kwiecień 20, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Prószyński

środa, 01 maj 2019 13:48

Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne

Niecały rok temu pożegnaliśmy Ursulę Le Guin, autorkę fantasy i science fiction, której powieści można z pełnym przekonaniem zaliczyć do klasyki gatunku. Pisarka tworzyła niesamowite, szalenie dopracowane i pełne rozmachu światy, którymi podbiła serca milionów czytelników na całym świecie. Jednak ostatnia z jej książek, jaka ukazała się na rynku, to nie fikcja, a zbiór przemyśleń i wspomnień.

Będąc w okolicach osiemdziesiątki Ursula Le Guin odkryła możliwości, jakie daje prowadzenie bloga. Z natury zamknięta w sobie, introwertyczna, przez całe życie raczej stroniła od ludzi, wliczając w to również własnych, nawet oddanych fanów. Udostępniając na swojej stronie prywatne zapiski, mogła dzielić się sobą, nie wchodząc jednocześnie w niezbyt lubiane przez siebie interakcje z innymi. Część z owych wpisów (obecnie już usuniętych z bloga, chociaż nadal znajdziecie na nim pozostałe teksty) została wydana w niniejszej książce o wiele mówiącym tytule Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne. Uprzedzając też zarzuty niektórych – decyzję o publikacji podjęła sama autorka i nie ma co doszukiwać się w tym próby odcinania kuponów od jej twórczości i dorobku.

Amerykanka miała mocno sprecyzowane zdanie na wiele tematów, także tych kontrowersyjnych, chociaż akurat te znajdziemy raczej na jej blogu, a nie w książce. Te, które zostały przelane na papier, podzielono na cztery części: Przekraczając osiemdziesiątkę, Sprawy literackie, Próbując zrozumieć oraz Radości. Można więc przeczytać trafne i na pół ironiczne zdanie autorki na temat starości, która jest nieuchronna, ale też paradoksalnie daje człowiekowi więcej wolności niż młodość, bo pozwala na wzbogacony doświadczeniem dystans do otaczającego człowieka świata. Są tu urywki z listów od czytelników oraz wyjaśnienia niektórych decyzji, jakie podejmowała podczas pisania, na przykład skąd się wziął przydomek jednego z bohaterów jej powieści. Są także liczne przemyślenia na temat wielu codziennych spraw, niby zwykłych, ale przedstawionych w taki sposób, że czyta się je niczym najlepszą literaturę.

Poszczególne części są przetykane Kronikami Parda, które są zapiskami z życia kota, należącego do pisarki. Uroczego łobuza, niewątpliwie kochanego i hołubionego, mimo że przysparzał swojej właścicielce nie tylko radości.

Warto wspomnieć jeszcze kilka słów na temat polskiego wydania, które po pierwsze ma świetną, prostą, ale przemawiającą do wyobraźni grafikę na okładce, a po drugie doskonale współgra ze zbiorczymi wydaniami powieści autorki. Twarda oprawa, dobrej jakości papier i przejrzyste wnętrze jeszcze wzmacniają to pozytywne wrażenie.

Podsumowując, Nie ma czasu to bardzo dobre uzupełnienie twórczości Ursuli Le Guin. Dla jej fanów to właściwie lektura obowiązkowa, która pozwoli lepiej zrozumieć autorkę i docenić jej powieści. Serdecznie polecam!

Dział: Książki
piątek, 05 kwiecień 2019 20:52

Kot w stanie czystym

Chociaż do tej pory nie udało mi się całkowicie przekonać do twórczości Terry’ego Pratchetta, to jednak nie mogłam przejść obojętnie obok „Kota w stanie czystym”. Praktycznie każda książka o kotach – niezależnie od tego, czy jest to poradnik, powieść czy coś jeszcze innego – musi prędzej czy później trafić do mojej książkowej kolekcji. Czym jednak jest „Kot w stanie czystym”? Odnoszę wrażenie, że to taka refleksja samego autora nad kocim życiem, nad kocimi zwyczajami, nad wszystkim, co z kotami związane… A jest tego sporo.

