Rezultaty wyszukiwania dla: Mag

czwartek, 15 grudzień 2022 21:51

Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza

 

 

Od obieżyświata do milionera!

„Dzioby w górę, zgodnym chórem Kaczki! Raz na wozie, raz pod wozem Kaczki!” — pamiętasz tekst tej piosenki? Czy „Kacze opowieści” wciąż wzbudzają u ciebie nostalgię? Chcesz, żeby poznały i polubiły je twoje dzieci? Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się komiks „Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza”, który opowiada o tym, jak zaczęły się te wszystkie przygody.

Zarys fabuły

Sknerus McKwacz urodził się w ubogiej rodzinie, a fortuny dorobił się poprzez lata ciężkiej pracy i niebezpiecznych przygód. Po drodze do bogactwa jednak utracił najcenniejsze wartości życiowe. „Pamiętniki Sknerusa McKwacza” opowiadają o początkach jego przygód, podróży do Ameryki i uczestnictwie w historycznej gorączce złota. Sławny kaczor będzie ciężko pracował, pomagał innym i mierzył się z podążającymi jego tropem czarnymi charakterami. Szkocja, Egipt, Klondike? Jak wyglądała droga, która zaprowadziła Sknerusa do Kaczogrodu?

Moja opinia i przemyślenia

Komiks jest ładnie wydany, ma twardą oprawę i świetne ilustracje fińskiego rysownika Kari Korhonena. Jest przejrzysty i łatwy do ogarnięcia. Jego akcja toczy się wartko, a przygody zostały ciekawie opisane i oczywiście narysowane. Tym razem poznajemy Sknerusa McKwacza z zupełnie innej strony. W ciekawy sposób udało się w tej historii ocieplić jego wizerunek. 

Tak naprawdę wydaje mi się, że w komiksie spełnia się tak zwany amerykański sen, o tym, by ciężką pracą czegoś się dorobić, co niestety w dzisiejszych czasach wydaje się po prostu niemożliwe. Przynajmniej nie bez konkretnych umiejętności i solidnych podstaw. Historia jest zabawna i wciągająca. Zarówno fabułą, jak i kreską idealnie wpasowuje się w klimat starszych, Disney’owskich produkcji. To przyjemna lektura dla osób, które chcą lepiej zrozumieć postać, która przecież niejednokrotnie obsadzana była w roli czarnego charakteru. 

Podsumowanie

„Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza” to interesująca, pełna dobrego humoru i wartkiej akcji lektura, która przeniosła mnie do czasów dzieciństwa, gdy w każdy weekend oglądałam ulubioną animację. To również historia, która przynosi ze sobą powiew świeżości i wnosi coś nowego do wiedzy czytelnika na temat kaczego uniwersum. Przyznam szczerze, że tej strony Sknerusa McKwacza jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać. 

 

Dział: Komiksy
piątek, 09 grudzień 2022 09:18

Przykry początek

 
Przykro mi to pisać, ale książka, którą przyszło mi zrecenzować, jest wyjątkowo nieprzyjemna. Opowiada nieszczęśliwą historię o trójce rodzeństwa i czasach, kiedy czytanie książek było dla dzieci największą przyjemnością. Rodzeństwo Baudelaire, choć urocze i sprytne, wiedzie życie pełne nieszczęścia. Moim smutnym obowiązkiem jest zrecenzowanie tych niemiłych historii. Tylko czy rzeczywiście aż tak niemiłym?
 
„Przykry początek” naprawdę przykro się rozpoczyna. Podążamy śladami dzieci Baudelaire'ów – Wioletką, Klausem i Słoneczkiem – przez coś, co można opisać jedynie jako serię niefortunnych zdarzeń. Troje dzieci jest dumą i radością swoich bogatych, uroczych rodziców, Baudelaire'ów. Wszyscy żyją wesoło w ogromnej rezydencji w nadmorskim mieście Briny Beach. Aż pewnego smutnego dnia pożar niszczy ich piękny dom i pali wszystko, łącznie z rodzicami. Dzieci są w tym momencie nad morzem. Osieroceni muszą teraz stawić czoła niepewnej przyszłości pełnej boleśnie smutnych chwil, u członka rodziny, który nie jest im bliski fizycznie czy duchowo a jedynie geograficznie. Od pierwszej strony tej książki katastrofa depcze im po piętach. Można powiedzieć, że są magnesami przyciągającymi nieszczęście. Tylko w tej krótkiej książce troje młodych ludzi napotyka chciwych i odrażających złoczyńców, katastrofalny pożar, spisek mający na celu kradzież ich fortuny i zimną owsiankę na śniadanie.
 
