Rezultaty wyszukiwania dla: Historia
Smak trucizny. 11 najbardziej śmiertelnych trucizn i historie morderców, którzy ich użyli
Ciekawią was historie zbrodni? Mnie bardzo. Jest w nich coś fascynującego. Dlatego chętnie sięgam po takie tytuły, jak „Smak trucizny” spod pióra Neila Bradbury’ego. Książka w błyskotliwy sposób łącząca naukę z kryminalistyką, przekazując treści, które fascynują czytelnika. Wybór trucizny jako narzędzia zbrodni jest powszechnie znany czytelnikom powieści kryminalnych. Jednak tym razem autor przybliża nam mniej oczywiste wybory i opowiada, jak te substancje wpływają na organizm człowieka i jakie historie kryminalne wiążą się z ich użyciem. Czytelnicy mogą spodziewać się ciekawej podróży przez medycynę, historię oraz zbrodnie, które na zawsze zmieniły nasze postrzeganie trucizn.
O czym jest książka?
„Smak trucizny” to książka, która wnika w świat trucizn, zarówno tych powszechnie znanych, jak strychnina czy cyjanek, jak i tych mniej oczywistych, jak insulina. Autor opisuje mechanizmy wpływu tych substancji na ludzki organizm, obok przedstawiając historie morderstw, w których trucizny te odegrały kluczową rolę. Neil Bradbury analizuje przestępstwa osławionych zabójców oraz te mniej znane, a czasem zapomniane zbrodnie, których rozwiązanie nadal pozostaje zagadką. Czytelnik zostaje wprowadzony w szczegóły dotyczące jedenastu trucizn, które odgrywają kluczową rolę w książce. Przykłady te sięgają od tajemniczej historii genezy powstania ginu z tonikiem po przesiąkniętą arszenikiem tapetę z sypialni Napoleona. Autor umiejętnie łączy elementy historii medycyny z opisami rzeczywistych przestępstw, co sprawia, że książka jest nie merytoryczna i niezwykle wciągająca.
Moja opinia i przemyślenia
Przeczytałam już wiele książek związanych z kryminalistyką, więc początkowo miałam wątpliwości, czy „Smak trucizny” wniesie coś nowego do mojego doświadczenia czytelniczego. Jednakże już po kilku stronach zrozumiałam, że książka wyróżnia się na tle innych publikacji o podobnej tematyce. Neil Bradbury potrafi w przystępny sposób przedstawić skomplikowane zagadnienia biologiczne i chemiczne, dzięki czemu nawet laik zrozumie, jak działają opisywane trucizny. Co więcej, autor nie poprzestaje jedynie na suchych faktach naukowych. Każda z opisywanych substancji jest związana z konkretną historią kryminalną, co nadaje książce dynamiczny charakter i sprawia, że czyta się ją jak najlepszy thriller. Przykłady takie jak sprawa Aleksandra Litwinienki, który został otruty izotopem polonu 210, czy historie pielęgniarek mordujących swoich pacjentów, są opisane z dbałością o szczegóły, ale bez nadmiernego dramatyzmu.
Neil Bradbury ma lekkie pióro i potrafi z wyczuciem wprowadzić elementy humoru tam, gdzie jest to odpowiednie, tak, że nikt nie powinien poczuć się urażony, co sprawia, że ciężka tematyka nie przytłacza czytelnika. Jednocześnie potrafi on zachować powagę tam, gdzie jest to konieczne, co świadczy o jego wielkim wyczuciu i umiejętności balansowania pomiędzy różnymi tonacjami narracji. W środku książki znajdziemy czarnobiałe zdjęcia ofiar, morderców, miejsc zbrodni i dowodów rzeczowych. Myślę, że jest to miłe urozmaicenie lektury.
Podsumowanie
„Smak trucizny” to książka, która w sposób błyskotliwy i fascynujący łączy naukę z kryminalistyką. Neil Bradbury na zawsze zmienia nasze postrzeganie niektórych znanych nam substancji. Książka niezwykle wciąga dzięki umiejętnemu połączeniu faktów naukowych z intrygującymi historiami kryminalnymi. Autor potrafi w przystępny sposób przedstawić skomplikowane zagadnienia, a dodanie elementów humorystycznych oraz dbałość o szczegóły historyczne i medyczne sprawiają, że „Smak trucizny” to lektura, którą trudno odłożyć. Gorąco polecam tę książkę wszystkim, którzy interesują się tematyką true crime – nie będziecie zawiedzeni.
