kwiecień 29, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi

czwartek, 14 luty 2019 15:00

Ukryty wróg

Powieść Ukryty wróg to druga część cyklu Sfora. Jej akcja zaczyna się dokładnie w momencie, w którym zakończyła się część pierwsza. Mieszaniec goldena i szetlanda, Fuks już myślał, że od teraz może wreszcie być sam. Nauczył sforę swojej siostry Belli podstawowych umiejętności i pomógł im znaleźć dobre miejsce do zamieszkania. Szybko się jednak okazało, że te tereny już ktoś dla siebie zajął i absolutnie nie chce się dzielić. Fuks musi wrócić do grupy i znowu wesprzeć ją w kłopotach. Co z tego wyniknie?

Dla przypomnienia. Cykl stworzony przez Erin Hunter zabiera czytelnika do świata, w którym psy muszą sobie radzić same. To z ich perspektywy obserwujemy świat. Ludzie, w mniemaniu psów, Długonodzy, uciekli przed skutkami Wielkiego Warczenia czyli niespodziewanej katastrofy, która kojarzy się z trzęsieniem ziemi, ale też ze skażeniem chemicznym, zwłaszcza wody. Porzucone czworonogi stają przed trudnym wyzwaniem. Muszą zapomnieć o tym, że do tej pory ludzie się nimi opiekowali i karmili. Od teraz uczą się polować, znajdować schronienie, orientować w terenie, lizać rany, a nawet, gdy przyjdzie taka potrzeba, walczyć. Psom, które były przywiązane do swoich ludzi, trudno zapomnieć o starych nawykach. Wychowane przez ludzi, w dziczy są praktycznie bezbronne. Nie wiedzą na co powinny uważać, ani czym się kierować. To dlatego Fuks, który przez większość swojego życia był samotnikiem, jest dla sfory tak cenny. Ten jednak marzy o samotniczym życiu. Jak widać na razie, daremnie. Kiedy już wydawało się, że bez obaw o los stada, może odejść, musiał wrócić i postawić się w nowej roli.

W drugiej części cyklu Fuks zostanie szpiegiem. Dosłownie. Dla dobra swojej sfory i za namową siostry Belli, bohater przystanie do innej psiej grupy, kierowanej twardą łapą psowilka. Celem naszego dzielnego czworonoga będzie przekonanie obcego stada, by zechciało się podzielić miejscem do polowań, a przede wszystkim wodą pitną. Wilczy alfa nie wygląda na chętnego do ustępstw, a pozostałe psy są nieufne. Czy misja Fuksa się powiedzie?

O ile pierwsza część była powieścią drogi, o tyle druga zmienia perspektywę, gdyż jej fabuła toczy się w jednym miejscu. Autor chciał tym razem pokazać inny aspekt psiego życia.

Pierwszą kwestią są uczucia Fuksa. Nigdy nie chciał być członkiem stada, jednak zdaje sobie sprawę, że ma to swoje plusy i uroki. Przede wszystkim bohater czuje się częścią większej całości, ulega magii zespolenia z przyrodą, a może nawet z duchami Wielkich Psów. Granica pomiędzy tym, kim jest naprawdę i po co się tu znalazł, stopniowo mu się zaciera i z zaskoczeniem zdaje sobie sprawę, że bycie trybikiem w dobrze zorganizowanej machinie nie jest takie złe jak myślał. Nie wszystko mu się jednak podoba i tu ujawnia się kwestia druga.

Stado w Obrożach to taka namiastka demokracji. Psy domowe o wszystkim decydowały wspólnie i choć Bella czy Fuks byli dla nich autorytetami, nikomu nie przyszło do głowy, że można by kogoś poniżać czy odmawiać mu posiłku, bo jest mniejszy lub słabszy. Dobro jednostki było dobrem ogółu, a wzajemna troska podstawą.

