kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi

wtorek, 13 styczeń 2015 23:19

Patronat: "Opal"

Dobra wiadomość dla wszystkim wielbicieli serii "Lux" spod pióra Jennifer L. Armentrout. Już niedługo swoją polską premierę będzie miała trzecia część cyklu, nosząca tytuł "Opal".

Dział: Patronaty
poniedziałek, 12 styczeń 2015 20:36

Mirosław Laszczak - Przedszkole nr 24

Im bliżej przedszkola, tym Piotruś był bardziej nerwowy. Czuła jego spoconą dłoń, zaciśniętą kurczowo na jej dłoni, jakby chciał się przykleić, i to tak mocno, aby nikt i nic ich już nie rozdzieliło. Nie odzywał się, nie płakał. Zawsze był dzielny, ale gdy otwierała przedszkolną furtkę miała wrażenie, że kąciki jego ust opuściły się ku dołowi. Furtka skrzypnęła i w tym samym momencie zawilgotniały oczy jej syna. Najchętniej zawróciłaby, uciekłaby stąd prosto do domu. Ale nie miała z kim zostawić chłopca, musiała iść do pracy. Wreszcie, po trzech latach, zdobyła posadę w korporacji i niemal natychmiast przekonała się, że nawet drobne spóźnienia nie są tu tolerowane. Wcześniejsze wyjścia też nie wchodzą w grę, a normą jest siedzenie po godzinach. Dobrze, że znalazła to przedszkole, wychowawczynie zostawały tu dowolnie długo, część z nich mieszkała nawet w tym samym budynku, więc nie robiły problemu, gdy jako ostatnia odbierała syna. Mogła się spóźnić, wiedziała, że Piotrek jest pod dobrą opieką i nikt nie będzie się krzywił ani narzekał. Właśnie o takim miejscu marzyła. Oczywiście, to podejrzane, gdy marzenia się spełniają, bo zwykle tkwi w tym jakiś podstęp, aż nadto dobrze znała starą prawdę, że życie nie funduje prezentów, ale na razie nie miała innego wyjścia. Musiała pod czyjąś opieką zastawiać chłopca.
Przedszkole było stare, chyba jeszcze przedwojenne, całe z cegły. Przed wejściem słaba, nieosłonięta kloszem żarówka, migotała mdłym światłem. Dwa kamienne stopnie i stanęli przed pomalowanymi rudą farbą dużymi drzwiami. Danuta wcisnęła przycisk dzwonka. Gong był cichy i delikatny, mimo to Piotruś aż się wzdrygnął. Przez jego wątłe ciałko przeleciał dreszcz, a łezki same potoczyły się po policzkach.
− Jak dobrze, że już jesteście – odezwała się ze sztucznym uśmiechem przedszkolanka, otwierając na oścież drzwi i wbijając palce pomiędzy dłonie Piotrusia i Danuty. Sprawnie oddzieliła dziecko od matki i poprowadziła w głąb budynku. Parę razy się obejrzał. Wyglądał bezradnie, tak jakby nic od niego nie zależało. Ależ miała wtedy ochotę krzyknąć, z chęcią jeszcze raz pocałowałaby go w te wilgotne od łez policzki. Lecz zabroniono jej tego.
− Pani Danuto! Nie powinno się przedłużać rozstań – już na wstępie powiedział jej pedagog. Poza tym, gdyby przytuliła się do Piotrka, pewnie chciałaby pobyć z nim jak najdłużej. Spóźniłaby się i znów zaczęłyby się kłopoty w pracy. Raz, gdy chciała wyjść wcześniej, celowo zarzucili ją dodatkowymi obowiązkami i to tuż przed szesnastą. A kiedy tylko wspominała o chorobie dziecka i o tym, że nie chce chodzić do przedszkola, nieodmiennie słyszała, że nie powinna dawać się nabierać na dziecięce fanaberie, oni też chodzili do przedszkola i wcale źle na tym nie wyszli. Danuta poznając ich coraz lepiej, zaczynała mieć inne zdanie. Bo jeśli nie przedszkole, to jakie inne miejsce mogło zrobić z nich takich wrednych sukinsynów. Ale przynajmniej płacili w terminie.
