Rezultaty wyszukiwania dla: Nowa Ba����
Detektyw: kryminalna gra planszowa
Premiera Detektywa: Kryminalnej Gry Planszowej
Na 26 września 2018 roku wydawnictwo Portal Games zapowiedziało premierę polskiej edycji gry Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa.
Detektyw to kolejna - obok obsypanych nagrodami Robinsona Crusoe czy Osadników: Narodziny Imperium - głośna na całym świecie premiera studia developerskiego z Gliwic. W ostatnich miesiącach tytuł zdominował amerykańskie zestawienia najbardziej oczekiwanych gier planszowych roku (tzw. The Most Anticipated Game of the Year) publikowane przez najważniejsze serwisy i blogi branżowe.
Star Wars. Phasma
Jako zdeklarowany fan Gwiezdnych Wojen z lekkim przerażeniem stwierdzam, że jakoś nigdy nie miałam tyle samozaparcia, by przebijać się przez tę całą literaturę zatwierdzoną przez kanon. Kilka pozycji przeczytałam - m.in wyśmienite “Cienie Imperium” Steve’a Perry’ego, ale przyznaję się, że te z grubsza licząc 11 parseków pozycji, mnie po prostu przeraża i zawsze odkładam to na “kiedy indziej - może na emeryturze”. Jednak “Phasmie” Delilah S. Dawson po prostu nie mogłam się oprzeć, ponieważ tytułowa bohaterka jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci, jakie pojawiły się w ostatnich ekranizacjach. Oczekiwałam po tej pozycji wyjaśnienia zagadki Kapitan i trzeba przyznać, że moja ciekawość została całkowicie zaspokojona, a na samą Phasmę, już nigdy nie spojrzę z jakąkolwiek sympatią i całkowicie jestem wstanie zrozumieć Finna nienawiść do niej .
Sama powieść ma konstrukcje szkatułkową i o historii oraz losach Phasmy dowiadujemy się z drugiej, lekko torturowanej, ręki Vi Moradi, szpiega Ruchu Oporu. Kapitan Kardynał, zazdrosny o Phasmę - pomimo że sam wiedział, ile ma z nią wspólnego - czuł się doskonalszym dziełem nieżyjącego Brendola Huxa. Phasma nie tylko odebrała mu połowę jego pracy i przejęła szkolenie starszych rekrutów, ale co chyba najważniejsze, zastąpiła go na miejscu Osobistego Strażnika Brendola, którego Kardynał uważał prawie za ojca i wielbił ponad wszystko. Kiedy w jego ręce wpada Vi, przesłuchuje ją w tajemnicy, aby dowiedzieć się o Phasmie brudnych sekretów i pozbyć się jej na zawsze z szeregów Najwyższego Porządku. Bo trzeba przyznać, że Kardynał, jak mało kto, wierzy w Najwyższy Porządek i jego “ideały”, a Phasmę traktuje jak nowotwór, którego należy się jak najszybciej pozbyć. To czego dowiadujemy się o Pani Kapitan, do czego jest zdolna i w jaki sposób zdobyła swoją słynną chromowaną zbroję, sprawia, że na pewno nie jest to osoba, z którą poszłabym na kawę i ploteczki :) Niemniej na pewno jest fascynująca, choć nie chciałabym ją spotkać w ciemnej uliczce. Jej konsekwencja w docieraniu do celu po stosach trupów na pewno robi wrażenie. Trudno tu też mówić o jakieś przemianie samej Phasmy... ta kobieta zawsze wiedziała czego chce i do czego dąży, wszelkimi sposobami. Na pewno należy jej się bać... a sama lektura “Phasmy” potwierdza to tylko w 100%.
Już w “Przebudzeniu Mocy” mieliśmy okazję się przekonać dzięki wspomnianemu przeze mnie wcześniej Finnowi, że pod hełmem i zbroją szturmowca jest prawdziwa istota ludzka, która ma swoją historię, swoje poglądy i marzenia. I właśnie postać Kardynała, który pomimo lat propagandy i prania mózgu nadal zachował w sercu zwykłą ludzką przyzwoitość, jest chyba najważniejsza w całej tej opowieści zwłaszcza w opozycji do samej Phasmy. Na pewno z przyjemnością dowiedziałabym się o jego dalszych losach i o tym czy jego postrzeganie Najwyższego Porządku przejdzie przemianę czy nadal pozostanie tym słodkim naiwniakiem. Naprawdę szkoda by było takiej fajnej postaci, bo jest świetnie wykreowana i daje wiele fabularnych możliwości. Najważniejsze jest, by zawsze pamiętać, że nikogo nie wolno lekceważyć zwłaszcza osób zdesperowanych i zdolnych do największych poświęceń w imię “idei”.
