Rezultaty wyszukiwania dla: Zaginione Miasta
Sadie
Gdy młodsza siostra Sadie, Mattie, zostaje zamordowana, dla dziewczyny nie liczy się już nic prócz zemsty.
Od zawsze były tylko we dwie; gdzieś w tle przewijała się matka, Claire, notorycznie uzależniona od alkoholu, zawsze w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Jedni zostawali w ich przyczepie na dłużej, inni zmywali się po kilku tygodniach. To Sadie wzięła na siebie opiekę nad młodszą siostrą, mimo że sama potrzebowała jeszcze matczynego wsparcia. Pewnego dnia Claire po prostu wyjeżdża, zostawiając córki samym sobie; mimo tego oczywistego porzucenia Mattie tęskni za matką. Chce być z nią, a nadesłana kartka pocztowa sprawia, że dziewczyna wpada w obsesję. Musi dostać się do matki, za wszelką cenę. Czy właśnie dlatego tego feralnego dnia wsiadła do czyjegoś auta? Sadie, chcąc pomścić śmierć siostry, kupuje samochód i rusza w trasę. Doskonale wie, kto odpowiada za zamordowanie Mattie. Musi tylko złapać jego trop, a potem... potem zostaanie już tylko zemsta.
Bardzo wiele pozytywnych opinii wyczytałam w Internecie; oczywiście nie tylko one miały wpływ na mój wybór. Nie mogłabym przejść obojętnie obok książki z tak przyciągającą wzrok okładką (choć już nie od dziś wiadomo, że magnetyczny front nie zawsze idzie w parze z ciekawą historią), a opis książki dodatkowo podsycił ciekawość. Ruszyłam więc w trasę razem z Sadie i... chciałabym, żeby ta historia nigdy się nie kończyła.
Sadie nigdy nie mogła liczyć na matkę; ta, skupiona wyłącznie na alkoholu i kolejnych facetach nie zauważała swojej córki, można by rzec, że wręcz za nią nie przepadała. Dopiero narodziny Mattie poruszyły w Claire jakąś czułą, matczyną strunę, choć i to nie sprawiło, że porzuciła dotychczasowy tryb życia. Sadie już wtedy wiedziała, że uczyni wszystko, aby jej siostra była bezpieczna i szczęśliwa. Jedna bez drugiej nie istniała. To Mattie nadawała cel jej życiu. Dla niej brała dodatkowe godziny w pracy, gotowała, dbała, jak tylko mogła dbać nastoletnia dziewczyna o młodszą od siebie istotę. Ale dla Mattie to było za mało- chciała matki. Nieidealnej, ale wciąż matki. Dlatego chciała ruszyć do miasta, z którego Claire przysłała kartkę. Dlatego zginęła. Tropem Sadie rusza West McCray, który na co dzień tworzy audycje radiowe poświęcone małym miasteczkom. Gdzieś w trasie obiła mu się historia sióstr i postanowił podzielić się nią ze swoimi słuchaczami, jednocześnie starając się natrafić na jakikolwiek ślad zaginionej dziewczyny. Czy ta historia może mieć szczęśliwe zakończenie... ?
Początkowo -przez wspomniane audycje West'a- nie mogłam wkręcić się w tę opowieść. Dlaczego? Otóż pani Summers relacje czy audycje pana McCray zapisywała jako rozmowę telefoniczną- forma ni to wywiadu, ni to dialogu, ciężko mi to określić. Oczywiście później już przestało mi to przeszkadzać, ale na początku było dość ciężko. W Sadie mamy właśnie takie mieszane formy zapisu: rozmowy mężczyzny (często prowadzone przez telefon) z bliskimi czy znajomymi dziewcząt są utrwalone w ten specyficzny sposób, a z drugiej strony mamy historię podróży Sadie, która jest przedstawiona w znany nam już, literacki sposób.
