Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi
Ktoś mnie pokochał
"Anthony Bridgerton to najbardziej zatwardziały kawaler Londynu. Lecz po cóż miałby się żenić? Jest wszakże największym uwodzicielem i nikt mu w tym nie dorówna..."
Niedawno, na fali netflixowej ekranizacji, kolejnego wznowienia doczekał się drugi tom sagi „Bridgertonowie” noszący tytuł „Ktoś mnie pokochał” i opowiadający historię miłosną głowy rodziny, wicehrabiego Anthony’ego Bridgertona. Czy książkę warto przeczytać? A może to przypadek, kiedy lepiej obejrzeć serial? Jaką historię tym razem opowie nam Julia Quinn?
Zarys fabuły
Londyn obiegła niesamowita wiadomość, wicehrabia Anthony, głowa rodu Bridgertonów, szuka dla siebie wicehrabiny. Żadna jednak z poznanych przez niego kandydatek nie jest dość dobra i nie spełnia wygórowanych oczekiwań mężczyzny. W końcu decyduje się oświadczyć pannie Edwinie Sheffield, którą jednak opiekuje się zdecydowanie przeciwna temu związkowi starsza siostra, Kate. Czy uda jej się popsuć matrymonialne plany pana Bridgertona?
Moja opinia i przemyślenia
Książka wydana w Polsce była nie po raz pierwszy, chociaż jakością poprzednie wydania nie dorównują nowemu. Z pewnością popularność serii wzrosła na fali netflixowej ekranizacji, ale kobiety od zawsze lubiły takie pełne ciepła, przyjemne romanse historyczne, a do takich właśnie należą powieści spod pióra Julii Quinn. Nie brakuje im również historycznej wiarygodności.
Przyznam szczerze, że historia Anthony’ego nie jest tą, na którą najbardziej czekałam, a mimo tego powieść bez trudu mnie wciągnęła i pozwoliła w swoim towarzystwie spędzić kilka przyjemnych chwil. Pamiętajcie Kochani, że w tym przypadku nie wystarczy obejrzeć serialu, bo to dwie, zupełnie inne opowieści.
W powieści nie zabrakło również nieco pikantniejszych scen, które jednak opisane zostały z dużym wyczuciem i oczywiście ze smakiem. Nijak się mają do często wulgarnych, współczesnych erotyków. Sam styl pisania Julii Quinn jest bardzo przyjemny, a i tłumaczka zrobiła tu doskonałą robotę. Miła jest również możliwość wyboru okładki, wedle uznania możemy kupić wersję dopasowaną do reszty serii lub książkę z filmową szatą graficzną.
Podsumowanie
„Ktoś mnie pokochał” to inteligentnie napisana, pełna uroku i zabawnych konwersacji historia. Sądzę, że każda osoba, która pomyśli, że wystarczy obejrzeć serial, wiele na tym straci. W powieści pojawia się wiele zupełnie pominiętych w ekranizacji wątków, a bohaterowie mają swój niewątpliwy i niepowtarzalny urok. To tytuł, który zdecydowanie warto przeczytać i prawdziwa gratka dla miłośniczek romansów historycznych.
Córka mordercy
Całe dotychczasowe życie bohaterki upłynęło pod piętnem bycia córką mordercy. Gdy miała pięć lat, ukochany ojciec zamordował jej przyjaciółkę, Elsie. Nikt nie wie, co kierowało mężczyzną; choć czuje do niego swoistą odrazę i żal, Kathryn wciąż odwiedza ojca w więzieniu. Ma jeden cel - poznać prawdę o tamtym dniu i dowiedzieć się, gdzie ojciec ukrył ciało dziewczynki. Liczy na to, że zbliżająca się dwudziesta piąta rocznica mordercy skłoni sprawcę do wyznania prawdy.
I choć dziennikarskie hieny już zacierają ręce na myśl o artykułach upamiętniających tamte tragiczne zdarzenia, to Kathryn stara się nie zwracać na to uwagi. Przez te wszystkie lata przyzwyczaiła się do nadmiernego zainteresowania jej osobą. A jednak w dniu rocznicy uwagę wszystkich przyciąga coś zupełnie innego - oto zaginęła kolejna mała dziewczynka. Dokładnie w dniu śmierci Elsie. I została porwana dokładnie z domu, w którym w dzieciństwie mieszkała Kathryn.
