październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Akcja

poniedziałek, 06 maj 2019 15:10

Tropiciel

„Tropiciel” Pauliny Hendel to drugi tom cyklu „Zapomniana Księga”, tworu znakomicie łączącego mitologię słowiańską z motywem apokalipsy w czasach współczesnych. Ku mojej radości, kontynuacja okazała się lepsza od „Strażnika”, niemniej i tak posiada kilka dość poważnych wad oraz niespójności. Mam nadzieję, że zostaną one wyjaśnione w kolejnej części, w innym wypadku będę bardzo zawiedziona…

Zacznę od tego, że postaci w tym tomie są mniej irytujące, jednakże ich kreacja zdaje się być bez zmian. Wciąż wypadają dość blado – jedynie główny bohater nabrał charakteru i nieco się rozwinął. To z pewnością zasługa tego, że poznajemy jego przeszłość, niemniej w tym wypadku absolutnie nie rozumiem motywu z zapomnieniem w pierwszym tomie. Nie pojmuję również, dlaczego reszta postaci nie została w żaden sposób urozmaicona. Podobnie sytuacja ma się ze stworami, które zdawały mi się tym razem bardziej śmieszne niż straszne, a walki z nimi – no cóż – to zdecydowanie najbardziej żenująca i niedopracowana część „Tropiciela”.

Zupełnie inną kwestią jest akcja powieści, która doprawdy pędzi. Autorka buduje wciągającą historię, w którą czytelnik szybko się angażuje, a lekki styl całości pozwala na efektywne skonsumowanie książki. Nie ma tutaj miejsca na zbędne opisy, a i dialogi prezentują się całkiem nieźle. Jedynie miejscami autorka używa zbyt wzniosłego języka, co przy zestawieniu ze znacznie uboższymi opisami wcześniej i licznymi powtórzeniami, wypada bardzo nienaturalnie. Niemniej, opowieść prowadzona jest niczym mroczna bajka, co naprawdę fantastycznie się czyta. I choć „Tropiciel” ma wiele wad, tak doskonałe stopniowanie napięcia, pomysłowość Pauliny Hendel oraz zaskakujące zakończenie książki, rozgrzeszają ten tytuł i sprawiają, że chcę jak najszybciej dostać w swoje ręce kolejny tom.

„Tropiciel” to udana kontynuacja interesującej serii dla młodzieży. Połączenie demonologii słowiańskiej oraz apokalipsy wypada tutaj fantastycznie i gdyby całość dopracować, cykl mógłby stać się prawdziwym fenomenem – szczególnie, że autorce nie można odmówić kreatywności oraz umiejętności tworzenia. Jednakże w tej chwili, „Tropiciel” to jedynie frapująca poczytajka, idealna na kilka wieczorów. Polecam przede wszystkim nastolatkom oraz miłośnikom nietuzinkowych kombinacji.

P.S. Do tego wydania został dodany również pierwszy rozdział „Żniwiarza”.

Dział: Książki
poniedziałek, 06 maj 2019 14:59

Assassin's Creed Odyssey

Chociaż często słyszy się, że powieści, które powstają na bazie gier komputerowych, są czystym niewypałem, to ja jednak staram się nie zniechęcać tego typu opiniami. Faktycznie, kilka razy trafiłam na tego typu książkę, która była dla mnie męczarnią i zdecydowanie jej lektura nie sprawiła mi przyjemności, ale jeżeli chodzi o tematykę asasynów, to do tej pory nigdy nie poczułam się rozczarowana. A „Assassin’s Creed. Odyssey” mogę wręcz uznać za naprawdę wciągającą historię, która mnie ogromnie zaciekawiła!

Główną bohaterką jest Kasandra, młoda kobieta, która przez ponad dwadzieścia lat próbowała zapomnieć o tragicznych wydarzeniach ze swojego dzieciństwa. Jej ojciec Nikolaos strącił ją w przepaść po tym, jak próbowała ona ratować swojego brata – teoretycznie sprzeciwiając się tym samym woli bogów. Mimo wszystko dziewczynce udało się uciec – od tamtej pory żyła w przekonaniu, że straciła całą swoją rodzinę. Brat umarł, matka popełniła samobójstwo, a o ojcu słuch wszelki zaginął. Gdy jednak okazuje się, że Kasandra otrzymuje od tajemniczego przybysza obietnicę otrzymania niewyobrażalnego bogactwa w zamian za zabicie słynnego wodza zwanego Wilkiem, wszystko przybiera nieoczekiwany obrót – kobieta odkrywa, że przez wiele lat żyła w kłamstwie.

