Rezultaty wyszukiwania dla: Instytut
Zapowiedź: Mrok nad Tokyoramą
Śmierć. Zemsta. Przeznaczenie.
Ziemia, rok 2077. Globalne ocieplenie i zatrucie środowiska doprowadziły do szeregu katastrof naturalnych, życie jest możliwe tylko tam, gdzie wkracza technologia.
Zapowiedź: Przeklęta
Czas królów minął.
Miecz wybrał swoją królową.
Pradawną krainę druidów pustoszą Czerwoni Paladyni, orędownicy nowej wiary. Palą wioski i wyrzynają w pień ich mieszkańców. Nie znają litości. Krzyżują starców, kobiety i dzieci.
Mistrz grozy powraca w wielkim stylu
Czytelnicy kochają powieści Stephena Kinga, ale i jego opowiadania - zawsze mocne i zapadające w pamięć - są prawdziwą mroczną ucztą dla zmysłów. "Jest krew…" to cztery nowe, znakomite opowieści, które z pewnością staną się równie sławne jak "Skazani na Shawshank".
Głos przeszłości
Warszawa to miasto z burzliwą, tragiczną historią. To miasto bliskie naszym sercom z uwagi na kulturę i sztukę, której było kolebką, ale także jako symbol cierpienia i zniszczeń, a następnie – wspólnej pracy nad jego odbudową. To miasto, które łączy i dzieli, miasto, które nie tylko było, ale i wciąż jest areną ważnych dla całej Polski wydarzeń, choć również takie, które boryka się z codziennością i problemami.
Warszawę uczynił tłem opisywanych przez siebie wydarzeń Zbigniew Zborowski, dziennikarz, który dał się już poznać jako sprawny pisarz, doskonale oddający w swoich książkach emocje bohaterów i grozę sytuacji. Jego powieść pt. „Głos przeszłości”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Czarna Owca, to nie tylko zwracający uwagę czytelników kryminał retro, ale spektakularna kompilacja wydarzeń z przeszłości i teraźniejszości, które tylko pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Po książkę sięgnąć mogą nie tylko miłośnicy kryminalnych historii, ale również wszyscy Warszawiacy oraz osoby zainteresowane tematem II wojny światowej.
Autor przenosi nas do przeszłości i to do niezwykle krwawego okresu w życiu miasta. Nakreślając sytuacje panującą w warszawskim gettcie w roku 1942 roku umożliwia nam szersze spojrzenie na dramat funkcjonujących w nim ludzi. Perspektywa, którą przyjmujemy jest jednak dość osobliwa, bowiem do getta wkraczamy wraz z zagorzałym antysemitą, Jerzym Popławskim, pseudonim Jerzyk. Mężczyzna wyznaje pogląd, że Żydzi sami są winni tego, co ich spotyka, wręcz podziwia Hitlera za wizjonerskie podejście do problemu i ukrócenie „panoszenia się” obcego narodu w Polsce. Jest przekonany, że koniec lichwy to jeden z największych sukcesów okupanta.
Sam Popławski, elegancik o nienagannej prezencji, a zarazem mężczyzna o niezwykłej inteligencji, nie bez przyczyny został ordynansem rotmistrza Antoniego Paszkowskiego, dowódcy 25. szwadronu kawalerii dywizyjnej. Teraz doskonale funkcjonuje pod przykrywką doktora Gustawa von Plessen, Głównego Kontrolera Instytutu Zapobiegania Epidemii Tyfusu, dostaje się do żydowskiego getta z tajną misją. Rzekomo został przesłany z rozkazu samego gubernatora Hansa Franka, naczelnika Generalnego Gubernatorstwa, a tak naprawdę jego celem jest namierzenie pewnego Niemca. Jerzyk działa w podziemiu i w konspiracji AK, choć dość swobodnie podchodzi do rozkazów, szczególnie że jego uwagę przyciąga coś innego.
