listopad 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Czwarta Strona

poniedziałek, 28 listopad 2016 12:33

Świt, który nie nadejdzie

Ernest Wilmański to były pięściarz, który w poszukiwaniu lepszego życia wyruszył do Warszawy. Jednak od samego początku przewrotny los rzuca mu kłody pod nogi- ratując z opresji młodą złodziejkę naraził się grupie przestępczej, Bannikom. A oni nie zapominają własnych krzywd... Mimo tego Ernest ma wiele do zaoferowania hersztowi bandy, Fryderykowi Hertz. I nie omieszka uciec się do szantażu czy rozwiązania siłowego, by osiągnąć to, czego pragnie.

Do tej pory nie miałam styczności z twórczością pana Remigiusza Mroza; jednak czytając niemal same pochlebne opinie na różnych portalach czy nawet pytając o zdanie znajomych stwierdziłam, że warto. Mój wybór padł na niedawną premierę. I przyznam, że pozytywne noty jak najbardziej należą się autorowi.

Wilmański to twardy mężczyzna, którego (jak mawia przysłowie) gdy wyrzucisz drzwiami, to wejdzie oknem. Co prawda nie planował pracować jako członek gangsterskiej grupy, ale los po raz kolejny spłatał mu figla. Morderstwa, narkotyki, agresja i Eliza Zarzeczna, policjantka, której oddech nieustannie czuł na karku- to jego nowa rzeczywistość. 

Rzecz dzieje się w przedwojennej Warszawie, jednak ja przez cały czas trwania lektury miałam wrażenie, jakbym przeniosła się na Dziki Zachód, gdzie królują przyodziani w kapelusze kowboje. Naprawdę można poczuć się jak w westernie! Do tego dodajmy, że miasto opanowane jest w całości przez różne, "konkurencyjne" grupy/ mafię, a wyłącznie jednostki (mam tu na myśli Zarzeczną) starają się ponownie wprowadzić pokój do Warszawy. Czy to jednak jest jeszcze możliwe?

Autor podkreślił, jak nisko oceniano kobiety w służbie mundurowej. Wspomniana już Eliza dopiero co wstąpiła w szeregi "Policji kobiecej", ale już od samego początku spotkała się z nieprzychylnymi komentarzami, śmiechem czy kpinami. Mundur znaczył wiele, jednak odziana w niego kobieta- już nie. Tak naprawdę opłacana przez Hertza policja nie zamierzała wcinać się w gangsterskie porachunki, dbając o własne dobro. Cała rzecz dzieje się pomiędzy ugrupowaniami, przewodzącymi miastu. Policja znajduje się gdzieś w tle i -jak to zazwyczaj bywa- przedstawiona jest jako skorumpowana garstka osób bez sumienia i chęci naprawiania świata. 

Świt, który nie nadejdzie jest gangsterską historią, osadzoną w przeszłości. Pan Mróz bardzo dobrze oddał atmosferę tamtych czasów. Kolejnym pozytywnym aspektem są wykreowani przez niego bohaterowie, ponieważ nie są to zwykłe, szare i papierowe postacie, o których szybko się zapomni. A wręcz przeciwnie, wyobraźnia autora stworzyła człowieka niemal z krwi i kości. Ogromny ukłon dla pisarza za ilość intryg, nieustającą akcję oraz stworzenie historii tak ciekawej, że aż magnetycznej. Teraz już wiem, czemu Polska oszalała na punkcie twórczości pana Mroza.

A już prawdziwą "wisienką na torcie" okazało się zakończenie. Wyobraźcie sobie- ring, a na nim dwóch przeciwników. Obaj coraz bardziej opadają z sił, a stawka, o jaką walczą, jest niezwykle wysoka. Nagle jeden z nich upada i... zapada ciemność. Czytelnik nie wie, co dalej. I tu niespodzianka, bo autor daje nam coś, na co decyduje się niewiele literatów- możliwość dopisania sobie takiego zakończenia, jakie naszym zdaniem będzie odpowiedniejsze. Co prawda sama zazwyczaj stawiam na gotowe rozwiązania (uwielbiam, kiedy na końcu wszystko wychodzi na jaw i nie muszę się głowić nad tym, co kierowało bohaterami), to przyznam, że pomysł był dobry. 

