowa w roku 1941. Irena Kornacka, artystka i właścicielka kliniki lalek od dłuższego czasu oczekuje na wieści o losach swego męża, który jakiś czas temu został schwytany w ulicznej łapance. Niespodziewanie, otrzymuje zaproszenie od swej dawno niewidzianej krewnej sprawującej pieczę nad rodzinnym majątkiem w Uroczyskach. Gdy za radą bliskich postanawia przyjąć propozycję i opuszcza swe mieszanie na Dębnikach, by zamieszkać w oddalonym o setki kilometrów od miasta, powoli niszczejącym dworze, szybko uświadamia sobie, że w miejscu tym panuje przedziwna atmosfera, a pewne obszary jego historii objęte są ścisłą zmową milczenia. W pewnej chwili podjęte na własną rękę dochodzenie zaczyna wymykać jej się spod kontroli.
Książka ma swoje lepsze oraz gorsze momenty. I co najbardziej - nie chcę użyć słowa rażące, ale może... rzucające się w oczy - jest to, że mały spadek formy literackiej przypada na punkt, tak naprawdę, kulminacyjny. Powieść Joanny Pypłacz z początku mnie wciągnęła. Historia właścicielki pracowni lalek już sama w sobie budzi w czytelniku niemałe zainteresowanie. Motyw wojennego Krakowa, gdzie historia raczej nie należy to moich ulubionych dziedzin, tutaj jest ukazany bardzo fajnie. Akcja rozpoczyna się dość szybko, co też jest plusem. Później, jednak gdy fabuła zmierza do najważniejszego momentu, robi się jak dla mnie nieco nużąco. Motyw tajemnicy dworu, do którego przeprowadza się nasza bohaterka, jest nieco schematyczny, jest to coś, co mam wrażenie, już kiedyś czytałem, wiec przede wszystkim zabrakło mi tutaj efektu WOW. Samo zakończenie też zostawia kilka niedopowiedzeń, jednak w internecie znalazłem informację, że będzie kolejna część powieści, co też sporo tłumaczy.
Styl pisarski bardzo chciałbym pochwalić, jest to język bardzo poetycki, jednocześnie miły w odbiorze i pozwalający na gładkie przebrnięcie przez ponad 330 stron lektury. Ogólnie rzecz biorąc, książka nie jest złą powieścią, ale mam wrażenie, że pomysł nie został zrealizowany w stu procentach tak, jak miał. Momentami dzieje się zbyt dużo, innym razem znowu jest fabularnie nużąco. Samo rozwiązanie zagadki, także delikatnie rozczarowuje, ale myślę, że dam szansę drugiemu tomowi by rzucił nowe światło na pozostawione dla czytelnika furtki.
Więzy nieba
Kreowanie świata i powoływanie do życia niezapomnianych bohaterów przedstawianych przez A. C. Gaughen miałam szansę poznać przy pierwszym tomie zachwycającej serii „Żywioły” kilka miesięcy temu. Straciłam głowę dla historii Shalii, królowej Trifectate, obdarowanej jednocześnie żywiołem ziemi. Do dziś pamiętam nieprzerwaną falę wzruszeń towarzyszącą przy poznaniu jej próby odnalezienia się w nieprzyjaznym królestwie. Opowieść skradła moje serce, co przełożyło się na spore oczekiwania co do „Więzów nieba”, gdzie autorka zawarła historię Aspasii, nieustraszonej piratki dowodzącej statkiem złożonym z dziecięcej załogi i posiadającej moc powietrza, która pojawiła się na krótki moment w pierwszym tomie. Moje oczekiwania zostały rozbite w drobny mak i to nie dlatego, że „Więzy nieba” okazały się złe, ale właśnie dlatego, że historia wykreowana przez A. C. Gaughen pozostawiła je daleko w tyle. Bezkonkurencyjna, przejmująca i zapierająca dech w piersiach niczym najsilniejszy sztorm – historia Aspasii zachwyciła mnie od pierwszego rozdziału, zbliżając do bohaterów, których imiona wypalają się w głębi serca.
WIATR SZEPCZE TWOJE IMIĘ
Aspasia od kilku lat dowodzi statkiem z dziecięcą załogą, stworzoną głównie z osób posiadających dary żywiołów. Niestraszne są jej przerażające sztormy ani łagodne wiatry. Dziewczyna może kontrolować powietrze, co pozwala jej na uwalnianie niewolników z komun i zrywanie krępujących ich okowów, oddając wolność.
BURZOWE CHMURY ZBIERAJĄ SIĘ NA HORYZONCIE
Aspasia niestrudzenie poszukuje swojego rodzeństwa, z którym została rozdzielona wiele lat temu, gdy cała jej rodzina trafiła do niewoli. Mimo rządów okrutnej Cyrus, będącej jej właścicielką i zmuszającej Asp do bezwzględnych czynów, dziewczyna nie traci nadziei. To właśnie potęga tej niezachwianej wiary w odnalezienie tych, których kocha najmocniej na świecie, pozwala jej przetrwać.
