Rezultaty wyszukiwania dla: Initium
Wilki
Wilki wróciły w Sudety. Poczynają sobie coraz śmielej, pokazując się w okolicznych wioskach i budząc postrach w nieuświadomionych mieszkańcach. I to nie jest fikcja, a fakt. Wybierając się w góry, trzeba mieć świadomość, że są one domem dzikiej zwierzyny. Jednak bać należy się bardziej zdziczałych psów, bo one nie boją się człowieka i potrafią zaatakować oraz (a może przede wszystkim?) ludzi.
„Wilki” Grzegorza Wielgusa przenoszą nas na Dolny Śląsk do niewielkiej wioski o nazwie nomen omen: Wilki. To tu komisarz Emil Orłowiec zmuszony jest prowadzić śledztwo w sprawie makabrycznego zabójstwa myśliwego. Szybko okazuje się, że to nie ostatnia zbrodnia, a jeśli do tego dodamy krwawe znalezisko na szlaku turystycznym i budzącą grozę legendę o Bestii, to robi się naprawdę ciekawie.
Przy okazji śledztwa wychodzą na jaw nie tylko współczesne sekrety mieszkańców Wilków i pobliskich miejscowości, ale także mroczne tajemnice sprzed wielu lat.
Nawet stróż prawa i goprowcy mają swoje ciemne historie, które nagle wypływają na wierzch w najmniej oczekiwanych momentach. Wszystkie te zagadkowe elementy, podsycane dodatkowo przez miejscowe legendy nadają powieści niesamowity mroczny klimat. Oprócz typowego śledztwa w sprawie zabójstwa otrzymujemy elementy horroru czy powieści grozy. Atmosfera wokół głównych bohaterów gęstnieje, a czytelnik zaczyna powoli wierzyć w nadnaturalne zjawiska, krwiożercze bestie i duchy przeszłości.
Powieść czyta się świetnie, gdyż pisarz umiejętnie miesza wątki, plącze szyki, podsuwa wciąż nowe tropy, by na koniec całkowicie zaskoczyć czytelnika. Książka napisana jest dobrym barwnym i kwiecistym językiem, nieepatującym przy tym wulgarnością.
Dodatkowym atutem okazuje się ciekawie zarysowane tło obyczajowe, wykorzystanie miejscowych legend oraz bolesnej wojennej i powojennej historii Dolnego Śląska. Tu nic przecież nie było proste. Ziemie należące do 1945 roku do Niemców, nagle przeszły w polskie ręce. W wielu wsiach pozostali niemieccy mieszkańcy, którym dokwaterowano Polaków z Kresów Wschodnich. Echa takich historii także w powieści znajdziemy.
Mnie, mieszkankę Dolnego Śląska, właśnie takie wielobarwne i wieloaspektowe ukazanie złożonych losów Kotliny Kłodzkiej wyjątkowo się podoba.
Powieść mogę polecić z czystym sumieniem, bo pisarz nie tylko świetnie radzi sobie budując napięcie śledztwa, ale także doskonale zna specyfikę regionu, o którym pisze.
Klątwa Czarnoboga
Znacie serię „Baśniobór”? A może lubicie książki z serii „Kroniki Archeo”? Jeżeli tak, możecie sobie wyobrazić czym jest „Klątwa Czarnoboga”, debiutancka powieść fantasy Adama Wyrzykowskiego, która czerpie pełnymi garściami z bogatej i fascynującej mitologii słowiańskiej. Autor zabiera nas w niezwykłą podróż przez świat pełen tajemniczych istot, pradawnych bóstw i magicznych miejsc, w którym rzeczywistość miesza się z legendami, a magia jest na wyciągnięcie ręki.
