Rezultaty wyszukiwania dla: Dla dzieci
Ogień i krew. Cz. 1
“Ogień i krew” George’a R.R. Martina była chyba najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą tego roku. Cóż tu bowiem kryć - cykl “Pieśń lodu i ognia” jest jednym z moich ulubionych w literaturze i należę do tej części ludzkości, której serial nie powalił. I która “Wichrów Zimy doczekać się nie może.
“Ogień i krew” w jej pierwszej części to historia dziejów Targaryenów od podboju do śmierci Viserysa Pierwszego Tego Imienia, przy czym większość powieści dotyczy rządów Jaehaerysa i Alysanne. Przyjęta przez George’a Martina forma kroniki przenosi czytelnika do czasów, kiedy Żelazny Tron dopiero się wykuwał, zaś Targaryenowie tworzyli dynastię władców, których decyzje miały kształtować losy Westeros na lata. To historia o tym, jak najsilniejsi kształtują losy państwa, jak decyzje jednostek wpływają na losy ogółu. Martin z właściwą sobie swadą i inteligencją opisuje knowania i intrygi wokół Żelaznego Tronu. Ale przepychanki polityczne to nie jedyne, czemu autor poświęca uwagę. Nie mniej tu także informacji o rozwoju królestwa - jego rozbudowie i reformach. Czytelnik uczestniczy w budowie Królewskiej Przystani, śledzi rozwój dróg w królestwie, obserwuje reformy prawa i przyczyn, dla których owej reformy w ogóle się podjęto.
To także opowieść o rodzinie. W losach Jaehaerysa i Alysanne, jak w soczewce odbijają się dramaty zwykłych ludzi - śmierć dzieci, błędne wybory niosące konsekwencje nie tylko dla rodziny ale i poddanych, wewnętrzne spory i walki przeciwko sobie nawzajem. Jaehaerys i Alysanne jako małżeństwo wspierają się, ale i kłócą, kochają, ale potrafią rozstać na długo. Każde z nich ma swoją wizję rodziny, wybaczania, rzeczy ważnych. Rzec by można - rodzina jak każda, jeśli tylko przymknąć oko na to, że małżeństwo królewskie, kazirodcze i mające smoki na swoje usługi.
“Ogień i krew” wyjaśnia wątki pojawiające się w Pieśni Lodu i Ognia. W tle historii Targaryenów rozgrywają się losy pozostałych rodów: Starków, Baratheonów, Lannisterów i pozostałych, którym przyjdzie odegrać swoje role w czasach Gry o Tron. Wyjaśniają się powody późniejszych sojuszy i sporów, poznajemy historię trzech smoczych jaj i tego, jaką drogę musiały przebyć, zanim trafiły do swojej Smoczej Matki.
Przyjęta przez Martina forma kroniki sprawdziła się doskonale. Co więcej, w mojej ocenie “Ogień i krew” to najlepsza jak dotąd część cyklu. Styl w jakim jest napisana sprawia, że gdyby nie obecność smoków, można by zapomnieć, że ta historia to fikcja. Dbałość o chronologię, logika zdarzeń, powoływanie na źródła historyczne tworzone przez współczesnych wydarzeniom maesterów, sprawia, że cała powieść przedstawia historię Westeros lepiej i ciekawiej, niż Jasienica losy pierwszych Piastów.
Na uwagę zasługują także ilustracje autorstwa Douga Wheatley'a. To integralne z powieścią małe dzieła sztuki. Postaci, krajobrazy i przede wszystkim smoki, naszkocowane z pietyzmem i artyzmem godnym oprawienia w ramy i powieszenia na ścianie. Zachwycają nawet tych, którzy w ogóle nie rozumieją fenomenu literatury fantastycznej.
Pierwsza część “Ognia i krwi” kończy się tuż przed burzą i Tańcem Smoków. Viserys umiera pozostawiając niejasne zasady dziedziczenia tronów i walczące o władzę stronnictwa. Teraz pora na wydarzenia, które na Żelaznym Tronie posadzą Lannisterów.
Atlas mitów
Od dziecka zaczytywałam się w mitach i legendach. Ten nieprzenikniony świat pełen tajemnic tak różniący się w wielu zakątkach świata od zawsze przyciągał. Wraz z wiekiem nie straciłam zamiłowania, a moja wiedza i fascynacja mitologią zaowocowała miłością do powieści fantastycznych. Im więcej mitycznych stworzeń, bogów i legend, tym lepiej. Zawsze wiedziałam, że wprowadzę w ten niezwykły świat moje dzieci. Tylko jak ogarnąć tyle mitologii i nie pozwolić dziecku się zagubić?