Myślę, że osoby znające już twórczość pana Remigiusza Mroza i bez mojej zachęty sięgną po tę pozycję. A jeżeli ktoś (jak ja) jeszcze nie zdecydował się na lekturę, to serdecznie zapraszam- nie będziecie żałować!

Dział: Książki
piątek, 25 listopad 2016 20:36

Niebezpieczna gra

Joanna Opiat-Bojarska ukończyła Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu. Jak sama podkreśla, pisać zaczęła przez przypadek. Zadebiutowała powieścią autobiograficzną, ale najbardziej są znane jej kryminały. Czytelnicy kochają ją za prawdziwie napisane postacie, społeczne problemy, poruszane dość często i wartką akcję. Ja wiedziałam, że po przeczytaniu „Gry pozorów” muszę zapoznać się z częścią drugą serii.

Aleksandra posłała dzieci na kolonie i miała zamiar odpocząć po ostatnich wydarzeniach. Chciała także naprawić nadszarpnięte relacje z przyjaciółką. Niestety nie było jej to dane. Z Łodzi zadzwonił dawny znajomy, prosząc o pomoc przy pacjencie z amnezją. Z jakiegoś powodu chciał rozmawiać jedynie z bohaterką. Używał jej panieńskiego nazwiska.

Jednocześnie łódzka policjantka próbowała rozwikłać nierozwiązana sprawę morderstwa sprzed lat, pomimo sprzeciwu jej przełożonego. Ilona w dalszym ciągu próbuje odebrać dzieci Aleksandrze.

Autorka jak zwykle po mistrzowsku wprowadzała akcję. Poruszyła wiele wątków. Początkowo wszystko sprawiało wrażenie, że nie są one ze sobą połączone, a w powieści króluje chaos. Nie przejęłam się tym ani trochę. Wiedziałam już, jak pisze autorka. Tak jak się spodziewałam, wszystko zaczęło się ze sobą wiązać. Lubię styl Joanny to, w jaki sposób prowadzi akcję. Jej powieść się łykało, a nie czytało. Tak jak od pierwszej części, ciężko mi się było oderwać na moment.

Niestety i tutaj jestem nieco zawiedziona. Po rewelacyjnej „Grze pozorów” postawiłam poprzeczkę bardzo wysoko. Myślę, że gdyby to była pierwsza książka Opiat-Bojarskiej, którą czytałam, pewnie moje wrażenia byłyby inne.

Zacznijmy od tego, że niezwykle irytuje mnie wątek „samotnego wilka” w kryminałach. W jednej chwili Aleksandra porzuciła dzieci, partnera i przyjaciółkę, aby zająć się sprawą. Wiedząc, że Ilona znów próbuje odebrać jej dzieci, nie zrobiła kompletnie nic. Co więcej, w ostatniej chwili wysiadła z pociągu do Poznania, nie dając znaku życia partnerowi. Wspomniałam, że bohaterka chciała poprawić relacje z przyjaciółką? Nie za wiele zrobiła w tej kwestii.

Drugi motyw, jakiego nie znoszę, to ciemna przeszłość bohatera. Aleksandra ma niezbyt długą przygodę z młodości, o której nie chwali się w towarzystwie. I nie opowiada dzieciom. Trwała dwa tygodnie, ale to wystarczyło, aby wszystkie watki łączyły się z historią Aleksandry.

Nie podobało mi się także kiepska kreacja bohaterów. To, co ostatnio często mi się zdarza to jednowymiarowość postaci. Także zagadka była rozwiązana zbyt szybko. To także mnie rozczarowało. A ta scena w kinie? Trąciła jakąś sztucznością.

Ta powieść nie była do końca zła, ale kompletnie nie umiałam się w nią wgryźć, nie poczułam napięcia, nie porwała mnie. Z niecierpliwością czekam na kolejna część. Mam nadzieję, że będzie zbliżona do pierwszego tomu.

Dział: Książki
niedziela, 30 październik 2016 17:17

Nic oprócz milczenia

Bezpośrednim efektem strachu często jest milczenie, dlatego po dramatycznych wydarzeniach, jakie były udziałem Anny i jej bliskich, główna bohaterka zaszyła się w egzotycznej, barwnej Wenecji i nabrała wody w usta. Nie przyznaje się nikomu, kim jest, ani czym zajmowała się w poprzednim życiu. Pamięć o zamordowanej śpiewaczce Sofii Stiatessi wciąż jest tu żywa i Anna trochę się obawia niezdrowego rozgłosu, który mógłby dotknąć jej osobę.
Nie kontaktuje się z rodziną ani przyjaciółmi, sprawy firmowe prowadzą za nią pełnomocnicy i kobieta może w spokoju zastanawiać się, co powinna zrobić z własnym życiem.

