Rezultaty wyszukiwania dla: Marvel
Uncanny Avengers #02: Bliźnięta apokalipsy
Drużyna Jedności, która zawiązała się po tym jak pakt zawarli ze sobą członkowie dwóch grup: Avengers oraz X-Men, musi stawić czoło kolejnemu zagrożeniu. Przybyły tytułowe Bliźnięta Apokalipsy – Uriel i Eimin – dzieci Archangela, porwane i wychowywane przez Kanga. Raz na zawsze chcą one rozwiązać konflikt na linii ludzie-mutanci.
Album otwiera pojedynek młodego Thora z Apocalypsem, do którego doszło tysiąc lat temu. Awanturniczy Asgardczyk, choć ostatecznie wygrywa walkę, jest nieświadomy tego, iż stał się częścią nikczemnego planu Kanga. Jego decyzja o rzuceniu zaklęcia na topór Jarnbjorn, aby móc rozbić zbroję Celestiali, odbije się echem w teraźniejszości.
Po tym historycznym wstępie oraz epizodycznej historii Kanga, akcja przenosi się do czasów współczesnych. Bohaterowie z Avengers i X-Men, którzy do tej pory na głowie mieli problemy związane z Red Skullem i jego oddziałem S-Men, muszą zająć się dorosłymi dziećmi Archangela, szkolonymi do walki przez Kana. Śmiertelnie niebezpieczne, tytułowe bliźniaki sieją zamęt na Ziemi. Dokonują istnej demolki, niszcząc m.in. miasto klanu Akkaba – sług Apocalypse’a. Dzięki podróżom w czasie rodzeństwo uzyskało wiedzę, która może zaszkodzić Drużynie Jedności. Zaczynają one ujawniać sekrety z przeszłości jej członków. Przez ich poczynania następuje rozłam Drużyny. Podzieleni bohaterowie stają do walki nie tylko z Urielem i Eimin, ale dodatkowo rozpoczynają starcia z nowymi Jeźdźcami Apokalipsy. Jakby tego było mało, Kang zorientowawszy się, iż jego wychowankowie działają wbrew jego planowi, pojawia się aby samemu kontynuować swoją grę.
Album „Bliźnięta apokalipsy” zawiera sześć kolejnych zeszytów od #6 do #11 z serii Uncanny Avengers oraz jeden specjalny zeszyt #8AU (pisany w duecie z Gerrym Dugganem). Rick Remender porzuca wcześniej rozpoczęte wątki, m.in. z Red Skullem, przez co cały album wydaje się oderwany fabularnie. Na dodatek scenarzysta mocno nawiązuje do wydarzeń, które rozegrały się na łamach serii Uncanny X-Force. Ta niestety nie ukazała się na polskim rynku. Problem tkwi w tym, iż autor robi to dość nieporadnie, dlatego czytelnik ma wrażenie ich początek albumu to jeden wielki chaos fabularny. Sytuację stara się ratować Oskar Rogowski, który w swoim tekście na końcu albumu informuje czytelnika o kontekście historii i wyjaśnia wiele kwestii. Szkoda tylko, iż tekst ten nie został opublikowany na wstępie.
Od strony graficznej album prezentuje bardzo dobrze. Znany z pierwszego albumu John Cassaday został zastąpiony przez Daniela Acuna, który samodzielnie nakłada sobie tusz i kolory. Jego rysunki są interesujące. Z jednej strony sprawiają wrażenie prostych i niedbale narysowanych, z drugiej zaś fascynują szczegółowością. Bardzo ładnie prezentują się również wszelkie plenery, malarskie widoki (m.in. miasta Akkaba) czy kosmiczne scenerie. Ciekawie wypadają również lokacje, np. wnętrza statków kosmicznych czy świątyni. Acuna wykonał naprawdę kawał dobrej roboty i mam nadzieję, iż w następnych odsłonach tej serii będziemy mieli okazję poznać więcej jego talentu. Warto wspomnieć, iż jako rysownik gościnnie pojawia się również Adam Kubert (brat innej komiksowej legendy – Andy’ego Kuberta). Jego dziełem są rysunki w specjalnym zeszycie #8AU. Szczerze jednak przyznam, iż jest to chyba jeden z jego najgorszych zeszytów. Kontrast pomiędzy jego a Acuny rysunkami jest tak duży iż uczucie chaosu w albumie jest jeszcze wyraźniejsze.