Kształtowanie Śródziemia
„Kształtowanie Śródziemia” to czwarty tom z dwunastotomowej serii "Historia Śródziemia", którą opracował Christopher Tolkien na podstawie notatek i zapisków swojego ojca, J.R.R. Tolkiena. Oczekiwana z niecierpliwością przez fanów na całym świecie seria, rzuca nowe światło na skomplikowany proces tworzenia legendarnego świata Śródziemia i Valinoru. Christopher Tolkien, z wielką starannością, analizuje niepublikowane wcześniej materiały, które ukazują ewolucję geografii, historii i mitologii wykreowanej przez jego ojca.
O czym jest książka?
„Kształtowanie Śródziemia” rozwija przed nami obraz kształtowania się chronologicznej oraz geograficznej struktury legend Śródziemia i Valinoru. Tekst uzupełniają mapy i schematy świata sprzed i po kataklizmach spowodowanych Wojną Bogów oraz upadkiem Númenoru. Książka zawiera również „Kroniki Valinoru” i „Kroniki Beleriandu”, które ukazują proces tworzenia chronologii Pierwszej Ery. Z tych roczników poznajemy także historię Ӕlfwina, Anglika, który odbył podróż na Prawdziwy Zachód i przybył na Tol Eressëę, gdzie poznał pradawną historię elfów i ludzi. W tomie tym znajdują się także jedyne wersje mitów i legend Pierwszej Ery, które J.R.R. Tolkien doprowadził do końca, w tym „Silmarillion” z 1926 roku oraz „Quenta Noldorinwa" z 1930 roku. Ponadto, czytelnik ma okazję zapoznać się z pieśnią Tuora, opowiadającą o spotkaniu z Ulmem w Krainie Wierzb, oraz ze staroangielskimi wersjami fragmentów obu kronik.
Moja opinia i przemyślenia
Jako miłośniczce twórczości Tolkiena, „Kształtowanie Śródziemia" dostarczyło mi wiele radości i satysfakcji. To niezwykłe doświadczenie móc obserwować, jak ewoluował świat Śródziemia, jakie zmiany przechodziły postacie, linie czasu i lokalizacje. Christopher Tolkien wykonał monumentalną pracę, zbierając i porządkując notatki swojego ojca, co pozwoliło czytelnikom zanurzyć się w proces twórczy jednego z największych pisarzy XX wieku. „Kształtowanie Śródziemia” oferuje unikalny wgląd w proces tworzenia legend i mitologii, które stały się fundamentem dla „Władcy Pierścieni” i „Silmarillionu”. Obecność map i diagramów, które ilustrują zmiany w geograficznej strukturze Śródziemia, dodaje książce szczególnego uroku. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć, jak Tolkien rozwijał swoje pomysły i jak różne wydarzenia wpływały na kształtowanie się jego świata.
Styl pisania Christophera Tolkiena jest klarowny, a jednocześnie pełen szacunku dla oryginalnych tekstów. Dzięki jego pracy, „Kształtowanie Śródziemia” nie jest tylko zbiorem notatek, ale spójną opowieścią, która wciąga czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Choć oczywiście nie jest to lektura porywająca, bliżej jej do dzieła naukowego. Już dzisiaj wiem na pewno, że z przyjemnością sięgnę po kolejny tom tej rewelacyjnie opracowanej serii.
Podsumowanie
„Kształtowanie Śródziemia”, jak i cała seria „Historia Śródziemia”, to prawdziwe kompendium wiedzy dla każdego fana twórczości Tolkiena. Christopher Tolkien, zbierając i porządkując notatki swojego ojca, stworzył dzieło, które pozwala nam lepiej zrozumieć proces twórczy jednego z największych pisarzy fantasy. J.R.R. Tolkien nie tyle napisał książki, co wykreował realistyczny, niezwykle szczegółowy i dopracowany świat, jego mieszkańców, religię, a nawet języki. Uważam, że to po prostu coś niesamowitego!
Inna panna Bridgerton
Czy wyznanie miłości wystarczy, by zdobyć czyjeś serce? Julia Quinn, mistrzyni romansów historycznych, zadaje to pytanie w swojej książce „Inna panna Bridgerton”. Akcja powieści przenosi nas na pełne niebezpieczeństw morza, gdzie Poppy Bridgerton spotyka kapitana Andrew Jamesa Rokesby'ego. Czy przypadkowe spotkanie na pokładzie pirackiego statku może przerodzić się w coś więcej? Przygotujcie się na pełną emocji podróż, która z pewnością was oczaruje.