Światopogląd Jerzego ulga zachwianiu z chwilą poznania pięknej Żydówki, Cyli Bartnickiej i jej rodziny. Zakochany, usiłuje wydostać kochaną z piekła, choć tak naprawdę nie do końca chyba zdaje sobie sprawę z jego ogromu. Poza trudami funkcjonowania w gettcie, poza drżeniem o własne życie, poza walką, jaką jest każdy kolejny dzień, mieszkańcy żyją w strachu przed tajemniczym i nieuchwytnym mordercą kobiet. Golem, bo tak nazwano sadystę, delektuje się samym aktem przemocy i widokiem konających ofiar. Ten potwór czuje się bezkarny, bowiem właściwie nikt nie jest zainteresowany odkryciem jego tożsamości i schwytaniem. Tropem zbrodni podąża jedynie były funkcjonariusz polskiej Policji Państwowej, Żyd, ojciec Cyli, Andrzej Bartycki. Towarzyszy mu Jerzy Popławski, który postanawia pomóc w poszukiwaniach mordercy, nawet kosztem swoich obowiązków. Jest jednak świadomy, że Golem zagraża także Cyli.
Przenosimy się również do Warszawy czasów współczesnych, do roku 2017 i szarej rzeczywistości, w której trudno jest funkcjonować wielu osobom, a tym bardziej recydywistom. Jednym z nich jest Piotr Hamer, który podejmuje wysiłki, by żyć uczciwie. Zaprzyjaźnia się z tzw. dziewczyną z dobrego domu, niewidomą Lusią, która przebywa w hospicjum, w którym Hamer pracuje. Niezwykłe znalezisko, tajemniczy pierścionek i prawda, do której próbują dojść wspólnie zacieśnia pomiędzy nimi więź, która w innych warunkach zapewne by się nie narodziła. Poznając historię pierścionka i wielkiej miłości, jak narodziła się w czasach II wojny światowej, odkrywają także istnienie Golema. Co więcej, choć to niemożliwe, wydaje się, że morderca powrócił…
Jak zakończy się ta niezwykle emocjonująca historia? Przekonamy się sięgając po książkę Zborowskiego, który uświadamia nam, jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość, jak wiele wydarzeń z przeszłości warunkuje losy współczesnych nam osób. Frapującej fabule, akcji splatającej się w niezwykle przemyślany sposób, towarzyszy plejada doskonale nakreślonych bohaterów. Wszystko to sprawia, że od książki nie sposób się oderwać, a każda strona potęguję tylko grozę i … pragnienie rozwiązania zagadki Golema.
Instytut
Patrzysz komuś w oczy i wiesz, że wszystko, co właśnie powiedział to kłamstwa. Jesteś w stanie przewidzieć czyjś ruch, zanim ktoś zdąży go wykonać. Nie potrafisz tego racjonalnie wytłumaczyć. Ot tak już jest i tyle. Ale czy na pewno chcesz wiedzieć, czym jest twoja umiejętność?
Teddy Cannon nie jest typową przedstawicielką swojej grupy wiekowej. Jest bystra i zaradna, a zarazem trochę pokręcona. Potrafi bezbłędnie odczytywać ludzi, choć nie zdaje sobie sprawy z tego, czym tak naprawdę jest posiadana przez nią umiejętność. Gdy seria złych wyborów rozbudza problemy z prawem, Teddy dostaje propozycje, która może okazać się drzwiami do innego świata.
Ale czy lepszego?
Tajemniczy mężczyzna chce, by panna Cannon stała się częścią instytutu dla mediów, tajnej placówki ukrytej u wybrzeży San Francisco. Nie jest to zwykłe miejsce, a studenci przechodzą w nim masę szkoleń, których nie powstydzą się najbardziej wymagające jednostki.
Konkurencyjna, bezwzględna i ściśle tajna uczelnia otwiera przed Teddy nowe możliwości. Wystarczy przetrwać szkolenie z telekinezy, telepatii, taktyki i umiejętności śledczych, a stąd to już prosta droga do pracy np. w FBI.
