sierpień 02, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi

Olgierd zastygł w przerażeniu, ogłuszony przez narastający, przeraźliwy i ogłuszający hałas. Dopiero gdy poczuł ból gardła, dotarło do niego, że to jego krzyk przebija się przez rumor na zewnątrz.

Ziemia dygotała, gdy ceglany budynek, niczym ogromny golem, kroczył przez miasto. Nowoczesne hale handlowe i wielkie bloki ze Spółdzielni Mieszkaniowych pękały jak zgniecione wydmuszki, tryskając wokół fontannami szkła, cegieł… i ludzi, podczas gdy stare kamienice leniwe rozprostowywały swoje grzbiety, stroszyły dachówki, łypały oknami. Nowy asfalt na ulicach rozdzierał się pod naporem wybrzuszających się łusek starego bruku, który zaczynał się wić w gruzowisku niczym gigantyczny wąż.

Adaś odłożył bezużyteczne już urządzenia, mimo iż nie widział co się dzieje na zewnątrz, odczuwał drgania budynku i podskórnie wiedział, że wszystko już jest stracone. Bardzo się pomylili sądząc, że jego Biuro sprosta tutejszym anomaliom. Ha! Jak to trywialnie brzmi - anomalie! Spodziewali się klasycznej ingerencji Przeciwnika, licząc, że odkrywając artefakty zdołają przedrzeć się do jego dominium i zastopować go klasycznymi inkantacjami. Tymczasem On pierwszy znalazł lukę i wkroczył do nich. Już nie dyskretnie, chyłkiem, jak to zazwyczaj bywało, tylko pewnym krokiem wdarł się do naszego świata. Omamił ich bzdurnymi pentagramami i banalnymi krwawymi ofiarami. Skierował ich jak szczury w labiryncie na znane im terytoria, jednocześnie odciągając od prawdziwej natury swych działań. Bawił się nimi, a oni tańczyli jak im zagrał. Chłopak skulił się na podłodze w pozycji embrionalnej, zakrył uszy i zaczął nucić sobie tylko znaną kołysankę.

Olgierd wpatrywał się w kroczącą Ciemność. Nie jej się bał, tylko tego co w sobie kryła. Niewyobrażalnego i nienazwanego okropieństwa sprzed wieków, którego znikomej obecności doświadczył przed laty. Wtedy ledwie otarł się o koszmar, niemniej do końca życia pozostał przezeń naznaczony. Teraz wiedział, że właśnie kres jego życia nadszedł. Bezgłośnie modlił się o to, by przedtem stracić świadomość. Lub chociaż zmysły.

O to samo modlił się Adaś.

Mała Cyganka przyklękła przy chłopcu i delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu.

-Nie bój się. To nic nie da. – rzekła głosem, który natychmiast ukoił nerwy Adasia. Coś w tonie tego głosu, w twarzy, nie w oczach tej dziewczynki sprawiło, że uwierzył. I chciał słuchać dalej. I słuchał. A z każdym słowem w jego sercu kwitła nadzieja.

Dział: Secretum Grozy

(Nieco później. Gdzie indziej)

Przeczucie. Zazwyczaj przychodzi samo, nieproszone. Łapie za ramię i targa, aż nie opędzimy się od niego jak od nieznośnej, brzęczącej koło ucha muchy. Chwyta za żołądek i ściska lepką dłonią.

Dzisiejszej nocy odwiedziło po cichutku Marysię, zbudziło ją ze snu delikatnym szarpnięciem. Lekki wietrzyk z uchylonego okna zmroził krople potu na jej karku. Usiadła na łóżku i opuściła stopy na podłogę. Drewno było zimne, w piecu już dawno wygasło. Dźwignęła się i rozpoczęła marsz ku drzwiom. Zaraz za nimi, naprzeciwko, śpią rodzice, opowie im więc o nocnym gościu. Chwyciła za klamkę i nacisnęła. Gdy tylko przestąpiła próg, rozdzwonił się stojący w korytarzu telefon. Tata zawsze powtarzał, że jeśli aparat odzywa się w środku nocy, nie może to być nic dobrego, bo normalni ludzie o tej porze śpią. Po dwóch sygnałach pozostał niknący z wolna pogłos przeraźliwego dzwonka.

Tik-tak.

Tik-tak.

A cóż to znowu?