Podsumowując – problem z „Bliźniętami apokalipsy” jest taki, iż album ten może być trudny w odbiorze przez zwykłego czytelnika, który gościnnie obcuje z bohaterami Marvela. Po pierwsze dzieje się w nim bardzo dużo (może aż za dużo), po drugie przez prawie cały czas mamy wrażenie nieustannie panującego chaosu fabularnego. Wpływają na to częste nawiązania do Uncanny X-Force (mam nadzieję, iż polski wydawca cyklu Marvel Now uraczy nas wypuszczeniem tej serii w naszym kraju). Nie oznacza to iż jest to zły komiks. Warto docenić nie tylko bardzo dobrą oprawę graficzną (mam na myśli Acuna), ale również inne smaczki w fabule czy dialogach. Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Według mnie album zasługuje na 4 z minusem w sześciostopniowej skali. A teraz tylko pora oczekiwania na Ragnarok.
"Mitologia nordycka" Neila Gaimana już 1 marca
"Mitologia nordycka" Neila Gaimana to jedna z najbardziej wyczekiwanych książek 2017 roku. Wydawnictwo Mag ogłosiło, że będzie dostępna w sprzedaży od 1 marca.
Wielkie nordyckie mity to jeden z korzeni, z których wyrasta nasza tradycja literacka - od Tolkiena, Alana Garnera i Rosemary Sutcliff po "Grę o tron" i komiksy Marvela. Stały się też inspiracją dla wielu obsypanych nagrodami bestsellerów Neila Gaimana. Teraz sam Gaiman sięga w odległą przeszłość, do oryginalnych źródeł tych opowieści, by przedstawić nam nowe, barwne i porywające wersje największych nordyckich historii. Dzięki niemu bogowie ożywają - pełni namiętności, złośliwi, wybuchowi, okrutni - a opowieść przenosi nas do ich świata - od zarania wszechrzeczy, aż po Ragnarok i zmierzch bogów. Barwne przygody Thora, Lokiego, Odyna czy Frei fascynują współczesnego czytelnika, a żywy, błyskotliwy język sprawia, że aż proszą się o to, by czytać je na głos przy ognisku w mroźną gwiaździstą noc.
Niesamowite 1000x połącz kropki. Superbohaterowie Marvela
Najwięksi bohaterowie we Wszechświecie, tym razem we wspaniałej książce artysty Thomasa Pavitte’a, autora bestsellerowej serii 1000x połącz kropki. Znajdziesz tu 20 niesamowitych rysunków do samodzielnego wykonania, stworzonych na podstawie dzieł najwybitniejszych twórców komiksów Marvela. Rysowanie ulubionych superbohaterów zapewni ci wiele godzin wyśmienitej rozrywki. Możesz wyrwać perforowane strony, by podzielić się nimi z przyjaciółmi, albo zachować wszystkie dla siebie. Pokoloruj gotowe dzieło, opraw je i powieś na ścianie.…Tę książkę można wykorzystać na tysiąc sposobów!
Thor Gromowładny #02: Boża bomba
Poprzedni tom „Thora Gromowładnego”, który prezentował pięć pierwszych zeszytów z oryginalnej serii, wzbudził nie tylko moją ciekawość świetnie napisaną historią Asgardczyka i jego odwiecznej walki z bogobójcą Gorrem. Scenarzysta Jason Aaron rozbudził apetyt wielu czytelników. Czy udało mu się go zaspokoić w drugim tomie?
Album otwiera historia Gorra. Z tej retrospekcji czytelnicy w końcu mają okazję dowiedzieć się kim jest bogobójca, jaka rodzinna tragedia go spotkała oraz co najważniejsze – jak uzyskał swoją wyjątkową moc unicestwiania wszelkich bóstw. W zeszycie tym Gorr przedstawiony jest jako postać wręcz tragiczna. Wielkie nieszczęście jakie spotyka jego rodzinę ma istotny wpływ na jego charakter i rozbudza w nim chęć zemsty. Rozdział ten spaja w całość historię, wyjaśnia wiele czytelnikowi i pozwala zrozumieć tą ciekawą postać.