Pratchett próbuje rozgraniczyć prawdziwe koty od kotów nieprawdziwych, które są przede wszystkim kreowane przez media, ewentualnie przez ludzi, którzy o tych cudownych istotach mało wiedzą i za nimi nie przepadają. W swoim specyficznym, charakterystycznym stylu, prezentuje wiele kocich zachowań i zagrywek. Chociaż wyjaśnia też, skąd można kota przygarnąć i jak się nim zajmować, to zdecydowanie nie należy traktować tej książki jako poradnika – to raczej lekkie i humorystyczne podejście, które w niecodzienny sposób prezentuje kocie sprawy.

To bardzo krótkie, aczkolwiek dosyć treściwie dzieło. Czy refleksyjne? Nie do końca, chociaż faktycznie każdy posiadacz wąsatego czworonoga niejednokrotnie uśmiechnie się w trakcie lektury, gdy tylko natrafi na fragment idealnie odwzorowujący zachowanie jego pupila.

Pamiętajmy jednak, że nie ma dwóch takich samych kotów – chociaż mają typowe dla siebie zagrywki, to mimo wszystko każdy z nich jest inny i potrafi grać na swój własny sposób. Zastanawialiście się kiedyś, czemu mimo tej całej kociej złośliwości czy indywidualności, te cudne istoty aż tak podbijają ludzkie serca? Aż tak nas rozczulają? Myślę, że teraz poprze mnie każdy kociarz – widzisz sobie spokojnie śpiącego kiciusia, swoje maleńkie kocie dziecko, i czyż nie masz wrażenia, że oto obserwujesz najsłodszą istotę na świecie? Doskonałą w każdym calu… Jest tak. Miłość do kotów rządzi się swoimi prawami.

Zdecydowanie trzeba przyznać, że Pratchett ukazuje koty tak, jak nikt inny. W sposób humorystyczny, ale jednak niepowtarzalny. Niby z początku wydaje się to być nieco dziwne, ciężko się przyzwyczaić do jego określeń, aczkolwiek szybko człowiek zaczyna sobie uświadamiać, że są one niesamowicie trafne. Dodatkowo tekst został uzupełniony o kocie rysunki autorstwa Graya Jolliffe, więc można śmiało napisać, że ta niewielkich rozmiarów książeczka jest naprawdę ładnie wydana, przemyślana i stanowi gratkę dla kociarzy. Nawet jeżeli nie jesteście bliżej zaznajomieni z twórczością tego autora, podobnie jak ja, to wydaje mi się, że ta pozycja wywoła uśmiech na Waszej twarzy. Zwłaszcza jeżeli kochacie koty!

Dział: Książki
czwartek, 21 marzec 2019 19:43

17 podniebnych koszmarów

Antologie to odpowiednik pudełka czekoladek, o którym mówił Forrest Gump; nigdy nie wiesz, na co w nich trafisz. Czysto teoretycznie dobre, sprawdzone nazwiska powinny gwarantować mocną lekturę. Niestety, nie zawsze tak jest, a najświeższym dowodem jest zbiór 17 podniebnych koszmarów, zebranych w całość przez Stephena Kinga i Beva Vincenta.

Jak można zorientować się po samym tytule, w książce znajduje się siedemnaście tekstów, a każdy z nich związany jest z lataniem. Akcja zdecydowanej większości toczy się bezpośrednio na pokładzie samolotów, inne wiążą się z nimi w inny sposób. Wśród autorów można znaleźć same wyśmienite i zasłużone nazwiska, co ciekawe nie tylko współczesne. Oprócz Kinga i Vincenta, są tu teksty m.in. Dana Simmonsa (znanego z Terroru, Olimpu, Hyperiona czy Letniej nocy, czyli samych perełek), nieodrodnego syna Kinga, czyli Joego Hilla, Raya Bradbury’ego, Richarda Mathesona, a nawet… sir Arthura Conan Doyle’a, ojca Sherlocka Holmesa.

Niestety, ten wyśmienity skład nie sprostał oczekiwaniom. Co ciekawe i dosyć paradoksalne, opowiadania, które wyszły spod pióra powyższych autorów należą do tych przeciętniaków w niniejszym zbiorze. Nie popisał się ani Mistrz, ani jego potomek, a tytuły tekstów Mathesona (Koszmar na wysokości 6 tysięcy metrów) i Doyle’a (Groza przestworzy) nijak nie przystają do ich treści. Wszystkie czyta się nieźle, ale bez fajerwerków i nie sądzę, by zachowały się w pamięci czytelnika na dłużej. Chociaż trzeba przyznać, że Bev Vincent i jego krótkie Zombie w samolocie wypadają nienajgorzej.