Zarys fabuły
Poppy Bridgerton to niezależna i żądna przygód młoda kobieta, która marzy o związku z mężczyzną dorównującym jej intelektem. Niestety, wśród londyńskiej elity nie spotkała jeszcze nikogo, kto by ją zaintrygował. Podczas wizyty u przyjaciółki na wybrzeżu Dorset, Poppy natrafia na jaskinię używaną przez przemytników. Jej ciekawość prowadzi do niespodziewanych kłopotów, gdy dwóch piratów porywa ją i zabiera na pokład statku. Kapitan Andrew James Rokesby, który przewozi nielegalne towary na zlecenie brytyjskiego rządu, jest zaskoczony, gdy odkrywa, że w jego kajucie czeka związana i zakneblowana kobieta.
Andrew szybko orientuje się, że jego pasażerka to członkini rodziny Bridgertonów, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Mimo początkowego oburzenia Poppy i konfliktu, który między nimi wybucha, oboje zaczynają dostrzegać w sobie nawzajem coś więcej. Na pełnym morzu ich walka na słowa szybko zamienia się w odurzającą pasję. Jednak każde z nich skrywa tajemnice, które mogą zagrozić ich rodzącemu się uczuciu.
Moja opinia i przemyślenia
Wreszcie coś nowego! „Inna panna Bridgerton” to książka, która wciąga od pierwszych strony. Julia Quinn po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w kreowaniu barwnych postaci i wciągających fabuł. Poppy Bridgerton zyskuje sympatię swoją niezależnością, ciekawością świata i bystrym intelektem. Jest kobietą, która nie zamierza podporządkować się konwenansom, a jej pragnienie przygody wciąga czytelnika w wir wydarzeń.
Autorka doskonale oddaje ducha czasów, jednocześnie nadając postaciom współczesny rys, który sprawia, że są nam bliskie i łatwe do zrozumienia. Jednym z największych atutów książki jest sposób, w jaki pisarka splata osobiste historie bohaterów z większymi, historycznymi wydarzeniami. Andrew, będący tajnym agentem, i Poppy, z jej niezaspokojoną ciekawością świata, tworzą duet, którego losy śledzi się z zapartym tchem. Ich wspólne przygody na pełnym morzu stanowią doskonałe tło dla rozwijającego się uczucia. Przede wszystkim wreszcie też opuszczamy londyńskie salony i przyznam, że nie mogę doczekać się netflix’owej ekranizacji tego konkretnego tomu.
Podsumowanie
„Inna panna Bridgerton” to kolejna udana powieść spod pióra Julii Quinn, która dostarcza czytelnikom mnóstwo emocji, śmiechu i wzruszeń. Poppy Bridgerton i Andrew James Rokesby to bohaterowie, którzy na długo zostaną w pamięci, a ich historia miłosna to idealna lektura dla wszystkich, którzy kochają romanse z nutą przygody. Pisarka i tym razem udowadnia, że jest mistrzynią w swoim fachu, a jej książki to prawdziwe perełki wśród romansów historycznych. Jeśli szukacie powieści, która wciągnie was od pierwszej strony i zapewni niezapomniane wrażenia, „Inna panna Bridgerton” będzie strzałem w dziesiątkę.
Miłosne tajemnice
Czasami zdarza się, że książka (a w tym przypadku cała seria) zyskuje nowe życie dzięki ekranizacji. Tak właśnie stało się w przypadku sagi rodu Bridgerton’ów spod pióra amerykańskiej pisarki Julii Quinn. „Miłosne tajemnice” to czwarty tom uwielbianej przez czytelników serii „Bridgertonowie” autorstwa Julii Quinn. Książka przenosi nas do świata londyńskiej socjety czasów regencji, a przedstawiona w niej historia tętni emocjami i zaskakującymi zwrotami akcji. Czy miłość, która rodzi się z wieloletniej przyjaźni i skrywanych uczuć, może przetrwać w obliczu tajemnic i społecznych oczekiwań?
O czym jest książka
Penelopa Featherington, od lat zakochana w Colinie Bridgertonie, przez większość życia obserwuje go z daleka, przekonana, że wie o nim wszystko. Colin, znużony swoją reputacją beztroskiego czarusia i ciągłym zainteresowaniem ze strony plotkarskiej rubryki lady Whistledown, wraca do Londynu po długiej podróży, tylko po to, by odkryć, że wiele się zmieniło - zwłaszcza Penelopa. Kiedy Penelopa przypadkowo natrafia na najgłębszy sekret Colina, zaczyna się obawiać, że może jednak wcale go nie zna. Colin, z kolei, staje przed wyborem: czy Penelopa jest dla niego największym zagrożeniem, czy szansą na prawdziwe szczęście?
