Rezultaty wyszukiwania dla: 2
Imperium w płomieniach
"Ukrywanie przeszłości nigdy nie działa tak dobrze, jak zwykłe jej pomijanie."
Zawsze nieco utrudniam sobie poznawanie przygód czytelniczych, chwytam za kolejny tom zamiast grzecznie zacząć od pierwszego. Zupełnie uleciało mi z głowy, że mam dostęp do powieści otwierającej cykl i przeszłam do drugiej, ale to nic, w przypadku fantastyki można sobie na to pozwolić, w dowolnym momencie wkroczyć w zupełnie obcy świat i pozostać w nim na chwilę. Zwłaszcza, kiedy poruszamy się w przyszłości, w przestrzeni kosmicznej, na międzyplanetarnym statku. Takie podróże możliwe są nie dzięki fenomenalnej technologii, a głębokiej znajomości fizyki, w tym nurtów czasowych, metakosmologicznych struktur.
Ziemia stała się daleką przeszłością, o marginalnym znaczeniu dla Floty Imperialnej, teraz liczą się jedynie Wolne Systemy i zbliżanie się cywilizacji do gwałtownego końca. Aby zminimalizować efekty upadku podejmowane są działania zaradcze. Jednak giną one w mieszance politycznych machinacji, religijnych odniesień, rywalizacji wpływowych rodów, spisków zakrojonych na szeroką skalę. Podgrzewana jest atmosfera nieufności, kłamstwa i manipulacji. Imperium szybko może stanąć w płomieniach, ich źródeł nie trzeba szukać w zewnętrznym wszechświecie, wewnętrzne wojny podjazdowe o władzę i bogactwo to wystarczający czynnik prowadzący ku katastrofie. Sojusze, które nie wytrzymują prób, zbieganie się wielkich interesów na krótki czas, zdrady uderzające z najmniej spodziewanej strony, ucieczki nie zawsze kończące się powodzeniem.
John Scalzi stawia na różnorodność postaci, każda wywodzi się z innego środowiska, obarczona odmienną indoktrynacją zbiera unikalne doświadczenia życiowe. Czasami ma się wrażenie, że o ile bogactwo bohaterów jest niewątpliwym plusem powieści, tak nie do końca przekonują postawy i zachowania. Zbyt zero jedynkowy behawioryzm, tylko czarne i białe osobowości, prosi się o rozbudowanie i pokolorowanie. Cieszy natomiast uwzględnienie silnych kobiecych pierwiastków nadających rytm historii. Powieść wzbogacają kryminalne nuty, nadające fabule intrygującego pazura, wciągające w roszadę tajemnic i sekretów. Nie zabrakło romantycznej nici spajającej postaci z dwóch biegunów pozycji społecznej. We wszystko wpleciono dawki sympatycznego humoru, okraszono dosadnymi sformułowaniami, ciętym językiem, który ubarwia narrację.
Strażnicy Starego Lasu. Tom 2. Miecz Lelka
Drugi tom młodzieżowej trylogii fantasy opartej na bestiariuszu słowiańskim.
Niepowtarzalne, w pełni oryginalne uniwersum oparte na wierzeniach słowiańskich.
Ilustracje Witolda Vargasa otwierające każdy rozdział, przedstawiające głównych bohaterów.
Teściowe muszą zniknąć
Napisać dobrą komedią kryminalną nie jest łatwo. Trzeba posiadać szczególne poczucie humoru, które sprawy poważne i straszne uczyni zabawnymi, niepoważnymi i absurdalnymi. Autor powinien lubić się ze słowem pisanym, a humor musi być naturalny, lekki, a zachowanie odpowiedniej równowagi pomiędzy ironią, sarkazmem i groteską, a ciringem jest bardzo trudne. Kilka lat temu czytałam już książkę, która wyszła spod pióra pana Rogozińskiego i przyznam, że byłam zachwycona, bo podczas lektury nie mogłam się przestać śmiać. Teściowe muszą zniknąć musiałam przeczytać, bo lubię śmieszkowanie z teściowych, a przy tej lekturze chciałam się dobrze bawić od pierwszej do ostatniej strony.