Ta książka wyraźnie ostrzega od samego początku, że jest to smutna historia. W książce były momenty komiczne i cała historia to nie tylko złe wydarzenia, które przytrafiają się dzieciom. Jednak w większości to jedna zła chwila, wpadająca w drugą. Osobiście podziwiałam, jak dzieci stoją za sobą i działają wspólnie. Ba, jestem zafascynowana ich zaradnością od pierwszych stron, bo które rodzeństwo 12-14-letnie zabiera raczkującego brzdąca, najmłodszą siostrę, by ta z nimi bawiła się nad morzem. Są inteligentnymi dziećmi, skutecznie rozwiązują problemy i starają się jak najlepiej wykorzystać sytuację, w której się znajdują.
 
Książka przemyca wiele ważnych przesłań na temat rodziny, zaufania, korzystania z tego, co się posiada. Do tego wyjaśnia wiele cięższych do zrozumienia zwrotów, przez co widać od razu, że jest to książka raczej dla młodszych czytelników, niż starszych. 8-10-latkowie byliby z takiej lektury zadowoleni.

 

Dział: Książki
czwartek, 08 grudzień 2022 17:39

Neon Gods

 

Bardzo lubię różnego rodzaju retellingi. Nowe spojrzenie na znane i lubiane historie, często okazują się lepsze od pierwowzoru. A jak było w przypadku „Neon Gods”? Czy współczesna wersja mitu o Hadesie i Persefonie, była w stanie mnie zaciekawić? A może książka okazała się kompletną klapą?

Hades od lat żyje w cieniu, większość nawet wierzy, że nie istnieje. Jednak taki stan rzeczy bardzo mu odpowiada. Wszystko się zmienia, gdy niespodziewanie w jego ręce trafia Persefona, która szuka ratunku przed niechcianym narzeczonym. Kiedy okazuje się, że dzięki Persefonie, Hades może dokonać zemsty, na znienawidzonym Zeusie, postanawia pomóc dziewczynie. Jednak w jego świecie niczego nie można dostać za darmo, a wszystko ma swoją cenę. Czy Hades i Persefona dojdą do porozumienia? Czy może cena za wolność okaże się zbyt duża?

Na odwrocie książki można przeczytać, że jest to sensacja TikToka, przytoczonych jest również kilka bardzo pochlebnych opinii, z którymi niestety nie do końca się zgadzam. Według mnie książka jest dobra, ale do bardzo dobrej lub rewelacyjnej trochę jej brakuje.

W „Neon Gods” zabrakło mi szczegółowego opisu, jak działa miasto Olimp. Jest informacja, że rządzi nim elita Trzynastu, ale jak przekazywane są te tytułu (z tego, co zrozumiałam, to część się dziedziczy, a reszta?), jakie dokładnie mają role, dlaczego miasto jest odcięte od reszty świata, skąd bierze się to dziwne uczucie, gdy przechodzi się przez most nad rzeką Styks? Czy działa tam jakaś magia?

Ostateczna scena walki również nie zachwyca. Spodziewałam się czegoś, co sprawi, że będę ją czytała z zapartym tchem, a okazała się dość nijaka. Chwila rozmowy, kilka uderzeń i koniec.

Kolejny minus, tym razem odnosi się do tłumaczenia. Nie podobało mi się to, że znana mi Demeter, stała się nagle Demetrą. Może tak powinno się prawidłowo odmieniać to imię, jednak przez wszystkie lata w szkole zawsze mówiło się o Demeter i Demetra brzmi dla mnie dziwnie i to do tego stopnia, że gdy tylko to imię pojawiało się w książce, to za każdym razem wybijało mnie ono trochę z rytmu.

