październik 05, 2024

×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 3507.

Rezultaty wyszukiwania dla: Akcja

wtorek, 19 luty 2019 01:15

Pozłacane wilki - zapowiedź

Akcja Pozłacanych wilków, pełna mrocznych tajemnic i niebezpiecznych, ale ekscytujących przygód, rozgrywa się w dekadenckim świecie wyższych sfer.

Paryż, rok 1889 – świat stoi u progu nowej ery, ery przemysłu i elektryczności, a zorganizowana w stolicy Francji Wystawa Światowa tchnęła nowe życie w ulice miasta i wydobyła na światło dzienne stare sekrety. W tej metropolii nikt nie śledzi tajemnic tak bacznie jak poszukiwacz skarbów i zamożny hotelarz Séverin Montagnet-Alarie. Kiedy zwraca się do niego o pomoc potężna organizacja, Zakon Babel, Séverin otrzymuje propozycję dostępu do skarbu, który uważał za stracony – do należnego mu dziedzictwa. Aby jednak odnaleźć poszukiwany przez Zakon starożytny artefakt, Séverin będzie potrzebował pomocy specjalistów: matematyczki z długiem do spłacenia, historyka, który nie może wrócić do domu, tancerki o ponurej przeszłości i kogoś, kto jest mu bratem, choć nie łączą ich więzy krwi, i kto chyba za bardzo troszczy się i niepokoi.

Dział: Książki
poniedziałek, 18 luty 2019 21:21

Halloween Blues- zapowiedź

Zbiorcze wydanie słynnej serii czarnych kryminałów z elementami grozy. Akcja komiksu rozgrywa się w latach 50 XX wieku w USA. W niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zamordowana młoda hollywoodzka gwiazda filmowa, Dana Anderson, żona prowincjonalnego inspektora Forestera Hilla. Policjant staje przed sądem, ale ława przysięgłych oczyszcza go z zarzutów. Sęk w tym, że sam Hill wcale nie jest pewny swojej niewinności, gdyż nic nie pamięta z wieczoru zabójstwa. Na dodatek zaczyna widzieć ducha żony, który go dręczy i namawia do rozwiązania zagadki... Tak rozpoczyna się seria noir, w której główny bohater rozwiązuje kilka skomplikowanych zagadek kryminalnych, żeby w końcu zająć się tajemnicą morderstwa własnej ukochanej.

Cykl został napisany przez uznanego scenarzystę komiksów sensacyjnych Mythica (Alpha), a narysowany przez jednego z najbardziej znanych na Zachodzie polskich grafików, Zbigniewa Kasprzaka (Yans, Podróżnicy).

Dział: Komiksy
sobota, 16 luty 2019 22:54

Dziwna pogoda

Tym razem Joe Hill, syn Stephena Kinga, raczy czytelników zbiorem niebywale klimatycznych opowiadań, które należałoby raczej określić mianem minipowieści, bowiem każda z przedstawionych historii mogłaby zostać częścią większej całości.

Joe Hill skupia się na emocjach i uczuciach, które towarzyszą każdemu człowiekowi przez całe życie. Czytelnik ma przyjemność doświadczać każdej z nich - od fascynacji przez wściekłość, aż na nienawiści kończąc. Autor w mistrzowski sposób przedstawił wszelkie silne emocje targające bohaterami, dzięki czemu z wykreowanymi przez niego postaciami nietrudno jest się zżyć czy utożsamić. Czytelnik dzięki licznym refleksjom może bardziej pochylić się nad problemami natury egzystencjalnej i odnieść się do swoich doświadczeń.

Wszystkie opowiadania niosą ze sobą aurę grozy i niepokoju, tak pożądaną przez miłośników gatunku. Trzeba jednak zauważyć, iż Joe Hill stara się wyjść poza ramy tradycyjnego horroru wplatając w swoje teksty oryginalne motywy. To właśnie dzięki nim “Dziwna pogoda” to lektura tak intrygująca i satysfakcjonująca.

Autor serwuje czytelnikowi same konkrety, nie rozwleka niepotrzebnie wydarzeń, nie przedstawia niepotrzebnych dygresji. “Dziwna pogoda” to akcja, groza i kumulacja silnych emocji. Joe Hill nie obiera w swoich tekstach jednej drogi - wprowadza do opowiadań wiele wątków, z których nie każdy doczeka swojego finału. Jednak ze względu na króciutką formę jest to jak najbardziej zrozumiałe.

