listopad 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: 12

środa, 29 sierpień 2018 07:41

Paradoks

12 września ukaże się nakładem Fabryki Słów kontynuacja "Nadzoru".

O KSIĄŻCE
Ostatnia ręka Nadzoru wciąż patroluje granicę pomiędzy tym, co naturalne a tym, co nadprzyrodzone, rozświetlając ciemności nikłym płomieniem świecy.
Nikt nie potrafi przewidzieć, jak sobie poradzi.
Nowym członkom brakuje wyszkolenia, a weterani są zmęczeni i bezbronni.

Dział: Książki

Tolkien wiele lat pracował nad "Dziećmi Húrina". Niestety nie dane było mu dokończyć opowieści. Podjął się tego jego syn, Christopher Tolkien, który ułożył tekst z istniejących materiałów. Całości dopełniają ilustracje Alana Lee.

Prawie sześć i pół tysiąca lat przed wydarzeniami opisanymi we "Władcy Pierścieni" Śródziemie leży w cieniu Czarnego Władcy. Najwięksi wojownicy wśród elfów i ludzi zginęli. Wszystko pogrąża się w ciemności i rozpaczy. Nowy, śmiertelnie niebezpieczny przywódca, Túrin, syn Húrina, razem z bandą banitów przeciwstawia się Czarnemu Władcy i zmaga się z nałożoną przez niego klątwą.

Dział: Książki
wtorek, 28 sierpień 2018 10:34

To, co najlepsze. Tom 2

Stylem Harlana Ellisona zachwycają się miliony czytelników na świecie, w tym sam Stephen King, który w "Danse macabre" wspomina, że "styl prozy Ellisona fascynuje [...] uczucie grozy wyrasta z wizji jaskrawej niesprawiedliwości, a antidotum na nią okazuje się najczęściej ludzka zdolność bohaterów do przezwyciężania niesprzyjających okoliczności albo, w najgorszym razie, godzenia się z nimi”. Jednak w Polsce Ellison pozostaje mniej znany.

Dział: Książki
wtorek, 28 sierpień 2018 10:19

Kompendium i Atlas Świata Dysku

Niewidoczny Uniwersytet z dumą prezentuje najpełniejszą z istniejących dotąd mapę i przewodnik po świecie Dysku.

To niezwykłe dzieło wykorzystuje ciężko zdobytą wiedzę licznych wybitnych i nieuchronnie martwych odkrywców. Na szczegółowych planach naszego świata czytelnik może znaleźć legendarne ziemie Wysp Sośniczych, prześledzić bieg Knecku, który w równej obfitości roznosi na oba brzegi żyzny ił i konflikty graniczne, czy kontemplować ogromne pustynie Klatchu i Howondalandu - kształcący przykład zagrożeń braku dozoru nad pasącymi się kozami.

Dział: Książki
sobota, 18 sierpień 2018 22:19

Kłamstwo doskonałe

Pozory mogą mylić – o prawdziwości tego przysłowia mogliśmy się już wielokrotnie przekonać. Nie chcemy widzieć zła w ludziach, nie chcemy od razu podejrzewać wszystkich o niecne zamiary, dlatego też tak łatwo nas zwieść omamić, oszukać. Często też nasz mózg wybiera drogę na skróty, doszukując się w wydarzeniach znanych schematów czy też w ludziach – podstawowych typów osobowości. Są jednak tacy, którzy doskonale znają te prawidłowości, którzy wiedzą, jaką maskę włożyć, by wzbudzić zaufanie, doskonale wiedzą, jak się zachować, aby otrzymać od innych to, na czym im zależy.