Amelia i Janusz w najśmielszych snach nie przewidzieli sytuacji, w której się znajdą. Kochają się, niedawno kupili mieszkanie w centrum Warszawy, chcą wieść spokojne życie (co skutecznie utrudnia im sąsiadka od okien). Gdy w ich bloku pojawia się dawno nie widziany kuzyn Sylwester, który szuka skarbu, o którym opowiedział mu dziadek Karol, Niedzielscy postanawiają pomóc. Nie wiedzą, że legendarnym majątkiem interesuje się kilkoro innych osób, w tym stołecznego półświatka Tygrys Złocisty. Gdy jedno z Niedzielskich zostaje oskarżone o morderstwo, do akcji wkraczają teściowe. Kazimiera to kobieta, która całe swoje życie pokłada w Bogu, jest przeciwna wszystkim odstępstwom. Maja jest takim typem kobiety, która nie boi się walczyć w obronie słabszych i dyskryminowanych, a wiek nie jest dla niej ograniczeniem. Spotkania teściowych nigdy nie kończą się dobrze. Czy teraz pokonają swoje uprzedzenia i zaczną ze sobą współpracować?
Alek Rogoziński jak nikt potrafi wyciągnąć na wierzch nasze wady, uprzedzenia, które niezwykle pasują do tego, co aktualnie dzieje się w naszym kraju, oblec je swoim poczuciem humoru, ironią, absurdem, groteską… I to jest dobre. Teściowe muszą zniknąć czyta się bardzo dobrze. Najbardziej charakterystyczne postacie to tytułowe panie, czyli Maja i Kazimiera. Tylko czekałam, aż pan Alek Rogoziński doprowadzi do ich spotkania, a przy tym zacierałam rączki w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Wiedziałam, że współpraca tych kobiet będzie genialnym elementem tej historii i pomimo wydarzeń, będę się śmiać w głos. I tak też było. Maja i Kazimiera zestawione są na zasadzie kontrastu, co jeszcze bardziej uwydatnia ich wady i uprzedzenia. Jednak nie tylko o teściowych warto wspomnieć. Każda z postaci, która pojawia się na scenie tej czarnej komedii, jest przedziwna, wyrazista, w charakterystyczny sposób przerysowana. Łatwo jest się w tym wszystkim odnaleźć.
Gdy już zaczniemy lekturę, to wpadamy w nią jak w silny prąd rzeki. Nie ma sensu walczyć, trzeba dać się ponieść autorowi i jego wyobraźni. Teściowe muszą zniknąć to historia, którą połyka się w jeden, dwa wieczory, żałując każdej chwili, która odsuwa nas od dalszej lektury. W porównaniu do budowania postaci, to intryga kryminalna aż tak nie fascynuje. W tej książce jest raczej tłem, czymś, co pozwala iść akcji do przodu, ale to bohaterowie i ten absurd odgrywają główną rolę.
Zapowiedź: Magowie
Witajcie w szkole magii! Będziemy gotować wywary, wróżyć z wosku i robić amulety z makaronu! Naturalnie jeśli ktoś nie chce, to nie trzeba. Można zostać na zewnątrz - poleżeć w trawie, pobawić się z pieskiem.
Zapowiedź: Przeklęta
Czas królów minął.
Miecz wybrał swoją królową.
Pradawną krainę druidów pustoszą Czerwoni Paladyni, orędownicy nowej wiary. Palą wioski i wyrzynają w pień ich mieszkańców. Nie znają litości. Krzyżują starców, kobiety i dzieci.
Papierowy Mag
Ceony Twill uczy się bardzo dobrze i pragnie zostać Wytapiaczem, czyli magiem specjalizującym się w magii metalu. Niestety, dostaje przydział do papierowego maga, dodatkowo do dziwacznego Emery’ego Thane. I choć papier zaczyna ją fascynować, nie przestaje marzyć o innej magii.