“Dziwna pogoda” to lektura wywołująca u czytelnika stan głębokiej nostalgii, która zachęca do odrzucenia schematów i stereotypów, łamania irracjonalnych zasad i zmiany naiwnych czy pozbawionych sensu przekonań. Niektóre cytaty zapadają w pamięć niezwykle głęboko, a część z nich stać się wręcz może życiowym motto. Hill pokazuje różnego rodzaju wartości, postawy i zachowania, z którymi każdy człowiek się kiedyś spotkał, choć z pewnością nie każdy jest tego świadomy.

Wspaniałym podkreśleniem klimatu panującego w przedstawionych czytelnikowi minipowieściach są lekko niepokojące ilustracje oraz przepiękna oprawa i żywe kolory. Projekt okładki jest niebywale wręcz oryginalny, a dla wielu osób z pewnością inspirujący. Doskonale też odzwierciedla treść książki i nakreśla tematykę opowiadań. Dzięki twardej oprawie “Dziwną pogodę” czyta się z niezachwianą przyjemnością. Wydawnictwu oraz osobom pracującym na tak godny podziwu efekt należą się słowa uznania.

Dział: Książki
sobota, 16 luty 2019 22:32

Otto

Intrygująca okładka i bardzo dobre wydawnictwo, które jest rękojmią, jeśli chodzi o porządne powieści. Nazwisko autora było mi znane, chociaż wcześniej jego książek nie czytałam, ale słyszałam same dobre opinie. Szkoda, że nie doczytałam, że Otto jest elementem pewnej serii, znowu zapłaciłam za to, że za szybko się na coś rzucam, bo zwiedzie mnie okładka tudzież opis. W Polsce jest niewiele książek o wojnie z humorem, południowi sąsiedzi mają Wojaka Szwejka, ale u nas humor wojenny to tylko Allo allo, chociaż wojna jednak inna, no nie jeszcze filmowo coś tam by się znalazło, ale jeśli chodzi o powieści, to rządzi patos i podniosły ton, to takie powieści pisane na klęczkach. A to, co mamy tutaj to zupełnie inna jakość.

Otto to czwarty tom serii Stalowe Szczury, chociaż dla mnie to dopiero pierwsze zetknięcie z tym cyklem nie mogę powiedzieć, żebym czuła się pogubiona, akcja mnie wciągnęła bez reszty. Przenosimy się w czasy Wielkiej Wojny. Stolica Francji, legendarny Paryż dostaje się w ręce wroga. Autor przedstawia nam całą plejadę pełnokrwistych bohaterów z ich wadami i zaletami i pokazuje jajcarskie ujęci wojny, która kojarzy nam się z bezkresem błota i śmiertelnie groźną ziemią niczyją. Takie powieści mogą się rodzić tylko z wielkiej pasji, która sprawia, że bohaterowie i akcja ożywają. Awanturnicza opowieść pełna pijackiego śpiewu, zataczania się na chwiejnych nogach, czarnego humoru i takiego klimatu piwiarnianego, rozerwie każdego, kto umie się otworzyć na niekanoniczne podejście i ma dystans do świata.

Powiem Wam, że Polscy autorzy mnie zaskakują, gdy już wydaje mi się, że mogę oczekiwać tylko kanonicznych powieści, to trafia mi się coś takiego. Okładka wprawdzie prawdopodobnie by mnie odrzuciła, bo sugerowałaby, że będzie to gatunek, za którym raczej nie przepadam. Tymczasem dostałam nietuzinkową oryginalną książkę, która mnie rozbawiła, a rzadko chichoczę podczas czytania. Wiem, że na pewno będę próbowała odnaleźć poprzednie tomy, bo chociaż nie wydaje mi się, że odebrałam Otta gorzej przez brak znajomości wcześniejszych tomów, to jednak chciałabym zapoznać się ze Stalowymi szczurami bardziej kompleksowo.

Moim zdaniem takie powieści nadają się idealnie na takie polskie szpetne przedwiośnie, kiedy odechciewa się absolutnie wszystkiego, a człowieka opadają same ponure myśli. Jeśli znacie coś w tym stylu koniecznie mi podpowiedzcie, bo takie książki, to ja chciałabym częściej czytać.