Dzikie stado przypomina wilczą watahę, w końcu przewodzi jej półwilk. Każda słabość jest tu surowo karana, nie ma współczucia dla przewinień, każdy dobrze zna swoje miejsce i obowiązki. Nie ma też demokracji, jest dyktatura. Teoretycznie wszystko działa jak w zegarku, jednak w praktyce okaże się, że w funkcjonowaniu stada są pewne usterki, których nie da się nie dostrzec.

Gdzie leży złoty środek? Zapewne jak zwykle gdzieś po środku, jednak zanim bohaterowie go znajdą musi minąć jeszcze sporo czasu.

Powieść Ukryty wróg przedstawia kolejny etap dojrzewania Fuksa do roli przywódcy stada. Bohater tak bardzo chciałby być sam, a jednocześnie coraz mocniej przywiązuje się do nowych przyjaciół. Funkcjonując w dwóch grupach ma możliwość porównania, dostrzeżenia różnic oraz wad obu systemów. To byłaby doskonałość do wypracowania czegoś własnego, ale czy Fuks zechce?

Cykl polecam miłośnikom psów, ale nie tylko. Pod przykrywką ras kryją się typowo ludzkie postawy i zachowania. Bytność w grupie z każdej jednostki wyzwala coś innego, niespodziewanego. Tej symboliki nie da się nie dostrzec. Logiczna i prosta fabuła aż kipi od emocji, które niby psie, a tak ludzkie. To historia o dorastaniu i podejmowaniu odpowiedzialności. Odpowiedzialności za przyjaciela, a czasem nawet za kogoś mniej lubianego. Bo tak to już w życiu jest. Gdybyśmy w życiu kierowali się wyłącznie sympatiami, nie doszlibyśmy do miejsca, w którym jesteśmy.

Ukryty wróg to mądra i wartościowa książka, którą poleciłabym młodym czytelnikom. Dziś, gdy wszędzie panoszy się łatwizna, przygody Fuksa i jego przyjaciół, dobitnie pokazują, że do wielkości i sukcesu dochodzi się drogą wyrzeczeń i krętą. Wysiłek jednak wart jest zachodu.

Dział: Książki

Bliskim mów gdyby pytali, że chwilowo zmieniłam adres,
że w niebie leczę duszę z silnego przedawkowania rzeczywistości.
KATARZYNA NOSOWSKA „KESKESE”

Godziny ślęczenia przed komputerem kompletnie wysuszyły mu oczy. Powieki stały się ciężkie i opadły pod własnym ciężarem. Usnął. Na wpół rozebrany w na wpół rozłożonym łóżku z na wpół głośno grającą balladą Alice Coopera. Całą noc zastanawiał się, co zrobić, by jego opowiadanie było dobre. Bardzo dobre. NAJLEPSZE. Żeby te palanty w końcu zauważyły jego talent, który skryty był gdzieś w kartkach podręcznych notatników i pamięci laptopa. Dąbrowski, Kałużyńska, Klejzerowicz, Darda, Kain, Śmigiel i inni ugruntowali już swoje pozycje. Oni tak. On – jeszcze nie. Wciąż czekał na swoje 5 minut śląc teksty gdzie tylko się da. Na próżno. Większość z nich przechodziła bez echa, kilka spotkało z pozytywnymi ocenami Internautów, a te ostatnie po prostu były „wtórne”. „Wtórne” – tak mówili ci, którzy nie docenili by dobrego pomysłu, gdyby nawet  ten kopnął ich w tyłek. Pieprzyć ich. To. W zasadzie wszystko.

Dzwonek do drzwi przerwał drzemkę. Cholera, kto do diabła? – zaklął otwierając oczy. Zamiast odpowiedzi usłyszał krzyki, wrzask, dźwięk tłuczonego szkła i cały tętent kroków. Mieszkanie Ewy, współlokatorki z góry, stało w płomieniach. Wzdrygnął się, wybiegając na klatkę. Dym. Wszędzie dookoła. Chciał pomóc, lecz nie starczyło mu odwagi. Uciekł jak reszta mieszkańców bloku ratując życie.