Marysia szybszym krokiem przebyła drogę do sypialni mamy i taty i bez pukania weszła do środka.

Ale w pokoju nie było niczego.

Nie nikogo. Niczego.

Bo ktoś przecież był.

W pustym, otoczonym czterema ścianami pomieszczeniu stał kościsty mężczyzna, nieco podobny do zmarłego dziadka Marysi, którego znała jedynie z fotografii.

Tik-tak.

Tik-tak.

Powtarzał pod nosem chudzielec swoją mantrę.

-Dziadku? – zapytała nieśmiało Marysia i dygnęła grzecznie, kiedy mężczyzna zwrócił głowę w jej stronę. – Gdzie mama i tata?

Tik-tak.

Tik-tak.

Odmierzane spieczonymi ustami sekundy mijały.

-Dlaczego tak robisz? Co ty mówisz?

Tik-tak.

I cisza.

Pan, który zamieszkał w sypialni rodziców, uniósł z niedowierzaniem brwi.

-Tik-tak. Przecież jestem zegarem.

-Zegarem? – roześmiała się Marysia. – Ale to śmieszne, dziadku!

-Ding dong. Już czas. Bim bam bom.

-Dziaku, przestań tak robić. – Dziewczynka śmiała się do rozpuku, a cały dom wtórował jej, trzęsąc się w posadach.

Wschodnia część budynku, jakby w odpowiedzi na harce Marysi, dźwignęła się nagle z posad i ociężale wyprężyła grzbiet. Nie trzeba było długo czekać, aż w jej ślady poszła zachodnia i przeciągnęła się leniwie jak kot.

Marysia podeszła do okna, podekscytowana niesamowitością spektaklu. Nie posiadała się z radości, widząc, że jej dom (jej własny dom!) na ceglanych nogach podąża w stronę miasta, przechylając się raz to na prawo, raz to na lewo.

Zapominając zupełnie o Zegarze, nadal niestrudzenie odmierzającym kolejne sekundy, godziny i minuty, wpatrywała się w jaśniejące w mroku gwiazdy, ułożone w dziwaczny, pięcioramienny wzór i wyczekiwała spotkania z wysokimi blokami, budzącymi się z drzemki.

Dział: Secretum Grozy
czwartek, 14 luty 2019 07:30

Część X - Łukasz Śmigiel - Kanarek

First to fall over when the atmosphere is less than perfect
Your sensibilities are shaken by the slightest defect
You live you life like a canary in a coalmine

The Police

(Nieco wcześniej...)

Adaś przyłożył ucho do drzwi. Po drugiej stronie rozległ się złośliwy chichot. Chłopiec westchnął i odwrócił się w stronę korytarza, który oświetlany bladą poświatą pentagramów, przywodził na myśl podwodną jaskinię.

Zrobił dwa nieśmiałe kroki naprzód i pentagramy rozjarzyły się mocniej. Adaś przygryzł dolną wargę. Spojrzał w lewo i w rozbitym lustrze zobaczył potłuczoną mozaikę własnej twarzy. Przykucnął jakby szykując się do zawiązania sznurowadła, po czym sięgnął pod nogawkę spodni. Wyjął coś z kabury zawieszonej ponad kostką i w jego dłoni zamajaczył ciemny kształt. Chłopiec wyprostował się, rozwinął złożony kabel i włożył sobie do uszu słuchawki. Czarny kształt zamigał, aktywując dotykowy panel. Adaś nacisnął kombinację przycisków. Usłyszał cichy sygnał, a zaraz potem w słuchawkach odezwał się kobiecy głos.

- Mów kanarku - powiedział. - Słyszymy cię.

- Jestem w środku. Wszystko przebiega zgodnie z planem - odparł chłopiec.

- Poradzisz sobie?

- Nie wiem... Jest strasznie. Inaczej niż na szkoleniach.

- Spokojnie - odpowiedziała kobieta. - Póki masz na sobie baskanion, nie odważą się zaatakować. Musisz nam pomóc. Musimy wiedzieć, kto za tym stoi. Mamy już informacje o dwóch artefaktach, od których wszystko się zaczęło, ale to za mało.

- Co to było?