Nie wyobrażam sobie, co musiała przeżywać główna bohaterka po śmierci młodszej siostry. I wcale się nie dziwię, że zapragnęła pomścić to młode życie. Jak już wspominałam, od wielu lat matkowała Mattie; przez jej głowę pewnie nie raz przeszła myśl, że "gdyby tylko...". Co ciekawe, dziewczyna od razu wiedziała, kto stoi za morderstwem. Rusza więc jego tropem, po drodze nie raz pakując się w niezłe kłopoty, ale za to demaskując kilka fałszywych obliczy. Podziwiam ją. Jest odważna, silna, pewna swojej misji. Nie cofnęła się mimo wielu przeciwności. Wiedziała, że tylko ona jest w stanie wymierzyć sprawiedliwość- bo któż inny mógłby to zrobić? Zapijaczona matka, o której od dawna nic nie słyszała? Policja, nie mająca ani jednego świadka, ani skrawka tropu? Można pomyśleć, że Sadie to wyłącznie historia zemsty, ale nic bardziej mylnego. To opowieść o sile siostrzanej miłości, o zemście, która może i przynosi chwilową ulgę, ale ostatecznie prowadzi nas do destrukcji. Początkowo zakładałam, że cała fabuła będzie się toczyła wokół śmierci Mattie i powiązanych z nią działaniami Sadie, ale autorka mnie zaskoczyła. Główna bohaterka doskonale wie, kogo szukać, gdyż sama przez wiele lat cierpiała z ręki tego samego człowieka. W jej przeszłości jest skryta tajemnica, o której nikt nie miał pojęcia. Dziewczyna przez długi okres poświęcała siebie dla dobra młodszej siostry, o czym nikt nie miał zielonego pojęcia. Czy znajdziecie gdzieś lepszą definicję miłości... ?
Książka autorstwa pani Courtney Summers z założenia należy do literatury młodzieżowej, z czym nie do końca się zgodzę. Dobrze, mamy tutaj nastoletnich bohaterów, lecz ich problemy są o milion lat świetlnych oddalone od "udręk" współczesnej młodzieży. Nie znajdziecie w Sadie kłopotów sercowych, które to często nie dają spać postaciom z innych młodzieżówek. Odosobnienie? Samotność? Niezrozumienie? Może w pewnym sensie tak, aczkolwiek to, z czym przyszło walczyć Sadie, jest o wiele, wiele mroczniejsze. Już się nie dziwię, że tak wielu czytelników poświęciło swoją uwagę tej pozycji, polecając ją kolejnym molom książkowym- dziś i ja dołączam do Waszego grona. To jest po prostu utwór, który TRZEBA przeczytać.
Hawkeye #03: L.A. Woman
Matt Fraction w trzecim tomie serii „Hawkeye” zafundował czytelnikom niezły twist w fabule. Po pierwsze przeniósł akcję z ponurej metropolii nad wschodnim wybrzeżem, czyli z Nowego Jorku do słonecznego Miasta Aniołów. Po drugie porzucił Clinta Burtona i uczynił z Kate Bishop główną bohaterkę. W końcu ona również znana jest jako Hawkeye. Czy zmiana ta jednak wpłynęła pozytywnie na serię? Przekonajmy się.
Kate mając dość zaraźliwego pesymizmu i „smętactwa” Burtona postanawia zmienić coś w swoim życiu. Zabiera psa Fuksa i wyjeżdża na zachodnie wybrzeże do Los Angeles. Liczy, iż słoneczne plaże i prawie beztroskie życie pozytywnie wpłyną na jej nastrój i pozwolą odciąć się od dotychczasowych problemów. Niestety L.A. okazuje się równie „brudnym” i zdemoralizowanym miastem jak Nowy Jork. Naiwność i zbyt duża pewność siebie już na samym początku przygody w nowym mieście pakuje Kate w kłopoty. Dziewczyna jednak nie przejmuje się swoją porażką i postanawia sprawdzić się jako „bohater do wynajęcia”. Już po pierwszej rozwiązanej sprawie zdobywa nowych, lojalnych przyjaciół – sympatyczną parę Marcusa i Fincha. Młoda Hawkeye po tym, jak odkryła w sobie detektywistyczny talent, stara się nieść pomoc zwykłym ludziom i rozwiązywać ich przyziemne problemy. Raz pomaga niegdyś sławnemu muzykowi odnaleźć zaginione przed laty nagranie. Innym razem wspiera lokalnego detektywa czy tajemniczego miłośnika kotów. Choć praktycznie w każdej akcji Bishop zbiera srogie cięgi, nie poddaje się w swoich działaniach. Wszystkie te wątki są wstępem do grubszej sprawy, jaką przyjdzie rozwikłać Kate. Łatwo nie będzie, szczególnie że na drodze dziewczyny ponownie stanie znana z pierwszego tomu Madame Masque.
