Rezultaty wyszukiwania dla: fantasty
Zapowiedź: Spółka Antymagiczna i nawiedzony dom
Wejdź do świata magii i zapomnij o nudzie.
Pierwszy tom pełnej magii i humoru serii dla czytelników od lat 10 do 110 !
Witajcie w Burzowie, pochmurnej metropolii często nawiedzanej przez istoty nie z tego świata. Gdy miasto dotyka klęska czarnego deszczu, niezbędna okazuje się interwencja łowców upiorów. Alfaen i Darkins, właściciele Spółki Antymagicznej, rozpoczynają śledztwo, które prowadzi ich do ekscentrycznej poetki Ithne nawiedzanej przez demona. Starcie z upiorem kończy się katastrofą, a miastu grozi wielkie niebezpieczeństwo.
Oculta
Prawdzika gratka dla fanów Dragon Age!
„Tevinterskie Noce”, zbiór 15 opowiadań usadzonych w uniwersum gry, już dostępny w polskim przekładzie!
„Tevinterskie Noce” to bardzo zróżnicowany zbiór opowiadań – niczym barwna mozaika! – nic zatem dziwnego, że znajdą tu coś dla siebie zarówno wielbiciele wyjątkowej serii Dragon Age, jak i niezainteresowani tym uniwersum zjadacze fantastyki.
Upadek Gondolinu
Dla miłośników twórczości Tolkiena „Upadek Gondolinu” to wręcz pozycja obowiązkowa. Książka, która nie tylko pozwoli im wrócić do ulubionego uniwersum, ale też odkryje przed nimi fascynującą opowieść! Czy jednak spodoba się również osobom, które nigdy wcześniej nie miały styczności ze Śródziemiem?
Fabuła powieści rozgrywa się tysiąc lat przed wydarzeniami z „Władcy Pierścieni”. Poznamy w nim opowieść o oblężeniu przez armię Morgotha elfickiego Gondorionu. Jak przebiegało starcie dwóch najpotężniejszych mocy świata?
Już sama historia tego dzieła jest częścią fascynującej opowieści. Książka została bowiem napisana najprawdopodobniej w 1917 r. Tolkien wspomniał w swoich pamiętnikach, że „Upadek Gondolinu” był „pierwszą prawdziwą opowieścią” o Śródziemiu. Prawdopodobnie więc to właśnie od tej historii wszystko się zaczęło. Za sprawą spawanej redakcji syna autora, Christophera Johna Reuela Tolkiena, mamy więc możliwość odkrycia tej wyjątkowej opowieści.
„Upadek Gondolinu” to książka, która na swoją publikację czekała ponad 100 lat i powstała z notatek pozostawionych przez autora. Czytelnik ma wyjątkową okazję poznania różnych wariantów opowieści, gdyż w książce zawarto różne opisy wydarzeń. Widać, jak historia emulowała wraz z życiem autora. Chociaż to ponad 300 stron, to „główna” fabuła zajmuje ich ledwie ok. 80. Publikacja składa się z różnych wariantów opowieści i wstępu wprowadzającego nas w historię powstawania utworu oraz sekrety jego publikacji. Na uznanie zasługuje też praca redaktorska. Sposób zaprezentowania materiałów z pewnością jest efektem długiej pracy.
Warto jednak sięgnąć po nią mając na swoim czytelniczym koncie przeczytane, chociaż kilka innych powieści autora. Ta, jak na niego, jest dość krótka, operuje też pojęciami, które odwołują się do innych elementów uniwersum, z tego względu może nie być zbyt łatwa w odbiorze dla osób, które go nie znają.
Przedstawiana w książce opowieść jest poruszająca i bardzo emocjonalna. Dla mnie, fanki autorka, była to prawdziwa przyjemność. Jednocześnie mogłam wrócić do swojego uniwersum i poznać tak ciekawą historię. Nie jest to może lekka lektura, sam fakt zawarcia w jednej publikacji kilku wariantów fabuły (czasem różniących się minimalnie) sprawia, że to publikacja dedykowana miłośnikom twórczości Tolkiena. Jeśli do nich należycie, z pewnością będziecie zachwyceni! Innym proponuję zacząć przygodę z twórczością autora od „Hobbita” i „Władcy pierścieni”.
Porachunki bezimiennej pisarki
"Czas człowieka na ziemi jest zbyt ograniczony, by zwlekać lub zadowalać się tym, co się ma."
