Rezultaty wyszukiwania dla: 2
Cinder
Tę książkę czytałam już wcześniej w poprzednim wydaniu. Niestety Egmont nie pokusił się o wydanie całej serii, nad czym ubolewałam bardzo. Nie tylko ja zresztą. Podobno były pisane podania do wydawcy. Ale dopiero Papierowy Księżyc wysłuchał modłów. Efektem tego jest książka, która trzymam w dłoni. Zobaczmy, czy moje wrażenia zmieniły się po 1,5 roku.
Kim jest tytułowa Cinder?
Główna bohaterka nie ma rodziców, mieszka ze złą maco... opiekunką, która jej szczerze nie znosi (co nie przeszkadza jej wykorzystywać ją finansowo) oraz dwiema przybranymi siostrami, z których jedna nawet protagonistkę lubi, druga podziela uczucia swojej matki. Ciekawe skąd ja to znam... Samo imię także nie jest przypadkowe. Wiecie, co oznacza Cinderella?
Tak, nasza bohaterka jest Kopciuszkiem. Przybrana rodzina nią pomiata razem ze społeczeństwem, dziewczyna nie ma absolutnie żadnych praw. Otóż jest ona cyborgiem. Parę lat temu brała udział w wypadku, który dosłownie ją zmiażdżył. Dziewczyna żyje wyłącznie dzięki modyfikacjom, takim jak sztuczne dłonie i stopa oraz całej masie elektroniki, która to monitoruje i kontroluje jej funkcje życiowe.
Pisałam wcześniej, że Cinder jest wykorzystywana finansowo przez opiekunkę. Bohaterka jest bardzo dobrą (jeśli nie najlepszą) mechaniczną w Nowym Pekinie, a jej sprawne ręce są tak sławne, że pewnego dnia w drzwiach staje książę Kai z prośbą o naprawienie androida.
Miłość w powieści.
Główna bohaterka ma 16 lat, więc seria jest kierowana raczej do młodzieży. W związku z tym faktem musi pojawić się miłość. Pierwsza, intensywna, głęboka, na zawsze. Miłość pojawia się pod postacią Kaia, który jest przykładem idealnego młodego mężczyzny w tego typu utworach literackich: bogaty, przystojny i szlachetny następca tronu. Zupełnie nie zwraca uwagi na tłumy kobiet, które całują chodniki za nim, a zainteresował się niepozorną, nieidealną szarą myszką.
Dorastające, romantyczne dusze chcą chociażby w książkach odnajdywać spełnienie swoich marzeń, a i mi, choć już wyzbytej ze złudzeń i przekonanej, że ideały po prostu nie istnieją, dość przyjemnie się to czytało. Jednak tutaj zaznaczyć muszę, że to Gilbert będzie zawsze moim ideałem mężczyzny, to Kai ma specjalne miejsce w moim sercu.
Romans jest, to trzeba niestety przyznać, dość schematyczny i sztampowy. On – piękny i bogaty książę z bajki, on szara myszka, wyśmiewana i pogardzana. Ale on widzi tylko ją. Zakochują się od pierwszego wejrzenia, choć próbują z tym zauroczeniem walczyć, a przynajmniej Cinder stara się wymazać obiekt swoich westchnień z serca. Bo ona nie może, bo ona musi coś zrobić. Bo ona musi walczyć o siebie.
Bohaterska bohaterka.
W tej książce niewiele się dzieje. Mam na myśli sceny akcji. Jednak dziewczyna musi walczyć o siebie i swoje szczęście. Z bezdusznym systemem, okrutną opiekunką, ostracyzmem społecznym. Nie jest traktowana jak człowiek, osoba z krwi i kości, z uczuciami, emocjami, wartością. Jest czyjąś własnością. Jak robot kuchenny. Swoją drogą troszkę mi zabrakło wytłumaczenia, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego ktoś, kto ma około 6% modyfikacji (to nie bohaterka, ona ma więcej) przestaje być postrzegany jak człowiek.
Cinder była „zbyt niezwykła” jak dla mnie. Z nic niewartej osoby, traktowanej jak rzecz na początku staje się pod koniec kimś wyjątkowym. Kimś, kto może uratować świat przed okrutną Levaną. Nie powiedziałabym, aby to była wada, według mnie jest to cecha charakterystyczna tego typu literatury, ale nie przepadam za tym motywem.
