listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i Ska

piątek, 02 grudzień 2022 22:36

Sanctuary

Są miejsca, które opatrzone są pewnym obciążeniem, trudną historią. Właśnie takie jest Sanctuary. Wszystko rozpoczyna się od tragicznej śmierci nastolatka, Daniela Whitman. Jednak nie jest to wypadek, przynajmniej tak twierdzą uczestnicy imprezy. Według nich zamieszana w to wszystko była jego dziewczyna Harper Fenn. Benzyny do ognia dodaje fakt, iż dziewczyna jest córką czarownicy i chociaż nie przejawiała magicznych zdolności, to niektórzy uważają, że matka kryje córkę.

Powoli nad miasteczkiem zbierają się ciemne chmury. Sabat, do którego należały matki Daniela i Harper się rozpada. Pojawiają się szepty, które bardzo szybko przekształcają się w głośne krzyki i palone stosy. Czy historia w Sanctuary się powtórzy?

Gdybym miała określić książkę jednym stwierdzeniem, to powiedziałabym, iż jest to thriller magiczny. Czarownica nie kryje się ze swoimi zdolnościami, wszyscy w miasteczku ją znają i przychodzą do niej po pomoc. Chociaż akcja osadzona wydaje się w naszym świecie, to już po kilku stronach czujemy, że coś tu nie gra. Z każdą stroną robi się coraz mroczniej i poważnej. Napięcie rośnie, a sama bohaterka czuje się coraz bardziej zaszczuta i podstawiona pod ścianą. Chociaż do sprawy zostaje przydzielona policjantka z zewnątrz, która nie zna nikogo w Sanctuary, to Sarah toczy swoje własne, prywatne śledztwo. Urzekł mnie klimat tej książki – idealnie pasuje do jesiennej aury. Niektóre sceny i zwroty akcji wywołują dreszcze i ciarki, a niekiedy zadawałam sobie pytanie, co jest prawdziwe, a co nie. Poszlaki mieszają się ze sobą, mieszkańcy nie ułatwiają sprawy, a okazuje się, że wiele osób skrywa straszne tajemnice.

Autorka poruszyła w swojej powieści bardzo ważne tematy, jakimi są wykluczenie, lincz, a także molestowanie seksualne. Wszystko zostało bardzo zmyślnie wplecione w fabułę. Jestem pod wrażeniem jak autorka w sposób dosadny, ale jednocześnie delikatny porusza te wyżej wspominane tematy. Ważnym aspektem jest również pokazanie zachowania mieszkańców, którzy posunęli się do strasznych czynów, kierowani plotkami, słowami i niedomówieniami.

Chociaż nie jest to historia, która zostanie z Wami na dłużej, to czyta się ją z wielkim zainteresowaniem. „Sanctuary” to historia pełna napięcia i trudnych chwil i z ciekawym zakończeniem. Chociaż cała historia głównie opowiedziana jest z perspektywy Sary (emocje matki, która jest przerażona i boi się o własne dziecko, zostały perfkecyjnie opisane), jednak autorka zamieściła również innych narratorów, dzięki czemu możemy poznać tę historię z wielu perspektyw. Jeżeli szukacie książki, która wywoła w Was wiele emocji, to „Sanctuary” będzie doskonałym wyborem.

Dział: Książki
sobota, 13 sierpień 2022 21:18

Śpij, dziecinko, śpij

Stara kamienica to idealne miejsce do osadzenia akcji thrillera psychologicznego. Mury mogą skrywać wiele tajemnic z przeszłości; sekretów, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Jednak takie miejsca są niezwykle urokliwe i piękne, a przechadzając się po mieszkaniach czy klatce schodowej, można poczuć ducha minionych lat. Niektórzy marzą o mieszkaniu w starej kamienicy, tak jak i główna bohaterka książki „Spij, dziecino śpij” - Alicja. Kobieta kupuje mieszkanie i postanawia szybko je wykończyć, zanim na świat przyjdzie jej pociecha. Niestety, po przeprowadzce bohaterka zaczyna widzieć dziwne rzeczy, duchy, a do jej uszu dolatuje starodawna kołysanka. Alicja obawia się, że oszalała i szuka pomocy u psychologa. Okazuje się, że kobieta musi rozwikłać zagadkę z przeszłości.
 