Fantastycznie skrojony portret głównej bohaterki, posłużono się dobrej jakości materiałem, zgrabnie dobrano wzór osobowości, postawiono na intensywne kolory, profesjonalnie zszyto cechy charakteru i postaw. W roli ozdobników występują fragmenty przeszłości o ponurym splocie, które ciekawie dopełniają sylwetkę Silvany Sarcy, trzydziestoczteroletniej samotniczki, uciekającej od kontaktów z ludźmi, chociaż na wskroś umiejącej przebić się przez fasady i pozory do głębszych warstw prawdziwej natury. Kobieta rewelacyjnie radzi sobie z czytaniem mowy ciała, dostrzeganiem szczegółów otoczenia, wychwytywaniem wszelkich sprzeczności i nienaturalności. Niczym kameleon potrafi postawić się w skórze drugiej osoby, podchwycić wzorce zachowań, gestów i wypowiedzi. Wyjątkowa inteligencja ułatwia jej zapoznanie się z każdą dziedziną, która przykuje jej uwagę. Mieszanka talentów sprawia, że od dziewięciu lat znakomicie odnajduje się w zawodzie ghostwritera pracującego dla najstarszej i najbardziej znanej włoskiej grupy wydawniczej.
Alice Basso odkrywa przed czytelnikiem drugie tło powstawania książek pisanych przez autorkę widmo. Sarcy stworzyła wiele bestsellerów, jednak grono dopuszczonych do prawdy jest symboliczne i ściśle związane tajnym kontraktem. Z przyjemnością czyta się teksty napisane przez Silvanę, różnorodność i dostosowanie do odbiorcy robią wrażenie, sprawiają, że lepiej poznaje się bohaterkę, w miarę rozwoju akcji sympatia do niej rośnie. A jest to zaprzeczenie cech łagodności, finezji i czułości. Bezkompromisowa, przebojowa i pamiętliwa osóbka, której ostry miecz ironii potrafi jednym cięciem wyrządzić znaczące szkody przeciwnikowi. Dlatego lepiej nie wchodzić jej w drogę, w jej wykonaniu słowo ma moc zabijania. Ale są tacy, u których instynkt przetrwania nie włącza się w odpowiednim momencie. A zemsta w wykonaniu Vani zasługuje na podziw i uznanie, ale o tym przekonujemy się w końcowych rozdziałach powieści.
Wcześniej Sarca musi poradzić sobie z komplikacjami, które zataczają szerokie koła w jej życiu. Nie odpowiada jej pisanie książki za Biancę Dell'Arte Cantarillę, zwodnicze medium, pozorną wizjonerkę, autorkę książek o aniołach. Tym bardziej że Bianca zostaje uprowadzona, a policja nie może trafić na jej ślad. Wyczekuje się spotkań Vani z komisarzem Romeo Berganzą, początki dochodzeniowej współpracy z Vani, styl prowadzenia rozmów, wzajemny szacunek wobec cech geniuszu, jest czymś, co bardzo się podoba, mam nadzieję, że rozwinie się w kolejnych tomach serii. Ciekawie dzieje się również w życiu prywatnym Silvany, wychodzenie z długiego cienia samotności sprawia wiele radości, ale i bólu. Duży w tym udział profesora nadzwyczajnego literatury amerykańskiej, za którego Sarca pisze książkę, artykuły i wywiady. Riccardo Randi wiele miesza w scenariuszu zdarzeń, ale i Enric Fuschi, dyrektor dwustuletniego wydawnictwa, nie próżnuje. Przekonajcie się, jak wiele może zdziałać jedna kobieta w konfrontacji z niemal całym światem. Nie szkodzi, że kilka scen jest oderwanych od rzeczywistości, pokłady dobrego humoru, ciętych wyrażeń, osobliwego klimatu i kryminalnej zagadki frapująco się przeplatają.
Do gwiazd
"Tchórz to ktoś, kto bardziej przejmuje się tym, co o nim mówią, niż tym, co jest słuszne."
Sympatycznie bawiłam się w tej przygodzie czytelniczej, co prawda, skierowanej do młodzieży, w łagodnej, prostej i schematycznej wersji opisu świata i intrygi, ale i tak sprawiła radość. Przyjemnie patrzyło się na pełen blasku młodzieńczy entuzjazm, niezatrzymany pęd ku marzeniom, niepowstrzymane pragnienie latania. Prolog ustawił wszystko, sprawił, że powieść nabrała drugiej warstwy, w którą wciągnęłam się z zapałem. A im głębiej zanurzałam się w fabule, tym bardziej wyczuwałam nie tylko smak przygody, ale i przesłań skierowanych przez Brandona Sandersona ku młodym ludziom, zdobywcom świata i odkrywcom historii. Intryga wydawała się prosta i przewidywalna, a jednak miała tyle meandrów i zawirowań, że chętnie się ją śledziło.