W dalszej części albumu poznajemy misterny plan Gorra. Na rodzimej planecie od dziewięciu stuleci bogobójca buduje niezwykłą broń. Tytułowa boża bomba po detonacji ma wyeliminować z całego wszechświata i dodatkowo ze wszystkich linii czasowych wszelkiego rodzaju bóstwa. Jak dla ironii, do jej budowy wykorzystywane są zniewolone przyszłe ofiary tej broni. Wśród nich jest m.in. młody Thor z przeszłości, któremu jednak udaje się ostatecznie wydostać z opresji. Dołącza on do Thora Avengersa i Thora Wszechojca, którzy wyruszyli z Asgardu na wojnę z Gorrem. Synowie Odyna z trzech różnych linii czasowych są świadomi tego, iż dopiero łącząc swoje siły będą mogli pokonać bezwzględnego bogobójcę.
Kontynuacja „Thora Gromowładnego” nadal trzyma wysoki poziom nie tylko pod względem fabuły, ale również grafiki. Warto dodać, iż w tym albumie do duetu Aaron-Ribic dołącza rysownik Butch Guice. To on zilustrował zeszyt przedstawiający historię Gorra. Szczerze jednak jego kreska znacznie odbiega jakościowo od chorwackiego autora pozostałych zeszytów. Przez to retrospekcyjna część wydaje się być najsłabszym rozdziałem komiksu.
Esad Ribic ponownie wykonał kawał dobrej roboty. Wspomagany tym razem przez Jacksona Guice’a po raz kolejny zbudował niesamowity klimat albumu. Panowie świetnie oddali dynamikę i brutalność scen akcji. Mistrzowsko prezentują się kosmiczne scenerie czy wszelkie detale. Ribic udowodnił iż jest prawie bezkonkurencyjny w oddawaniu szczegółów anatomii postaci. Ponownie użyję porównania, iż przedstawiona muskulatura Thora przywodzi na myśl zdjęcia Schwarzeneggera z jego czasów największej filmowej popularności.
„Boża bomba” to album równie dobrze opowiedziany co narysowany. Aaron umiejętnie skacze między różnymi planami czasowymi. Unika wszelkich pułapek i paradoksów związanych z podróżami w czasie, dzięki czemu czytelnik nie czuje swoistego zmęczenia. Na plus zasługują również dowcipne dialogi (szczególnie pomiędzy Thorami) i cięty język bohaterów. Autor w tych ostatnich zeszytach postawił głównie na widowiskowe pojedynki. Brakuje tutaj tej gęstej atmosfery i mrocznej otoczki, która charakteryzowała „Bogobójcę”. Ta zmiana stylu sprawia jednak, iż komiks jest lżejszy w odbiorze aniżeli część pierwsza.
Podsumowując „Boża bomba” jako kontynuacja przygód Thora Gromowładnego trzyma nadal wysoki poziom. Aaron w przyzwoity sposób domyka rozpoczętą historię z Gorrem Bogobójcą. Album urzeka również pod kątem wizualnym. Choć zapewne każdy znajdzie w tym komiksie małe minusy, są one spokojnie do przejścia i nie psują odbioru. Nadal podtrzymuję swoją opinię, iż jest to jedna z najlepszych serii, która ukazała się w ramach cyklu Marvel Now. Dodam, iż obowiązkiem każdego fana historii obrazkowych o superbohaterach jest zapoznanie się z tym albumem i posiadanie go w swojej kolekcji.
Kolekcja Marvel Pinball w ofercie Wydawnictwa Techland
25 listopada dzięki Wydawnictwu Techland na polskim rynku zadebiutuje produkcja stanowiąca nie lada gratkę dla fanów komiksów Marvela. Pudełkowe wydanie Marvel Pinball to kolekcja 10 fliperów poświęconych najpopularniejszym herosom wydawnictwa. Gra ukaże się w wersji na konsole PlayStation 4 i Xbox One.