Moja opinia i przemyślenie
„Miłosne tajemnice” to książka, która wciąga od pierwszej strony. Julia Quinn po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w kreowaniu barwnych i wciągających historii. Penelopa, którą wielu czytelników pamięta z poprzednich części jako cichą i nieśmiałą, w tej książce staje się główną bohaterką, której wewnętrzna siła i determinacja zaskakują i zachwycają. Jej rozwój postaci, od skrytej obserwatorki do kobiety gotowej walczyć o swoje uczucia i marzenia, jest inspirujący i świetnie ukazany. Colin Bridgerton, ze swoją charyzmą i wewnętrznymi zmaganiami, jest równie fascynujący. Jego znużenie społecznymi oczekiwaniami i pragnienie znalezienia prawdziwego celu w życiu dodają głębi jego postaci. Ich relacja pokazuje, że miłość to nie tylko piękne chwile, ale także trudne wybory i kompromisy.
Autorka zręcznie wplata elementy komediowe i dramatyczne, tworząc lekką, ale nie banalną historię. Dialogi między bohaterami są pełne iskrzącego humoru. To, co wyróżnia „Miłosne tajemnice” na tle innych romansów historycznych, to umiejętność Quinn do tworzenia postaci z krwi i kości, których zmagania są nam bliskie, mimo osadzenia ich w odległej epoce.
Podsumowanie
„Miłosne tajemnice” to kolejny triumf Julii Quinn i ani odrobinę nie dziwi mnie, że ukazało się jego kolejne wznowienie. Książka oferuje wszystko, czego można oczekiwać od doskonałego romansu historycznego: głębokie emocje, intrygujące tajemnice, humor i niezwykle barwne postacie. Historia Penelopy i Colina to opowieść o miłości, która przechodzi próby czasu i przeciwności losu, ukazując, że prawdziwe uczucia zawsze znajdą drogę do serca. Polecam tę książkę każdemu, kto szuka ucieczki od codzienności do świata pełnego romantyzmu, ciepła i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Klątwa Czarnoboga
Znacie serię „Baśniobór”? A może lubicie książki z serii „Kroniki Archeo”? Jeżeli tak, możecie sobie wyobrazić czym jest „Klątwa Czarnoboga”, debiutancka powieść fantasy Adama Wyrzykowskiego, która czerpie pełnymi garściami z bogatej i fascynującej mitologii słowiańskiej. Autor zabiera nas w niezwykłą podróż przez świat pełen tajemniczych istot, pradawnych bóstw i magicznych miejsc, w którym rzeczywistość miesza się z legendami, a magia jest na wyciągnięcie ręki.
Zarys fabuły
Historia zaczyna się w momencie, gdy robotnicy podczas budowy mostu na rzece odkrywają drewniany posąg przedstawiający prastare bóstwo. Wkrótce w spokojnym miasteczku zaczynają dziać się dziwne, niewytłumaczalne rzeczy, które burzą dotychczasowy spokój mieszkańców. Trzynastoletni Makary i jego przyjaciele zostają wciągnięci w wir wydarzeń związanych z tajemniczym totemem, który wprowadza chaos i przerażenie. Gdy znika dziewczynka o imieniu Berenika, młodzi bohaterowie muszą odkryć, co się stało, jednocześnie stawiając czoła złowrogim siłom Czarnoboga.
Moja opinia i przemyślenia
Moim zdaniem jednym z najciekawszych elementów powieści jest umiejętne wykorzystanie motywów mitologii słowiańskiej. Adam Wyrzykowski z dużą starannością przedstawia różnorodne istoty nadprzyrodzone. W książce pojawiają się demony, duchy, skrzaty czy nimfy, które odgrywają kluczowe role w fabule. Na końcu książki znajduje się krótki bestiariusz, który pomaga czytelnikowi lepiej zrozumieć te postacie i ich miejsce w mitologicznym świecie.
Makary to sympatyczny i odważny chłopiec, który mimo trudnej sytuacji rodzinnej stara się odnaleźć w nowym środowisku. Relacja z samotnie wychowującym go ojcem jest przedstawiona w przekonujący sposób, a przyjaciele Makarego, każdy z własnymi problemami, wnoszą do fabuły dodatkowe wątki, poruszające ważne tematy, takie jak przemoc szkolna, brak akceptacji wśród rówieśników i trudności w relacjach rodzinnych. Realistyczne przedstawienie tych problemów sprawia, że łatwo można się utożsamić z bohaterami i ich zmaganiami. Dzięki nim powieść staje się nie tylko ciekawą przygodą, a ma w sobie nieco więcej głębi.
