Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi
Wilkołaki
Ciemny, gęsty las. Biegł. Jeszcze tylko kilkaset metrów. Taki dystans dzielił go do bezpiecznego schronienia. Jeszcze tylko kilka chwil, lecz ... było już za późno. Gęste chmury na lasem nagle rozwiały się i niewiadomo skąd na czarnym niebie ukazała się wielka srebrna tarcza. Pełnia księżyca. Porażony srebrnym blaskiem zaczął krzyczeć. Jego krzyk zaczął się stopniowo zmieniać w przeraźliwy, zwierzęcy skowyt. Jego młodzieńcze usta zmieniły się w wypełniony ostrymi zębami pysk. Po jego bokach wyrosły długie wąsy. Dalej biegł lecz teraz już na czworakach. Zwierzęce mięśnie rozerwały ubranie. Jego ciało porosła gęsta sierść aż po czubek ogona. Dokonało się. Stał się wilkołakiem....
Wilkołak, kim tak naprawdę jest? Czym wytłumaczyć jego obecność w mitach ludów całego świata?
Nowa powieść Grahama Mastertona do kupienia od 3 czerwca
Graham Masterton oddaje do rąk czytelnika wciągającą powieść, która zmusza zarazem do poważnej refleksji nad kondycją współczesnego świata i nad koniecznością ponoszenia odpowiedzialności za błędy naszych przodków. "Infekcja" ukaże się nakładem wydawnictwa Rebis i między innymi pod patronatem medialnym Secretum już 3 czerwca.
Konkurs - Na skraju jutra
Zapraszamy do udziału w konkursie organizowanym wraz z wydawnictwem Galeria Książki. Do wygrania dwa egzemplarze powieści autorstwa Hiroshi Sakurazaka "Na skraju jutra".
Wywiad z Andrzejem Pilipiukiem
Witam serdecznie i chciałbym podziękować za poświęcenie nam swojego czasu.
Cała przyjemność po mojej stronie.
1.Zacznę od tradycyjnego już pytania: jak to się stało, że zainteresował się Pan literaturą fantastyczną, jakie były początki pisarstwa?
Fantastyką zainteresowałem się, gdy miałem jakieś 11 lat. Przeczytałem masę literatury dla dzieci i młodzieży i stwierdziłem, że już z tego wyrastam. Współczesna proza polska – to, co dziś nazywamy głównym nurtem, od początku była dla mnie kompletnie niestrawna. Pozostawała fantastyka... Chodząc po zakupy, przechodziłem koło małego antykwariatu. Kompletowałem w nim brakujące numery Fantastyki (w połowie lat osiemdziesiątych zdobycie jej w kioskach graniczyło z cudem...) oraz kupowałem sobie książki Janusza A. Zajdla.
Wtedy też zacząłem pisać. To, co sobie pracowicie skrobałem, fantastyką w ścisłym tego słowa znaczeniu nie było. W 1985 roku powstała pierwsza wersja „Hotelu pod Łupieżcą", zaraz potem zabrałem się za „Norweski Dziennik". Dopiero w kolejnych wersjach skierowałem moją prozę na właściwy kierunek.
W tym mniej więcej okresie pomyślałem sobie po raz pierwszy, że w przyszłości mógłbym zostać pisarzem, jednak owo pracowite skrobanie w kajecie było przede wszystkim ucieczką od rzeczywistości.
Krwawe powroty
Antologie jako formy prezentacji literackiej są różnie obierane przez czytelników. Większość z nich zbiera opowiadania mało znanych pisarzy w celu ich promocji. Nie rzadziej umieszczone na okładce nazwisko kogoś bardziej cenionego jest zwykłym chwytem marketingowych i związane jest praktycznie z krótkim wstępem czy jednym opowiadaniem.
Antologie zazwyczaj łączy jeden wspólny temat – w „Krwawych powrotach” - wampiry oraz urodziny. Na pozór dwie sprawy, które dosyć ciężko ze sobą powiązać, jednak autorzy (jedni z lepszym, drudzy z gorszym, skutkiem) podołali wyzwaniu.
Charlaine Harris i Toni L.P. Kelner, dwie amerykańskie redaktorki wydania, przygotowały dla nas istną „składankę” trzynastu opowiadań mających różny charakter. Każdy z autorów w odmienny sposób podszedł do tematu wampiryzmu, a tym bardziej połączonego z urodzinami. W ten sposób w nasze ręce trafiły historie z pogranicza: kryminału, czarnego humoru, thrillera czy literatury grozy.