Z pomocą przychodzi Nasza Księgarnia i wydany niedawno Atlas mitów. Książka ta zawiera cały wachlarz występujących na świecie mitologii, nazwy bogów, ciekawostki dotyczące każdej z nich, a także stworzenia, które przewijają się przez wszystkie dwanaście mitologii.
Atlas mitów zabierze nas w podróż po mitologiach: egipskiej, nordyckiej, azteckiej, japońskiej, polinezyjskiej, słowiańskiej, greckiej, rdzennych Amerykanów, irlandzkiej, hinduistycznej, plemienia Janomamów i ludu Joruba.
Z tym tytułem nie będzie czasu na nudę, dzieci odnajdą pasje i wiedzę, a rodzice powrót do czasów, gdy sami poznawali tajemnice greków, egipcjan czy słowian. Sama wiedza w przypadku dzieci to jednak nie wszystko. Z doświadczenia wiem, że to oprawa danej książki gra dużą rolę w zachęceniu potomstwa do zagłębiania się w literaturze.
Tu mogę wyróżnić kilka plusów na korzyść tego tytułu. Poza fascynującymi informacjami, które same w sobie są głównym powodem sięgnięcia po tę pozycję, Atlas mitów zachwyca ilustracjami, które niemal namacalnie otaczają czytelnika aurą mitycznych miejsc, stworzeń i tajemnic. Niezwykle kolorowa i czytelna oprawa graficzna przykuje uwagę dzieci na dłużej. Twarda oprawa, jak zawsze niezawodnie przedłuży żywotność książki, a jej format idealnie dopasuje się do każdych rąk, nawet tych mniejszych.
Atlas mitów to źródło ciekawostek i wiedzy, która przyda się w szkole i zachęci do poznawania wielu kultur. Ilustracje rozbudzą wyobraźnie i pozwolą na szersze zrozumienie zawartej na nich wiedzy, a czas z tym tytułem będzie zabawny, pouczający i interesujący. U nas chwilowo skupiamy się na obrazkowej części książki, jednak dla mnie całość zachwyca jakością i treścią, dzięki czemu czas spędzony na poznawaniu Atlasu był w pełni wartościowy. Polecam dzieciom i rodzicom, na wspólne przygody, przygotowanie do szkoły i zdobywanie nowej wiedzy.
Fantastyczna encyklopedia małych stworów
Często – szczególnie w dzieciństwie – zrzucamy niezrozumiałe dla nas wydarzenia na magiczne istoty. Ja lubiłam (np. po nabałaganieniu) zwalać winę na krasnoludki (bardzo was przepraszam!), ale – jak się okazuje – niewielkich rozrabiaków jest w domu znacznie więcej. Doskonale opisuje je „Fantastyczna encyklopedia małych stworów”, w której absolutnie zakochałam się od pierwszego wejrzenia!
Ta przepiękna książka, od której odrywam wzrok z trudem nawet teraz, przepełniona jest interesującymi, maleńkimi istotami, które żyją w rozmaitych miejscach (nie tylko w domach). Znajdziecie tutaj między innymi: gnoma szkolnego, którego hobby jest ukrywanie przedmiotów będących na wyposażeniu klasy oraz wróżkę biblioteczną, żywiąca się krawędziami kartek książek. Istot jest znacznie więcej, naliczyłam ich ponad dwadzieścia, a... kolejne są do stworzenia! Katarzyna Bach zachęca do kolejnych badań – nad tajemniczym smoczkiem śpiworowym oraz wróżką monitora komputerowego, które są znane tylko z nazwy! Mały obserwator musi sam uzupełnić o nich informacje oraz o pięciu innych, już całkiem nieznanych istotach, bez danych. Muszę przyznać, że to fantastyczny pomysł na zabawę z dzieckiem albo... dorosłym. Ja wyśmienicie bawiłam się z chłopakiem wymyślając coraz to nowe stwory, np. kuchennego trolla, chowającego resztki jedzenia w dziwnych miejscach i lubiącego zapach spleśniałego sera. To idealne zadanie na kreatywność!