Czy to znak, że jej ojciec jest niewinny? A może to naśladowca czy inny psychicznie chory człowiek? A co, jeżeli prawda o wydarzeniach sprzed dwudziestu pięciu lat jest zupełnie inna, niż ta, w którą kazano jej wierzyć?
To moje drugie spotkanie z twórczością Blackurst i jak się okazuje - równie owocne. Autorka ma talent do tworzenia ciekawych plot twistów, dzięki czemu czytelnik nie ma czasu na nudę. O tym jednak już za chwilę.
Kathryn ma trzydzieści lat, lecz wciąż żyje z piętnem wydarzeń z dzieciństwa. Ciężko być córką mordercy dziecka - przez to jej rodzina musiała często zmieniać miejsce zamieszkania, a ona sama nie do końca może odnaleźć się w życiu. Wydaje się, że jej jedynym celem jest uzyskanie odpowiedzi na – wydawałoby się - proste pytanie: „gdzie jest ciało Elsie?”. I to pcha ją wciąż do przodu. Widzimy dokładnie, jak tragedia sprzed lat wpłynęła na kobietę, gdyż dzieli się z nami wszystkimi przemyśleniami. Morderstwo przyjaciółki z dzieciństwa determinuje jej dalszy los, sprawia, że jedyną istotną dla niej kwestią jest odkrycie prawdy, choć początkowo nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, iż istnieje jakaś inna jej wersja. Właściwa. I w tym miejscu autorka dała popis odnośnie do tworzenia postaci, gdyż Kathryn w jakimś nikłym stopniu można uznać za zapatrzoną w siebie, co zresztą uświadamia kobiecie jej brat. Jest tylko ona i jej cierpienie. Nie ważne, że cierpiała reszta bliskich - matka i starszy brat. Kathryn w momencie wydarzeń miała pięć lat, nie do końca zdawała więc sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niej. To jej rodzina przeżywała prawdziwe piekło, dlatego też nie popierają jej dążenia do rozgrzebywania starych ran. Tutaj plus dla autorki z tego powodu, że daje nam szansę na przeanalizowanie zachowania głównej bohaterki. Nic w jej zachowaniu nie jest czarne albo białe, królują tam odcienie szarości. Jak w przypadku prawdziwego, żywego człowieka.
Akcja rwie przed siebie od pierwszej strony, nie dając nam chwili na odpoczynek. Ciągle coś się dzieje i tak praktycznie do samego końca. Byłam niezmiernie ciekawa, jak po takim wstępie i bardzo udanym środku autorka poradzi sobie z zakończeniem. Wiadomo przecież, że finisz to ukoronowanie dzieła pisarskiego. I przede wszystkim gratka dla czytelnika, bo wreszcie rozstrzygnie się to, czy jego domysły okazały się trafne. Mówiąc szczerze, zakończenie jest dobre, aczkolwiek niespecjalnie oryginalne - z przedstawionym motywem spotkałam się już kilka razy. Niemniej jednak Blackhurst „przeprowadziła” mnie przez lekturę w taki sposób, że nie mam prawa narzekać. Było ciekawie, tajemniczo; mogłam swobodnie obstawiać między różnymi rozwiązaniami sprawy sprzed lat, gdyż kolejne, wychodzące na światło dzienne fakty umożliwiały mi to. Jednym zdaniem - byłam w tej historii prawie całą sobą. A nie ma chyba nic lepszego niż książka, która pozwala nam na poczucie uczestnictwa.
Uważam, że Jenny Blackhurst to jedna z ciekawszych pisarek obecnego czasu, na której książki warto zwracać uwagę. Jeżeli nie powali Was na kolana pomysłem na fabułę, to na pewno i tak nie będziecie żałować spotkania z tworami jej wyobraźni.