Papierowy mag to specyficzne fantasy. Jest w nim telegram, świece, ale pojawia się też lodówka. Dość nietypowy świat, ale nowi w zasadzie tylko tło do głównych wydarzeń, więc w niczym to nie przeszkadza, raczej jest ciekawostką. Bardzo ciekawe za to i sprawiające, że książka jest ciekawa jest zupełnie inne podejście do magii. Nie ma, lub ja się nie spotkałam, w innych książkach magii związanej z materiałami, które może wytworzyć człowiek. Tutaj jest i o ile magia papieru, czy plastiku nie wydaje się szkodliwa, a Ceony nawet zdaje się okropnie nudna i mało spektakularna, to istnieje też magia ciała. Stoją za nią Wycinacze, którzy ukuli teorie mówiącą o tym, że człowiek też jest niejako dziełem innych ludzi, można go więc wykorzystać do tworzenia silnej magii. Gorzej, bo jest to magia zabójcza, okrutna i okropna. I właśnie z taką magią postanawia zmierzyć się dziewczyna, ratując swojego świeżo poznanego nauczyciela. Rzucone zaklęcie zamyka ją w pewnym miejscu, z którego musi wyjść, by uratować Emery’ego. Pomysł chwilami makabryczny, ale szalenie działający na wyobraźnię.
Papierowy mag otwiera trylogię i robi to w bardzo ciekawy sposób. Powstaje mnóstwo pytań, choćby o psa na dnie kanionu, o przyszłość przepowiadaną po części sobie i o dalsze losy Ceony, której marzenia zostały gdzieś w tyle, ale o nich nie zapomniała i pragnie zmieniać rzeczywistość, w której kazano jej żyć. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą dobrym rozwinięciem, bo początek ma naprawdę spory potencjał. Liczę, że autor mnie zaskoczy, zrobi coś spektakularnego ,a jednocześnie nie zgubi pewnego stylu i świeżości.
Spotkamy w książce specyficzne przedstawienie bohatera. To poznawania kogoś na wskroś, bez jego upiększeń, wrażeń i emocji. Obnażenie ludzkiej duszy, jednej konkretnej i oplecenie wokół tego fabuły tak, by widziane zdarzenia z przeszłości tłumaczyły przeszłość bardzo przypadło mi do gustu. Szczególnie, że rodzi nowe pytania i zdarzenia.
To książka o marzeniach, które się nie spełniły, a mimo to otworzyły drogę do czegoś innego. Opowiada o poszukiwaniu sprawiedliwości, odwadze, lękach i bólu, o zakazanej magii, która niszczy i o niby nic nieznaczącej, która ratuje. Polecam na letnie dni, kiedy czas płynie leniwie, a lektura ma odprężyć i sprawić przyjemność.
Jedna krew
Fanów Stefana Dardy z pewnością ucieszy informacja, że na księgarnianych półkach już czeka na nich jego najnowsza powieść grozy. Po przygodzie z kryminałem autor wrócił do korzeni, czyli horroru mocno zakotwiczonego w dawnych wierzeniach, nadal obecnych w niewielkich, niemalże odciętych od wielkiego świata, wioskach.
Żernica, niewielka wioska położona w samym sercu Bieszczad. Aż do lat osiemdziesiątych XX w. kultywowano zwyczaj, by zmarłym odcinać głowy, a ich serca przebijać żelaznymi zębami od bron. I to za milczącym przyzwoleniem miejscowego księdza...
Jedenastoletniemu Wieńczykowi życie wywróciło się do góry nogami wraz z tragiczną śmiercią ukochanej kuzynki, Niki. Nie dość, że stracił najbliższą przyjaciółkę i jedyną osobę, której w pełni ufał, to wydarzenia, do których doszło tuż po jej śmierci, na zawsze skrzywiły jego psychikę. Przeżyta trauma nie pozwoliła mu cieszyć się życiem, wpłynęła też znacząco na jego rozchwianą psychikę i brak empatii.
Mijają lata, a Wieńczyk z zagubionego chłopca wyrasta na burkliwego, zamkniętego w sobie mężczyznę, nadal żyjącego przeszłością i stłamszonego tęsknotą za Niką oraz wątpliwościami, co naprawdę wydarzyło się podczas jej pogrzebu. Pewnego dnia to co uważał za miniony już koszmar i wytwór własnej wyobraźni, powraca i to z siłą, która uderza w niego niczym obuchem.
Już po ogólnym zarysie fabuły nietrudno się domyślić, że Darda postanowił sięgnąć po wątek wampiryczny. Co ciekawe, owe wampiryczne pochówki, do których nawiązuje w swojej powieści, sa jak najbardziej oparte na faktach. Zachowały się liczne źródła, które potwierdzają, że na terenie znacznej części Bieszczad stosowano tego rodzaju sposoby ochrony przed “podejrzanymi” zmarłymi. Najstarsze sięgają XVI wieku.