Prawie każde z opowiadań, choć długością nie grzeszy, potrafi zainteresować czytelnika. Zdarzają się jednak wyjątki, które niestety rzucają negatywne światło na cały zbiór. Jednym z nich jest historia opowiedziana przez główną redaktorkę antologii – Charlaine Harris. Czytając jej „Noc Draculi” można odnieść wrażenie znalezienia się pośrodku akcji jednego z odcinków długiej telenoweli. Opowiadanie wydaje się być wyrwane z kontekstu dłuższej historii i nawet postać samego Vlada Draculi zbytnio nie wzbudzi naszego zainteresowania. Szkoda, że taki tekst rozpoczyna ten zbiór.
Dalej jednak jest już o wiele lepiej. Kolejne opowiadania wzbudzają zainteresowanie i chęć brnięcia w głąb antologii. Satysfakcjonujący poziom zaprezentowały m.in. „Czarownica i wampir” Stein, „Pechowe urodziny” Hallaway czy „Zmierzch” Armstrong.
Pierwsze, bardzo lekkie opowiadanie, to historia młodej adeptki sztuki magicznej, która w wolnych chwilach opracowuje krem wiecznej młodości. Chcąc zatrzymać przemijanie urody odważa się sięgnąć po nietypowy składnik mikstury – wampirze szczątki. To, że tekst ten jest zbyt krótki można uznać za jego wadę. Nieco ponad 30 stron wzbudziło niezaspokojony apetyt na więcej obcowania z przygodami bohaterki.
Inny charakter ma kolejne godne polecenia opowiadanie „Zmierzch”. Autorka – Kelley Armstrong najbardziej klimatem zbliżyła się do serii „Kroniki wampirów” Anny Rice. Ten dość mroczny tekst bardzo skupia się na problemach moralności i człowieczeństwa wampirów. Na tle sąsiednich historii przedstawionych w antologii wybija się nie tylko językiem, ale również gotycką atmosferą.
„Krwawe powroty” jako całość potrafi zaspokoić oczekiwania nie tylko zagorzałych fanów „Wywiadu z wampirem” czy „Underworld”. Dla zwyczajnych miłośników fantastycznej literatury, ta pozycja jest dobrym sposobem na wieczorne czytanie przy nastrojowej muzyce. Choć niektóre opowieści potrafią zanudzić, warto przebrnąć przez całość, by samemu zobaczyć jak na wiele sposobów można ugryźć temat wampirów, jak umiejętnie połączyć to z motywem urodzin.
Na koniec dwa zdania na temat okładki. Wielu niezbyt przychylnie wypowiada się na jej temat. Być może obcięty palec niczym świeczka na krwawym torcie urodzinowym jest nieco kontrowersyjny. Jedno jest pewne – potrafi przyciągnąć uwagę, kojarząc się z „Piłą”, co według mnie ma pozytywny wpływ na całość antologii.
Patrzący z ciemności
"Patrzący z ciemności” jest pierwszą wydana w Polsce powieścią science fiction Marii Galiny, wcześniej publikującą pod pseudonimem Maksym Golicyn. Pisarka była z tej okazji zaproszona na tegoroczny Festiwal Fantastyki w Nidzicy.
Lovercraft i bracia Strugaccy w jednym? Czy to możliwe? Według zapewnień wydawcy Maria Galina, rosyjska autorka, w swojej najnowszej książce - „Patrzący z ciemności” doskonale połączyła to co najlepsze w dorobkach pisarzy. Ze szczególnym ukłonem w stronę „Trudno być Bogiem” Strugackich. Jednak czy do końca jej się to udało ??