Trzeci tom „Hawkeye” to spora odmiana po wcześniejszych przygodach Clinta. Choć Matt Fraction nadal prowadzi historię z charakterystycznym dla siebie lekkim i ironicznym humorem oraz wykorzystuje znane z wcześniejszych tomów zabawy komiksową formą, to nowej energii serii nadaje główna bohaterka. W odróżnieniu od znużonego Burtona, młodsza od niego Kate jest pełna zapału do pracy, optymizmu, dystansu do świata i do samej siebie. Z jednej strony dziewczęca naiwność i niewinność, z drugiej zaś ogromna sprawność fizyczna i umiejętność posługiwania się łukiem, sprawia, że Bishop przyciąga do siebie czytelnika. Jest w niej coś uroczego i wręcz magnetycznego, co powoduje, że darzymy ją sympatią i kibicujemy jej w bohaterskich poczynaniach. Jest taką sympatyczną dziewczyną z sąsiedztwa, która na pewno skradnie Wasze serca.
Zmiana nastąpiła również w oprawie graficznej. Rysującego do tej pory większość przygód Burtona Davida Aja zastąpiła Annie Wu, która na swoim koncie miała już współpracę m.in. z DC Comics czy Vertigo. Jej rysunki może nie są tak niekonwencjonalne i minimalistyczne jak Aji, ale również bawi się ona kadrami, konstrukcją plansz i pojedynczymi sekwencjami. Na pewno co wyróżnia jej styl od poprzednika, to większa dynamika i szczegółowość scen oraz wg mnie ładniejsza kreska. Wszystko idealnie współgra i pasuje do historii Kate.
Na koniec warto wspomnieć, iż zeszyty z przygodami Kate, które zostały zebrane przez polskiego wydawcę w trzecim tomie pt. „L.A. Woman”, oryginalnie ukazywały się na przemian z zeszytami przedstawiającymi przygody Burtona. W odróżnieniu od np. amerykańskich czytelników uniknęliśmy skakania po fabule i bardziej naładowani pozytywną energią młodej bohaterki, powrócimy do pominiętych zeszytów z Clintem w roli głównej, w zbiorczym, czwartym tomie pt. „Rio Bravo”.
Podsumowując, Matt Fraction wykonał bardzo udany ruch skupiając się na damskiej wersji Hawkeye. Jej przygoda w Mieście Aniołów pełna jest humoru, zwrotów akcji i detektywistycznych wątków. Czytelnicy, którzy od początku śledzą przygody Clinta Burtona, na pewno będą usatysfakcjonowani.
Portal 2018 - Plany Wydawnicze na II połowę roku
Plany Wydawnicze 2018
Podczas 29 edycji Pionka odbyła się prezentacja nowości wydawniczych Portal Games, koncentrująca się na tytułach, które ukażą się w drugiej połowie 2018 roku. O części tytułów już informowali podczas Portalkonu... ale część to zupełne nowości! A i tak to jeszcze nie wszystkie ich zapowiedzi...
Marzyciel
Marcowa propozycja od Wydawnictwa SQN, czyli początek nowego cyklu Strange The Dreamer.
To marzenie wybiera marzyciela, a nie odwrotnie.