Flipery to rozrywka znana od pokoleń i bawiąca kolejne pokolenia graczy. Odbijanie kulki i śrubowanie rekordów zyskuje jednak zupełnie nowy wymiar w połączeniu z barwnymi postaciami uniwersum Marvela. W kolekcji znajdą się tematyczne stoły poświęcone takim ikonicznym bohaterom jak Iron Man, Spider-Man, Ant-Man czy Doctor Strange, ale też nawiązujące do uwielbianych przez fanów wydarzeń jak Civil War czyli znana z kinowych ekranów "Wojna bohaterów".
Marvel Pinball posiada szereg trybów urozmaicających zabawę. Dostępna będzie kampania oraz możliwość rywalizacji 4 graczy na jednej konsoli, lokalny split-screen, pozwalający na walkę w duecie np. z limitem punktowym oraz tryb turnieju z ograniczonymi czasowo zawodami na poszczególnych stołach. Dodatkowo w grze znalazły się lokalne i internetowe tablice wyników, pozwalające porównać własne wyniki z najlepszymi na świecie.
Marvel Pinball zadebiutuje 25 listopada. Wersję na konsole PlayStation 4 i Xbox One wyceniono na 129,90 zł.
Deadpool #03: Dobry, zły i brzydki
Deadpool, w porównaniu do innych postaci ze stajni Marvela, po raz pierwszy zagościł epizodycznie na kartach komiksu całkiem niedawno, bo w 1991 roku. Od tamtej pory bohater ten (a raczej patrząc na jego wyczyny – antybohater) doczekał się nie tylko swojej własnej serii ale również kinowej ekranizacji z Ryanem Reynoldsem w roli głównej.
Tym, którzy nie spotkali się do tej pory z postacią Deadpoola, spieszę wyjaśnić, iż ten pan w czerwono-czarnym kostiumie to Wade Wilson, były żołnierz i kolejny Kanadyjczyk (po Wolverinie), który padł ofiarą programu Weapon X. Posiada on skopiowany od Wolverine'a czynnik regeneracyjny, który umożliwia mu praktycznie kompletną regenerację ciała, łącznie z odrastaniem odciętych kończyn. Od pozostałych superherosów wyróżnia go nie tylko zamiłowanie do przemocy, cięty język i niestabilność psychiczna, ale przede wszystkim świadomość bycia bohaterem komiksu (czy filmu).
„Dobry, zły i brzydki” to trzeci album serii, który ukazał się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont, w ramach cyklu Marvel NOW. Scenariusz komiksu napisali: Brian Posehn (aktor i komik znany z kina czy telewizji) oraz Gerry Dugan (m.in. „Uncanny Avengers”). Rysunki zaś są dziełem Scotta Koblisha oraz Declana Shalvey’a.
Lekturę komiksu zaczynamy od podróży w przeszłość. Autorzy zabierają nas do Nowego Jorku lat 70. XX wieku. Na ulicach tego miasta spotykamy Deadpoola ubranego niczym gwiazda funky i noszącego… afro. Próbuje się on zatrudnić jako najemnik u dwóch superbohaterów: Iron Fista i Luke Cage’a. W tej krótkiej, prowadzonej przez dwa zeszyty, historii odnajdziemy wiele odniesień do popkultury oraz mnóstwo charakterystycznego dla Deadpoola, głupkowatego humoru. Wystarczy wspomnieć, iż głównym przeciwnikiem jest wręcz absurdalna postać Białego Człowieka, wyglądająca jak … alfons i potrafiąca zmieniać ludzi w kamienne posągi.