W biurze nie mogła się skupić. Zastanawiała się nad lękami chłopca, wymyślała niestworzone powody tłumaczącego tak wielki, że aż przenikający do głębi strach chłopca. Już nawet sprawdzała, czy na szyi dziecka nie ma śladów po wampirycznych ukąszeniach. Jako matka czuła znacznie więcej, niż mogła zrozumieć. Najwyraźniej coś było nie tak. A może jej intuicja była fałszywa? Po pracy szybko pojechała do przedszkola. Piotruś siedział na stołeczku, trzymając głowę w dłoniach. Miał zaledwie cztery latka, a gdy tak siedział, wyglądał jak sterany życiem mężczyzna. Nie interesował się zabawkami, nie zwracał też uwagi na próbującą wyrwać go z otępienia i rozweselić, przedszkolankę. Danuta spytała, czy coś jest nie tak? Czy powinna się niepokoić?
− Ależ skąd. Dzieci często tak się zachowują. Proszę dać Piotrowi trochę czasu, a na pewno nas polubi – mówiła poważnie, bez cienia uśmiechu. Przedszkolanka wydawała się maksymalnie opanowana, chociaż trochę zbyt nerwowo poprawiała apaszkę, podnosząc ją wysoko, żeby zasłaniała całą szyję.
W drodze do domu zatrzymali się jeszcze przed sklepem z zabawkami. Danuta postanowiła wynagrodzić synowi czas spędzony w przedszkolu i tę jego potulność, że tak cicho, bez jawnego buntu i krzyku, chodził do przedszkola, które – sama musiała to przyznać – miało w sobie jakiś niezrozumiały chłód. Obserwowała syna. Dotykał zabawek, tak jakby chciał wszystkimi się pobawić. − Może się choć trochę rozerwie – pomyślała.
Przed sobą mieli cały weekend. Pobędą znowu razem. Planowała wspólne wyjście na lody i jakiś spacer.
W nocy źle spała. Piotruś krzyczał przez sen, przewracał się z boku na bok i dopiero, jak położyła się obok niego, uspokoił się trochę. Ona też zasnęła. Rano spytała, co mu się śniło. Oczywiście nie pamiętał. Jej synowi nigdy nic się nie śniło. Kiedyś ją to dziwiło. Przeczytała w Internecie, że w tym wieku dzieci często miewają niezwykle sugestywne marzenia senne. Ale rzecz jasna zdarzają się wyjątki, najwyraźniej jej syn był takim właśnie potwierdzającym regułę wyjątkiem. Zawsze wydawał się być dzieckiem bardziej dorosłym, aniżeli wskazywałaby na to metryka.
Jedli sobotnie śniadanie, gdy sąsiadka zaczęła dobijać się do ich drzwi.
− Niech mi pani pomoże. Moja córka, Jolka... . Proszę coś zrobić − mówiła w nieładzie, szeroko rozkładając ręce. A to wskazywała na swoje mieszkanie, to znów trzymając się za głowę, bądź uderzając jedną dłonią o drugą wykrzykiwała imię swej nastoletniej córki.