Lazlo Strange od zawsze marzył, aby poznać tajemnice zaginionego miasta Szloch. Jako sierota, a potem skromny bibliotekarz, nawet nie przypuszczał, że ma szansę na odbycie kosztownej wyprawy przez pustynię Elmuthaleth do miejsca, gdzie mieszkają mityczni wojownicy. Dopóki sami nie przekroczyli bramy Wielkiej Biblioteki i nie zaproponowali wyprawy... komuś innemu. Tu liczy się czas i każda podjęta decyzja. Przed Strange’em pojawią się wybory, których nie sposób dokonać, żal, którego nie da się wyleczyć, oraz magia tak prawdziwa, jakby istniała naprawdę.
Zaginione Miasto Boga Małp
17 stycznia nakładem Wydawnictwa Agora ukaże się w Polsce książka Douglasa Prestona ZAGINIONE MIASTO BOGA MAŁP - to jedna z najgłośniejszych książek non-fiction 2017 roku, bestseller New York Timesa i Wall Street Journal Jedna z trzech najgłośniejszych książek non-fiction 2017 roku!
Zapierająca dech historia pionierskiej ekspedycji w serce najbardziej niebezpiecznej dżungli świata w poszukiwaniu legendarnego przeklętego Białego Miasta.
Porzuć swój strach
Marek Bener, dziennikarz oraz właściciel toruńskiego tygodnika, od kilku lat bezskutecznie poszukuje ukochanej żony, Agaty. Nowy trop w sprawie zaginięcia żony nieoczekiwanie może podsunąć inne śledztwo, dotyczące odnalezienia córki pewnego biznesmena, Moniki Żelazny. Bener z każdą chwilą jest coraz bardziej pewny, że dziewczyna posiada informacje o jego żonie. Jednak im bardziej główny bohater zagłębia się w śledztwo, im więcej kłamstw usłyszy z ust rodziny Żelazny, tym więcej komplikujących wszystko kwestii wychodzi na jaw. Co więcej, za zaginięcie Agaty może być odpowiedzialny zmarły teść Marka...
Z twórczością pana Roberta Małeckiego spotykam się po raz pierwszy. Nie miałam pojęcia, czy spodziewać się dobrej, mocnej lektury, czy raczej byle jakiego śledztwa i ogólnej "bylejakości". Oczywiście, nie przeczytałam tomu pierwszego, więc kolejną zagwozdką było to, czy odnajdę się w kontynuacji. Powiem Wam szczerze, że trafiłam na kawał dobrej literatury. I z niecierpliwością oczekuję tomu trzeciego. A jaki z tego wniosek? Warto sięgać po rodzimych autorów, którzy nierzadko są o wiele lepsi, niż ci zagraniczni.
Marek Bener jest doskonale znany w toruńskim społeczeństwie i to nie tylko z tego, że prowadzi lokalny tygodnik. Jest przy tym doskonałym detektywem, choć w tej roli pojawia się raczej jako "amator". Dlatego też po zaginięciu Moniki, jej ojciec kieruje swe kroki najpierw do Benera, a nie na policję. Wie, że toruński dziennikarz odnajdzie zaginioną. Żelazny nie zdaje sobie jednak sprawy, że skrywane tajemnice również ujrzą światło dzienne...
Ta książka jest fenomenalna! Z każdą kolejną stroną pula pytań rośnie, a kolejne, przewijające się w lekturze postacie, wcale nie pomagają w uzyskaniu odpowiedzi. Ba, wręcz przeciwnie- "dzięki" nim ich ilość tylko się zwiększa. Po raz pierwszy w mojej "karierze" czytelniczej wciągnęła mnie historia, w której między innymi mowa o tzw. "bossach", czyli miasteczkowym półświatku. Zazwyczaj takie lektury odrzucały mnie na starcie, tu jednak spotykanie się z mroczną stroną miasta miało swój cel- dotarcie do Moniki, a co za tym idzie być może uzyskanie odpowiedzi na pytanie, co stało się z Agatą. I czy nadal żyje. Akcja płynie silnym strumieniem, podczas lektury nie można się nudzić. Kolejne wydarzenia są niczym magnes, przyciągający nas do powieści. Nie można od niej uciec, chce się tylko czytać, póki nie dotrzemy do ostatniej strony.
