listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: 12

Wow! Anna Benning w swoim debiucie przewróciła mój świat do góry nogami. Historia Elaine trzymała mnie w napięciu do ostatniej strony, zachwycając złożonością postaci i różnorodnością stworzonego świata, który rozkochał mnie w sobie od pierwszego opisu. „Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat” to jedna z najlepszych książek z wątkiem fantastycznym, jakie miałam okazję przeczytać w całym swoim życiu. Prawdziwa perełka wśród masy książek, przelewającej się przez dłonie. Ludzkość na wymarciu, postapokaliptyczny świat pełen zmutowanych istot, zapierająca dech w piersiach historia – bardzo trudno będzie przebić tę pozycję. Zachwycająca.
 
Wiele lat temu świat rozpadł się na kawałki. Wszystko, co znane, stało się niebezpieczne. Tajemnicza siła zwana Pravortexem zmieniła bieg historii. Przez świat przeszły potężne eksplozje. Natura doszła do głosu. Miasta obróciły się w pył. Ludzkość znalazła się prawie na wymarciu, a tajemnicza mutacja opanowała świat. Wszelkie żyjące istoty zaczęły się przemieniać. Ich ciała zespoliły się z ogniem, wodą, powietrzem i ziemią. Powstał nowy gatunek o niezwykłych mocach. Ludzie, którym udało się uniknąć mutacji, zaczęli budować miasta i specjalne strefy przeznaczone dla splitów – mutantów, aby odgrodzić ich od zdrowego społeczeństwa.
 
Po wielu latach obdarzeni mocy zaczęli się buntować. Wybuchały zamieszki, tworzyły się rebelie, a świat zaczął się palić. Jedynymi, którzy mogą zapanować nad splitami, są łowcy umiejący podróżować vortexami i wyszukujący mutantów. Stoją na granicy rozdzielającej zdrowych od chorych. Nie ma większego zaszczytu niż stać się jednym z nich i oddać swoje życie Kuratorium.
 
Elaine przygotowywała się do tej chwili latami – ciągłe ćwiczenia, najlepsze oceny, godziny spędzone na studiowaniu vortexów. Nadszedł czas, aby mogła się wykazać. Przyjęta do grona wybrańców, którzy mają szansę zostać łowcami, czyli zająć jedno z najbardziej prestiżowych zawodów w świecie, dziewczyna wie, że jest gotowa, aby udźwignąć odpowiedzialność płynącą za zwycięstwem. Nic jej nie powstrzyma.
 
Podróż vortexami jest niezwykle trudna. Tylko niektórzy mają odpowiednie predyspozycje, aby utrzymać się w środku tunelu energii przenoszącego w ciągu kilku chwil w najodleglejsze miejsca. W trakcie wyścigu Elaine dokonuje niemożliwego. Samodzielnie tworzy vortex, który zabiera ją prosto na metę wyścigu. Nikt nigdy nie słyszał, o takiej mocy. Świat ogarnia popłoch. Czy czyn dziewczyny oznacza, że ludzkość znowu może zostać zdziesiątkowana? Nikt tego nie wie.
 
Jedyną osobą mogącą pomóc Elaine zapanować nad nowo pozyskaną mocą jest tajemniczy chłopak – łowca przyjaźniący się ze splitami, dezerter, zdrajca. Ktoś, kto złamał wszelkie zasady. Elaine nie chce mieć z nim nic wspólnego, ale szybko okazuje się, że nie ma wyboru. Aby uratować tych, których kocha, musi zaufać Bale’owi i zapanować nad swoją mocą. Czy uda jej się ocalić bliskich i stać się prawdziwą łowczynią, która pomoże ocalić świat? A może pobyt w obecności byłego łowcy sprawi, że inaczej spojrzy na to, czego była uczona od dzieciństwa? Czasu jest coraz mniej. Czerwona Burza rośnie w siłę. Nic nie może jej powstrzymać.
 