Tak w skrócie przedstawia się początek drugiej części trylogii o komisarz Annie Lindholm, po trochu Szwedce, po trochu Polce.
Anna nie szuka przygód. Zamieszkała u antykwariuszki Lucrezzi Doldano i pomaga jej w wycenie oraz sprzedaży mebli. Zbliża się karnawał, w Wenecji obchodzony wyjątkowo hucznie i barwnie. W dniu jego rozpoczęcia Anna i Lucrezzia znajdują w jednej z uliczek ciało młodego gondoliera, a w rezydencji Marconich na inauguracji balu palona na stosie kukła okazuje się martwą kobietą. W głównej bohaterce budzi się policyjny instynkt, uśpiony od czasów Malmo. Rozpoczyna współpracę z prowadzącym śledztwo commissario Antonio Valle. Szybko okazuje się, że sprawa jest bardziej złożona, niż to się początkowo wydawało. Jej początki sięgają czasów drugiej wojny światowej, a zamieszanych w całą intrygę jest kilka najpotężniejszych w Wenecji rodzin.

Kiedy myślę o książce teraz, zbierając wrażenia, dochodzę do wniosku, że druga część jest lepsza od pierwszej z kilku powodów. Po pierwsze sam klimat Wenecji, jej krętych uliczek, życzliwych, gadatliwych ludzi i długiej historii, odpowiadał mi bardziej niż zimna, surowa Szwecja. Obraz Wenecji w książce jest żywym dowodem, że autorka dokładnie przygotowała kreację świata przedstawionego. Wenecja na kartach książki jest ciekawa i intrygująca oraz tak żywa, że nabiera się chęci, by pojechać tam osobiście.
Po drugie równie dokładnie, żeby nie rzec pieczołowicie, jest zbudowana cała intryga, której początki sięgają II wojny światowej i istniejącego w rzeczywistości frachtowca Niobe, który przewoził belgijskich Żydów. Sprawa odnawia się w l. 90 z udziałem potomków Marconich, Foscarich i Ronsardów, by w 2015 roku znaleźć swój dramatyczny finał. Bardzo lubię tak zbudowane fabuły, a motyw skarbu, który już pochłonął tyle istnień ludzkich, dodatkowo dodaje całej historii głębi i tajemniczości.
Wreszcie po trzecie, główny bohater męski jest taki, jak powinien być. Po ciamajdowatych i tylko wzdychających do Anny Leonie i Ingverze, nastała era komisarza Vallego, który jest właściwym facetem na właściwym miejscu. Oprócz tego nie wzdycha, ale też działa i nie boi się podejmować ryzykownych decyzji, zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym.

Być może właśnie w powieściach z solidną bazą historyczną tkwi potencjał autorki i taką drogę powinna kontynuować? Tak, chyba właśnie o to chodzi i właśnie dlatego lektura części drugiej poszła znacznie sprawniej.
Nic oprócz milczenia jest godną kontynuacją swojej poprzedniczki, a nawet lepszą. Widać, że autorka się rozwija, starannie przygotowuje, chcąc dać czytelnikowi naprawdę dobrą opowieść z polskim akcentem. Dobra lektura na jesienną szarugę. Polecam.

Dział: Książki
niedziela, 30 październik 2016 17:14

Nie ma innej ciemności

Po przeczytaniu debiutanckiej powieści Sarah Hilary W obcej skórze, stałam się zadeklarowaną fanką poczynań inspektor Marnie Rome i z niecierpliwością czekałam na kontynuację. W obcej skórze czytałam z wypiekami na twarzy; zagadnienie przemocy domowej to temat stary jak sam świat, jednak Sarah Hilary przedstawiła go w zupełnie innym świetle, brawurowo łącząc elementy obyczajowe i sensacyjne, co sprawiło, że historia udała się śpiewająco, przyprawiając czytelnika o dreszcz.