Jednak jak wspomniałam na początku, książka okazała się dobra, więc ma też trochę plusów. Zdecydowanie największym są sceny erotyczne. Gdy sięgałam po książkę, miałam małe obawy, że skoro ma to być erotyk, to sceny łóżkowe zajmą co najmniej połowę książki, będą zbyt długie i szczegółowe. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły. Oczywiście było sporo takich scen, ale też nie aż tak dużo. Nie były też one też zbyt szczegółowo opisane, autorka pozostawiła trochę miejsca puszczenie wodzy fantazji.

Sam styl autorki również oceniam na plus. Bardzo lekki, płynny, język jest raczej potoczny, dzięki czemu książkę czyta się niezwykle szybko.

Myślę, że wielu czytelnikom postać Hadesa przypadnie do gustu. Jest to klasyczny bad boy. Z jednej strony gra wcielenie zła, a w środku troszczy się o wszystko i wszystkich.

Podsumowując, nie żałuję czasu, który poświęciłam na czytanie „Neon Gods”. Książka ma kilka niedociągnięć, ale czyta się ją bardzo przyjemnie. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy.

Dział: Książki
poniedziałek, 24 maj 2021 22:35

Magia triumfuje


Każdy ma jakiś cel w życiu i do niego dąży. Podąża do niego wytyczonym torem, ale życie ma to do siebie, że nie przewidzimy wszystkiego. Spotykamy różnych ludzi, natykamy się na przeszkody, przeżywamy dzień po dniu. I chociaż ta ostateczna rzecz jest stała, w nas coś się zmienia. To już nie tylko indywidualna sprawa, bo nagle nie jesteśmy sami, a nasze myśli i uczucia się ukształtowały.

Zarys fabuły

Kate i Curran doczekali się narodzin synka, teraz robią wszystko, by go ochronić. Nie jest to jednak takie proste, z jednej strony grozi im niebezpieczeństwo w postaci Rolanda, z drugiej magia Kate czasami nadal chce przejąć władzę nad jej umysłem, a gdyby tego było za mało, Atlancie grozi kolejne niebezpieczeństwo. Potężna starożytna istota daje najemniczce ultimatum, a żeby Kate mogła z nią zwyciężyć, musi współpracować nawet z tymi, którym nie ufa. Wie, że zostanie zdradzona i że kończy się jej czas. Jednak dla bliskich i swojego miasta jest gotowa na każde poświęcenie.

Trudno pogodzić się z tym, że Magia triumfuje to ostatni tom serii. Tyle chwil spędzonych z bohaterami, wchodzenia butami w ich życie i wraz z nimi przeżywanie każdej przygody. To jak pożegnanie z najlepszymi przyjaciółmi, ale zanim to nadejdzie czas na finałowe sceny. Z czym tym razem walczyła Kate u boku bliskich?

Moje wrażenia

Ilona Andrews przez całą serię utrzymywała wysoki poziom, dbając o to, by z tomu na tom było coraz lepiej. Zaskakiwała, dostarczała ogromu wrażeń i rozrywki. Magia triumfuje to taka wisienka na torcie. Zamykają się wszystkie wątki, czuć, że to koniec, a jednak nadal nie da się wielu rzeczy przewidzieć. Ta książka to taka mieszanka. Stabilizacja rodzinna, szczęście i zaufane osoby zmieszane ze zdradą, strachem i zawodem na niektórych osobach. No i dużo walki, zabawnych momentów oraz zaskakujących zwrotów akcji. Ponownie świetnie połączone, przepełnione emocjami i zapadające w pamięć.

Słów kilka o bohaterach

Naprawdę myślałam, że pod względem postaci nic mnie nie zaskoczy, a jednak. Co chwilę byłam zaskoczona i z niedowierzaniem patrzyłam na to, co bohaterowie robią, jak się zmieniają i do czego są zdolni. Nie chcę pisać, kto, co i dlaczego, by inni sami to odkrywali, ale byłam zszokowana. Co do Kate i Currana - nie są idealni, mają swoje dobre i złe strony, ale uwielbiam ich, bo nawet w tak trudnej chwili trwają przy sobie.