Autorka stworzyła świetną powieść, od której nie można się oderwać. Postać Eliane – lojalnej, pewnej nieomylność Kuratorium, której największym marzeniem jest oczyszczenia świata ze splitów i przywrócenie porządku, doskonale pokazuje przemianę światopoglądową zachodzącą pod wpływem różnych wydarzeń. Dziewczyna od samego początku wzbudza ciekawość, zaczynając od tragedii rodzinnej, poprzez przyjaźń z mieszańcem posiadającym moce, które odebrały jej dzieciństwo, a kończąc na rozwijającej się relacji z Balem i odkrywaniu prawdy. Bale również jest postacią godną uwagi. Tajemniczy, sarkastyczny i pragnący odkupić swoje winy młody mężczyzna, często ryzykujący swoim życiem w obronie tych, którzy nie potrafią walczyć, skradł moje serce. Anna Benning łącząc ich losy, stworzyła niesamowitą relację pełną energii, w którą można się zagłębiać, zagłębiać i zagłębiać. Mistrzostwo. Drugoplanowe postaci nie ustępują na krok wcześniej wspomnianym. Wieczna optymista Susie, temperamentny Luka, poszukujący akceptacji ze strony ojca Holden, intrygujący Nathaniel, dobroduszny Allister i wiele innych – mam nadzieję, że w kolejnym tomie będą pojawiali się jeszcze częściej.
 
„Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat” to wyjątkowa, dopracowana w najmniejszym szczególe powieść dla fanów fantastyki i postapokaliptycznych historii, pokazujących funkcjonowanie świata po wielkiej katastrofie i poruszającej ważne tematy, takie jak: strach zmieniający się w nienawiść, wykluczenie społeczne, kłamstwa płynące z publicznych przekazów i znaczenie każdego życia. Poza tym autorka doprawiła całość romansem, od którego nie można się oderwać. Anna Benning stworzyła jedną z najlepszych historii, jaką czytałam. Debiut zasługujący na dziesięć gwiazdek. Nie mogę doczekać się, aż poznam kontynuację przygód Ellie, Bale’a oraz reszty bohaterów. Pozostało tak wiele do opowiedzenia. Ten nowy świat powstały wskutek Pravortexu rzucił na mnie urok, którego w żadnym wypadku nie chcę się pozbywać. Dajcie się zaczarować. Uwierzcie, nie będziecie tego żałowali.
Dział: Książki
poniedziałek, 28 czerwiec 2021 03:28

Zapowiedź: Osobliwość

"Nie ma siły potężniejszej od wyobraźni

Po zakończonym rytuale ucieleśnienia Livid przygotowuje się na Wiec, podczas którego władcy Motus mają podjąć ważne decyzje dotyczące jej przyszłości. Dziewczyna nie zamierza jednak czekać na ich wyrok i korzysta z niesamowitych umiejętności, które daje jej wewnętrzny ogień. Wie także, że musi się szykować do najważniejszego zadania, jakie wyznaczył jej los – pokonania bogów i uratowania Motus oraz Ziemi. Jak się wkrótce okaże, bogowie nie próżnują i w głębokich czeluściach zaczynają tworzyć przerażającą armię. Czy Livid i jej przyjaciołom uda się powstrzymać nadciągające zło?

Dział: Książki
poniedziałek, 21 czerwiec 2021 16:10

Zapowiedź: Ślad dymu

Nazywam się Mercedes Athena Thompson Hauptman.
Mam tylko dwie supermoce – umiem zmienić się w kojota i naprawić każdego Volkswagena. Ale mam niecodziennych przyjaciół i wspiera mnie stado wilkołaków. Na szczęście, bo wygląda na to, że tym razem będę potrzebowała pomocy ich wszystkich.

Dział: Patronaty

W tym roku festiwal „Komiksowa Warszawa” odbędzie się w plenerze i będzie miał aż dwie odsłony. Pierwsza z nich, czyli „KOMIKSOWA WARSZAWA 2021 – START” wydarzy się w dniach 18-20 czerwca w warszawskim Ogrodzie Saskim przy okazji Pleneru Literackiego, a druga - „KOMIKSOWA WARSZAWA 2021 – META” – w dniach 9-12 września na Placu Defilad, podczas Warszawskich Targów Książki. 

Dział: Wydarzenia
wtorek, 15 czerwiec 2021 11:16

Wyleczeni

Świat już dawno rozczarował niejednego z nas. Los doświadczył każdego, dał i odebrał cień szczęścia. Teraz już pewnie wiesz, że sprawiedliwość to puste słowa, a kara nigdy nie jest adekwatna do popełnionych czynów. Gdy tych dobrych dotykają choroby i cierpienie, odczuwamy żal, smutek i poczucie niesprawiedliwości. A co gdy to samo dosięga tych złych? Czy my sami jesteśmy bez skazy?

