kwiecień 24, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Sci Fi

wtorek, 25 luty 2020 16:23

Wilcze dzieci tom 1

Ja i mój brat, Ame… mieliśmy sekret, którego nie mogliśmy nikomu zdradzić. 

„Wilcze dzieci” to jedna z tych mang, które chciałam przeczytać od dłuższego już czasu. Gdy więc nadarzyła się okazja, z przyjemnością zagłębiłam się w lekturę pierwszego tomu. 

Zarys fabuły

Młoda studentka Hana zakochała się w tajemniczym nieznajomym. Okazało się, że mężczyzna ma swój sekret i potrafił przemieniać się w wilka. Hany to jednak nie wystraszyło i wspólnie stworzyli cudowny, pełen miłości związek, z którego urodziła się dwójka zdrowych dzieci. Maluchy jednak odziedziczyły umiejętności po tacie i wychowanie ich okazało się trudniejsze niż w przypadku zwyczajnych dzieci. Życie rodziny płynęło szczęśliwie, do czasu tragicznego wypadku. Co wydarzyło się później? O tym już przeczytacie w mandze. 

Strona wizualna

Manga rysowana jest nieco uproszczoną, ale pełną uroku kreską. Pierwsze trzy strony narysowane są w kolorze, pozostałe natomiast zostały czarnobiałe. Tom zdobi obwoluta, pod którą okładka jest jasnoniebieska (sama zawsze zdejmuję obwolutę do czytania, żeby się nie zniszczyła). Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to wizja maluchów na czterech łapach, która znalazła się na tylnej stronie okładki. Uznajmy jednak, że to aspekt komediowy, bo cała historia to właśnie taki komedio-dramat. 

Moja opinia i przemyślenia

Nad mangą „Wilcze dzieci” pracowały trzy osoby. Za scenariusz odpowiada Mamoru Hosoda, za ilustracje Yu, a za projekt postaci Yoshiyuki Sadamoto. Wyraźnie widać, że trójka Autorów tworzy naprawdę zgrany zespół i wszystkie szczegóły doskonale ze sobą współgrają. Podoba mi się też tłumaczenie Waneko, za które odpowiada Monika Sekular. Nadało polskiej wersji językowej przyjemnej i niewymuszonej lekkości. Historię doskonale się czyta.  

Fabuła mangi należy do tych nietypowych. Jest w niej odrobina fantastyki, dramatu i szczypta komedii. Wszystkiego znalazło się tam po trochu. Główna bohatera jest sympatyczna i pracowita, a jej dzieci to urocze rozrabiaki. Ich perypetie tak bardzo wciągają, że nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na ostatniej stronie. 

Podsumowanie

„Wilcze dzieci” to doskonały, pełen ciepła tytuł, który z pewnością umili chłodniejszy wieczór. Przyznam szczerze, że jestem nim zachwycona i ogromnie cieszę się, że już teraz, zaraz, mogę sięgnąć po kolejny tom. Mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno. Polecam, szczególnie osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z mangami. 

Dział: Komiksy
wtorek, 25 luty 2020 16:13

Zapowiedź: Mag bitewny. Księga 1

Nie ma uczucia silniejszego od smoczego smutku. Może tylko smocza wściekłość.

Armia nieumarłych pod wodzą demona zalewa królestwo Furii. Kolejne armie obrońców uginają się przed nieujarzmioną potęgą wroga. Ludzie zamieniają się w  Opętanych i ruszają mordować własne rodziny. Świat pogrąża się w mroku, rozpaczy i dzikim przerażeniu.

Dział: Patronaty
wtorek, 25 luty 2020 15:48

Konkurs: Nie wywołuj wilka z lasu

Pięcioro przeklętych i tylko jedna zasada: jesteś z diabłem albo przeciwko niemu. 

Dział: Zakończone
wtorek, 25 luty 2020 15:29

Konkurs: Malfurion

Kiedy świat Azeroth był młody, podobni bogom tytani zaprowadzili w nim ład, kształtując jego lądy i morza. Ich wysiłki sprawiły, że Azeroth stała się wspaniałą krainą – taką, jaką ją sobie wyobrazili. I mimo że tytani już dawno odeszli, ich wizja przetrwała. Zwie się Szmaragdowym Snem – jest bujną, dziką i pierwotną wersją świata World of Warcraft.

Dział: Zakończone

„World of Warcraft: Malfurion”, nowa powieść z kolekcjonerskiej serii Blizzard Legends, już w księgarniach

Przygotujcie się na wyborne danie wprost ze świata Rzemiosła Wojny zaserwowane przez Richarda A. Knaaka, pisarza znanego i lubianego przez warcraftową społeczność, autora między innymi „Dnia Smoka” i legendarnej trylogii „Wojny Starożytnych”. Teraz powraca, by w serii Blizzard Legends opowiedzieć dalsze losy zarówno starych, jak i nowych bohaterów.

