lipiec 10, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: MAG

czwartek, 10 marzec 2022 12:25

Zapowiedź: Legendy Ahn

Życie Rezkina po dramatycznych wydarzeniach na królewskim turnieju zaczyna przypominać koszmarny sen. 

Dowodzi statkiem pełnym przerażonych ludzi, dotychczasowi wrogowie uważają go za prawowitego władcę a dotychczasowi przyjaciele za bezdusznego mordercę. Gdzieś tam, na lądzie, czeka na niego obłąkany król-mag, który posunie się do każdego okrucieństwa, byle pokonać konkurenta do tronu. 

Dział: Książki

Cole chciał się tylko popisać przed kolegami w Halloween. Wycieczka do nawiedzonego domu okazała się jednak początkiem szalonej, niespodziewanej przygody… Chłopiec wraz z przyjaciółmi trafia na tajemnicze Obrzeża – miejsce, które leży między jawą i snem, rzeczywistością i wyobraźnią, i rządzi się swoimi magicznymi prawami.

Dział: Patronaty
sobota, 05 marzec 2022 14:12

Flash: Era Flasha

Po raz kolejny oś czasu działa nieprawidłowo. Po raz kolejny czarny charakter ucieka z więzienia. I po raz kolejny Flash „zapisuje” oś czasu.

Zeszyt rozpoczyna się od historii opowiedzianej z perspektywy kapitana Boomeranga. To dobra zabawa, nie tylko dlatego, że jest nierzetelnym narratorem, który próbuje wyolbrzymiać swoją własną rolę, ale także dlatego, że w ograniczonej dostępnej przestrzeni, próbuje dać mu coś w rodzaju odkupienia.

Podróżujący w czasie Flash co chwilę dokonuje zmian na osi czasu, co wywołuje paradoksy. Ich głównym ucieleśnieniem jest, nomen omen Pradoks, główny zły serii. To taki rodzaj wroga, jakiego musi mieć postać taka jak Flash (ktoś zraniony przez bohatera ratującego innych ludzi) i chociaż jego moce są totalnie szalone, jest świetnym katalizatorem przywracania najlepszych czasobiegaczy: Godspeeda i Odwrotnego Flasha.

Paradoks wydawał się interesującym złoczyńcą, ale wydaje mi się, że Joshua Williamson, scenarzysta komiksu, tak naprawdę nie badał tej postaci i nie dał jej maksimum uwagi. A szkoda, bo przez to wszystko skończyło się bardzo szybko. Teraz musimy żyć z kolejną nową przyszłością, której jeszcze nie do końca rozumiemy. Gdzie to się skończy? Jednak czy usunięcie Paradoksa usunęło jakiekolwiek wpadki w ciągłości historii Flasha?

Najbardziej zapada w pamięć jednak historia niemocy Flasha. Chodzi o to, że cały swój bieg próbuje on znaleźć mordercę swojej matki. Wszystko, by go pokonać, zanim dojdzie do morderstwa. Jednak czy zmiana tej linii nie spowoduje, że cały świat zwariuje. Przecież może dojść do zbyt wielkiego paradoksu, by cokolwiek później składało się w konkretną całość.

Za większość plansz odpowiada Howard Porter, który wciąż zaskakuje mnie swoją zdolnością do rysowania. Wspomagają go Rafa Sandoval i Christian Duce. Flash miał solidny zespół artystów, przez co poszczególne historie są w jednej, dość wysokiej i spójnej jakości.

Kolejny pełen akcji, pełen fabuły tom Flasha! Zdecydowanie widzę, jak biegnie pod koniec tego maratonu... i jak dawno tak się męczy. Joshua Williamson spisał się fantastycznie.

Dział: Komiksy
piątek, 04 marzec 2022 00:58

Dziobak Toto i magiczne drzewo

 

Czy wiecie, jak wygląda dziobak? To jedno z najbardziej interesujących zwierząt na świecie. W nowej serii komiksowej, która zaczęła ukazywać się nakładem wydawnictwa Egmont, młodsi czytelnicy mają okazję poznać nie tylko dziobaka o wdzięcznym imieniu Toto, ale także kolczatkę Chichi, koalę Wawa i nietoperza Riri. 