Dział: Książki
czwartek, 14 luty 2019 22:19

Cena szczęścia

Motyw inwazji obcych na naszą planetę jest bardzo powszechnym elementem poruszanym między innymi w literaturze science-fiction, ale również w filmach z tego gatunku. Ostatnio jednak coś uległo zmianie – obcy przybysze przestali być przedstawiani jako zła siła, która pragnie unicestwić, ewentualnie podbić, rasę ludzką. Teraz stanowią wizję mądrości i wsparcia, która niesie ze sobą istotne przesłanie i pomoc… Kilkukrotnie już spotkałam się właśnie z takim zaprezentowaniem „ataku” obcych i przyznaję, że to naprawdę ciekawe rozwiązanie, a w przypadku powieści Stevena Eriksona zdecydowanie daje do myślenia!

Uwielbiam takie książki, które niosą ze sobą istotne przesłanie. Przepadam za tymi chwilami, kiedy czytam dobrą lekturę, a ta faktycznie prezentuje sobą coś więcej niż tylko rozrywkę. „Cena szczęścia” należy właśnie do takich powieści, bowiem chociaż to tylko fikcja i na pozór czyste science-fiction, to ukazuje brutalną prawdę o tym, jak gatunek ludzki zaczął traktować Ziemię, swój własny dom. Akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, podczas zwyczajnego, na pozór niczym niewyróżniającego się dnia. Ludzie stale się gdzieś spieszą, na ulicach panuje ruch i gwar, aż nagle na ziemię spada promień jasnego światła, który porywa Samanthę August, znaną pisarkę powieści science-fiction. Nagrania tego wydarzenia szybko trafiają do Internetu, a na Ziemi zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Coś blokuje w ludziach agresję, uniemożliwia im pewne działania, skłania do myślenia… Nadchodzą zmiany. I to wielkie.

Okazuje się, że tajemnicze UFO ma jedno zadanie – chce uświadomić ludziom, że ich planeta umiera, że pora zmienić postępowanie, bowiem zbyt mocno pozwoliliśmy sobie na eksploatację jej zasobów, które – nie okłamujmy się – są ograniczone. Samantha August ma być pośrednikiem pomiędzy obcymi, a dokładniej Delegacją Interwencyjną, a mieszkańcami Ziemi. Przebywa na czymś w rodzaju statku kosmicznego, gdzie komunikuje się ze sztuczną inteligencją, rzecznikiem triumwiratu obcych cywlizacji, których celem jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów. Cywilizacje te są znacznie bardziej zaawansowane niż my, dlatego posiadają takie technologie i możliwości, o których ludziom się nawet nie śniło! Stopniowo zaczynają wprowadzać pewne zmiany, a nasz gatunek stawia opór, buntuje się. Zaledwie garstka zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i kryzysu ekologicznego, który osiągnął ogromny poziom. Trzeba podjąć nie tylko jakieś decyzje, tutaj po prostu trzeba zacząć działać!

Gdy spojrzymy na tę powieść jak na zwyczajną fikcję literacką, to zauważymy, że mamy do czynienia z naprawdę porządnie napisaną i skonstruowaną historią. Wydaje mi się tylko dziwny sam motyw tego, że UFO wybrało akurat taką zwyczajną Samanthę na swojego przedstawiciela… Nie ukrywam, to interesująca kobieta, aczkolwiek na świecie żyje ponad 7 miliardów ludzi, więc może dało się to rozegrać nieco inaczej? Chociaż dobrze wiemy, że w przypadku tego typu opowieści zawsze jest ten jeden wybraniec, ewentualnie gruba wybrańców, którzy mają nieść informacje dalej. Tak jest w przypadku Samanthy, aczkolwiek swoją misję wykonuje ona dopiero pod koniec powieści. Wcześniej zaczyna działać triumwirat, wprowadzając ludzi w niezłe zakłopotanie. Całość jest naprawdę świetnie opisana, w bardzo dojrzały sposób, autor na każdym kroku daje nam odczuć powagę sytuacji, w jakiej znaleźli się mieszkańcy ziemi. I dlatego właśnie nie można na tę książkę patrzeć tylko i wyłącznie jak na fikcję, bo ona naprawdę niesie ze sobą mocne przesłanie, daje do myślenia. Wszystkie problemy ekologiczne, o których tutaj mowa, nie są wymysłem autora – to fakty. Smutne fakty. Może faktycznie przydałaby się nam taka inwazja obcych?