Marta Wolska pracuje jako lekarz w znanym warszawskim szpitalu klinicznym im. Wandy Błeńskiej. Świeżo rozwiedziona singielka, która na powrót zamieszkała w mieszkaniu po babci i próbuje ułożyć sobie życie. Każdego dnia walczy z samotnością, pracą w ciężkich warunkach i koszmarami, które nawiedzają ją coraz częściej i są jej nieodrywalną częścią, podobnie jak trauma z dzieciństwa. Gdyby nocnych mar było zbyt mało, życie zaskakuje ją każdego dnia. W mieście szaleje seryjny morderca pieszczotliwie zwany Bestią z Mokotowa. W szpitalu, w którym pracuje Marta, dochodzi do morderstwa zastępcy ordynatora, doktora Szymańskiego. Kto zabił? Czy to ktoś z jego współpracowników? To dopiero początek zdarzeń, które łączy szpital na Błeńskiej, co jeszcze skrywają mury, które przesiąknięte są ludzkimi dramatami?

 

Wyleczeni

 
Dopiero skończona lektura uświadomiła mi, jak trafny jest to tytuł i ile w nim prostoty i zawirowań zarazem. Wyleczeni, to jedyne słowo, które znałam przed sięgnięciem po tę książkę. O czym jest, czego się spodziewać? Czasem ryzyko się opłaca i pozwala na wejście w historię bez żadnych uprzedzeń czy oczekiwań. Tak było i teraz. Od pierwszych stron pochłonęła mnie lekkość zmieszana z niepewnością, całą masą niedopowiedzeń, wszak wkraczałam do nieznanego mi świata, który z każdą stroną nabierał mroczniejszych barw. Od razu zawładnął mną niepokój i chęć poznania wszystkich tajemnic skrywających się za murami Błeńskiej.

Każde wydarzenie, pozornie niezwiązane ze sobą wątki i jakże przypadkowe spotkania mieszają w głowie i wciąż zmuszają nas do myślenia, analizowania oraz oceny pobudek, winy, wyborów. Im dalej w las, a raczej w szpitalne mury, tym poszlak, strachów i ofiar coraz więcej. Wielowarstwowa fabuła nie pozwala się zagubić, a stopniowo rosnące tempo akcji wciągnie nawet oporniejszych miłośników dobrze skrojonych thrillerów. Wyleczeni to nie tylko główna nic fabularna, ale i subtelne tło, które mimochodem wpływa na czytelnika. Zmusza go do wewnętrznych refleksji. Zawiera sporo obserwacji społecznej rzeczywistości, które okazują się równie trafne, co przerażające.


Wśród bohaterów

 
Autorce świetnie udała się ta niezwykła mieszanka emocji, gonitwa myśli i wciąż rodzących się pytań. Czy istnieje prawo ranienia bliskich nam osób? Jak i czy w ogóle mścić się za zło, które nas dotknęło? Czy istnieje kara adekwatna do każdego przewinienia? To tylko kilka pytań, które pojawiły się podczas lektury. Z pewnością jest to zasługa dobrze skrojonej fabuły, wydarzeń, których odpowiednie tempo nie pozwalało na odpoczynek, ale dawało miejsce na rozważania. Jedno jest pewne, nawet krótkie oddechy nie sprawiały, że opowieść traciła swe barwy i nutkę mroku, niepewności, które budowały klimat niemalże od pierwszej do ostatniej strony.

Alicja Horn z lekkością i w porywającym stylu wciągnęła nas do świata, który nam przygotowała z ogromną wręcz chirurgiczną precyzją. Mieszała, wodziła za nos, dawała nadzieje i odbierała ją chwilę później. To niesamowita przygoda pełna emocji, której nie byłoby, gdyby nie bohaterowie. Ich wybory, tajemnice, poglądy składały się w niesamowicie złożoną i niejednoznaczną całość, którą poznawałam z ogromnym zacięciem. Postaci są wielowymiarowe, zaskakujące, a równocześnie zwyczajne i realne. Popełniają błędy, dokonują wyborów i podejmują decyzje w zgodzie ze sobą i choć nie zawsze czytelnik wybrałby podobnie, to tu każda z dróg ma swoje wyjaśnienie. Czy słuszne? Cóż to już trzeba ocenić samemu.