Trudno było zrozumieć, o co jej chodzi. Bez wątpienia pomoc była potrzebna. Ale jaka i komu, to pozostawało tajemnicą. Zostawiła Piotrusia nad talerzem płatków kukurydzianych, a sama poszła sprawdzić, co się właściwie stało. W mieszkaniu sąsiadki panował bałagan, podobny do jej sposobu mówienia. Przez otwarte do łazienki drzwi zobaczyła leżącą w wannie córkę sąsiadki. „Utopiła się" przemknęło Danucie przez myśl. Nie wiedziała, jak wyglądają topielcy, ale chyba mają mokre włosy. Jolka nie zdążyła jeszcze zamoczyć głowy. Za to zasłonięta dyktą klatka wentylacyjna mogła sugerować zatrucie gazem lub czadem. Cholera wie. Z tego co Danuta pamiętała, czad niemal zawsze bywa śmiertelny. Zaczęła reanimować dziewczynę. Ucisk na mostek, wdech, wydech.... Naprzemiennie. Karetki pogotowia nie było. Czas uciekał. Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Była już zmęczona, gdy w drzwiach zobaczyła Piotrka. Stał trzymając kupiony w zabawkowym wóz strażacki. Przydreptał cichutko, tak że nikt nie zwrócił na niego uwagi. Stał i patrzył na nagą kobietę. W tym momencie bardzo chciała zaoszczędzić mu tego widoku. Był za młody nie tylko, żeby podziwiać wdzięki nagich dziewcząt, ale przede wszystkim, żeby przyglądać się nieżywym, a Jolka nie dawała najmniejszych oznak życia. „Nie dość, że chodzi do tego dziwacznego przedszkola, to jeszcze zafundowała mu dodatkowe przeżycia". Wiedziała, że powinna go wyprowadzić z łazienki, ale nie chciała przerywać reanimacji. Znowu ktoś inny okazywał się ważniejszy, niż własne dziecko.
− Będzie żyła. Ona jeszcze tam jest – smutnie oznajmił jej syn.
„Gdzie jest? I skąd on wie, czy przeżyje" – zastanowiła się.
− Ona jest jeszcze w środku – Piotrek wskazywał na bezwładne ciało. − Nie wyszła stamtąd.
Ciekawe, jaką bajkę oglądał na dobranoc. Swoją drogą, może powinna zainteresować się, czegoż u licha uczą ich w tym przedszkolu. Była zmęczona, z coraz większym trudem prowadziła reanimację. Na szczęście słychać już było syrenę nadjeżdżającej karetki, więc zaraz powinien pojawić się lekarz i wreszcie ktoś ją wymieni. A może oznajmi, że niepotrzebnie się trudziła.
− A nie mówiłem mamusiu? – usłyszała znowu głos syna.
Rzeczywiście! Jolka zamrugała oczami, a ciało dziewczyny wstrząsnęły konwulsyjne drgawki.
Jej syn miał rację. Przeżyła.
Zewsząd jej gratulowano. Podziwiano, mówiono, że to dzięki niej Jolka żyje, gdyby nie ona to coś tam... takie miłe słowa. Danucie zależało już tylko, żeby jak najszybciej zabrać syna i wrócić do mieszkania. Tłum ludzi i okrzyki radości męczyły ją.
Gdy zamykała drzwi na klatkę schodową usłyszała jeszcze: „Co za dzielna kobieta. Sama przed trzema laty straciła synka, a teraz, teraz właśnie ocaliła życie mojej córki". O kim ona mówi, zastanowiła się Danuta. Chwyciła Piotrka za rękę i czym prędzej wrócili do mieszkania. Zafunduje mu dziś spacer po parku. Może pójdą na huśtawki. Ależ mądrala się z niego zrobił. Wiedziała, że zawsze będzie mogła na niego liczyć, że pomoże jej i doradzi. Prawdziwy mężczyzna z niego wyrośnie. Tylko nie musiałby być taki poważny, mógłby zacząć się wreszcie uśmiechać, no i najwyższy czas, żeby trochę pobroił. Tymczasem on jest taki akuratny. Musi jeszcze raz pogadać z psychologiem. Wcześniej nie zgodził się zbadać Piotrka. Nie widział go, a uznał, że wszystko z nim w porządku. Teraz, po dzisiejszej traumatycznej sytuacji chyba zmieni zdanie.