Nigdy specjalnie nie zastanawiałam się nad tym, czym wyróżniają się tak zwane „oficjalne powieści gry”. W tym przypadku jednak rzucił mi się w oczy pewien schemat – niejednokrotnie Kasandra miała do wykonania pewne zadania, które z kolei prowadziły ją do kolejnych i kolejnych. To taka typowa zagrywka – wykonaj quest, tutaj pojawi się zadanie poboczne, tutaj docierasz do celu, ale okazuje się, że nie odnalazłeś tego, co było obiecane, więc stajesz w obliczu kolejnego zadania. Jak w typowej grze. Z łatwością mogłam sobie wyobrazić, jak to mniej więcej mogłoby wyglądać, gdybym faktycznie skusiła się na dzieło Ubisoftu. Czy jest to wada tej powieści? W moim odczuciu nie – takie nieoczekiwane zwroty akcji i rozbudzanie ciekawości czytelnika poprzez kolejne zadania do wykonania jest jak najbardziej czymś pozytywnym.

Gordon Doherty zdecydowanie urzekł mnie tym, że znakomicie opisał rozgrywające się tutaj wydarzenia, zadbał o odpowiednie stopniowanie napięcia, o zachowanie pewnych tajemnic do samego końca, których wyjaśnienie chwilami było naprawdę niesamowite, ale przede wszystkim urzekł mnie cudowny klimat starożytnej Grecji! Czy uwierzycie, że możecie tutaj spotkać słynnych filozofów czy mężów stanu? Tak, pojawia się nawet sam Sokrates! Atmosfera tej powieści jest genialna, a realia starożytności całkiem nieźle przedstawione. Chociaż teoretycznie nie do pomyślenia jest kwestia tego, że kobieta mogłaby faktycznie w tym okresie zostać wojownikiem, to mimo wszystko nastrój jest nieziemski!

Wartka akcja i jej zaskakujące zwroty zdecydowanie zachęcają do lektury. Dodatkowo Kasandra to ten typ postaci, który uwielbiam. Silna, pewna siebie kobieta, która realizuje się w walce, ale pragnie także odkryć prawdę o swoim pochodzeniu – a nie jest to takie łatwe. Autor stopniowo wprowadza nowe wątki, gdzie jednym z ciekawszych jest zdecydowanie kwestia Kultu Kosmosu. To tajemnicze stowarzyszenie, które bardzo miesza w wojnie pomiędzy Spartą i Atenami, a na ich czele stoi mistrz, który sprawia wrażenie typowego czarnego charakteru. Kult Kosmosu w tym przypadku reprezentuje jakby Templariuszy, a ród Kassandry prekursorów Asasynów. Intrygi, spiski, wojna – oto typowe elementy tej powieści.

Przyznam szczerze, że ta powieść naprawdę mnie wciągnęła i przypadła mi do gustu. Świetnie się przy niej bawiłam i nie ukrywam, że chętnie sięgnęłabym po dalsze losy głównej bohaterki, chociaż raczej nie zapowiada się na to, żeby miały takowe powstać. Zakończenie wydało mi się być nieco otwarte, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż jest to oficjalna powieść gry, to niekoniecznie musi to iść w parze z powstaniem kontynuacji. Mimo wszystko jest to naprawdę przyjemna pozycja!

Dział: Książki
czwartek, 02 maj 2019 10:17

Stroiciele

Myśli. Ich natłok może okazać się utrapieniem dla każdego z nas. Wciąż krążą, ewoluują i zazębiają się z innymi, zmuszając nas do ciągłego analizowania. Jedna za drugą nieprzerwanie obijają się o siebie, a gdyby tak do nich dołożyć kolejne, od innych ludzi, wszystkich mieszkańców planety, móc je modyfikować i kontrolować? Stroiciele potrafią o wiele więcej, tylko czy jesteś w stanie się tego dowiedzieć?

Kędzior to typ niepokornego nastolatka, który tylko z pozoru stara się łamać zasady. Co go łączy z dziewięcioletnią Asper? Wydarzenia z przeszłości, które, choć różnie na nich wpłynęły, w obu przypadkach nie przeszły bez echa. Chłopak prowadzi normalne życie, stara się zapomnieć o tym, jakie tajemnice skrywa Martwy Las, do czasu, w którym to dziewczynka poprosi go o podwózkę w to samo miejsce. Nastolatek spełnia prośbę i odjeżdża. Niesiony niepokojem i wyrzutami sumienia wraca jednak do Asper. To w tej właśnie chwili zostaje wplątany w sieć kłamstw, tajemnic i niebezpieczeństw. Rozpoczyna się gra, w której musi wziąć udział, by przeżyć i ocalić małą dziewczynkę. Jaka siła nim kieruje i kim są stroiciele? Co skrywa Martwy Las?