Podsumowanie

 
Mogłabym godzinami gdybać o świetnie skrojonej, klimatycznej i nieprzewidywalnej fabule oraz postaciach, które zaskakują, przykuwają uwagę i dają się lubić. Nie wiem, co bym zrobiła na ich miejscu. Szanuje ich decyzje, sposób bycia. Doceniam pracę autorki, którą czuć w czasie czytania. Wyleczeni to początek, opowieść, która wywołała masę emocji, ale wciąż w zanadrzu ma kilka zagadek. Przyjaźnie, uczucia, przypadki i mroczne tajemnice, tak idealnie wtłoczone w miejsce i czas. Bez wahania czekam na więcej i polecam, każdemu, kto lubi, gdy powieść nie jest oczywista i rozrywkowa.

Dział: Książki
czwartek, 10 czerwiec 2021 14:12

Ostatnia iluzja

Nowy Jork nawiedza fala upałów, a miasto zaszczyca swą obecnością wielki i potężny iluzjonista Harry Houdini. Jego pokazom towarzyszą także występy innych artystów i tak oto, wspólnie z Molly, wchodzimy w świat sztuczek, wymyślnych przedstawień i zaskakujących tricków oraz zazdrosnych o sukcesy innych magików.

W takim klimacie spotykamy Molly Murphy, pierwszą nowojorską kobietę detektyw, po raz dziewiąty. Powieść zatytułowana Ostatnia iluzja wrzuca czytelnika w sam środek wydarzeń. Już na początku trafiamy do teatru, który, jak wiadomo, Molly uwielbia. Za chwilę na scenie zostanie przepiłowana kobieta. I nagle staje się rzecz straszna; piękna asystentka naprawdę i dosłownie zostaje przepiłowana, by chwilę potem umrzeć. W teatrze zapanowuje chaos, na szczęście towarzyszący Molly, kapitan Daniel Sullivan, szybko bierze sprawy w swoje ręce i rozpoczyna drobiazgowe śledztwo. Surowo zabrania swojej narzeczonej wtrącania się i prowadzenia własnego dochodzenia, jednak Molly nie byłaby sobą, gdyby tak zwyczajnie i potulnie poddała się zaleceniom przyszłego męża.

Fabuła powieści skupia się tym razem na intrydze związanej z osobą Harry’ego Houdiniego jednego z najsłynniejszych iluzjonistów, specjalistów od ucieczek i pokazów akrobacji wszech czasów, a także znanego demaskator seansów spirytystycznych. Gdy Molly przez przypadek zaprzyjaźnia się z żoną Houdiniego, Bess, bliżej poznajemy całą rodzinę artysty; jego braci oraz matkę. Przybliżone zostają także kulisy niektórych jego sztuczek oraz tajniki sławy, którą obrósł przez lata. Jest zatem ciekawie i zaskakująco, Molly ma bowiem okazję wcielić się w rolę asystentki scenicznej Houdinego i przekonać się, jak wygląda to od strony sceny. Gdy Houdini niespodziewanie znika i to w trakcie pokazu, śledztwo nabiera tempa i rumieńców, gdyż szybko okazuje się, że magik miał powiązania z ludźmi mogącymi zagrozić bezpieczeństwu kraju. Dlatego powieść czyta się naprawdę dobrze.

Jednocześnie odczuwa się pewien smutek, gdyż nasza bohaterka stoi na życiowym rozdrożu. Bardzo kocha swojego przyszłego męża, jednak dobrze zdaje sobie sprawę, że zostając żoną, nie będzie już wolnym duchem, a co gorsza detektywem. Być może będzie nawet musiała zakończyć kontakty ze swoimi oryginalnymi znajomymi. Czy Molly nagnie się do wymagań Daniela i jak po ślubie będzie wyglądało jej życie? Nam, żyjącym w XXI wieku, wydaje się banalne, gdy słyszymy, że mąż wymaga od żony tylko bycia żoną. Dziś kobieta może wybrać, sprzeciwić się, postawić na swoim. Wtedy niestety tak nie było, dlatego sytuacja Molly jest dość trudna. Znając jednak ognisty charakter rudowłosej Irlandki, ufam, że i z tej sytuacji znajdzie dobre wyjście, tak aby wilk był syty i owca cała.