Bardzo przypadła mi do gustu interakcja pomiędzy Samanthą a Adamem, czyli sztuczną inteligencją, która przekazuje jej informacje Delegacji. Tak naprawdę oboje się czegoś od siebie uczą, choć wydawałoby się, że sztuczna inteligencja wie wszystko, prawda? Wydaje mi się też, że nadanie tej SI imienia Adam nie było przypadkowe ze strony autora. Biblijne imię pierwszego człowieka na pewno miało swoją rolę do odegrania – w końcu wychodzi na to, że świat należy stworzyć na nowo, a ludzie muszą otworzyć oczy na to, co najważniejsze. Muszą dostrzec prawdę i zrozumieć ją, co dla wielu nie będzie łatwym zadaniem. Choć to Samanthę poznajemy najlepiej, a pozostali bohaterowie przewijają się gdzieś w mniejszym bądź większym stopniu, to mimo wszystko da się wśród nich zaobserwować różnego rodzaju postawy względem zaistniałej sytuacji.

„Cena szczęścia” to naprawdę mocna i poruszająca opowieść, która skłania do refleksji, a co najważniejsze – niesie ze sobą naprawdę mądre przesłanie. To nie tylko dobry kawał fantastyki, to coś znacznie więcej. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co zaoferował czytelnikom Steven Erikson.

Dział: Książki
czwartek, 14 luty 2019 19:57

Sklepik z marzeniami

„Każdy chciałby dostać coś za nic, nawet jeśli przyszłoby mu zapłacić wszystkim”.

Wartość rzeczy jest oceniania przez pryzmat, jak bardzo ktoś jej pragnie. Ma tego świadomość stary handlarz, Leland Gaunt. On dobrze wie, co komu w duszy gra i potrafi to skrzętnie wykorzystać. Tym razem postanowił zawitać w Castle Rock, miasteczku sennym i z pozoru nieciekawym. Co naprawdę będzie sprzedawał Gaunt? Jaką przyjdzie mieszkańcom zapłacić za to cenę?

W miasteczku takim jak Castle Rock, otwarcie nowego sklepu to spore wydarzenie. Każdy mieszkaniec jest ciekaw, co będzie oferował, każdy ma też swoją teorię na ten temat. Właścicielem tego intrygującego przybytku jest Leland Gaunt, starszy mężczyzna o niezwykłych oczach. Niebawem ma się okazać, że jego urok jest tak wielki, że wręcz hipnotyzujący.

Wkrótce po otwarciu, drzwi „Sklepiku z marzeniami” się nie zamykają. Dziwnym trafem, dostojny pan Gaunt ma na sprzedaż akurat to, o czym zawsze marzyłeś. Nie musi to być nic drogiego, czy luksusowego. Wystarczy, że jest to coś, co na przykład kojarzy ci się z beztroskimi chwilami błogiego dzieciństwa. Ile mieszkańcy Castle Rock są w stanie zapłacić za coś dla nich bezcennego? Okazuje się, że cena jest bardzo atrakcyjna, pod warunkiem, że prócz pieniędzmi, zapłacisz za wymarzony przedmiot spłataniem komuś z pozoru niewinnego figla.

Wraz z każdym „nieszkodliwym” żartem, napięcie w mieście rośnie. Nad miasteczkiem „coś” wisi. Nieustannie odczuwa się to podczas lektury. King przygotowuje nas do tego powoli, naciąga wszystkie możliwe struny, a my zastanawiamy się, która pęknie jako pierwsza. Niby nic się nie dzieje, jednak towarzyszy nam oczekiwanie na to, co ma nadejść, a z pewnością nie będzie to nic przyjemnego. Oliwy do ognia dolewa rosnąca obsesja klientów Sklepiku na punkcie zakupionych przedmiotów. Zniewoleni i zaślepieni przez chciwość ludzie popadają w paranoję. Boją się, że stracą przedmiot ich pożądania, do tego stopnia, że ukrywają go przed wścibskim wzrokiem i brudnymi łapskami zazdrośników. Ironicznie, sami nie mogą cieszyć się zakupem troskliwie schowanym i zamkniętym na klucz. Czy szeryf Pangborn zapanuje nad wymykającą się spod kontroli sytuacją? A może sam ulegnie pokusie posiadania?

