Rezultaty wyszukiwania dla: Mroczne Intrygi
Krew na śniegu
Pomimo, że czeka na mnie jeszcze niejeden tom z serii o Harry'm Hole'u, to datę premiery najnowszej powieści Jo Nesbø miałam zaznaczoną w kalendarzu od tygodni. Lektura „Krwi na śniegu" idealnie zbiegła się dla mnie w czasie z oglądanym właśnie brytyjskim serialem „Fortitude", rozgrywającym się na skraju koła podbiegunowego - u progu lata tkwię w zimnym klimacie, otoczona śniegiem, co z pewnością przyczyniło się do mojego (dość pozytywnego) odbioru nowej propozycji od norweskiego pisarza. Choć skromna objętościowo książka z pewnością nie zostanie okrzyknięta najlepszą w dorobku pisarza, to warto poświęcić jej jedno weekendowe przedpołudnie.
Okładka książki została utrzymana w tym samym stylu, co pozostałe powieści Norwega wydane w Polsce. Jasnoszare tło, nazwisko autora zapisane czcionką w kolorze przypominającym krew. W jej centralnej części znajduje się rysunek dwóch martwych ryb, leżących na śniegu, skąpanych w kroplach krwi. Przyznam, że wygląda to nieco idiotycznie oraz zniechęcająco, dla kogoś, kto o Jo Nesbø nigdy nie słyszał.
Olav mieszka w Oslo i jest płatnym zabójcą. Wie, że do wielu spraw, nawet związanych z przestępczym światkiem, zwyczajnie się nie nadaje, lecz zdaje sobie sprawę, że w swojej profesji odznacza się profesjonalizmem. Ot, właściwy człowiek na właściwym miejscu. Wykonując dobrze swoją „pracę", jednocześnie jest osobą niezwykle empatyczną oraz kierującą się jasnymi zasadami. Jego życie toczy się pewnym rytmem, na który Olav dawno temu się zdecydował. Wszystko się zmienia, gdy jego szef zleca mu zabicie swojej żony. Pomimo rozterek zgadza się wykonać zadanie. Jednak podejmując decyzję nie wie, że zakocha się w tej kobiecie, w swoim celu, od pierwszego spojrzenia.
Jednowątkowa opowieść przede wszystkim traktuje o miłości, a wręcz o tak zwanym „fatalnym zauroczeniu". Punktem zapalnym dla wszystkich wydarzeń jest uczucie, które Olav zaczyna żywić dla swojej „sztuki", czyli kobiety, którą ma zabić. Tym razem Jo Nesbø skupił się przede wszystkim na głównym bohaterze, lecz ponownie wykorzystał szybkie zwroty akcji oraz powolne odkrywanie kart, prowadzące do ujawnienia intrygi, w jaką uwikłał się płatny zabójca. Niestety, trzeba przyznać, że jej rozwiązanie okazuje się dość oczywiste oraz rozczarowujące.
Główny bohater „Krwi na śniegu" oraz jego psychologia to największy atut powieści. Likwidator, jak sam siebie nazywa Olav, to postać niejednoznaczna. Z jednej strony zabija ludzi bez chwili zawahania (choć zazwyczaj wie, że sobie na to zasłużyli), z drugiej po ich śmierci płaci ich rodzinom odszkodowanie. W dodatku za wszelką cenę chce uchodzić w oczach innych ludzi za niezbyt bystrego, mało rozgarniętego faceta od brudnej roboty. A tak naprawdę to cierpiący wewnętrznie miłośnik książek, który nie może uwolnić się od melancholii oraz własnej przeszłości. Zanurzenie się w psychologii postaci umożliwia dodatkowo przywołanie wspomnień z dzieciństwa, scharakteryzowanie relacji rodzinnych, a także zobrazowanie początków „kariery" Olava. To typowy bohater norweskiego pisarza, któremu los nigdy nie sprzyja, a niemalże każda podjęta przez niego decyzja jest naszpikowana ryzykiem i niebezpieczeństwem.
