kwiecień 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Amy Kathleen Ryan

czwartek, 04 sierpień 2016 19:57

Samotność odległych gwiazd

Powieść Kate Ling przemówiła do mnie za pośrednictwem zdjęcia okładkowego i słowa klucza - samotność. Sam pomysł umieszczenia akcji w przestrzeni kosmicznej nie jest nowy. Mierzyły się z nim między innymi Beth Revis w trylogii W otchłani czy Amy Kathleen Ryan w Gwiezdnych wędrowcach. Niemniej jednak pomyślałam, że miło byłoby znowu przeczytać coś utrzymanego w tym klimacie.


Ventura jest ogromnym statkiem badawczym, a jego zadaniem jest nawiązanie tzw. pierwszego kontaktu. Podróżuje już od ponad 80 lat, a przed nim jeszcze długie, długie lata podróży. Naczelną zasadą rządzącą życiem ludzi na statku jest to, aby ludzkość, która nim podróżuje, dotarła do celu w takim stanie umysłu i z takim dorobkiem kulturalnym, jaki panuje na macierzystej planecie Ziemi. Dlatego pasażerom statku nie wolno tworzyć swojej muzyki, własnych wynalazków, bo jest to traktowane jak naruszenie praw związanych z ochroną dóbr kulturowych. Życie na Venturze jest dość monotonne. Każdy ma swoje obowiązki we własnej sekcji, w odpowiednim czasie zostanie mu przydzielony partner lub partnerka, potrzebny właściwie tylko do rozrodu i wychowania dzieci. Zresztą z tym rozrodem to też nie jest tak tradycyjnie, gdyż zarodki są kobietom wszczepiane. Być może niewielu tak na to patrzy, ale życie na Venturze przypomina wegetację.


Przyglądamy się temu oczami 16-letniej Seren, zdradzającej objawy klinicznej depresji. Nastolatki nie cieszy ani perspektywa podjęcia pracy w wybranym dla niej dziale, ani możliwość zawarcia Unii (małżeństwa), a już posiadania dzieci wcale. Najmocniej doskwiera jej fakt, że wszystko jest takie jednolite, zaplanowane z góry, nie ma opcji, by człowiek sam wybrał partnera lub kierował się uczuciami. A zresztą przecież i tak nikt z obecnego pokolenia, następnego i jeszcze kilku kolejnych nie dotrze do planety, z której wysłano sygnał. Więc życie pasażerów Ventury jest tylko misją, której nikt nie doceni, ani nie zobaczy. Kiedy patrzy się na otoczenie Seren i jej rówieśników, dostrzega się objawy tego wypalenia, widać, że mieszkańcy nie są zbyt szczęśliwi, tylko że jakoś starają się robić to, co do nich należy. Natomiast Seren nie chce się przystosować. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy zostają ogłoszone przydziały partnerów, a Seren w tym czasie nawiązuje znajomość z Domingo Suarezem, otoczonym nimbem kłopotliwego. Obudzone uczucia sprawiają, że dziewczyna staje się jeszcze bardziej emocjonalna i głucha na rozsądne argumenty rodziny.


Czy losy członków załogi wejdą na nowy tor, skoro Ventura zbliża się do orbity planety nazwanej Huxley-13? Czy może to jest właśnie cel ich podróży? Czy planeta nadaje się do zamieszkania, czy też może to kolejny martwy olbrzym?


Pierwsza część trylogii skupia się na zaprezentowaniu życia na statku. Jak już wcześniej wspomniałam, jest ono jednolite, monotonne i sztuczne. Uczucie budzące się między Seren i Domingo jest czymś w rodzaju zalążku buntu, niezgody na istniejący stan rzeczy. Jednocześnie jestem w stanie zrozumieć działania pozostałych, by to zdusić. Taka inność jest zaraźliwa, a stąd już bardzo blisko do buntu i szybkiego upadku morale. Sam klimat tej beznadziei udziela się czytelnikowi, co jest dużym sukcesem ze strony autorki.