Ostania iluzja to dobra powieść, utrzymana w uroczym, niezapomnianym klimacie retro, ubiegłego wieku, gdy życie było znacznie prostsze i nie tak stechnicyzowane. Rhys Bowen świetnie kreuje relacje międzyludzkie, obraz rozwijającego się miasta, ciągły postęp i bieg do przodu, jednocześnie wzbogacając fabułę w wiele cennych szczegółów i ciekawostek historycznych. To lekka, przyjemna i bardzo pouczająca lektura. Polecam.

Dział: Książki
 
Może i łowcy nagród poradzili sobie w „Mandalorianinie”, jednak nie jestem przekonana, że w komiksie „Najgroźniejsi w galaktyce” z serii „Star Wars. Łowcy nagród” są oni godnymi postaciami do stania się pierwszoplanowymi bohaterami. A w zasadzie scenarzysta Eathan Sacks robi wszystko, by tak nie było.
 
Co my tu mamy? Oto świat najemników, łowców nagród, którzy nie są po niczyjej stronie w konflikcie Rebelianci kontra Imperium. Mają tylko osobiste animozje. Taki np. Boba Fett najchętniej zdarłby skórę ze wszystkich Wookich i przysmażył przy okazji Hana Solo. Beilert Valance to właściwie cyborg i nieśmiało daje znać, że warto zastanowić się nad cyborgizacją ludzi, bo ileż z człowieka zostaje, jeśli zamienimy go w chodzącego Terminatora. Za to Lash z jakichś powodów zawala misję. Bossk to jaszczur i tylko jaszczur, ale to nie oznacza, że jest jakoś mniej interesujący niż reszta. Bo żadne z nich nie jest interesujące, żadnego historia nas nie urzeknie, choć scenarzysta starał się łapać za serce rodzinnymi więzami. Wiele lat temu Boba Fett, Bossk i Valance połączyli siły w misji, którą nie ukończyli. Powodem była zdrada jednego członka zespołu. Teraz on wraca, a każdy z samotnych teraz łowców ma już inny wyznaczony sobie cel. Kto pierwszy go osiągnie? Czy można zaufać zdrajcy? I czy zdrada naprawdę była zdradą?
 
Podejmowana jest próba przedstawienia niektórych postaci łowców nagród jako moralnie złożonych, co nawet działa to w przypadku jednego z nich, ale znacznie częściej zwyczajnie brakuje oryginalności, dostajemy znane klisze i frazesy. Gdyby wydawało się, że komiks zmierza w kierunku solowego wystąpienia Fetta, mógłby czytelnika przekonywać, jednak tak jak Boba zostaje na boku historii, tak i ja, jako czytelnik, jestem skrajna od wydania dobrej oceny temu zeszytowi. Jestem za to ciekawa, w którą stronę będzie zmierzał Sacks w kolejnych tomach. Książka przeskakuje między okresami i postaciami w zawrotnym tempie, bez wyjaśnienia, kim są ci ludzie i gdzie jest ta historia. Jest kilka dobrych scen bitewnych, ale to wszystko. Trzymaj się z daleka od tej książki, chyba że pożresz wszystko i wszystko Gwiezdne Wojny. A nawet wtedy poczekaj, aż znajdziesz okazję.

 

Dział: Komiksy
 
Nie wiem dlaczego, ale z serii komiksowych Gwiezdnych Wojen najbardziej lubię te zeszyty, które poświęcone są Darthowi Vaderowi. Vader jako postać okazał się świetnym antagonistą, któremu może się nie kibicuje, jednak z jakiegoś powodu lubi, kiedy pojawia się na scenie. Idealny bohater dla autorów scenariuszy, w tym przypadku Grega Paka.
 
Świat, jaki zastaniemy w komiksie, to czas tuż po spotkaniu Dartha Vadera z Lukiem Skywalkerem i wyjawieniu, jakie tenże drugi ma konotacje z tymże pierwszym. Choć sporo w komiksie wewnętrznej walki Luka, jego niepewności, to najbardziej zgłębimy charakter Dartha Vadera pod kątem tego, kim jest i jak dotarł tam, gdzie jest. Sam Vader też walczy z duchami, ale tymi z przeszłości, szczególnie Padme. Greg Pak stawia na jego drodze wielu znajomych, więc Vader nie ma innego wyjścia, jak tylko zmierzyć się ze swoją przeszłością dosłownie twarzą w twarz. Podoba mi się, że Marvel rozwija wątek kontrolujących Vadera emocji związanych z jego przeszłością, której nie może kontrolować tak, jak kontroluje np. moc.
 