Nesbø jest królem tworzenia zimnej, mrocznej, przerażającej atmosfery. Wystarczy, że nakreśli opis śniegu jako puchowej kołdry, wspomni jak trudno jest przejechać przez zaspy lub zacznie opisywać, jak krew wsiąka w biały puch. Nagle i czytelnikowi za oknem pogoda się zmienia, i sięga po koc, pomimo, że przed chwilą było jeszcze całkiem ciepło. Z każdego zdania wyziera dojmujący fatalizm, który powoduje, że trudno, aby nie zaczęła się odbiorcy udzielać chandra głównego bohatera.
Pierwszoosobowa narracja wzmaga gorzki, ironiczny ton opowieści o zauroczonym płatnym zabójcy, który jednak ma sumienie. Nesbø pozostaje brutalny w opisach, lecz w tym przypadku udało mu się także zanurzyć w pewnej poetyckości zbrodni. Pomimo dosadności, autor stara się skontrastować jakąś delikatną nastrojowość z owym kpiarskim zacięciem.
Każdy, kto choć raz miał styczność z twórczością norweskiego pisarza wie, że stać go na więcej. Nesbø wykorzystał swoje atuty, jednak tym razem stworzył nie tyle kryminał, czy też gangsterską sensację, a miłosną historię fatalnego zauroczenia. „Krew na śniegu" czyta się jednym tchem i śmiało sięgnąć po nią mogą miłośnicy pisarza, lecz tym, którzy chcą go dopiero poznać odsyłam chociażby do „Człowieka-nietoperza". Niestety, po lekturze jego najnowszej powieści nikt nie zdoła się do niego w pełni przekonać.
Pierwszy Dotyk Ognia
„-Wszyscy jesteśmy czymś więcej niż sumą naszych grzechów".*
Zdarzają się różne wypadki, śmiertelne, groźne, lekkie. Z niektórych można wyjść bez szwanku, a czasem pozostawiają po sobie trwały ślad. Blizne, wspomnienia, trwałe uszkodzenie ciała bądź psychiki, mogą także wywołać jakieś dziwne umiejętności utrudniające normalne funkcjonowanie. I właśnie ciebie spotkało to ostatnie, a co gorsza, ktoś teraz chce wykorzystać twoje zdolności do własnych celów.
Leila Dalton w dzieciństwie uległa wypadkowi, na skutek którego jej ciało było naładowane elektrycznością (dotyk porażał prądem) i potrafiła nawet poprzez zwykłe muśnięcie prawą dłonią poznać przeszłość i przyszłość danej osoby. Nauczyła się z tym żyć, tak by nikogo nie skrzywdzić, może jej sposób przetrwania nie był idealny, ale sobie radziła. Dni mijały jeden po drugim i w ogóle nie spodziewała się, że w pewnym momencie zostanie porwana przez wampirów i zmuszona, by za pomocą swojego dotyku odnalazła innego. Vladislav Basarab Dracula – Vlad – jest bardzo potężny i niebezpieczny, a ona musi go znaleźć i wydać. Jak potoczą się jej losy?
O wampirach napisano setki, a może i więcej książek. Na początku był na nie szał, któremu i ja uległam, ale z czasem te krwiożercze istoty się przejadły i przez dłuższy czas od nich stroniłam. Mało który autor jest w stanie mnie zaskoczyć czy chociaż zaciekawić w tym temacie. „Pierwszy dotyk ognia" miał w sobie jednak coś co nie pozwalało mi pozostać obojętną wobec tej powieści. Czy sięgnięcie po nią było dobrym pomysłem?