Zarys fabuły
Historia zaczyna się w momencie, gdy robotnicy podczas budowy mostu na rzece odkrywają drewniany posąg przedstawiający prastare bóstwo. Wkrótce w spokojnym miasteczku zaczynają dziać się dziwne, niewytłumaczalne rzeczy, które burzą dotychczasowy spokój mieszkańców. Trzynastoletni Makary i jego przyjaciele zostają wciągnięci w wir wydarzeń związanych z tajemniczym totemem, który wprowadza chaos i przerażenie. Gdy znika dziewczynka o imieniu Berenika, młodzi bohaterowie muszą odkryć, co się stało, jednocześnie stawiając czoła złowrogim siłom Czarnoboga.
Moja opinia i przemyślenia
Moim zdaniem jednym z najciekawszych elementów powieści jest umiejętne wykorzystanie motywów mitologii słowiańskiej. Adam Wyrzykowski z dużą starannością przedstawia różnorodne istoty nadprzyrodzone. W książce pojawiają się demony, duchy, skrzaty czy nimfy, które odgrywają kluczowe role w fabule. Na końcu książki znajduje się krótki bestiariusz, który pomaga czytelnikowi lepiej zrozumieć te postacie i ich miejsce w mitologicznym świecie.
Makary to sympatyczny i odważny chłopiec, który mimo trudnej sytuacji rodzinnej stara się odnaleźć w nowym środowisku. Relacja z samotnie wychowującym go ojcem jest przedstawiona w przekonujący sposób, a przyjaciele Makarego, każdy z własnymi problemami, wnoszą do fabuły dodatkowe wątki, poruszające ważne tematy, takie jak przemoc szkolna, brak akceptacji wśród rówieśników i trudności w relacjach rodzinnych. Realistyczne przedstawienie tych problemów sprawia, że łatwo można się utożsamić z bohaterami i ich zmaganiami. Dzięki nim powieść staje się nie tylko ciekawą przygodą, a ma w sobie nieco więcej głębi.
Autor pisze w lekki i przystępny sposób, dzięki czemu książkę czyta się z przyjemnością. Dynamiczna akcja nie pozwala nawet na chwilę nudy, a złożona fabuła wciąga od pierwszych stron. Język, jakim posługuje się Autor, jest pełen humoru i ironii, co nadaje dialogom naturalności i autentyczności.
Uważam, że „Klątwa Czarnoboga” to interesujący i dobrze napisany debiut fantasy, który zasługuje na uwagę szerokiego grona odbiorców. Autor skłania do refleksji nad ważnymi kwestiami społecznymi, a nawet ekologicznymi. Historia łączy w sobie elementy przygody, magii i mitologii, tworząc niezwykle wciągającą opowieść o przyjaźni, odwadze i walce ze złem.
Podsumowanie
Moim zdaniem „Klątwa Czarnoboga” to powieść, która ma potencjał, aby stać się początkiem nowej, interesującej serii fantasy. Autor umiejętnie balansuje między różnymi gatunkami, tworząc historię, która wciąga, bawi i skłania do myślenia. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” i serdecznie polecam serię wszystkim miłośnikom literatury z nutami mitologii słowiańskiej. To książka skierowana do młodszych czytelników, ale myślę, że nadaje się dla każdego.
Szklarz
W życiu dziennikarza Adama Lebudy nie dzieje się dobrze – zarówno na stopie prywatnej, jak i zawodowej. Trudne rozstanie z żoną sprawiło, że mężczyzna nie może odnaleźć się w codzienności, na czym cierpi jego praca. A szefostwo naciska, by ich pracownicy tworzyli „klikalne”, pełne sensacji artykuły. Adam, który początkowo znajdował się gdzieś pomiędzy najchętniej czytanymi, teraz powoli spada na sam dół. Nieoczekiwanie na wycieraczce przed mieszkaniem znajduje łamigłówkę, i to wystarczająco skomplikowaną, by zabrała mu kilka godzin. Jeszcze nie wie, że jej rozwiązanie poprowadzi go wprost do Piekła.
Rozpoczyna się gra z mordercą, który w bestialski sposób morduje swoje ofiary. Ich ciała naszpikowane są odłamkami szkła, przez co Lebudzie bardzo szybko nasuwa się idealny (w jego mniemaniu) pseudonim dla zabójcy: Szklarz. Po opublikowaniu pierwszego artykułu bardzo szybko do drzwi dziennikarza puka policja. Jedną z dwójki stróżów prawa jest dawna ukochana Lebudy, Ewa.