Weekend szybko minął. W poniedziałkowy poranek dźwięk budzika wyrwał ją z głębokiego snu. Dlaczego musi dzwonić akurat wtedy, gdy śni się jej mąż, uśmiechnięty, szczęśliwy, taki, jakiego pamiętała sprzed wypadku.
W drodze do przedszkola Piotrek milczał, za to ona prawie cały czas gadała o czekających ją nowych obowiązkach. Żaliła się, że z częścią nie może sobie poradzić. Piotrek odzywał się monosylabami. Wyglądało, jakby się od niej oddalał. Nawet nie trzymał się jej już tak kurczowo. Równo stawiali kroki na zasłanym żółtymi liśćmi chodniku.
− Cieszę się, że jesteście – przedszkolanka czekała na nich przed wejściem. Ubrana w tę samą co zwykle garsonkę i z tym samym wyrazem twarzy. Oficjalna, ale sympatyczna. I taka spokojna. Wpuszczając Piotrusia do środka przedszkola pochyliła się nad nim i poprawiła podwinięty kołnierzyk koszulki. Wtedy apaszka odsłoniła szyję przedszkolanki z wyraźnie widoczną czerwoną pręgą.


* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie

Dział: Opowiadania
poniedziałek, 12 styczeń 2015 20:04

Niezgodna

„Niezgodna" to ekranizacja, która powstała na podstawie pierwszego tomu trylogii spod pióra Veronicy Roth i fabułą niewiele odbiega od antyutopijnej powieści. Film wyreżyserowany został przez Neila Burgera, a grają w nim aktorzy znani z takich filmów jak „Underworld" (Theo James) czy „Kolekcjoner" (Ashley Judd).

Chicago przyszłości. Nowe miasto wznoszone jest na ruinach starego. Rola w społeczeństwie każdego człowieka zależy od tego jak przejdzie testy, którym poddawana jest młodzież. Zależnie od ich wyniku może otrzymać jeden z pięciu przydziałów. Wszyscy jednak, którzy posiadają więcej zdolności niż tylko te konkretnie ukierunkowane są zagrożeniem dla społecznej harmonii i zostają wyeliminowani. Taka jest właśnie główna bohaterka – Beatrice (Shailene Woodley). Dziewczyna musi ukrywać sie wśród jednej z profesji, a jej życie bezustannie narażone jest na niebezpieczeństwo.

Film jest moim zdaniem świetnie zrealizowany – dobre ujęcia, ciekawe efekty specjalne, pomysłowa, przemawiająca do wyobraźni scenografia. Niestety pod względem fabularnym jest dość wierny powieści. Dlaczego niestety? Ponieważ przez to nie udało się uniknąć banałów, niedopracowanych scen i śmieszności. Na przykład rodzice Beatrice giną jakby na siłę – w naprawdę naciągany sposób przez co te sceny, zamiast być pełne żalu, stają się zabawne.

Płyta DVD z filmem zawiera również ciekawe dodatki specjalne: zapowiedzi, zwiastun, sceny usunięte, poza wyborem, frakcja ponad pokrewieństwo, stroje, ścieżka dźwiękowa z filmu. Jest to z pewnością miłe urozmaicenie dla wielbicieli książkowej serii. Zwłaszcza teraz, gdy zapowiedziana została polska premiera powieści uzupełniającej trylogię, która zatytułowana będzie „Cztery". Jako ciekawostkę mogę również dodać, że autorka książki – Veronica Roth – gościnnie wystąpiła w filmie, grając jedną z członkiń nowej frakcji Beatrice.

Choć słyszałam wiele przeróżnych opinii, myślę, że ekranizacja jest dobra i spełnia oczekiwania widzów. Gdy ktoś zna książkę i ogląda „Igrzyska Śmierci" miejscami czuje znudzenie, tak wierna to była ekranizacja. Tutaj, choć wiele elementów jest zbieżnych, to jednak produkcja poszła w kierunku spełnienia wymogów dobrego kina i tam gdzie w książce nie dzieje się nic, w filmie wykorzystane zostały możliwości, by jednak ta akcja się pojawiła.