Jeaniene Frost bez wątpienia potrafi przykuć moją uwagę od niemal samego początku. Akcja zaczyna się już na pierwszych stronach, a dalej jest tylko coraz lepiej. Stopniowo poznawałam losy głównej bohaterki, jej przeszłość i jak ona wpłynęła na życie kobiety. Obserwowałam świat, w którym żyje, to jak funkcjonuje i sobie radzi. Podobało mi się to jak naturalnie zostały połączone światy, ten magiczny i zwykły. Frost idealnie sobie z tym poradziła, wampiry są mroczne, niebezpieczne, piją krew i posiadają... pewne moce. Może nie są całkowicie inne od tych dotąd opisanych, ale mają w sobie coś takiego, co fascynuje. Vlad jest odrobinę inspirowany słynnym Draculą, ale nie jest jego wierną kopią. Powieściopisarka miała świetny pomysł i go doskonale zrealizowała. Fabuła jest dopracowana i przemyślana, cały czas coś się dzieje i nie ma miejsca na nudę – to jest niewątpliwym atutem książki.
Kolejnym jej plusem są bohaterowie. Vlad to postać pełna kontrastów. Z jednej strony nieufny i brutalny, gotowy zabić bez mrugnięcia okiem, a z drugiej posiadający duszę potrafiącą kochać (chociaż jeszcze tego nie wie). W trakcie czytania poznawałam jego przeszłość i powody jego zachowywania się. Są zrozumiałe i do zaakceptowania, ma w sobie coś takiego, że nie sposób go nie polubić. Leila od czasu wypadku zmaga się z jego konsekwencjami oraz podjętymi przez siebie decyzjami. Musi sobie radzić i robi to jak najlepiej potrafi, chociaż nie jest łatwo gdy nie można dotknąć kogokolwiek bez obawy, że się go skrzywdzi i pozna najgorsze sekrety. Frost poświęciła tej dwójce, jak i pozostałym, dużo czasu. Dzięki temu każdy jest inny i wyróżniający się na tle reszty. Podobała mi się relacja między Leilą i Vladem – to przyciąganie, pasja między nimi, jacy dla siebie są. Nigdy nie było wiadomo czym w danej chwili zaskoczą.
Miałam obawy co do tego tytułu, ale bardzo szybko się rozmyły. Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i nawet nie wiem kiedy przeczytałam ostatnie zdanie. Strony przewracały się praktycznie same, a ja chłonęłam zdanie po zdaniu i przeżywałam wszystkie wydarzenia. A było co, bo dzieje się dużo. Porwania, tortury, intrygi, nieoczekiwane zwroty akcji, zemsta i masa przeróżnych emocji. Do tego jeszcze burza uczuć między główną bohaterką, a wampirem, ich słowne utarczki, dogryzanie sobie i godzenie się. „Pierwszy dotyk ognia" pochłonął mnie bez reszty i śmiało mogę powiedzieć, że wręcz go połknęłam. Już dawno żadna powieś o wampirach mnie tak nie zafascynowała. Frost pisze lekko i ciekawie, potrafi stworzyć świat, który nie nuży i nie irytuje. Nie mogę doczekać się już kolejnego tomu – oby został wydany! – a tym czasem już zacieram rączki na myśl o lekturze „W pół drogi do grobu".
Pierwszy tom „Nocnego Księcia" spodoba się fanom twórczości Jeaniene Frost, wampirów, szybkiej i nieprzewidywalnej akcji, miłośnikom romansów oraz intryg. Autorka stworzyła opowieść od której nie sposób się oderwać i której nie da się nie przeżywać. Pełna napięcia, namiętności i humoru. Polecam serdecznie!
*Jeaniene Frost, „Pierwszy dotyk ognia", s. 251
Heretyk
Cade Williams, tytułowy Heretyk Josepha Nassise'a, to ciężko doświadczony przez życie człowiek, który walczy z siłami ciemności, uciekając się do sposobów, o jakich zwykły śmiertelnik nie śnił w najgorszych koszmarach. Akcja osadzona jest w mrocznych realiach współczesności, jednak w miejscach niedostępnych dla przeciętnych ludzi, mających tylko złudne poczucie świadomości otaczającego ich świata i wiszącej w powietrzu, nieuniknionej wojny. Cywile nie odgrywają tu większego znaczenia - liczą się tylko ci, co opowiadają się za Dobrem oraz ci, którzy stoją po stronie Zła.