Autor pisze w lekki i przystępny sposób, dzięki czemu książkę czyta się z przyjemnością. Dynamiczna akcja nie pozwala nawet na chwilę nudy, a złożona fabuła wciąga od pierwszych stron. Język, jakim posługuje się Autor, jest pełen humoru i ironii, co nadaje dialogom naturalności i autentyczności.
Uważam, że „Klątwa Czarnoboga” to interesujący i dobrze napisany debiut fantasy, który zasługuje na uwagę szerokiego grona odbiorców. Autor skłania do refleksji nad ważnymi kwestiami społecznymi, a nawet ekologicznymi. Historia łączy w sobie elementy przygody, magii i mitologii, tworząc niezwykle wciągającą opowieść o przyjaźni, odwadze i walce ze złem.
Podsumowanie
Moim zdaniem „Klątwa Czarnoboga” to powieść, która ma potencjał, aby stać się początkiem nowej, interesującej serii fantasy. Autor umiejętnie balansuje między różnymi gatunkami, tworząc historię, która wciąga, bawi i skłania do myślenia. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” i serdecznie polecam serię wszystkim miłośnikom literatury z nutami mitologii słowiańskiej. To książka skierowana do młodszych czytelników, ale myślę, że nadaje się dla każdego.
Zapowiedź: Kroniki czasu Ziemi
W tajemniczych głębinach przeszłości naszej planety kryje się zapomniana historia, czekająca na to, by ujrzeć światło dzienne. „Kroniki Czasu Ziemi” to fascynująca odyseja poprzez czas, odkrywająca dzieje zaginionej cywilizacji, która miliony lat temu rozwijała się na Ziemi.
Orły Rzymu
Niedawno, nakładem wydawnictwa Egmont, ukazało się wydanie zbiorcze serii komiksów „Orły Rzymu”, których zarazem scenarzystą, jak i rysownikiem jest Enrico Marini. Jest to epicka, historyczno-przygodowa seria, która przenosi czytelników do czasów starożytnego Rzymu, pełnego krwawych wojen, politycznych intryg i osobistych dramatów.
O czym jest komiks?
Akcja komiksu rozpoczyna się w Germanii, gdzie legiony rzymskie pod dowództwem Oktawiana Augusta podbijają nowe terytoria. Po jednej z krwawych bitew, Rzymianie zabierają szlachetnie urodzonych zakładników, w tym Arminiusza, syna księcia Cherusków. Arminiusz trafia pod opiekę rzymskiego rodu Falco, gdzie zaprzyjaźnia się z Markusem, synem Titusa Valeriusa Falco. Chociaż początkowo relacja chłopców jest pełna nienawiści i rywalizacji, z czasem ich losy splatają się na dobre i na złe.
Enrico Marini mistrzowsko kreuje świat starożytnego Rzymu, ukazując zarówno brutalne walki, jak i codzienne życie. Arminiusz, choć wychowywany na rzymskiego obywatela, nigdy nie zapomina o swoich korzeniach i dąży do odzyskania wolności dla swojego ludu. Markus, z kolei, stara się spełnić oczekiwania ojca i stać się godnym Rzymianinem, mimo delikatnej i wrażliwej natury.
Moja opinia i przemyślenia
Komiks „Orły Rzymu” to dzieło, które wciąga od pierwszych stron. Enrico Marini, zarówno jako scenarzysta, jak i ilustrator, doskonale oddaje atmosferę i realia starożytnego Rzymu. Jego rysunki są pełne detali, a jednocześnie dynamiczne, co sprawia, że akcja jest płynna i wciągająca. Historia jest przemyślana i wielowątkowa, co dodaje jej głębi i sprawia, że czytelnik chce poznać kolejne losy bohaterów.
Jednym z największych atutów komiksu jest sposób, w jaki Enrico Marini przedstawia postacie. Arminiusz i Markus to bohaterowie z krwi i kości, pełni sprzeczności i wewnętrznych konfliktów. Arminiusz, choć wychowywany w Rzymie, nie zapomina o swoich germańskich korzeniach, co prowadzi do wielu dramatycznych zwrotów akcji. Markus, z kolei, to postać bardziej subtelna, ale równie interesująca – jego wrażliwość i dążenie do spełnienia oczekiwań ojca dodają mu autentyczności.