Straż przyjechała szybko, lecz za późno dla Ewy. Zginęła w pożarze – tak wszystkim powiedziano. Głupi wypadek - nawalił telewizor. Koniec kropka. Kilka dni później już nikt nie pamiętał ani o Ewie, ani o wypadku. Dla wszystkich z bloku dziewczyna zginęła jako przeciętna ćpunka z ubogiego środowiska.

Ten tydzień był pełen tego typu incydentów. Jakiś koleś wsmarował sobie głowę w szprycy motocyklu, a następnie rozbił się na przystanku autobusowym, faceta z naprzeciwka – jak podały lokalne media – zamknięto w psychiatryku za uprawianie czarnej magii, podobnie jak zapuszkowano wariatkę, która pragnęła wprowadzić się na miejsce Ewy, nie wspominając już o księdzu – samobójcy, czy tajemniczej śmierci lokalnego Sherlocka Holmesa – Komisarza Witczaka. A, i jeszcze niejaki Adaś – komputerowy maniak cierpiący na rozstrojenie osobowości. Ten z kolei ględził coś o Redaktorze, Ciemności, Tornadzie i innych bzdetach. Przypadek akurat wybity do rozmów z Drzyzgą w TVN z cyklu „popapraniec roku”.

Prawdziwy horror.

Opowiadanie – myśl o opowiadaniu. Nic poza tym. Dzień w dzień. Noc w noc. Artystyczny letarg. Erupcja pomysłów na minutę. Masturbacja wyobraźni. Autoerotyzm wyuzdanych iluzji. W końcu doszło do tego, że przestał jeść i pić cokolwiek. Z pokoju wychodził jedynie do toalety. A i to stało się nieczęste przez brak posiłków. Ostatecznie wychylał głowę przez okno żeby zapalić kolejnego papierosa. Zastrzyk endorfiny, przełknięcie zwoju nikotynowej śliny i powrót do notatek. Wkrótce przelało się... Bandaż fantazji owinął go całego zawiązując świadomość na kokardkę. Chłopak osiadł na mieliźnie wyimaginowanego przez siebie świata. Z głową na zaślinionym dywanie znalazła go matka, kiedy zadzwonili, że nie pojawił się już tydzień w pracy. Teraz to on stał się historią. Niedługim opowiadaniem na kilka akapitów o niespełnionych ambicjach.

Krzysiek dołączył do reszty przypadków i incydentów z ulicy Szpitalnej.

Chorej erekcji zagadkowych zdarzeń...

Dział: Secretum Grozy

Krzysiek nie mógł określić, co było ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał w życiu. Trzask wyłamywanych drzwi czy wystrzał. Sam upadł na podłogę z kulą w tyle głowy niemal równo z potrzaskaną sklejką. Wydawniczy wkroczyli do mieszkania z szybkością błyskawicy. Jak łatwo zgadnąć - za późno. Ściana, gdzie jeszcze przed chwilą widniała twarz Starego Pierdziel, była pusta. Agata zaklęła na głos i tupnęła nogą z taką siłą, aż cały oddział zadrżał. Pomimo stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu nie bez powodu dorobiła się ksywki Ajatollah. 
Wystrzeliła po raz drugi, celując prosto w miejsce, gdzie powinno znajdować się czoło Starego. Kula rozbiła tynk, rysy ułożyły się w kształt pentagramu.