Uwielbiam nieoczywiste historie, dzięki temu z radością sięgam po powieści, które wpisują się w nurt fantastyki lub się o niego ocierają. Każda z takich opowieści jest niczym wrota do nieograniczonej przestrzeni, która skrywa tajemnice, nie oczywistości oraz niesztampowych bohaterów. Czy Stroiciele spod pióra Ewy Kowalskiej mają to coś?

Od pierwszych stron czułam coś w rodzaju wibracji. Jakby historia wołała do mnie, zmuszając do szybszego czytania. Wszystko za sprawą świetnego pióra autorki. Niemal od razu poczułam zapach unoszącej się tajemnicy. Każdy opis miał swój konkretny cel, dialogi zostały dopracowane niemalże do perfekcji. Lekka i płynna narracja sprawiły, że historia wydała się czymś realnym, namacalnym i naturalnym.

Nie tylko opisy wywoływały takie emocje, ale przede wszystkim kreacja bohaterów. Początkowo dostajemy skrawki informacji, które pozwalają na nawiązanie słabej więzi. Z każdą stroną to, co wydawało nam się współczuciem dla losu młodej dziewczynki, przekształca się w fascynacje, sympatie i więź. Gdy akcja na dobre nabiera tempa, a napięcie nie maleje, wiemy już, że jesteśmy częścią tej gry.

Długo biłam się z myślami jak opisać, powieść, by nie zdradzić wam za dużo. Stroiciele to przede wszystkim akcja oraz niesztampowe rozwiązania. Współczesność zmieszana ze szczyptą magii daje gwarancje wielu emocji. Dwójka bohaterów, z których perspektywy poznajemy historię, dość długo dźwiga cały ciężar fabuły, ale nie brakuje tu równie wyrazistych i znaczących dla całości postaci drugoplanowych, których musicie poznać sami.

Stroiciele to dopiero początek serii, z tego względu nie znajdziemy tu wyjaśnienia wielu wątków. Pisarka serwuje nam niezbędne minimum. Wodzi za nos, rozbudza wyobraźnie i obiecuje wiele, by pozostawić w zawieszeniu. Na jak długo? Nie wiem, ale z pewnością sięgnę po kolejny tom z serii Pakt Trójprzymierza, choćby ze względu na plastyczność stylu powieściopisarki i nieskończone pokłady wyobraźni, które stworzyły świat równie fascynujący, co przerażający.

To debiut, któremu warto się przyjrzeć i dać się porwać wirowi ciekawej i jakże magicznej opowieści, która nie raz jeszcze nas zaskoczy. Wystarczy jedna bezsenna noc. Choć nie pozbawiona niedociągnięć, potknięć czy niewielkich błędów może mierzyć się z wielkimi powieściami z gatunku. Z czystym sumieniem mogę polecić tę powieść miłośnikom tajemniczych opowieści, młodym adeptom sztuki czytania, których fascynuje to, co nieoczywiste. Na szczęście, by czytać, nie liczy się metryka.

Dział: Książki
środa, 01 maj 2019 11:05

Dzieło przypadku

Na lekturę książki pt. Dzieło przypadku zdecydowałam się, gdy okazało się, że jest to zbiór opowiadań. Lubię czasem sięgnąć po ten gatunek, po części, by odpocząć od powieści, a po części dlatego, by sprawdzić, co to za autor. Nie miałam do tej pory do czynienia z twórczością tego pisarza. Gdy patrzy się na jego biografię, odczuwa się coś w rodzaju podziwu.

Jeffrey Archer jest Anglikiem i ma arystokratyczne pochodzenie. Na przełomie lat 70. i 80. pełnił ważne funkcje w rządzie, typowano go nawet na następcę Żelaznej Damy. Jego pisarska kariera zaczęła się w latach 70 książką Co do grosza. Obecny nakład wszystkich książek Archera przekroczył 100 milionów egzemplarzy i na stałe ugruntował jego pozycję we współczesnej literaturze.

Dzieło przypadku, jak już wcześniej wspomniałam, jest zbiorem opowiadań i trzeba pisarzowi przyznać, że bardzo udanym. Nie są to długie teksty; ich objętość, z wyjątkiem jednego czy dwóch, nie przekracza kilkunastu stron, dzięki czemu czyta się szybko i sprawnie. Nie ma tu niepotrzepanych dłużyzn czy odwlekania zakończenia. Jednak najlepsze w tych historiach jest to, że wspomniane wcześniej zakończenie, trudno przewidzieć. Bywa, że niekiedy autor tworzy kilka alternatywnych wersji zakończenia, pozwalając czytelnikowi wybrać to najlepiej pasujące. Akcja opowiadań toczy się współcześnie, choć zdarza się, że cofa się do lat II wojny światowej i przeważnie dzieje się na terenie Wielkiej Brytanii, choć czasami też przeskakuje do Włoch.