Dlaczego Szklarz właśnie Adamowi podrzuca kolejne łamigłówki? Czy dziennikarz i osoby z jego otoczenia są bezpieczni?
Zapowiedź aktów brutalności na wielu czytelników działa przyciągająco; nie inaczej jest w moim przypadku. Byłam ciekawa, jak autor poradzi sobie z tematem. Szczególnie że „Szklarz” to kryminalny debiut Komorowskiego. A jak wiadomo, czasami debiutujący w danym gatunku autorzy potrafią nieźle nas zaskoczyć.
Pierwszym tropem głównego bohatera jest autor niedawno wydanego bestsellera, do którego dołączono bardzo podobną łamigłówkę do tych, które otrzymuje mężczyzna. Dziennikarski nos Lebudy mówi mu jednak, że byłoby to za łatwe rozwiązanie. Bo też który morderca podaje się organom ścigania jak na talerzu? Do tego dochodzą również konflikty z prowadzącym oficjalne śledztwo duetem, a obecność dawnej miłości Adama zupełnie nie pomaga. Ponadto on sam wkrótce trafia na ich celownik.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Pomysł na fabułę wydawał się całkiem ciekawy, a rany zadane przez seryjnego były przedstawione bardzo obrazowo, przez co chwilami nawet mnie robiło się niedobrze podczas lektury. Jednak… coś w tym wszystkim nie do końca zagrało. Główny bohater nie budził we mnie żadnych emocji i raczej nie zapisze się w mojej pamięci na długo. Jego „dyskusje” z policyjnym partnerem Ewy przywodziły mi na myśl pyskówki między chłopcami w gimnazjum, nie zaś między – bądź co bądź – dorosłymi mężczyznami. Adam Lebuda nie wydawał się autentyczny, ciężko było „wbić się” w jego postać, bo raczej też nic konkretnego się w niej nie kryło. A wiadomo, że główny bohater ma moc, by przyciągnąć czytelnika do lektury. Nawet jeżeli cała historia jest nie do końca tym, czego czytelnik oczekiwał. W przypadku „Szklarza” niestety podróż była bardzo długa, choć książka ma nieco ponad pięćset stron. Może to też kwestia licznych dygresji, które tak naprawdę również nie wniosły nic do lektury prócz tego, że rozciągała się ona jeszcze bardziej.
Czy zakończenie mnie zaskoczyło? Niespecjalnie. Od jednego z rozdziałów, w których – powiedzmy - akcja już się rozkręcała, byłam niemal na sto procent pewna, kto jest sprawcą. Co prawda dobrym pomysłem było wykorzystanie właśnie takiego zabiegu, ale z drugiej nie wynagrodziło przebijania się przez warstwy informacji średnio bądź wcale niepotrzebnych w tej książce.
Podsumowując, pomysł na fabułę określiłabym jako całkiem niezły, jednak wykonanie nie do końca przypadło mi do gustu. Bohaterowie są papierowi, niezapadający w pamięć. Ich zachowanie niejednokrotnie przywodzi na myśl młodzież. Sama postać okrutnego Szklarza też zasługiwałaby na poprawki, bo o ile opisy tortur obrzydzają, o tyle nie ma w tym ani krzty przerażenia. Ciężko powiedzieć, czy polecam; tragicznie nie było, ale mogłoby być o wiele lepiej. Musicie zastanowić się nad tym, czy tematyka mimo wszystko do Was przemawia. Może to właśnie Wy znajdziecie w „Szklarzu” coś, na co ja nie zwróciłam uwagi.