- Kurwa – warknęła, kopiąc niby przypadkiem w ciało Krzyśka. – Przeszukać mieszkanie, trupa zdrajcy też. Skoro ta sierota nie domyśliła się, że znamy jego plany lepiej niż on sam, to musi też mieć tu dowody, sprzedawczyk pieprzony. 
Wydawniczy natychmiast wzięli się do roboty, czarne postaci zaczęły przetrząsać wszelkie kąty. Agata starła pot z czoła, miała dość Wojen Wydawniczych, niech Secretum znajdzie sobie kogoś innego do nadstawiania karku.
Na klatce zjawił się wścibski sąsiad, ale zwiał na widok uzbrojonego oddziału i groźnej miny Agaty. 
- Pani komisarz, chyba mam jego raport. 
- Dawaj – była ciekawa, co też to zero życiowe mogło wykraść Korporacji. 
Co za niesubordynacja, idiota sam zaczął czytać. 
- Co za niesubordynacja, idiota sam zaczął czytać, przeczytał wydawniczy, przeczytał wydawniczy’ – przeczytał wydawniczy. 
- Przestań, bo się zapętli! – Agata z trudem wyrwała mu z ręki książki. Teksty, czytające czytelników były ostatnio popularną bronią wrogów Secretum. 
- Pani komisarz? 
- Co, kurwa?! – ale Agata już wiedziała. To miała być zwykła akcja, a nie pułapka. 
Na klatce pojawił się ten sam sąsiad z tą samą miną. Deja vu. 
- Wszystko się zapętliło – mruknęła Agata. – Oddział, odwrót!
Za późno. Podłoga pękła, rysy ułożyły się w kolejne pentagramy, tynk zaczął spadać z sufitu. Wszystko zaczęło się sypać. 
- Schody… Schody zniknęły. 
Agata przełknęła ślinę. Widać Krzysiek nie był takim kretynem, za jakiego go brała. 
To koniec. Wydawnictwa zaczęły cięcie.
Znak, że nadchodzi Redaktor.

Dział: Secretum Grozy

Tornado zrobiło niezły burdel na osiedlu. W dodatku najbardziej zdewastowane miejsca oblepiła przypominająca gigantyczną pajęczynę Ciemność.

- Cholerni Korektorzy – powtarzał raz za razem Krzysiek, porównując zniszczenia za oknami z tymi, jakich nasłani przez konkurencję frajerzy dokonali w jego tekście. Z trzynastu napisanych wcześniej części większość była teraz w strzępach. Wiele fragmentów zniknęło.

Korporacja Secretum będzie wściekła. To ona pod koniec ubiegłego roku zesłała Krzyśka w ten rejon. Miał spisywać raporty na temat wszystkiego, co wyda mu się choć trochę podejrzane. Sądzono, że któreś z konkurencyjnych Wydawnictw nasłało tutaj własnych Korektorów, chcąc narobić zamętu. Przez nich spokojne życie okolicznych mieszkańców niepostrzeżenie zaczęło zmieniać się w horror. Jedni umierali, inni doświadczali zbiorowych halucynacji. Na domiar złego w paru mieszkaniach pootwierały się portale w kształcie pentagramów. Słowem: piekło…

Wojna Metanarracyjna trwała już czwarty rok. Ofiary liczono w tysiącach. Autorzy często jako ostatni poznawali skalę tragedii. Jak Stephen King, który pewnego dnia z przerażeniem stwierdził, że ktoś jego „Lśnienie” zmienił w liczący pięćset stron elaborat o żarówkach, lampach i latarkach.

Krzysiek zadzwonił do centrali i powiedział, co się właśnie stało.

Tak, straciliśmy kilku bohaterów. Tak, świat przedstawiony doznał uszczerbku. Tak, puste przestrzenie wypełniła Ciemność. Nie, nie kasujcie jeszcze tego projektu. Będę drążył głębiej.

Zamknął laptopa, wstał od biurka i wyszedł poza zasięg wiszących mu nad głową kamer i mikrofonów, dzięki którym Korporacja od początku miała go na oku. Na korytarzu przyłożył dłoń do ściany. Tynk sczerniał i odpadł. Pod spodem wyrósł pentagram, ze środka którego spoglądała teraz na Krzyśka twarz starego mężczyzny.

- W Sercretum wciąż nie wiedzą, że to ty mnie im podłożyłeś. Myślą, że anomalie są robotą kogoś z zewnątrz.

- Rozpoczynamy fazę drugą – odparł starzec, odsłaniając bezzębne dziąsła w uśmiechu.