Baśniowość w książce.
Już pisałam, jaką baśń autorka wzięła pod lupę. Cieszę się, że jednak Meyer czerpie z baśni inspirację, a nie tworzy kolejną jej wersję. Także, mimo że zostały zapożyczone charakterystyczne motywy dla tamtej historii, to jednak fabuła się różni a bale Kopciuszka i Cinder zdecydowanie się różniły. No i przede wszystkim, gdy ta pierwsza zgubiła bucik, tak książę drugiej znalazł całą stopę.
Wczoraj podczas kąpieli (bo to przecież najlepszy czas na olśnienia) zaskoczyła mnie jedna myśl. Książę ma na imię Kai. Pewna chłodna, bezlitosna królowa chciała mieć go na własność i wykorzystać do swoich celów. Księcia ratowała królowa przez zguby z rąk owej królowej. Czy to brzmi znajomo? Królowa Śniegu coś Wam mówi?
Chcę się podzielić moją niepopularną opinią.
Nie jestem zachwycona szatą graficzną. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że tak wyglądał oryginał i absolutnie nie mam tutaj do nikogo pretensji, czy czegoś w tym stylu. Po prostu uważam, że okładka Egmontu lepiej oddawała to, co się działo w książce, bardziej pasowało do młodzieżówki o bądź co bądź szesnastolatce. Ta oryginalna bardziej pasowałaby do powieści o dorosłej kobiecie.
Różne fonty dla tytułu, autora i nazwy serii to jest natomiast coś, co razi moje oczy. Same serduszka na rogach stron... Nie omdlałam z zachwytu. Jedynie twardą okładkę lubię (no bo kto nie lubi). Jednakże opinie pozostałych czytelników są zupełnie inne.
Bardzo podoba mi się ta książka.
Pokochałam baśniowy, choć okrutny świat z przyszłości, postacie wykreowane przez autorkę, nawet Iko – android z błędem w systemie skradła moje serce. Wiem tyle, aby się odnaleźć w Nowym Pekinie, choć zabrakło mi nieco głębszego wejścia w mechanikę świata przedstawionego i praw, które nim rządzą. I chciałabym dowiedzieć się o przeszłości bohaterki dowiedzieć nieco więcej – choćby w jaki sposób nabyła umiejętności, które są jej wizytówką.
Pierwsza część Sagi Księżycowej czytało się dość szybko i sprawnie, mimo wad na które wskazałam. Podczas lektury nie przeszkadzały mi one aż tak bardzo. Czynność zajęła mi niecałe trzy godziny i ciężko było mi się oderwać. Był to pięknie spędzony czas i mam ochotę na więcej. Gorąco polecam.
Ach śpij kochanie
“Ach śpij kochanie” to polski kryminał inspirowany autentyczną historią. Jego akcja toczy się w Krakowie w 1955 r. Młody śledczy Karski postanawia wyjaśnić sprawę seryjnego mordercy, który na przestrzeni lat zamordował strzałem w głowę 67 osób. Problem polega jednakowoż na tym, że przecież w socjalistycznej Polsce seryjnych morderców nie ma. Z tego właśnie powodu Karski zmaga się nie tylko z samym mordercą i tym, by udowodnić mu winę, ale także kolegami z pracy, prokuraturą i SB. Powoli odkrywa, że nic nie jest takie, jak się pierwotnie zdawało, zaś w historię zbrodni uwikłani są ludzie, po których relacji z mordercą wcale by się nie spodziewał.
Film w reżyserii Krzysztofa Lana ma obsadę wręcz fenomenalną. W roli Karskiego Tomasz Schuchardt, który wycisnął swą postać do ostatniej emocji. Jego Karski, to milicjant prawy, gotowy do poświęceń dla sprawy, ale jednocześnie nie wpadający w nurt bohatera romantycznego - cierpiącego za miliony, co nie da się ukryć jest częstą bolączką w polskich filmach. W roli Mazurkiewcza - mordercy - Andrzej Chyra. Tu również nie ma zaskoczenia. Andrzej Chyra jak zwykle bezbłędny. Sposób w jaki przedstawił postać z jednej strony budzi do niej uzasadniony wstręt, z drugiej drga w człowieku nuta, że skoro mu pozwolili, to wykorzystywał sytuację. Ciężko sobie wręcz wyobrazić, że jakikolwiek polski aktor mógł tą rolę zagrać lepiej.