W drugiej części, bazując na relacjach rodziców z małym dzieckiem, autorka ponownie wykreowała powieść, od której nie sposób się oderwać.
W jednej z wschodnich dzielnic Londynu, na nowo powstałym osiedlu, pracujący w ogrodzie Terry Doyle natrafia na podziemny bunkier. Schodzi do niego i dokonuje makabrycznego znaleziska. Odkryte szczątki dwóch małych chłopców stawiają na nogi policyjny oddział pod dowództwem inspektor Rome. Śledztwo nie będzie łatwe. Z ciał chłopców nie pozostało zbyt wiele, oprócz tego okazuje się, że nie figurują oni z żadnych kartotekach jako zaginieni czy poszukiwani. Wszystko to bardzo utrudnia policji pracę.

Kolejna sprawa Marnie Rome jest jeszcze trudniejsza od poprzedniej. Tym razem ofiarami są małe dzieci, które zależne od kochających je dorosłych, są zupełnie bezbronne. W ostatnich latach zagadnienie depresji poporodowej zyskało rozgłos, nadal jednak kojarzy się głównie ze smutkiem młodej matki i brakiem chęci do działania i opieki nad dzieckiem. Tymczasem okazuje się, że jest to zaledwie wierzchołek problemu. Autorka, opierając się na najnowszych artykułach i badaniach, ukazuje czytelnikowi mroczną stronę tego schorzenia, które jest zagrożeniem nie tylko dla zdrowia kobiety, ale też dla życia dzieci. Do czego może być zdolna matka, która kochając swoje dzieci i chcąc je chronić, jest dla nich potencjalnym niebezpieczeństwem? Jak te dolegliwości wpływają na życie rodziny i jak odbijają się na partnerach i mężach? Na podstawie dramatycznej historii Esther i Matta Reidów dowiemy się, jak to może wyglądać.

Pomimo drastycznych opisów i kilku niespodziewanych rozwiązań, tak mniej więcej w połowie, historia traci rozpęd. Stało się tak głównie dlatego, w moim odczuciu, że autorka w ogóle nie rozwinęła wątku przyrodniego brata Marnie, Stephena. Pojawiło się co prawda kilka poszlak, jednak nadal nie zyskujemy odpowiedzi na dręczące nas pytania. Myślę, że zadziałało tu głównie prawo środkowych części i liczę na to, że kolejny tom wyjaśni tę tajemniczą sprawę i da odpowiedzi na liczne pytania w związku z motywami, którymi się Stephen kierował.
W tomie drugim trochę lepiej poznajemy Noaha Jake'a i jego życie prywatne co akurat było miłym urozmaiceniem.
Pomijając kwestie tempa fabuły, powieść czyta się naprawdę dobrze. Sarah Hilary ma lekkie pióro, a przy tym jest bardzo wnikliwa, dzięki czemu tworzone przez nią historie przerażają, ale też fascynują, przez co nie można się od nich oderwać.

Każdy, kto czytał część pierwszą, powinien być zadowolony, a nowi czytelnicy mogą zacząć od części drugiej, by ewentualnie potem nadrobić sobie pierwszą. Prowadzone sprawy nie łączą się ze sobą, dzięki czemu obie książki można czytać niezależnie od siebie, niemniej jednak znajomość obu daje fajne poczucie pełni.
Polecam.

Dział: Książki
środa, 19 październik 2016 21:24

"Tajemnica Nagów" pod patronatem Secretum

"Tajemnica Nagów" to część bestsellerowej Trylogii Śiwy, najszybciej sprzedającej się serii książek w historii wydawniczej Indii! Pozycja ukaże się już 23 listopada nakładem wydawnictwa Czwarta Strona oraz pod patronatem Secretum.

Dział: Patronaty
środa, 19 październik 2016 14:43

Konkurs - Nieobecna

Najnowszy kryminał Agnieszki Olejnik to pełna niepokoju historia sióstr, które przekroczyły dozwolone granice.

Dział: Zakończone
piątek, 14 październik 2016 19:11

Rewers

„Rewers to podróż po mrocznej stronie polskich ulic, zaułków i dzielnic” jak głosi napis z tyłu okładki. Wydawnictwo Czwarta Strona wpadło na pomysł stworzenia antologii opowiadań, której autorami są najpopularniejsi w Polsce pisarze thrillerów i kryminałów.