Wody czerwone
Kryminały to gatunek literacki, który wciąga czytelnika w świat pełen tajemnic, napięcia i intryg. Od samego wstępu, czytelnik zostaje wciągnięty w labirynt zawiłych zagadek, gdzie każda strona książki może kryć klucz do rozwiązania mrożącej krew w żyłach historii. To podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej psychiki i złożone relacje międzyludzkie, gdzie nic nie jest pewne, a każda postać skrywa swoje własne tajemnice i motywacje. Dokładnie tak samo wygląda sytuacja w najnowszej powieści Agaty Kunderman „Wody czerwone”. Miałam okazję czytać debiutancką powieść autorki „Wróżda” i byłam pod wrażeniem, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy i tym razem autorka sprosta wymaganiom swoich czytelników?
Agata Kunderman „Wody czerwone”
Na tle malowniczego krajobrazu Kotliny Kłodzkiej w miasteczku przy polsko-czeskiej granicy, czas płynie ospale, a mieszkańcy przyzwyczaili się do łagodnego rytmu życia. Jednak nadejście wiosny przynosi wydarzenia, które mogą na zawsze zmienić spokój lokalnej społeczności. Marzec 2022 roku staje się punktem zwrotnym, kiedy tajemnicze odkrycie w lesie wstrząsa codziennością – beczki wypełnione dziwną cieczą stają się preludium do mrocznych sekretów skrywanych przez lata.
Policjanci z Lądka-Zdroju, a wśród nich ambitny Feliks Niemiłko i młoda policjantka Anita Starska, zostają wezwani do zbadania tego zjawiska. Jednak odkrycie w jednej z beczek ludzkiego szkieletu komplikuje sytuację, rozpoczynając lawinę zdarzeń, które odsłaniają mroczne tajemnice skrywane przez lata przez lokalną społeczność.
Śledztwo prowadzone przez prokuraturę pod wodzą Niemiłki i Starskiej odsłania nie tylko brutalną zbrodnię, ale także ukryte motywacje, zawiłe relacje międzyludzkie oraz skrywane przez lata sekrety. W miarę jak dochodzenie postępuje, napotykają na coraz to nowsze zagadki, które prowadzą ich przez labirynt przeszłości, kłamstw i zdrad. Czy uda im się odkryć, co tak naprawdę wydarzyło się tam w przeszłości? Czy uda im się wspólnie rozwikłać tę sprawę?
Niebanalny kryminał dający do myślenia
Autorka, Agata Kunderman, nie tylko kreśli niezwykle wciągającą intrygę, ale także rysuje wyraziste portrety psychologiczne głównych bohaterów. Przez misternie skomponowane dialogi i sceny, czytelnik wchodzi w świat śledztwa, czując napięcie i emocje towarzyszące bohaterom, a także ich wewnętrzne konflikty i motywacje. Dodatkowo książka dotyka tematów społecznych, takich jak mobbing oraz ekologiczne zagrożenia, co nadaje jej większej głębi i aktualności.
Agata Kunderman „Wody czerwone” – recenzja książki
„Wody czerwone” Agaty Kunderman to niezwykle angażujący thriller kryminalny, który wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu aż do zaskakującego finału. Poprzez misternie splecione wątki, autorka buduje mroczny i niepokojący świat, w którym każde odkrycie prowadzi do kolejnych zagadek. To nie tylko lektura dla miłośników kryminałów, ale także zaproszenie do refleksji nad ludzkimi obsesjami, tajemnicami przeszłości oraz troską o środowisko naturalne. „Wody czerwone” Agaty Kunderman to książka pełna głębi, ważnych i wartościowych treści, które są ponadczasowe. Jeśli jeszcze nie znasz twórczości autorki, koniecznie musisz to nadrobić. Gorąco polecam!
Czarny żałobnik
W letnich miesiącach życie w tak ogromnym mieście, jak Warszawa może być uciążliwe, przede wszystkim przez paraliżujące upały, które nie ułatwiają codziennego życia. Ponadto wysokie temperatury przyspieszają procesy gnilne, a w tym momencie to jest jeden z wielu problemów komisarza Adama Krugera. Wraz z prokurator Alicją Ostrowską rusza śladem mordercy, który pozostawia zmasakrowane zwłoki na placach zabaw. Przy ofiarach śledczy odnajdują czarnego motyla, rusałkę żałobnika - podpis sprawcy. Żadna z badających sprawę osób nie wie jednak, jak połączyć tę niewielką ilość poszlak, jakie udało im się zdobyć. A zegar tyka... i pojawiają się kolejne ciała.