Kolejnym plusem jest realistyczne ukazanie starożytnego Rzymu – od surowych zasad społecznych, przez brutalne walki, po skomplikowane relacje międzyludzkie. Enrico Marini nie unika trudnych tematów, takich jak niewolnictwo czy przemoc. Chociaż muszę przyznać, że widać jego brak doświadczenia jako scenarzysty i być może komiks przy współpracy z jakimś weteranem stałby się jeszcze lepszy.
Podsumowanie
„Orły Rzymu” to komiks, który zachwyca zarówno fabułą, jak i oprawą graficzną. Wielowątkowa fabuła, dobrze wykreowane postacie i realistyczne przedstawienie starożytnego Rzymu sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Pomimo drobnych niedociągnięć, jak momentami zbyt rozwlekła fabuła, „Orły Rzymu” to pozycja obowiązkowa dla każdego fana komiksu historycznego. Gorąco polecam!
Pociągnięcie pióra. Zagubione opowieści
Dawno, dawno temu... zabrzmi to, jak wstęp do bajki, i może tym właśnie jest. A więc: dawno, dawno temu pewien nastolatek natrafił w gazecie na opowiadanie, które bardzo przypadło mu do gustu. Tak bardzo, że od tej pory, mimo upływu wielu lat, wciąż miał je przy sobie. Nie spodziewał się, że jego autorem jest jeden z popularniejszych pisarzy fantastyki. To odkrycie było równie dużym zaskoczeniem dla Roba Wilkinsa, dawnego asystenta, a także opiekuna literackiego spadku Pratchett'a. Był bowiem pewien, że po śmierci autora zniszczył (zgodnie z wolą zmarłego) jego ostatnie, niedokończone teksty. A tu niespodzianka - Terry Pratchett po raz ostatni zaskoczył literacki świat. Tak oto możemy teraz rozkoszować się „Pociągnięciem pióra...". Historia odnalezienia publikowanych pod pseudonimem tekstów Pratchett'a jest warta tego, by wiedziało o niej jak najwięcej osób. I czyż nie wygląda to, jak ostatni prezent od ukochanego przez wielu czytelników na świecie pisarza?
Przyznam szczerze, że moja znajomość twórczości Terry'ego Pratchett'a jest bardzo mała. Lata temu, jeszcze za czasów licealnych sięgnęłam po jedną z książek, należących do serii „Świat Dysków". I choć pamiętam, że książka mi się podobała, to z jakiegoś powodu nie kontynuowałam tej literackiej przygody (prawdopodobnym powodem był brak pozostałych części w bibliotece). Mimo upływu czasu nazwisko autora kojarzyło mi się wyłącznie pozytywnie, tak więc postanowiłam sięgnąć po „Pociągnięcie pióra". Jest to zbiór dwudziestu dwóch krótkich opowiadań, które przenoszą nas w różne rejony wyobraźni pisarza. Zatem ruszamy!
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest oczywiście wygląd. Ukłony dla wydawnictwa - tak piękne wydania zawsze przyciągają wzrok. Twarda oprawa, ciemna kolorystyka i czekające na nas wewnątrz ilustracje to coś, co każdy czytelnik wita z ogromną radością. Dodatkowym smaczkiem jest przedmowa autorstwa Neila Gaimana.
Co czeka na Was w środku? Cóż... fanastyczne historie, tego nie da się ukryć. I tak z bohaterami jednego z opowiadań wyruszamy w podróż do alternatywnej rzeczywistości. Mamy też okazję poznać dalszą historię Scrooge'a, znanego nam z „Opowieści Wigilijnej". Walczymy także z gnomami, które zasiedliły trawnik pewnego małżeństwa, a u jeszcze innego przyglądamy się drzewu, które zamiast owoców rodzi... pieniądze. Naprawdę, wśród tylu opowiadań każdy z nas znajdzie coś, co przypadnie mu do gustu.
Rzadko się zdarza, by z jednego zbioru opowiadań niemal wszystkie przypadły do gustu odbiorcy. Spodziewałam się, że na dwadzieścia dwie historie zaledwie kilka uznam za ciekawe. A tutaj kolejna niespodzianka, gdyż praktycznie każde z nich miało w sobie coś takiego, co sprawiało, że chętnie przeczytałabym je nawet w dłuższej formie. Niemniej jednak i tym razem wyłoniłam kilku swoich faworytów. Do tej grupy należy wspomniana już historia o gnomach, które postanowiły wybudować swoją wioskę na trawniku pewnego małżeństwa. No i wiadomo, któż nie marzyłby o własnym drzewie pieniężnym? Rozbawiła mnie również opowieść o Mikołaju poszukującym nowego zatrudnienia. Cóż, jak się okazuje, niektórzy są przeznaczeni do wykonywania jednego, konkretnego zawodu. Nie wspomniałam jeszcze o opowiadaniu „Wielka zapiekanka z Blackbury”, które spodobało mi się, bo... tak po prostu. Nie było żadnego konkretnego powodu, prócz tego, że było ono zabawne.