Powieść jest dość długa, więc bohaterów mamy pod dostatkiem. Mamy okazję ich poznać, odkryć ich prywatne demony. Akcja rozwija się powoli, czasem nawet bardzo, na szczęście King dawkuje nam na przemian wzrost napięcia i ochłodzenie atmosfery. Jak to ma w swoim zwyczaju, od czasu do czasu rzuca piorunujące uwagi o zbliżającej się śmierci danego bohatera. Robi to tak zręcznie, że nie psuje to lektury, wręcz przeciwnie, zaciekawia i sprawia, że chętniej przewracamy kolejne strony. Nie zabraknie też krwawej jatki oraz tak lubianych przez autora wzmianek z innych utworów spod jego pióra. Jednym słowem King w całej okazałości.

„Sklepik z marzeniami” to ciekawa lektura z morałem, pokazująca niezbyt ładną ludzką naturę wymieszaną ze światem nadprzyrodzonym. Myślę, że nie tylko fani kingowskiej twórczości będą zadowoleni z lektury. Przekonajcie się sami.

 

 

 

 

Dział: Książki
czwartek, 14 luty 2019 15:00

Ukryty wróg

Powieść Ukryty wróg to druga część cyklu Sfora. Jej akcja zaczyna się dokładnie w momencie, w którym zakończyła się część pierwsza. Mieszaniec goldena i szetlanda, Fuks już myślał, że od teraz może wreszcie być sam. Nauczył sforę swojej siostry Belli podstawowych umiejętności i pomógł im znaleźć dobre miejsce do zamieszkania. Szybko się jednak okazało, że te tereny już ktoś dla siebie zajął i absolutnie nie chce się dzielić. Fuks musi wrócić do grupy i znowu wesprzeć ją w kłopotach. Co z tego wyniknie?

Dla przypomnienia. Cykl stworzony przez Erin Hunter zabiera czytelnika do świata, w którym psy muszą sobie radzić same. To z ich perspektywy obserwujemy świat. Ludzie, w mniemaniu psów, Długonodzy, uciekli przed skutkami Wielkiego Warczenia czyli niespodziewanej katastrofy, która kojarzy się z trzęsieniem ziemi, ale też ze skażeniem chemicznym, zwłaszcza wody. Porzucone czworonogi stają przed trudnym wyzwaniem. Muszą zapomnieć o tym, że do tej pory ludzie się nimi opiekowali i karmili. Od teraz uczą się polować, znajdować schronienie, orientować w terenie, lizać rany, a nawet, gdy przyjdzie taka potrzeba, walczyć. Psom, które były przywiązane do swoich ludzi, trudno zapomnieć o starych nawykach. Wychowane przez ludzi, w dziczy są praktycznie bezbronne. Nie wiedzą na co powinny uważać, ani czym się kierować. To dlatego Fuks, który przez większość swojego życia był samotnikiem, jest dla sfory tak cenny. Ten jednak marzy o samotniczym życiu. Jak widać na razie, daremnie. Kiedy już wydawało się, że bez obaw o los stada, może odejść, musiał wrócić i postawić się w nowej roli.

W drugiej części cyklu Fuks zostanie szpiegiem. Dosłownie. Dla dobra swojej sfory i za namową siostry Belli, bohater przystanie do innej psiej grupy, kierowanej twardą łapą psowilka. Celem naszego dzielnego czworonoga będzie przekonanie obcego stada, by zechciało się podzielić miejscem do polowań, a przede wszystkim wodą pitną. Wilczy alfa nie wygląda na chętnego do ustępstw, a pozostałe psy są nieufne. Czy misja Fuksa się powiedzie?

O ile pierwsza część była powieścią drogi, o tyle druga zmienia perspektywę, gdyż jej fabuła toczy się w jednym miejscu. Autor chciał tym razem pokazać inny aspekt psiego życia.

Pierwszą kwestią są uczucia Fuksa. Nigdy nie chciał być członkiem stada, jednak zdaje sobie sprawę, że ma to swoje plusy i uroki. Przede wszystkim bohater czuje się częścią większej całości, ulega magii zespolenia z przyrodą, a może nawet z duchami Wielkich Psów. Granica pomiędzy tym, kim jest naprawdę i po co się tu znalazł, stopniowo mu się zaciera i z zaskoczeniem zdaje sobie sprawę, że bycie trybikiem w dobrze zorganizowanej machinie nie jest takie złe jak myślał. Nie wszystko mu się jednak podoba i tu ujawnia się kwestia druga.