Uważam, że „Niezgodna" to film warty obejrzenia, zwłaszcza gdy ktoś jest miłośnikiem gatunku paranormal romance. Z pewnością zarówno pisarka, która stworzyła historię, jak i reżyser, który ją przedstawiał mieli ciekawy pomysł, jak zaprezentować w swoim dziele stworzony na potrzeby fabuły świat. Niecierpliwie czekam na ekranizację kolejnych części trylogii.

Dział: Filmy
poniedziałek, 12 styczeń 2015 19:44

World of Tanks: Rush

World of Tanks to popularna gra on-line, w której gracze dysponują, zależnie od poziomu, potężnym arsenałem czołgów. Wielkie bitwy cieszą miliony osób. Teraz jej fani mogą na chwilę oderwać się od komputerów. Na podstawie World of Tanks – flagowej gry Wargaming.net – powstała karcianka typu „deck builder", w którą grać można wspólnie z przyjaciółmi – nie tylko tymi posiadającymi konto on-line.

Liczba graczy: 2 – 5 osób

Wiek: od 12 lat

Czas gry: ok. 30 minut

Strona wizualna

Gra wydana została bardzo porządnie. Twarde, dość grube, lakierowane karty, z dopracowanymi grafikami czołgów i nie tylko. Otrzymujemy 100 kart czołgów, 30 kart koszar, 15 kart baz, 48 kart medali, 12 kart osiągnięć, złomowisko, kartę pierwszego gracza, 5 kart podpowiedzi, instrukcję i solidnej konstrukcji pudełko. Niestety pudełko nie zostało podzielone na przegrody, przez co karty przy przenoszeniu się w nim mieszają i trzeba je przed każdą rozgrywką układać. Na karcie złomowiska natomiast z jakiejś przyczyny widnieje szpital polowy – co ma wspólnego z czołgami, nie mam pojęcia. Sama jednak oprawa graficzna oraz opakowanie zdecydowanie zachęcają do gry. W pudełku znajduje się także bonus do wersji online – kod na unikalny, niedostępny do kupienia w grze, Pz.Kpfw. B2 740 (f) – czołg ciężki 4 poziomu, co zapewne ucieszy wielu zaczynających rozgrywkę w WoT graczy.

Cel i zasady gry

Rozgrywka przeznaczona jest dla od dwóch do pięciu graczy, a jej celem jest zdobycie jak największej ilości medali. Te natomiast otrzymuje się za: zdobywanie baz, niszczenie wrogich pojazdów, z umiejętności i zdobywanie wypisanych na kartach osiągnięć.

Przebieg gry

nGracze rozpoczynają z trzema bazami oraz sześcioma kartami koszar. Przed nimi wyłożona jest talia czołgów, które kupować można za punkty badań lub surowców. Służą one do ataku, obrony baz lub wykorzystywania ich specjalnych umiejętności: posiłki, rekrutacja, zwiad, sabotaż, oblężenie, badania, demontaż i nieśmiertelność. Tury następują naprzemiennie, a grę rozpoczyna gracz, który jako ostatni grał w komputerowy odpowiednik. Gra kończy się w momencie, gdy tylko jednemu graczowi pozostaną niezniszczone bazy. Nie jest to jednak równoznaczne ze zwyciężeniem całej gry. Rozgrywka kończy się także wtedy, gdy zabraknie medali jednego z walczących państw.