Na zakończenie

No muszę przyznać, że Magia triumfuje to jedno z lepszych zakończeń, jakie czytałam. Nawet nie jestem w stanie ogarnąć do końca, co tu zaszło. Jasne, pewnych rzeczy byłam pewna, ale większość była ogromnym zaskoczeniem. Ba! Cała droga do finałowych scen wywoływała masę przeróżnych emocji. Jestem zachwycona, chociaż nie raz krwawiło mi serce, byłam wściekła lub zrezygnowana. Och, tyle się tutaj działo, że nawet na chwilę oddechu brakowało czasu, jedno wydarzenie goniło drugie, a ja z ekscytacją i smutkiem przewracałam kolejne strony. Bo byłam ciekawa, co będzie dalej, a jednocześnie wiedziałam, że to już naprawdę koniec.

Szukacie dobrego urban fantasy? Seria o Kate Daniels jest rewelacyjna. Mnóstwo dobrej akcji, świetny humor sytuacyjny, wyraziści bohaterowie i ogrom niebezpiecznych przygód. No jak oprzeć się tak fantastycznej mieszance? Ten cykl to gwarancja dobrze spędzonego czasu.

Dział: Książki
sobota, 03 grudzień 2022 20:33

Nienarodzona


Gdy dla jednych kobiet ciąża to wyjątkowy i wyczekiwany czas, dla innych okres wielu dolegliwości, strachu i nieznanych dotąd emocji. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Laura, bohaterka najnowszego thrillera Ewy Przydrygi. „Nienarodzona” magnetyzuje już od pierwszych stron i nie pozwala się od siebie oderwać. To jedna z tych książek, które Cię omotają. Gotów na niezapomniane chwile?

Nienarodzona

„Nienarodzona” przedstawia historię Laury. To kobieta pod koniec ciąży, która skarży się na wiele dolegliwości. Pewnego dnia znika. Po raz ostatni świadkowie widzieli ją w wypożyczalni kajaków. Pierwsze negatywne wiadomości pojawiają się w chwili, gdy w trakcie śledztwa zostaje odnaleziony pusty, odwrócony kajak. Wszystkie dowody wskazują na to, że kobieta targnęła się na swoje życie. Niestety w miarę upływu czasu nie udaje się odnaleźć ciała dziewczyny, a to rodzi coraz więcej wątpliwości...

Wraz z wiadomością o zaginięciu Laury i jej prawdopodobnym samobójstwie do miasta przyjeżdża Nina. Widząc bezradność policji, sama stara się odnaleźć siostrę. Dowiaduje się, że kilka tygodni wcześniej kobieta zgłaszała, że ktoś włamał się do jej domu. Niestety nikt nie potraktował poważnie zeznań mieszkającej na uboczu ciężarnej. Nie pomógł jej fakt, że bardzo ciężko znosiła ciążę. Nie po raz pierwszy miała wrażenie, że podąża za nią cień, który ją prześladuje. Na domiar złego wszystkie doświadczenia poprzedzały senne majaki i koszmary, które nie pozwalały jej wypocząć i wpędzały w coraz większe przerażenie.

Paranoja czy realne niebezpieczeństwo?

Im dalej w las, tym robi się ciekawiej. Nina odkrywa kolejne wątki i próbuje poskładać je do kupy. Okazuje się, że nie tak dobrze znała swoją siostrę. Sama przed sobą przyznaje, że ostatnio oddaliły się od siebie. Niestety, aby odkryć prawdę, będzie musiała cofnąć się w przeszłość do wspomnień, które i dla niej są niewygodne. Gdyby tego było mało, kolejny szok przychodzi, gdy pojawiają się wyniki na ojcostwo dziecka Laury...

To niesamowity thriller, w którym łatwo się pogubić. Od początku nie wiadomo, czy główna bohaterka popełniła samobójstwo, ktoś ją zamordował czy po prostu zaginęła... Dlatego z wypiekami na twarzy czekamy na rozwój wydarzeń, a te coraz bardziej wciskają w fotel. Gdy pojawiają się nowe fakty, łatwo przeżyć szok. I to jest definicja świetnego thrillera, którego nie chce się odkładać. Propozycja od Wydawnictwa Muza zbiera świetne recenzje i nie ma się co dziwić. To jedna z tych książek, dla których warto zarwać noc. Gorąco polecam.