Trop wiedzie do kobiety prowadzącej terapie dla par. I choć początkowo wszystkie dowody wskazują na jej udział w zbrodniach, to Kruger i Ostrowska mają dość mocne przeczucia, że to śledztwo jest o wiele bardziej skomplikowane. Ofiary również zdają się nie być przypadkowo wybranymi osobami.
Adam Kruger i Alicja Ostrowska muszą odsunąć na bok wszystkie inne kwestie i ruszyć śladem szalonej logiki sprawcy, by ocalić kolejne, potencjalne cele.
Z założenia thriller ma nas w pewien sposób zaszokować, przyciągnąć do siebie nietuzinkowymi wydarzeniami bądź postaciami (albo i jedno, i drugie). Pozostawić z gonitwą myśli, szokować brutalnością mordercy. Zazwyczaj tego właśnie oczekuje czytelnik, szczególnie taki, który po ten gatunek sięga regularnie. Mile widziana także wartka akcja oraz wypełniające luki tło obyczajowe, dzięki czemu możemy lepiej poznać bohaterów. Jest to ważne szczególnie w przypadku serii. W praktyce jednak często zdarza się, że trafiamy na jedną i tę samą historię, tyle że przerobioną. Na szczęście w przypadku „Czarnego żałobnika” nie doszło do takiej sytuacji.
Można z całą pewnością rzec, iż komisarz Adam Kruger i prokurator Alicja Ostrowska, stanowią naprawdę zgrany duet. Ich tok myślenia idzie zazwyczaj w tym samym kierunku, a ewentualne kwestie sporne skłaniają jedną stronę do przemyślenia teorii drugiej. Alicja Ostrowska nie bez powodu wśród współpracowników nazywana jest „Ostrą” - potrafi przeforsować swoje zdanie i wykopać drzwi do miejsc, które dla wielu pozostawałyby zamknięte. Od początku tej historii widać, że tę dwójkę łączy coś więcej niż praca; mimo mocnych docinków mogą na siebie liczyć. To pierwszy i bardzo znaczący plus tej książki - ciekawie stworzone postacie, które zapadną w pamięć na dłużej.
Co szczególnie przypadło mi do gustu? Nie zrozumcie mnie źle, żadna ze mnie psychopatka, ale... standardowo, metody tortur. A były one bardzo wymyślne. Sprawca bowiem „karał” swoje ofiary przy pomocy średniowiecznych narzędzi. Ruszenie jego śladem stanowiło bardzo emocjonującą podróż, a przez cały ten czas zastanawiałam się, jakie znaczenie ma dla niego wybrany gatunek motyla, rusałka żałobnik. Co prawda jego nazwa mogła poniekąd nasunąć pewne skojarzenia, ale czy nie byłoby wówczas zbyt łatwo?
Akcja toczy się wartko, ciągle coś się dzieje - tak w śledztwie prowadzonym przez nasz duet, jak i w tym, które prywatnie prowadzi Ostra. Naprawdę, nie da się tutaj narzekać na nudę. Jednak to, co przyniosło nam zakończenie - takiego plot twistu chyba się nie spodziewałam. Dodam jeszcze, że gdy już śledczy odnaleźli powiązania między ofiarami, to lekko się w tym pogubiłam - najlepszym rozwiązaniem byłoby rozpisanie sobie tego na jakimś wykresie. No ale finisz... majstersztyk. W pewnym momencie już myślałam, że wiem, kim jest morderca (o czym zresztą i bohaterowie byli przekonani), po czym okazywało się, że zostałam po mistrzowsku wprowadzona w błąd. Do tej pory szokuje mnie fakt, jak pełna mroku może być ludzka psychika. I jak wiele energii poświęcają ludzie na zemstę, a co za tym idzie - w jak wyszukany sposób mogą jej dokonać.