- Jeden ukryto w szaliku, a drugi w telewizorze. Nie wiemy, ile jeszcze podobnych fetyszy trafiło do ludzi. Różne wizje zaburzają obraz. Jedna z mocniejszych podpowiada naszym jasnowidzom, że kolejny atak będzie miał coś wspólnego z dziecięcymi zabawkami... To jednak nic pewnego. Najważniejsze, że promienie tamtych dwóch fetyszy łączą się właśnie z tym mieszkaniem. Rozpoznałeś Adepta, który cię tam wprowadził?

- Jestem może kanarkiem, ale nie jestem głupi. To był Imp. Na dodatek wyjątkowo złośliwy. Mam nadzieję, że dostanie za swoje...

- Wobec tego uważaj na siebie.

- Nie udawaj mojej matki. Czego mam szukać?

- Pentagramy w mieszkaniu to okna przez które widzi cię nasz Przeciwnik. My  musimy znaleźć drzwi, przez które dostaniemy się do jego dominium. Zacznij od kominka. Wydaje się najrozsądniejszym miejscem. I jeszcze jedno... W stronę miasta zmierza potężna chmura energii. Nie mamy pojęcia co to takiego. Chmura nie ma jeszcze żadnej konkretnej formy. Przyjąłeś kanarku?

Adaś nie odpowiedział. Jego uwagę przykuł bowiem dziwny odgłos przywodzący na myśl kocie jęki, z tą jednak różnicą, że te brzmiały jakby ktoś puścił je od tyłu. Chłopiec znieruchomiał. Pentagramy zaczęły zmieniać kolor, płonąc intensywną czerwienią. Coś poruszyło się na suficie. Było wielkie i kosmate. Ostatnią rzeczą, którą usłyszeli ludzie czekający na drugim końcu linii telefonicznej, był chłopięcy głos, który wykrzykiwał słowa inkantacji drugiego stopnia. Kanarki stosowały ją zwykle do przełamywania złych zaklęć:

- Magicznym wersem zdejmuję zaklęcie! I prawem potrojonym, oddaję ci zwyciężone! - wrzasnął Adaś.

Potem połączenie zostało zerwane.

Dział: Secretum Grozy

Na początku lat dziewięćdziesiątych ubóstwiałam oglądać serial animowany „Kacze opowieści”. W tamtych czasach niewiele bajek zza Oceanu pojawiało się, więc chłonęłam wszystko, a przygody Sknerusa McKwacza i jego rozbrykanych siostrzeńców, wyjątkowo przykuwały moją uwagę swoim awanturniczym charakterem. W tamtych czasach nie miałam zielonego pojęcia, że sam serial opierał się na komiksach „Uncle Scroode”, dlatego niezmiernie się cieszę, że Wydawnictwo Egmont, po latach uzupełnia braki w mojej edukacji.

Tom trzeci Kaczogrodu nosi zbiorczy tytuł „Siedem miast Ciboli” i zawiera opowieści z lat 1954-1955. I zawiera wszystko czego czytelnikowi w każdym wieku do szczęścia potrzeba. Łaknący przygód młodzi czytelnicy spotkają ducha szeryfa w „Prawdziwym Dzikim Zachodzie”, zbadają głębię oceanu z Kaczorem Donaldem w „Na samym dnie”, odnajdą szalonego naukowca i jego niebezpieczny wynalazek w „Promieniu i kamień”, a co najważniejsze w końcu dotrą do zaginionych „Siedmiu miast Ciboli”. Jednak to nie wszystko, a dopiero zaledwie namiastka tego, co mieści w sobie ten niezwykły album. Towarzysząc wszystkim bohaterom dostrzeżemy, że Sknerus McKwacz owszem bywa skąpy („Promień i kamień”), ale przede wszystkim jest zaradny i obdarzony niezwykłym szczęściem do interesów („Kaczor i gołąb”), a bywa również troskliwy i szczodry, w granicach rozsądku („W zanurzeniu”). Kaczor Donald, nadal bywa wybuchowy, co najlepiej widać w „Tańczącym z nartami”, walczy z przeciwnościami losu, głównie z Gogusiem w „Największej rybie”, ale także wykazuje się przebiegłością w „Wielkich wagarach” i stara się być użyteczny, choć ze zmiennym szczęściem, jak w „Lodowym ekspresie”, czy „Pod skorupą”. A siostrzeńcy, wiadomo, ci się nie zmieniają, są dziećmi pełnym dziobem, co wyziera z każdej karty komiksu.