Vortex. Dziewczyna, która prześcignęła czas
Ellie i Bale to bohaterowie o wielkiej sile, niezwykłej wytrwałości i determinacji, którzy muszą zawalczyć o przyszłość, przeszłość i miłość…
Po lekturze „Vortexu” niecierpliwie czekałam, aż ukaże się kolejny tom. Książka niesamowicie mnie wciągnęła i wywołała na mnie ogromnie pozytywne wrażenie. Dlatego, gdy wreszcie w moje ręce trafiła druga część nosząca tytuł „Vortex. Dziewczyna, która prześcignęła czas” od razu zabrałam się do czytania. Czy jednak i tym razem powieść tak bardzo przypadła mi do gustu?
Zarys fabuły
Mimo że Elaine wydawało się, że uratowała świat, to Varus Hawthorne ma swój własny plan. Wysyła łowców w podróż w czasie, której celem jest zmienienie niepasującej mu teraźniejszości. Elaine i Bale wyruszają za nimi, by ich powstrzymać. Tylko czy na pewno nastoletnia bohaterka pokłada zaufanie w odpowiednich osobach?
Moja opinia i przemyślenia
Drugi tom trylogii kończy się w takim miejscu, że to aż niesprawiedliwe! Tym razem z jeszcze większą niecierpliwością wyczekuję na kontynuację powieści. Książka jest świetnie napisana i bardzo wiele się w niej dzieje. Trudno oderwać się od kolejnych stron, a jest ich ponad pięćset! Taką fantastykę właśnie lubię najbardziej.
Tym razem, obok Ellie, pole do popisu dostali również świetnie wykreowani, drugoplanowi bohaterowie. Świat przedstawiony staje się znacznie pełniejszy i bogatszy, pisarka nie zapomina o tym, by go rozwijać. Do tego, co chwila zaskakuje czymś czytelnika. Jedno jest pewne, podczas lektury „Vortexu” po prostu nie da się nudzić.
Ogromnie podoba mi się spójna szata graficzna serii. Nie mogę się już doczekać nie tylko momentu, w którym przeczytam trzeci tom, ale także chwili, w której będę mogła postawić kompletną trylogię na półce wśród ulubionych tytułów. Będzie tam pięknie wyglądała!
Podsumowanie
„Vortex. Dziewczyna, która prześcignęła czas” to wciągająca, brawurowa powieść fantasy, ze świetnie wykreowanymi bohaterami, dużą ilością akcji i bogactwem świata przedstawionego. Zakochałam się w pierwszym tomie trylogii, a drugi tylko jeszcze mocniej rozbudził mój apetyt i chęć poznania zakończenia serii. Mam nadzieję, że pisarka mnie nie zawiedzie. Lekturę serdecznie polecam, myślę, że uszczęśliwi każdego miłośnika książek fantasy. „Vortex” to jedna z tych historii, które koniecznie trzeba przeczytać.
Konkurs: Nie twój interes
Mawiają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Czasem to wręcz igranie z ogniem, a stawką staje się życie.
Zapowiedź: Powrót Wyntera
W miasteczku Rotherweird za sprawą wielowiekowego spisku siły ciemności mogą tym razem zwyciężyć
Miasto Rotherweird od czterystu lat jest odseparowane od reszty Anglii, aby chronić swoją śmiertelnie niebezpieczną tajemnicę.
Zapowiedź: Prawdziwe tygrysy
Jackson Lamb powraca – nowa część serii „Slough House” już wkrótce w księgarniach, a serial z Garym Oldmanem do obejrzenia w Apple TV!
Zapowiedź: Płoń dla mnie
Książki Ilony Andrews gwarantują rewelacyjną lekturę.“
Patricia Briggs, #1 New York Times bestselling author
“Jedno z najwspanialszych piór w urban fantasy… Ilona Andrews to wszystko co najlepsze w gatunku“
Jeaniene Frost, New York Times bestselling author
“Andrews to po prostu "must read" bez względu na wszystko!“
Romantic Times
"Jeśli jest jakikolwiek autor, który definiuje Urban Fantasy, to jest nim Ilona Andrews. “
Fresh Fiction
Łupieżcy niebios
„Człek, który nie chce stawić czoła próbie, już dowiódł większego tchórzostwa niż ten, który jej nie podoła.”