Tematyka opowiadań jest różnoraka. Oto czterej przyjaciele od pokera czynią tytułową Spowiedź z całego życia, nie mając tym samym pojęcia, że to ostatnia szansa na zmianę. Dlaczego młody dziedzic rodzinnego majątku nagle decyduje się wstąpić do seminarium duchownego? Przyznam, że tekst Droga do Damaszku nie tylko mnie najbardziej zaskoczył, ale też i poruszył. Zapamiętam go na długo. Równie pomysłowym i wartym uwagi okazało się opowiadanie Pierwszy zastępca dyrektora banku, bardzo przyjemnie się je czytało i zabawna oraz przemyślana była cała jego koncepcja.

Jefrrey Archer nie pomija żadnego z popularnych motywów. Mamy tu więc zabójstwo, nieuczciwe wzbogacenie się, kosztem cudzej krzywdy, niespodziewane spotkanie z pisarskim idolem, a nawet zdradę i romans. Autor, rasowy gawędziarz, naprawdę potrafi ciekawie opowiadać i chce się go czytać.

Zbiór Dzieło przypadku to lektura dobra dla czytelników mających niewiele czasu na czytanie. Ot, jedno, dwa opowiadania przed snem. Wystarczająco, żeby coś przeczytać i żeby się za bardzo nie zmęczyć. To mądre i pomysłowe teksty, które rozbawią, wzruszą, pozostawią w głębokiej refleksji. Polecam. Dobra pozycja, nie tylko dla fanów autora.

Dział: Książki
poniedziałek, 29 kwiecień 2019 15:06

Deadpool #02: Koniec błędu

Po lekturze pierwszego tomu nowych przygód Deadpoola czuć było pewien niedosyt. Przypomnę, iż nasz bohater z nawijką został ukazany w całkiem nowym świetle i nowej roli. Po Tajnych Wojnach Wade Wilson został jednym z najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów na świecie. Wraz ze sławą przyszły bardzo duże pieniądze, którymi to finansował działalność drużyny Avengers. Jego życie w większości kręciło się teraz wokół imprez, balów i czy innej maści bankietów. Zleceń przybywało, ale jednocześnie brakowało czasu na ich podjęcie. W tym celu Deadpool założył grupę „Bohaterów do wynajęcia”, w skład której wchodzili sami pokręceni i dziwaczni byli najemnicy i zaczął działać na całym świecie. W sumie tom ten skupił się bardziej na poczynaniach tego zwariowanego zespołu, niż na Wilsonie, który przydział garnitur i przestał rzucać żartami.

Drugi tom Gerry Duggan rozpoczyna tak jak niegdyś. Mamy powrót starego, dobrego Deadpoola. Wątkiem przewodnim tej historii jest podróż Wilsona, jak to sam ładnie ujął, „wycieczka śladami tragedii”. Próbuje on odnaleźć wszystkie osoby, które kiedyś w jakikolwiek sposób mu dopiekły. Jest moc, jest akcja, no i co najważniejsze, jest charakterystyczny dla głównej postaci humor. Gościnnie pojawia się Iron Fist czy Shiklah – żona Deadpoola. Jednak kiedy już opowieść ma się rozkręcić, po pierwszych 20 stronach czytelnik otrzymuje typowy cliffhanger. Ciąg dalszy nastąpi w następnym tomie… Wszystko po to, aby przejść do kolejnej części tego albumu, w której to „Deadpool z dumą przedstawia opowieści o najemnikach do wzięcia”. Tak, tak. Jeśli wydawało Wam się, że tylko pierwszy tom skupił się na członkach „Bohaterów do wynajęcia”, wyprowadzę Was z tego błędu.

deadpool vol. 4

Dalsza część albumu „Koniec błędu” to zbiór luźnych opowiadań stworzonych w sumie przez siedmiu scenarzystów, które prezentują nam pomocników Wilsona. Poznajemy historie: Warrora - starożytnego wojownika, Slapsticka – bohatera przemienionego w kreskówkową postać, Foolkillera – wrażliwego najemnika, Stingray’a – naukowca od badań podmorskich, Solo – byłego członka sił specjalnych ze zdolnością teleportacji, czy Masacre – księdza natchnionego przez Deadpoola do walki ze złem za pomocą maczet. Ten ostatni otrzymał również osobną, większa historię opublikowaną w zeszycie „Deadpool: Masacre #1”, którą również zawiera ten album.