Dobra fabuła to nie jest przepis na dobrą książkę. Niestety, aby powieść wciągnęła czytelnika, musi mieć w sobie coś więcej – ciekawie skonstruowanych bohaterów, dobry tekst i intrygująco poprowadzoną akcję. Osobiście jestem niezwykle uczulona na drugą z cech, którą wam wymieniłam. Nie cierpię sztucznych książek, które są pisane bardzo, ale to bardzo na siłę. I niestety, „Śpij, dziecinko, śpij" to właśnie taka opowieść. Chociaż zapowiadało się ciekawie, to już po pierwszych stronach miałam ochotę odłożyć książkę i do niej nie wracać. Jednak zaintrygowana byłam fabułą, zagadką z przeszłości (taki motyw działa na mnie jak najlepszy wabik!), ale im dalej w tekst, tym gorzej. Cała powieść okazała się niesamowicie sztuczna, trudna i nudna. Nie odczułam niemal żadnych emocji, a sceny, które miały wywołać ciarki na skórze i przyśpieszone bicie serca, były mdłe i nijakie. Spowodowały, że czułam się zażenowana
 
Również bohaterowie zostali nieodpowiednio skonstruowani. Wszyscy, nawet Alicja, są niesamowicie płascy i sztuczni. Ich rozmowy i dialogi nie mają w sobie nic rzeczywistego. Często autorka chce przekonać czytelnika do jakiejś zmiany w danej postaci jednym zdaniem, nie pokazując tego w zachowaniu. Nie nawiązałam bliższej relacji z żadną z postaci.
 
Gdy dobrnęłam do zakończenia, byłam zmęczona i wcale nie usatysfakcjonowana wydarzeniami rozgrywającymi się na ostatnich stronach. o. Bardzo nad tym ubolewam, bo „Śpij, dziecinko, śpij” Jolanty Bartoś to książka z ogromnym, ale zmarnowanym, potencjałem.
Dział: Książki
wtorek, 29 marzec 2022 12:37

Empatajzer

„Empatajzer” to opowieść osadzona w świecie po katastrofie. Miasto, Pattium, w którym żyją bohaterowie, podzielone jest na dzielnice, a dzielnicę biedoty (nazywaną Mizeria) oddziela od reszty mur, który niedługo ma zostać zburzony. Przynajmniej tak chce Inżynier, który jest dla wielu mieszkańców kimś na kształt przywódcy. To on stoi za wynalezieniem empatajzerów, na które pozwolić mogą sobie tylko zamożni. Te małe urządzenia są obiektem pożądania i wyznacznikiem statusu społecznego.
 
Sara jest policjantką i właśnie dostaje nową sprawę. Ktoś wrzucił nagranie, na którym bierze prysznic. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że woda w Pattim jest reglamentowana, a kąpiel należy do dóbr luksusowych. Sara postanawia zająć się sprawą, jednak nie ma wielkim nacisków z góry. Do czasu, aż ktoś wrzuca do sieci nagranie, na którym pije wino, które jest zabronione. Oba zapisy emocji zostały wysłane z empatajzerów pracowników Inżyniera. To nie koniec kłopotów, bo w końcu pojawia się nagranie, na którym kobieta umiera z pragnienia. Śledztwo staje się coraz bardziej zagmatwane, a Przebudzeni i zburzenie muru wprawia społeczeństwo w dziwny stan paniki wymieszanej z oczekiwaniem.
 
Z początku lektura książki Aleksandry Borowiec nie była łatwa. Cała powieść napisana jest w stylu niekiedy dziwnym, który wymaga maksymalnego skupienia. We wciągnięciu się w lekturę nie pomagało nagromadzenie bohaterów – wszyscy się diametralnie od siebie różnili. Jednak byłam na tyle zaintrygowana fabułą, że strona po stronie zagłębiałam się w tę opowieść. Po pewnym czasie styl, jakim posługiwała się autorka, nie stanowi problemów, a ja z zaciekawieniem poznawałam ten postindustrialny świat i Pattium. Chociaż wydaje się, że śledztwo prowadzone przez Sarę jest na pierwszym planie, to bardziej autorka skupia się na bohaterach. Ich marzeniach, planach, cechach wspólnych i różnicach. Pracują w innych miejscach, wywodzą się z różnych rodzin, mają inne pragnienia. Wielokrotnie podczas lektury zadawałam sobie pytanie „co ich łączy”, jednak zakończenie wszystko pięknie wyjaśniło.
 
Pattium to dziwny świat, tak samo, jak tytułowe empatajzery. Przyznam, że długo nie mogłam zrozumieć, na czym polega nagrywanie i wrzucanie „do sieci” swoich emocji, wspomnień, obrazów, które widzimy. Dopiero gdy mogłam razem z Sarą zobaczyć nagranie spod prysznica, zaczęłam rozumieć przedziwny sposób działania empatajzera. Rozumiem, dlaczego stał się takim hitem, jednak dziwię się, że nikt głośno nie powiedział o zagrożeniach, które mogą wynikać z jego użytkowania.
 
