kwiecień 26, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi

Każda epoka ma swoich krwiopijców i krwiodawców

Dlatego postanowiliśmy zachęcić Was do honorowego oddawania krwi i akcji, którą przeprowadza Wydawnictwo Fabryka Słów.

Wiadomo, oddając krew ratujemy życie! Nie tylko Wampirów.

A jeśli oddacie krew w terminie 4.04.-15.04.2018 Fabryka Słów wynagrodzi Was dodatkowo książkami swojego wydawnictwa.

To co?

My oddajemy! A Wy?

Dział: Wydarzenia
poniedziałek, 02 kwiecień 2018 20:00

Sztylet ślubny

„Sztylet ślubny” to tom drugi Trylogii Sztyletu Rodowego Aleksandry Rudej, ukraińskiej pisarki, którą polski czytelnik miał już wcześniej okazję poznać dzięki cyklowi o przygodach Olgi i Ottona.

„Sztylet ślubny” to bezpośrednia kontynuacja przygód Mili Kotowienko i drużyny Głosów Królewskich. Akcja rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończył się tom pierwszy. Po nocnym starciu z watahą wilkołaków poobijana, kontuzjowana załoga Jaromira Wilka, błądzi po leśnych ostępach na terytorium uldona, nie wiedząc, w którą stronę się udać, aby wrócić do dominium Bicza. W drodze powrotnej do cywilizacji, która okaże się wyjątkowo długa, wyboista i usłana trupami, towarzysze w końcu odkryją kim naprawdę jest Miłka. Wszystko niestety to zmieni, a tarcia pomiędzy poszczególnymi członkami drużyny nabiorą rumieńców, z czego jak zawsze najbardziej będzie zadowolony elfi uzdrowiciel Daezael, który z niesłabnącą dozą sarkazmu i uszczypliwości, będzie dolewał oliwy do ognia. Na trakcie dzielne Głosy Królewskie spotkają młodego uldona, który zaprosi ich w gościnę, martwiaki, wielu kandydatów do ręki Jasnoty Hak, którzy z przyjemnością większą, bądź mniejszą, chętnie zaopiekują się dominium jej tatuśka, a na drodze znów pojawią się wilkołaki, a nawet kilku zwykłych.... drwali.

Tom drugi Trylogii Sztyletu Rodowego nie odstaje poziomem od tomu pierwszego, a ilością humoru, nawet go przebija. Wielkim błędem było sięgnięcie po te dwa tomy tuż przed Świętami Wielkanocnymi. Ujmijmy to tak – świątecznych porządków w tym roku nie było, ledwie udało się przygotować obowiązkową paschę i sernik. Podkrążone oczy są świadectwem na to, jak wyczerpująco radosną czynnością może być czytanie.

W tomie drugim zdecydowanie czytelnik spotka się z większą ilością akcji, magii i zaskakujących sytuacji. Na drodze Mili zaczną pojawiać się co rusz nowi kandydaci do ręki Jasnoty Hak. Sama Mila niestety, w tym tomie, została trochę spacyfikowana. Troszkę mam żal do pisarki, że z samodzielnej, charakternej i zadziornej bohaterki, która tyle potrafiła osiągnąć, doświadczyć i przetrwać, nagle robi typową heroinę, która po prostu pragnie księcia, może nie do końca na białym koniu, ale jednak jakoś koniecznie go potrzebuje. Drużyna pod wpływem matrymonialnych perturbacji Jaromira Wilka powoli się rozpada, choć co niektórym bardziej lub mniej, wychodzi to na dobre. Jak humoru nie ubyło, a wręcz przybyło, tak niestety rozwiązania fabularne bywają lekko irytujące, gdy każdorazowo wyjściem z sytuacji okazuje się sięganie po magiczne zdolności Jasnoty. Powieść nadal jednak pomimo wszystkiego czyta się fantastycznie. Poziom przyjemności czerpanych z dialogów i humoru sytuacyjnego, pozwala naładować baterie na bardzo długi czas.

Refleksja końcowa; mam ochotę zamordować pisarkę, że zakończyła tom drugi w takim momencie. Zapewne Wydawnictwo Papierowy Księżyc nie pomoże w cierpieniach czytelników i dołoży wszelakich starań, by je wzmóc, każąc im ponownie czekać bardzo długo na kolejny tom. A może się mylę?