Zarys fabuły

Toto jest głodny, ale gdy opuszcza dom, by się najeść, okazuje się, że rzeka, na której znajduje się jego domek zupełnie wyschła. Dzielny dziobak, wraz ze swoim przyjacielem koalą Wawa wyrusza w podróż, by odkryć przyczynę tego stanu. Po drodze natykają się na porozrzucane w mroku fragmenty ciał martwych zwierząt. Dzięki cząstkom magicznego drzewa przywołują ich duchy, które opowiadają o żyjącej w rzece strasznej bestii. Czy Toto i Wawa odważą się stawić jej czoła? 

Strona wizualna

Komiks nie jest tak kolorowy, jak inne zeszyty skierowane do młodszych czytelników. Zachowany został raczej w stonowanych barwach i nie brakuje mu również mrocznego klimatu, który dodaje smaku opowiadanej historii. Wydany został w twardej oprawie i formacie zbliżonym do A4. Zeszyt jest solidny i bardzo przyjemnie się go przegląda. 

Moja opinia i przemyślenia

Mimo że tytuł „Dziobak Toto” ukazał się w serii wydawnictwa Egmont „Mój pierwszy komiks”, to jednak myślę, że skierowany jest do nieco starszych dzieci niż te w wieku przedszkolnym. To raczej klimaty niemalże powieści grozy, dlatego uważam, że te najmniejsze maluchy mogą się po prostu bać. Starszym dzieciom jednak historia odważnych bohaterów, którym towarzyszy szczypta magii, na pewno się spodoba. 

Scenarzystą komiksu jest Eric Omond, a ilustratorem Yoann. Żadnego z tych twórców nie miałam jeszcze przyjemności poznać, ale uważam, że obydwoje doskonale się spisali. Na pewno sięgnę po kolejną część przygód niezwykle ciekawych, rzadko spotykanych zwierząt. Rysunku w komiksie są bardzo dobre, a historia niezwykle ciekawa. 

Podsumowanie

„Dziobak Toto i magiczne drzewo” to świetnie zrealizowany projekt, jednak odpowiedni dla nieco starszych dzieci. Komiks ma ciekawie pomyślaną fabułę i oddające nieco mroczny klimat historii ilustracje. Jest elegancko wydany i z pewnością nie można mu odmówić tego, że przyciąga uwagę. Z lektury jestem bardzo zadowolona i z przyjemnością sięgnę po kolejny tom serii. Mam nadzieję, że szybko się ukaże i że będę miała okazję poznać więcej tego typu historii. 

Dział: Komiksy
poniedziałek, 28 luty 2022 23:56

Nowy początek

Po co opłacać drogi „pobyt” więźniów skoro... można na nich zarabiać? Tym razem nie chodzi jednak o typową pracę. Teraz swój koszt skazańcy opłacają za pomocą grania w grę!

„Nowy początek” to już szósty tom serii „Drogi szamana”. Jeśli do tej pory nie mieliście z nią nic wspólnego, pozwólcie, że was zachęcę. W świecie tym, zamiast odbywać regularną karę, więźniowie dają się zamknąć w kapsule. Za jej sprawą trafiają do gry, na zdecydowanie mniej przyjemnych warunkach niż rozrywkowi gracze. Ich „gra” ma bowiem jeden cel, służy spłacie wyroku. Jeśli nie czytałeś poprzednich tomów... zatrzymaj się. Czas bowiem na fabułę szóstej części. Jak się okazuje, Dmitrij odsiedział (czy odegrał?) już swoje i może wrócić na wolność. Jednak Barliona nie zamierza tak łatwo oddać swojego słynnego szamana. W jaki sposób? Jak się okazuje, koniec odsiadki nie jest taki łatwy. Gdzie kończy się gra, a zaczyna rzeczywistość?

„Droga szamana” to fantastyczna seria dla każdego miłośnika gier (w szczególności RPG). Za jej sprawą wszystko to, co do tej pory dostępne było tylko na ekranie, pojawia się też w książkowej odsłonie. Statystyki postaci, sprzętu, progres rozwoju i wiele innych. Jeśli więc lubicie i grać, i czytać, będziecie zachwyceni.

Po raz kolejny autor postawił na mnóstwo emocji. Praktycznie każdy tom kończył się zaskakującym zwrotem akcji, dlatego i tym razem nie mogłam, doczeka się kontynuacji. Czy szósty tom zapewnił mi podobny poziom wrażeń? Muszę przyznać, że tak! Po raz kolejny opowieść obfitowała w ciekawe zwroty akcji. Chociaż wydarzenia były trochę chaotyczne, to bez wątpienia nie narzekałam na nudę. Każdy kolejny element fabularnej układanki dodawać coś ciekawego do całości (co przy tak długich cyklach wcale nie jest takie łatwe).