Oczywiście mamy tu do czynienia z niesamowitą mocą Vadera i jej destrukcyjnym wpływem. Jednak dla równowagi jej oraz wątków związanych z przeszłością Vadera, odnajdujemy także sporo informacji o rebeliantach z Naboo. W tym jednej ze służek-sobowtórów Padme. To właśnie jej obecność wzbudza tyle emocji w Darthcie.
 
Poza naprawdę ciekawym scenariuszem warto dodać, że komiks jest świetnie narysowany. Raffaele Ienco stworzył bardziej dynamiczny świat, trzymając się mocno, jednak nie za mocno, klisz znanych z filmów tego uniwersum. Tylko bodajże w tej serii ważniejszy jest kolor. Neeraj Menon stosuje stonowaną paletę kolorów, z dużą ilością szarości i przytłaczającej czerni, a także zimnym, naturalnym beżem dla odcienia skóry. Wszystkie te są skąpane w czerwieni, ilekroć wyciągnięty zostanie czerwony miecz świetlny Vadera. Także przeszłość jest widziana przez czerwony filtr, związany z wściekłością Vadera.
 
Choć historia „Mrocznego serca Shitów” jest nam dobrze znana z choćby kinowej wersji Gwiezdnych Wojen, to ta komiksowa adaptacja jest dobrą odmianą wypróbowanej i prawdziwej historii. Daje nam wiele postaci, na których możemy się skupić. Wykorzystano nawet małomówność samego Vadera, by wprowadzić nowego gadatliwego droida. Komiks polecam każdemu fanowi Gwiezdnych Wojen.

 

Dział: Komiksy
piątek, 21 maj 2021 17:48

Basia w ZOO

Basia jest bohaterką jednego z ulubionych dziecięcych cykli książkowych. Ta sympatyczna kilkulatka przeżywa wiele różnych przygód, więc stworzenie gry na motywach książek było tylko kwestią czasu.

„Basia w ZOO” to rozgrywka przeznaczona dla dzieci powyżej czwartego roku życia. Motywem przewodnim, jak łatwo jest się domyślić, są zwierzęta egzotyczne i wizyta w ogrodzie zoologicznym.

Przed pierwszą zabawą warto dzieciom przeczytać opowiadanie wstępne, które wprowadza w klimat gry. Aby rozwijać pasję fotograficzną u Basi i Janka, rodzice zabierają ich do ZOO, gdzie dzieci robią zdjęcia oglądanym zwierzętom. Opowiadanie jednocześnie uczy, że nie wolno fotografować ludzi bez ich zgody, a w dobie aparatów fotograficznych w telefonach to bardzo ważna informacja.

Komplet gry składa się z instrukcji z opowiadaniem, 4 par żetonów z bohaterami książki: Basia, Janek i ich rodzice oraz 36 kafelków ze zwierzętami (12 zwierząt w trzech z czterech kolorów). Kafelki mają symbolizować robione w ZOO zdjęcia. W grze może wziąć udział od 2 do4 graczy. Na początku każdy otrzymuje żeton z postacią. Następnie wszystkie kafelki układamy obrazkami do dołu (jak przy memo). Rozgrywkę rozpoczyna najmłodszy gracz, który odkrywa pierwszy kafelek. Na tym może zakończyć swoją kolejkę lub wziąć następny. Sam decyduje, kiedy kończy kolejkę, chyba że skusi. Skuchą jest odkrycie dwóch jednakowych zwierząt lub trzech kafelków w takim samym kolorze. W przypadku skuchy odkryte kafelki wracają do gry.

Zabawa kończy się, gdy wszystkie kafelki znajdą właścicieli. Ciekawa jest punkcja, gdyż pojedyncze zwierzęta liczy się jako 1 punkt, pary zwierzą jako 5 punktów, ale już 3 kafelki z tym samym zwierzakiem to... 0 punktów.

Oprócz wersji podstawowej można też skorzystać z opcji dla dzieci młodszych lub wersji rozszerzonej. My bawiliśmy się z dwulatkiem, wykorzystując kafelki do sortowania i porównywania, przeliczania oraz jako proste memo. I zabawa była niezwykle udana.