Podsumowując, z tego, co wyczytałam w odmętach internetu, „Czarny żałobnik” to debiut pani Opiłki. Gratuluję! Wyszło naprawdę bardzo dobrze. Aż jestem ciekawa, co wydarzy się w kolejnych książkach autorki - bo że będą kolejne, tego jestem pewna... zważywszy na to, jak zakończyła się ta. Polecam!
Ręce Boga
Kryminały są dziedziną literatury, która praktycznie od zawsze cieszy się sporym zainteresowaniem. Zwłaszcza współcześnie, kiedy mamy jesteśmy świadkami rozkwitu kryminalnych podcastów czy serialowych adaptacji książek tego nurtu. Mogłoby się wydawać, że temat jest mocno wyeksploatowany i trudno będzie zaskoczyć. Nic bardziej mylnego! Maciej Torebko swoim debiutem udowadnia, że można praktycznie z biegu i bez doświadczenia wedrzeć się na szczyt polskiej sceny kryminałów!
„Podkomisarz Ariel Janicki staje w obliczu niezwykle brutalnego morderstwa białostockiego komornika. Mężczyzna został unieruchomiony, przebity maczetą, a na powiekach wypalono mu tajemnicze znamię – symbol Ręce Boga. Niestety całkowity brak śladów na miejscu zbrodni i kolejne ślepe tropy sprawiają, że policjanci muszą zmierzyć się z kolejnym morderstwem. Śledztwo przybiera jeszcze bardziej niebezpieczny obrót, kiedy okazuje się, że sprawca zabójstw odtwarza makabryczne zbrodnie opisane w Biblii.”
(Opis wydawcy)
Książka „Ręce Boga” - bo taki tytuł nosi debiutanckie dzieło Macieja Torebko – od razu nasuwa już czytelnikowi, czego może się spodziewać. Nie ukrywam, że sam sceptycznie podszedłem do powieści, mając na uwadze, że temat mordercy, którego zabójstwa inspirowane są Biblią, czy wiarą, jest w literaturze bardzo dobrze znany. Zresztą nie tylko, każdy z nas chyba pamięta film „Ręka Boga” czy chociaż kultowe już „Siedem”, gdzie przedstawiono temat zabójstw wzorcem Bożych przypowieści czy przykazań. Również obraz podkomisarza Ariela może wydawać się lekko sztampowy, jest to osoba (a jakże) na ciągłym kacu, zmęczona życiem, w konflikcie małżeńskim i w ciągłej pogoni za uwagą dziecka, nad którym opiekę po części utracił. Nie brzmi znajomo? Jak widać, niektóre czynniki wskazują nam jednogłośnie, że powieść Macieja Torebko to odgrzany kotlet. Jednak trzeba zaznaczyć, że kotlet z górnej półki, bez oszukanej panierki, gruby i soczysty, podany z najsmaczniejszymi dodatkami.
Mocnym atutem powieści jest styl pisarski, ciekawy komentarz rzeczywistości, lekkość pióra. To są rzeczy, które stwarzają z książki dzieło niezwykle wciągające – z każdą stroną zainteresowanie czytelnika wzrasta. Fabuła, tak jak już nakreśliłem powyżej, nie jest czymś nowym i niespotykanym, niemniej historia podana przez Macieja Torebko jest niesamowicie świeża i współczesna. W dodatku powieść należy do tych brutalniejszych: mam tu na myśli mnogość scen, które lajka mogą lekko zniesmaczyć. Lajka, bo wprawionego wielbiciela kryminałów, mam wrażenie, jeszcze bardziej zachęcają do lektury.
Muszę przyznać, że chociaż nie jestem jakimś wielkim fanem kryminałów i sięgam po nie dość sporadycznie, to książka „Ręce Boga” zdają u mnie egzamin na piątkę. Aspektem wpływającym na ocenę jest również fakt, że to debiut i mam szczerą nadzieję, że przychylne, podobne mojej recenzję zachęca autora do dalszego rozwoju i stworzenia czegoś jeszcze lepszego. Polecam!