Wśród nowych znajomych: Lucasa, Jillian i Molly, Teddy czuje się niczym w domu. Sielankę może jednak zakłócić seria dziwnych wydarzeń. Włamania i zaginięcia uczniów to dopiero początek. Panna Cannon przyjmie niebezpieczną misję. Czego się dowie?
Instytut od razu przyciągnął moją uwagę. Niemal jednym tchem przeczytałam opis, który podsunęła mi przyjaciółka i już książka leciała do mnie. Czy warto było poświęcić dla niej czas?
Autorka zadbała, by czytelnik dał się pochłonąć powieści spod jej pióra. Czyta się ją szybko i z przyjemną lekkością. Język nie jest skomplikowany, dzięki czemu czytający nie musi zastanawiać się nad ukrytym sensem, czy znaczeniem słów. To duży plus, szczególnie dla tych, którzy cenią sobie prostotę wykonania i przekaz, jaki ma za sobą nieść, powieść.
Sam pomysł na fabułę, moim zdaniem jest wciągający i w niczym nie ustępuje powieściom tego typu. Jednak to bohaterowie stanowią podstawę historii i nadają jej odpowiedniego tempa. Ich kreacja autorce wyszła świetnie, a ich różnorodność tylko napędza akcje. A tej w powieści nie brakuje.
Instytut to większe możliwości, tajemnice, zmyłki i charakterki, które bez trudu zapamiętamy i polubimy. Wszystko to zapada w pamięć i zapewnia niezapomniane chwile.
Wszystko nabiera tempa, gdy Teddy przybywa do instytutu. Co nieco już wiemy o niej samej, cała reszta to niewiadoma. Dzięki poznawaniu przedstawianego nam świata oczami Teddy zabawa trwa w najlepsze, a zostawiane nam znaki mącą w głowie.
Strona po stronie wsiąkałam między mury instytutu, które przesiąknięte są niezwykle dziwną aurą. Jedno jest pewne, zapragniesz jak najszybciej poznać dalsze losy bohaterów. Czy pierwsze sympatie nagle się zmienią? Instytut dopiero uchyla drzwi do swych tajemnic. Ja z radością odkryłam, coś skryte między stronicami.
Pora, żebyś ty odnalazł tę nutkę przygody i krztynę uzależnienia od tej historii.
Fragment II: Instytut
– Ładnie, prawda?
Teddy odwróciła się i zobaczyła obok bardzo niską dwudziestolatkę. Teddy od razu przyszło na myśl, że ta dziewczyna być może spędziła więcej czasu na czytaniu pod kołdrą Władcy Pierścieni niż na spacerowaniu w słońcu. Pod jej oczami widniały ciemne półkola.
Fragment I: Instytut
Teddy przyjrzała się rozłożonym przed nią kartom. Nie chciała w to uwierzyć, ale one tam były: trzy damy. Nick zabrał jej wszystko.
Zrobiło jej się ciemno przed oczami i przez jedną przerażającą chwilę myślała, że zemdleje – po prostu padnie twarzą na jeden z najlepszych stołów Bellagio. Szybko sprawdziła swój stan: żadnego mrowienia w palcach, żadnych mdłości. To nie był napad, tylko zwykła panika, wywołana przejażdżką kolejką górską, jaką było jej życie.
Instytut już w styczniu!
Teddy Cannon nie jest typową dwudziestokilkuletnią kobietą. Owszem, jest zaradna, bystra i pokręcona. Ale potrafi też z niesamowitą precyzją czytać ludzi. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że jest prawdziwym medium.
Instytut
Stephen King znany jest z zawrotnej ilości wydawanych książek. Sceptycy twierdzą, iż przy takiej częstotliwości nowe dzieła na pewno tracą na swojej jakości, autor natomiast nieustannie udowadnia, że są w błędzie. Jako fanka twórczości Króla zacieram ręce na każdą nowość, jednak zdaję sobie sprawę, że pośród licznych perełek pojawiają się także i te średnie, żeby nie nazwać kiepskimi. Zatem jaką pozycją jest jego najnowsza powieść o tajemniczej nazwie „Instytut”?