To co dodał autor od siebie, to źródło wampirzej klątwy. Nie każdy zmarły okazuje się przecież powracającym zza grobu demonem. Co więc powoduje, że krew danej osoby staje się “skażona” i nie pozwala mu zaznać spokoju aż nasyci pragnienie cudzą krwią? To musicie już odkryć sami, kiedy sięgniecie po książkę
Jedna krew nie jest przy tym jedynie horrorem, w zależności od interpretacji i nastawienia możemy bowiem potraktować ją jako opowieść o mocno zwichrowanym, psychopatycznym umyśle, tworzącym własną wersję rzeczywistości. Czy to co widzi Wieńczyk jest prawdziwe, czy jest jedynie wytworem jego wykoślawionych wspomnień i problemów psychicznych? Czy nie traktuje on informacji o wampirach jedynie jako pretekstu, by popuścić sobie samokontrolę. Daje to do myślenia, tym bardziej, że szybko wychodzi na jaw, ży główny bohater jest człowiekiem mocno zaburzonym.
Powieść nie przeraziła mnie, nie sprawiła, że nie spałam w nocy po jej lekturze (o to już niestety coraz trudniej), ale wywołała za to niepokój, niezbędny podczas lektury dobrej powieści grozy. Jeśli podobał Wam się Dom na Wyrębach, spodoba Wam się również Jedna krew.
Leon I Wielki. Pogromca Attyli
Leon I Wielki to ostatni papież antycznego świata. A raczej ostatni wielki papież przed średniowieczem. Miał na tyle charyzmy i daru przekonywania, że nawet władcy najeżdżających Rzym plemion były skorzy go wysłuchać i przystać na jego propozycje. Poznajcie komiks o Leonie I Wielkim, komiks, który jest nie tylko ukazaniem poszczególnych wydarzeń z życia władz Rzymu w 5 w n.e., ale sprawnie przeprowadzoną intrygą, ze świetnie zarysowanymi postaciami i sytuacją polityczno-gospodarczo-religijną ówczesnych czasów.
Oto mamy Europę podzieloną: z jednej strony większość ziem jest pod panowaniem Walentyniana III, z drugiej najazdy ludów barbarzyńskim, w tym Hunów, są już taką codziennością jak wiosenne roztopy. Do tego i Kościół Katolicki przeżywa pierwsze rozłamy. Cesarz sprzeciwia się ożenkowi swej siostry z Attylą, przez co sytuacja polityczna jeszcze się zaognia, a na miasto już kroczy rozwścieczony wódz z armią grabiącą i palącą każdą napotkaną wioskę. Dodatkowo, bojąc się o utratę władzy, cesarz robi co może, by wojskowy Aecjusz nie wzmocnił jeszcze swojej pozycji wśród legionistów i nie sięgnął po władzę. A bo to pierwszy raz by było, kiedy cesarz jest zabijany, bo komuś zamarzyła się korona?
Okazuje się, że najrozsądniejszym wyjściem jest nie czekanie na posiłki i dręczenie najeźdźców głodem i terrorem, a poselstwo głowy Kościoła. Czasem właśnie mądrzy ludzie potrafią więcej niż miecze. O ile Attylę udaje się przekonać, by zawrócił wojska i nie miał pretensji za odrzucenie ego propozycji małżeńskiej z siostrą cesarza, o tyle już kolejne spiski, jak choćby zabicie ewentualnych pretendentów do korony, nie udaje się zatrzymać Leonowi. Dochodzi do coraz większych przetasowań na szczycie władzy, a mimo to wiara w Leonie jest niezmienna. Postawa papieża, który zmarł dopiero 21 lat po mianowaniu, do końca jego dni nie dopuściła do rozłamu Kościoła tak jak nastąpił rozłam Imperium Rzymskiego na część wschodnią i zachodnią, a w końcu całkowity jego upadek w kilka lat po śmierci Leona I.
Autorką scenariusza jest francuska historyczka, pisarka i scenarzystka komiksów historycznych France Richemond, zaś rysunków – włoski rysownik i kolorysta Stefano Carloni. France Richemond przedstawiła opowieść, w której zawarła ważniejsze elementy politycznej intrygi ostatnich lat Cesarstwa Rzymskiego. Nie stoi po żadnej ze stron i daleka jest od oceniania zarówno motywów, jakimi kierowali się Leon czy Walentynian II, jak i ich sposobów działania. Jesteśmy tylko widzami w tym bardzo krwawym, zgodnym z historycznymi danymi dramacie.