Na białym koniu
„Najwyraźniej ludzie dostrzegają cię tylko, gdy odstajesz”.
Lubię sięgać po polskich autorów kręcących fabuły wokół szeroko rozumianych sensacyjnych klimatów, zaryzykować spotkanie z nieznanym pisarzem, poznać styl tworzenia, zawiązywania intrygi, oprowadzania po akcji i podtrzymywania klimatu. Kiedy dobrze trafię, wówczas wciągam na listę ulubionych i pilnie śledzę pojawiające się premiery tytułów. Moje pierwsze spotkanie z książką Adama Dzierżeka zaliczam do przeciętnych, pod względem atrakcyjności scenariusza zdarzeń, charakterystyki postaci i czytelniczego wciągnięcia.
Pierwsze strony zapowiadały się obiecująco. Autor wytworzył frapujący nastrój niedopowiedzenia i tajemniczości. Wydawało się, że postać Karola Szczygła, administratora danymi klientów w parabanku, będzie miała wiele ciekawego do powiedzenia w aspekcie przeszłości. Jednak fabuła podążyła innym tropem, jedynie na chwilę odrywała się, by spojrzeć w traumę z dzieciństwa mężczyzny. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie dziwnie przeprowadzone sceny akcji, chociażby zwolnienia i sklepowa. Czułam sztuczność, nie przekonały, jakby odhaczenie punktu w intrydze, by móc iść dalej z narracją, a nie oprowadzanie czytelnika w procesie tworzenia napięcia. Pozostało przyjąć założenie, że to taki styl pisania, bez preferowanego przeze mnie rozbudowania, cechujący się surowością i bezpośredniością. Trzeba przyznać, że pisarz konsekwentnie trzymał się wypracowanej narracji i za to plus.
Kolejny plus za głębokie zajrzenie w mroczną odsłonę ludzkiej duszy, namacalne dotknięcie zła drzemiące w człowieku i czekające na okazję do wyłonienia się na powierzchnię postaw i zachowań. Główny bohater wpadał w sidła zewnętrznej i wewnętrznej manipulacji, przekraczania granic ustalonych w toku kształtowania człowieczeństwa, ustalania hierarchii wartości, udzielania pomocy. Karol, za namową sąsiada, zaangażował się w poszukiwania dawnej przyjaciółki. Tropy wiodły czarnymi ścieżkami internetu i brutalnego obłąkania. Z rozdziału na rozdział atmosfera gęstniała w intensyfikującym się mroku, brutalności i bestialstwie. Zło wysuwało się na pierwszy plan. Autor atrakcyjnie je przybliżał, lecz brakowało umocowania przyczynowego, nie ze względu na naturę człowieka, ale dla potrzeb nasycania intrygi. Książkę poznałam, nie przyniosła rozrywki, na jaką liczyłam, nie zdołałam mocno wczuć się i zaangażować, kilka elementów przypasowało, inne doceniłam.
Wróżda
Wyrusz w niezwykłą literacką podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. Poznaj emocjonujący thriller „Wróżda” autorstwa Agaty Kunderman. Ta książka to nie tylko opowieść, to prawdziwa wyprawa przez gęsty labirynt niewiadomych, gdzie każda strona to kolejny krok w nieznane, a każde zdanie skrywa zapierające dech w piersiach tajemnice.
Agata Kunderman „Wróżda”
Fabuła książka Agaty Kunderman przenosi nas w świat, w którym jedna krótka wiadomość potrafi zburzyć nie tylko spokój, ale również wszelkie dotychczasowe przekonania. W tej pełnej napięcia opowieści śledzimy losy Joanny, matki walczącej z traumą po śmierci jedynej córki, Tosi, a także zmagającej się z ciężką depresją. Kobieta jest rozdarta, zrozpaczona i nie wie, co ma dalej począć. Jej życie diametralnie się zmienia, gdy niespodziewanie otrzymuje tajemniczy telefon od mężczyzny, który twierdzi, że jej córeczka żyje. Rozmówca na dowód swoich słów przesyła zdjęcie dziecka, które wydaje się bliźniaczo podobne do Tosi. Oczywiście to zaledwie wstęp do spirali wydarzeń, która zaczyna się rozwijać, unosząc się na fali niepewności i nieznanych prawd.