Na koniec czytelników czeka prawdziwa wisienka na torcie – opowiadanie „Deadpool 2099”. Dowiecie się w nim kim jest wygadana najemniczka z przyszłości i co wiąże ją z Deadpoolem naszych czasów.

Powyższe historie w dużym stopniu przybliżają nam z pozoru dziwnych i nieokiełznanych członków drużyny Wilsona. W pierwszym tomie z ich powodu panował chaos fabularny. Czytelnik praktycznie był wrzucony w wir wydarzeń z ich udziałem. Teraz możemy lepiej ich poznać i w pewnym stopniu dowiedzieć się, co skłoniło ich do dołączenia do zespołu Najemnika z Nawijką.  Szkoda, że te opowiadania nie pojawiły się na samym początku poprzedniego tomu.

Czas na oprawę graficzną, a jest ona naprawdę zróżnicowana. Autorem pierwszej części z udziałem Deadpoola jest Scott Koblish, który współpracował z Dugganem przy zeszytach z poprzedniej serii. Jego kadry charakteryzują się sporą dynamiką i dużym stopniem detali. Osobiście lubię jego sposób prezentowania Deadpoola. Bardzo fajnie również wygląda 2-stronna plansza z izometrycznym planem domu Wilsona i zadaniem, aby znaleźć broń naszego bohatera. Pozostała część albumu to już dzieło kilku różnych grafików. Z tego powodu każda historia o najemnikach do wynajęcia to inny styl, inne kolory czy różne rodzaje kreski. Jest klasycznie, jak również eksperymentalnie i oryginalnie. Ogólnie wszystkie bardzo ładnie prezentują się wizualnie.

Podsumowując „Koniec błędu” to powrót naszego pyskatego bohatera z ciętym językiem. Nawet w dodatkowych historiach o członkach drużyny Deadpoola mamy tak lubiane przez fanów tej postaci poczucie humoru, nawiązania do popkultury czy puszczanie oka do czytelnika. Jeśli więc po lekturze pierwszego tomu czuliście podobnie jak ja niedosyt, a nawet mieliście ochotę darować sobie tę całą serię i rzucić ją w diabły, to powiem Wam szczerze – warto zapoznać się z tym tomem. Powiem więcej, widać duże światło w tunelu i nie jest to nadjeżdżający pociąg. Mam nadzieję, że jest to jeszcze większa dawki rozrywki, jaką zaserwuje nam Duggan w kolejnym tomie. W końcu czeka nas pojedynek Deadpool kontra Sabretooth.

Dział: Komiksy
niedziela, 28 kwiecień 2019 07:57

Świątynia na bagnach

Tęskniliście za Zahredem? Ja bardzo! Dlatego cieszy mnie wyjątkowa płodność literacka Michała Gołkowskiego, który zaledwie kilka miesięcy po Bogach pustyni zaserwował nam kolejną odsłonę losów przeklętego przez bogów, nieumarłego wojownika.

Tym razem Zahred budzi się w zupełnie nieznanym mu i nieprzyjaznym otoczeniu i czasach. Nic też nie dzieje się tak, jak zwykle. Coś jest ewidentnie nie tak, a bogowie zakpili sobie z niego w wyjątkowo okrutny sposób. Zahred nie byłby jednak Zahredem, gdyby pogodził się z tym bez walki.

Pewnego dnia, wśród niedostępnych bagien kilkuletni Drus odnajduje trupa, będącego w końcowej fazie rozkładu. Gdy powraca w to samo miejsce po kilku miesiącach, przekonuje się, że nieboszczyk nie tylko wygląda lepiej, ale też… porusza się. Od tej pory Drus regularnie odwiedza Zahreda (to naturalnie właśnie on), wierząc w jego boskie pochodzenie i opiekę, jaką nad nim roztacza. Jednak wraz z upływem czasu ambicje i marzenia Drusa zmieniają się i postanawia wykorzystać Zahreda do własnych celów. Czy jednak może czynić to bezkarnie?

Świątynia na bagnach to trzecia część cyklu o Zahredzie, a jednocześnie pierwszy tom trylogii Bramy ze złota. Czysto teoretycznie można rozpocząć jej lekturę bez znajomości poprzednich dwóch powieści, ponieważ każda jest zamkniętą historię i toczy się w zupełnie innym miejscu i czasach. Osobiście zachęcam jednak do czytania zgodnie z chronologią ukazywania się książek – można wtedy lepiej zrozumieć naturę głównego bohatera i jego motywacje.