Jeśli chodzi o przywdziewanie maski i pozory, to Chris Brennan zasłużył na tytuł mistrza. Udało mu się zmylić wszystkich – dyrekcję, nauczycieli, uczniów, a także ich rodziców. Ubiegając się o pracę nauczyciela w szkole średniej w Central Valley skłamał na każdy możliwy temat, żadna z informacji w jego dokumentach aplikacyjnych nawet nie zbliżyła się do prawdy. Starania o posadę wykładowcy wiedzy o społeczeństwie, a także o prowadzenie zajęć z ekonomii oraz o stanowisko asystenta trenera szkolnej drużyny baseballowej, kończą się sukcesem. Wydawać by się mogło, że szkoła w Central Valley zdobyła prawdziwy skarb – wykładowcę zaangażowanego, kochającego młodzież, atrakcyjnego dla kobiet, który nie tylko chce osiąść w miasteczku, ale i założyć tu rodzinę. Co jednak taki mężczyzna robi na końcu świata? Dlaczego ten przebojowy kawaler pragnie zatrzymać się właśnie w miejscu, które nie daje mu szans rozwoju, które przypomina przysłowiowy koniec świata?

Chris Brennan już pierwszego dnia dokładnie analizuje listy uczniów, biorąc na cel trzech młodych chłopców – Evana Kostisa, Jordana Larkina i Michaela „Raza” Sematova. Ten pierwszy jest dość popularny wśród kolegów, pochodzi z zamożnego domu, jego ojciec zaś pracuje jako lekarz. Jordan mieszka tylko z matką, która z trudem utrzymuje dom, chłopak robi zatem wszystko, by otrzymać stypendium sportowe. Michael natomiast jest dzieckiem dobrym i utalentowanym sportowo, ale nadpobudliwym. Dodatkowo nie może poradzić sobie z niedawną stratą ojca, podobnie zresztą jak jego brat, który przytłoczony śmiercią rodzica, porzucił studia. Chris stawia na Jordana, jako najsłabsze ogniowo, widzi w nim chłopaka, który pomoże mu zrealizować pewien plan. Niewiele czasu zajmuje mu skłócenie najlepszych przyjaciół, czyli Jordana i Michaela, a każde jego posunięcie jest starannie zaplanowane i nakierowane na sukces.

Jaki plan ma Chris i do czego tak naprawdę potrzebuje tych młodych baseballistów? Dlaczego kłamie w najbardziej błahych sprawach? Czy jeden z nauczycieli rzeczywiście popełnił samobójstwo, czy tez ktoś pomógł mu dostać się na tamten świat? Co wspólnego z Chrisem ma zamach bombowy w Oklahoma City o jego ewentualna, krwawa rocznica? Czy w okolicy grasują domorośli terroryści, testujący broń w terenie? Na te wszystkie pytania będziemy szukać odpowiedzi w interesującej powieści „Kłamstwo doskonałe”.

Opublikowana nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka książka autorstwa Lisy Scottoline to całkiem sprawnie napisana powieść, która kryje w sobie wiele podtekstów, która nie tylko prezentuje nam świat dorastających młodych ludzi, ale i pokusy, które na nich czyhają, a także uświadamia, że życie rodziny za zamkniętymi drzwiami domu wygląda zupełnie inaczej, niż byśmy sądzili. Powieść nie porywa, ale zaciekawia szczególnie, że tak naprawdę dzięki pierwszej części budujemy sobie fałszywy obraz rzeczywistości. Szkoda, że tak szybko orientujemy się w którym kierunku zmierza akcja, zaś wiedza ta odbiera nam ten dreszczyk emocji, towarzyszący podczas lektury pierwszych stron. Mimo tego po powieść warto sięgnąć, bowiem dostarcza ona kilku godzin niesłabnących emocji, pokazuje również, jak łatwo jest manipulować człowiekiem, opierając się wyłącznie na znajomości ludzkich zachowań i schematów, które wybieramy...

Dział: Książki
wtorek, 07 sierpień 2018 11:29

Chłopiec, który widział

“Chłopiec, który widział” to druga książka z cyklu “Salomon Creed”. I naprawdę warto sięgnąć po pierwszą część (“Salomon Creed”), by w pełni móc docenić część drugą.