“Phasma” na pewno odchodzi lekko od świata, jaki miałam dotychczas możliwość zakosztować, dzięki Gwiezdnym Wojnom. Rodzinna planeta Phasmy, to nie sterylna piękna połać ziemi, ale miejsce, gdzie, by przeżyć ludzie są zdolni do wielkich poświęceń i zapomnienia o przyzwoitości. Gdzie mięso to po prostu mięso, które można zjeść, a ludzie nie giną od sterylnych blasterów bez krwi i na miejscu. Gdzie każda kropla wody jest na wagę złota i szkoda jej nawet na łzy. Przeżycie ponad wszystko - ponad sentymenty i tematy tabu. I gdzie, podobnie jak w Australii, wszystko chce Cię zabić.
Książkę można bez problemu polecić nie tylko wielkim fanom Gwiezdnych Wojen, choć tych jak sądzę nie trzeba będzie zachęcać, ale także i tym, którym tak jak mnie zafascynowała postać tej silnej tajemniczej kobiety. Jej historia, choć trochę sztampowa, nie odbiega jakościowo od żadnej innej i bez problemu można czytać “Phasmę” osobno nie sięgając po jakieś inne pozycje z tej serii. Jest to bardzo ciekawie i dobrze napisany “One Shot”, choć osobiście liczę na więcej - głównie ze względu na postać Kardynała. Co ciekawe to pierwsza wydana w Polsce książka tej autorki, a przeglądając jej dorobek stwierdzam, że z przyjemnością przeczytałabym też i inne pozycje.
Zawiść
Młody Corban z zazdrością przygląda się, jak chłopcy stają się wojownikami i wdrażają się w rzemiosło wojenne. Marzy o chwili, gdy sam ujmie miecz i włócznię, by bronić ziem swego króla. Ów dzień nadejdzie jednak zbyt wcześnie, a Corban pozna prawdziwą cenę odwagi dopiero, gdy straci swych bliskich.
Wschód księżyca. Wojownicy. Nowa przepowiednia. Tom 2
Minęły księżyce odkąd szóstka kotów wyruszyła w podróż, którą zapowiedziała przepowiednia. Teraz muszą powrócić do domu i przynieść wieści z dalekich stron. Jednak na drodze staje im plemię dzikich kotów, które ma własną przepowiednię do wyjaśnienia.
Tymczasem w lesie czterech klanów Ognista Gwiazda i Liściasta Łapa bezradnie przyglądają się, jak świat wokół nich ginie, rozrywany szponami bestii kierowanych przez Dwunożnych. Czy szóstka kotów zdąży wrócić na czas i uratować swoich pobratymców?
Wschód księżyca. Wojownicy. Nowa przepowiednia. Tom 2
Niełatwo żyć z łatką intruza, ponieważ jest to ciągła walka – ze samym sobą chcącym uciec od ciągłego poniżania, z innymi mającymi za nic to, jaki ktoś jest, a interesujący się przede wszystkim tym, kim jest. Oprócz tego ciągłe udowadnianie swojej wartości może spowodować obniżenie do minimum wiary we własne możliwości i zamknięcie się we własnym hermetycznym świecie. Czy jest na to jakaś rada? Przede wszystkim wykazać się przed samym sobą – tak jak zrobił to Burzowe Futro, bohater Wschodu księżyca – drugiego tomu powieści Wojownicy. Nowa przepowiednia.
Po usłyszeniu przepowiedni przekazanej przez Północ i utwierdzeniu się w przekonaniu, że wyprawa tak daleko od domu nie była błędem, Jeżynowy Pazur i jego kocia brygada, czym prędzej postanawiają wrócić do swych klanów i ustrzec je przed grożącym ze strony Dwunożnych niebezpieczeństwem. Niestety droga powrotna wcale nie zapowiada się bezpiecznie i miło. Grozić im będą nie tylko głód, chłód zbliżającej się pory spadających liści i dzikie zwierzęta, ale również zupełnie nieznane plemię kotów upatrujących w przybyszach wybawienia ze swoich kłopotów. Jak daleko zwierzęta będą w stanie się posunąć by zatrzymać u siebie Burzowe Futro, w którym to upatrują wybrańca?