Czy po raz kolejny można zarzucić opowieści, że nadużywa nieprawdopodobnych przypadków? Tak. Chociaż niekoniecznie „niestety”. Odbieram tę opowieść trochę na zasadzie gry przeładowanej akcją, w której dużo się dzieje, a efekty specjalne przykrywają pewne braki w logice fabuły.

Pojawia się też ciekawe wątek kryminalny, związany z cyber światem, który dodatkowo nadaje całości rumieńców. Całe szczęście autor nie stosuje otwartych rozwiązań. Wszystko na końcu znajduje swoje wyjaśnienie, które jest tak bardzo kompletne, że w zasadzie nie wymaga kontynuacji. Niemniej cieszę się, że to nie jest ostatni tom, ponieważ bardzo polubiłam serię.

Dział: Książki
wtorek, 22 luty 2022 17:19

Bez reszty

Zapomniałam o książce „Bez reszty”, z góry się przyznaję, trafiła na samo dno stosu hańby, stojącego w miejscu, gdzie trzymam książki, na które kiedyś znajdę czas. Jako że czas u mnie jest tak trudny do znalezienia, jak klarowne są zasady nowego systemu podatkowego, to nawet tam nie zerkałam, aż przyszedł czas na powieść Wojtka Miłoszewskiego i musiałam szukać. Prędko się okazało, że ta książka to drugi tom z serii (ciekawe czy będzie trzeci). Od razu Wam powiem, że znajomość pierwszej części nie jest niezbędna, jeżeli są jakieś odniesienia do poprzedniej, to nie zauważyłam, nie czułam, że lektura jest dla mnie mniej przyjemna.

Zima 1990 roku, Kraków. Stolica Małopolski zachłysnęła się kapitalizmem, przemiana ustrojowa sprawia, że półki w sklepach są pełne, inflacja galopuje, ale bohaterowie wciąż przechadzają się po ulicy Bohaterów Stalingradu. Komisarz Kastor Grudziński wraz z naczelnikiem wydziału zaczaili się na handlarzy płytami CD. Policjant słyszał o tej technologii, ale nie stać go na odtwarzacz, z pensji policjanta nie stać go też na rachunki i po kolei odłączą mu prąd i ogrzewanie. Siedząc w dużym fiacie, wymieniają opinie o zmianach i nie spodziewają się, że rutynowa akcja skończy się strzelaniną, obstawa z PG (walka z przestępczością gospodarczą) ucieknie, co sił w koniach mechanicznych a naczelnik zginie. To dla Grudzińskiego nowość, dotychczas nie był przyzwyczajony do tego, że do policji ktoś strzela. Za punkt honoru komisarz stawia sobie odnalezienie i ukaranie zabójców swojego szefa, chociaż nie będzie łatwo, w jego wydziale pracuje jeszcze Kwiatek, policjant alkoholik, który nadaje się do pracy tylko wieczorem, zanim znowu się ulula. Przychodzi nowy naczelnik z dziwnymi wymaganiami, a na dodatek ktoś zaczyna w mieście porywać dzieci. Powoli staje się jasne, że w mieście pojawiła się nowa siła, która zaburzyła równowagę i chce mieć monopol na zbrodnię.

Lata dziewięćdziesiąte to świetny materiał do kryminałów i właściwie zastanawiam się, dlaczego tak mało pisarzy z tego czerpie. Teraz mamy kosmiczną technologię, komórki, internet, kryminologię i kryminalistykę na wysokim poziomie. Wtedy były braki finansowe, telefon w domu nie był oczywistością, a żeby zadzwonić z terenu, trzeba było poszukać budki. Sam bohater wspomina o kalce jako poprzedniczce ksera, a analizę daktyloskopijną musiałby robić ręcznie. W porównaniu z dzisiejszą technologią to prehistoria, ale jakże urokliwa, jakie daje pole do konstruowania intrygi. Ponadto lata dziewięćdziesiąte to początek mafii, rozkwit bezprawia, narkotyki, wymuszenia, porwania, brak skrupułów, wymarzony temat do książki z dobrą zagadką.

Wojtek Miłoszewski wykorzystał cały ten potencjał, okrasił to stylem charakterystycznym dla Braci Miłoszewskich (to powinna być zastrzeżona marka na rynku polskiego kryminału). Nie byłam w stanie się oderwać, ta książka wciąga nomen omen, bez reszty i nie można jej odłożyć. Znowu żałuję, że tyle czekała, ale warto było po nią w końcu sięgnąć.