Na wyobraźnię wpływają nie tylko same istoty, ale również ich opisy oraz ilustracje. Świetnie, że poza lekkimi historiami o nich, znajdują się tutaj informacje dotyczące bardziej ich biologii: pożywienia, ulubionego zajęcia, rozmnażania, koloru skóry. Styl pisania Alicii Casanovy jest pocieszny i niezwykle życzliwy, można się zaczytać! Serce skradają i ilustracje autorstwa Fernando Falcone, które przedstawiają stwory. Są barwne, groteskowe i urocze, choć niektóre istoty są dość... przerażające (np. skrzat cmentarny), choć nie są całkiem złe. Lubią po prostu rozrabiać, chować rzeczy, przekomarzać się z człowiekiem – ot, urwisy! Niektóre zachowaniem przypominają nawet dzieci.
„Fantastyczna encyklopedia małych stworów” to znakomite dzieło napisane przez Alicię Casanovę oraz opatrzone ilustracjami Fernardo Falcone’a, przeznaczone w moim odczuciu nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych. Jestem pewna, że każdy kto sięgnie po tę książkę, zauroczy się jej treścią i – mimochodem – wypatrywać będzie małych stworów u siebie w mieszkaniu. Wesołe komentarze Katarzyny Bach doskonale uzupełniają całość i wywołują uśmiech na twarzy. Polecam z całego serca, to idealny prezent na święta (wewnątrz nie brakuje bożonarodzeniowego motywu). Polecam z całego serca.
P.S. Wewnątrz znajduje się piękny plakat z kilkoma małymi stworami z książki!
Rodzanice
Zbliża się krwawy superksiężyc. Mieszkańcy maleńkich Rodzanic boją się, że ta niezwykła pełnia uwolni z dawna uśpionego demona. Tymczasem na zamarzniętym, smaganym zimowym wichrem jeziorze znaleziono ciało zamordowanej dziewczyny. Jest przykryta kocem. Gdyby nie to, że jakieś zwierzę poszarpało jej rękę, wyglądałaby, jakby spokojnie spała. Tego samego dnia umiera pewna dziennikarka. W ostatnich słowach przestrzega byłą komisarz Klementynę Kopp przed wilkołakiem. Wkrótce emerytowana policjantka znika bez śladu... Pojawiają się sugestie, że to Kopp dokonała zbrodni. Tylko aspirant Daniel Podgórski wierzy, że dawna koleżanka jest niewinna. Jaki sekret skrywa sam Podgórski? Dlaczego odpowiedzi warto szukać w szklanej kuli? Ile prawdy jest w anonimie zapowiadającym śmierć wszystkich mieszkańców Lipowa? I kto tak naprawdę czai się w ciemności?
"Rodzanice" to dziesiąty tom sagi kryminalnej o policjantach z Lipowa. Opowieści o Lipowie łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Porównywane są do książek Agathy Christie i powieści szwedzkiej królowej gatunku, Camilli Läckberg. Prawa do publikacji serii sprzedane zostały do ponad dwudziestu krajów.
Najwyższe fantazje
Gdy świat zmusza nas do zaakceptowania zmian, nie mamy innego wyboru, niż próbować się w nim odnaleźć. Najlepszym sposobem na szybką integrację jest powrót do tego, co wychodzi nam najlepiej w miejscu, które wciąż chcemy nazywać domem.
Powrót „szczurzych królowych” przypieczętowano zakrapianą imprezą, której cień wciąż spowija podwórze morzem ciał. Nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie poprzedniego dnia i powodu, dla którego półnagie ciała pijanych ludzi się ta znalazły, bowiem przed dziewczynami misja, której wykonanie da im zastrzyk gotówki. Królowe będą musiały odkryć tajemnice tajemniczych morderstw trawiących okolice, zmierzyć się z grupą najemników będącą ich męskim odpowiednikiem, nie dać się przekonać sekcie działającej na ich terenie i nie zginąć z rąk tajemniczego chóru. Czy im się uda?
Rat Queens to lekka i pełna humoru odsłona komiksu, który nadaje się zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Co do wieku czytelnika tez granice się zacierają, bowiem historia przypadnie do gustu młodzieży, ale i takie trzydziestoletnie wapno, jak ja odnajdzie się w tym klimacie. Czy dałam się porwać „szczurzym królowym"?
Świat dziki i niemalże niczym nieograniczony, grupa jakże różnych i charakternych kobiet oraz przygoda czekająca na każdym rogu. To wszystko odnajdziecie w czwartej już odsłonie przygód tej barwnej grupy najemniczek. Dajcie się wciągnąć w niezwykle lekką i zabawną fabułę, która, choć momentami naznaczona wulgarnością zyskuje dzięki wyrazistości bohaterów i świetnej kresce.