Nie od dziś wiadomo, że ludzie skrywają wiele tajemnic. Jak się okazuje, ludzie, którym również powinno leżeć na sercu dobro Agaty, posiadali ważne informacje, skrzętnie ukrywając je przed Markiem. Owszem, wierzyli, iż działają w jak najlepszym interesie zaginionej, a jednak ich milczenie z każdym dniem zmniejszało szansę na uratowanie kobiety. Określiłabym to jako ślepą wiarę w to, że porywacze posiadają jakiekolwiek ludzkie uczucia. A przecież to praktycznie niemożliwe... Koniec tomu drugiego, choć dał czytelnikowi odpowiedzi w kwestii zaginięcia Moniki Żelazny, jeszcze bardziej zapętlił przypadek zaginięcia Agaty Bener. Mam ogromną nadzieję, że tom trzeci będzie tym, w którym Marek Bener wreszcie zazna spokoju ducha.
Jeśli poszukujecie dobrej, intrygującej lektury na te coraz zimniejsze dni, a jednocześnie nudzą Was książki, w których nic się nie dzieje, sięgnijcie po serię Roberta Małeckiego. Gwarantuję, iż nie będzie to czas zmarnowany.
Siódemka
Zło może przybierać różne formy, ma różne twarze. Tylko czasami zapowiada swoje nadejście, częściej uderza niespodziewanie, kryjąc się za niewinnością, za twarzą pięknej kobiety, dziecka. Czy można się jednak na nie przygotować? Wydaje się, że nie, a już z pewnością nie można mu zapobiec.
Od czasu do czasu podejmowane są jednak starania, by ograniczyć ryzyko rozpanoszenia się zepsucia, by złapać sprawcę jeszcze przed dokonaniem przestępstwa. I choć to idea utopijna, to jednym z jej wyrazów jest powołanie do życia specjalnej formacji, która wykorzystywać ma paranormalne zdolności do walki z przestępcami. Mowa tu o ściśle tajnym projekcie „Szóstki”, który zakładał wyszkolenie osób obdarzonych między innymi zdolnościami czytania w myślach czy przesuwania przedmiotów i wcielenie ich w szeregi policji. Jako pierwszą z tych, do których trafić mają rekruci, wytypowano policję miasta Nowy Orlean. Jak poradzą sobie ci niezwykli funkcjonariusze w codziennej pracy? Możemy przekonać się o tym dzięki lekturze najnowszej powieści Ericy Spindler „Siódemka”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Edipresse Książki pozycja, to pierwszy tom serii o Micki Dare, charyzmatycznej policjantce, będącej postrachem Nowego Orleanu. To właśnie ona zostaje wmanewrowana w asekurowanie nowego partnera o nadprzyrodzonych zdolnościach, który – poza darem postrzegania obrazów z przyszłości i z przeszłości – jest zabójczo przystojny. Po powieść sięgnąć mogą głównie fani paranormalnych opowieści z wątkami sensacyjnymi, a także wytrwali miłośnicy twórczości autorki, choć w przypadku tego tytułu, czeka ich lekki zawód. Autorka nie wykorzystała bowiem potencjału tkwiącego w tej historii, a wykreowanym przez nią postaciom i dialogom brak jest głębi i naturalności.
Autorka przedstawia nam bohaterów w chwili, kiedy Nowy Orlean traci jednego z przedstawicieli półświatka – handlarza narkotyków i stręczyciela Martina Ritchi'ego. I choć nie sposób żałować jego odejścia, to za sprawą jego śmierci kryje się coś więcej, niż tylko porachunki gangów. Nowy partner przydzielony Micki, detektyw Zach Harris, podążając za przeczuciem, trafia do ostatniego znanego miejsca pobytu ofiary, a tam znajduje nie tylko dokumenty czy narkotykowe utensylia, ale również złą energię. To ona prowadzi Zacha do osoby zaginionej Angel Gomez, ona też pozwala powiązać zaginięcie dziewczyny, z tajemniczym zniknięciem kolejnej – studentki sztuki, Gwen. Na dodatek w jej łazience ktoś wyrył na drzwiach krzywą siódemkę, a przed śmiercią dziewczyna otrzymała niepokojące ostrzeżenie od wróżki. Kiedy ginie trzecia dziewczyna, Patricia, córka jednego z senatorów, sprawa naprawdę robi się poważna, zaczyna się też wyścig – zarówno wyścig z czasem, jak i ze złymi mocami.