Dział: Książki

Co może wyjść z połączenia wątków zaczerpniętych z mitologii Lovecrafta oraz historycznych inspiracji i wierzeń, począwszy od starożytnych religii po XIX (ziemski) wiek? Co się stanie, jeśli taką miksturę przyprawimy szczyptą steampunku, przesączymy demoniczną grozą, a fabułę osadzimy w niespokojnych czasach, w których legitymizowany przez państwo fanatyzm religijny Cesarstwa ściera się z demokratycznym liberalizmem Republiki?

Dział: Patronaty
poniedziałek, 21 luty 2022 12:50

Moonfall

 
„Jaki plan? Ocalić Księżyc, ocalić Ziemię.”
 
Jest coś w katastroficznych klimatach na dużym ekranie, że przyjemnie z mężem w nie wchodzimy, zwłaszcza jak przyczyny zagrożenia płyną z kosmosu. Dlatego z ciekawością wybraliśmy się na „Moonfall”, film wyreżyserowany przez Rolanda Emmericha („Uniwersalny żołnierz”, „Gwiezdne wrota”, „Dzień Niepodległości”, „Godzilla”, „Pojutrze”, „2012”). Tytuł natychmiast zdradzał, że tym razem w roli winnego obsadzony został Księżyc. Coś złego działo się z naturalnym satelitą Ziemi. Jak to zwykle bywało w tego typu produkcjach, początkowo nikt, z małym szaleńczym wyjątkiem, nie brał pod uwagę makabrycznego scenariusza zdarzeń.
 
Potem okazało się, że trzeba było postawić dosłownie wszystko na ratowanie naszej planety. Do akcji wkroczyli odmieńcy, ryzykanci, odrzuceni i zlekceważeni, gdyż standardowo, tylko w takich jednostkach drzemał wystarczający potencjał odwagi i determinacji. Przemierzali kosmiczną ścieżkę superbohaterów, nie z tytułu obdarzenia wyjątkowymi mocami, ale charakteryzowania się silnym poczuciem konieczności wypełnienia misji. Spodobało się nam wprowadzenie do zaplecza życiowych doświadczeń kluczowych postaci, sprawne i szybkie przedstawienie ich przeszłości, podkręcenie skrajnych emocji. Podczas odkrywania zagrożeń ze strony tego, co makabrycznie przytrafiało się Księżycowi, a w konsekwencji Ziemi, stawiali wszystko na jedną kartę.
 
Film nie patrzył na naukowe podstawy, wojskowe możliwości, psychologiczne uzasadnienia. Nie miało to być dzieło, które trzymało się sztywnych i ograniczających w fantazjowaniu ram. Niemal na każdym kroku wyłapywaliśmy niekonsekwencje, absurdalności, spłycenia, uproszczenia, łatwe następstwa, powielone wzorce. Jednak właśnie w takiej lekkiej i niezobowiązującej konwencji film miał dostarczyć luźną rozrywkę. Coś na kształt pastiszu stylu rozpaczliwej walki o świat, zabawy z dużym przymrużeniem oka, dwugodzinnego resetu od zwykłej codzienności. Postawiono na wiele efektów specjalnych, ekscytujących ujęć i spektakularnej demolki. Stworzono bogatą mieszankę nawiązań do różnych, mniej lub bardziej znanych, lub udanych, filmów SF. Można było powiedzieć, ale to już było. Inna sprawa, podano w szalenie uproszczonej formie. Współczesne komercyjne filmy coraz bardziej umniejszają inteligencję i wyobraźnię widza.
 
Wszystko wsparte dobrze dobraną ścieżką dźwiękową, niezbyt wymagającą, ale wystarczającą. Jeśli chodzi o grę aktorską, to najbardziej przekonująco wypadł John Bradley jako KC Houseman, miłośnik teorii spiskowych. Przyciągał komiczną kreacją, humorystycznym ubarwianiem scen i puentowaniem sytuacji. Oscarowa Halle Berry nie imponowała, ogólnie rzecz biorąc postać Jocindy Fowler, pracownicy NASA wysokiego szczebla, nie wykraczała poza schemat tego typu portretów. A Patrick Wilson nadał Brianowi Harperowi, byłemu astronaucie, charakterystycznego pazura. Fabułą film nie wykraczał poza ratunkową kosmiczną misję i widowiskowe zdarzenia na Ziemi. Natomiast pozytywnie zaskoczył odpowiedziami, co stało się z Księżycem, dlaczego wszedł na kurs kolizyjny z Ziemią, co skrywało jego wnętrze, jakie pojawiły się konsekwencje dla ludzkości.
 