Dział: Patronaty
poniedziałek, 24 luty 2020 16:06

Furia wikingów

Opowieści o wikingach cieszą się niesłabnącą popularnością. Nic dziwnego, że kolejni autorzy sięgają po historie rodem ze średniowiecznej Skandynawii i budują na nich własne opowieści. Daniel Komorowski postanowił zmierzyć się z wikińską legendą i za głównych bohaterów swojej debiutanckiej powieści obrał Ragnara Lothbroka i jego synów. 

Akcja Furia wikingów rozpoczyna się, gdy Ragnar wyrusza na swoją pierwszą wyprawę w kierunku Wysp Brytyjskich. Poznajemy go jako doświadczonego wojownika i szanowanego władcę. Towarzyszą mu starsi synowie, a młodsi pozostają w duńskiej stolicy, Hedeby, wraz z matką, piękną Aslaug. Sukcesy militarne nie zawsze idą jednak ze szczęściem w życiu prywatnym, o czym Ragnar ma się przekonać już wkrótce. 

Książkę czyta się błyskawicznie. Niestety, mimo fascynującej tematyki i kilku naprawdę niezłych pomysłów, całość sprawia mieszane uczucia. Autor rozpoczyna od mocnego uderzenia, wprowadzając wydarzenia, które doprowadzają do rozłamu wśród najbliższej rodziny Ragnara. Szkoda tylko, że zostały przedstawione po łebkach. Większość wątków generalnie tak właśnie się prezentuje. Sceny bitew i walk są opisywane ze wszelkimi szczegółami i całą brutalnością, jaka jest z nimi związana, natomiast to, co toczy się poza polem walki, schodzi na drugi plan.  

Z powyższym wiąże się sposób wykreowania postaci, znanych większości czytelnikom, a na pewno wszystkim fanom nordyckich klimatów, z legend czy choćby netfliksowego serialu. Tutaj czegoś im brakuje. Niby dużo robią, czasem równie dużo mówią, a jednak sprawiają wrażenie dosyć papierowych. Z jednym wyjątkiem. 

Najsilniej zaakcentowanym bohaterem, właściwie jedynym naprawdę rozwiniętym, pokazanym z różnych perspektyw i wzbudzającym głębsze emocje, jest Ivar Bezkostny. Okrutny, bezlitosny, a przy tym napędzany bólem i nienawiścią. To on tak naprawdę prowadzi tę powieść i dla niego chce się ją czytać dalej. Jednak i w związku z jego postacią pojawia się pewien zgrzyt i to dosyć spory.  

Zdania na temat pochodzenia przydomku Ivara są podzielone, przy czym najczęściej uznaje się, że miał on związek albo z łamliwością (bądź brakiem) kości, albo impotencją. W powieści Komorowskiego Ivar wyraźnie utyka – kilka lat wcześniej został raniony w nogę przez brata, a ta źle się zrosła. Tego typu kontuzją trudno jednak wytłumaczyć określenie “Bezkostny”. Może więc chodzi o jego mocno podkreśloną tu impotencję? Tylko skoro jest ona tajemnicą poliszynela, sprawą mocno wstydliwą dla samego zainteresowanego, to czy pozwoliłby się tak nazywać innym? I to będąc człowiekiem znanym z okrucieństwa, graniczącego z sadyzmem? No nie sadzę. Dlatego właściwie nie dowiadujemy się, dlaczego Bezkostny jest Bezkostny, a szkoda. 

Gryzie się jeszcze jedna kluczowa kwestia - język, jakim posługują się bohaterowie. Okazuje się bowiem, że wszyscy doskonale się ze sobą porozumiewają - Danowie, Norwegowie, mieszkańcy Wessexu i Northumbrii, a potem jeszcze na dokładkę Frankowie. Gdzieś w międzyczasie autor chyba zrozumiał, że musi ten problem rozwiązać i wspominają, że po pierwszym ataku na klasztor Lindisfarne, Ragnar i jego synowie uczyli się języka Brytów. Zaraz jednak wyjaśnienie to można odłożyć na bok, bo wzajemnie rozumieją się doskonale dosłownie wszyscy i to nieważne, gdzie toczy się akcja i kto wkracza na scenę. 

Mniejszych wątków bądź problemów, które wzbudzają konsternację, jest więcej. Zresztą ich obecność sygnalizuje już scena otwierająca powieść, w której Ragnar zabija własnoręcznie niedźwiedzicę, wykonując przy tym niemal akrobatyczne sztuczki. O ile nie jestem zwolenniczką polowań i mogę się na nich nie znać, to jednak walcząc z niedźwiedziem, chyba stosuje się inne metody i celuje w inne miejsca. Niby szczegół, ale nastraja niezbyt obiecująco. A już przy zwierzętach będąc, bohaterowie zdają się ot tak, udomawiać dzikie niedźwiedziątka i wilczęta, zupełnie jakby traciły one swoje instynkty w chwili, gdy widzą człowieka. 