Dział: Secretum Grozy

Olgierd zastygł w przerażeniu, ogłuszony przez narastający, przeraźliwy i ogłuszający hałas. Dopiero gdy poczuł ból gardła, dotarło do niego, że to jego krzyk przebija się przez rumor na zewnątrz.

Ziemia dygotała, gdy ceglany budynek, niczym ogromny golem, kroczył przez miasto. Nowoczesne hale handlowe i wielkie bloki ze Spółdzielni Mieszkaniowych pękały jak zgniecione wydmuszki, tryskając wokół fontannami szkła, cegieł… i ludzi, podczas gdy stare kamienice leniwe rozprostowywały swoje grzbiety, stroszyły dachówki, łypały oknami. Nowy asfalt na ulicach rozdzierał się pod naporem wybrzuszających się łusek starego bruku, który zaczynał się wić w gruzowisku niczym gigantyczny wąż.

Adaś odłożył bezużyteczne już urządzenia, mimo iż nie widział co się dzieje na zewnątrz, odczuwał drgania budynku i podskórnie wiedział, że wszystko już jest stracone. Bardzo się pomylili sądząc, że jego Biuro sprosta tutejszym anomaliom. Ha! Jak to trywialnie brzmi - anomalie! Spodziewali się klasycznej ingerencji Przeciwnika, licząc, że odkrywając artefakty zdołają przedrzeć się do jego dominium i zastopować go klasycznymi inkantacjami. Tymczasem On pierwszy znalazł lukę i wkroczył do nich. Już nie dyskretnie, chyłkiem, jak to zazwyczaj bywało, tylko pewnym krokiem wdarł się do naszego świata. Omamił ich bzdurnymi pentagramami i banalnymi krwawymi ofiarami. Skierował ich jak szczury w labiryncie na znane im terytoria, jednocześnie odciągając od prawdziwej natury swych działań. Bawił się nimi, a oni tańczyli jak im zagrał. Chłopak skulił się na podłodze w pozycji embrionalnej, zakrył uszy i zaczął nucić sobie tylko znaną kołysankę.

Olgierd wpatrywał się w kroczącą Ciemność. Nie jej się bał, tylko tego co w sobie kryła. Niewyobrażalnego i nienazwanego okropieństwa sprzed wieków, którego znikomej obecności doświadczył przed laty. Wtedy ledwie otarł się o koszmar, niemniej do końca życia pozostał przezeń naznaczony. Teraz wiedział, że właśnie kres jego życia nadszedł. Bezgłośnie modlił się o to, by przedtem stracić świadomość. Lub chociaż zmysły.

O to samo modlił się Adaś.

Mała Cyganka przyklękła przy chłopcu i delikatnie położyła mu dłoń na ramieniu.

-Nie bój się. To nic nie da. – rzekła głosem, który natychmiast ukoił nerwy Adasia. Coś w tonie tego głosu, w twarzy, nie w oczach tej dziewczynki sprawiło, że uwierzył. I chciał słuchać dalej. I słuchał. A z każdym słowem w jego sercu kwitła nadzieja.

Dział: Secretum Grozy

(Nieco później. Gdzie indziej)

Przeczucie. Zazwyczaj przychodzi samo, nieproszone. Łapie za ramię i targa, aż nie opędzimy się od niego jak od nieznośnej, brzęczącej koło ucha muchy. Chwyta za żołądek i ściska lepką dłonią.

Dzisiejszej nocy odwiedziło po cichutku Marysię, zbudziło ją ze snu delikatnym szarpnięciem. Lekki wietrzyk z uchylonego okna zmroził krople potu na jej karku. Usiadła na łóżku i opuściła stopy na podłogę. Drewno było zimne, w piecu już dawno wygasło. Dźwignęła się i rozpoczęła marsz ku drzwiom. Zaraz za nimi, naprzeciwko, śpią rodzice, opowie im więc o nocnym gościu. Chwyciła za klamkę i nacisnęła. Gdy tylko przestąpiła próg, rozdzwonił się stojący w korytarzu telefon. Tata zawsze powtarzał, że jeśli aparat odzywa się w środku nocy, nie może to być nic dobrego, bo normalni ludzie o tej porze śpią. Po dwóch sygnałach pozostał niknący z wolna pogłos przeraźliwego dzwonka.