Po zbiór opowiadań zdecydowałam się sięgnąć z bardzo prostej przyczyny - chciałam poznać twórczość popularnych, ale nieznanych mi dotąd pisarzy i dowiedzieć się z kim warto zapoznać się bliżej. Dlatego uważam, że tego typu antologie są niezwykle przydatnym elementem rynku wydawniczego. Jeżeli natomiast ktoś dostrzegł na okładce dobrze znane i lubiane nazwiska tym lepiej - będzie miał okazję przeczytać opowiadania, które powstały spod pióra ulubionych pisarzy, a być może jako nagrodę niespodziankę pozna również jakieś nowe nazwiska i dowie się po czyją twórczość warto sięgnąć w następnej kolejności.

W tytule „Rewers” poznajemy jedenaście polskich miast, a każde z nich od tej mrocznej, ukrytej strony. Są to porządne, długie, niekiedy przerażające historie (na przykład „Niedzielne popołudnie” Gai Grzegorzewskiej). Napisane zostały w przeróżnym stylu, niestety bardzo odbiegają od siebie jakościowo. Niektóre wciągnęły mnie niesamowicie, inne kompletnie znudziły i zniechęciły do czytania zbioru. Mimo wszystko cieszę się, że miałam okazję je poznać, ponieważ, choć naprawdę dużo czytam, była to moja pierwsza styczność z autorami opowiadań w zbiorze.

Podoba mi się dobór tekstów - są od siebie zupełnie różne i to nie tylko pod względem sposobu pisania. Indywidualni bohaterowie, odmienne realia, pomysłowe zbrodnie - wszystko to tworzy niezwykle intrygujący misz-masz, na którym opiera się cała idea „Rewersu”. Dodatkowo miejsca o których czytamy nie są jakimiś abstrakcyjnymi kreacjami - wręcz przeciwnie, to doskonale znane nam, polskie miasta takie jak Toruń czy Kraków. Sam ten fakt dodaje smaku tego typu literaturze.

Czy mogę polecić lekturę „Rewersu”? Powiem szczerze - i tak i nie. W zbiorze pojawia się kilka opowiadań, które naprawdę warto przeczytać, ale są tam również takie, które zmuszą do ziewania i utulą do snu. Osobom, które mają ochotę poszukać nowych, interesujących nazwisk i tym, które chcą poznać krótkie formy stworzone przez ulubionych pisarzy zbiór jak najbardziej powinien przypaść do gustu. Czytelnikom spragnionym pasjonującej lektury od pierwszej do ostatniej strony książki, antologia ma jednak pełne prawo w ogóle się nie spodobać.

Dział: Książki
poniedziałek, 10 październik 2016 19:51

Najgorsze dopiero nadejdzie

Nie zależało mi już na niczym. Jeśli miałem umrzeć, to ten moment był idealny. Śmierć byłaby wybawieniem. Spojrzałem na przybysza stojącego w progu, ale cieknący z czoła pot rozmazywał mi obraz. Zauważyłem tylko, że podnosi pistolet i celuje. Czas się zatrzymał.
Żadne obrazy z dzieciństwa nie przewijały mi się przed oczami. Nie modliłem się, a może zwyczajnie tego nie pamiętam. Nie widziałem też nikogo z bliskich zmarłych, chcącego radośnie powitać mnie w zaświatach. Jedyna rzecz jakiej wówczas doświadczałem, to brak czucia własnego ciała. Pełne zobojętnienie. Tak to zapamiętałem.


Muszę przyznać, że „Najgorsze dopiero nadejdzie” Roberta Małeckiego było dla mnie naprawdę miłą niespodzianką. Spodziewałam się kolejnego przewidywalnego kryminału, a dostałam coś nietuzinkowego z fabułą, która trzymała w napięciu, aż do ostatnich stron.


Zacznę może od początku. „Najgorsze dopiero nadejdzie” jest to powieść o dziennikarzu prasowym u schyłku swojej kariery. Marek Bener jest na tyle pogrążony w szaleńczych wręcz poszukiwaniach żony, że nie widzi iż jego życie zawodowe właśnie się skończyło. Na sam koniec dostaje on zadanie, które może pozwoli mu dostać jakąś ciepłą posadkę w biurze dogorywającego polityka. Nie spodziewa się jednak, że przez przypadek (a być może całkiem specjalnie) zostanie on uwikłany w kryminalną grę, w której stawką jest zdrowie i życie jego najbliższych. Sam Marek jest postacią niezwykle sympatyczną. Pewny siebie i tego co robi potrafiłby pewnie namówić nawet mnie do swoich nie do końca legalnych zagrań.