W rolach drugoplanowych także wielkie polskie nazwiska - Bogusław Linda (z jego nieśmiertelną manierą pod tytułem “co ty wiesz o zabijaniu?”), Andrzej Grabowski - genialnie odtwarzający rolę prokuratora, co dla tych wszystkich kojarzących go jedynie z rolą Ferdka może być nie lada zaskoczeniem, Arkadiusz Jakubik - jak zwykle fenomenalny, jego Pajek - milicjant - pijaczyna, nie budzi odrazy, a raczej litość, że obcując z ludzką patologią, nawet najlepszy człowiek może się stoczyć.
W epizodach zobaczymy Katarzynę Figurę, Izabelę Kunę, Tomasza Schimscheinera, Krzysztofa Globisza oraz Jerzego Trelę.
Słabym punktem niestety są postaci kobiece. Z przykrością stwierdzam, iż ani Katarzyna Warnke, ani tym bardziej Karolina Gruszka nie podołały swym postaciom. A szkoda, bo jak to często bywa, kwestie damsko - męskie wcale nie są bez znaczenia dla całości tej historii. Obie panie są w swych rolach bardzo nijakie, wręcz irytujące. Katarzyna Figura pojawiająca się na ekranie może przez 3 minuty zaćmiewa je całkowicie.
Historia inspirowana prawdą powinna porywać, tego spodziewałam się po kinowym trailerze. Niestety tak nie jest. Pomimo niezaprzeczalnie świetnej gry aktorskiej panów Schuchardta i Chyry, film jest przewidywalny. Komuś, kto ogląda dużo kryminałów, podrzucane od pierwszych minut wskazówki wręcz psują zabawę. Bo co to za frajda już po dziesięciu minutach wiedzieć, kto kryje tego złego. I nie chodzi tu wcale o konstrukcję, że od razu wiadomo, że zabija Mazurkiewicz, historia dotyczy nie poszukiwania zabójcy, ale zdobywania dowodów, by zbrodnie mu udowodnić. Scenarzysta jednak spłycił całą opowieść bazując na utartych schematach spisków esbecko - prokuratorskich. Można to było przedstawić subtelniej, pokusić się o pewną grę intelektualną z oglądającym, a nie wyłożyć wręcz na tacy i to zaraz na początku.
Osobną kwestią jest muzyka. Męczy, irytuje, odciąga uwagę od filmu zamiast stanowić jego dopełnienie. Kilka razy zdarzyło mi się, że zamiast skupiać się na wydarzeniach na ekranie łapałam się na tym, że czekam kiedy muzykę zastąpią dialogi. Michał Lorenz wprawdzie ciekawie pisze o procesie tworzenia w załączonej do płyty książce, z mojej jednak perspektywy lepiej się o tej muzyce czyta, niż jej słucha. Rzewne, momentami wręcz żałobne nuty nie pasują nawet do tej - skądinąd mrocznej - opowieści.
Plusem z kolei są kostiumy. Tu ukłon ogromny dla Elżbiety Radke oraz scenograf Ewy Skoczkowskiej, dokonały one bowiem bardzo ciekawego i ostatecznie udanego zabiegu wrzucenia w szarą rzeczywistość socrealistycznej Polski kolorowych punktów, takich jak np. fioletowy płaszcz Mazurkiewicza. Ten zabieg zwraca uwagę. Myślę, że w tej kategorii jakaś filmowa nagroda nie byłaby wcale przesadą.
Ogólnie wrażenia mam mieszane. Film nie jest zły, nie jest nawet kiepski, ale po tym co obiecano w trailerze rozczarowuje. Całość pozostawia niedosyt, poczucie, że można było tę historię opowiedzieć lepiej, że widz został potraktowany trochę jak dziecko, któremu trzeba wyłożyć przysłowiową “kawę na ławę”, bo inaczej nie zrozumie. Niestety ciągle jeszcze brakuje naszym twórcom tej hollywoodzkiej umiejętności przekładania prawdziwych zdarzeń na ekran. A szkoda, bo Polska naprawdę fantastycznymi historiami stoi.