Po tym luźnym wstępie, scenarzyści robią fabularny zwrot o 180 stopni. Humorystyczna historia ustępuje miejsca poważniejszym wątkom. Na Wilsona polują tajemniczy ludzie. Efektem konfrontacji z nimi jest to, iż Deadpool niespodziewanie budzi się w … Korei Północnej. W tym totalitarnym państwie, w którym mocno czuć twardy reżim, ponownie o sobie przypomina tajna organizacja związana z programem Weapon Plus. W starciu z nią najemnikowi towarzyszą Kapitan Ameryka oraz Wolverine. Jakby nie patrzeć bohaterowie ci również są dziełem mrocznych eksperymentów i efektem żmudnych prac nad stworzeniem super żołnierza. Ta część komiksu prowadzona jest w zupełnie innym tonie. Na boczny tor zszedł specyficzny humor Deadpoola. Wilson musi zmierzyć się z własną przeszłością i konsekwencjami czynów popełnionych w okresie przedstawionym w pierwszej części albumu. Na jaw wychodzą m.in. kolejne eksperymenty prowadzone na ludziach z wykorzystaniem czynnika regeneracyjnego pozyskanego od Wade’a. Efekt tego jest taki, iż otrzymujemy zupełnie odmienną historię, niż te do których zdążył nas przyzwyczaić Deadpool. Choć humoru w niej nie brakuje, całościowy odbiór jest inny. Można odnieść wrażenie iż jest to bardziej dojrzały i momentami poruszający komiks.
Bardzo dobrze do charakterów obydwu historii pasuje oprawa graficzna komiksu. Autorem rysunków pierwszej, luźniejszej części jest Scott Koblish. Jego kreska jest lżejsza i idealnie nadaje humorystyczny ton fabule. Declan Shalvey natomiast znakomicie buduje mroczny klimat drugiej części. Jego sceny są ostrzejsze, bardziej surowe i idealnie przekładają się na mocniejszy odbiór tej historii.
Tradycyjnie wydawnictwo Egmont na koniec przygotowało zestawienie wszystkich oryginalnych okładek do zeszytów wchodzących w skład tego albumu. Urzekają one nie tylko humorem i nawiązaniem do popkultury ale i ogromem detali.
Podsumowując „Dobry, zły i brzydki” to kolejna bardzo udana pozycja wydana przez Egmont w serii Marvel NOW. Jest to świetny album, który szczerze polecam nie tylko dla fanom Deadpoola (ich pewnie nie trzeba namawiać do zapoznania się z tym tytułem). Na pewno opowieść ta przypadnie do gustu i zainteresuje każdego, komu przygody wszelakich superbohaterów nie są obce. Dodam, iż znajomość poprzednich albumów i przygód Wilsona nie jest szczególnie wymagana.
Cardline: Marvel
Czy uważasz się za prawdziwego fana uniwersum Marvela? Jeśli tak to ten konkretny tytuł z serii „Cardline” będzie idealny dla Ciebie. Kto jest silniejszy, mądrzejszy, kto najlepiej walczy? Jeżeli dysponujesz taką wiedzą, zwycięstwo z pewnością będzie Twoje.
Cel i fabuła
Grę wygrywa osoba, która jako pierwsza pozbędzie się wszystkich kart. Uda się to natomiast temu, kto wie co cechuje bohaterów i czarne charaktery z universum Marvela.
Strona wizualna
Jesteś fanem fabularnych filmów? Cóż… poczujesz się zawiedziony. Gra została odwzorowana tylko i wyłącznie na komiksowych wersjach zarówno pod względem graficznym jak i występujących na kartach parametrów. Pod względem wydania karty zachowują odpowiednie standardy, a metalowe pudełko, jak zresztą również w przypadku pozostałych gier z serii, jest rewelacyjne.
Przygotowanie gry
Na początku należy potasować karty, łącząc ze sobą obydwie talie - bohaterów i złoczyńców. Po potasowaniu rozdajemy po cztery karty każdemu z uczestników. Gdy gra staje się zbyt łatwa można zwiększyć ilość kart. Pierwszą kartę z talii kładziemy na środku stołu, tak by widoczna była data. Resztę kart odkładamy na bok, tak by każdy miał do nich łatwy dostęp. Gracze decydują, która cecha będzie brana pod uwagę podczas rozgrywki: siła, IQ czy walka?