 
Dział: Filmy
poniedziałek, 21 luty 2022 10:39

Estrogen

 

Michał Jurczyk zawsze dostawał to, czego pragnął; nic dziwnego- mężczyzna jest przystojny, zabawny i zdecydowanie można go określić "Panem Perfekcyjnym". W kontaktach z kobietami nigdy nie miał problemów. Jego rodzice posiadają sieć popularnych restauracji, a i Michał uderza w tym kierunku. Jest ich oczkiem w głowie. Kochają go tak bardzo, że nieomal zapominają o jego siostrze bliźniaczce, Michalinie. Mimo że kobieta także szefuje dobrze prosperującym biznesem kulinarnym, to zawsze jest gdzieś w cieniu brata. I choć to boli, stara się zacisnąć zęby. W końcu kocha Michała, prawda?

Gdy Michał nie pokazuje się na planie nowego, kulinarnego show, wszyscy biją na alarm- to do niego zupełnie niepodobne. Jego narzeczona, Daria, szaleje z niepokoju, tak samo zresztą, jak rodzice i siostra. I Patrycja, jego była ukochana.

Trzy kobiety, które jednocześnie kochają młodego Jurczyka i tak samo intensywnie go nienawidzą. Czy któraś z nich sięgnęła po ostateczne rozwiązanie... ?

Z takim triem literackim jeszcze się nie spotkałam. To prawda, że od początku literackiej kariery pani Stachuli należę do jej fanów, jednak jak do tej pory nie miałam jeszcze styczności z twórczością pozostałych dwóch pisarek- pani Sinickiej i pani Muniak. Byłam ciekawa, które fragmenty wyszły spod pióra poszczególnej autorki; niemniej jednak "Estrogen" sprawił, iż nabrałam ochoty na zapoznanie się z książkami tych dwóch autorek.
Michał zostaje uznany za zaginionego, a cała trójka szaleje z niepokoju. Kto chciałby zrobić mu krzywdę? Co tak naprawdę się wydarzyło? A może to tzw. "zniknięcie kontrolowane"? Może Michał po prostu miał dość dotychczasowego życia i uciekł, ukrył się przed wszystkimi? To ostatnie rozwiązanie wydaje się najmniej prawdopodobne, choć Daria musi przyznać, że w ostatnich dniach jej narzeczony zachowywał się dość dziwnie. Ich związek teoretycznie opiera się na szczerości, lecz w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Faktem jest, że i dwie pozostałe kobiety -Michalina i Patrycja- także sporo mącą między tą dwójką. Prawdy o zniknięciu mężczyzny należy jednak szukać zupełnie gdzie indziej.


Nie wiem, jak bardzo magnetycznym mężczyzną musiał być Michał, skoro wszyscy ciągnęli do niego jak ćmy do światła- tak kobiety, jak i mężczyźni. Każda chciała być blisko niego, każdy chciał być taki jak on lub chociaż ogrzać się w blasku jego postaci. Idąc twardo przed siebie, jednocześnie krzywdził tych, którzy byli najbliżej jego serca. Michalina miała kilka dobrych powodów, by go znienawidzić. Jego związek z Darią wyglądał na wręcz wymuszony, a przynajmniej taki wniosek można wysnuć z zachowania mężczyzny. No i zostaje jeszcze Patrycja, porzucona po pięciu latach partnerka zarówno życiowa, jak i biznesowa, która wciąż go kocha. Najbardziej chyba zastanawiała mnie jego więź z siostrą. Tyle się mówi o tym, że bliźnięta kochają się ponad wszystko, że mają tę specyficzną więź, która pozwala na niemalże "rozmowy bez słów". I owszem, o ile w zachowaniu Michaliny było widać uwielbienie dla brata (oczywiście w tych momentach, w których przechodziła jej złość na niego), o tyle ze strony mężczyzny widziałam wyłącznie czysty wyzysk. Było mi przykro w jej imieniu przez to, jak traktowali ją rodzice- jak gospodynię domową. Zupełnie nie zważali na to, że Michalina również prowadziła bardzo dobrze prosperujący biznes. Dla nich najważniejszy był tylko Michał- tak, jakby był ich jedynym dzieckiem.