Myślę, że „Pociągnięcie pióra. Zagubione opowieści” to nie lada gratka dla fanów twórczości Terry'ego Pratchett'a. Wspomniana na początku historia odnalezienia owych historii przyciąga na myśl przewrotne poczucie humoru autora, tak widoczne w tym zbiorze. Może to swego rodzaju pożegnalny prezent od pisarza, który mruga do nas wesoło z miejsca, w którym obecnie się znajduje. W każdym razie na pewno ucieszył on czytelników na całym świecie. Z kolei mnie ta pozycja zachęciła do zapoznania się z całą twórczością Pratchett'a. Jeżeli jeszcze ktoś (tak jak ja) nie sięgnął wcześniej po książki autora, to teraz macie ku temu idealną sposobność. Zachęcam!
Szklarz
W życiu dziennikarza Adama Lebudy nie dzieje się dobrze – zarówno na stopie prywatnej, jak i zawodowej. Trudne rozstanie z żoną sprawiło, że mężczyzna nie może odnaleźć się w codzienności, na czym cierpi jego praca. A szefostwo naciska, by ich pracownicy tworzyli „klikalne”, pełne sensacji artykuły. Adam, który początkowo znajdował się gdzieś pomiędzy najchętniej czytanymi, teraz powoli spada na sam dół. Nieoczekiwanie na wycieraczce przed mieszkaniem znajduje łamigłówkę, i to wystarczająco skomplikowaną, by zabrała mu kilka godzin. Jeszcze nie wie, że jej rozwiązanie poprowadzi go wprost do Piekła.
Rozpoczyna się gra z mordercą, który w bestialski sposób morduje swoje ofiary. Ich ciała naszpikowane są odłamkami szkła, przez co Lebudzie bardzo szybko nasuwa się idealny (w jego mniemaniu) pseudonim dla zabójcy: Szklarz. Po opublikowaniu pierwszego artykułu bardzo szybko do drzwi dziennikarza puka policja. Jedną z dwójki stróżów prawa jest dawna ukochana Lebudy, Ewa.
Dlaczego Szklarz właśnie Adamowi podrzuca kolejne łamigłówki? Czy dziennikarz i osoby z jego otoczenia są bezpieczni?
Zapowiedź aktów brutalności na wielu czytelników działa przyciągająco; nie inaczej jest w moim przypadku. Byłam ciekawa, jak autor poradzi sobie z tematem. Szczególnie że „Szklarz” to kryminalny debiut Komorowskiego. A jak wiadomo, czasami debiutujący w danym gatunku autorzy potrafią nieźle nas zaskoczyć.
Pierwszym tropem głównego bohatera jest autor niedawno wydanego bestsellera, do którego dołączono bardzo podobną łamigłówkę do tych, które otrzymuje mężczyzna. Dziennikarski nos Lebudy mówi mu jednak, że byłoby to za łatwe rozwiązanie. Bo też który morderca podaje się organom ścigania jak na talerzu? Do tego dochodzą również konflikty z prowadzącym oficjalne śledztwo duetem, a obecność dawnej miłości Adama zupełnie nie pomaga. Ponadto on sam wkrótce trafia na ich celownik.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Pomysł na fabułę wydawał się całkiem ciekawy, a rany zadane przez seryjnego były przedstawione bardzo obrazowo, przez co chwilami nawet mnie robiło się niedobrze podczas lektury. Jednak… coś w tym wszystkim nie do końca zagrało. Główny bohater nie budził we mnie żadnych emocji i raczej nie zapisze się w mojej pamięci na długo. Jego „dyskusje” z policyjnym partnerem Ewy przywodziły mi na myśl pyskówki między chłopcami w gimnazjum, nie zaś między – bądź co bądź – dorosłymi mężczyznami. Adam Lebuda nie wydawał się autentyczny, ciężko było „wbić się” w jego postać, bo raczej też nic konkretnego się w niej nie kryło. A wiadomo, że główny bohater ma moc, by przyciągnąć czytelnika do lektury. Nawet jeżeli cała historia jest nie do końca tym, czego czytelnik oczekiwał. W przypadku „Szklarza” niestety podróż była bardzo długa, choć książka ma nieco ponad pięćset stron. Może to też kwestia licznych dygresji, które tak naprawdę również nie wniosły nic do lektury prócz tego, że rozciągała się ona jeszcze bardziej.