Przebieg rozgrywki
Na środku stołu wykładamy losową kartę - na lewo od niej będziemy dokładać karty w kolejności malejącej, na prawo w rosnącej. Gracze karty dokładają naprzemiennie, biorąc pod uwagę wyłącznie cechę, którą wcześniej wspólnie ustalili. Gdy po odwróceniu wyłożonej karty okaże się, że nie leży ona w odpowiednim porządku, jej właściciel musi dociągnąć kartę ze stosu, a błędnie wyłożoną odrzucić. Rozgrywka toczy się do momentu aż jeden z graczy nie zostanie bez kart. Gra nie może zakończyć się remisem, więc gdy w tej samej turze pozbędą się kart dwie osoby, prowadzona jest dogrywka.
Wrażenia
Z początku bardzo się ucieszyłam, że „Marvel” ukazał się w serii „Cardline”, niestety podczas grania okazało się, że niektóre wartości są zupełnie nieadekwatne ani do fabuły filmów ani do historii z komiksów. Mimo tego jednak, że może to wywołać święte oburzenie fanów, to ten fakt nieco uatrakcyjnia grę - pojawiają się wartości, których zupełnie się nie spodziewasz.
Podsumowanie
Gra będzie idealna dla osób lubiących Marvela, ale poleciłabym ją raczej młodszemu pokoleniu niż starszym, zajadłym fanom. Sama konstrukcja i przebieg rozgrywki są proste, przemyślane i naprawdę fajne - jak zresztą we wszystkich grach z serii.
Hayden War: Walkiria w ogniu
Niekończące się historia bohatera pozwala przywiązać się do niego i do snutej o nim opowieści, ale tylko wtedy, gdy utrzymuje ona odpowiedni poziom.
„Walkiria w ogniu” to trzeci tom cyklu Evana Curriego Hayden War. Trzecia część przygód Sorilli Aidy to nadal utrzymana w lekkim tonie fantastyka militarna, w której akcja odgrywa najważniejszą rolę.
„Walkiria w ogniu” w przeciwieństwie do tomu poprzedzającego, nie jest bezpośrednią kontynuacją i rzuca czytelnika na głęboką wodę, przez co początkowo czuje się on zdezorientowany, a akcja naprawdę rozpoczyna się mocnym uderzeniem. Starszy sierżant sztabowy Sorilla Aida w dość nietypowym stylu, ale jak zawsze z przytupem, ląduje wraz z oddziałem na obcej planecie. Jej zadanie jest proste, sprawdzić, czy przeciwnik przetrzymuje jeńców i uwolnić OPKów (osoby pod kontrolą), zanim lotnictwo zrówna teren z ziemią. A to dopiero prolog. Po udanej akcji czytelnik dowiaduje się, że wojna z obcymi trwa w najlepsze od kilku lat. Strażnicy, którzy utknęli na Haydenie nadal psują krew lokalnej ludności, co więcej zapędzili wojsko w kozi róg, czyli zepchnęli Ziemian i Haydenczyków do obozu, i zagarnęli resztę planety dla siebie. Sorilla postanawia zmienić tą patową sytuację i pomóc starym przyjaciołom, a co z tego wyniknie, należy samemu się przekonać.
W trzecim tomie Hayden War można nadal odnaleźć wiele dobrych elementów z poprzednich tomów, a mianowicie dynamicznie rozgrywające się wydarzenia, trzymającą w napięciu akcję, mało zawiłą fabułę i lekkie pióro autora. Trzeba przyznać, że Evan Currie ma talent do dobrego łączenia wydarzeń i tworzenia nowych wątków fabularnych, które ładnie łączą się w całość, a gdy jeszcze wszystko okrasza emocjonującymi scenami walczącej o życie Aidy, to po prostu czyta się tę książkę jednym tchem.