Do moich zdecydowanych faworytów należy otwierający całą antologię Ładunek E. Michaela Lewisa, mocno niepokojący i oddziałujący na wyobraźnię, chociaż właściwie niewiele się w nim dzieje. Nieoczekiwanie dobre okazało się Lucyferze! E.C. Tubba, które w dość zaskakujący sposób wykorzystuje motyw podróży w czasie. Warto także zwrócić uwagę na zakrawające na gore, ale niewątpliwie klimatyczne Diablitos Cody’ego Goodfellowa oraz Morderstwo w powietrzu Petera Temayne, kryminał nawiązujący do powieści Agathy Christie.

Szkoda, że większość tekstów, jakie można tu znaleźć, było już opublikowanych dużo wcześniej. Chociażby Latającą machinę można znaleźć w najnowszym wydaniu Bradbury’ego przez Wydawnictwo MAG. Opowiadanie to najbardziej też odstaje od pozostałych i szczerze dziwię się, że znalazło się w antologii. Podobnie zresztą jak wieńczący całość poemat Spadanie Jamesa L. Dickeya, oparty na prawdziwych wydarzeniach, ale niewiele mający wspólnego z zapowiadanym horrorem.

Podsumowując, 17 podniebnych koszmarów to zbiór dosyć przeciętny. Jeśli oczekujecie opowiadań, które przyprawią Was o gęsią skórkę, możecie się gorzko rozczarować. Najwięcej wrażeń będziecie mieć, jeśli zabierzecie książkę w podróż samolotem – w domowym zaciszu raczej nie wzbudzi większych emocji. Niestety.

 

Dział: Książki
piątek, 22 luty 2019 10:16

Gra w kłamstwa

Nie każdy potrafi kłamać. Jedni rumienią się na samą myśl, co zdradza ich na starcie. Inni plączą się w zeznaniach lub są za mało wytrwali. Jeszcze inni zwyczajnie się tym brzydzą, bo są prawdomówni z natury. Są jednak i tacy, dla których kłamstwo jest jak oddychanie i potrafią to robić bez mrugnięcia okiem, bo im się to opłaca, bo sytuacja tego od nich wymaga, albo zwyczajnie ich to bawi. Ten ostatni powód sprawił, że główne bohaterki zaczęły kłamać dla zabawy, czyniąc z oszukiwania innych mistrzowską grę.

Kłamstwo uczyniła głównym motywem swojej powieści Ruth Ware, brytyjska pisarka, autorka takich powieści jak W ciemnym, mrocznym lesie i Dziewczyna z kabiny nr 7. Gra w kłamstwa to jej trzecia powieść wydana w Polsce.

Akcja powieści toczy się po części w Londynie, ale przeważnie w małej nadmorskiej wiosce o nazwie Salten. To tam w szkole z internatem poznały się bohaterki powieści: Thea z tendencjami do samoagresji, Fatima opuszczona przez rodziców przebywających na drugim końcu świata, Isa osierocona przez matkę i jedyna miejscowa, Kate. Trudne przeżycia i wzajemne różnice sprawiły, że dziewczęta zbliżyły się do siebie i stworzyły klikę szkolnych zołz. Ich główną rozrywką było kłamanie na potęgę; im bardziej oryginalne i wiarygodne kłamstwo udało się im wymyślić i sprawić, by w nie uwierzono, tym więcej punktów się za nie zdobywało. Nie muszę mówić, że taka postawa nie przysporzyła im przyjaciół i sympatii miejscowych. Póki nikomu nie dzieje się realna krzywda, póty kłamstwa jeszcze mogą uchodzić płazem. Jednak prędzej lub później ktoś poczuje się dotknięty na tyle mocno, że zapragnie odwetu, a wtedy biada autorowi rozpuszczonego bezmyślnie łgarstwa.

W pewnym momencie kłamstwa przestają być zabawą, a bohaterki zdają sobie sprawę, że muszą kłamać dalej, by ocalić własną skórę. By przetrwać. Co więcej ich dalsze życie już na zawsze będzie naznaczone obawą, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw, a wtedy wszystko co przez lata budowały będzie zagrożone.