Pustynna przysięga - premiera
„Pustynna przysięga” z serii Assassin’s Creed od dziś w księgarniach
„Pustynna przysięga” to 9 wydana w Polsce książka Olivera Bowdena w ramach serii Assassin’s Creed. Tym razem autor przeniesie czytelników do starożytnego Egiptu i początków Bractwa Asasynów.
Po egipskiej ziemi krąży bezwzględny zabójca. Jego misją jest odnaleźć i wyplenić ostatnich Medżajów – członków starożytnej organizacji opartej na więzach krwi.
Spiżowy gniew
14 marca ukaże się "Spiżowy Gniew" Michała Gołkowskiego, który rozpocznie nowy nurt klasycznej fantasy w Fabryce Słów, a Secretum.pl ma przyjemność ją objąć patronatem.
Nikt nie wie, kim jest ten człowiek. Wiadomo tylko, że do Hatwaret nadszedł z pustyni. Pewnego dnia pojawił się w zaułku żebraków i po prostu trwał, pozornie bez celu. Do dnia, gdy uratował życie samego cesarza i zniknął za bramami pałacu.
Kwantowy złodziej
Wydawnictwo Mag 23 marca wyda trzy tomy o Jean le Flambeur autorstwa Hannu Rajaniemi.
Jean le Flambeur siedzi w więzieniu. I powinien w nim zostać.
Oszust, łgarz, niezrównany złodziej, o którego wyczynach krążą legendy. Jego pochodzenie owiewa mgła tajemnicy, za to o jego niesławnych dokonaniach – takich jak wykradnięcie ziemskich antyków z Marsa czy włamanie do rozległego zeusmózgu i kradzież jego myśli – słyszeli wszyscy.
Popełnił tylko jeden, jedyny błąd; nie udał mu się jeden skok. I teraz, jeśli chce odzyskać wolność, będzie musiał spróbować ponownie...
Elryk. T.3. Biały Wilk
Trzeci tom czteroczęściowej serii dark fantasy od Taurus Media. Akcja komiksów oparta jest na kultowej serii fantasy Michaela Moorcocka "Elryk z Melnibone".
Minął rok, odkąd Elryk opuścił tron Imrryru, porzucając w swym pałacu głęboko zranioną i oszalałą z rozpaczy Cymoril. Od roku przemierza Młode Królestwa, bacznie lecz z dystansu obserwowany przez Ariocha, swego obrońcę. Od roku sprzedaje swoje talenty jako czarownik, walcząc po stronie tego, kto zapłaci najwięcej, w każdej bitwie wykuwając legendę o wojowniku albinosie, którego Czarny Miecz noszony u boku przyprawia o strach najmężniejszych. Dziś nie jest już Elrykiem z Melniboné, czterysta dwudziestym ósmym cesarzem ludu R'lin K'ren A'a. Dziś Młode Królestwa znają go jako Białego Wilka.
Pułapka czasu
W ostatni dzień lutego ukaże się ksiązka Madleine L’Enge "Pułapka czasu" nakładem Wydawnictwa Mag.
W roku 1962 Madeleine L'Engle zadebiutowała powieścią "Pułapka czasu", która w roku 1963 została nagrodzona Newbery Medal. Łącząca naukę i fantastykę, ciemność i światło, strach i przyjaźń historia stała się klasyką literatury dziecięcej i jest uwielbiana na całym świecie. A teraz trafia na srebrny ekran! Ekranizacja w gwiazdorskiej obsadzie, w której znaleźli się: Oprah Winfrey, Reese Witherspoon, Mindy Kaling, Chris Pine i nowicjuszka Storm Reid, ożywi świat "Pułapki" dla nowego pokolenia fanów.
Porwanie
Kathryn Lasky stworzyła pouczającą powieść o walce dobra ze złem. Bazą dla stworzonej przez nią historii stały się sowy - niezwykle inteligentne i ciche zwierzęta, na temat których, przy okazji lektury, poznamy kilka intrygujących faktów.
“Porwanie” to opowieść o malutkim Sorenie - płomykówce wypchniętej z gniazda, która nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności trafia do Akademii Osieroconych Sów imienia św. Ajgoliusza. Jest to paskudne miejsce, które skrywa wiele mrocznych tajemnic. Odkryć je może jedynie Soren...