 

Dział: Gry bez prądu
poniedziałek, 17 maj 2021 16:59

Magik i złodziejka

„Czas to wielki pałac, w którym jest mnóstwo drzwi wychodzących na wszystkie strony świata, za każdymi otwiera się zupełnie nowe życie.”

Nareszcie trafiłam na książkę skierowaną do młodzieży, bazującą na klimacie fantastyki, zawierającą wiele cennych treści, materiałów do refleksji i kierunków do frapujących przemyśleń. Traktującej odbiorcę jako partnera do rozmyślań, a nie biernego odbiorcę fabuły. Anniina Mikama wciąga w coś więcej niż przygodę, niewątpliwie szalenie uroczą i ujmującą, ale również sprawia, że czytelnik zastanawia się nad różnymi aspektami rozumienia człowieczeństwa, tego, co stanowi o wyjątkowości gatunku ludzkiego w świecie zwierząt, a może nie tak unikatowego, jak nam się wydaje. Delikatnie i elegancko popycha do uchwycenia istoty życia, znaczenia duszy, definicji tożsamości i inteligencji. Zestawia człowieka i jego wytwór, samouczącą się maszynę, która dąży do naśladownictwa swego twórcy, ma marzenia, pragnienia i wątpliwości.

Przez wszystko przebijają różnorodne brzmienia emocji, od zimnych i ponurych, bolesnych i dokuczliwych, do ciepłych i wesołych, zabawnych i szczęśliwych. A gdzieś pomiędzy nimi słychać przodujące nuty empatii, zrozumienia, szacunku i akceptacji. Jestem pod wrażeniem, jak zgrabnie miesza się w oczach magii dobro ze złem, a nawet to, że w samym środku kamiennych serc można natknąć się na życzliwość, z koli centrum dobra potrafi zagrać fałszywie. Rozpisuję się o tym ujęciu powieści, ale to jej szalenie mocny atut, coś, co sprawia, że niesie wartość dodaną, tak wyczekiwaną przez kogoś, kto pragnie od książki czegoś więcej niż tylko rozrywki. Choćby wyłuskiwanie skojarzeń do „Dzielnego ołowianego żołnierzyka”, baśni Hansa Christiana Andersena, wkroczenie w wiktoriański steampunk, otulenie mechanikę czarodziejskością.

Autorka powoli rozwija nić przygody, nie spieszy się z podkręcaniem tempa, dopiero pod koniec przyspiesza, intensyfikuje intrygę, dołącza wzór sensacji i kryminalnego blasku. Pośrodku lekkie przedłużenie akcji, pozornie niepotrzebne wstrzymanie, ale właśnie tego spodziewamy się przed efektowną sztuczką magika, zwodzi wyobraźnię, pozostawia na chwilę w zastygnięciu, a potem wprawia w zdziwienie. Nie mam zastrzeżeń do koncepcji akcji, z zamysłem stworzona, ani do wspaniałego klimatu. Brakło nieco głębszej konstrukcji postaci, szkielety wyraziste, lecz mało otoczki osobowości. Narracja przyjemna i przyjazna, wzbogacona dowcipem, swobodnie niesie po intrydze, przyciąga atmosferą Helsinek z końca dziewiętnastego wieku, rozpala żar tajemnic.

Z sympatią odnosimy się do kluczowych postaci, szesnastoletniej Minie, złodziejki i sieroty, oraz utalentowanego młodego artysty Toma, genialnego wynalazcy i konstruktora maszyn. Czekamy na pojawianie się zgryźliwego i zrzędliwego staruszka, samozwańczego profesora, już sam powód przyznania sobie tytułu wywołuje uśmiech, a i polski akcent mile widziany. Drogi Miny i Toma stykają się, a później prowadzą coraz szerszym wspólnym szlakiem, ku uczciwości, zaufaniu i ciepłym uczuciom. Sztuczki magiczne w Teatrze Cudów rozpalają kreatywność Miny, chętnie włącza się w przygotowywanie repertuaru, odkrywa samą siebie, swój potencjał i zaspakaja ciekawość świata. Równocześnie podąża za niebezpiecznym tropem rodzinnej przeszłości domagającej się wyjaśnienia, zbrodni, za którą nikt nie poniósł kary. I osobliwe zjawiska w otoczeniu mieszkańców domu profesora splatają się w zagadkę, której rozwiązanie zaskakuje.

Dział: Książki