Główne bohaterki są różne, lecz łączy je przyjaźń i specyficzne poczucie humoru. Każda z nich ma swoje za uszami, za czymś tęskni i czegoś nie lubi. To niezwykłe połączenie charakterów sprawia, że czytelnik nie wie czego się spodziewać. Może być jednak pewny niekontrolowanych salw śmiechu i chwil grozy.
Rat Queens to idealna historia graficzna, dla fanów mocnej kreski, wyrazistych bohaterów i na wskroś fantastycznych widoków. Magia, krew i humor to podstawa tej historii, w której to kobiety wiodą prym i sięgają po swoje zarówno siłą, jak i urokiem osobistym. Ilustracje przykuwają uwagę i idealnie wpisują się w bieg historii. Wyraziste i konkretne kreski wprowadzają klimat i umilają poznawanie historii.
Komu mogę polecić ten tytuł? Chyba każdemu miłośnikowi wyrazistych komiksów, który nie zrazi się brutalnością i wulgarnością królowych. Fanom serii i tym, którzy przypadkiem trafią na ten tom, a później zapragną zdobyć poprzednie. Bez względu na wiek i płeć, ta lekka i barwna historia niegrzesząca może wybitnością odnajdzie swoją grupę docelową, w której znalazłam się i ja.
Dzieci Húrina
Wznowienie Dzieci Húrina to gratka dla miłośników J.R.R. Tolkiena, zwłaszcza tych, którzy dopiero przymierzają się do lektury Silmarillionu. I tych ze zmysłem kolekcjonera, ponieważ szata graficzna dobrze współgra z wydawanymi sukcesywnie innymi dziełami pisarza, jak Beowilf, Beren i Luthien czy Opowieść o Kullervo.
Historia tragicznych losów walecznego Húrina oraz jego dzieci towarzyszyła Tolkienowi praktycznie przez całe życie. Jej pierwszy szkic powstał już w 1918 r., potem całość ulegała wielokrotnym zmianom, rozwijała się i żyła wręcz własnym życiem. Profesor nigdy jej nie ukończył, istniała w różnych szkicach i opowieściach. Książka, którą dzisiaj trzymamy w dłoniach, to efekt pracy jego syna, Christophera Tolkiena, który zebrał w całość i zredagował prace ojca, tworząc spójną i wyrazistą narrację.
Opowieść przenosi czytelnika do Śródziemia w Dawnych Dniach Pierwszej Ery świata, o których we Władcy Pierścieni i Hobbicie opowiadają już tylko legendy. To czasy, gdy Elfowie stanowili siłę nie do pokonania, stając na drodze drapieżnego Morgotha, znanego też jako Melkor, a w późniejszym okresie jako Czarny Władca.
Przekleństwa rzucone przez Morgotha naznaczyło życie Húrina i jego najbliższych, nie pozwalając im na szczęście i obracając wniwecz wszelkie plany. Gdy po wielkiej bitwie Húrin zostaje więźniem swego najzacieklejszego wroga, Túrin musi stawić czoło swemu przeznaczeniu. Mimo młodego wieku jest zmuszony wyruszyć w podróż, podczas której będzie miał okazję wykazać się odwagą i umiejętnościami godnymi największego wojownika, lecz jednocześnie stanie w obliczu sytuacji, gdy nadmierna duma będzie mogła zniszczyć te osiągnięcia.
Dzieci Húrina to opowieść o honorze, przyjaźni i walce – zarówno z nieprzyjacielem, jak i samym sobą. To historia jednych z największych bohaterów Śródziemia, którzy odgrywają jedne z kluczowych ról w stworzonej przez Tolkiena mitologii. Całość napisana jest w charakterystycznym, podniosłym stylu, a jednak czyta się ją bardzo płynnie i cóż, po prostu dobrze.
Książka została wzbogacona o klimatyczne ilustracje autorstwa Alana Lee, które świetnie komponują się z treścią, chociaż trochę szkoda, że jest ich dużo mniej niż w oryginalnym, ilustrowanym wydaniu. Ponadto, można tu znaleźć tablice genealogiczne ludzkich rodów w Pierwszych Dniach, mapkę ówczesnego świata oraz dodatek na temat ewolucji Wielkich Opowieści i kompozycji tekstu. Bardzo dobrym pomysłem było także dołączenie wskazówek, jak wymawiać poszczególne imiona i dźwięki w nazwach własnych.
Dzieci Húrina z pewnością nie rozczarują żadnego fana Śródziemia i twórczości Tolkiena. Serdecznie polecam!