Nasze polskie literackie trio poradziło sobie znakomicie, bowiem "Estrogen" nie chciał mnie wypuścić ze swych rąk dopóty, dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania. Ciągle coś się dzieje, a dzięki rozdziałom z perspektywy wszystkich trzech bohaterek mamy dokładny wgląd w ich uczucia, przemyślenia, ale i wspomnienia. O wiele łatwiej utożsamić się z każdą z nich (co nie znaczy, że każdą ich decyzję rozumiem i aprobuję). Ten thriller to istna bomba, która z każdą kolejną stroną grozi wybuchem. Co prawda od połowy książki domyśliłam się, o co tu naprawdę chodzi, aczkolwiek w żadnym stopniu nie zepsuło mi to ani zabawy, ani radości z czytania.
Zdecydowanie polecam tę książkę nie tylko fanom twórczości naszych pisarek, lecz także każdemu, kto szuka ciekawego, wciągającego thrillera, bez nadmiernych zawiłości w fabule. Panie po raz kolejny udowodniły, że potrafią pisać (każda z nich ma spore grono fanów) i że wychodzi im to doskonale.

Dział: Książki
niedziela, 20 luty 2022 11:42

Arsene Lupin konta Herlock Shlomes

Poprzednia część o przygodach dżentelmena włamywacza okazała się iście wyborną lekturą. Obserwowanie inteligentnego umysłu tytułowego bohatera było nie dość, że ciekawe, to jeszcze dobrze napisane. Chociaż powieści Maurice Leblanca zaliczają się do klasyki, to nie musicie się obawiać, ponieważ „Arsene Lupin Dżentelmen włamywacz” oraz „Arsene Lupin kontra Herlock Shlomes” zostały napisane tak, że się je połyka.

Nadszedł czas wielkiego pojedynku genialnych umysłów – Arsene Lupin, który wymyśla takie intrygi, że nie sposób tego opisać, zmierzyć się ma z detektywem, który nie pozostawia żadnej sprawy nierozwiązanej. Herlock Shlomes przybywa do Francji, na prośbę okradzionych i postanawia zrobić wszystko, aby schwytać włamywacza. Te pojedynek będzie wzniesiony na wyżyny inteligencji, a obserwowanie dwóch takich genialnych mężczyzn, okaże się wspaniałą rozrywką. Kto kogo wywiedzie w pole? Kto wygra, a kto zostanie przegrany – złapany lub ośmieszony?

Chociaż powieść Maurice Leblanca to klasyka, to czyta się ją lekko, a kolejne strony prześlizgują się między palcami. Nie skłamię, jeżeli napiszę, że lektura tej książki może zająć maksymalnie dwa wieczory. Język, jakim została napisana ta historia, jest niezwykle melodyjny, barwny i przyjemny. Dobrze czyta się tę opowieść również na głos, a każde zdanie wydaje się idealnie na swoim miejscu; jakby autor każde słowo, literkę potraktował z niesamowitą miłością i cierpliwością. Zasługa w tym również tłumaczki, Elżbiety Derelkowskiej, bo trzeba mieć niezwykły talent, aby przetłumaczyć taką opowieść i oddać jej wszystkie aspekty.

Jak wspomniałam już wyżej, zmagania Herlocka Shlomesa i Arsene Lupina to gratka dla wszystkich fanów kryminału retro. Autor rozpoczyna opowieść od opisu spektakularnych kradzieży, które później składają się w jedną całość. Poszkodowani, którym Lupin grał na nosie od dawna, decydują się wynająć sławnego detektywa. W całej powieści Arsene wydaje się gdzieś poza kadrem, ponieważ najpierw obserwujemy poszkodowanych, a później Herlocka Shlomesa. Leblanc trochę wyolbrzymił niektóre cechy słynnego detektywa, uczynił go trochę zabawnego, ale ambitnego. Obserwowanie jego wędrówki po Paryżu, doskonałej dedukcji było bardzo intrygujące. Zastanawiałam się, kto wygra, ponieważ walka była wyrównana. Jeden ryzykował miano najlepszego detektywa, drugi złodzieja wszech czasów. Autor trzymał mnie w napięciu do ostatnich stron, a i tak po poznaniu wyniku tego pojedynku, byłam bardzo zaskoczona kolejnymi wydarzeniami.

"Arsene Lupin kontra Herlock Shlomes" to naprawdę warta uwagi lektura. Ponadczasowa, zabawna, napisana tak, że strony się połyka z rosnącym zaintrygowaniem.

Dział: Książki