Historię rozpoczynamy poznając Tima Jamiesona, byłego policjanta z Florydy. Ostatnio życie zawodowe, jak i prywatne układa mu się raczej nędznie, dlatego Tim potrzebuje dość drastycznie zmienić otoczenie. Zrządzeniem losu, wysiada z samolotu do Nowego Jorku i zaczyna podróż na stopa. Tymczasowo osiada w kilku mniejszych czy większych miejscowościach, aż trafia do zapomnianego przez świat DuPray, gdzie postanawia zatrzymać się na dłuższą chwilę. Nic spektakularnego się nie dzieje, lecz gdy zaczynamy już nawet lubić naszego bohatera, jego historia się ucina.
Kolejna część przedstawia losy dwunastoletniego chłopa. Luke Ellis jest nie tylko wybitnie obdarzony inteligencją, ale zarazem dobrze rozwija się w społeczeństwie, ma przyjaciół i lubi sport, co znacznie wyróżnia go spośród pozostałych uczniów Szkoły dla wyjątkowych dzieci w Minneapolis. Czasem jednak, gdy chłopiec jest zdenerwowany, bywa, że zaczynają się dziać niezwykłe rzeczy, np. tacka po pizzy samoczynnie ląduje na podłodze. Właśnie te sporadyczne przypadki ściągają na niego uwagę ludzi o niekoniecznie dobrych zamiarach. W chwili, gdy przed chłopcem świat stoi otworem, ktoś nagle i brutalnie zamka drzwi.
Luke zostaje uprowadzony do Instytutu, gdzie wraz z innymi dziećmi o zdolnościach telekinetycznych i telepatycznych, zostaje nieustannie poddawany eksperymentom, które delikatnie mówiąc, są mało komfortowe. Często sprawiają ból, ale bywają też upokarzające, co ma jedynie pokazać, że ludzie sprawujący nad nimi „opiekę” mają nad nimi władzę absolutną. Gdy kolejni przyjaciele chłopca znikają bezpowrotnie w Tylnej Połowie Instytutu, Luke coraz wyraźniej przeczuwa, że jedynym ratunkiem dla dzieci jest wezwanie pomocy. Tylko jak tego dokonać w tak pilnie strzeżonym budynku na końcu świata?
Wydarzenia rozwijają się powoli. Bardzo powoli. Niby coś się dzieje, jednak to mnie nie porwało. Niby szokujące rzeczy – eksperymenty na dzieciach, i to często dość małych – jednak mnie to aż tak bardzo nie poruszyło. Nie wiem, czy to skutek zbyt dużej dawki kingowskiego świata, gdzie takie sceny są powszechne, a może to dlatego, że od Kinga oczekuję zawsze bardzo wiele. Dopiero po trzystu średnio entuzjastycznie przewróconych stronach zaczęłam się bardziej wczuwać w historię bohaterów. Kiedy losy bohaterów w nieoczywisty sposób splatają się, zaczyna narastać napięcie i niespokojne wyczekiwanie na coś wielkiego. A jest na co czekać. Długo nie dostajemy zbyt wiele, by otrzymać mocny cios na finał.
Całość zbudowana jest rozsądnie. Poznajemy jednego bohatera, potem drugiego, a kiedy już zdążyliśmy zapomnieć o tym pierwszym historia obu pięknie i nieoczekiwanie się łączy. Ostatnia część książki ładnie buduje napięcie, sprawiając, że niecierpliwie przerzucałam kolejne kartki i autentycznie czułam niepokój. Co więcej, sceny zaraz przed finałem przeplatają się ze sobą krótkimi fragmentami, co opóźnia finisz i potęguje podekscytowanie.
Mimo iż spora część powieści jest raczej monotonna, „Instytut” czyta się gładko. King porusza wątki znane już z jego poprzednich dzieł, jednak nie można mu zarzucić braku pomysłu. Wplata między wiersze trudny temat, na pewno dający czytelnikowi do myślenia. Mocne uderzenie na koniec broni powieść, natomiast czegoś tam zwyczajnie zabrakło, aby książka powaliła mnie na kolana. Nie mogę zaliczyć tej pozycji do wybitnych prac autora, aczkolwiek myślę, że jest godna uwagi.