Bardzo dobrym posunięciem było uzupełnienie tomiku o rzetelnie opracowane artykuły historyczne, dzięki którym łatwiej jest czytelnikowi zrozumieć polityczny kontekst. Dowiadujemy się zatem, na czym polegał właściwy schyłek cesarstwa rzymskiego, a co za tym również idzie upadek władzy cesarskiej oraz jakie herezje trawiły ówczesny Kościół Katolicki
W tym komiksie oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie. Ma to jednak swoje minusy: wiele przekazów jest fabularyzowanych, choć raczej są one zgodne z wydarzeniami historycznymi. Stefano Carloni wydobył zaś historyczną prawdę poprzez ukazywani postaci jak z krwi i kości: maja swoje wady i zalety, pożądają, każdy wierzy w co innego, jednak równie niezłomnie. Mamy tu starcie nawet nie dwóch wielkich przywódców: Attyli, wodza Hunów, i Leona I, papieża Rzymu, ale i nieudolnego, niestroniącego od krwawych intryg Walentyniana III czy wreszcie spiskującego Petroniusza Maksymusa. Realistyczne opracowanie komiksu to wielki walor publikacji.
Często słyszę, że komiksy historyczne, zwłaszcza o postaciach związanych z religią, są słabe. Tu jednak mamy przykład dobrej pozycji, które mimo iż opowiada o dość odległych czasach, robi to w sposób nie tylko rzetelny, ale i ciekawiący czytelnika.
Dotąd dobrze
Uwielbiam Ursulę K. Le Guin! Kojarzy mi się z początkami mojej przygody z fantastyką, ale też czytaniem w ogóle. Jej książki bardzo zapadły mi w pamięć, ale od strony poetyckiej… jej nie znałam. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że można poznać jej twórczość i w takiej odsłonie, koniecznie musiałam po nią sięgnąć!
Od razu uprzedzę, mój gust poetycki jest… niewyszukany. Lubię czytać wiersze, które wpływają na emocje, dają do myślenia i ogólnie nie są przesadnie skomplikowane. Twórczość mojej ulubionej autorki okazała się dla mnie naprawdę ciekawym doświadczenie. Początkowo… nic nie rozumiałam, wiem, wstyd i porażka. Z czasem jednak jej wiersze coraz bardziej do mnie trafiały. Kilka z nich było naprawdę dobry, jednak większość dość przeciętnych.
Tematem wierszy jest przede wszystkim codzienność, przemijanie i sprawy proste. Brak w nich zarówno dostojności, jak i przesadnego zadufania. Ot, zwykła zaduma nad losem człowieka i ulotnością chwili.
Doceniam zamysł i kompozycję, tak samo, jak nakład pracy i poetycką duszę. Sama nie jestem aż tak wrażliwa na tę formę. Chociaż dobrze mi się ją czytało, udzielił mi się melancholijny klimat, ostatecznie jednak to proza pozostanie dla mnie najważniejszym elementem twórczości autorki.
Warto też zwrócić uwagę na formę tego wydania. Po lewe stronie mamy wiersz po polsku, po prawej zaś w oryginale i to jest… genialne! Przede wszystkim świetnie okazja, żeby zobaczyć jak wielką robotę wykonuje tłumacz poezji. Jak się okazuje, nie wystarczy przełożyć tekst, czasem ważniejsze jest znalezienie sensu. Przy okazji jest to też dobra świetna możliwość, żeby poćwiczyć swój angielski. Przyjemne z pożytecznym!
Czy polecam „Dotąd dobrze”? Jeśli lubicie ciekawe doświadczenia, nieoczywistą poezję lub po prostu jesteście fanami autorki, to jak najbardziej. Jednak nie jest to pozycja obowiązkowa dla każdego.
Zapowiedź: Upiór w ruderze
Jak może się skończyć przygoda, w której biorą udział trzy niezbyt rozgarnięte dziewoje i zdobyczna armata Pradziadunia? Wiadomo - wystrzałowo!
Ale to dopiero początek ambarasu!