Lekkość, z jaką Brandon Mull modeluje przygodę czytelniczą, jest nie tylko imponująca, ale również godna podziwu. To, co wyprawia w konstrukcji intrygi, sprawia, że nie sposób nie zaangażować się w powieść. Złożone warstwy akcji, mnogość tajemnic, mitologiczne skojarzenia, osobliwe potwory, dzikie bestie, nawiedzone powietrzne budowle, upiorne lasy, odludne miejsca, różnorodność postaci, ale także dziwaczne zakrzywienia rzeczywistości i wypełnione magią przedmioty. Przemyślana fantastyka, która natychmiast trafia do wyobraźni odbiorcy. Jeśli dodać do tego szalone tempo następstw zdarzeń, to faktycznie trudno oderwać się od stron książki. Narracja bardzo przystępna i przyjazna, podszyta dawką dobrego humoru, ze zrównoważonym nasyceniem opisami i dialogami. Może trochę mniej korzystnie wypadły rozmowy między bohaterami, jednak trzeba uwzględnić, że ich poziom dostosowany jest do oczekiwań młodzieży. Nawet jeśli mniej bawią dorosłych czytelników, to i tak opowiadana historia sprawia, że przyjemnie się w nią wciągają.
Autor zaprasza do przygody sporo postaci, każda coś szczególnego wnosi do opowieści, za wieloma kryją się mroczne sekrety, inne nie zdradzają swojego pochodzenia, a tym bardziej kulturowego dziedzictwa, jak ognia unikają mówienia o sobie. Ciekawie jest odkrywać, co tak naprawdę zdarzyło się w ich przeszłości i dlaczego magiczna siła postanawia połączyć ścieżki losów. A wszystko zaczyna się w realnym świecie, podczas halloweenowego festynu zabaw i strachu, w nawiedzonym domu. W nieoczekiwanych okolicznościach grupa dzieci przekracza krąg kamiennych słupów i dociera się do Obrzeża, miejsca na pograniczu nieznanego świata, ze stolicą w Rozdrożach, szalenie odległego od naszego, a obejmującego pięć królestw. Czyhają na nich wielkie niebezpieczeństwa, zagrożenie goni zagrożenie, jedna walka wywołuje kolejną.
Patrzymy na scenariusz zdarzeń oczami Cole'a. Uczeń szóstej klasy wykazuje się niezwykłą odwagą i determinacją w realizacji rozmaitych misji. Spotyka przyjaciół i wrogów, uczy się funkcjonować w nowym świecie, co zdecydowanie należy do niezwykle wymagających wyzwań. Konieczność wykazania się talentem do rozróżniania dobra i zła, umiejętnościami tropienia i szpiegostwa, rozszyfrowywania pozorów i złudzeń optycznych. Barwna kolorystyka incydentów, efektowne bitwy, nieoczekiwane zwroty akcji. Mull sięga po wszelkie instrumenty, aby dostarczyć ekscytacji, zabawy, zapału do przewracania kartek, a nawet materiału do refleksji. Czyni to z łatwością, naturalnie i przekonująco, czasem z wdziękiem, kiedy indziej z zagadkowością. Znamy już Sambrię, teraz czekamy rodzinnie na odkrywanie innych przestrzeni Pięciu Królestw, jak Necronum, Elloweer, Zeropolis i Creon. Liczymy, że będzie na nas czekać równie wiele sensacji i niespodzianek, dreszczy emocji i thrillerowskich elementów, a nade wszystko podróży i przygód.
Konkurs: Księga żywych sekretów
Powieść, w której największe marzenie każdego czytelnika, czyli przeniesienie się do świata ulubionej książki – urzeczywistnia się. Jednak to, co miało być niesamowitą przygodą dwóch bohaterek, wkrótce się zmienia w przerażający, złowrogi koszmar.
Zapowiedź: Ocaleni z potopu. Bambusowe Królestwo.
W Bambusowym Królestwie beztroskie i pełne obfitości życie pand nagle rozsypuje na drobne kawałki, gdy krainę nawiedza straszna powódź. Kataklizm zabiera wszystko, a do świata, jaki znają, nie ma już powrotu. Jednak dla młodych pand potop nie oznacza końca, a stanowi zapowiedź nowego początku.