Tajemnica z przeszłości ojca kluczowej bohaterki przewijała się przez cały scenariusz zdarzeń, jej stopniowe odkrywanie podgrzewało atmosferę niepewności. Powietrzne walki opisano ze starannością, ale bez zbędnej szczegółowości, która mogłaby wyhamować zgrabne manewry i szybkość przebiegu. I wcale nie było też tak, że dobrym nie przytrafiały się tragiczne wypadki, a źli tylko tracili czas i energię. Autor nie wahał się popychać bohaterów ku mrocznym sferom ostatecznych rozwiązań. Narracja wyważona, umiejętnie dobierała składniki klimatu, sekretów, spisków, przygody, incydentów, walk, pogoni, ucieczek, oraz opisów i dialogów. Szkice i mapki niewątpliwie pomagały wyobraźni czytelnika przenieść się z jednej strony do jakże innego od naszego świata, z drugiej do jak bardzo podobnego. Mechanizm funkcjonowania ludzkiej psychiki, przełożenie go na sztuczną inteligencję, kształtowanie się osobowości postaci, przekonywały i sprawiały, że łatwo było uwierzyć w to, co się działo.
Detritus, planeta z krążącym wokół niej wielowarstwowym kosmicznym śmieciem, osiemdziesiąt lat temu okazała się jedynym ratunkiem dla kosmicznych rozbitków podróżujących na pokładzie dużego statku "Śmiały", flagowej jednostki starej floty. Początkowo ludzkość atakowana przez agresywnych Krelli rozproszyła się po planecie. Aby przetrwać, podzieliła na klasy i funkcjonowała w podziemnych jaskiniach, gdzie zbudowała miasta. Z czasem zintensyfikowała ruch oporu wobec Obcych. Wykorzystała wszechobecny śmieciowy złom do zbudowania tajnej bazy na powierzchni planety i eskadry myśliwców. Obrona Bazy Alta, a także Płomiennej, najstarszego z podziemnych miast tworzących Ligę Śmiałych, stała się nie tylko bardzo prestiżowym zadaniem, ale i szalenie niebezpieczną misją. Szkolenie na pilotów należało do najbardziej ciężkich i wymagających.
Spensa od dziecka marzyła, aby wykonywać zawód pilota. Niestety, niechlubna przeszłość ojca, przypisane mu znamię tchórza, zrzuciło na dziewczynę ciężar odrzucenia przez społeczność. Siedemnastolatka mierzyła się nie tylko z ostracyzmem i wrogimi spojrzeniami, ale również z licznymi przeszkodami stawianymi jej na drodze do realizacji upragnionego celu. Ciekawie obserwowało się, jak zmieniała się jej osobowość, charakter i tożsamość, w miarę poznawania samej siebie i tego, co przytrafiło się ojcu. Idealizm, porywczość i niecierpliwość nabierały zrównoważenia, a determinacja, bojowość i upartość zostały sprzymierzeńcami. Wojownicza natura Spensy sprawiła, że walka z samą sobą, najbliższym otoczeniem i obcym wrogiem czyniła wszystko spektakularnym, maksymalnym i bezwzględnym. Czy Spensa pozwoliła, aby toksyczna spuścizna po rodzicu ją określała? A może właśnie to dziedzictwo uczyniło ją silną?
Lektury na Halloween - wybór redakcji
Halloween święto duchów i popkultury. Jedna z najpopularniejszych, fantastycznych inspiracji. Z tej okazji nasze redaktorki przygotowały propozycje mrocznych lektur, idealnych by w domowym zaciszu, po swojemu uczcić ten wyjątkowy dzień.
Droga do Wyraju
W Sanktuarium Skrzydeł
Zamknięta na klucz
Nie pierwszy raz i zdaje się, że nie ostatni, padłam ofiarą sięgania po książki, których okładki bardziej niż inne zwrócą moją uwagę. Front debiutu M.M. Kowalskiej wydawał mi się taki mroczny, a przez co pociągający i zwiastujący lekturę, od której ciężko będzie się oderwać. Nie bez znaczenia była też klasyfikacja książki, bo fantasy uwielbiam... No cóż, okazało się, że do fantastyki tej książce daleko, a mówić jedynie możemy o paranormal romance i w dodatku kiepskim.