Tym razem autor przerzuca nas do Francji, gdzie Salomon Creed chce spotkać i uratować krawca, który uszył mu jego biały garnitur. Dla samego krawca przybywa jednak za późno. Nie pozostaje zatem bohaterowi nic innego, jak uratować jego najbliższych. Tytułowy chłopiec, który widział, to prawnuk krawca - dziecko obdarzone szczególnym darem - widzi emocje, jako kolory otaczające osoby, które ich doświadczają. To sprawia, że pomiędzy Salomonem - poszukującym swojej tożsamości, ale też i historii - a chłopcem nawiązuje się szczególna nić. Nić, dzięki której matka chłopca nie tylko dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu, ale także zaczyna doceniać dar swego dziecka.

“Chłopiec, który widział” to kolejna książka o poszukiwaniu swojej tożsamości. Tożsamości o tyle trudnej, że zakłamanej dziejami II wojny światowej i losami zarówno jej ofiar, jak i oprawców. Stawia czytelnikowi trudne pytania. Na ile zbrodniarz może odkupić swe winy? Na ile ofiara ma prawo do zemsty? Na ile zemsta po latach ma sens? Czy zgodne z prawem stanowionym i moralnym życie zbrodniarza po latach może odkupić jego winy w czasie zbrodni? To także przestroga przed odradzającymi się coraz silniej w Europie ruchami nacjonalistycznymi i przypomnienie, że to już się kiedyś zdarzyło. To już kiedyś było i przyniosło tylko zło. Jednocześnie to dobry i wciągający thriller.

Książkę polecam każdemu, kto szuka dobrej, inteligentnej rozrywki z zapowiedzianym równie dobrym ciągiem dalszym. I koniecznie sięgnijcie wcześniej po “Salomona Creed”.

Dział: Książki
poniedziałek, 06 sierpień 2018 20:44

Mała zła książka

Ostatnio na polskim rynku popularne stały się tak zwane komiksy paragrafowe. „Mała zła książka” bardzo je swoją formą przypomina. Rozmawia z czytelnikiem, wysyła go na konkretne strony, stawia przed nim różne wyzwania. Jest to jednak również zwyczajna, pospolita książka, dzięki której czytelnik może poznać kilka przerażających historii.

„Mała zła książka” to tytuł skierowany do dzieci ze szkoły podstawowej (moim zdaniem w wieku około 9 lat). Historia rozpoczyna się w momencie, gdy po prostu Mała książka postanawia stać się Małą złą książką i już ma plan, ale nie do końca wie jak się za niego zabrać. Dlatego właśnie potrzebuje pomocy kogoś, kto oceni jej działania. I tu zaczyna się rola młodego czytelnika. Podąża za wskazówkami, czyta mroczne, pełne czarnego humoru historie, wędruje od strony do strony, aż ostatecznie uda mu się (lub nie) dobrnąć do końca.

Książka ma ponad sto stron, wydana została w twardej oprawie i zdobią ją klimatyczne ilustracje Thomasa Hussunga. Tym razem nie będę umieszczała zdjęć, ponieważ uważam, że mogłyby przyszłemu czytelnikowi zepsuć zabawę, ale możecie mi wierzyć na słowo - warto zajrzeć do środka.

Bardzo spodobał mi się pomysł rozumnej książki. Mała zła książka na każdej stronie rozmawia z czytelnikiem, oprowadza go po znajdujących się wewnątrz niej miejscach i przedstawia swoich lokatorów. Przez cały czas mówi z perspektywy zdobywającego nową wiedzę i doświadczenia, pragnącego osiągnąć jakiś konkretny cel, dziecka. Myślę, że młody czytelnik bez trudu będzie mógł się z nią porozumieć, a może nawet zaprzyjaźnić.

Dlaczego taką formę zabawy uważam za niezwykle pozytywną? Jest ciekawa, przemawia do dziecka i odciąga go od komputera, telefonu czy tabletu. Stanowi miłą odmianę od typowych, staromodnych książek, do których z jakiejś przyczyny wiele dzieci czuje niechęć. Pozwala też nie o odsapnąć rodzicom, ponieważ najlepiej sprawdzi się podczas samodzielnego czytania.