Dorosłe już Isa, Thea i Fatima otrzymują od Kate wiadomość o treści: Potrzebuję Was. Ten krótki komunikat wywraca życie bohaterek do góry nogami. Oczami narratorki powieści, Isy, świeżo upieczonej matki, zawodowo prawniczki, śledzimy kryminalną historię znalezionych na moczarach ludzkich szczątków. Najgorszy jest fakt, że kobiety zdają sobie sprawę, że będą musiały dalej kłamać. Tym razem mają jednak dużo więcej do stracenia. I chyba któraś z nich nie mówi przyjaciółkom całej prawdy...

Powieść jest ciekawie napisana. Isa, narratorka, wraca wspomnieniami do czasów, gdy była nastolatką i gdy potrzeba akceptacji i bliskości była dla niej i jej koleżanek czymś najważniejszym. Z ogromnym sentymentem przypomina sobie chwile spędzone w domu Kate i stwierdza, że tylko tam była naprawdę szczęśliwa. Konfrontacja z obecną rzeczywistością wyzwala w Isie skrywane przez 17 lat obawy, teraz tylko dodatkowo wzmożone przez więź z nowo narodzoną córeczką Freyą. Kobieta zdaje sobie sprawę, jak wiele ma do stracenia i jak trudne było jej codzienne życie, gdy musiała pewne sprawy utrzymywać w zamknięciu. Rzutowało to na jej kontakty z ludźmi, a zwłaszcza na relację z partnerem i ojcem Freyi, Owenem.

W pewnym momencie bohaterki z bólem stwierdzają, że muszą dotrzeć do prawdy, w przeciwnym razie pożrą je ich własne kłamstwa.

Gra w kłamstwa to dobra, klimatyczna historia. Atmosfera nadmorskiej mieścinki, krzywe spojrzenia miejscowych i sekrety na każdym kroku. Kłamstwa mają to do siebie, że powtarzane przez wiele ust stają się pozorem prawdy. W takim przypadku bardzo trudno między nimi manewrować i sama skrucha nic tu nie zmieni. Jedynie prawda może człowieka wyzwolić. Ale czy na pewno?

Dział: Książki
niedziela, 20 styczeń 2019 08:42

Wracać wciąż do domu

Wznowienia powieści i opowiadań Ursuli Le Guin to prawdziwy rarytas dla fanów autorki. Wielkoformatowe, w twardej oprawie i z prostą, symboliczną grafiką nie tylko cieszą oko, ale też zapewniają doskonałą lekturę. Wracać wciąż do domu to czwarty z kolei tom, doskonale uzupełniający te poprzednie.

Książka dzieli się na pięć część, chociaż tak właściwie można ją podzielić na trzy. Znajdziemy w niej trzy powieści wchodzące w skład trylogii Kroniki Zachodniego Brzegu, tytułowe Wracać wciąż do domu oraz niewydane wcześniej w Polsce Międzylądowania. Na marginesie warto wspomnieć, że z dwie z części Kronik... także ukazały się w tym tomie po raz pierwszy w naszym kraju.

W skład Kronik... wchodzą powieści Dary, Głosy i Moce. Ich akcja toczy się w bliżej nieokreślonym świecie, w którym magia niby nie jest rzeczą oczywistą, lecz żyją w nim ludzie obdarzeni niezwykłymi umiejętnościami. Niektórzy potrafią przywoływać zwierzęta, inni nawet z dużej odległości mogą coś zniszczyć lub kogoś zabić. Każdy dar jest więc nie tylko błogosławieństwem, ale też wiąże się z dużym obciążeniem.

Każda z część Kronik toczy się w innym regionie, każda ma też innych bohaterów, mimo że ostatecznie wszystkie są ze sobą splecione. Poznajemy w nich kolejno parę młodych ludzi obdarzonych darami, z których nie chcą korzystać, dziewczynę żyjącą w mieście okupowanym od kilkudziesięciu lat przez najeźdźców z pustyni oraz młodego niewolnika, którego życie wywraca się do góry nogami po tym, gdy spotyka go osobista tragedia, a ze względu na swój status nie ma prawa dochodzić sprawiedliwości.