Kajtek i Koko w kosmosie. Przyjaciel Jol
“Przyjaciel Jol” to trzeci tom z serii “Kajtek i Koko w kosmosie” autorstwa Janusza Christy. Na tom składają się dwa odcinki komiksu - będący tytułem tomu “Przyjaciel Jol” oraz “Fatalny rozkaz”.
“Kajtek i koko w kosmosie” to dla mnie powrót do dzieciństwa, na komiksach Janusza Christy bowiem rosłam, hurtowo wypożyczając je ze szkolnej biblioteki. Seria o przygodach dwóch dzielnych chłopców w kosmosie powstała bowiem w latach 1968 - 1972 na łamach “Wieczoru Wybrzeża”. Swej książkowej wersji komiks doczekał się później, bo w 1974 r. Wydanie, które mam przyjemność recenzować to pełna wersja, bez skrótów czy cenzury, bowiem i cenzurze zdarzała się cała seria ulegać.
Niestety - jak to w przypadku cyklu - nie sposób czytać go “od środka”, czyli zaczynać od 3 tomu. Dla kogoś, kto jak ja zna serię, nie stanowiło to przeszkody, jednak nowy czytelnik dla jasności opowieści musi sięgnąć po tomy w właściwej im kolejności. Problem to jednak żaden, bowiem Christę zawsze czyta i ogląda się tak lekko, że kolejne strony komiksu mijają nie wiadomo kiedy. Kreska Pana Janusza - tak charakterystyczna, że nie sposób jej pomylić z żadną inną, wzbudza nostalgię dojrzałych czytelników za czasami minionymi. Sama opowieść dla mnie nieskończenie urocza w swej naiwności i zachwycająca wyobraźnią autora. Te przygody, spotykane postaci, światy, do których trafiają młodzi bohaterowie. I chociaż czasem akcja się rwie, co oczywiste biorąc pod uwagę, że pierwotnie powstawała w paskach do gazety, to mimo wszystko czyta się całość z przyjemnością równą zjedzeniu czekolady podarowanej przez gadatliwą zebrę.
Tyle z perspektywy osoby dorosłej, która załapała się na komunizm w Polsce. Czy seria spodoba się tak samo mocno młodym czytelnikom? Jest taka szansa - moje dwie córki łapią bakcyla... A ja - pieczołowicie zbieram kolejne komiksy Janusza Christy, bo zaiste jest co zbierać.
Czarny piątek z Galerią Książki
Wydawnictwo Galeria Książki w ramach Czarnego Piątku proponuje obniżkę cen – 50% na wszystkie tytuły.
Wyjątkiem są tytuły Cindy Williams Chima, które obejmie specjalna promocja.
W ofercie można znaleźć książki dla dzieci i młodzieży, a także fantastykę dla dorosłych.
Promocja rozpocznie się w piątek po północy i potrwa 24 godziny.
Śledź nas na Facebooku: https://www.facebook.com/wydawnictwogaleriaksiazki/
Przygotuj swój koszyk na promocję: https://www.facebook.com/wydawnictwogaleriaksiazki/
Letnia noc
Ostatni dzień szkoły, perspektywa długiego okresu odpoczynku oraz wielu nowych przygód to dla młodzieży nie lada gratka; lato 1960 roku jednak od początku niosło ze sobą znamię czegoś... złego. Old Central School był potężnym gmachem, przywodzącym na myśl wyłącznie mroczne skojarzenia i to nie związane z niechęcią uczniów do nauki. Budynek, kryjący w swoim wnętrzu wiele tajemnych przejść oraz niezbadanych korytarzy wraz z rozpoczęciem wakacji miał zostać zamknięty na głucho, a później wyburzony. Duane, Lawrence, Kevin, Mike oraz Dale z westchnieniem ulgi przyjmują wieści o rychłym końcu Old Central School. Nigdy nie czuli się tam zbyt dobrze, zbyt bezpiecznie. A mimo to entuzjazm związany ze zniszczeniem budzącego niepokój gmachu zostaje przygaszony, gdy w Elm Haven zaczynają ginąć dzieci. Piątka nastolatków -zwących sami siebie Rowerowym Patrolem- niemalże siłą zostaje wciągnięta w coraz dziwniejsze wydarzenia. Muszą jak najszybciej rozwiązać tajemnicę Old Central School, nim złe moce porwą również ich. Gra się rozpoczęła, a stawką jest życie...