Tik-tak.

Tik-tak.

A cóż to znowu?

Marysia szybszym krokiem przebyła drogę do sypialni mamy i taty i bez pukania weszła do środka.

Ale w pokoju nie było niczego.

Nie nikogo. Niczego.

Bo ktoś przecież był.

W pustym, otoczonym czterema ścianami pomieszczeniu stał kościsty mężczyzna, nieco podobny do zmarłego dziadka Marysi, którego znała jedynie z fotografii.

Tik-tak.

Tik-tak.

Powtarzał pod nosem chudzielec swoją mantrę.

-Dziadku? – zapytała nieśmiało Marysia i dygnęła grzecznie, kiedy mężczyzna zwrócił głowę w jej stronę. – Gdzie mama i tata?

Tik-tak.

Tik-tak.

Odmierzane spieczonymi ustami sekundy mijały.

-Dlaczego tak robisz? Co ty mówisz?

Tik-tak.

I cisza.

Pan, który zamieszkał w sypialni rodziców, uniósł z niedowierzaniem brwi.

-Tik-tak. Przecież jestem zegarem.

-Zegarem? – roześmiała się Marysia. – Ale to śmieszne, dziadku!

-Ding dong. Już czas. Bim bam bom.

-Dziaku, przestań tak robić. – Dziewczynka śmiała się do rozpuku, a cały dom wtórował jej, trzęsąc się w posadach.

Wschodnia część budynku, jakby w odpowiedzi na harce Marysi, dźwignęła się nagle z posad i ociężale wyprężyła grzbiet. Nie trzeba było długo czekać, aż w jej ślady poszła zachodnia i przeciągnęła się leniwie jak kot.

Marysia podeszła do okna, podekscytowana niesamowitością spektaklu. Nie posiadała się z radości, widząc, że jej dom (jej własny dom!) na ceglanych nogach podąża w stronę miasta, przechylając się raz to na prawo, raz to na lewo.

Zapominając zupełnie o Zegarze, nadal niestrudzenie odmierzającym kolejne sekundy, godziny i minuty, wpatrywała się w jaśniejące w mroku gwiazdy, ułożone w dziwaczny, pięcioramienny wzór i wyczekiwała spotkania z wysokimi blokami, budzącymi się z drzemki.

Dział: Secretum Grozy
czwartek, 14 luty 2019 07:30

Część X - Łukasz Śmigiel - Kanarek

First to fall over when the atmosphere is less than perfect
Your sensibilities are shaken by the slightest defect
You live you life like a canary in a coalmine

The Police

(Nieco wcześniej...)

Adaś przyłożył ucho do drzwi. Po drugiej stronie rozległ się złośliwy chichot. Chłopiec westchnął i odwrócił się w stronę korytarza, który oświetlany bladą poświatą pentagramów, przywodził na myśl podwodną jaskinię.

Zrobił dwa nieśmiałe kroki naprzód i pentagramy rozjarzyły się mocniej. Adaś przygryzł dolną wargę. Spojrzał w lewo i w rozbitym lustrze zobaczył potłuczoną mozaikę własnej twarzy. Przykucnął jakby szykując się do zawiązania sznurowadła, po czym sięgnął pod nogawkę spodni. Wyjął coś z kabury zawieszonej ponad kostką i w jego dłoni zamajaczył ciemny kształt. Chłopiec wyprostował się, rozwinął złożony kabel i włożył sobie do uszu słuchawki. Czarny kształt zamigał, aktywując dotykowy panel. Adaś nacisnął kombinację przycisków. Usłyszał cichy sygnał, a zaraz potem w słuchawkach odezwał się kobiecy głos.