Niestety tom trzeci nie trzyma już tego samego, zresztą nigdy nie za wysokiego, poziomu, co tomy poprzednie. Ewidentnie widać, że Curriemu bardziej leżą opisy walki bezpośredniej, formacji lądowych, niż sceny batalistyczne rozgrywające się w kosmosie. Sposób opisywania walk wrogich sobie okrętów jest po prostu wręcz żenujący. Komendy wydawane są tak tragiczne, że aż śmieszne, pozwolę sobie tutaj zacytować rozkaz, wydany przez dowódcę obcego statku, który brzmiał: „- Anihilować ich”. Niestety pomysł na ciekawych obcych też został zaprzepaszczony. W pierwszym tomie podobała mi się tajemniczość spotkanej obcej rasy, w drugim to, że okazała się ona równie, jak nie bardziej inteligentna od Ziemian, a w trzecim autor to wszystko zaprzepaścił. A jak? Przede wszystkim oparł pomysł obcych nie na odmienności kulturowej, czy militarnej, nie na odmiennej taktyce, czy strategii, a na ich odmienności fizycznej i stosowanym nazewnictwie; i tak na przykład dowódcy zostali nazwani mistrzami (dobrze, że nie jedi), dowódcy okrętów przewodnikami (stada?), a całkowicie śmiesznym okazała się parafraza powiedzenia „między młotem i kowadłem” zamieniona na „być uwięzionym między Mirrum i Gola” (może to ułańska fantazja tłumacza, ale wątpię). W tym tomie obcy zbliżyli się mentalnością, myśleniem i zachowaniem do ludzi, i pomimo sporej przewagi technologicznej, autor bezceremonialnie wciska bez przerwy w ich wypowiedzi zachwyt nad sprytem i zawziętością rasy ludzkiej. Sorilla Aida wybija oddział prime'a Krissa, dowódcy Strażników na Haydenie, ale on nadal się zachwyca jakiż cudowny i zaskakujący jest ten słabowity gatunek.
Kolejną wadą powieści jest jednowymiarowość głównej bohaterki, jej postać jest tak płaska, że poza wielką odwagą i brawurą, nie można jej przypisać prawie żadnych cech, co więcej Currie poszedł w bardzo tendencyjny i pospolity kierunek, znamienny dla fantastyki militarnej (por. Alicia deVries z „Furii zrodzonej” D. Webera), a mianowicie kreuje Sorillę Aidę na bohatera z wyboru,. Staje się ona mocno odrealniona, a autor tworzy z niej niemal heroinę, która niczego się nie boi, nic jej nie jest straszne i wszystko potrafi. A niestety powieść, to nie komiks Marvela o superbohaterach, konwencja tutaj nie tłumaczy absurdu.
Podsumowując. „Walkiria w ogniu” to nadal powieść cechująca się wartką i trzymającą w napięciu akcją, wywołującą u czytelnika wiele emocji. Niestety, jak to bywa nierzadko z cyklami, w miarę rozrastania się cyklu, pisarz nie potrafi utrzymać powieści na dobrym poziomie, popełniając, jak w tym przypadku, charakterystyczne dla fantastyki militarnej błędy. Polecam książkę osobom, które przymykają oko na niedociągnięcia i absurdy, na rzecz szybkiej i lekkiej lektury.
Thor Gromowładny #01: Bogobójca
Thor, syn boga Odyna i członek grupy mścicieli do tej pory stał niejako na uboczu popkultury. Choć jego przygody doczekały się osobnych ekranizacji, w świecie superbohaterów ze stajni Marvel prym wiodły takie postacie jak Iron Man czy Kapitan Ameryka. Wszystko to może jednak się zmienić dzięki najnowszej komiksowej serii poświęconej nordyckiemu bóstwu – „Thor Gromowładny”.
Przyznam, że Thor jako postać, która wyróżnia się na tle swoich kompanów z Avengers nie tylko pochodzeniem, ale przede wszystkim umiejętnościami, jest dość problematyczna dla scenarzystów w wymyślaniu historii o nim. W końcu jest bogiem i jego przeciwnicy muszą dorównać mu siłą, aby pojedynki miały jakikolwiek sens. Z tym zadaniem postanowił zmierzyć się Jason Aaron, znany polskiemu czytelnikowi m.in. z albumów o Wolverinie czy historii w świecie Star Wars. Prezentuje on nam niesamowitą opowieść, która dzieje się w trzech różnych płaszczyznach czasowych (w młodości Thora, w teraźniejszości oraz odległej przyszłości). Któż może zagrozić gromowładnemu? Tym przeciwnikiem jest tajemniczy Gorr, zabójca bogów. Przemierza on galaktyki i po kolei, w brutalny sposób eliminuje wszystkich nieśmiertelnych. Thor, który w końcu odczuwa zagrożenie, rozpoczyna wręcz detektywistyczne śledztwo i wyrusza w pogoń za Bogobójcą.