Podsumowanie

Instrukcja gry mogłaby być napisana znacznie prościej. Przedstawione w niej zasady, choć później okazują się banalne, zaznaczone zostały w dość niejasny sposób, przez co przygotowanie do pierwszej rozgrywki zwyczajnie sie dłuży. Sam system kart również nie został zbyt dobrze przemyślany. Atak oraz obrona mają zbyt małą skalę wartości od 0-2, myślę, że gdyby tą skalę rozszerzyć do 4 punktów, rozgrywka mogłaby być znacznie ciekawsza. Spowodowało to przy okazji złe odzwierciedlenie rzeczywistości. Na przykład ciężki czołg niemiecki Pantera, znany ze swojej wytrzymałości, niszczony jest przez Renault BS i posiada taką samą siłę ognia jak T1 Cunningham. Miejscami więc wydaje się, jakby twórcy gry wydali ją z myślą, że fani WoT i tak karciankę zakupią – nie ważna jest mechanika gry oraz praca nad szczegółami. Złym pomysłem było także ograniczenie ataku do natarcia czołgami wyłącznie jednego państwa, gdyż przez to czasami jakikolwiek sensowny ruch w danej turze jest po prostu niemożliwy. Sama rozgrywka jest nawet fajna, problem polega na tym, że znaleźć można wiele lepszych tego typu gier (jak choćby bardziej rozbudowany pod względem mechaniki Dominion) i jeżeli ktoś nie jest fanem serii albo czołgów to zwyczajnie nie warto w nią inwestować, bo sama tematyka oraz szata graficzna nie zastąpią innych elementów gry. Rozgrywka staje się ciekawsza, gdy wprowadzimy do niej nieco własnych zasad.

Dział: Gry bez prądu
poniedziałek, 12 styczeń 2015 19:37

Czarci Most

Wszystkie niestworzone historie mają swoje podstawy. W legendach i mitach tkwi ziarno prawdy. Gdy ludzie zaczynają zbiorowo dostrzegać niesamowite rzeczy, a one masowo pojawiają się w jednym, niewielkim miasteczku, coś musi z nim być nie tak, nawet jeśli w rzeczywistości nie jest nawiedzone...

Po śmierci babci Mikołaj wraca do rodzinnego miasteczka z którym wiążą się nieprzyjemne historie z przeszłości. W odziedziczonym domu zastaje jednak lokatora, a raczej uroczą lokatorkę, w której rozpoznaje swoją przyjaciółkę z dzieciństwa, Jagę. Gdy jej siostra, Maria, zostaje brutalnie zamordowana, a siostrzeniec znika, obydwoje zrobią wszystko, by odkryć kto jest mordercą i uratować Tomka – o ile oczywiście chłopiec jeszcze żyje.

Czarci Most to miejscowość niezwykła. Tu przenikają się „warstwy", a świat realny łączy się z tym zupełnie fantastycznym. Legendy ożywają i nic nie jest już oczywiste, a szpital psychiatryczny pęka w szwach. Z pewnością nie jeden czytelnik mógłby powiedzieć „ale to już było". Wiele fantastycznych światów zostało opartych na takiej właśnie zasadzie. Mało kto nie wie jeszcze jak dostać się na ulicę Pokątną. J.K. Rowling, Neil Gaiman, Anne Bishop – oni wszyscy opisywali takie właśnie, przenikające się z tym realnym, równoległe światy. Każdy jednak robił to na swój własny, unikalny sposób i tak też podeszła do zagadnienia Anna Bichalska.

Z początku po „Czarcim Moście" nie spodziewałam się zbyt wiele. Powieść zaczynała się niepozornie. Szybko jednak wykreowany przez Autorkę świat okazał się prawdziwą ucztą wyobraźni. Wiele pomysłów zostało zaczerpniętych z podań, legend, mitologii i innych źródeł, ale pojawiają się też takie zupełnie oryginalne, albo przynajmniej ja nie potrafiłabym doszukać się ich pochodzenia. Taki obrót sprawy niezwykle przypadł mi do gustu, a w fantastycznym misz-maszu czekało na mnie całe morze niespodzianek.

Główni bohaterowie powieści są wyraźnie i mocno zarysowani, inni jednak, choć wydają się być interesujący, zostali właściwie jedynie liźnięci. To takie epizodyczne postacie, a szkoda, ponieważ chętnie poznałabym historie paru z nich. Wydaje mi się jednak, że Anna Bichalska na „Czarcim Moście" nie poprzestanie, ponieważ w historii zostało wiele otwartych drzwi, do pokoi, które zapełnić można nowymi pomysłami. Zdecydowanie miałabym ochotę je poznać.