Przed milionami lat praprzodkowie ludzi zapoczątkowali życie na kilku planetach. Teraz Ziemianie, wykorzystując nadprzestrzenne loty kosmiczne, wysyłają zwiadowców w celu obserwacji życia ich mieszkańców. Nie mogą jednak ujawniać swojego istnienia i ingerować w ich obyczaje. Na początku poznajemy dwóch ksenologów, funkcjonariuszy korpusu zwiadowców - Leonarda Kałganowa i Johanna Berga. Przybywają oni na jedną z planet, podzieloną na małe państewka, gdzie życie zatrzymało się na poziomie rozwoju technologicznego ziemskiego średniowiecza. Pech chciał, aby w kosmosie wybuchła supernowa, przez co główni bohaterowie zostają odcięci od bazy i zdani na własny los na nieznanej im planecie. Czekając na ekipę ratowniczą odkrywają, iż przyjazny dotychczas świat zmienia się w niebywale groźne miejsce, pełne dziwnych rytuałów i wierzeń. Walcząc o swoje życie odkrywają istnienie nieludzkich istot - Korrów, bożków potajemnie czczonych przez ludność. To one wywołują na planecie kataklizmy, traktując ją jako swoje pole doświadczalne. Tajemniczość sytuacji zaczyna ich przerastać.
To co do tej pory było prawie wierna kalką Strugackich, chyli się ku elementom grozy H.P Lovecrafta. Autorka zaczyna stopniowo budować napięcie, stawia głównych bohaterów przed coraz to większymi problemami. Rozpoczyna ich koszmar. Choć widać znaczny wpływ prozy mistrza strachu na autorkę, jest on bardziej luźny niż w przypadku Strugackich. Są m.in. nawiązania do mitologii Cthulhu, jednak brakuje „tego czegoś” co odczuwało się czytając Lovecrafta.
Od strony technicznej fantastyczny świat jest umiejętnie zbudowany przez autorkę. Młodsi czytelnicy, nieznający prozy Strugackich mogą skojarzyć go z "Panem Lodowego Ogrodu" Jarosław Grzędowicz. Nie brakuje tajemnic, mrocznych sekretów i intrygującej, ciekawej fabuły. Nawet główni bohaterowie są szczegółowo wykreowani. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, co jest również zasługą dobrego, polskiego tłumaczenia, za które odpowiedzialny był Andrzej Rawicki. Jednak autorka, chcąc stanąć na wysokości zadania, minęła się z celem. Obiecane nawiązania do Lovecrafta, są praktycznie znikome, a jak już są to daleko im do mistrza grozy.
Podsumowując, patrząc pod kątem literatury zza wschodniej granicy, powieść Marii Galiny nie wypada aż tak źle. Choć połączenie science-fiction z horrorem nie jest tu do końca udane, mało komuś wcześniej udało się to uczynić na wysokim poziomie. Więc jeśli ktoś szuka dobrej fantastycznej książki, wydatek prawie trzydziestu sześciu złotych będzie dla niego opłacalny, zaś fani mistrza grozy będą raczej zwiedzeni.
Ostatnia część cyklu o przeklętej wiosce na Roztoczu
Już 24 maja, nakładem wydawnictwa Videograf oraz pod patronatem Secretum, ukaże się najnowsza powieść Stefana Dardy. "Bisy II" to kolejna odsłona cyklu grozy Czarny Wygon. Jej premiera odbędzie się w czasie Warszawskich Targów Książki. Dla fanów serii mamy niestety złą wiadomość - jest to ostatnia część historii przeklętej wioski na Roztoczu.
Savage Garden #1
Lee Hyeon-sook to podobno jedna z najbardziej znanych, koreańskich rysowniczek. Jej twórczość jest dość nietypowa. Scenariusze, które tworzy są mroczne i klimatyczne, a rysunki idealnie się do nich dopasowują. Tytuł "Savage Garden" historią przewidywalną z pewnością nie jest.
Akcja komiksu rozgrywa się w fikcyjnej, XVIII-wiecznej Anglii. Gabriela i Jeremy są wychowankami sierocińca. Dziewczyna pochodzi ze szlacheckiej rodziny, ale straciła wszystko wraz ze śmiercią rodziców, teraz jej przyszłość maluje się w szarych barwach. Jeremy jest synem z nieprawego łoża, okrytego tajemnicą szlachcica, który jednak postanowił zafundować swojemu potomkowi naukę w elitarnej szkole. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu Jeremy zjada śmiertelnie trujące jagody, a będąca światkiem zdarzenia Gabriela otrzymuje ultimatum. Albo będzie udawała swojego przyjaciela i zamiast niego uczęszczała będzie do szkoły dla arystokratów, albo może pożegnać się z jakąkolwiek wizją przyszłości, nawet tak szarej jak się przed nią rysowała.