W zamierzeniu i w licznych opisach Kroniki Zachodniego Brzegu są przedstawiane jako powieści młodzieżowe, ale wcale ich tak nie odebrałam. Klimatem skojarzyły mi się nieco z Ziemiomorzem, mimo że ich charakter i sam świat są odmienne. Ich bohaterów, mimo że są młodzi wiekiem, spotyka los nie do pozazdroszczenia. Są świadkami i ofiarami brutalności, okrucieństwa i zwykłej ludzkiej niegodziwości, która eskaluje, jeśli tylko pozostaje bezkarna. Nie ukrywam też, że chętnie poznałabym dalszy ciąg, dlatego wielka szkoda, że już nie ma na to szansy.

Interesujące ze względu na formę jest tytułowe Wracać wciąż do domu, chociaż przyznaję, że w mojej subiektywnej ocenie była to najsłabsza część z wszystkich powieści Le Guin, jakie miałam okazję czytać. Jest to na poły fabularna historia ludu Kesh, w której opowieści przeplatają się z zapiskami antropologicznymi, wierszami i legendami. Sama koncepcja świata jest niebanalna i charakterystyczna dla autorki, jednak właściwie brak akcji w pewnym momencie nuży i lekturę tej akurat części trzeba sobie dawkować.

Wreszcie całość wieńczą wspomniane wcześniej Międzylądowania, zbiór opowiadań, z których każde przedstawia inny świat, tak bardzo jednak podobny do naszego. Niektóre są lżejsze, inne mają znacznie poważniejszy i cięższy wydźwięk, a jednak mimo krótkiej formy, zapadają w pamięci. Są wśród nich opowieści o narodzie, w którym zdolność mówienia zanika wraz z wiekiem i mowa jest domeną jedynie najmłodszych. Jest też zaawansowany technologicznie, lecz biedny świat, żegnający się kolejno z kolejnymi gatunkami zwierząt, a także miejsce, gdzie można spotkać ludzi nieśmiertelnych i leżące w ziemi diamenty, a jednak przesiąknięty melancholią i daleki od raju.

Zbiór liczy blisko 1200 stron, może więc stanowić wyśmienitą lekturę na dobrych kilka wieczorów. Teksty są utrzymane w charakterystycznym dla autorki stylu i pod fasadą fantastyki pokazują prawdziwą naturę człowieka, z tym co w nim najlepsze, ale i najgorsze. Dla każdego fana twórczości Ursuli Le Guin to pozycja obowiązkowa.

Dział: Książki
piątek, 11 styczeń 2019 14:36

Pogrzebani

“Pogrzebani” to już trzynasty tom cyklu, który zachwycił czytelników na całym świecie. Jeffrey Deaver znany jest z porządnego rozeznania się w temacie i przykładania ogromnej wagi nawet do najmniejszych szczegółów. Nie inaczej jest tym razem.

Amerykański pisarz stworzył serię dość podobnych do siebie pod względem konstrukcji książek, przy czym każda z nich to powieść niebanalna i bardzo intrygująca. Główni bohaterowie to ludzie o ostrych jak brzytwa umysłach, którzy metodą dedukcji rozwiążą nawet najtrudniejsze sprawy. Nieobce im są brutalne morderstwa i tortury, skomplikowane intrygi oraz przestępstwa prawie idealne.

Początek “Pogrzebanych” pozwala czytelnikowi na spokojne przeanalizowanie faktów, zaznajomienie się ze sprawą i okolicznościami, jednak w pewnym momencie historia nabiera tempa i nic już nie jest takim, jakim mogłoby się wydawać. Autor przeniósł swą opowieść do Włoch i zdecydowanie nie zignorował tego miejsca. Czytelnik uraczony zostaje wspaniałymi opisami otaczającej bohaterów rzeczywistości, a także między innymi konstrukcją włoskiego systemu policyjnego. Oczywiście nie mogło się obyć bez odniesień do mafii, lecz także - co zaskakujące - problemu napływu imigrantów do Europy. Deaver pokazał tym, że potrafi dostosować swoje książki do aktualnych wydarzeń, przez co jego historie są autentyczne i wiarygodne.

Deaver ma lekkie pióro i fenomenalny humor. Jego powieści czyta się jednym tchem i tak samo jest w przypadku “Pogrzebanych”. Autor wie, jak zaintrygować czytelnika, przy czym wykazuje się pełnym profesjonalizmem jeżeli chodzi o kwestie kryminalistyczne. Analiza poszlak i śladów zawsze pozostaje bez zarzutu, a rzeczywiste metody wykrywania przestępców nie są mu obce. Czystą przyjemnością jest czytanie książki tak dopracowanej i starannie spisanej jak “Pogrzebani”.