Dział: Książki
poniedziałek, 02 kwiecień 2018 13:09

Sztylet rodowy

„Sztylet rodowy” czekał na półce dwa lata i pierwszy raz cieszę się z własnej opieszałości czytelniczej, bo dorównała ona opieszałości wydawniczej Wydawnictwa Papierowy Księżyc. Dzięki tej synchronizacji, miałam niewypowiedzianą przyjemność przeczytania, dwóch tomów Trylogii Sztyletu Rodowego Aleksandry Rudej za jednym zamachem. Tę ukraińską pisarkę poznałam już jakiś czas temu za sprawą cyklu przygód Olgi i Ottona, które zaczęła, i niestety nie skończyła wydawać, Fabryka Słów. Sięgając po „Sztylet rodowy” doskonale zdawałam sobie sprawę, że czeka mnie wciągająca lektura, która zmusi mnie do nieprzespanych nocy, nagłych wybuchów śmiechu, zarzucenia wszelkich innych czynności domowych, w zamian ofiarowując mi ogromną dawkę dopaminy, dobrego samopoczucia i... bolesnych skurczy twarzy od nieustannego uśmiechania się.

W królestwie zapanował pokój, zakończyły się wieloletnie walki z pomroką, nastał więc czas, aby król powrócił do porządkowania swego państwa i rządzenia dominiami. Jak wiadomo najważniejsze jest, by być dobrze poinformowanym, kto ma dostęp do informacji, ten ma władzę. A że nie wynaleziono jeszcze w królestwie magicznego internetu, zwrócono się do klasycznego sposobu pozyskiwania informacji, czyli do utworzenia sieci specjalnych posłańców – Służbę Głosów Królewskich. Ci, którzy po zakończeniu wojny, musieli przeorganizować swoje plany życiowe, a także Ci, którzy po prostu musieli się z czegoś utrzymać, zgłosili się do tej jakże zaszczytnej pracy. Tak też poznajemy bohaterów tej wielkiej draki, jaką okaże się podróż do przygranicznych ziem monarchy. Drużyna pod przewodnictwem szlachetnie urodzonego Jaromira Wilka wyrusza w drogę. A cała podróż jest tym bardziej interesująca, że cała drużyna przedstawia pełną gamę wszelakich ras, charakterów i osóbek z prywatnymi i nader ciekawymi tajemnicami. Poznajemy, więc: Milę Kotowienko, córkę kupca, maga po kursie podstawowym, Daezaela Tachlaelbrara, elfa uzdrowiciela, Tisę Wilkowienko, wojowniczkę ochroniarza wyżej wymienionego Jarka Wilka, Percivala von Klotza, krasnoluda rzemieślnika z nadopiekuńczą mamuśką i Dranisza Rycha, kochliwego trolla. Podróż zapewne nie byłaby interesująca, gdyby nie wilkołaki, uldony, truciciele, nadopiekuńcze mamuśki, zakochane kobiety, uszczypliwy elf i ciągle pochmurny i nader wyniosły kapitan. Oj będzie się działo.

Cóż mogłabym napisać o powieści, która powoduje, że człowieka bolą policzki od ciągłego uśmiechania się podczas czytania. Jeśli jeszcze nigdy (nie wiem, jak się tacy czytelnicy mogli uchować) nie czytaliście książek fantasy pisarek zza naszej wschodniej granicy, to jedyne, co mam do powiedzenia – TO WIELKI BŁĄD. Pomimo że zazwyczaj są to powieści dedykowane żeńskiej części odbiorców, to „Sztylet rodowy” spokojnie mogę polecić wszystkim. Aleksandra Ruda oparła fabułę na schematycznym motywie, który przewija się wielokrotnie przez literaturę fantasy: oto drużna złożona z bohaterów różnych ras musi wykonać zadanie, a w drodze do celu przeżywa przygody, cementując swoją przyjaźń. Niby wszystko już było, więc dlaczego TA powieść różni się od tylu jej podobnych? Odpowiedzią jest – niesamowite poczucie humoru pisarki, która na każdej stronie wlewa go kubłami w swoje postaci i dialogi. Najwspanialszy elf uzdrowiciel z deprechą, wersja emo, którego największą pasją jest podglądanie ludzkich dramatów i tragedii, a także ich niejednokrotne podsycanie, troll Dranisz, wielkolud robiący maślane oczy do Miłki, Tisa, platonicznie zakochana służąca w kapitanie Wilku i Persik, rozpieszczony krasnolud do kopania, za którym ciągnie się nadopiekuńcza mamuśka, która bardziej nadawałaby się do roboty niż jej rozmemłana latorośl. A na końcu podróży czeka naszą zgraję początkowych niedorajdów niespodzianka – król zdecydowanie nie wie, co się dzieje na jego ziemiach.