Młody narybek czytelników z pewnością będzie dobrze się bawił podczas lektury. Przygody siostrzeńców nie zdezaktualizowały się. Adepci komiksu z XXI wieku może będę lekko zadziwieni światem bez gier, komputerów i komórek. Jednak ten wszechświat Hyzia, Zyzia i Dyzia ma swój urok i może zainspirować do tego, by odkrywać wielkie i małe przygody w swoim otoczeniu. Poczucie humoru, inteligentne puenty, które towarzyszą historyjkom, nigdy się nie znudzą, pomimo że minęło od ich napisania sześćdziesiąt pięć lat.

Prywatnie jestem zauroczona albumem. Nie dlatego, że jest to wybitne dzieło. To jest komiks dla dzieci i to dziecko odnalazłam w sobie, a raczej odnalazłam swoje dzieciństwo, wspomnienia tych chwil, kiedy czekało się na „Kacze opowieści”, gdy nagrywało się odcinki na kasetach video i z przyjemnością wracało do ulubionych fragmentow. Tym niemniej muszę stwierdzić, i to z satysfakcją, że komiks różni się odrobinę w kreacji bohaterów, i tacy, jakimi ich odmalował Carl Barks, bardziej mi odpowiadają.

 

Dział: Komiksy
środa, 13 luty 2019 20:42

Morderstwo w Hotelu Kattowitz

Pewnej grudniowej nocy w hotelu Kattowitz zostaje zamordowana DJ Dzidzia – rodzima gwiazdka pop, która na skutek zaskakującego zbiegu okoliczności była zmuszona zakwaterować się w podrzędnym hotelu tuż przed swoim niedoszłym koncertem. Rusza dochodzenie, które zaprowadzi detektywa Szymona Solańskiego, dziennikarkę Różę Kwiatkowską oraz psa Gucia w świat szołbiznesu, celebrytów i internetowych hejterów. Przemierzając katowickie ulice, natrafią na ślad mordercy, ale po drodze będą musieli uporać się też z problemami w życiu osobistym.

Dział: Książki
środa, 13 luty 2019 20:35

SEEIT

Rok 2117. Ziemia to tykająca bomba, która niedługo ulegnie zniszczeniu. Ludzkość musi opuścić planetę i uciec na bezpieczne Arki. Rząd światowy, w imię bezpieczeństwa, wprowadza coraz surowsze prawa, a społeczeństwo, coraz bardziej tłamszone, nie zdaje sobie sprawy z wielkiego oszustwa, w jakim bierze udział. Czy Arki istnieją naprawdę? Czy ucieczka z Ziemi w ogóle jest możliwa? Co, jeśli rzeczywistość jest tylko złudzeniem? Grupa buntowników staje do nierównej walki z Rządem Światowym, a ich jedyną bronią jest wirus SeeIT.

Dział: Książki
środa, 13 luty 2019 14:03

Nomen Omen

Współczesny Wrocław z krótką wycieczką do czasów niemieckiego Breslau, doprawiony sporą dozą czarnego humoru i odrobiną romantycznego ducha.
Los nigdy nie był łaskawy dla Salomei Klementyny Przygody. Wystarczy spojrzeć na jej rodzinę: matka chcąca uwolnić „rozbuchany erotyzm” córki, ojciec żyjący mentalnie w dziewiętnastym wieku i brat Niedaś – społeczny szkodnik, leń i zakała. Nic więc dziwnego, że gdy
tylko nadarza się okazja, Salka ucieka z rodzinnego miasta do Wrocławia.

Nowe życie nie będzie jednak usłane różami. Na stancji panuje żelazna dyscyplina, w radiu i telefonie słychać tajemnicze szepty, a współlokatorem Salki zostaje Roy Keane, dobrze wychowana
papuga gustująca w wafelkach. Na domiar złego, studiujący we Wrocławiu Niedaś w nietypowy sposób okazuje siostrze swoją miłość, próbując utopić ją w Odrze. A to dopiero początek kłopotów…

Dział: Książki

Austria, rok 1279.

Po zakończeniu krwawej wojny o koronę Królestwa Niemiec kraj cieszy się chwilowym spokojem. Chcąc zadowolić krnąbrnych wasali, król Rudolf Habsburg nakazuje zorganizować turniej na zamku Rappottenstein − zaprasza na niego wojowników i władców z ościennych krajów. Atmosfera towarzysząca rycerskim zmaganiom wydaje się beztroska, jednak wystarczy iskra, aby na nowo wzniecić wojenną pożogę.