Powieści Jeffreya Deavera stały się popularne właśnie przez owo przykładanie się do każdego słowa, każdego zdania i każdej strony. Jest to jeden z tych autorów, który nigdy nie zaserwuje czytelnikowi książki niedopracowanej.

“Pogrzebani” to książka zdecydowanie warta przeczytania, przy czym lepiej sięgnąć najpierw po poprzednie tomy, ponieważ dzięki temu historia jest bardziej spójna. Deaver konstruuje swoje powieści tak, aby można było nie zachowywać kolejności tomów podczas lektury, aczkolwiek losy Lincolna Rhyme’a i Amelii Sachs warto śledzić od początku.

Dział: Książki
czwartek, 03 styczeń 2019 15:17

Grace i Grace

Margaret Atwood to pisarka, którą poznałam dzięki serialowi „Opowieści podręcznej”. To on przekonał mnie do rozpoczęcia przygody z jej książkami. Powieści spod pióra kanadyjskiej autorki są dobrze napisane, pomysłowe i dostarczają niesamowitych wrażeń.

„Grace i Grace” to książka oparta na podstawie prawdziwej historii jednej z najbardziej zagadkowych kobiet XIX wieku. W roku 1843 Grace Marks zostaje skazana za współudział w brutalnym zabójstwie swojego pracodawcy i jego gospodyni. Wydaje się jednak, że kobieta straciła pamięć, a społeczeństwo podzieliło się na jej obrońców oraz oskarżycieli. Ostatecznie zatrudniony zostaje specjalista od chorób umysłowych, którego zadaniem jest dotarcie do wspomnień Grace i odkrycie prawdziwego przebiegu wydarzeń.

Również na podstawie tej powieści powstał świetnie zrealizowany miniserial współprodukcji CBC i Netflix. Nie jest ona może tak wstrząsająca, jak „Opowieści podręcznej”, ale posiada swój niewątpliwy urok. W historii nie brakuje tajemnic i okrucieństwa, ale też zwykłej, ludzkiej dobroci. Z pewnością i ten tytuł wywrze duże wrażenie na wielu czytelnikach.

Margaret Atwood jest pisarką starej daty (urodziła się w 1939 roku) i nieco inaczej patrzy na świat. Wiele przeżyła, zdobyła wiedzę oraz doświadczenie, co w cudowny sposób widać w jej książkach. „Grace i Grace” to tytuł, który po raz pierwszy ukazał się w 1996 roku, a teraz zainteresowanie nim powróciło dzięki serialowi. Przyznam, że bardzo mnie to cieszy, bo gdyby nie najnowsze wydanie od Prószyński i S-ka być może nigdy bym na tę książkę nie natrafiła.

Gdy dotrzemy do ostatniej strony książki, wciąż nie znamy prawdy. Czy Grace to sprytna manipulatorka, czy też niewinna ofiara? Możemy snuć jedynie własne domysły. Nie o tej jednak chodzi w tej historii. Styl pisania Margaret Atwood jest doskonały. Dopracowuje ona wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Przybliża czytelnikom swoje wyobrażenie na temat Grace, opowiadając o pracy, którą wykonywała, o jej stosunkach do pracodawcy i innych pracowników. Podczas lektury żyjemy jej życiem, stajemy się jej cieniem. Wszystkie opisy są niezwykle realistyczne i na najwyższym poziomie. Słowa pisarki wypowiadane ustami jej bohaterki sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać, czujemy obawę, chcemy walczyć z wszelkimi niesprawiedliwościami. Może „Grace i Grace” nie jest książką akcji, ale dawno nie czytałam tak świetnie napisanej powieści psychologicznej.

Zarówno historię Grace Marks, jak i inne powieści spod pióra Margaret Atwood serdecznie wszystkim polecam. Jest to literatura stojąca na najwyższym poziomie. Natomiast po lekturze książki warto obejrzeć serial. Rzadko kiedy książka zostaje tak świetnie zekranizowana.