„Czarci Most" to prawdziwa uczta wyobraźni, historia jakiej nie powstydziłby się sam Neil Gaiman. Powieść została napisana w lekkim, okraszonym humorem stylu. To barwna, fantastyczna, pełna magii baśń z wątkiem kryminalnym i paroma, ważnymi wartościami w tle. Książka niejednokrotnie zaskoczyła mnie i oczarowała. Bez wątpienia warto po nią sięgnąć.

Dział: Książki
poniedziałek, 12 styczeń 2015 10:52

Kinowy trailer strzelanki "Evolve"

Zapraszamy do obejrzenia niesamowitego trailera gry FPP ze stajni 2K Games - "Evolve". Polska premiera tej strzelanki planowana jest na 10 lutego 2015 roku, zaś u nas ukaże się ona dzięki wydawnictwu Cenega.

Dział: Z prądem
poniedziałek, 12 styczeń 2015 03:22

Mały Książę w nowym wydaniu

Tym razem to dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia ukaże się piękne, nowe wydanie osławionego dzieła Antoine de Saint-Exupéry. Premiera już 14 stycznia!

Dział: Książki
sobota, 10 styczeń 2015 21:36

Premiera: "Długi Mars"

20 Stycznia 2015 w księgarniach pojawi się ostatnia część bestsellerowej trylogii autorstwa mistrza fantasy Terry′ego Pratchetta oraz Stephena Baxtera.

Dział: Książki
piątek, 09 styczeń 2015 17:08

Cappuccino

By delektować się ciekawą rozgrywką wcale nie trzeba być miłośnikiem kawy. „Cappuccino" to gra logiczna dla osób lubiących prostotę i nie bojących się konstruktywnego myślenia, za to ceniących sobie wykonanie.

Strona wizualna

Gra została zrobiona bardzo starannie, począwszy od samego opakowania, na plastikowych kubeczkach skończywszy. Są one trwałe, idealnie do siebie pasują, a ponadto zostały ozdobione ładnymi rysunkami. Instrukcja to jedna kartka formatu A4, dwustronnie zadrukowana, ale i rozgrywka nie jest zbyt wymagająca, więc taki jej krótki opis w zupełności wystarcza.cap1

Cel i zasady gry

Zwycięzcą zostaje gracz, który na koniec gry uzbiera największy stos kubeczków. Podczas rozgrywki kubeczków w stosie nie można rozdzielać, nie wolno także przeskakiwać pustych pól. Nakładać na siebie można dowolne kolory kubeczków.cap4

Przebieg gry

Rozgrywka przebiega turowo, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Aktywny gracz wybiera swój kubeczek lub stos i umieszcza go na dowolnym, sąsiadującym kubeczku albo mniejszym lub równym wysokościowo stosie. W grze przewidziany został także wariant zaawansowany, w którym gracze zaczynają układać swoją taktykę już podczas rozstawiania kubeczków oraz wariant dwuosobowy, w którym uczestnicy do dyspozycji mają po dwa komplety kubeczków. Wszystkie te dodatkowe elementy w znacznym stopniu urozmaicają rozgrywkę.cap3

Podsumowanie

„Cappuccino" to gra niezwykle łatwa, a jednocześnie nie nazwałabym jej dynamiczną (w niczym nie przypomina na przykład genialnych w swej prostocie „Duuuszków"). Trzeba przy niej myśleć, ale niezbyt wiele – zawsze stosuje się te same „sztuczki". Ciekawsza staje się przy większej liczbie graczy. Rozgrywka nie trwa długo. Porównać bym ją mogła do warcabów lub bardziej rozbudowanej gry w „kółko i krzyżyk". Z pewnością jednak dzięki swojej stronie wizualnej i ciekawemu pomysłowi oraz starannemu, ładnemu wykonaniu będzie od tych zwykłych gier znacznie bardziej interesująca.