Dział: Książki
piątek, 02 grudzień 2022 22:36

Sanctuary

Są miejsca, które opatrzone są pewnym obciążeniem, trudną historią. Właśnie takie jest Sanctuary. Wszystko rozpoczyna się od tragicznej śmierci nastolatka, Daniela Whitman. Jednak nie jest to wypadek, przynajmniej tak twierdzą uczestnicy imprezy. Według nich zamieszana w to wszystko była jego dziewczyna Harper Fenn. Benzyny do ognia dodaje fakt, iż dziewczyna jest córką czarownicy i chociaż nie przejawiała magicznych zdolności, to niektórzy uważają, że matka kryje córkę.

Powoli nad miasteczkiem zbierają się ciemne chmury. Sabat, do którego należały matki Daniela i Harper się rozpada. Pojawiają się szepty, które bardzo szybko przekształcają się w głośne krzyki i palone stosy. Czy historia w Sanctuary się powtórzy?

Gdybym miała określić książkę jednym stwierdzeniem, to powiedziałabym, iż jest to thriller magiczny. Czarownica nie kryje się ze swoimi zdolnościami, wszyscy w miasteczku ją znają i przychodzą do niej po pomoc. Chociaż akcja osadzona wydaje się w naszym świecie, to już po kilku stronach czujemy, że coś tu nie gra. Z każdą stroną robi się coraz mroczniej i poważnej. Napięcie rośnie, a sama bohaterka czuje się coraz bardziej zaszczuta i podstawiona pod ścianą. Chociaż do sprawy zostaje przydzielona policjantka z zewnątrz, która nie zna nikogo w Sanctuary, to Sarah toczy swoje własne, prywatne śledztwo. Urzekł mnie klimat tej książki – idealnie pasuje do jesiennej aury. Niektóre sceny i zwroty akcji wywołują dreszcze i ciarki, a niekiedy zadawałam sobie pytanie, co jest prawdziwe, a co nie. Poszlaki mieszają się ze sobą, mieszkańcy nie ułatwiają sprawy, a okazuje się, że wiele osób skrywa straszne tajemnice.

Autorka poruszyła w swojej powieści bardzo ważne tematy, jakimi są wykluczenie, lincz, a także molestowanie seksualne. Wszystko zostało bardzo zmyślnie wplecione w fabułę. Jestem pod wrażeniem jak autorka w sposób dosadny, ale jednocześnie delikatny porusza te wyżej wspominane tematy. Ważnym aspektem jest również pokazanie zachowania mieszkańców, którzy posunęli się do strasznych czynów, kierowani plotkami, słowami i niedomówieniami.

Chociaż nie jest to historia, która zostanie z Wami na dłużej, to czyta się ją z wielkim zainteresowaniem. „Sanctuary” to historia pełna napięcia i trudnych chwil i z ciekawym zakończeniem. Chociaż cała historia głównie opowiedziana jest z perspektywy Sary (emocje matki, która jest przerażona i boi się o własne dziecko, zostały perfkecyjnie opisane), jednak autorka zamieściła również innych narratorów, dzięki czemu możemy poznać tę historię z wielu perspektyw. Jeżeli szukacie książki, która wywoła w Was wiele emocji, to „Sanctuary” będzie doskonałym wyborem.

Dział: Książki
sobota, 26 listopad 2022 01:24

Zapowiedź: Sadako i koniec świata

Przed Wami obwoluta siedemdziesiątej trzeciej Jednotomówki Waneko - Sadako i koniec świata. Świat się skończył. Ludzkość jeszcze się nie poddała, przy życiu utrzymuje się garstka niedobitków. Dwie dziewczynki próbują przetrwać, ukrywając się w ruinach, gdzie znajdują relikt przeszłości: magnetowid.

Dział: Komiksy

Jest jeszcze na tym świecie dobro i piękno.*

Zbyt długo trwający spokój w niektórych rodzinach budzi większy niepokój niż gdyby cały czas trzeba byłoby zapobiegać kolejnym katastrofom. To oznacza bowiem ciszę przed burzą oraz poważne jej konsekwencje.