Po wiekach zapomnienia, dawny zakon Templariuszy, skupiający rycerzy bezgranicznie oddanych Bogu, znów został powołany do życia, jako ostania linia obrony przed mroczną armią. Papież Pius XI zawarł z rycerzami pakt. Zdjął z nich ekskomunikę i dał częściową niezależność w zamian za obronę Watykanu i całego chrześcijańskiego świata przed wszechobecnym, rozpanoszonym złem. Celem ich staje się wykrywanie i likwidowanie w imię Boga wszystkiego, co ma bezpośredni związek z szatanem.
Cade Williams, jeden z rycerzy Zakonu dowodzący elitarną jednostką „Echo", różni się od reszty jego członków. Zajmuje się on najbrudniejszymi sprawami. Jest człowiekiem okrutnym, bezwzględnym, nie znającym litości, aczkolwiek ponadprzeciętnym i posiadającym nadludzkie zdolności. Nie jest to jednak superbohater na miarę Spidermana czy Supermana - Cade jest ich zupełnym przeciwieństwem. Choć rycerze poświęcają się w imię wyższych idei i przyświecają im podobne cele, to ich metody działania są skrajnie różne.
W przeszłości do domu Williamsa, wtargnęła obca istota odziana w czarną szatę, która porwała i zabiła jego żonę, zaś jego samego poważnie raniła. Pamiątka po tym wydarzeniu w postaci rozległej blizny wokół prawego oka, szpeci Cade'a do dziś. Od tego momentu Cade ściga mordercę swej ukochanej, zwanego Adwersarzem. Jednak po tym spotkaniu została mu jeszcze jedna pamiątka – Williams nabył paranormalne zdolności. Potrafi poruszać się miedzy światem żywych a Zaświatem, szarym miejscem zawieszonym pomiędzy niebem a piekłem, zamieszkałym przez cienie i widma. Drugą niezwykłą umiejętnością jest „Widzenie", pozwalające dostrzegać pierwiastek bożej mocy w ludziach i przedmiotach. Posiadł także osobliwy „Dar", naukowo nazywany psychometrią, za pomocą którego potrafi poprzez dotyk zobaczyć ostatnie chwile i emocje związane z danym przedmiotem lub istotą. Dzięki swoim niespotykanym umiejętnościom, stanowiącym potężną broń przeciwko szatanowi, oraz przez brutalne, choć zabójczo skuteczne metody działań, Cade'owi został nadany przydomek Heretyk. W swojej misji stawia czoło mrocznej Radzie Dziewięciu, samozwańczym magom i nekromantom, pragnącym zdobyć legendarną Włócznię Przeznaczenia, którą przebito bok ukrzyżowanego Chrystusa. Kto ją przechwyci, posiądzie boską potęgę i władzę nad całym światem. Jednak Heretyk nie jest osamotniony na polu bitwy. Wspomaga go wspomniany wcześniej oddział Echo: Riley, osiłek władający każdym rodzajem broni oraz Olsen, geniusz komputerowy. Do drużyny zostaje także zwerbowany Duncan, człowiek, który potrafi uleczać rany dotykiem dłoni. Czeka ich ciężka, krwawa walka o sprawiedliwość, ocalenie, pokój na świecie oraz zwycięstwo Dobra nad Złem.
Wielowątkowa fabuła „Heretyka", rozgrywająca się w świecie realnym jak i metafizycznym, utrzymana jest w gęstej atmosferze grozy, intrygi i niebezpieczeństwa.
Członkowie Zakonu diametralnie różnią się od siebie, jednak wspólnie tworzą świetnie wyszkoloną, spójną jednostkę bojową. Są to bohaterowie nieprzewidywalni oraz tajemniczy, a ich mroczne sekrety i osobowości poznajemy z czasem. Dynamiczna akcja, wartkie dialogi, zagadkowość postaci, stopniowo narastające napięcie - cały ten warsztat literacki pisarza sprawia, że książka gwarantuje nam zaskakująco dobrą rozrywkę, którą pochłania się jednym tchem z nieustającym dreszczem emocji. Serdecznie polecam!