Dzięki wielu ilustracjom i nie za dużej ilości tekstu instrukcja jest bardzo przejrzysta. W grze natomiast bez problemu odnajdą się także i dzieci, nawet gdy będą grały bez towarzystwa osób dorosłych. Gdy nie masz zbyt dużej ilości czasu, a masz ochotę pokazać coś niepowtarzalnego i ciekawego wizualnie, „Cappuccino" będzie dla Ciebie idealną propozycją. Samo rozstawianie kubeczków również nie trwa zbyt długo (wyjątkiem jest wariant z planowaniem taktycznym), a i sprzątniecie gry do pudełka nie będzie najmniejszym problemem. Na urodziny, mroźny wieczór, leniwy, niedzielny poranek – „Cappuccino" to lekka, sympatyczna, niewymagająca gra, która jednak potrafi dostarczyć całkiem sporą dawkę przyjemnej rozrywki.

Dział: Gry bez prądu
piątek, 09 styczeń 2015 16:55

Klątwa Wendigo

"Klątwa Wendigo" to drugi tom serii "Monstrumolog" autorstwa Ricka Yancey, znanego w Polsce z powieści science fiction "Piąta Fala", która opisuje zagładę ludzkości. W 2004 roku Rick Yancey porzucił pracę i od tego czasu pisze prawie codziennie, bo uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.

W drugim tomie po raz kolejny spotykamy Willa Henry'ego i Doktora Warthrope'a. Tym razem wyruszą oni do Kanady by odnaleźć starego przyjaciela, a także zbadać pewną indiańską legendę. Nie na wszystko są jednak doskonale przygotowani, a sytuacja staje się naprawdę poważna.

Akcja poprowadzona została w ciekawy sposób, ale to oryginalna konstrukcja samej powieści wywołuje wrażenie. Pisarz wykorzystał tu kilka niecodziennych pomysł i zabiegów, a co ciekawsze to nie bohater, który opowiada nam historię wiedzie w fabule prym, jest raczej dokładnym i spostrzegawczym obserwatorem. Dodatkowo wydarzenia widzimy z perspektywy czasu i z pewnego dystansu, który również w interesujący sposób wpływa na ich kształt oraz przesłanie.

Monstrumologia to niezwykła i rozbudowana nauka. Oczywiście sam pomysł pojawiał się już wielokrotnie, ale chyba nigdy jeszcze nie spotkałam się z tym by ktoś tak dokładnie i starannie określił i zarysował ideę. Już samo to czyni serię "Monstrumolog" dość wyjątkową. Podoba mi się także podejście Doktora, nasuwa mi namyśl kilka niezwykłych seriali takich jak "Czynnik PSI", które z przyjemnością oglądałam w dzieciństwie. Powieści tego typu nie znam właściwie wcale, a przynajmniej żadna na zawołanie nie przychodzi mi do głowy.

Literackie, wręcz poetyckie opisy potworności Rick Yancey tworzy w genialny sposób. To co zostało świetnie przedstawione w książce "Badacz potworów" powraca w "Klątwie Wendigo" ze zdwojoną siłą. Nie ma tu może tyle makabry, co w pierwszym tomie, klimat jednak jest iście horrorowy. Autor nie szczędzi czytelnikowi groteski i okropieństw, także sądzę, że każdy nastoletni czytelnik będzie pod tym kątem powieścią naprawdę zachwycony. To idealne zastępstwo dla gier komputerowych i zachęta by choć na chwilę się od nich oderwać.

Zarówno "Badacza Potworów" jak i "Klątwę Wendiego" serdecznie wszystkim wielbicielom mitów, legend i klimatycznych horrorów polecam. I chociaż historie jako takie są odrębne, radzę jednak cykl zacząć czytać od początku, wywrze wtedy znacznie lepsze wrażenie. "Monstrumolog" to ciekawa, dobrze skonstruowana seria, której twórcy nie brakuje zarówno pomysłowości, wyobraźni jak i warsztatu czy dobrego wykonania. Cieszy mnie, że na naszym rodzimym rynku coraz częściej pojawiają się pozycje młodzieżowe nie przeznaczone jedynie dla nastoletnich miłośniczek wampirów.

Dział: Książki