Nieważne, ile faktów przeczy tej teorii, Joanna postanawia zaufać swojej intuicji i rozpoczyna prywatne śledztwo. Rozpoczyna się lawina wydarzeń, która ujawnia złożoną sieć związków między śmiercią dziewcząt z różnych zakątków Polski. Historia przekształca się w labirynt, w którym każde nowo odkryte tajemnice rodzą kolejne pytania. W miarę jak Joanna zagłębia się w dochodzenie, odkrywa, że jej życie było tkane z kłamstw i przemilczanych faktów. Stare fotografie, związki z innymi postaciami, a także ukryte demony z przeszłości wypływają na światło dzienne. Czy córka Joanny naprawdę żyje? A może to wszystko jest jedynie mistyfikacją? To pytanie jest niesamowicie nurtujące, co sprawia, że powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony, szczególnie gdy fabuła rozwija się w nieprzewidywalnym kierunku.
Psychologiczna opowieść
Agata Kunderman nie tylko prezentuje intrygujący thriller, ale również wypełnia go głęboką psychologiczną opowieścią o bólu, nadziei i konfrontacji z własnymi demonami. To literackie doświadczenie, które wciąga i trzyma w napięciu, zdolne poruszyć najgłębsze struny emocjonalne niejednego czytelnika. Motyw zemsty wplata się w całą narrację, gdy zdesperowany rodzic pragnie sprawiedliwości za krzywdę swojej rodziny. Zemsta staje się potężnym impulsem, napędzającym bohaterów do działania, co jeszcze bardziej intensyfikuje emocjonalną atmosferę książki. W trakcie śledztwa Joanna napotyka różnych ludzi, którzy albo pomagają, albo sabotują jej poszukiwania. To podróż przez labirynt ludzkich emocji, gdzie każde odkrycie odsłania nowe warstwy tajemnicy. Wątki zemsty, prawdy i bólu splatają się, tworząc opowieść, która trzyma czytelnika w niepewności aż do samego finału.
Recenzja książki „Wróżda” Agaty Kunderman
„Wróżda” Agaty Kunderman wyróżnia się zawiłymi wątkami, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i głębokimi psychologicznymi aspektami, które sprawiają, że staje się niezapomnianym przeżyciem literackim. Agata Kunderman mistrzowsko komponuje historię, pozostawiając czytelnika z mieszanką emocji i pragnieniem odkrycia prawdy. „Wróżda” to nie tylko thriller; to również fascynująca podróż przez ludzkie cienie i światy, które pozostają ukryte przed naszym wzrokiem. Zachęcam do lektury tej książki z zaciekawieniem, a także gotowością na nieprzewidywalną podróż przez strony tej niezwykłej powieści. Wciągająca, zaskakująca i dająca do myślenia. Gorąco polecam!
Zapowiedź: Smoki i demony. Kroniki Mroku. Tom 5
W basenie Morza Souelskiego wrze.
Wszędzie, gdzie pojawił się Mroczna Nowina zapanował chaos. Królestwa walą się w gruzy, Ashai tkwi w jadowitym uścisku Caydeana a los milionów leży na szali. A Rezkin...wyrusza by ratować przyjaciela. Tak każą Zasady, a jeśli stoi to w sprzeczności z dobrem Imperium, to tym gorzej dla Imperium.
Zapowiedź: Łucznik
W zasypanej śniegiem i skutej mrozem Warszawie zapanował powszechny strach. Po ulicach grasuje bezwzględny morderca z łukiem, który pozostawia po sobie jedynie strzały i martwe ciała. Nikt nie jest bezpieczny, a każdy krok na ulicy może być ostatnim.