Rezultaty wyszukiwania dla: baśnie
Gretel i ciemność
Często przy doborze danej lektury kierujemy się detalami: ilustracją, opisem, chwytliwym tytułem, itp. Wybieramy po części w ciemno i albo dostajemy coś co spełnia nasze oczekiwania, albo coś co je przekracza i to w sposób, którego nie podejrzewaliśmy. Możemy więc być totalnie zachwyceni albo jeszcze mocniej zawiedzeni.
W przypadku książki Gretel i ciemność hasłem klucz, które podziałało na moją wyobraźnię było imię zawarte w tytule. Skierowało ono moją wyobraźnię ku baśniom braci Grimm, choć w sumie nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać.
Zdarza się, że po przeczytaniu książki myślę o niej jeszcze przez kilka dni i trudno mi doprecyzować, co chciałabym na jej temat powiedzieć. Stopniowo szczegóły układają się w całość i w duchu się dziwię, jak w trakcie czytania mogłam nie powiązać jednego z drugim.
Specyfikę baśni Grimmów zna chyba każdy. Choć historie te wciągają i fascynują, nie poleciłabym ich młodszemu czytelnikowi, bo stosowane w nich rozwiązania są okrutne, krwawe i choć wszystko pozornie kończy się w miarę dobrze, to przebieg fabuły mocno zapada w pamięć. Nietrudno się w nich dopatrzeć skaz moralnych, odwołań do ludzkiej seksualności, dewiacji i upodobania do czynienia okrucieństw.
A przecież baśń ma wpływać na wyobraźnię i intelekt. Ma rozwijać, dawać wzorce zachowań i postępowania, uczyć, że dobro jest nagradzane, a zło karane. Świat baśni można dowolnie zmieniać na swój własny użytek i kreować go tak, byśmy czuli się w nim dobrze i bezpiecznie, bo zdarza się, że to świat baśni właśnie jest jedynym ratunkiem i azylem. Pomaga on radzić sobie z trudnościami w życiu, z problemami dorastania i tymi związanymi z poszukiwaniem własnej tożsamości.
Na tych właśnie tezach w dużej mierze opiera się fabuła, jak dla mnie zjawiskowej i genialnej w swej prostocie, powieści Elizy Granville.
Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, które z czasem coraz mocniej się przenikają, by w finale stać się spójną całością.
Wiedeń, rok 1899, koniec wieku.
Słynnemu psychoanalitykowi Josefowi Breuerowi, koledze Freuda po fachu, trafia się dziwny przypadek: młoda dziewczyna z ogoloną głową, w złym stanie zarówno psychicznym jak i fizycznym. Twierdzi, że niczego nie pamięta, nie ma uczuć ani potrzeb, bo jest maszyną. Zaintrygowany lekarz przyjmuje dziewczynę pod swój dach i stara się poznać przyczyny takiego zachowania, a co za tym idzie tożsamość nieznajomej.
Nazistowskie Niemcy, lata 40. XX wieku.
Mała Krysta jest trudnym dzieckiem. Osierocona przez matkę, pozbawiona uwagi ojca, zapracowanego lekarza, skazana na kolejne opiekunki z przypadku, dziewczynka sprawia kłopoty sobie i innym. Jest bardzo młoda, dlatego trudno jednoznacznie stwierdzić, czy otaczająca ją rzeczywistość jest dla niej czytelna. Dorośli, zwłaszcza opiekujące się Krystą kobiety, wydają się jej wiedźmami, które krzywdzą dzieci. Każdy przejaw złego traktowania przez innych, Krysta wplata w baśnie, które kiedyś opowiadała jej lubiana przez nią Greet. Pozbawiona jedynej osoby, która ją w miarę rozumiała, Krysta sama zaczyna tworzyć baśnie, by w ten sposób ocalić siebie i swoją tożsamość. Z dziecięcych wynurzeń wyłania się świat okrutny i brutalny, w którym takie pojęcia jak moralność, współczucie czy humanitaryzm, już od dawna nie istnieją.
Ciemne i wstydliwe karty historii II wojny światowej nabierają tutaj zupełnie innego wymiaru.
Mimo że po przeczytaniu całości, mogę śmiało stwierdzić, że książka podobała mi się bardzo, bardzo, to na początku czytało mi się ją trudno. Dwie przeplatające się perspektywy uniemożliwiały wyłapanie głównych wątków i bohaterów, a płynne przechodzenie ze świata ludzi do świata baśni dezorientowało.