Co wspólnego z tymi zniknięciami ma przeobrażenie się człowieka w Zwiastun Ciemności? Czy Zachowi uda się, dzięki swoim zdolnościom, odnaleźć zaginione dziewczyny? Jak Micki zniesie nieustanną obecność narcystycznego i pewnego siebie partnera? Na te wszystkie pytania odpowiada powieść „Siódemka”, która wykorzystuje dobrze znane czytelnikom motywy, łącząc je w dość interesujący sposób. Niestety trudno uwierzyć, iż tak znana i ceniona przez czytelników autorka mogła stworzyć książkę, która co prawda zaciekawia, którą można nazwać poprawną, ale w żaden sposób nie odzwierciedla talentu Spindler. Niemal zupełnie pozbawiona emocji powieść, płaskie postacie, ocierające się o banał dialogi – to wszystko niestety obniża wartość powieści czyniąc ją odpowiednią tylko dla najwytrwalszych wielbicieli autorki lub wyjątkowych fascynatów wątkami fantastycznymi i nieco absurdalną w wykonaniu Spindler walką dobra ze złem. Szkoda tej fabuły na taką powieść...
Żelazny cierń
Czy znacie twórczość Lovecrafta i jego śmierdzące potwory oraz Wielkich Przedwiecznych? A może jesteście fanami „Gwiezdnego pyłu" Neila Gaimana? Obcy wam nie jest mechanizm steampunkowego świata maszyn parowych? Jeżeli tak, to do przeczytania książki nie muszę was zachęcać, natomiast jeśli nie wiecie, o czym mówię, to sugeruję – pędem lećcie do pierwszej z brzegu księgarni! Jest to pozycja dla was obowiązkowa!
Aoife Grayson ma piętnaście lat. Z niepokojem czeka na swoje szesnaste urodziny, bo wtedy każdego z członków jej rodziny dopada nieuchronny obłęd. Jej matka, Nerissa, przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Sama Aoife jest dzieckiem na utrzymaniu miasta i uczy się w akademii na inżyniera. Z tego powodu koledzy patrzą na nią z góry, a ona ma tylko jednego prawdziwego przyjaciela, studiującego wraz z nią Cala. Jednak pewnego dnia dziewczyna dostaje od swojego zaginionego brata zaszyfrowany list, z wyraźnie widniejącym tylko jednym słowem – pomocy. Mimo że pod wpływem swojego szaleństwa Conrad próbował ją zabić, dziewczyna bez wahania wyrusza mu na ratunek. I tak, wraz z poznanym na Nocnym Targu przewodnikiem, Deanem, udają się do Graystone – posiadłości ojca Aoife, by wyjaśnić zagadkę zaginięcia jej brata.
Muszę przyznać, że książka jest rewelacyjna, a nie często to mówię. Ma wciągającą, dobrze skonstruowaną fabułę i wartką, intrygującą akcję. Napisana jest z punktu widzenia głównej bohaterki, która bardzo uważnie obserwuje otaczający ją świat, wyjaśniając wszystko czytelnikom. W powieści widać fascynację autorki konkretnymi dziełami i tu mogłabym się pokusić nawet o porównywanie pewnych postaci i zgadywanie, w jakich utworach pojawiły się ich pierwowzory. Wszelkie rodzaje „gothów" z powieści Lovecrafta, bohaterowie bliźniaczo podobni do tych na przykład z „Gwiezdnego pyłu" Gaiman - właściwie tylko pierwszoplanowe postacie są wyłączną własnością autorki. Nie uważam tego jednak za wadę książki, a wręcz przeciwnie. Dzięki temu osobom znającym te klimaty cudownie powieść się czyta.