Pierwszy tom serii “Strażnicy Ga’hoole” to klasyczna opowieść o odwadze i potędze przyjaźni. Pod postacią sówek skryte są ludzkie przywary, wartości, a także zasady etyczne, którymi winniśmy się kierować. To uniwersalna historia kierowana zarówno do młodziutkich czytelników, jak i tych nieco bardziej dojrzałych. Dorośli choć na chwilę powrócić będą mogli do lat beztroskiego dzieciństwa, gdy wszystko było łatwe, a świat nie znał ograniczeń.
Na uwagę zasługują ciekawie wykreowane postaci. Znaleźć tu można zupełnie odmienne charaktery, wśród których każdy czytelnik znajdzie postać, z którą będzie mógł się utożsamić, którą pokocha. Soren to niedoświadczona sówka, która każdego dnia musi radzić sobie z wieloma trudnościami. To w nim dostrzec można samego siebie i właśnie dzięki temu powieść przekaże nam wiele cennych rad i wartości.
Jedyną wadą “Porwania” jest niewielka ilość emocji, które odczuwa czytelnik w trakcie lektury. Zrzucić można to jednak na karb tego, że jest to dopiero wstęp do naprawdę długiego cyklu. Autorka postawiła na zaznajomienie moli książkowych z rasami i poszczególnymi królestwami sów. Dlatego też pomimo możliwych trudności z wniknięciem do tej historii, warto dać jej drugą szansę.
Autorka pisze lekko, stawia na zrozumiałe nawet dla najmłodszych słownictwo, nie popadając przy tym w skrajność. “Porwanie” jest powieścią na jeden lub dwa wieczory. Czyta się ją bardzo szybko i płynnie.
Nie można nie wspomnieć o przepięknym wydaniu książki. Wydawnictwo raczy czytelników niebanalnymi zdobieniami, które znaleźć można na każdej stronie, niesamowitymi oznaczeniami rozdziałów, a także działającą na wyobraźnię mapką, dzięki której cała historia nabiera wiarygodności.
“Porwanie” to powieść pozbawiona mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Naszpikowana jest jednak wspaniałymi morałami i zwykłymi prawdami. Traktuje o nieustannej walce dobra ze złem, przewadze miłości nad nienawiścią, ale także o tym, że życie przepełnione jest bólem i śmiercią. Jednak każde cierpienie zostanie nam wynagrodzone.
Wieża
Droga Ty, Twoje ciało należało kiedyś do mnie.
Ciało, w którym się znalazłaś, może zapewnić ci bogactwo, władze i wiedzę, o których normalnym ludziom się nie śniło.
Możesz dowiedzieć się, dlaczego zostałaś zdradzona.
Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Cokolwiek postanowisz bądź ostrożna...
Czy trzęsąc się na deszczu w parku, stojąc pośrodku porozrzucanych, nieprzytomnych ciał, nie pamiętając swego imienia, można oprzeć się tak kusicielskim obietnicom, jak bogactwo, władza i wiedza? Gdy nie wiadomo, czego się spodziewać po swoim „nowym” życiu, należy zrobić wszystko, aby utrzymać się na powierzchni i działać według instrukcji, którą pozostawiła poprzednia właścicielka ciała – Myfanwy Thomas. Jedyna nadzieja w fioletowym segregatorze, obfitym koncie bankowym i strachu, który dzięki władzy wzbudza Myfanwy w swoich współpracownikach w tajnej brytyjskiej agencji Checkquy. A i moce, wspomniałam o mocach, dzięki którym specjalistka od zarządzania tajnymi operacjami i finansami, może obezwładnić każdego, przejmując kontrolę nad jego systemem nerwowym.
Myfanwy Thomas, traci pamięć, więcej, traci tożsamość, a więc całe swoje dotychczasowe życie. W przeciwieństwie do bohaterek wielu melodramatycznych powieści dla kobiet, została o tym uprzedzona, dlatego dla następczyni swego ciała przygotowuje plan awaryjny: koperty, które mają pomóc w pierwszych dniach po amnezji, fioletowy segregator z najważniejszymi informacjami oraz bezpieczne lokum. Potem wszystko zależy od tej drugiej.