W przeciwieństwie do Spiżowego gniewu oraz Bogów pustyni, to nie Zahred knuje tutaj intrygi i manipuluje ludźmi, przynajmniej przez większą część fabuły. W związku z tym oraz z zakończeniem można się spodziewać, że Świątynia na bagnach to jedynie rozgrzewka przed tym, co czeka nas w kolejnym tomie. Czy to źle? Absolutnie nie, ponieważ autor nie powiela schematu żadnej z poprzednich powieści, a wprowadzając pewne zmiany w powtarzanym przez głównego bohatera procesie, wprowadza do serii powiew świeżości.

O ile wcześniej mieliśmy do czynienia ze światami wzorowanymi na rozwiniętych, starożytnych cywilizacjach z okresu brązu i zarania państwa egipskiego, o tyle tym razem akcja toczy się w realiach nawiązujących do okresu wczesnosłowiańskiego. Gorące piaski pustyni zmieniają się w gęste puszcze i niedostępne bagna, gdzie lato trwa krótko, a mroźna zima jest szokiem dla każdego obcego przybysza. Ludzie żyją tu w niewielkich, często rywalizujących ze sobą osadach i w warunkach, które w porównaniu z egipskimi pałacami, są delikatnie mówiąc barbarzyńskie. Dwie rzeczy są przy tym niezmienne – rządza władzy i to, że przetrwać mogą tylko najsilniejsi i najbardziej bezwzględni.

Wprawdzie Gołkowski nie odkrył Ameryki, pokazując, jak łatwo jest manipulować ludźmi, zwłaszcza jeśli użyje się w tym celu religii oraz jakie wpływy może mieć sprytny i pozbawiony skrupułów kapłan, który raz posmakowawszy władzy, nie ma zamiaru z niej rezygnować. Przedstawił to jednak nad wyraz obrazowo i dobrze, dlatego powieść czyta się tak dobrze. Jeśli dorzucić do tego ciekawie wykreowaną, przełamującą stereotypy, postać jednej z głównych bohaterek oraz podkręcające apetyt zakończenie, wychodzi na to, że cykl z tomu na tom staje się jeszcze lepszy.

Z informacji opublikowanych przez autora wynika, że cała trylogia jest już gotowa (chwała mu za to!). Teraz wszystko w rękach Fabryki Słów, oby nie kazali nam czekać zbyt długo na Złote miasto zbyt długo.

Dział: Książki
środa, 24 kwiecień 2019 23:01

Odyssey - premiera

Akcja długo wyczekiwanej książki na motywach bestsellerowej serii gier Ubisoftu dzieje się w klasycznej Grecji: trwają wojny peloponeskie, jest V wiek przed nasza erą. Główna bohaterka „Assassin’s Creed. Odyssey” Kasandra przeciwstawia się woli bogów i zostaje strącona w przepaść przez ojca, którego tajemnicze losy zaciążyły nad jej własnym, cudem ocalonym życiem. Uciekając ze Sparty, próbuje odkryć swoje przeznaczenie.

Dział: Książki
poniedziałek, 22 kwiecień 2019 18:41

Bomba

„Bomba” Joelle Charbonneau przez wydawcę została uznana za literaturę młodzieżową, ot taki thriller dla nastolatków. Pewnie z uwagi na styl, w jakim została napisana, jest w tym sporo racji. Nie mniej jednak tylko sporo, ponieważ problem, jaki porusza, dotyczy także dorosłych, którym przyszło młodzież wychowywać. I dlatego to również dorośli powinni ją przeczytać.

Historia zdaje się prosta - sześcioro dzieciaków, uczniów tego samego liceum staje się ofiarą terrorystycznego ataku na ich szkołę. W jednej, zniszczonej klasie, spotykają się córka kongresmena, muzułmanin, dopiero co osierocony chłopak, szkolny VIP - kapitan drużyny futbolowej, dziewczyna z nadwagą oraz gej - również zawodnik futbolowy. Jedni niewidoczni dla drugich, inni prześladowani, jeszcze inni przekonani o tym, że mogą zmienić świat. Różne światy, różne problemy. Wzajemne relacje pomiędzy uczniami czasem trochę śmieszą dorosłego czytelnika, częściej przerażają. Pewne jest jedno - każdy z nich to cykająca bomba emocjonalna, gorsza od tych, które kolejno wybuchają w szkole. Tymczasem jedno z nich te prawdziwe bomby podłożyło. I wierzyło w słuszność tych działań i intencji, a okazało się jedynie pionkiem w grze wyrachowanych dorosłych.