Fabuła mangi rysuje się dość mgliście, zwłaszcza na początku, gdy w ogóle nie wiadomo o co chodzi. Z czasem jednak zaczyna się robić coraz ciekawiej. Jednak bohaterowie tomu zachowują się dość irracjonalnie. Zwłaszcza Jeremy wykazał się ogromną głupotą. Gabriela jednak również do zbyt inteligentnych nie należy. To taka prosta i porywcza dziewczyna o dobrym sercu. Ciekawa jestem czy w następnych tomach coś się w jej zachowaniu zmieni. Szkoła do której uczęszcza jest miejscem intryg i spisków, które ujęte zostały w zapadający w pamięć, widowiskowy sposób. Jest ona elementem, który w komiksie najbardziej przypadł mi do gustu.
"Savage Garden" sklasyfikowany został w gatunku dramatów. Nie jestem pewna czy mogę się z tym zgodzić. Podczas czytania komiksu świetnie sie bawiłam, śmiejąc się co kilka stron. Manga zawiera również elementy sensacyjne. Pojawiają się w niej tajemnice, zagadki, niedopowiedzenia. Co prawda Jeremi jest bohaterem, który zginął przez własną głupotę, ale zapowiada się na to, że przez kolejne tomy przewiną się również i morderstwa. Pistoletów i pięści oraz nieprzyjemnych gróźb już w tej części nie brakowało. Komiks zawiera również delikatne elementy yaoi.
Mimo że opis fabuły wydał mi się zwyczajny, to jednak samo "Savage Garden" to zdecydowanie manga unikatowa. Autorka miała ciekawy pomysł i wykorzystuje go należycie. Jako dramat jednak historia wydaje mi się średnia (w wypadku, gdybym miała smucić się z powodu tego co spotyka bohaterów), za to jako komedio-dramat z elementami sensacji czytało mi się ją wyśmienicie. Także póki co "Savage Garden" to twórczość na polskim rynku niepowtarzalna. Zaś z tym owianym nutką tajemnicy tworem zwyczajnie nie sposób się nudzić. Zanurzenie się w pełen intryg, angielski, arystokratyczny świat sprawiło mi prawdziwą przyjemność.
Wywiad z Tomaszem Pacyńskim
Wywiad przeprowadzony w 2004 roku.
Witam serdecznie i w imieniu Secretum.pl chciałbym podziękować za udzielenie wywiadu. Zacznę od tradycyjnego już pytania: jak to się stało, że zainteresowałeś się literaturą fantastyczną, jakie były początki Twojego pisarstwa?
Cóż, jak powszechnie wiadomo, facetom po czterdziestce odbija. I, niestety, zamiast przeżywać drugą młodość, wziąłem się za pisanie, co pewnie jest jednak nieco bardziej szkodliwe dla otoczenia.
Widzisz, fantastykę czytałem odkąd pamiętam, ten gatunek to były moje pierwsze lektury. Dość długo to trwa, i, bez przesadnej skromności mogę powiedzieć, że znam gatunek. A takim bezpośrednim bodźcem do pisania stała się proza Andrzeja Sapkowskiego. Po prostu postanowiłem też spróbować. Spróbowałem, a ponieważ zawód, który wykonywałem (czyli informatyka), tak mniej więcej po ćwierci wieku staje się śmiertelnie nudny, postanowiłem nawet zmienić zajęcie.
Wywiad ze Stefanem Dardą
Dawid Gorczyca: Miałeś w życiu kilka pasji. Podczas studiów muzyka, turystyka, później żeglarstwo. Jak to się stało, że zainteresowałeś się poezją, a następnie rozpocząłeś przygodę z pisaniem?
Stefan Darda: Podejrzewam, że moje pierwsze – bardziej lub mniej literackie – próby zrodziły się ze wszystkich wcześniejszych zainteresowań po trosze. Jakoś tak życie zaczęło mnie uwierać, nadmiernie przyduszało do ziemi i trzeba było coś z tym począć, spróbować przemodelować charakterystykę równi pochyłej, prowadzącej do nadreprezentacji szarości w dniu codziennym. Dzięki pasjom, o których wspomniałeś w pytaniu, optymistycznie stwierdziłem, że mam się czym podzielić z czytelnikiem. Spróbowałem i się udało. Dziś moje życie znów wygląda mniej więcej tak, jak powinno.