ZBLIŻA SIĘ COŚ ZŁEGO
Kapitanka nikomu nie wyznaje swoich sekretów – ani tych dotyczących rodzeństwa, ani tajemnic dotyczących załogi statku. Bez względu na cenę nikt nie może dowiedzieć się, co takiego potrafi Aspasia. Nikt.
Czas zaczyna gonić dziewczynę, gdy Cyrus zbliża się do odkrycia jej sekretów. Aspasia wie, że kurs, który wyznaczyła jej bezduszna kobieta, może być jej ostatnim. Musi wykorzystać swoją moc i spróbować zmienić los prowadzący ją ku niechybnej śmierci.
OSTATECZNA BITWA NADCHODZI
Aspasia z pomocą swojej załogi i nowego uczestnika rejsu, rusza do walki. Po raz pierwszy od dawna dziewczyna musi zmierzyć się ze swoim strachem, który tak skrzętnie ukrywała. Mimo własnych problemów zostaje również wrzucona w sam środek wojny pomiędzy okrutnym królem Trifectate a Żywiołami. Przyszłość jest niepewna. Wszystko może się wydarzyć. Szala znajduje się na granicy, a Aspasia może być właśnie tą osobą, która ją przechyli...
„Więzy nieba” zachwycają od pierwszych rozdziałów. Obserwowanie Aspasii dowodzącej załogą dzieci, z których wiele posiada moce żywiołów oraz powoli odkrywającej sekrety swojej duszy przed pewnym nieznajomym, którego uratowała przed niewolnictwem i rodzącej się nimi więzi, pozwoliły mi puścić wodze wyobraźni i razem z nimi całą sobą przeżywać ich przygody. Uczestniczenie w przemianie zachodzącej w kapitance, zaciekle walczącej o tych, których kocha, dzielnej i gotowej do poświęceń oraz metamorfozie Kairosa, który zaczyna rozumieć, że świat nie jest czarno-biały, zachwyciły mnie bezgranicznie. Zakochałam się w tej powieści. Znienawidziłam autorkę za zakończenie, przez które nie mogłam powstrzymać łez, a jednocześnie coraz bardziej zachwycałam się skonstruowaną przez nią płaszczyzną ukazującą bezkresne, zachwycające morze. Moje serce zostało zszargane, porozrywane na strzępy, ale mimo to zachowało nadzieję dotyczącą kolejnej przygody, następnego żywiołu i mamiącej mnie niesamowitą historią, która może się zdarzyć.
Bohaterowie, bohaterowie, bohaterowie. Najlepszy aspekt tej powieści. Nie wiem nawet, co o nich napisać, ponieważ szybko zawrócili mi w głowie. Zacznijmy może od pięknej Aspasii o wielkiej sile ducha, gotowej zginąć, aby uchronić tych, których kocha. Jej walka z uciskiem Cyrus i szaleńcze poszukiwania straconego dawno temu rodzeństwa wiele razy wywołały u mnie łzy. Każda jej strata i niezwykła nadzieja drzemiąca w jej sercu, dająca jej siłę do stawiania kolejnych kroków i pokonywania barier, a także wielka miłość do tych samotnych dzieci, które odnalazły przy niej rodzinę, uczyniły z niej niesamowicie silną bohaterkę, łamiącą wszelkie stereotypy. Kairos, słodki cudowny chłopiec, a jednocześnie mężczyzna z pustyni, odkrywający prawdy o świecie, lojalny do granic możliwości oraz zachwycający swą radością nawet w najtrudniejszych chwilach, skradł moje serce od samego początku. Odkąd skończyłam pierwszy tom, nie mogłam o nim zapomnieć. Jestem niesamowicie wdzięczna autorce, że pokazała nam resztę jego historii i pozwoliła odkryć wszystkie karty. Arnav, buntowniczy nastolatek władający ogniem, który uosabiał najgorsze cechy dojrzewania, a jednocześnie stanowił przykład niezachwianej miłości i potęgi drzemiącej w każdym skrawku jego serca. Nav, walcząca jak lwica o swoje rodzeństwo; Ori, powoli godzący się z utratą ukochanej siostry czy Gryph, spokojny i altruistyczny - pokochałam ich całym sercem. A. C. Gaughen stworzyła niesamowite postacie, o których nie sposób zapomnieć.
„Więzy nieba” to powieść, którą powinien poznać każdy wielbiciel fantastyki z nutką romansu oraz poruszającej ważne problemy społeczne. Seria opowiadająca o osobach posiadających moc żywiołów, walczących z opresją okrutnego króla pragnącego zniszczyć wszelkie nadprzyrodzone dary i pragnącego ich jednocześnie dla siebie oraz pokazująca silne kobiece charaktery, stała się jedną z moich ulubionych. Zapewniam Was, że jeżeli dacie jej szansę, nie będziecie zawiedzeni. A. C. Gaughen nie przerysowuje historii, dokładającej do niej niepotrzebne, zapychające wątki. Wszystko w jej powieściach jest przemyślane, co pozwala cieszyć się niebanalnymi historii. Nie mogę doczekać się, gdy ukaże się trzeci tom, który jeszcze nie został ukończony. Wiem, że autorka szykuje kolejny rollercoaster emocji, co pozwala mi cierpliwie czekać na kolejne tomy. Zaryzykujcie, dajcie się ponieść morzu!