Dział: Książki
piątek, 21 grudzień 2018 16:31

Wśród nocnych cisz

„(...) Nic nie jest takie, jakie się wydaje” – prawdziwość tych słów każdy z nas mógł wielokrotnie zweryfikować w swoim życiu. Niekiedy chcemy być okłamywani, niekiedy to ktoś nami manipuluje, a niekiedy to nasz mózg wykorzystuje drogę na skróty i podpowiada nam najprostsze rozwiązanie, które stanowi jednak zafałszowanie rzeczywistości. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażamy sobie jednak, że złudzenie może wiązać się ze śmiercią bliskiej osoby, że wiadomość o odejściu może wprawić nas w konsternację, że możemy zastanawiać się, co jest prawdą, a co nie, i czy naprawdę mamy do czynienia ze śmiercią czy może po prostu makabrycznym żartem.

Niezależnie od naszej odpowiedzi na to pytanie, z poszukiwaniem prawdy zmierzyć musi się też Dagmara Klusik, mieszkanka Poznania, która pewnego dnia odkrywa, że tak naprawdę nie wie nic o swoim mężu. Przez wiele lat przykładnego małżeństwa żyła w przekonaniu, że Paweł jest – tak jak ona – jedynakiem, że również wychowywał się w Poznaniu. Co więcej, mężczyzna pokazywał jej nawet blok, w którym dorastał, podwórko, na którym się bawił. I mimo, iż od utraty córeczki coraz mniej ze sobą rozmawiali, a on poświęcił się pracy w swojej firmie informatycznej, świadczącej usługi dla branży finansowej, to jednak była przekonana, że może Pawłowi ufać, że nigdy by jej nie okłamał.

Tym większe zdumienie budzi telefon od czaplineckiej policji i informacja, o znalezieniu zwłok mężczyzny, który prawdopodobnie jest jej mężem. Ponoć przebywający w swoim rodzinnym domu w ciszach mężczyzna wybrał się na ryby, a rozgrzewając się alkoholem, przez nieuwagę wpadł do wody i utonął. I taka wersja zdarzeń byłaby nawet prawdopodobna, gdyby nie fakt, iż Paweł nie dorastał przecież w zapadłej wsi, nie lubił łowić ryb i, jako fanatyk zdrowego stylu życia, stronił od alkoholu. Czy to możliwe, że po rozstaniu z nią, aż tak bardzo się w niedługim czasie zmienił? I co miał znaczyć list poprzedzający telefon od policji, jakoby wszystko było inne, niż się wydaje?

Taką właśnie zagadkę rozwiązywać będziemy wraz Dagmarą w miejscowości Cisze, w pobliżu Czaplinka. Kobieta nie tylko jedzie zidentyfikować zwłoki męża, ale również odkryć jego tajemnice i dowiedzieć się na przykład, że Paweł miał dwóch braci, w tym jednego intelektualnie niepełnosprawnego. Zatrzymuje się w domu rodzinnym męża i z okruchów informacji stara się poskładać najbardziej prawdopodobną wersję zdarzeń, ale i poznać człowieka, z którym tyle lat była. Czy uda jej się rozwiązać tajemnicę, czy przy okazji nie trafi na prawdziwie dramatyczne opowieści, które wstrząsną i jej światem?

Przekonamy się o tym dzięki thrillerowi Małgorzaty Hayles, która zabiera nas nie tylko w podróż do malowniczej miejscowości, stanowiącej scenerię zbrodni, ale i w głąb mrocznej, ludzkiej psychiki. Powieść pt. „Wśród nocnych cisz”, to doskonała lektura dla wszystkich miłośników trzymających w napięciu historii, zarówno tych, którzy z twórczością autorki mieli już do czynienia, jak i dla tych, którzy o książkę autorki sięgają po raz pierwszy. Doskonałe zakończenie nie tylko zaskakuje, wytrąca nas z równowagi, ale i daje dowód na wielki talent autorki i stanowi zachętę do lektury jej poprzednich powieści!

Dział: Książki
czwartek, 06 grudzień 2018 21:42

Fantastyczna encyklopedia małych stworów

Często – szczególnie w dzieciństwie – zrzucamy niezrozumiałe dla nas wydarzenia na magiczne istoty. Ja lubiłam (np. po nabałaganieniu) zwalać winę na krasnoludki (bardzo was przepraszam!), ale – jak się okazuje – niewielkich rozrabiaków jest w domu znacznie więcej. Doskonale opisuje je „Fantastyczna encyklopedia małych stworów”, w której absolutnie zakochałam się od pierwszego wejrzenia!