Zacznę może od pytania: lubicie, gdy prawie cała książka to zbity tekst, a dialog to jakieś objawienie, na które czeka się niemal z utęsknieniem? Ja niekoniecznie, bo w dziewięćdziesięciu dziewięciu procent przypadków to się nie udaje. Bardzo mało jest książek, które napisane w ten sposób, czyta się z zapartym tchem. Jednak wracając do Zamkniętej na klucz, dodajmy do tego jeszcze nie za wielką czcionkę i pierwsza katastrofa gotowa.
Ciężko czyta się tę książkę również dlatego, że właściwie nic się w niej nie dzieje, a gdy niby się dzieje, to nadal zasadniczo się nie dzieje, bo to „dzianie się” jest tak fascynujące, jak zeszłoroczny śnieg. Ale od początku. Na przysłowiowe „dzień dobry” M.M. Kowalska raczy nas opisami życia szkolnego. Stereotypowo amerykańskiego. Szkoła średnia – są cheerleaderki, sportowcy-idioci niegrzeszący gramem inteligencji i szare myszki zagubione we mgle życia. Oczywiście, by było „ciekawiej”, dodajemy do tego zestawu tajemniczego ktosia o nieziemskiej wręcz urodzie, na którego widok głównej bohaterce miękną kolana, a mózg zdaje się pakować walizkę w jakieś cieplejsze rejony, no ale jak mogłoby być inaczej? I tu dochodzimy (w niektórych książkach to bardzo brzydkie słowo) do clou, bo już nic więcej nie trzeba dodawać, by wiedzieć, jak to wszystko będzie wyglądało. Przewidywalne?
Załóżmy teraz, że przebrnęliście przez szkolne korytarze i pojawił się ten promyk nadziei, że oto właśnie zaczyna się coś dziać! Zacieracie ręce ze zniecierpliwienia, szykujecie popcorn i napoje wyskokowe (oczywiście bezalkoholowe) i nagle czujecie, że z pompowanego fotela, na którym siedzieliście, zaczyna schodzić powietrze. Tak, właśnie tak to wygląda w przypadku tej powieści. Autorka w przypadku tortur zdaje się bardzo, ale to bardzo monotonna i wzbudza tym samym co najwyżej irytację w czytelniku.
Teraz bohaterowie. Elizabeth jest klasycznym przykładem idiotki, która zapomina, że jest coś takiego, jak wspomniany wyżej, mózg, który u zdroworozsądkowej osoby ogarnia, co to zagrożenie i nakazuje uciekać, a nie wychodzić temuż zagrożeniu naprzeciw. Ona jednak jak to przysłowiowe ciele pcha się, tam gdzie nie trzeba i wychodzi jak zawsze w takich wypadkach. Może to hormony, któż to wie? Porażające jest jednak to, że z każdą kolejną stroną i kolejnymi doświadczeniami absolutnie nie można mówić, o tym by wyciągała jakieś wnioski. Za to idealnie odgrywa rolę rozpuszczonego bachora.
Bohaterem tej samej kategorii jest Will, który z czasem mam wrażenie, że coraz bardziej idiocieje, jeśli to w ogóle możliwe.
Ogólnie ta dwójka rozkłada całość na łopatki.
A przysłowiowym gwoździem do trumny jest styl autorki. Chociaż może to kwestia bohaterów? Wieje bowiem infantylizmem, nijakością i, pomimo iż to książka z elementami fantastyki, brakiem wyobraźni, a już na pewno umiejętności w urodzeniu czytelnika światem wykreowanym. Bo niby opisy są, niby można by się nimi zachwycić, ale... Znacie ten moment, gdy zauważycie, że coś się błyszczy w trawie i podążacie w tym kierunku, a gdy osiągniecie cel, okazuje się, że to kawałek szkła odbija promienie słońca i czujecie rozczarowanie? No to mniej więcej ten efekt udało się osiągnąć autorce.
Zdaję sobie sprawę, książka ta wpisuje się w pewną grupę odbiorów, szczególnie młodych dziewcząt złaknionych czegoś na kształt romantycznej miłości i chłopca, który wybawi je z każdej opresji, rzucając przy tym głębokie i powłóczyste spojrzenia, jednak... Jakościowo jest to słaba książka, przy której tylko marnuje się godziny i cenny czas.