Choć horrory należą do mojego ulubionego gatunku od dawna, to zazwyczaj szłam bardzo utartą ścieżką. Największą dostępnością w moich okolicach cieszy się (oczywiście) Stephen King oraz Graham Masterton. Na twórczości tych panów wychowałam się literacko. Nie powiem, od czasu do czasu trafiała się powieść grozy innego autora, a jednak zawsze brakowało w niej tego magicznego "czegoś". Z lekką obawą podchodziłam więc do Letniej nocy pana Dana Simmonsa, jak się okazało- zupełnie niesłusznie. Lektura porwała mnie ze sobą praktycznie od pierwszej strony, przenosząc do rozgrzanego od letniego słońca Elm Haven.
Czym powinny zajmować się dzieci w czasie letnich wakacji? Spotkaniami ze znajomymi, graniem w piłkę oraz wszelkimi innego rodzaju zabawami. I początkowo tak właśnie było. Piątka naszych młodych bohaterów spędzała razem praktycznie każdy dzień, delektując się wolnymi chwilami. Kres beztrosce położyło zaginięcie ich szkolnego kolegi, którego rodzina nie widziała od zakończenia roku szkolnego. Duane, Lawrence, Dale, Mike i Kevin gdzieś podskórnie przeczuwają, że za zniknięciem chłopca wcale nie stoi chęć uwolnienia się od patologicznej rodziny. A późniejsze wydarzenia tylko to potwierdzają.
Pierwsze skojarzenie nasunęło mi podobieństwo do zekranizowanej w zeszłym roku powieści grozy Stephena Kinga, To. Głównie przez wzgląd na młodych bohaterów, którzy podjęli się walki ze złem. Te dwie historie różnią się jednak diametralnie. Dan Simmons stworzył tak intrygującą książkę, że niemal z utęsknieniem czekałam na chwilę wolnego, aby kontynuować lekturę. Autor wrzuca czytelnika w lata młodości- lata, które każdy z nas raczej wspomina bardzo dobrze. Na szczęście nad nami wówczas nie wisiała wizja śmierci z rąk zła. Pan Simmons bardzo dokładnie opisuje każdy detal, zarówno otoczenie, jak i np. opis maszyn rolniczych, którymi zajmował się ponadprzeciętnie inteligentny Duane. Dla niektórych tak rozwlekłe opisy mogą stanowić problem, jednakże moim zdaniem właśnie dzięki temu możemy całościowo wczuć się w codzienność bohaterów. Dodam, że akcja toczy się w 1960 roku, gdy nie istniały jeszcze wszelkiego rodzaju nowinki technologiczne, odciągające dzieci od prostych, grupowych zabaw. To taka bardzo przyjemna podróż w czasie.
Również postacie zostały stworzone z niezwykłą dbałością o szczegóły. Każdy z chłopców ma w sobie charakterystyczny rys, dzięki któremu z łatwością możemy ich od siebie odróżnić (nie tylko po imionach). Oczywiście trzeba zwrócić uwagę na fakt, że jak na jedenastolatków posiadają takie cechy, których dorośli często nie mają, ale to drobne przerysowanie ginęło w toku akcji. Czasami potrzebny jest taki superdzieciak, nawet, jeżeli w życiu realnym nigdy takiego nie poznamy.
Letnia noc Dana Simmonsa to jedna z tych powieści grozy, które polecę Wam z czystym sumieniem (i ręką na sercu). Jeżeli nie przeszkadzają Wam rozwlekłe opisy -często przytłaczające, szczególnie na początku podróży w głąb książki- to książka jest jak najbardziej dla Was.
Przedsprzedaż Ex Libris wystartowała!
Przedsprzedaż Ex Libris wystartowała!
Ex Libris to gra o kolekcjonowaniu wyjątkowych ksiąg z jeszcze bardziej wyjątkowymi tytułami!
Marzysz o sprawowaniu funkcji Głównego Bibliotekarza w mieście nie z tego świata? To prestiżowe stanowisko może być twoje pod warunkiem, że pokonasz kontrkandydatów – swoich (teraz już byłych) kolegów, kolekcjonerów rzadkich i wartościowych ksiąg.
W grze znajdziecie 12 dwustronnych Kafli Lokacji. Jedna strona jest taka sama dla wszystkich kafelków i pozwala na grę na podstawowych zasadach. Natomiast druga strona zawiera unikatową ilustrację z opisem specjalnej reguły działania Pomocnika, który mieszka w danej, wyjątkowej bibliotece. Każdy Pomocnik ma swojego specjalnego pionka, który reprezentuje go w grze. Na przykład zielony sześcian reprezentujący Galaretowatą Kostkę