Uwielbiam odbywać podróże, z których wyciągam wszystko to, co najlepsze. Tak właśnie było w przypadku Wschodu księżyca, bo jeśli ktokolwiek myśli, że kontynuacja kocich przygód nie jest go w stanie zaskoczyć ("no, co przecież wszystko już wiadomo, mają tylko wrócić"), to bardzo się myli. Przede wszystkim chodzi o sam powrót – inaczej wraca się z lekką sierścią (w tym przypadku) i sprężystością w łapach, natomiast zupełnie inaczej z duszą na ramieniu, gdy czas płynie nieubłaganie, a każdy kolejny krok może skończyć się śmiercią. Czytelnik staje się świadkiem wewnętrznej walki kotów (przede wszystkim wspomnianego Burzowego Futra) znużonych trudami podróży, nierzadko zniechęconych czy po prostu wątpiących w słuszność podejmowanych decyzji.
Dlaczego tak często wspominam Burzowe Futro? We Wschodzie księżyca mamy małą zmianę. Otóż w tym tomie historia jest prowadzona głównie pod kątem wojownika Klanu Rzeki – skupia się na jego emocjach i uczuciach, ale bez obaw pozostała piątka kotów wiernie mu towarzyszy służąc zarówno radą, jak i pomocą. Także w nich można zauważyć istotną przemianę – Wiewiórcza Łapa z trzpiotki stała się mądrą wojowniczką, aczkolwiek postępującą w dalszym ciągu po swojemu, Wronia Łapa – w dalszym ciągu wredny i nieprzyjemny dał się ujarzmić Pierzastemu Ogonowi, która zdołała przedrzeć się przez jego twardą skorupę i dostrzec to, czego nie zauważyli inni, a Jeżynowy Pazur oraz Brunatna Skóra nauczyli się, że nie muszą panować nad wszystkim, jeśli mają wokół siebie wiernych przyjaciół.
Bardzo dobrym pomysłem było wprowadzenie do opowieści nowego plemienia, co sprawiło, że historia stała się jeszcze ciekawsza to raz, a dwa pojawił się dramatyzm, którego szczerze mówiąc się nie spodziewałam. Poza tym mam nadzieję, że kotka o niezwykłym imieniu Potok, w Którym Pływają Małe Ryby jeszcze się pojawi, by – być może stać się pocieszeniem – w trudnych chwilach wędrowców.
Nie można zapomnieć również o tym, że czytający ma również wgląd w to, co dzieje się po drugiej stronie Wysokich Skał. Otóż bohaterami są nie tylko ci, którzy mają wypełnić słowa przepowiedni, ale również ci strzegący ich tajemnicy, walczący ze zbliżającą się zimą, brakiem pożywienia, niszczącymi kocie siedliska ludźmi oraz coraz gorszymi nastrojami panującymi w klanach. Czy koty zdołają uchronić się przed coraz bliższą "wojną domową"?
Mam nadzieję, że na to i kilka innych pytań odpowie tom trzeci, którego niecierpliwie wypatruję.
Północ. Wojownicy. Nowa przepowiednia. Tom 1
Słowo "przepowiednia" kojarzy się zazwyczaj z czymś nieuchronnym – swoistym chichotem losu, który skierowany jest do osoby bądź osób jej dotyczących i niesie ze sobą – czasem – trudne do zaakceptowania zmiany. Biorąc pod uwagę niepewność wynikającą z takiego proroctwa, niepodlegający dyskusji jest jedynie fakt, że trzeba być niezwykle dzielną i odważną istotą by wziąć na swoje barki tak wielką odpowiedzialność za jego wypełnienie. Mało, który człowiek podołałby takiemu zadaniu, a co dopiero... zwierzę.
Grupa kotów z czterech żyjących we względnym pokoju i dobrobycie klanów na skutek otrzymanej przepowiedni wyrusza (w wielkiej tajemnicy) w pełną niebezpieczeństw podróż mającą na celu powstrzymanie zagrożenia, które nieuchronnie zbliża się do lasu i może być początkiem końca istnienia Klanu Pioruna, Klanu Rzeki, Klanu Cienia i Klanu Wiatru. Czy Jeżynowy Pazur i jego drużyna będą w stanie współpracować by dotrzeć do miejsca przeznaczenia i usłyszeć, co ma im do powiedzenia północ?
Jeśli mam być szczera Północ była moim pierwszym spotkaniem z Erin Hunter i jej kocimi wojownikami. Dotychczas jakoś się nie złożyło, by którykolwiek z tomów cyklu wpadł w moje ręce, ale tym razem postanowiłam nie przepuścić okazji i chwycić za Nową przepowiednię – nie żałuję, bo zarówno, jako kociara oraz jako czytelniczka zostałam w pełni usatysfakcjonowana.