„Mała zła książka” to tytuł idealny dla odważnych dzieci. Znaleźć w niej można świetne ilustracje, kilka pouczających historyjek (mówiących też o tym, że nie zawsze trzeba być nieskazitelnie grzecznym), zagadki i zadania. Myślę, że to świetny pomysł na deszczowe popołudnie. Z pewnością dziecko nie będzie się z Małą złą książką nudziło, a i ja, muszę przyznać, bawiłam się z nią całkiem fajnie. Polecam - to naprawdę ciekawy tytuł.

Dział: Książki
sobota, 28 lipiec 2018 11:33

Krew Manitou

Kiedy doktor Frank Winter po raz pierwszy ujrzał Susan Fireman, był pod wrażeniem jej "mimowego" pokazu. Chwilę później dziewczyna zaczęła wymiotować krwią, a tajemniczy mężczyzna przyglądający się całemu pokazowi z uśmiechem oznajmił, iż już jest jedną z "bladych". Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że na miasto spadło przekleństwo o wiele gorsze niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić...

Liczba chorych w zastraszającym tempie rośnie; jeszcze gorszym jest fakt, iż zakażeni nie wymiotują własną krwią, lecz swoich ofiar. Epidemia wampiryzmu zbiera coraz większe plony, szpitale są przepełnione, a ulice zasłane trupami. Nikt nie wie, co ją wywołało, ani jak ją powstrzymać. Harry Erskine, przy pomocy swojego duchowego przewodnika Śpiewającej Skały, musi rozprawić się z tym, co trapi jego miasto. Razem z nim do walki staje były żołnierz Gill, na wpół przemieniony w wampira doktor Winter oraz Jenica Dragomir, córka najsławniejszego naukowca, badającego temat wampiryzmu. Czy czwórka ludzi może pokonać to, co narodziło się w Piekle... ?

Kolejne spotkanie z Grahamem Mastertonem i jego serią Manitou za mną (choć chyba gdzieś umknął mi tom trzeci) i muszę Wam powiedzieć, że tym razem ów poczytny autor grozy dał z siebie znacznie więcej, niż w poprzednich tomach. 

W całą historię wprowadza nas niejako postać doktora Wintera, który to jako pierwszy zetknął się z krwistą epidemią. Jako lekarz ma wpojone zasady- za wszelką cenę ratować ludzkie życie, nie oceniać. Ma traktować na równi tak mordercę, jak i niewinnego człowieka. Susan jawi mu się właśnie jako zupełnie niewinna osoba, do czasu, aż poznaje prawdę. Wówczas jednak nie ma już czasu na zastanawianie się nad moralnością- trzeba ratować, kogo się da. Harry Erskine nie wiedział o wydarzeniach toczących się pod szpitalami; zajęty był wciskaniem bajeczek zamożnym, starszym paniom. Złe wieści przynosi mu młody mężczyzna, skarżący się na okropne sny i nieustanne uczucie niepokoju. Do Erskine'a skierowała go Amelia, bardzo silne medium, a prywatnie znajoma Harry'ego z dawnych lat. Okazuje się, że najsilniejszy szaman jaki chodził po tej ziemi, zwany Misquamacusem, znów odnalazł sposób, aby zemścić się na białym człowieku...

Kilka lat temu byliśmy zalewani literaturą wampiryczną, acz kierowaną głównie do młodzieży. Wampiry w takowych książkach były potulnymi barankami, w imię miłości gotowi pić zwierzęcą krew, etc. etc. U Mastertona są to z kolei oszalałe z żądzy krwi bestie, płonące bez życiodajnego płynu. I choć literackie wampiry nijak mnie nie przerażają (wiem, w życiu byłoby zupełnie inaczej) to z rozkoszą czytałam książkę, w której krwiopijcy żadnych wyższych uczuć nie mają. I tu tkwi największy plus tej części- Harry nie walczy już bezpośrednio z indiańskim szamanem (którego jakoś nie może się pozbyć), lecz z jego demonicznym poplecznikiem. Misquamacusa tak naprawdę jest niewiele w tym tomie, i bardzo dobrze. Czas na jakąś odskocznię. 