Zarys fabuły

Koźlaczki nadal zamieszkują Zielony Jar, gdzie zwykli ludzie może i czasami robią wiedźmom na złość, ale ostatecznie nie przeszkadza im mieszkanie wśród tej, bądź co bądź, całkiem sporej rodziny. Nawet jeśli czasem dzięki nim w miasteczku coś huczy, wybucha lub się wali. Bo trzeba tym kobietom przyznać, że chronią miasteczko i jego mieszkańców. I tak tym razem będą poszukiwać zaginionych mężczyzn, postarają się pozbyć potwora, zmierzą się z kartelem narkotykowym, dostarczą nietypowy pomysł na jedną z imprez. Ba nawet poczują wyrzuty sumienia i wyruszą w drogę, by co nieco naprawić.

Pierwszy tom Klanu Koźlaków mnie zachwycił i liczyłam na kolejną dawkę tej szalonej rodziny. Uwielbiam ich więź rodzinną, dobro i wytrwałość w walce z przeciwnościami. No i poczucie humoru! Dlatego też, gdy tylko Cuda wianki trafiły w moje ręce, niezwłocznie zabrałam się za czytanie. Czy było warto tyle czekać?

Moje wrażenia

Tym razem mamy tylko pięć opowiadań, ale za to są o wiele dłuższe i przedstawione nie tylko z punktu widzenia Maliny, ale i innych członków jej familii. Tak jak poprzednio, każdy z tekstów jest odrębną historią i ktoś inny jest głównym bohaterem. Cuda wianki poruszają przeróżne tematy i wywołują odmienne emocje. Bywa niebezpiecznie, nostalgicznie, zabawnie i zaskakująco. Aneta Jadowska nie boi się pisać o czymkolwiek i ze wszystkim rewelacyjnie sobie radzi z tymi lżejszymi i cięższymi tematami. Do tego buduje napięcie i intryguje tym, co będzie dalej.

Słów kilka o bohaterach

Tak naprawdę, by chociaż trochę opisać każdą z Koźlaczków, i tak musiałabym poświęcić każdej z nich osobne teksty. Są niezwykle indywidualne i różnorodne i nawet fakt, że mają wspólne geny, nie przeszkadza im być sobą. Inne magie, charaktery, ambicje i style życia. A jednak zawsze są gotowe sobie pomóc. Fajnie było w tym tomie poznać trochę lepiej inne postacie, polubiłam je równie mocno, co poprzednie. I nie potrafię wybrać ulubionego bohatera.

Na zakończenie

No co tu dużo pisać, Cuda wianki zachwyciły mnie równie mocno, jak pierwszy tom. Nie zdarza się to często, ale każde z opowiadań mnie przekonało. Wczuwałam się w fabułę, przyswajałam wszystkie ciekawostki, poznawałam postacie i wraz z nimi przeżywałam wszystkie wydarzenia oraz emocje, a i pierwszych i drugich jest w tym wydaniu sporo. No rewelacyjnie upłynął mi czas z tym tytułem, jest może odrobinę poważniejszy, ale nie brakowało mi chwil pełnych śmiechu i poruszających serducho. Uwielbiam połączenie świata magicznego z realnym, Zielony Jar oraz Klan Koźlaczków!

Malinę i jej rodzinę trzeba poznać. Zarówno Cud Miód Malina, jak i Cuda wianki to rozrywka na bardzo wysokim poziomie. Bohaterów nie da się podrobić, wydarzeń przewidzieć, zapewniam, że każdy fan magii oraz wiedźm z czarnym poczuciem humoru nie poczuje rozczarowania, bo na to miejsca tutaj nie ma.

Dział: Książki
poniedziałek, 21 listopad 2022 02:09

Konkurs: Our Violent Ends. Burzliwe zakończenia

Osadzona w Szanghaju lat 20. opowieść o przestępczym świecie, w którym miłość przywódców wojujących gangów jest prawie niemożliwa, podobnie jak miłość Romea i Julii.

Dział: Zakończone
środa, 23 wrzesień 2020 23:13

Magia łączy

Władza jest jak narkotyk [...] Niektórzy spróbują raz i już im wystarczy. Inni pragną coraz więcej, aż w końcu wpadają w obsesję i wszystko inne traci znaczenie.*

Zazwyczaj przyszłość to biała kartka, nie wiemy, co może wydarzyć się za dzień czy rok. Ta niewiedza bywa zbawienna, czasem lepiej nie być świadomym, co szykuje nam los. Zwłaszcza gdy każda decyzja prowadzi do tego, że wszystko kończy się tragicznie i cierpieniem niewinnych.