Stado w Obrożach to taka namiastka demokracji. Psy domowe o wszystkim decydowały wspólnie i choć Bella czy Fuks byli dla nich autorytetami, nikomu nie przyszło do głowy, że można by kogoś poniżać czy odmawiać mu posiłku, bo jest mniejszy lub słabszy. Dobro jednostki było dobrem ogółu, a wzajemna troska podstawą.

Dzikie stado przypomina wilczą watahę, w końcu przewodzi jej półwilk. Każda słabość jest tu surowo karana, nie ma współczucia dla przewinień, każdy dobrze zna swoje miejsce i obowiązki. Nie ma też demokracji, jest dyktatura. Teoretycznie wszystko działa jak w zegarku, jednak w praktyce okaże się, że w funkcjonowaniu stada są pewne usterki, których nie da się nie dostrzec.

Gdzie leży złoty środek? Zapewne jak zwykle gdzieś po środku, jednak zanim bohaterowie go znajdą musi minąć jeszcze sporo czasu.

Powieść Ukryty wróg przedstawia kolejny etap dojrzewania Fuksa do roli przywódcy stada. Bohater tak bardzo chciałby być sam, a jednocześnie coraz mocniej przywiązuje się do nowych przyjaciół. Funkcjonując w dwóch grupach ma możliwość porównania, dostrzeżenia różnic oraz wad obu systemów. To byłaby doskonałość do wypracowania czegoś własnego, ale czy Fuks zechce?

Cykl polecam miłośnikom psów, ale nie tylko. Pod przykrywką ras kryją się typowo ludzkie postawy i zachowania. Bytność w grupie z każdej jednostki wyzwala coś innego, niespodziewanego. Tej symboliki nie da się nie dostrzec. Logiczna i prosta fabuła aż kipi od emocji, które niby psie, a tak ludzkie. To historia o dorastaniu i podejmowaniu odpowiedzialności. Odpowiedzialności za przyjaciela, a czasem nawet za kogoś mniej lubianego. Bo tak to już w życiu jest. Gdybyśmy w życiu kierowali się wyłącznie sympatiami, nie doszlibyśmy do miejsca, w którym jesteśmy.

Ukryty wróg to mądra i wartościowa książka, którą poleciłabym młodym czytelnikom. Dziś, gdy wszędzie panoszy się łatwizna, przygody Fuksa i jego przyjaciół, dobitnie pokazują, że do wielkości i sukcesu dochodzi się drogą wyrzeczeń i krętą. Wysiłek jednak wart jest zachodu.

Dział: Książki

Krzysiek nie mógł określić, co było ostatnim dźwiękiem, jaki usłyszał w życiu. Trzask wyłamywanych drzwi czy wystrzał. Sam upadł na podłogę z kulą w tyle głowy niemal równo z potrzaskaną sklejką. Wydawniczy wkroczyli do mieszkania z szybkością błyskawicy. Jak łatwo zgadnąć - za późno. Ściana, gdzie jeszcze przed chwilą widniała twarz Starego Pierdziel, była pusta. Agata zaklęła na głos i tupnęła nogą z taką siłą, aż cały oddział zadrżał. Pomimo stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu nie bez powodu dorobiła się ksywki Ajatollah. 
Wystrzeliła po raz drugi, celując prosto w miejsce, gdzie powinno znajdować się czoło Starego. Kula rozbiła tynk, rysy ułożyły się w kształt pentagramu.