Akcja wartko pędzi przed siebie, a zarażeni coraz liczniej pokrywają ulice miasta. Ci, którzy zdążyli się narodzić na nowo, szukają pożywienia. Bohaterowie mają początkowo problemy z rozwiązaniem zagadki- jak dochodzi do zarażenia? Ostatecznie jednak łączą siły, a to, kto za tym całym armagedonem stoi, okazuje się niezłym zaskoczeniem...

Czytacie Mastertona? Na Waszej półce nie może zabraknąć czwartego tomu serii Manitou!

Dział: Książki
piątek, 27 lipiec 2018 10:17

Magia zabija

Atlanta, nękana przez wojny między magią i technologią, nigdy nie była tak zabójczo niebezpieczna.
Kate Daniels opuszcza Zakon Rycerzy Miłosiernej Pomocy, ale wciąż siedzi po uszy w paranormalnych problemach. A raczej będzie, jeśli przekona kogoś, aby ją zatrudnił. Rozkręcenie własnej działalności jest trudniejsze, niż myślała. Dodatkowo Zakon szarga jej dobre imię, a wielu potencjalnych zleceniodawców boi się narazić Władcy Bestii, który jest towarzyszem Kate. Kiedy więc najpotężniejszy w Atlancie Pan Umarłych prosi o pomoc, dziewczyna natychmiast chwyta okazję, aby zarobić. Okazuje się jednak, że nie będzie to łatwe zadanie. Kate musi poradzić sobie z nim szybko,
inaczej miasto i jej najbliżsi zapłacą najwyższą cenę ...

Dział: Patronaty
czwartek, 26 lipiec 2018 14:30

Amazing Spider-Man #03: Spiderversum

Album „Spiderversum” jest bezpośrednią kontynuacją wszystkich wątków rozpoczętych we wcześniejszym tomie będącym preludium do jednego z największych i epickich eventów w świecie Człowieka-Pająka. W końcu przyszedł czas ostatecznej konfrontacji w wielkim przeciwnikiem. Cytując Kazimierza Pawlaka: „Nadejszła wiekopomna chwila”.

Dla przypomnienia, w całym multiwersum, w różnych czasach i miejscach, zaczęły ginąć osoby obdarzone pajęczymi mocami. Polowanie na różne wersje Spider-Mana urządziła sobie rodzina Dziedziczących z potężnym Morlunem na czele. W celu przetrwania żywią się oni tzw. pajęczymi totemami. Ci wszyscy, którym udało się przeżyć starcie z wygłodniałą familią, łączą się w grupy, aby zorganizować odwet. Logiczne dla nich jest to, iż w pojedynkę ich szanse na przetrwanie są zerowe.

Nasz Peter Parker, czyli Spider-Man z Ziemii-616, okazuje się jedną z kluczowych postaci, gdyż on jako nieliczny ma pewne doświadczenie w walce z Morlunem. Na jaw wychodzi również plan Dziedziczących, którzy chcą pozbyć się ostatecznie wszystkich pajęczych bohaterów z całego multiwersum. W tym celu chcą przeprowadzić rytuał, podczas którego tak naprawdę muszą uśmiercić tylko trzy wersje Pająków: najmłodszego, oblubienicę i innego.