Zły las
Twórczość Andrzeja Pilipiuka zazwyczaj albo wzbudza zachwyt, albo odstrasza. Autor sam siebie nazywa Wielkim Grafomanem, ma na koncie blisko pięćdziesiąt pozycji i wyraziste poglądy na wiele kwestii, również tych mocno kontrowersyjnych. Przez niektórych kojarzony jest głównie jako ojciec egzorcysty-menela, Jakuba Wędrowycza, przez innych jako autor świetnych opowiadań. Nie da się bowiem ukryć, że to krótka forma jest jego specjalnością.
Zły las to zbiór czterech opowiadań, z których trzy swoją objętością mogą zakrawać na mini-powieści. Ich akcja toczy się od okresu międzywojennego, poprzez Drugą Wojnę Światową, aż po współczesność. Fabuły kryją tajemnice, zazwyczaj dość mroczne, a lektura wciąga. Czego jak czego, ale pomysłowości nie można Pilipiukowi odmówić.
Całość otwiera Tajemnica zielonej teczki, w której mamy do czynienia z wyprawą naukowców z Wojskowego Instytutu Antropologii Historycznej na Grenlandię. Kogo lub czego będą tam szukać? Śladów bytności ludzi, a raczej stworzeń nie mających z ludźmi wiele wspólnego, które przetrwały tysiące lat, planując krwawą zemstę na naszym gatunku. Pomysł trochę skojarzył mi się z jedną z części o Jakubie, chociaż tutaj nie mamy do czynienia z wędrowyczowskim absurdem.
Tytułowy Zły las to mój faworyt ze świetnym klimatem i niebanalnym podejściem do tematyki Drugiej Wojny Światowej oraz pogromu społeczności żydowskiej. Wojna trwa już od dłuższego czasu, z niewielkiej, otoczonej lasem wioski wywieziono wszystkich Żydów, a pozostali przy życiu Polacy ledwie wiążą koniec z końcem pod niemiecką okupacją. Tymczasem w lesie, owianym od lat złą sławą, coś się czai i zdaje zbierać siły przed uderzeniem. Chętnie poznałabym kontynuację!
Rozczochrana kochanka to najkrótszy z tekstów i mimo że czyta się go dobrze, zdaje się nieco odstawać od reszty. Fabuła obraca się wokół wystawionego na sprzedaż obrazu, który kryje w sobie tajemnicę i wzbudza nieoczekiwaną niechęć ze strony pewnej starszej pani. W tym przypadku sekret, który wydaje się niesamowity, po ujawnieniu nie wzbudza sensacji, a szkoda.
Książkę wieńczy Zemsta Śmieciarzy, w której na scenę wkracza znany już z innych opowiadań Pilipiuka, Robert Storm, nie do końca przystosowany do społecznego życia kolekcjoner i znawca sztuki. Tym razem będzie musiał zmierzyć się z klątwą, którą obrzuca go jeden z najpotężniejszych bossów kolekcjonerskiego półświatka. Czy jednak relikt zamierzchłych, pełnych zabobonów czasów na pewno może doskwierać współczesnemu człowiekowi? I co zrobić, by się go pozbyć?
Warto wspomnieć o wydaniu, które najpierw wzbudziło mój zachwyt (okładka i jej kolorystyka są świetne!), a potem lekką konsternację. Grafika nijak nie pasuje tematycznie do żadnego z zawartych tu opowiadań…
Niemniej jest to naprawdę szczegół; w ocenie książki liczy się przecież przede wszystkim jej zawartość. Zbiór czyta się świetnie, kiedy już zaczniecie któryś z tekstów, zapewne skończy się to lekturą do samego końca. Fani autora na pewno nie będą rozczarowani. Ci dopiero zaczynający z nim przygodę, także powinni być zadowoleni.