Czy zakończenie mnie zaskoczyło? Niespecjalnie. Od jednego z rozdziałów, w których – powiedzmy - akcja już się rozkręcała, byłam niemal na sto procent pewna, kto jest sprawcą. Co prawda dobrym pomysłem było wykorzystanie właśnie takiego zabiegu, ale z drugiej nie wynagrodziło przebijania się przez warstwy informacji średnio bądź wcale niepotrzebnych w tej książce.
Podsumowując, pomysł na fabułę określiłabym jako całkiem niezły, jednak wykonanie nie do końca przypadło mi do gustu. Bohaterowie są papierowi, niezapadający w pamięć. Ich zachowanie niejednokrotnie przywodzi na myśl młodzież. Sama postać okrutnego Szklarza też zasługiwałaby na poprawki, bo o ile opisy tortur obrzydzają, o tyle nie ma w tym ani krzty przerażenia. Ciężko powiedzieć, czy polecam; tragicznie nie było, ale mogłoby być o wiele lepiej. Musicie zastanowić się nad tym, czy tematyka mimo wszystko do Was przemawia. Może to właśnie Wy znajdziecie w „Szklarzu” coś, na co ja nie zwróciłam uwagi.
Witch. Czarodziejki W.I.T.C.H. Tom 12
Dwunasty tom serii „Witch. Czarodziejki W.I.T.C.H.” to pełna magii i przygód kontynuacja, komiksu który kochają zarówno młodzi, jak i dorośli czytelnicy. Album zbiorczy wydany przez Egmont zawiera komiksy z numerów 139–148 magazynu „Czarodziejki W.I.T.C.H.”, co daje ponad 300 stron wciągających historii.
Fabuła i postacie
W najnowszym tomie bohaterki muszą stawić czoła Ragorlangowi – stworowi żywiącemu się ludzką energią, oraz jego pani, Tecli. Hay Lin przeżywa koszmary zarówno we śnie, jak i na jawie, gdyż potwory pojawiają się w jej szkole. Pomoc oferuje tajemniczy lekarz, dr Folkner, którego prawdziwe intencje są nieznane. W życiu osobistym Will pojawia się przystojny Neil, co komplikuje jej uczucia wobec Matta, który jest w trasie koncertowej. Cornelia z kolei oczekuje na gest ze strony Petera, zastanawiając się, jak wyznać mu swoje uczucia.
Równocześnie, tajemnicze zielone światło spełnia wszystkie życzenia mieszkańców Heatherfield, co prowadzi do nieoczekiwanych i często chaotycznych rezultatów. Dziewczyny muszą znaleźć sposób na przywrócenie normalności w świecie, który stanął na głowie.
Moja opinia i przemyślenia
Komiks płynnie przechodzi między rozdziałami, tworząc spójną i wciągającą narrację. Czytelnicy mogą liczyć na emocjonujące przygody, rozwijające się relacje między postaciami oraz liczne zwroty akcji. Ilustracje w wykonaniu różnych artystów, takich jak Manuela Razzi, Antonello Dalena i Stefano Turconi, są pięknie wykonane i oddają magię oraz dynamikę świata W.I.T.C.H.
Elegancka edycja w twardej oprawie sprawia, że tom jest idealnym prezentem dla fanów serii, zarówno tych młodszych, jak i dorosłych, którzy z nostalgią wracają do przygód pięciu czarodziejek. Seria oferuje głębokie rozwinięcie postaci, które dojrzewają i zmieniają się w trakcie historii. Czytelnicy mogą się z nimi łatwo utożsamiać, co wzmacnia emocjonalne zaangażowanie i lojalność wobec serii. Każda z bohaterek ma unikalną osobowość i swoje indywidualne wątki, co sprawia, że historia jest bogata i wielowymiarowa. Ilustracje w "W.I.T.C.H." są kolorowe, szczegółowe i estetyczne. Tej serii po prostu nie da się nie lubić!
Podsumowanie
Tom 12 „Witch. Czarodziejki W.I.T.C.H.” to pozycja obowiązkowa dla fanów serii, oferująca ponad 300 stron pełnych magii, przygód i emocji. Złożona fabuła, rozwijające się postacie i piękne ilustracje sprawiają, że jest to jedna z najlepszych serii fantastyki młodzieżowej, która nie bez powodu stała się już kultowa.