Obie, choć w jednym ciele i nie jednocześnie, Myfanwy mieszkają w Londynie, pracują w tajnej agencji Checkquy, która strzeże Królestwo Brytyjskie przed odmiennymi istotami i niewyjaśnionymi zjawiskami. Przed „nową” Mayfanwy stoi wielkie wyzwanie po pierwsze nie dać się zdemaskować, po drugie nie zginąć, po trzecie nie dać się zdemaskować (hmm, to już było), po czwarte odkryć kto stoi za utratą tożsamości, po piąte prowadzić tajną agencję, co nie jest proste, biorąc pod uwagę fakt, że współpracuje się z piekielnie niebezpieczną Figurą posiadającą cztery ciała, a jeden umysł, po szóste nie dać się zabić (hmm, to już było), po siódme zapobiec inwazji Hodowców i jeszcze raz nie dać się zabić i ponownie nie dać sobie odebrać pamięci (to coś nowego). Dodajmy, że wszystko jest zaskakujące tytuł Biskupa nosi kilkusetletni wampir, Przechowalnia Więźniów mieści się na plebani, a Miffy w domu trzyma Wolfganga i jest to... króliś.
Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Papierowy Księżyc ma rękę do książek, które kocha się czytać. „Wieża” to, o dziwo, debiut literacki Australijczyka, Daniela O’Malleya, który zasłużył sobie tym tytułem na Aurealis Award w kategorii najlepsza książka science-fiction roku 2012. Napisałam, o dziwo, ponieważ powieść napisana została całkiem przyzwoicie i w sposób przemyślany, jest naprawdę niewiele elementów, do których można by mieć zastrzeżenia. Owszem sam początek jest troszkę toporny i trudno było mi przez niego przebrnąć, co raczej wynikało z moich uprzedzeń i lęku przed tym, co mnie czeka, ale który idealnie oddawał nastrój osoby zagubionej po utracie osobowości. Odrobinę naiwnie przedstawione jest również stanowisko Wieży, koordynatorki wszystkich działań agentów na Wielką Brytanię, taka nadprzyrodzona M z Jamesa Bonda, ale całokształt powieści wypada nadzwyczaj pozytywnie. Fabuła wciąga, postać pierwszoplanowej Miffy przestaje być z czasem tak niedorzecznie infantylna, wielobarwne postacie drugoplanowe intrygują, a wartka akcja, nie pozwala oderwać się od lektury. Autor skupił całą fabułę wokół głównej bohaterki i spisku, dlatego zabrakło mi troszkę szerszego tła, wytłumaczenia dlaczego jedne niewytłumaczalne zjawiska są likwidowane, a inne nie, dlaczego z syrenami zatoki można się porozumieć i na jakich zasadach, albo dlaczego dzieci z nadprzyrodzonymi zdolnościami zwalczają innych z nadprzyrodzonymi zdolnościami?
„Wieża” Daniela O’Malleya zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i z czystym sercem polecam to każdemu i w każdym wieku. Jest to przede wszystkim świetna lektura, która dostarcza pełną gamę wrażeń. Poza tym, kto nie lubi silnych bohaterek, powieści pełnej akcji i humoru, w tle z wampirami, agentami rodem z MARVELA skrzyżowanymi z Ghostbusters i Facetami w Czerni? Mam nadzieję na szybkie tłumaczenie tomu drugiego „Stiletto”, jestem bardzo ciekawa, jak będzie rozwijała się dalsza kariera Wieży Thomas w strukturach Checkquy.
Lore. Potworne istoty
19 marca nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka ukaże się pięknie ilustrowana książka "Lore. Potworne istory" Aarona Mahnke.
Mieszkają w cieniu - w głębi lasu, w mroku nocy, w ciemnych zakamarkach naszych umysłów. Mówią o nich legendy i przesądy, średniowieczne zabobony i bajania przekazywane z pokolenia na pokolenie: o wilkołakach i wendigo, poltergeistach i wampirach, goblinach i mściwych duchach.
W tej pięknie ilustrowanej książce gospodarz bestsellerowego podcastu „Lore” i serialu jest naszym przewodnikiem w fascynującej podróży po historii tych przerażających stworów, badającym nie tylko legendy, ale także to, co one mówią o nas samych.