Piętnastoletnia Aoife jest jedną z tych odważnych, walczących o swoje dziewczyn, a jednocześnie nie ma żadnych cech superbohaterki i niektóre ze swoich wyczynów dość drogo opłaca. Bardzo łatwo można się do niej przywiązać i ją polubić. Jej przyjaciele kryją w sobie zaskakujące tajemnice, zupełnie logiczne i pasujące do reszty fabuły, ale takie, których nie da się domyślić. Zarówno Dean jak i Cal stworzeni zostali rewelacyjnie, a momentami relacje między bohaterami są wręcz ujmujące. Drugoplanowe postacie również żyją swoim życiem i to nawet te, które pojawiają się w książce na ledwo jednej czy dwóch stronach. Za to naprawdę podziwiam autorkę.
"Świat Żelaza" pełen jest „mitologicznych" stworzeń, to dzięki nim tętni życiem. Dlaczego użyłam cudzysłowu? Ponieważ nie chodzi mi tu o światowe religie, a o legendy i uniwersa stworzone przez innych pisarzy. Jeżeli ktoś choć trochę interesuje się fantastyką, te wszystkie potwory będą dla niego znajome. W powieści pojawiają się jednak również szekspirowskie Unseelie nazywane Życzliwymi i cały ich świat, podzielony na królestwa czterech pór roku. Ktoś mógłby powiedzieć, że co za dużo, to nie zdrowo, ale w tym wypadku nie miałby racji. To co stworzyła autorka „Żelaznego ciernia" jest niesamowite i pełne barw. Jej realia mają sens, fabuła nie jest wcale jakoś strasznie zawikłana, a ona sama doskonale potrafi się wybronić z różnych niekonwencjonalnych połączeń.
Powieść jest steampunkowa – bez dwóch zdań. Nie ma tu jednak miliona dziwnych urządzeń, których przeznaczenia i działania czytelnik nigdy nie będzie się w stanie domyślić. Są natomiast bardzo ciekawe i użyteczne mechanizmy, tortury przy pomocy pary i domy, które żyją własnym życiem, oparte na szkielecie metalowych kości z sercem w mechanicznym zegarze (dla oczytanych ten pomysł również będzie brzmiał znajomo). Nie jest to mój ulubiony gatunek fantastyki, ale w tym wypadku zwyczajnie mi takie realia nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie, po lekturze wreszcie zaczęłam się do nich przekonywać.
Wydania oceniała nie będę, ponieważ czytałam „szczotkę", ale jak to zwykle bywa w przypadku książek Jaguara, zapowiada się wspaniale. Mogę natomiast zdradzić, że w tomie będą mapki – plan miasta Lovecraft i Graystone (bardzo ważnej w fabule rezydencji).
Caitlin Kittredge jest amerykańską pisarką dark i urban fantasy. Mieszka w Olimpii, w Waszyngtonie. Jej najbardziej znane serie to pisana dla dorosłych „Nocturne city" i młodzieżowa „The Iron Codex". Autorka inspiruje się Raymondem Chandlerem, Neilem Gaimanem i H.P. Lovecraftem. Doskonale zna ich twórczość i nie boi się z niej korzystać dla własnych potrzeb.
Książka niesamowicie przypadła mi do gustu. Nie chcę wypisywać tu nadmiernych „achów" i „ochów", ale naprawdę uważam ją za rewelacyjną. Jest dobrze i ciekawie napisana. Świat stworzony przez autorkę nie jest pusty, a czytelnik z łatwością może ujrzeć go oczami wyobraźni. Bohaterowie to postacie intrygujące, których losy śledzi się z zapartym tchem. Fabuła jest dobrze skonstruowana i wciągająca, a powieść z pewnością nie jest kolejnym tego typu "tworem" na rynku. Do przeczytania gorąco i szczerze zachęcam, ponieważ inaczej odnieść się do tej lektury zwyczajnie nie potrafię.