Młodzi czytelnicy z pewnością dadzą się porwać akcji, dorośli znajdą tu swoiste studium problemów, z jakimi borykają się ludzie u progu dorosłości. Bo chociaż każdy dorosły przez okres dojrzewania przechodził, to z niezrozumiałych powodów bagatelizuje te same problemy, gdy zaczynają one dotyczyć jego dziecka. Dorosłym kłopoty z brakiem zrozumienia ze strony kolegów w szkole wydają się błahe. Oczekują, że na pryzmat niepowodzeń miłosnych nastolatek poradzi sobie sam, a straty przyjmie z iście stoickim spokojem i świadomością, że wszystko mija. A tymczasem emocje, jakie w tak młodych ludziach się burzą, stają się dla nich ich najgorszym wrogiem. Wrogiem, który umiejętnie pokierowany przez innego dorosłego potrafi dokonać szkód niewyobrażalnych. Co gorsza, nie tylko bagatelizowanie problemów, ale też posługiwanie się stereotypami wobec tak młodych ludzi, sprawia, że czują się pozostawieni sami sobie, a przez to bardziej skłonni do radykalnych zachowań.

Powieść czyta się lekko i szybko. Krótkie rozdziały, wartka akcja, osadzona praktycznie w ciągu kilku kluczowych godzin, sprawiają, że ciężko się było od niej oderwać nawet mnie -osobie, która okres nastoletni ma już zdecydowanie za sobą.

Dział: Książki
sobota, 20 kwiecień 2019 16:48

Pozłacane wilki

Roshani Chokshi tworząc “Pozłacane wilki” stworzyła brakujące ogniwo pomiędzy fantastyką dla dzieci spod znaku Harry’ego Pottera lub Percy Jacksona a dorosłą fantastyką, jaka wychodzi spod pióra Bretta lub Wegnera. I jak na brakujące ogniwo jest pozycją całkiem udaną.

Akcja powieści toczy się w dziewiętnastowiecznym Paryżu, u progu Wystawy Światowej. Z czterech Domów Zakonu Babel pozostały dwa. Dziedzic wygasłego Domu chce odzyskać należne mu prawa i, jak to zwykle w takich wypadkach, okazuje się, że wcale nie jest to proste w świecie pełnym tajemnic, które dotykają istoty Boga. Bo czyż, niszcząc Wieżę Babel, Bóg nie miał na celu uchronienia ludzi przed samymi sobą. Mimo upływu czasu okazuje się bowiem, że w dalszym ciągu żyją ludzie, którzy pragną zdobyć władzę, która ich przerośnie.

Autorka ma ogromną wyobraźnię i korzysta z niej bez skrępowania. Miesza ezoterykę z mitologią, a religię z nauką z takim rozmachem, że czasem całość wymyka się jej spod kontroli. I przez to niestety książka traci. Wiadomo bowiem nie od dziś, że czasem mniej znaczy więcej. Chociaż nie ukrywam - koncepcja tworzenia przez formowanie oraz zagadki będące połączeniem wiary i nauki bardzo mi się podobały. 

Mocnym plusem opowieści są jej bohaterowie. Każdy wyrazisty, nawet jeśli ta wyrazistość czasem jest śmieszna. Każdy inny, każdy ze swoją historią. I o ile tych złych łatwo ocenić, o tyle ci dobrzy okazują się tak pogmatwanymi osobowościami, że tak naprawdę ostatecznie ciężko jest wyrobić sobie o nich ostateczną opinię.

Dla mnie to powieść dla młodzieży pomiędzy 15 a 20 rokiem życia. I to bardziej jej żeńskiej części. Ma bowiem Chokshi tę typową dla autorek manierę wrzucania ckliwego romansu tam, gdzie niekoniecznie jest on potrzebny. Z całą zaś pewnością książka może być przyczynkiem do rozpoczęcia przygody z literaturą fantastyczną cięższego kalibru.

“Pozłacane wilki” to pierwsza część cyklu. Czy sięgnę po kolejny? Na pewno tak. Ostatnie zdanie w książce to sprawiło. Jest to bowiem jedno z tych zdań, po których masz ochotę krzyknąć do autora: “No weź! Tego się czytelnikom nie robi!”.

Dział: Książki
poniedziałek, 15 kwiecień 2019 23:50

Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa

Gry komputerowe powoli przestają być domeną dzieci. Na rynku pojawia się coraz więcej propozycji adresowanych wyłącznie do dorosłego użytkownika. I nie chodzi o content wymagający pełnoletności. No, może nie tylko. Pokolenie współczesnych młodych dorosłych ma coraz więcej czasu, ale też... pieniędzy. Dlatego deweloperzy współczesnych gry komputerowych nie mogliby zignorować takiego odbiorcy. I z czasem takich produkcji będzie coraz więcej. Przyszłość to przede wszystkim wirtualna rzeczywistość i gry na zupełnie innym poziomie. Jakim? Wkrocz na drogę szamana i przekonaj się na własnej skórze, przed tobą etap drugi!