Dział: Patronaty

Lothar Mintze, opuszczony przez mentora i opłakujący bolesną stratę, został sam − porzucony, zgorzkniały i wściekły. Młodzieńcza naiwność ustąpiła miejsca palącej ciekawości, która popycha go w podróż do Ameryki, gdzie ma nadzieję znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania. Gdzie się podział Huntington? Dlaczego Armagnac go opuścił? I najważniejsze: czemu nie przewidział zbliżającej się tragedii?

Dział: Patronaty
środa, 13 luty 2019 00:47

Milion światów z tobą

Finalny tom serii ma zawsze bardzo istotne znaczenie. To on ma zamknąć wszystkie wątki, wyjaśnić tajemnice i przede wszystkim, pozostawić wrażenie, że było wato sięgnąć po cały cykl. Jak „Milion światów z tobą” wywiązało się z tego zadania? Czy cała, dość zagmatwana, ale też niezwykle wciągająca historia, doczekała się godnego zamknięcia?

Podróże pomiędzy wymiarami nie mogą być proste, a gdy w grę wchodzi jeszcze walka ze złem, sprawa staje się bardziej niż skomplikowana. Ciało Marguerite zostało przejęte przez jej arcywroga – ją sam samą z innego wymiaru. Intryga co prawda szybko wychodzi na jaw, ale nie jest to bynajmniej koniec planów złej. Ta szybko knuje kolejne plany, tym razem uwzględniające zniszczenie światów. Ilu? Tak wielu, jak tylko zdoła. Nasza bohaterka jest gotowa zrobić wszystko, by pokrzyżować jej plany i ocalić miliony istnień.

Jestem pod ogromnym wrażeniem! „Milion światów z tobą” idealnie sprawdza się w roli tomu zamykającego wszystkie wcześniejsze części. Przede wszystkim wreszcie dostajemy odpowiedzi, na które czekaliśmy. I nie tylko! Obok głównych wątków lepiej poznajemy też samych bohaterów oraz ich motywacje. Jeśli do tej pory pobudki „tych złych” wydawały ci się wątpliwe, teraz lepiej zrozumiesz ich działanie.

Trzeci tom jest w ogóle najlepszy z całej serii. W idealnych proporcjach łączy akcje, motywy SF oraz wątki miłosne. O ile w przy drugiej części narzekałam na przesyt tego ostatniego, to tym razem relacje z Paulem dobrze dopełniają całość. Miłości nie jest ani za dużo, ani za mało.

Zachowana za to została lekka, młodzieżowa narracja, skupiona wokół akcji i opisywaniu fabuły w sposób dynamiczny. Przy tej książce nie można się nudzić. Sporo się dzieje, jest kilka ciekawych zwrotów akcji i sporo intrygujących rozwiązań. Wreszcie usystematyzowała się kwestia podróży między światami. Ten motyw ma nie tylko kluczowe znaczenie, ale rozwija się wprawnie i przede wszystkim konsekwentnie. O ile wcześniej bohaterka nie do końca wiedziała, gdzie i jak się przenosi, o tyle tym razem działa mniej chaotycznie.

Jedynie do jednej rzeczy mogłabym się przyczepić. Pomysł z kradzieżą ciała, a co za tym idzie, tożsamości, był naprawdę niezły. Czemu tak szybko się rozwinął? Również nie do końca przemówiło do mnie to, jak Paul przejrzał podstęp. Ten pomysł mógł być naprawdę ciekawym wątkiem, w praktyce jednak służył temu, by drugi tom zakończyć z przytupem. Pod tym względem się sprawdził, czekałam na trzeci tom z niecierpliwością, jednak liczyłam, że ten wątek będzie dalej rozwijany. Tymczasem skończył się równie szybko, co zaczął.

To moje jedyne zastrzeżenie do książki. Lektura „miliona światów z tobą” dostarczyła mi mnóstwo rozrywki i wciągnęła na wiele godzin. Naprawdę przyjemna powieść, pomysłowa i dobrze napisana. Polecam każdemu miłośnikowi fantastyki!

Ocena: 8/10

Dział: Książki