Mogłabym pisać i pisać peany radości na cześć „Sztyletu rodowego”, zamiast tego po prostu napiszę, że zaraz po przeczytaniu pierwszego tomu, sięgnęłam po drugi.

Dział: Książki
piątek, 30 marzec 2018 10:31

Remedium

Secretum.pl ma przyjemność kontynuować patronat medialny nad cyklem Projekt RHO Richarda Phillipsa. Tom drugi ukaże się już 13 kwietnia nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Dyrektor NSA Jonathan Riles nie zdołał powstrzymać infiltracji amerykańskiego rządu przez Projekt Rho. Teraz kierujący Projektem Donald Stephenson zalewa świat serum zawierającym nanoboty obcych i udającym cudowne lekarstwo. Nikt nie jest w stanie długo sprzeciwiać się bezwzględnemu naukowcowi – skrytobójca znany jako El Chupacvabra systematycznie eliminuje wszelką opozycję.

Dział: Patronaty
piątek, 30 marzec 2018 10:18

Krwawe święto

“Seryjny morderca z kalendarzem” przeczytałam na okładce. Hm... ale, że jakiś gratis? Czy może następna część będzie o seryjnym mordercy z mydłem, czy innym ekspresem do kawy? - pomyślałam niewesoło i w lekkim przerażeniu. Zwłaszcza, że “Krwawe Święto” to drugi tom serii o detektywie, sierżancie Marku Heckenbergu, zwanym po prostu “Heck”, więc aż się zaczęłam bać, jaki przedmiot został użyty wcześniej. Przełknęłam nerwowo ślinę i zaczęłam czytać... no i mnie porwało z siłą wodospadu Niagara.

Jeszcze nie ucichły echa po zabójstwach Maniaka z M1, a na Anglię padł ponownie blady strach przed kolejnym seryjnym mordercą - osobiście nie spodziewałam się, że na Wyspach ich aż tylu grasuje. Tym razem zabójstwa wydają się być dokonywane na tle religijno-świątecznym i kiedy dwójka policjantów odnajduje zamurowane ciało mężczyzny w ubranku Św. Mikołaja, nikt nie spodziewają się, że to nie był jednorazowy przypadek, a morderca dopiero się rozkręca. A teraz wszyscy razem pomyślmy o tych wszystkich świętach, o których nikt nie pamięta jak i o zbliżającej się Wielkanocy... Jednostka do spraw Seryjnych Przestępstw nie ma praktycznie żadnych śladów. Ciał przybywa. Na szczęście możemy odetchnąć z ulgą, bo jest wśród nich dzielny i utalentowany detektyw Heck, na którego zawsze można liczyć. Na tle Heck’a reszta ekipy wypada dość blado i jedynie nadinspektor Gemma Piper, wydaje się mieć trochę oleju w głowie, pomimo pochodnej syndromu Muldera i Scully. Heck jest ewidentnie kreowany na bohatera przeskromnego, przeinteligentnego, a w kojarzeniu faktów mało kto może mu dorównać. Nie wiem jednak czym spowodowana jest jego ewidentna niechęć w posiadaniu przy sobie broni palnej, w sumie jakiejkolwiek, ale prawda jest taka, że Heck jej nie potrzebuje i woli porządnie dać po pysku kryminaliście, niż używać jakże przereklamowanego gnata. Po prostu Heck to 100% twardziel, ale o dobrym sercu. Chociaż, tak naprawdę, odniosłam wrażenie, że nasz super glina ma więcej szczęścia niż rozumu, a zamiast Heck powinni go wołać per Człowiek Demolka. Z zacięciem wytrawnego oprawcy, wykańcza kolejne samochody, a o przypadkowo rannych partnerach i postronnych już lepiej nawet nie wspominać, bo to idzie w dziesiątki, a nawet już setki. Trochę przesadzone, zwłaszcza, że jak potknie się na ulicy o but to na pewno znajdzie mordercę siostry wujecznego dziadka właściciela fabryki sprzedającej gumę na podeszwę. Ale wiecie co? Ja to kupuję - uwielbiam go!