„Empatajzer” to nie jest powieść dla wszystkich. Wiele czytelników może się zrazić trudnym stylem Aleksandry Borowiec, jednak warto, bo to naprawdę dobra lektura.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 21 luty 2022 15:15

Zapowiedź: Dziedziniec cudów

Porywająca powieść przygodowa o młodej złodziejce, która wchodzi w konfrontację z przywódcami paryskiego półświatka w realiach alternatywnej wizji Europy. W brutalnej miejskiej dżungli Paryża z 1828 roku rewolucja francuska nie powiodła się, a miasto zostało podzielone pomiędzy bezlitosną rodzinę królewską i dziewięć podziemnych przestępczych gildii, znanych jako Dziedziniec Cudów.

Dział: Książki
niedziela, 20 luty 2022 11:42

Arsene Lupin konta Herlock Shlomes

Poprzednia część o przygodach dżentelmena włamywacza okazała się iście wyborną lekturą. Obserwowanie inteligentnego umysłu tytułowego bohatera było nie dość, że ciekawe, to jeszcze dobrze napisane. Chociaż powieści Maurice Leblanca zaliczają się do klasyki, to nie musicie się obawiać, ponieważ „Arsene Lupin Dżentelmen włamywacz” oraz „Arsene Lupin kontra Herlock Shlomes” zostały napisane tak, że się je połyka.

Nadszedł czas wielkiego pojedynku genialnych umysłów – Arsene Lupin, który wymyśla takie intrygi, że nie sposób tego opisać, zmierzyć się ma z detektywem, który nie pozostawia żadnej sprawy nierozwiązanej. Herlock Shlomes przybywa do Francji, na prośbę okradzionych i postanawia zrobić wszystko, aby schwytać włamywacza. Te pojedynek będzie wzniesiony na wyżyny inteligencji, a obserwowanie dwóch takich genialnych mężczyzn, okaże się wspaniałą rozrywką. Kto kogo wywiedzie w pole? Kto wygra, a kto zostanie przegrany – złapany lub ośmieszony?

Chociaż powieść Maurice Leblanca to klasyka, to czyta się ją lekko, a kolejne strony prześlizgują się między palcami. Nie skłamię, jeżeli napiszę, że lektura tej książki może zająć maksymalnie dwa wieczory. Język, jakim została napisana ta historia, jest niezwykle melodyjny, barwny i przyjemny. Dobrze czyta się tę opowieść również na głos, a każde zdanie wydaje się idealnie na swoim miejscu; jakby autor każde słowo, literkę potraktował z niesamowitą miłością i cierpliwością. Zasługa w tym również tłumaczki, Elżbiety Derelkowskiej, bo trzeba mieć niezwykły talent, aby przetłumaczyć taką opowieść i oddać jej wszystkie aspekty.

Jak wspomniałam już wyżej, zmagania Herlocka Shlomesa i Arsene Lupina to gratka dla wszystkich fanów kryminału retro. Autor rozpoczyna opowieść od opisu spektakularnych kradzieży, które później składają się w jedną całość. Poszkodowani, którym Lupin grał na nosie od dawna, decydują się wynająć sławnego detektywa. W całej powieści Arsene wydaje się gdzieś poza kadrem, ponieważ najpierw obserwujemy poszkodowanych, a później Herlocka Shlomesa. Leblanc trochę wyolbrzymił niektóre cechy słynnego detektywa, uczynił go trochę zabawnego, ale ambitnego. Obserwowanie jego wędrówki po Paryżu, doskonałej dedukcji było bardzo intrygujące. Zastanawiałam się, kto wygra, ponieważ walka była wyrównana. Jeden ryzykował miano najlepszego detektywa, drugi złodzieja wszech czasów. Autor trzymał mnie w napięciu do ostatnich stron, a i tak po poznaniu wyniku tego pojedynku, byłam bardzo zaskoczona kolejnymi wydarzeniami.

"Arsene Lupin kontra Herlock Shlomes" to naprawdę warta uwagi lektura. Ponadczasowa, zabawna, napisana tak, że strony się połyka z rosnącym zaintrygowaniem.

Dział: Książki
piątek, 10 grudzień 2021 08:32

Zapowiedź: Lore: Straszne miejsca

Niesamowity przewodnik po miejscach owianych złą sławą. Bilet wstępu do świata makabry, którego nie spodziewaliście się odwiedzić nawet w najgorszych snach.

Dział: Książki
czwartek, 14 październik 2021 17:14

Oko Świata z serialową okładką!

Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie
Dział: Książki

Fascynujący zbiór klasycznych opowieści o duchach, nadprzyrodzonych zjawiskach i nawiedzonych domostwach.