Podsumowując, z powieści o nordyckich wojownikach, jakie miałam okazję czytać, Furia wikingów wypada przeciętnie. Z jednej strony, jest pełna akcji, nie brak w niej krwawych scen batalistycznych i czyta się ją naprawdę szybko. Z drugiej strony, czuć w niej debiut, obiecujący, ale z wadami, które nie pozwalają w pełni cieszyć się lekturą. Zobaczymy, co przyniosą kolejne tomy. 

Dział: Książki
poniedziałek, 24 luty 2020 15:03

Zapowiedź: Sybirpunk vol.1

Orkiestra gra do samego końca, silniki idą pełną mocą naprzód, zaś Chudy pędzi na zderzenie czołowe. 11 marca 2020r. premierę będzie miała nowa książka Michała Gołkowskiego „Sybirpunk vol.1”
Dział: Książki
czwartek, 20 luty 2020 12:37

Mord na zimnych wodach

Jak przyciągnąć czytelnika, aby sięgnął po naszą książkę? Właściwie są trzy proste sposoby – wyrobić sobie markę, jaką np. ma w naszym kraju Andrzej Sapkowski, odpowiednio się wypromować np. kampanią na wspieram.to, lub zaprojektować interesującą okładkę. Książka „Mord na Zimnych Wodach” debiutującej Małgorzaty Grosman zdecydowanie przyciąga wzrok. To właśnie za sprawą intrygującej okładki postanowiłem sięgnąć po jej książkę i zanurzyć się w tajemnice Bydgoszczy. Co więc wyszło z mojej przygody z prozą debiutującej autorki? Zapraszam na poniższą recenzję – sami się przekonacie.

Jest rok 1926 – na pobliskiej wysepce zwanej Zimnymi Wodami znaleziono ciało młodej kobiety. Aspirant Fąferek stara się za pomocą dostępnych w tamtych czasach metod rozwiązać tę przerażającą zagadkę. Krok po kroku policja wpada na trop seryjnego zabójcy, który niczym Kuba Rozpruwacz upatrzył sobie młode kobiety. Trwa wyścig z czasem, giną kolejne ofiary – a morderca bawi się z policją kotka i myszkę otaczając ciała ofiar żołędziami. Dlaczego ofiarami stały się jedynie kobiety i co to ma wspólnego z tym, co działo się 3 lata wcześniej w Bydgoszczy?

Z samego opisu fabuły można wywnioskować, że mamy do czynienia z kryminałem historycznym, i tak rzeczywiście jest. Autorka realistycznie stara się oddać rzeczywistość, w której dzieje się książka, zresztą sam Andrzej Fąferek jest postacią historyczną. W książce znajdziemy adresy zaczerpnięte z „Adresów Miasta Bydgoszczy”, nieco gwary, o której pamiętają tylko najstarsi obywatele- to wszystko daje fajnego smaczku tej opowieści. Te opisy oraz staranność o zachowanie realiów to największa zaleta tej książki. Fabuła powieści jak dla mnie jest trochę niedopracowana, taka rozwleczona. Niby coś się tu dzieje, a trzeba przyznać, że temat chwytliwy, ale jakoś tak za wolno, nie ma tu tej dynamiki. Autorka bardziej skupiła się na dopracowywaniu realiów niż na samym klimacie kryminału- co ją trochę zgubiło. Jako historyk czytałem książkę z nieskrywanym zaciekawieniem, ale po drodze zdarzało mi się zapominać, że tutaj przecież chodzi o poważne śledztwo.

Mogę wręcz podejrzewać, że, dla osób mało zainteresowanych historią ta książka po prostu będzie się niezmiernie dłużyć. Powolne opisy miasta, sklepów i uliczek mogą fana rasowego kryminału doprowadzić do szewskiej pasji. Zdecydowanie rozczarowało mnie też zakończenie, które nagle urwało cały wątek i nie wyjaśniło nam wszystkiego do końca.

Czy warto więc sięgać po ten tytuł? Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, biorąc pod uwagę, że to dopiero debiut, to całkiem udana pozycja. Fani przedwojennej polski poczują się tu jak ryby w wodzie. Jednak jak na kryminał historyczny za dużo tu historii za mało kryminału. Gdyby autorka położyła nacisk na sam wątek śledztwa i głównego antagonisty – mogłaby być to naprawdę rewelacyjna pozycja- a tak to po prostu miły średniak do kawy.

Dział: Książki
czwartek, 20 luty 2020 01:53

Zapowiedź: Nexus

Książka jednej z najpopularniejszych booktuberek w USA! Numer 1 na liście „New York Timesa”.

Dział: Patronaty

Literaturze grozy przypięto łatkę niewymagającej, trywialnej, czasem wręcz prymitywnej, co jest krzywdzące zarówno wobec tworzących ją pisarzy, jak i sięgających po nią czytelników. W końcu horror horrorowi nierówny, a obok nieskomplikowanych historii, których siłą napędową jest ilość tryskającej krwi, mamy całą gamę powieści, które naprawdę potrafią wbić w fotel i pozostać w pamięci na długie lata.

Dział: Felietony