Z pozoru akcja odwetowa całej armii Pająków wydaje się łatwa do wykonania. W końcu ramię w ramię, w jednej bitwie ma stanąć ogromna plejada osobników obdarzonych pajęczymi mocami, m.in. Spider-Man 2099 czyli Miguel O’Hara, Superior Spider-Man czyli Otto Octavius, Spider-UK, Spider-Monkey, Spider-Ham, Spider-Punk, Scarlet Spider (w oby dwu obliczach: Kaine i Ben) oraz Silk, Lady Spider, Spider-Woman czyli Jessica Drew, Spider-Girl czyli May Parker. Jednak plan Spiderów trafia na wiele przeszkód i nie wszystko idzie po myśli bohaterów. Okazuje się, iż Dziedziczący są praktycznie nieśmiertelni, gdyż władza nad czasem i przestrzenią oraz dokonania nauki w przyszłości pozwalają im odradzać się na nowo. Ponadto, Superior Spider-Man, próbuje przejąć siłą dowodzenie nad drużyną po tym, jak zorientował się kim tak naprawdę jest Peter Parker i z którego punktu na osi czasu pochodzi. Z pojedynku na pojedynek coraz więcej pajęczych totemów zostaje pozbawionych życia. Giną mniej i bardziej rozpoznawalne postacie. Finał, jak i epilog całego eventu jest jednak spektakularny i zaskakujący oraz pełen zwrotów akcji. Tego Wam jednak nie zdradzę.

Za scenariusz całego Spider-Verse odpowiada Dan Slott. Jak wspominałem w recenzji poprzedniego tomu, na całość historii składają się zeszyty z różnych serii komiksowych. Oprócz „Amazing Spider-Man” do eventu należą historie m.in. ze „Spider-Wowan”, „Superior Spider-Man” czy „Scarlet Spiders”. Z tego powodu polskiemu czytelnikowi fabuła może się wydawać czasami chaotyczna i wyrwana z kontekstu. O ile część wątków została rozszerzona i wyjaśniona w zeszytach wydanych u nas w ramach „Spider-Man 2099” (np. wątek badania ciała jednego z Dziedziczących), to już kilka wątków miało swoje źródło w serii „Scarlet Spiders”, która w Polsce się nie ukazała.

spiderversum 21

Slott bardzo fajnie rozwinął postać Morluna stworzoną przez Straczynskiego. Zbudował całą mitologię polowania na pajęcze totemy oraz powołał do życia nowych, wygłodniałych zabójców z jego rodziny. Jednak nie wiem, czy pomysł na rytuał wymazujący wszystkie pajęcze osobniki z całego multiwersum wydaje się do końca logiczny i przemyślany. W końcu brak podstawowego wyżywienia skazałby Dziedziczących na wymarcie.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, do poznanego już w „Preludium” Giuseppe Camuncoli dołączyli kolejni rysownicy: Olivier Coipel i Justin Ponsor. Efekt jest zadawalający. Całość trzyma wysoki poziom. Mamy żywe kolory, szczegółowo zaprezentowane postacie czy ciekawe kadrowanie. Szczególnie bardzo ładnie prezentują się te jednostronicowe czy rozkładówki. Czasami tylko przeszkadza graficznie natłok pajęczych bohaterów w jednej scenie. Trzeba mocno się zastanowić lub przyjrzeć szczegółom kostiumu, aby wiedzieć, który Człowiek-Pająk wypowiada daną kwestię.

Podsumowując, „Spiderversum” z jednej strony jest albumem bardzo dobrym, z drugiej strony zaś lekko rozczarowuje. Dlaczego? Cały event był hucznie zapowiadany jako jeden z największych i najbardziej spektakularnych w multiwersum Marvela. Fakt, nie zabrakło tutaj dobrego humoru, efektownych pojedynków, ciekawych zwrotów akcji i ogólnie fajnego pomysłu na całość. Jednak po lekturze pozostał mały niedosyt. Samo zakończenie zostało fabularnie spłaszczone i czuć niewykorzystany potencjał. Niemniej komiks wart jest polecenia. Fani Petera Parkera na pewno się nie zawiodą. Frajda z poznawania tylu wersji Człowieka-Pająka jest spora. Ja się w sumie dobrze bawiłem i polecam.

Dział: Komiksy