Przede wszystkim wielkie ukłony powinno skierować się w stronę samej autorki. Trzeba mieć niesamowite pokłady wyobraźni żeby stworzyć kilkutomowy cykl oraz dopisać jego kontynuację mając na nią sensowny pomysł. Bardzo trudno jest też oddać charakter samych kotów – ich dumni posiadacze wiedzą, że zwierzęta te są chodzącymi własnymi ścieżkami indywidualistami nieskorymi do podporządkowywania się. W książce natomiast wyraźnie zaznaczono ich zależność i posłuszeństwo wobec przywódcy klanu, chociaż – na całe szczęście – nie pozbawiono bohaterów podstawowych kocich cech, tj. upartości czy wredności.
Niezwykle interesujący okazał się również świat widziany oczami wojowników zwracających uwagę na rzeczy, które dla Dwunożnych mają zwykle znaczenie drugorzędne – szum wiatru w koronach drzew zwiastujący zmianę pogody, poranna rosa na trawie będąca zapowiedzią pięknego dnia czy opadające liście, które są swoistym powitaniem pani Jesieni – zrobiło się klimatycznie? Zapewne tak, ale trzeba sobie również uzmysłowić, że Północ porusza również trudny temat niszczenia przyrody przez człowieka dla własnych korzyści. Ludzie słyną z tego, że wszędzie szukają udogodnień, nie patrząc na to czy przy okazji kogoś nie skrzywdzą – smutne, ale prawdziwe. Poza tym wartka akcja i nietuzinkowe koty sprawiają, że książkę czyta się szybko i z niemałą przyjemnością.
Jedyne, co może przytłoczyć w tej powieści przygodowej to mnogość postaci, ale tylko z początku jest to deprymujące – na całe szczęście, bo dość męczące było sprawdzanie w wykazie klanów, kto kim jest.
Czy drugi tom okaże się równie emocjonujący? Trudno powiedzieć, ale nie zdziwię się jeśli będzie jeszcze bardziej zaskakująco i niebezpiecznie.
Ku twej wieczności. Tom 2
Chcąc ukryć przed ludem Ninanna prawdę o Czarcim Niedźwiedziu, wysłannicy Yanome zabierają March, Paronę i Niesia do swojego kraju. Zetknięcie się z tętniącym życiem wielkim miastem wzbudza w wędrowcach zachwyt, który szybko przeradza się w rozgoryczenie, kiedy wszyscy troje zostają uwięzieni. March próbuje odnaleźć się w nietypowej sytuacji, zaś Parona opracowuje plan ucieczki z pilnie strzeżonej fortecy. Czego nauczy się Niesio od dwójki zdeterminowanych dziewczyn?
Oto fascynująca opowieść o poszukiwaniu samego siebie.
Mangę można kupić --> TUTAJ.
Okrutny książę. Tom I
Pierwszy tom trylogii. Historia siedemnastoletniej dziewczyny, która została porwana do krainy wróżek i będzie musiała znaleźć drogę powrotną z tej niebezpiecznej krainy magii.
Holly Black to autorka #1 na listach bestsellerów New York Timesa. Znana i ceniona wśród polskich czytelników autorka książek fantasy dla młodzieży (Kroniki Spiderwick), jedna z czołowych pisarek amerykańskich z ponad 10 milionami sprzedanych książek w 35 krajach https://blackholly.com/.
Prawa do ekranizacji kinowej Okrutnego księcia kupiła wytwórnia Universal Pictures.
To już druga powieść autorki przeniesiona na wielki ekran; w 2008 roku został nakręcony film na podstawie serii Kroniki Spiderwick w reż. Marka Watersa.
Zamęt Nocy
W tym roku polscy fani Patricii Briggs mieli swoje święto na Pyrkonie, bowiem pisarka zaszczyciła swoją obecnością konwent. Wszyscy Ci, którzy mieli sposobność udać się do Poznania, mieli okazję nie tylko otrzymać autograf od pisarki, wziąć udział w panelu z jej udziałem, ale przy odrobinie szczęścia i własnej śmiałości, porozmawiać z Patty. Z tej też okazji Wydawnictwo Fabryka Słów przygotowała premierę kolejnego tomu przygód Mercedes Thomson - “Zamęt Nocy”.