- Mów kanarku - powiedział. - Słyszymy cię.

- Jestem w środku. Wszystko przebiega zgodnie z planem - odparł chłopiec.

- Poradzisz sobie?

- Nie wiem... Jest strasznie. Inaczej niż na szkoleniach.

- Spokojnie - odpowiedziała kobieta. - Póki masz na sobie baskanion, nie odważą się zaatakować. Musisz nam pomóc. Musimy wiedzieć, kto za tym stoi. Mamy już informacje o dwóch artefaktach, od których wszystko się zaczęło, ale to za mało.

- Co to było?

- Jeden ukryto w szaliku, a drugi w telewizorze. Nie wiemy, ile jeszcze podobnych fetyszy trafiło do ludzi. Różne wizje zaburzają obraz. Jedna z mocniejszych podpowiada naszym jasnowidzom, że kolejny atak będzie miał coś wspólnego z dziecięcymi zabawkami... To jednak nic pewnego. Najważniejsze, że promienie tamtych dwóch fetyszy łączą się właśnie z tym mieszkaniem. Rozpoznałeś Adepta, który cię tam wprowadził?

- Jestem może kanarkiem, ale nie jestem głupi. To był Imp. Na dodatek wyjątkowo złośliwy. Mam nadzieję, że dostanie za swoje...

- Wobec tego uważaj na siebie.

- Nie udawaj mojej matki. Czego mam szukać?

- Pentagramy w mieszkaniu to okna przez które widzi cię nasz Przeciwnik. My  musimy znaleźć drzwi, przez które dostaniemy się do jego dominium. Zacznij od kominka. Wydaje się najrozsądniejszym miejscem. I jeszcze jedno... W stronę miasta zmierza potężna chmura energii. Nie mamy pojęcia co to takiego. Chmura nie ma jeszcze żadnej konkretnej formy. Przyjąłeś kanarku?

Adaś nie odpowiedział. Jego uwagę przykuł bowiem dziwny odgłos przywodzący na myśl kocie jęki, z tą jednak różnicą, że te brzmiały jakby ktoś puścił je od tyłu. Chłopiec znieruchomiał. Pentagramy zaczęły zmieniać kolor, płonąc intensywną czerwienią. Coś poruszyło się na suficie. Było wielkie i kosmate. Ostatnią rzeczą, którą usłyszeli ludzie czekający na drugim końcu linii telefonicznej, był chłopięcy głos, który wykrzykiwał słowa inkantacji drugiego stopnia. Kanarki stosowały ją zwykle do przełamywania złych zaklęć:

- Magicznym wersem zdejmuję zaklęcie! I prawem potrojonym, oddaję ci zwyciężone! - wrzasnął Adaś.

Potem połączenie zostało zerwane.

Dział: Secretum Grozy

Na początku lat dziewięćdziesiątych ubóstwiałam oglądać serial animowany „Kacze opowieści”. W tamtych czasach niewiele bajek zza Oceanu pojawiało się, więc chłonęłam wszystko, a przygody Sknerusa McKwacza i jego rozbrykanych siostrzeńców, wyjątkowo przykuwały moją uwagę swoim awanturniczym charakterem. W tamtych czasach nie miałam zielonego pojęcia, że sam serial opierał się na komiksach „Uncle Scroode”, dlatego niezmiernie się cieszę, że Wydawnictwo Egmont, po latach uzupełnia braki w mojej edukacji.