Zarys fabuły

Kate i Curran są już oficjalnie zaręczeni, teraz czas na ślub. Jednak, jak to w życiu Kate bywa, nic nie może być łatwe. Już same przygotowania do tego dnia przerażają kobietę, a jeszcze Wyrocznia Wiedźm informuję, ją o swojej wizji. Jeśli Daniels wyjdzie za mąż, spłonie cała Atlanta, a jej ukochany umrze. Najemniczka wie, że musi coś zrobić i z pewnością nie ma mowy, by opuściła narzeczonego. Tylko, co zrobić, gdy jedyna osoba, która mogłaby pomóc, nie żyje?

To już przedostatni tom serii i nie da się ukryć, że Magia łączy to jeden z lepszych jej części. Ponownie dostajemy dużo walki, ironicznego poczucia humoru i trudnych decyzji oraz ich konsekwencji. Jednak jest też coś więcej, co pokazuje, jak różnie mogą układać się relacje między ludźmi i jak łatwo jest dać się ponieść chwili.

Moje wrażenia

Ktoś w poprzednim tomie narzekał na monotonię? Magia łączy to powrót akcji, która toczy się szybko, sprawnie i miesza w każdy możliwy sposób. W tym momencie nic nie jest pewne, jeden problem goni drugi. W dodatku bohaterka ponosi coraz większe konsekwencje swojej decyzji, co sprawia, że coś się w niej zmienia. To też czas trudnych wyborów, mogących zabrać jej, to o co tak zaciekle chce walczyć. Duet Ilona Andrews nie spoczywa na laurach, dba o emocje, nagłe zwroty akcji oraz zaskakujące momenty.

Słów kilka o bohaterach

W tym tomie znowu skupiamy się na Kate, na tym, jak wpływa na nią jej magia i konsekwencjach jej wyborów. Podoba mi się, że Daniels nie jest idealna, popełnia błędy, ulega słabościom. Kombinuje, nawet kosztem relacji z innymi, bo zrobi wszystko, by ich obronić. Rozumiem jej zmęczenie i to, że magia miesza jej w głowie, a jednak to Kate, która nie postępuje wbrew swoim zasadom. No i jest Roland, który robi wszystko, by sprowokować córkę. Oj zdecydowanie, nie można mu ufać.

Na zakończenie

Jestem pod ogromnym wrażeniem tego tomu. Moim zdaniem Magia łączy, naprawdę postawiła następnej części poprzeczkę wysoko. Duet Ilona Andrews udowadnia, że Kate i Curran nawet będąc razem, w nowym życiu bez Gromady, mogą przeżywać niebezpieczne przygody. W ich relacji sporo się zmieniło, podoba mi się, że są siebie pewni i akceptują swoje wady oraz złe nawyki. Nie zmienia to jednak tego, że nadal sobie dogryzają i nie szczędzą ironicznych odzywek. Jednak najważniejsza tym razem jest Kate i muszę przyznać, że chyba nigdy mocniej nie trzymałam za nią kciuków, jak w tym momencie. Z zapartym tchem obserwowałam jej zmagania z magią, podejmowane decyzje i jak one wpłynęły na relacje z najbliższymi osobami. Smutno było mi patrzeć, gdy cierpiały więzy tak mozolnie budowane w poprzednich tomach. Działo się, oj działo i boję się kolejnej części, bo wydarzyć może się dosłownie wszystko.

Na tym etapie do sięgnięcia po Magia łączy, czytających serię przekonywać chyba już nie muszę. Każdy chce dowiedzieć się, jaki będzie finał, a ta część jest rewelacyjnym wstępem do tego, co nadchodzi. Pokazuje, że niczego nie można być pewnym, ale nie podsuwa też żadnych informacji, co może nastąpić. Wzbudza moc emocji, potęguje napięcie i sprawia, że pragnienie chwycenia po kontynuacje miesza się z lękiem, że wydarzy się coś, czego nikt z fanów serii nie chce.

Dział: Książki