Bardzo dobrym pomysłem Aarona jest przedstawienie historii w trzech różnych epokach czasowych. Poznajemy trzy różne oblicza Thora: młodego awanturnika, amatora alkoholu i kobiet, który jeszcze nie jest godzien używać legendarnego młota, wielkiego bohatera i członka Avengers oraz zniszczonego życiem, samotnego i jednookiego starca. Autor komiksu umiejętnie łączy i przeplata te linie czasowe. Z całości buduje się obraz dramatycznego życia Asgardczyka, w którym swoje wyraźne piętno odbiła nieustanna próba pokonania Gorra.
Jeśli chodzi o Bogobójcę, jego historia została aktualnie potraktowana po macoszemu. Nie wiemy skąd pochodzi, skąd się wzięły jego zdolności uśmiercania nieśmiertelnych, skąd pomysł na oczyszczenie świata ze wszystkich bóstw. Możemy tylko liczyć na wyjaśnienia w kolejnych odsłonach serii, gdyż pomysł osadzenia takiego przeciwnika naprzeciw Thora otwiera bardzo wiele drzwi.
„Thor Gromowładny” od strony wizualnej prezentuje się bardzo dobrze. Wszystko to za sprawą chorwackiego rysownika Esada Ribica. Świetną robotę wykonali również koloryści: Dean White i Ive Svorcina. Zrealizowana przez nich koncepcja graficzna poskutkowała niesamowitym klimatem całego albumu. Odnajdziemy tutaj dynamiczne akcje i brutalne walki, malarskie widoki dawnej Europy czy kosmiczne scenerie. Niesamowicie prezentuje się również sam Thor. Jego postać przedstawiana w różnych pozach, szczególnie w dużych kadrach czy scenach pojedynków, jest bardzo szczegółowo i realistycznie rozrysowana. Swoje muskuły pręży niczym Schwarzenegger tak, iż można poczuć siłę bijącą z kart komiksu. Szczegółowość graficzna tego bohatera czasami kontrastuje z innymi prezentowanymi postaciami, nawet samym Iron Manem, który dostał swoją epizodyczną rolę. Można jednak przymknąć oko na ten mankament.
Pierwszy tom „Thor Gromowładny”, prezentujący pięć pierwszych zeszytów z oryginalnej serii, to niewątpliwie wyjątkowa pozycja. Dobra, wręcz kryminalna fabuła sprawia, iż nie jest to kolejna opowieść o wielkim Thorze, który wymachuje swoim młotem na lewo i prawo, rozprawiając się ze wszystkimi wrogami. Choć historia ma lekkie niedociągnięcia fabularne i graficzne, można odnieść wrażenie, iż jeszcze najlepsze przed nami. Liczę na to, iż rzeczywiście scenarzysta pozytywnie nas jeszcze zaskoczy. We mnie udało się mu wzbudzić ciekawość, dlatego nie mogę się doczekać kolejnej odsłony przygód nordyckiego boga. Według mnie jest to również aktualnie jedna z najlepszych pozycji cyklu wydawniczego pt. Marvel NOW w wydawnictwie Egmont. Polecam.
"Thanos powstaje" premiera 17 sierpnia!
Thanos to jedna z najmroczniejszych i najgroźniejszych postaci w uniwersum Marvela. Pochodząca z Tytana, księżyca Jowisza, istota ma na sumieniu dziesiątki planet i miliardy ofiar. Thanos zabija, by spełnić oczekiwania swej wiernej towarzyszki Śmierci.
Komiks opowiada o genezie bohatera i początkach jego wielkiej obsesji. Równocześnie ten samodzielny album może stanowić przygotowanie do lektury wielkiego crossoveru Nieskończoność (premiera – październik 2016).