- Kurwa – warknęła, kopiąc niby przypadkiem w ciało Krzyśka. – Przeszukać mieszkanie, trupa zdrajcy też. Skoro ta sierota nie domyśliła się, że znamy jego plany lepiej niż on sam, to musi też mieć tu dowody, sprzedawczyk pieprzony. 
Wydawniczy natychmiast wzięli się do roboty, czarne postaci zaczęły przetrząsać wszelkie kąty. Agata starła pot z czoła, miała dość Wojen Wydawniczych, niech Secretum znajdzie sobie kogoś innego do nadstawiania karku.
Na klatce zjawił się wścibski sąsiad, ale zwiał na widok uzbrojonego oddziału i groźnej miny Agaty. 
- Pani komisarz, chyba mam jego raport. 
- Dawaj – była ciekawa, co też to zero życiowe mogło wykraść Korporacji. 
Co za niesubordynacja, idiota sam zaczął czytać. 
- Co za niesubordynacja, idiota sam zaczął czytać, przeczytał wydawniczy, przeczytał wydawniczy’ – przeczytał wydawniczy. 
- Przestań, bo się zapętli! – Agata z trudem wyrwała mu z ręki książki. Teksty, czytające czytelników były ostatnio popularną bronią wrogów Secretum. 
- Pani komisarz? 
- Co, kurwa?! – ale Agata już wiedziała. To miała być zwykła akcja, a nie pułapka. 
Na klatce pojawił się ten sam sąsiad z tą samą miną. Deja vu. 
- Wszystko się zapętliło – mruknęła Agata. – Oddział, odwrót!
Za późno. Podłoga pękła, rysy ułożyły się w kolejne pentagramy, tynk zaczął spadać z sufitu. Wszystko zaczęło się sypać. 
- Schody… Schody zniknęły. 
Agata przełknęła ślinę. Widać Krzysiek nie był takim kretynem, za jakiego go brała. 
To koniec. Wydawnictwa zaczęły cięcie.
Znak, że nadchodzi Redaktor.

Dział: Secretum Grozy

Na początku lat dziewięćdziesiątych ubóstwiałam oglądać serial animowany „Kacze opowieści”. W tamtych czasach niewiele bajek zza Oceanu pojawiało się, więc chłonęłam wszystko, a przygody Sknerusa McKwacza i jego rozbrykanych siostrzeńców, wyjątkowo przykuwały moją uwagę swoim awanturniczym charakterem. W tamtych czasach nie miałam zielonego pojęcia, że sam serial opierał się na komiksach „Uncle Scroode”, dlatego niezmiernie się cieszę, że Wydawnictwo Egmont, po latach uzupełnia braki w mojej edukacji.

Tom trzeci Kaczogrodu nosi zbiorczy tytuł „Siedem miast Ciboli” i zawiera opowieści z lat 1954-1955. I zawiera wszystko czego czytelnikowi w każdym wieku do szczęścia potrzeba. Łaknący przygód młodzi czytelnicy spotkają ducha szeryfa w „Prawdziwym Dzikim Zachodzie”, zbadają głębię oceanu z Kaczorem Donaldem w „Na samym dnie”, odnajdą szalonego naukowca i jego niebezpieczny wynalazek w „Promieniu i kamień”, a co najważniejsze w końcu dotrą do zaginionych „Siedmiu miast Ciboli”. Jednak to nie wszystko, a dopiero zaledwie namiastka tego, co mieści w sobie ten niezwykły album. Towarzysząc wszystkim bohaterom dostrzeżemy, że Sknerus McKwacz owszem bywa skąpy („Promień i kamień”), ale przede wszystkim jest zaradny i obdarzony niezwykłym szczęściem do interesów („Kaczor i gołąb”), a bywa również troskliwy i szczodry, w granicach rozsądku („W zanurzeniu”). Kaczor Donald, nadal bywa wybuchowy, co najlepiej widać w „Tańczącym z nartami”, walczy z przeciwnościami losu, głównie z Gogusiem w „Największej rybie”, ale także wykazuje się przebiegłością w „Wielkich wagarach” i stara się być użyteczny, choć ze zmiennym szczęściem, jak w „Lodowym ekspresie”, czy „Pod skorupą”. A siostrzeńcy, wiadomo, ci się nie zmieniają, są dziećmi pełnym dziobem, co wyziera z każdej karty komiksu.

Młody narybek czytelników z pewnością będzie dobrze się bawił podczas lektury. Przygody siostrzeńców nie zdezaktualizowały się. Adepci komiksu z XXI wieku może będę lekko zadziwieni światem bez gier, komputerów i komórek. Jednak ten wszechświat Hyzia, Zyzia i Dyzia ma swój urok i może zainspirować do tego, by odkrywać wielkie i małe przygody w swoim otoczeniu. Poczucie humoru, inteligentne puenty, które towarzyszą historyjkom, nigdy się nie znudzą, pomimo że minęło od ich napisania sześćdziesiąt pięć lat.