Naprawdę lubię czytać książki, gdzie autor zna się na rzeczy i wie o czym pisze. Dzięki temu książka jest o wiele ciekawsza - bo realistyczniejsza, co w przypadku thrillera, czy kryminału działa tylko na plus. Paul Finch zanim zajął się pisaniem był policjantem w brytyjskiej formacji Greater Manchester Police i jego wiedza o prawdziwym działaniu organów ściganiu jest na pewno kompleksowa. Zwłaszcza, że w naszym świecie zdarzają się takie zbrodnie, że aż włos się jeży i strach się bać. Paul Finch przeprowadza nas przez śledztwo Hecka z odpowiednią nieobrzydliwą dawką makabry i choć trup ściele się gęsto, a do tego i bardzo twórczo, to można ze spokojem wcinać w trakcie czytania obiadek czy ciasteczka. Poza tym Finch miał naprawdę ciekawy pomysł na fabułę, a wykonania może mu pozazdrościć niejeden, a nawet i kilku pisarzy kryminałów.

Od jakiegoś czasu lubię fantastykę zdradzić z kryminałem. Ale musi to być kryminał dobry, czyli taki, gdzie w trakcie czytania mam ochotę zerknąć na koniec książki na wyjaśnienie zagadki. Bardzo dobry kryminał, to taki, gdzie nie jestem wstanie się powstrzymać i czytam to zakończenie. Przyznaję, że "Krwawe Święto" Paula Fincha delikatnie przekartkowałam od tyłu. Już czytając opis TEN z tyłu książki pomyślałam "ooo to może być interesujące". I było! Polecam, bo to pierwszorzędny kryminał oparty na solidnych podstawach i z dużą ilością wartkiej akcji, pościgów i niewielką szczyptą strzelanin, który wciągnął mnie jak mało który.

FRAGMENT

Dział: Książki
piątek, 30 marzec 2018 09:14

Wywiad z Magdaleną Kuydowicz

Zapraszamy do wywiadu z panią Magdalena Kuydowicz, pisarką, teatrologiem, dziennikarką, która niedawno wydała nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka książkę pt. "Stało się". O książce możecie przeczytać --> TUTAJ, a poniżej zamieszczamy wywiad, który został przeprowadzony z autorką przez naszą recenzentkę, pania Justynę Gul.

Dział: Wywiady

Jak dzięki drzewom stać się szczęśliwszym i zdrowszym proponuje Wydawnictwo Insignis.

Shinrin-yoku – leśna kąpiel – to spędzanie czasu w lesie, żeby być zdrowszym, szczęśliwszym i spokojniejszym. Shinrin-yoku od dziesiątków lat stanowi jeden z filarów japońskiej kultury i sposób odbudowywania naszych więzi z naturą. Może przybierać różne formy: od uważnych spacerów po lesie, przez wyjście do pobliskiego parku, po chodzenie boso po trawie.

Dział: Kultura Japonii
czwartek, 29 marzec 2018 14:26

Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet

Nakładem Wydawnictwa Czarnego w kwietniu ukaże się reportaż o kobiecym aspekcie Japonii.

Japonia – dla większości Europejczyków kraj, w którym kobiety w kimonach kryją twarze za wachlarzami, a zapracowani mężczyźni produkują niezawodne samochody i najlepszy sprzęt elektroniczny na świecie. Ale zupełnie inaczej widzą Japonię tamtejsze kobiety: ich świat to miejsce nieoczywiste, pełne napięć i sprzeczności, gdzie tradycja i nowoczesność splotły się w ciasny węzeł – ról społecznych, ograniczeń i konwenansów, z których tylko niektórym udaje się wyzwolić.

Dział: Kultura Japonii
środa, 28 marzec 2018 16:29

Atlantis Rising 2: Miasto demonów

Już za miesiąc ukaże się tom drugi Atlantis Rising nakładem Wydawnictwa Drageus Publishing House. Secretum.pl ma przyjemnośc patronować Miastu demonów.

Ludzkość przegrała wojnę z demonami. Garstka wraz z Elan uciekła i schroniła się na wyspie, z dala od wrogich hord. Jednak nawet tam nie było ucieczki przed zagrożeniem. Po drugiej stronie świata demony zmieniły bowiem dawną stolicę Ziemi we własne siedlisko. Lemuria, ostatni bastion ludzkości, stał się symbolem triumfu sił piekielnych i potężnej magii.