Jeśli dotarliście do ósmego tomu przygód Mercy i watahy Adama, to tak naprawdę, nie trzeba Wam, kolejnej powieści zachwalać. Każdy wie, że jest to cykl, który wciągnął i jak każdy, ma swoje wzloty i lekkie zniżki formy, bo upadku nie ma mowy. A jaki jest “Zamęt Nocy”?
Tom ósmy tym razem skupia się mocno na całej watasze i na relacjach rodzinnych. Do posiadłości Adama wraca bowiem była żona Adama. Christy, wpakowawszy się w niebezpieczny związek, potrzebuje pomocy, a przecież szlachetny Adam, nie pozostawi w opałach kobiety w potrzebie, tym bardziej, że jest ona matką jego córki. W watasze Adama zaczyna się źle dziać, Christy umie bowiem skłonić każdego do swojego toku myślenia, robiąc ze swojej osoby, niewinną ofiarę. A Mercy? Mercedes wykazuje się wyjątkowym opanowaniem i dojrzałością. Jednak czy prześladowca byłej żony Adama jest po prostu niezrównoważonym psychicznie zaborczym mężczyzną? Czy wataha stanie w obronie silnej kojocicy, czy jednak będzie wspierała pierwszą wybrankę serca alfy, kruchą i kobiecą Christy?
Na swojej stronie Patty do tej powieści podchodzi z sentymentem. Jest to dwudziesta przez nią napisana książka, a kiedyś w ogóle się zastanawiała, czy jest w stanie napisać choćby jedną.
W tej historii zostaje wpleciony mit o Guayocie, bóstwie kanaryjskim. Patricia tłumaczy, że do mitologii celtyckiej, czy rdzennie amerykańskiej, wprowadziła nową “krew”, na skutek wielu próśb, aby wyjść poza panteon bóstw z kręgu europejskiego i azjatyckiego. Czy jest to dobry zabieg? Jak najbardziej, będąc na Teneryfie i na Teide, nie słyszałam o micie związanym z Guayotą, Achamanem, czy Magec, więc moja wiedza się poszerzyła. Jednak, czy to wynika z ubogości źródeł, czy z braku dostatecznych badań, mit ten został wprowadzony dość kanciasto, bez wyczucia, jak przedmiot, element świata przedstawionego. Ot, takie egzotyczne urozmaicenie, wstawka etnograficzna jak notka z Wikipedii. Oddać trzeba jednak sprawiedliwość, że to poczucie obcości i sztuczności, wynika zapewne z braku łączności kulturowej. Pewnie rodowici hawajczycy ze swoją Pele, nie będą mieli problemu z asymilacją kanaryjskiego bóstwa. Natomiast samej fabule nie można niczego zarzucić; jest wartka i wystarczająco rozbudowana, aby wciągnąć czytelnika od samego początku, a postać irytującej Christy, dodaje tylko pikanterii. Brawa dla pani Briggs, że nie pozwoliła Mercy wkroczyć na wojenną ścieżkę z byłą żoną Adama, i pozwoliła jej być tą szlachetniejszą, mądrzejszą i dojrzalszą, dzięki czemu książka nie przeistoczyła się w tanie romansidło z pogranicza telenoweli w stylu wilkołaczej mody na sukces.
Podsumowując. “Zamęt Nocy” zdecydowanie należy do tych tytułów, które sprawiły mi przyjemność i ujęły mnie, a nie rozczarowały. Cieszę się, że autorka nadal potrafi zainteresować swoich czytelników kolejnymi przygodami Mercy.
Czarny mag
Rudowłosa piętnastolatka Ryiah (zwana Ry) i jej brat bliźniak Alexander mają jedno marzenie: zostać magami. Realizacja tego celu się przybliża, gdy zostają przyjęci do Akademii Magii. Okazuje się jednak, że kandydatów na adeptów jest wielu, zaś rodzeństwo wyróżnia się na tle rówieśników niskim pochodzeniem, brakami w wiedzy i niedostatkiem siły fizycznej. Wywodzący się z arystokratycznego rodu książę Darren i jego przyjaciółka Priscilla szczególnie dają odczuć rodzeństwu, gdzie jest ich miejsce. Ry odstaje od grupy tak wyraźnie, że padają nawet sugestie, iż powinna zrezygnować. Dziewczyna jednak się nie poddaje, potajemnie przesiaduje w bibliotece, ćwiczy walkę wręcz z córką rycerza Ellą. Nieoczekiwanie z pomocą Ry przychodzi jej dotychczasowy wróg, Darren. Chłopak zaczyna okazywać jej swoją sympatię. Czy to podstęp? Czy Ry uda się zdać egzaminy i kontynuować naukę w wymarzonej szkole?