Finał powieści za to sugeruje nam, tak przypuszczam, pewną Robinsonadę w tomie drugim, więc może być ciekawie.


Powieść powinna się spodobać miłośnikom kosmicznych klimatów, jednak uprzedzam jest trochę przygnębiająco. Jednocześnie ukazanie życia w zamkniętej, szczelnej kapsule jako sielanki, byłoby niewiarygodne. Być może z uczuciami Seren będą mogły się identyfikować jej rówieśnicy - kiedy dorośli nie rozumieją, a młody człowiek nie widzi dla siebie celu i jeszcze sam dokładnie nie wie, czego chce. To właśnie takim czytelnikom poleciłabym powieść Kate Ling. Być może w stanach ducha Seren, ktoś zobaczy siebie i poczuje się dzięki temu nieco lepiej?

Dział: Książki
niedziela, 13 styczeń 2013 08:53

Blask

„Chęci i uczynki to dwie różne rzeczy."*

Bierzesz udział w bardzo ważnej misji, która ma na celu uratowanie ludzkości. Wraz z innymi wybranymi wyruszyłeś w podróż kosmiczną w poszukiwaniu nowego miejsca do zaludnienia. Czujesz, że to co robisz jest bardzo ważne, aby przeżyć i dać przetrwanie bliskim. W błogiej nieświadomości tego, co może nadejść, żyjesz na statku, który pozwala ci funkcjonować w miarę normalnie i czekasz na finał podróży...

Ludzie nie mogą już mieszkać na Ziemi. Zmienia się w pustynię, a jej mieszkańcy zaczną powoli umierać. Dlatego też powstały dwa statki kosmiczne, Empireum i Nowy Horyzont, które wyruszą z wybranymi na pokładzie w poszukiwaniu Nowej Ziemi. Waverly jest pierwszym dzieckiem, jakie się urodziło na pierwszym statku. Poznajemy ją w momencie, gdy jest już nastolatką. Do tego zakochaną w chłopaku, który w przyszłości obejmie stery statku. Kieran, bo tak ma on na imię, oświadcza się jej podczas jednego z ich spotkań. Dzień ten byłby najpiękniejszy w ich życiu, gdyby chwilę później nie napadł na nich drugi statek. Nowy Horyzont uprowadza wszystkie dziewczynki, zabija dorosłych, a chłopców pozostawia na pastwę losu. Jakimi pobudkami kierowali się ludzie z drugiego statku? No i jak młodzi ludzie poradzą sobie z rozłąką z najbliższymi?

Jakiś czas temu miałam okazję czytać książkę „W otchłani" Beth Revis, która mówiła o podróży statkiem kosmicznym w poszukiwaniu nowego miejsca do zaludnienia. Przypadła mi ona bardzo do gustu pod wieloma względami i dlatego gdy zauważyłam zapowiedź „Blasku" Amy Kathleen Ryan byłam pewna, że i ją muszę przeczytać. Istniało duże prawdopodobieństwo, że te dwie historie będą do siebie bardzo podobne. Co za tym idzie, mogłam się rozczarować, ciekawość poznania czegoś nowego była jednak silniejsza. I tak oto trafiłam na pozycję, która podbiła moje czytelnicze serce i pozbawiła kilka godzin snu.

Ryan stworzyła fabułę, która wciąga czytelnika od pierwszych stron, i choć początkowo może się wydawać, że „Blask" jest podobny do wyżej wspomnianej powieści, złudzenie to szybko mija. Bo tak naprawdę jedyne co łączy te dwie powieści to podróż w czasie oraz gatunek literacki. Stworzono statki kosmiczne, w których ludzie mogli normalnie funkcjonować. Są tam ogrody, sady, pola, hodowane zwierzęta, a nawet lasy, dzięki którym można oddychać prawdziwym powietrzem. Wszystko jest zorganizowane i każdy ma swoje zadania do wykonania. Zaniedbanie czegokolwiek mogłoby oznaczać utratę pożywienia dla kilkudziesięciu osób, uszkodzenie statku, a w najgorszym wypadku śmierć kogoś z załogi. Ponieważ podróż trwa lata jednym z ważniejszych, jeśli nie najważniejszych, zadań kobiet było urodzenie dzieci, by po dotarciu na miejsce mogły one zacząć wszystko na nowo. Od Waverly i Kierana wymagano wręcz, by się pobrali i jak najszybciej założyli rodzinę. W młodym wieku łatwiej jest zajść w ciążę. W tej sytuacji nie ma miejsca na jakieś wątpliwości czy czekanie, dla misji trzeba zrobić wszystko, co konieczne.