Powieść ta jest trochę jak rebus, zagadka. Właściwie o niczym nie mówi się tutaj wprost, ani nie nazywa się rzeczy po imieniu. Opowiadanie o wojnie i jej okrucieństwach za pomocą metafor i aluzji powoduje, że tylko uważny i w miarę znający historię XX wieku, zrozumie, o czym jest ta książka. Tak naprawdę każdy szczegół: określenie, swobodnie wypowiedziana nazwa miasta, czy opis, są bardzo istotne. Podczas lektury sama kilkakrotnie posiłkowałam się Internetem, celem wyjaśnienia pewnych wątpliwości.
Finał powieści może się wydawać zbyt uproszczony, ale mnie bardzo się spodobał i nie wiem, może jestem mało domyślna, ale nie przewidziałam zupełnie, że tak się to rozwiąże. Tym bardziej jestem zauroczona i zadowolona z lektury.
Opowiadać o wojnie językiem baśni, zgrabnie wplatając w całość aluzje i metafory, sprawiając, że czytanie staje się dla czytelnika zagadką do rozwiązania, to moim zdaniem swoisty kunszt, który nie każdy autor posiada. Życzyłabym sobie i innym czytelnikom lubiącym książki trudne, więcej takich pozycji, jak Gretel i Ciemność i mam nadzieję na kolejne powieści spod pióra tej autorki.
Książka nie pozostawia czytelnika obojętnym i skłania do własnych poszukiwań oraz do refleksji. Coś niesamowitego. Polecam i zachęcam.
Mały książę
„Mały książkę" spod pióra Antoine'a de Saint-Exupery'ego, już od długiego czasu należy do kanonu klasyki światowej literatury. Po raz pierwszy wydany został w 1943 roku, od tej pory przetłumaczony został na 270 języków i dialektów, a sprzedał się w ponad 140 milionach egzemplarzy.
Nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia ukazało się piękne, nowe wydanie „Małego księcia". Oprócz samej baśni zawiera również obszerny wstęp na temat życia i twórczości autora oraz genezy i fenomenu niezwykłego utworu. Pojawiają się w nim zdjęcia, ilustracje, czy chociażby przykłady okładek z całego świata. Później natomiast zaczyna się, osłonięta twardą oprawą, bogato ilustrowana historia. Obrazki są oryginalne - nie poprawiane, jak w niektórych wydaniach.
Przebywając w 1941 roku szpitalu Antoine de Saint-Exupery czytywał baśnie Andersena. Zapewne już wtedy nosił w sobie swoją własną historię. „Mały książę" to historia o dorastaniu do ważnych spraw - wiernej miłości, przyjaźni, odpowiedzialności. Stawia pytania o sens więzi międzyludzkich, opowiada o samotności. To dzieło ponadczasowe, które pod płaszczem baśni zawiera uniwersalne prawdy, adekwatne dla każdego pokolenia.
Mało znanym faktem jest to, że język polski, zaraz po języku angielskim, był drugim językiem na który przetłumaczono „Małego księcia". Baśń wyjątkowo przypadła do gustu polskim czytelnikom i doczekała się kilkunastu, kolejnych tłumaczeń. W innych krajach książka pojawiła się dopiero parę lat po wojnie.
Chociaż jest to książka skierowana do dorosłych i jej wartość wywodzi się przede wszystkim z tej drugiej, ukrytej warstwy, to jednak dzieci również uwielbiają postać Małego księcia. Chciałyby podróżować z nim wśród gwiazd, poznać niezwykłą Różę, spotykać ciekawe postacie i martwić się wielkimi baobabami. Niejedno dziecko pamięta przez całe życie jak dzięki Antoine de Saint-Exupery nauczyło się w figlarny sposób rysować słonia. O tej baśni nie sposób zapomnieć, niezależnie od wieku w jakim się ją po raz pierwszy poznało.
Oczywiście wspaniałe, ekskluzywne wydanie „Małego księcia" to gratka, którą niejedna osoba zapragnie mieć w swojej kolekcji. Z pewnością nie tylko pięknie będzie prezentowało się na półce, ale również dostarczy wielu ciekawych informacji związanych z historią literatury. Osobiście czuję się oczarowana i bardzo szczęśliwa, że „Mały książę" zagościł również w moim domu.
Styczeń w JPF'ie
W styczniu ze strony wydawnictwa JPF nie czekają nas żadne mangowe nowości, pojawi się jednak kilka kontynuacji bardzo znanych i popularnych serii, takich jak Naruto czy Bleach.
Premiera: "Baśnie o miłości i innych dziwnych przypadkach"
Wydawnictwo Muza SA prezentuje dwujęzyczny album Rafała Olbińskiego. Publikacja zawiera 20 prac artysty oraz tyleż opowiadań powstałych z odwrócenia normalnej kolejności w pracy ilustratora. Najpierw bowiem stworzył on obraz. Premiera już 3 grudnia!