Co do samej fabuły - jest dość zaskakująca. W pierwszej chwili mamy wrażenie, że dostaniemy kolejne nudne śledztwo dotyczące podpalenia i przypadkowego morderstwa. Jednakże kolejne fakty ukazywane na poszczególnych stronach pokazują nam, iż wszystko zostało wcześniej zaplanowane, a każdy szczegół ma znaczenie. Ostateczne rozwiązanie koszmaru w jaki został wplątany Marek, okazuje się również rozwiązaniem spraw z przeszłości głównego bohatera.


„Najgorsze dopiero nadejdzie” jest książką dla fanów dobrego, polskiego kryminału, którzy w ciemne, jesienne wieczory lubią, tak jak ja, dostarczyć sobie odrobinę emocji i napięcia. Cicho liczę na to, że spotkam jeszcze Marka Benera w jakiejś innej, równie świetnie wykreowanej powieści.

Dział: Książki
poniedziałek, 05 wrzesień 2016 16:59

Kamfora

Tak, to było dobre miejsce na odzyskanie sił i spokoju, pomyślała po raz któryś z rzędu. I mimo sceptycyzmu, który wrósł w nią mocno, a jego korzenie sięgały głęboko, miała nadzieję, że kiedyś ł chwile stracą swoją ostrość, wyblakną, a ona sama będzie mogła powiedzieć, że zamknęła ten rozdział w swoim życiu.


Muszę powiedzieć, że podchodząc do czytania „Kamfory” Małgorzaty Łatki, byłam tak samo sceptyczna, jak Jakub Zagórski podchodzący do tematu mowy ciała. Ale tak jak i on zostałam pozytywnie zaskoczona. Książka ta wciągnęła mnie od pierwszej chwili, nie pozwalając oderwać się od niej nawet na minutę.


Małgorzata Łata daje nam przestępcę – nieuchwytnego seryjnego mordercę, który nie pozostawia po sobie żadnych śladów. Razem z jednym z głównych bohaterów, Jakubem Zagórskim, lądujemy w środku śledztwa, które tkwi w martwym punkcie, bez jakichkolwiek możliwości, by pójść naprzód. Krakowska policja chwyta się każdej, nawet najmniejszej szansy na ujęcie sprawcy. I nagle na scenę wkracza Lena Zamojska, specjalistka od mowy ciała, która w jednej chwili może rozpoznać jakie emocje targają człowiekiem, nawet jeśli ten stara się je ukryć. Tylko jak rozpoznać sprawcę bez podejrzanych?


Misternie uknuty plan, wciągająca fabuła i charyzmatyczni bohaterowie sprawiają, że „Kamfora” to idealna odskocznia od szarości dnia codziennego. Na początku Lena i Jakub nie pałają do siebie zbytnim entuzjazmem, jednak współpraca i śledztwo sprawiają, że zaczyna ich łączyć pewna nić porozumienia. Z czystym sercem, muszę przyznać, że od samego początku moje romantyczne „Ja” pragnie, by połączyło ich coś więcej niż tylko przyjaźń. Czy tak się stanie, musicie przekonać się sami.


Co mogę powiedzieć o samej fabule? Tak jak już wcześniej wspominałam, jest wciągająca i widać, że Pani Małgorzata od początku wiedziała dokąd chce doprowadzić historię. Jednakże, muszę przyznać, że miejscami opowieść jest dość przewidywalna, ale mimo to nadal bardzo, ale to bardzo intrygująca. Pojawiająca się tematyka mowy ciała zaciekawiła mnie, dlatego z pewnością będę sama chciała zgłębić nieco ten temat, by w przyszłości nieco lepiej rozumieć o czym mówi Lena.


Do „Kamfory” na pewno jeszcze wrócę. Samym zakończeniem pani Małgorzata Łatka zostawia wiele pytań, na które pragnę poznać odpowiedź. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejną, zapowiedzianą już część serii o przygodach Leny Zamojskiej i Jakuba Zagórskiego.