Na tak małym obszarze każdy każdego zna, ale i to nie przeszkadza w posiadaniu tajemnic lub udawaniu kogoś kimś się nie jest. W sytuacjach kryzysowych, szczególnie gdy nikt się tego nie spodziewa, ujawnia się prawdziwa natura człowieka, wszystkie kłamstwa i sekrety wychodzą na jaw. Trudniej jest też społeczności przyjmować jakieś nowości czy odstępstwa od reguły. W związku z tym grupie potrzebny jest ktoś mądry i roztropny, kto będzie jej przewodził, wyjaśniał oraz uspokajał. Taka osoba jest szczególnie ważna w trudnych sytuacjach i czasem stery musi przejąć ktoś, kto nie jest na to gotowy, ale świadom obowiązków robi wszystko, co w jego mocy.

Podoba mi się w twórczości Ryan to, że postacie przez nią stworzone nie są ideałami. Jak w prawdziwym życiu popełniają błędy i się na nich uczą. Ponoszą ich konsekwencje i muszą sobie radzić z kłopotami, jakie przez to powstają. Moim zdaniem autorka w niesamowity sposób przekazuje czytelnikom emocje, które targają głównymi postaciami pod wpływem presji w zaistniałej sytuacji. Zarówno Waverly jak i Kieran musieli być silni i, mimo wewnętrznych rozterek, na zewnątrz byli opanowani na tyle, na ile to było możliwe. Pokazywali i udowadniali, że nie można się poddawać. To co jeszcze bardzo mi się podobało, to brak podziału na dobrych i złych. Tutaj zło i dobro przeplata się ze sobą - każda ze stron miała swoje powody, by działać tak, a nie inaczej. I jedni, i drudzy kierowali się rożnymi pobudkami. Najgorsze jest to, że władza, jaką się posiada czy też chęć zemsty mogą sprawić, że przestaje się racjonalnie myśleć i działa pod wpływem chwili lub emocji.

„Blasku" się nie czyta, tylko się go pochłania. Styl pisania powieściopisarki sprawia, że strony przewracały się praktycznie same, a ja jak urzeczona, z wypiekami na twarzy obserwowałam rozwój wypadków. Akcja toczy się miarowo i płynnie, ale praktycznie cały czas coś się dzieje, tak więc na brak wrażeń nie mogłam narzekać. Ba! Ja nawet przez milisekundę się nie nudziłam przy tej lekturze. Wraz z bohaterami przeżywałam wszystko, co się działo. Ich emocje były bardzo obrazowo opisane, przez co łatwo było wczuć się w sytuację, w jakiej się znaleźli. I choć nie wyobrażam sobie, jak bym dała sama radę pod tak dużą presją, w trakcie czytania czasami dochodziłam do tych samych wniosków co oni.

Wartka i pełna niespodziewanych zwrotów wydarzeń akcja, dialogi pełne emocji, szczegółowe opisy pobudzające wyobraźnie oraz fabuła, która bez żadnego "ale" intryguje - „Blask" jest pozycją, która naprawdę podbiła moje serce i na długo w nim pozostanie. Jeśli tylko lubisz historie science–fiction, opowieści o podróżach kosmicznych, trudnych decyzjach i wyborach - to książka idealna. Polecam!

*Cytat pochodzi z książki „Blask" A. K. Rryan

Dział: Książki