Tom trzeci Kaczogrodu nosi zbiorczy tytuł „Siedem miast Ciboli” i zawiera opowieści z lat 1954-1955. I zawiera wszystko czego czytelnikowi w każdym wieku do szczęścia potrzeba. Łaknący przygód młodzi czytelnicy spotkają ducha szeryfa w „Prawdziwym Dzikim Zachodzie”, zbadają głębię oceanu z Kaczorem Donaldem w „Na samym dnie”, odnajdą szalonego naukowca i jego niebezpieczny wynalazek w „Promieniu i kamień”, a co najważniejsze w końcu dotrą do zaginionych „Siedmiu miast Ciboli”. Jednak to nie wszystko, a dopiero zaledwie namiastka tego, co mieści w sobie ten niezwykły album. Towarzysząc wszystkim bohaterom dostrzeżemy, że Sknerus McKwacz owszem bywa skąpy („Promień i kamień”), ale przede wszystkim jest zaradny i obdarzony niezwykłym szczęściem do interesów („Kaczor i gołąb”), a bywa również troskliwy i szczodry, w granicach rozsądku („W zanurzeniu”). Kaczor Donald, nadal bywa wybuchowy, co najlepiej widać w „Tańczącym z nartami”, walczy z przeciwnościami losu, głównie z Gogusiem w „Największej rybie”, ale także wykazuje się przebiegłością w „Wielkich wagarach” i stara się być użyteczny, choć ze zmiennym szczęściem, jak w „Lodowym ekspresie”, czy „Pod skorupą”. A siostrzeńcy, wiadomo, ci się nie zmieniają, są dziećmi pełnym dziobem, co wyziera z każdej karty komiksu.

Młody narybek czytelników z pewnością będzie dobrze się bawił podczas lektury. Przygody siostrzeńców nie zdezaktualizowały się. Adepci komiksu z XXI wieku może będę lekko zadziwieni światem bez gier, komputerów i komórek. Jednak ten wszechświat Hyzia, Zyzia i Dyzia ma swój urok i może zainspirować do tego, by odkrywać wielkie i małe przygody w swoim otoczeniu. Poczucie humoru, inteligentne puenty, które towarzyszą historyjkom, nigdy się nie znudzą, pomimo że minęło od ich napisania sześćdziesiąt pięć lat.

Prywatnie jestem zauroczona albumem. Nie dlatego, że jest to wybitne dzieło. To jest komiks dla dzieci i to dziecko odnalazłam w sobie, a raczej odnalazłam swoje dzieciństwo, wspomnienia tych chwil, kiedy czekało się na „Kacze opowieści”, gdy nagrywało się odcinki na kasetach video i z przyjemnością wracało do ulubionych fragmentow. Tym niemniej muszę stwierdzić, i to z satysfakcją, że komiks różni się odrobinę w kreacji bohaterów, i tacy, jakimi ich odmalował Carl Barks, bardziej mi odpowiadają.

 

Dział: Komiksy
środa, 13 luty 2019 20:42

Morderstwo w Hotelu Kattowitz

Pewnej grudniowej nocy w hotelu Kattowitz zostaje zamordowana DJ Dzidzia – rodzima gwiazdka pop, która na skutek zaskakującego zbiegu okoliczności była zmuszona zakwaterować się w podrzędnym hotelu tuż przed swoim niedoszłym koncertem. Rusza dochodzenie, które zaprowadzi detektywa Szymona Solańskiego, dziennikarkę Różę Kwiatkowską oraz psa Gucia w świat szołbiznesu, celebrytów i internetowych hejterów. Przemierzając katowickie ulice, natrafią na ślad mordercy, ale po drodze będą musieli uporać się też z problemami w życiu osobistym.

Dział: Książki
środa, 13 luty 2019 20:35

SEEIT

Rok 2117. Ziemia to tykająca bomba, która niedługo ulegnie zniszczeniu. Ludzkość musi opuścić planetę i uciec na bezpieczne Arki. Rząd światowy, w imię bezpieczeństwa, wprowadza coraz surowsze prawa, a społeczeństwo, coraz bardziej tłamszone, nie zdaje sobie sprawy z wielkiego oszustwa, w jakim bierze udział. Czy Arki istnieją naprawdę? Czy ucieczka z Ziemi w ogóle jest możliwa? Co, jeśli rzeczywistość jest tylko złudzeniem? Grupa buntowników staje do nierównej walki z Rządem Światowym, a ich jedyną bronią jest wirus SeeIT.

Dział: Książki