Dział: Książki
czwartek, 14 październik 2021 17:07

Zapowiedź: Świąteczne morderstwo

Święta Bożego Narodzenia w Westbury Manor tym razem będą miały zaskakujący przebieg. Detektyw amator musi rozwikłać iście piekielną tajemnicę... Wigilia 1938 roku. Rodzina Westburych wraz z przyjaciółmi zbiera się w pięknej, wiejskiej rezydencji. Trwa świąteczna uczta, a pokoje na piętrze czekają już na przyjęcie gości.

Dział: Książki
czwartek, 19 sierpień 2021 09:29

Pozaziemskie

Podobno byłoby czystą ignorancją z naszej strony wierzyć w to, że jesteśmy jedyną rozumną rasą we Wszechświecie. Wielu naukowców wychodzi już z założenia, że istnienie pozaziemskich cywilizacji nie jest jedynie wymysłem naszej wyobraźni, a faktem… Że wręcz niemożliwe jest to, że Ziemia jest jedyną zamieszkałą planetą. Podobnie myśli astrofizyk Avi Loeb, czołowy astronom Harvardu przekonuje nas, że musimy całkowicie porzucić myśl o tym, że jesteśmy jedynymi istotami we Wszechświecie… Dokonuje tego za pomocą różnych form przekazu, chociażby w swojej książce Pozaziemskie.

Osobiście nigdy nie wątpiłam w istnienie obcych cywilizacji. Podobnie jak autor książki, o której mowa, uważam, że nie ma takiej możliwości, aby Ziemia była jedyną zamieszkałą planetą, jaka istnieje. W swojej publikacji podjął on próbę wyjaśnienia, czym był tajemniczy obiekt, który pod koniec roku 2017 zauważono z obserwatorium astronomicznego na Hawajach. Dziwny twór, który zyskał nazwę ‘Oumuamua, mógł pochodzić tylko i wyłącznie z innego systemu, nie był na pewno planetoidą i poruszał się po nietypowej orbicie. Naukowcy założyli, że jest to sztuczny obiekt z dalekiego kosmosu i przez lata starali się wyjaśnić wszelkie kontrowersje związane z jego pojawieniem się na niebie.

Avi Loeb w bardzo dosadny i dokładny sposób obala wiele teorii, które różni astronomowie postawili w związku z istnieniem ‘Oumuamua. Poddaje dokładnej analizie każdą hipotezę, rozkładając ją na czynniki pierwsze. Analizuje, chociażby jego tor lotu, odbijanie światła słonecznego, prędkość i jeszcze kilka dodatkowych aspektów. Są to konkretne interpretacje z pogranicza astronomii i fizyki, dlatego nie każdy będzie w stanie się tutaj odnaleźć, ale mimo tego książka ma chwilami również nieco lżejszy wydźwięk. Autor zastanawia się nad pojmowaniem pozaziemskich cywilizacji, snuje wizje tego, jak mogłyby one funkcjonować i jak wyglądałoby nasze pierwsze spotkanie z ich przedstawicielami.

Autor nie stara się nachalnie przekonać czytelników do swoich racji, tylko podchodzi do tematu w sposób bardzo obiektywny. Przedstawia fakty i teorie naukowe, choć wiadomo, że gdzieś tam można dostrzec taki wydźwięk, że to jego analiza jest poprawna i pozostałe teorie zostają obalone. Jest w tym też lekko dostrzegalny aspekt filozoficzny – wszystkie rozmyślania autora, snucie różnego rodzaju wizji, próba dotarcia do czytelnika w nieco inny sposób niż suche fakty naukowe. To dosyć przyjemna mieszanka, która nie przytłacza odbiorcy – zwłaszcza że fizyka jest chyba jedną z najtrudniejszych do zrozumienia dziedzin nauki i wiele osób po prostu boi się sięgać po książki, w której dostajemy surowe zagadnienia i analizy z tego obszaru. Loeb umiejętnie z tego wybrnął i zadbał o zrównoważenie swojego wywodu.

Musicie jednak wiedzieć, że książka ta skupia się przede wszystkim na analizie tego jednego, konkretnego obiektu - ‘Oumuamua. Nie znajdziecie tutaj informacji o innych potencjalnych spotkaniach z pozaziemskimi cywilizacjami, ale warto również zaznaczyć, że ten motyw jest wciąż intensywnie analizowany i badany. W Internecie można znaleźć nawet kilka publikacji naukowych, które analizują wszystko to, o czym w owej książce pisze autor. Książka jest ciekawa, dobrze napisana, posiada w sobie konkretne informacje – zdecydowanie warta polecenia dla wszystkich fanów astronomii i astrofizyki. 

 

Dział: Książki