Ta przepiękna książka, od której odrywam wzrok z trudem nawet teraz, przepełniona jest interesującymi, maleńkimi istotami, które żyją w rozmaitych miejscach (nie tylko w domach). Znajdziecie tutaj między innymi: gnoma szkolnego, którego hobby jest ukrywanie przedmiotów będących na wyposażeniu klasy oraz wróżkę biblioteczną, żywiąca się krawędziami kartek książek. Istot jest znacznie więcej, naliczyłam ich ponad dwadzieścia, a... kolejne są do stworzenia! Katarzyna Bach zachęca do kolejnych badań – nad tajemniczym smoczkiem śpiworowym oraz wróżką monitora komputerowego, które są znane tylko z nazwy! Mały obserwator musi sam uzupełnić o nich informacje oraz o pięciu innych, już całkiem nieznanych istotach, bez danych. Muszę przyznać, że to fantastyczny pomysł na zabawę z dzieckiem albo... dorosłym. Ja wyśmienicie bawiłam się z chłopakiem wymyślając coraz to nowe stwory, np. kuchennego trolla, chowającego resztki jedzenia w dziwnych miejscach i lubiącego zapach spleśniałego sera. To idealne zadanie na kreatywność!

Na wyobraźnię wpływają nie tylko same istoty, ale również ich opisy oraz ilustracje. Świetnie, że poza lekkimi historiami o nich, znajdują się tutaj informacje dotyczące bardziej ich biologii: pożywienia, ulubionego zajęcia, rozmnażania, koloru skóry. Styl pisania Alicii Casanovy jest pocieszny i niezwykle życzliwy, można się zaczytać! Serce skradają i ilustracje autorstwa Fernando Falcone, które przedstawiają stwory. Są barwne, groteskowe i urocze, choć niektóre istoty są dość... przerażające (np. skrzat cmentarny), choć nie są całkiem złe. Lubią po prostu rozrabiać, chować rzeczy, przekomarzać się z człowiekiem – ot, urwisy! Niektóre zachowaniem przypominają nawet dzieci.

„Fantastyczna encyklopedia małych stworów” to znakomite dzieło napisane przez Alicię Casanovę oraz opatrzone ilustracjami Fernardo Falcone’a, przeznaczone w moim odczuciu nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych. Jestem pewna, że każdy kto sięgnie po tę książkę, zauroczy się jej treścią i – mimochodem – wypatrywać będzie małych stworów u siebie w mieszkaniu. Wesołe komentarze Katarzyny Bach doskonale uzupełniają całość i wywołują uśmiech na twarzy. Polecam z całego serca, to idealny prezent na święta (wewnątrz nie brakuje bożonarodzeniowego motywu). Polecam z całego serca.

P.S. Wewnątrz znajduje się piękny plakat z kilkoma małymi stworami z książki!

Dział: Książki
czwartek, 06 grudzień 2018 10:29

Rodzanice

Zbliża się krwawy superksiężyc. Mieszkańcy maleńkich Rodzanic boją się, że ta niezwykła pełnia uwolni z dawna uśpionego demona. Tymczasem na zamarzniętym, smaganym zimowym wichrem jeziorze znaleziono ciało zamordowanej dziewczyny. Jest przykryta kocem. Gdyby nie to, że jakieś zwierzę poszarpało jej rękę, wyglądałaby, jakby spokojnie spała. Tego samego dnia umiera pewna dziennikarka. W ostatnich słowach przestrzega byłą komisarz Klementynę Kopp przed wilkołakiem. Wkrótce emerytowana policjantka znika bez śladu... Pojawiają się sugestie, że to Kopp dokonała zbrodni. Tylko aspirant Daniel Podgórski wierzy, że dawna koleżanka jest niewinna. Jaki sekret skrywa sam Podgórski? Dlaczego odpowiedzi warto szukać w szklanej kuli? Ile prawdy jest w anonimie zapowiadającym śmierć wszystkich mieszkańców Lipowa? I kto tak naprawdę czai się w ciemności?
"Rodzanice" to dziesiąty tom sagi kryminalnej o policjantach z Lipowa. Opowieści o Lipowie łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Porównywane są do książek Agathy Christie i powieści szwedzkiej królowej gatunku, Camilli Läckberg. Prawa do publikacji serii sprzedane zostały do ponad dwudziestu krajów.

Dział: Książki