Dział: Patronaty
wtorek, 27 marzec 2018 21:10

Wikingowie. Kraina Proroka

„Kraina Proroka” tom czwarty cyklu Wikingowie autorstwa Radosława Lewandowskiego ukazuje się w rok po trzecim tomie „Topory i sejmitary” i tak jak pisałem pod koniec tamtego tomu, z utęsknieniem wyczekiwałem kolejnego. Całość oprawy graficznej na zewnątrz, jak i wewnątrz książki nawiązuje do poprzednich części. Treść podzielona jest na rozdziały, które nie są długie, dzięki czemu czytanie sprawia przyjemność. A pomimo że jest to obszerna lektura, to jest to bez znaczenia, gdyż fabuła wciąga tak bardzo, że czas nie gra roli.

Tym razem śledzimy losy syna Eryka Zwycięskiego, który wraz z drużyną został wysłany do Państwa Leonu, jako pomoc w walce z Serkirami – wyznawcami Allaha. Wszystko, jak w dobrze naoliwionej maszynie, zaczyna się tam, gdzie skończyły się wydarzenia tomu trzeciego, co pozwala czytelnikowi zachować ciągłość.
Oddział wojowników z Północy po śmierci swojego wodza, wybrał Kolbjorna Krzywe Zęby, aby im przewodził. Podążają w kierunku stolicy Państwa Ar-Andalus po odbiór swojego łupu, zgodnie z umową jaką zawarli ze schwytanym przywódcą. Jednak w trakcie marszu dochodzi do ataku wojsk Ar-Rahmana, szczęśliwie cała potyczka kończy się wygraną, dzięki fortelowi Kolbjorna oraz nieoczekiwanej pomocy samego władcy Al-Andalus. Sam Erik uchodzi z tej potyczki ledwo żyw, coraz częściej dopadają go myśli o powrocie do rodzinnej Szwecji oraz spotkaniu z matką. Jak się później okazuje w kraju Serkirów toczą się zacięte walki o władzę. Niespodziewana napaść okazuje się częścią buntu, który miał osłabić pozycję obecnego władcy. W końcu docierają do stolicy. Z wdzięczności za pomoc w ucieczce oraz za straty poniesione w walce z buntownikami, otrzymują oddział jazdy złożony ze stu żołnierzy. Zostają ulokowani w koszarach, gdzie regenerują siły i czekają na odpowiedni moment, by przystąpić do rozmów dotyczących kwot wykupu.
Czas upływa na ćwiczeniach i biesiadach. Pewnego dnia Erik i jego przyjaciele odkrywają, że jeden z ich oddziału prowadzi swoją własną kampanię i cel jaki chce zrealizować może zagrażać życiu całego oddziału. Tajemniczość, intryga oraz przedłużający się czas oczekiwania na wizytę w pałacu władcy sprawiają, że dochodzi do tarć między wikingami.
To czy oddział dzielnych wojowników z Północy zdoła rozszyfrować intrygę. Czy otrzymają od przywódcy Serkirów obiecane złoto w podzięce za uratowanie życia po przegranej bitwie i najważniejsze czy uda im się powrócić do rodzinnej Szwecji w komplecie, o tym musicie się dowiedzieć już sami.

Najważniejsze dla mnie w tej książce jest to, że została napisana w tym samym stylu, co poprzednie części. Ciekawa fabuła ukazująca życie i wierzenia średniowiecznej Europy, a w to wszystko sprytnie wplecione wątki fikcyjnych bohaterów. Oprócz tego sama fabuła skonstruowana w taki sposób, aby czytelnik nie popadł w marazm lub zbyt szybko nie rozszyfrował jednej z intryg. Autor po raz kolejny ukazał swój kunszt, gdyż nie sztuką jest napisać jedną książkę, ale sztuką jest napisać cały cykl utrzymując ten sam wysoki poziom. Można pogratulować i jedynie z utęsknieniem wyczekiwać kolejnych książek pióra Radosława Lewandowskiego. Kończąc, książkę z czystym sumieniem polecam każdemu, zarówno miłośnikom klimatów nordyckich jak i tym, którzy cenią dobrą fantastykę.

Dział: Książki