Wolność! Machan właśnie opuścił wirtualne więzienie i wreszcie może zacząć oddychać pełną piersią. Co prawda w ograniczonym zakresie, bo wciąż wisi nad nim oznaczenie skazańca, jednak wreszcie zaczyna naprawdę grać. W nowych warunkach czuje się jak ryba w wodzie! Szybko okazuje się, że miejsce, do którego został wysłany, to wieś zabita dechami. Wpisy na forum każą omijać ją szerokim łukiem, nie dzieje się tam nic ciekawego, kilka nudnych questów, paru typowych npców... Tylko dlaczego Machan właśnie dostał zadanie unikatowe? Czyżby w tej małej mieścinie działy się rzeczy, o których nie wiedzą nawet wyjadacze z kluczowych gildii?

„Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa” to prawdziwa gratka dla miłośników RPG, czy to w wersji komputerowej, czy papierowej. Nie jest to książka, która pierwsza próbuje pokazać nam wizję przenoszenia się do gier za pomocą nowoczesnych technologi. Ale na ten moment jest to jedyny tytuł, który z pełną powagą traktuje całą mechanikę. Wszystkie liczby, statystyki, czy parametry decydujące o wyniku starć, zostają zaprezentowane w fabule. Czytelnik, który kiedykolwiek miał kontakt z takimi grami, będzie się czuł, jakby sam przeżywał przygodę. Od smaczków, po absurdy RPGów, po prostu genialne i przede wszystkim, bardzo dobrze opracowane. Widać, że autor zna się na rzeczy!

Sama historia rozwija się stopniowo. Po bardzo intensywnym zakończeniu pierwszego tomu początek kontynuacji jest mało wciągający. Opowieść rozpędza się powoli, na tyle, że miałam obawy co do całości. Całe szczęście, niepotrzebnie. Jak już wspomniałam, Machan kosztuje wolności w miejscu, gdzie moderator mówi dobranoc. Na początku nie dzieje się tam nic ciekawego. Jednak nasz bohater nie działa schematycznie i z każdą decyzję wplątuje się w kolejną aferę. Mniej więcej w połowie książki jest już tak zamotany, że cokolwiek nie zrobi, wpada w tarapaty. Wtedy też jak grzyby po deszczu pojawiają się zwroty wydarzeń, napędzają akcję i podnoszą ciśnienie, zarówno czytelnikowi, jak i bohaterowi. I tak do zakończenia, które jest prawdziwym trzęsieniem ziemi i przykładem dobrej sceny finałowej, idealnej... do gry.

Ale jak w tej całej aferze odnajduje się Machan? Jego postać rozwijana jest konsekwentnie i według wcześniejszego modelu, czyli... od zera do bohatera. Więcej szczęścia, niż rozumu i przypadek decydują, że Machan zaczyna odgrywać coraz większoszą rolę na serwerze. Na początku zwykły gracz, a już kilkaset stron później postać, którą interesują się największe gildie. Jednym słowem marzenia każdego miłośnika RPG. Nie tylko grać, ale też stawiać warunki! W pewien sposób te przypadku i zbiegi okoliczności są naiwne, z drugiej odpowiadają na zapotrzebowanie modelowych czytelników. I chociaż po rozłożeniu na czynniki pierwsze sprawiają wrażenie, jakby ktoś odgórnie maczał w tym palce, bardzo dobrze się o nich czyta, a sama przygoda jest dynamiczna i wciągająca. Jestem więc w stanie przymknąć na to oczy i skrycie liczę, że grubszy spisek wyjdzie na jaw w następnych tomach.

Kolejną kwestią jest coraz większy udział życia „spoza gry”. Chociaż cała akcja książki rozgrywa się w wirtualnym świecie, autor dostarcza nam kilku fragmentów sprzed skazania. Nadal tych elementów jest niewiele, ale liczę, że z czasem pojawi się ich więcej. Dlaczego? Bo dostarczają czytelnikowi nie tylko ciekawostek, ale też zdradzają drugie dno całej afery.

„Droga Szamana. Etap 2: Gambit Kartosa” okazała się świetną przygodą! Uwielbiam świat wykreowany przez autora i całą mechanikę, której nie pomija. Jedyne, czego nie mogę „przełknąć” to czas między wydaniem poszczególnych części. Drogie wydawnictwo, nie każcie nam czekać tyle czasu! Historia Machana dopiero się rozkręca, a ja nie mogę się doczekać, by dalej w niej uczestniczyć!

 

Dział: Książki