Dział: Książki
piątek, 26 sierpień 2016 11:50

Nieobecna

Julia i Julita to bliźniaczki, które od najmłodszych lat bawiły się w "zamienianie"- jedna przybierała tożsamość drugiej, ot tak, dla rozrywki. Choć od tamtych dziecinnych czasów minęło już sporo czasu, to kobiety nadal stosują tę niecodzienną rozrywkę. Na zamiany szczególnie namawia Julia, mająca dziecko i męża. Przybranie tożsamości jej samotnej siostry pomaga jej w kontaktach z kochankiem. I zapewne te wymiany trwałyby nadal, gdyby nie to, iż posiadająca drugie życie Julia zostaje zamordowana wraz z partnerem w mieszkaniu Julity. Żyjąca bliźniaczka utknęła w życiu zmarłej, bojąc się każdej decyzji. Ktoś jednak podąża jej śladem...

Miesiąc temu czytałam książkę o podobnej tematyce; tam również bliźniaczki zamieniały się ubraniami, ba, nawet imionami, twierdząc, iż są "siostrzaną jednością". Różnica była taka, iż wówczas chodziło o dzieci, nie o dorosłe kobiety. Byłam ciekawa, jak będzie z tą historią. I jestem bardzo mile zaskoczona, bo już dawno nie czytałam tak dobrej książki.

Choć identyczne, Julia i Julita różnią się osobowościami. Julita jest spokojna, pragnie życia rodzinnego, nie w głowie jej przelotne romanse. Przeciwieństwem jest jej siostra, przebojowa, seksowna i pewna siebie. I -jak się okazuje- prowadząca nieczystą grę nie tylko z mężem, ale i własną siostrą. Na jaw wychodzi mnóstwo tajemnic, skomplikowanych romansów i jeszcze dziwniejszych wydarzeń. A rozwikłanie sprawy morderstwa i poznanie na nowo własnej bliźniaczki spoczęło na barkach Julity.

Nieobecnej się nie czyta, ją się dosłownie pochłania! Każda kolejna strona to mrok, z którego po dokładnym śledztwie wyłaniają się kontury prawdy. Pogrążona w codzienności siostry Julita nie zna mężczyzn z życia zmarłej, nie wie, w jakich kontaktach pozostawała tamta z mężem. Nic. Każdy krok bohaterki może okazać się błędem. I jak się okazuje, w pewnych sytuacjach więzy krwi, nawet tak bliskie, nie znaczą nic. Czasem zastanawiam się, co się dzieje z tym światem. Komu można ufać, skoro nawet najbliżsi potrafią tak mocno zranić? A może życie ma opierać się tylko na pilnowaniu, aby nie zostać skrzywdzonym? Czy możemy z całą pewnością rzec, iż znamy swoich bliskich? Każdy ma sekrety, nawet ci, którym ufamy i sądzimy, że znamy ich na wylot.

Przy tej lekturze nie można się nudzić. Świetnie skonstruowana fabuła, bardzo dobrze zarysowane postacie (od bliźniaczek, poprzez kochanków, aż do męża, Patryka). Mnóstwo tajemnic, a ich rozwiązywanie to prawdziwy prezent od pani Olejnik. I to wszystko mieści się w 350- ciu stronach! Podziwiam Julitę za wytrwałość w dążeniu do odkrycia mordercy, a Julia... cóż, raczej nie należy do grona moich ulubionych bohaterek. I to, co zrobiła własnej siostrze, jest niewybaczalne. Żyjąca bliźniaczka tak naprawdę nie wiedziała nic o rodzinnym życiu jej siostry, okłamywana właściwie przez lata. Tym bardziej zasługuje na wyrazy uznania za tak dobre wejście w rolę zamordowanej bliźniaczki.

Nieobecna to nie tylko tajemnice "dnia codziennego", to także zagadkowa śmierć ich matki sprzed wielu lat. Pytanie, czy możliwe, aby oddalone od siebie o kilkanaście lat zgony miały ze sobą coś wspólnego... ? Ta historia jest pełna znaków zapytania, na szczęście dla czytelnika, wszystko zostaje gładko wyjaśnione, nie trzeba więc łamać sobie głowy nad niedopowiedzeniami.

Książkę pani Agnieszki Olejnik polecam każdemu, kto uwielbia zwroty akcji okraszone sekretami rodzinnymi. Nie zawiedziecie się!

Dział: Książki