Prywatnie jestem zauroczona albumem. Nie dlatego, że jest to wybitne dzieło. To jest komiks dla dzieci i to dziecko odnalazłam w sobie, a raczej odnalazłam swoje dzieciństwo, wspomnienia tych chwil, kiedy czekało się na „Kacze opowieści”, gdy nagrywało się odcinki na kasetach video i z przyjemnością wracało do ulubionych fragmentow. Tym niemniej muszę stwierdzić, i to z satysfakcją, że komiks różni się odrobinę w kreacji bohaterów, i tacy, jakimi ich odmalował Carl Barks, bardziej mi odpowiadają.

 

Dział: Komiksy
sobota, 02 luty 2019 00:12

Odrodzenie

Na rynku nie brakuje kolorowych komiksów, które zachęcają po sięgnięcie zarówno piękną kreską, jak i interesującą fabułą. Sama mam za sobą wiele barwnych pozycji, które podobały mi się mniej lub bardziej, jednak żadna nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie jak trylogia „Wbrew Naturze” Mirki Andolfo. Ten cykl ma po prostu wszystko – niezwykłą szatę graficzną, przyjemną dla oka kolorystykę i całkowicie pochłaniającą historię,a tom trzeci, zatytułowany „Odrodzenie”, przynosi jeszcze więcej niespodzianek i zachwytów.

Autorka po raz kolejny udowodniła, że jest nie tylko świetną rysowniczką, ale i bardzo dobrze potrafi prowadzić fabułę. Co prawda, wkrada się tutaj nieco znanych motywów, ale są one poruszone w sposób inny, oryginalny. Rozwinięte zostają również wątki, które kłopotały mnie w poprzednich tomach, m.in. matka Leslie, postać głównego antagonisty czy też sam nietolerancyjny program rozrodczy. Wszystkie te elementy – i więcej – w „Odrodzeniu” zostają obłędnie przedstawione, a ich wyjaśnienie absolutnie satysfakcjonujące. I jeszcze ta akcja! Trzeci tom jest przepełniony akcją, która porywa, a sam komiks wręcz się pożera, czyta z zapartym tchem. Kto wygra? Leslie, wilczy bóg czy złowroga organizacja?

Sama postać głównego antagonisty i wspomnianej organizacji to majstersztyk. Autorka serwuje niezły plot-twist, o którym mogę powiedzieć jedynie WOW. Poszczególne karty doskonale ukazują także zaplecze „programu rozrodczego”, jego drugą stronę – m.in. okrutne traktowanie dzieci „przestępców” - osób darzących miłością osobniki tej samej płci lub innego gatunku – oraz paskudny i przemyślany plan, który miał podzielić społeczeństwo już na zawsze. I po zapoznaniu się z całością i żywą nienawiścią do pewnej bohaterki, tak teraz... jest mi przykro z powodu tego, co ją spotkało...

„Odrodzenie” to także ogromna dawka emocji – narastającego napięcia, smutku, wzruszenia, gniewu, niedowierzania, ale gdzieś w to wszystko zakrada się również uśmiech. Mirka Andolfo wyśmienicie zrównoważyła wszystko i mimo tego, że sporo w tym tomie brutalności i rozlewu krwi, tak niektórym kadrom nie brakuje uroku. I prawdy - o tym jak łatwo manipulować osoby zranione, jak łatwo kogoś stracić, jak jeden błąd potrafi przekreślić wszystko – a przynajmniej nam tak się wydaje. To także opowieść o tolerancji i słynnym motywem walki ze złem, przedstawiony w zupełnie nowy sposób. No, i nie można zapomnieć o erotycznych ilustracjach – jest na czym oko zawiesić.

„Wbrew naturze” to jedna z najlepszych komiksowych serii, z jakimi się dotychczas spotkałam. Jak pisałam wcześniej – jest tutaj wszystko, co w dobrym komiksie znaleźć się powinno, a antropomorficzny aspekt dodaje całości smaczku. Żałuję tylko, że jest to już ostatni tom, choć nieco tajemniczy kadr na końcu daje mi nadzieję, że Mirka Andolfo za jakiś czas wróci do cyklu. Chciałabym zasmakować więcej tego świata i spędzić więcej czasu z Leslie, którą jestem absolutnie zauroczona. Koniecznie zapoznajcie się z poprzednimi tomami, nim sięgnięcie po „Odrodzenie”. Polecam z całego serca!

Dział: Komiksy