marzec 18, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi

środa, 06 kwiecień 2016 15:28

PYRKON - spotkanie z Robertem Cichowlasem

8 kwietnia rusza tegoroczna edycja Festiwalu Fantastyki Pyrkon. 9 kwietnia na stanowisku wydawnictwa Zysk i S-ka będziecie mogli spotkać się z Robertem Cichowslasem.

Wydawnictwo Techland ogłasza, że już 14 kwietnia na sklepowych półkach pojawi się Grey Goo Definitive Edition - strategia czasu rzeczywistego utrzymana w klimatach science fiction. Gra przywołuje na myśl złotą erę RTS'ów, gdyż założyciele zespołu deweloperskiego, który odpowiada za Grey Goo, to jednocześnie twórcy kultowego Command&Conquer.

Dział: Z prądem
środa, 06 kwiecień 2016 15:09

"Pożar" Brandona Sandersona już w sprzedaży

4 kwietnia na półki sklepowe trafiła druga odsłona cyklu Mściciele, powieść "Pożar" Brandona Sandersona. 

Dział: Książki
wtorek, 05 kwiecień 2016 20:49

Uniwersum Metro 2033: Prawo do użycia siły

W kilku żołnierskich słowach - recenzja „Prawa do użycia siły"

Uniwersum Metro 2033 jest szerokie jak tyłek częstego bywalca w McDonald's*. Wiele książek z tego świata budziło niesmak u Denisa Szabałowa - chciał więcej szczegółów i realizmu. Według niego po zabiciu supermutanta, na skażonej ziemi, nikt nie siada na truchle, nie zdejmuje maski przeciwgazowej i nie odpala papierosa złotą zapalniczką z napisem „ajemfakinsuwajwa!". Heros się nie rodzi, herosa się tworzy, a te przygotowania to wyczerpujący bieg do końca schronu i z powrotem - przez tak długi czas, aby do własnego segmentu wrócić na czworakach.

„Prawo do użycia siły" przenosi czytelników do Sierdobska w Rosji, który również ucierpiał po zagładzie atomowej. Na szczęście pod dworcem znajdował się Schron, a w nim ukryło się sporo ludzi. Narodził się tam także główny bohater dzieła - Daniła Dobrynin. Chłopiec, mając zaledwie kilka lat, wraz z kolegami został wyszkolony przez pułkownika, Rodionycza, dzięki temu stał się stalkerem. Książka opowiada historię jak było przed Początkiem, jak radzono sobie z apokalipsą oraz jak próbowano przeżyć.

Pierwszym ważnym i zarazem ogromnym aspektem pozycji są militaria. Pisarz w części „Od autora" zarzuca innym twórcom, że jeśli ktoś strzela w ich tworach, to raczej z kałacha. Na świecie jest więcej rodzajów broni niż sposobów na walkę z głodem, więc czemu by nie nazywać rzeczy po imieniu? Stąd też bohaterowie książki używają SWD, WSS Wintorieza oraz noszą OP-1. To ogromnie podnosi realistyczność dzieła, przepełnionego przypisami z informacjami o danym karabinie czy granacie. Ozdobienie powieści tak dużą ilością specjalistycznych nazw niesie zagrożenie zawężenia grona potencjalnych odbiorców, jednakże adnotacji nie trzeba czytać na siłę. Z biegiem czasu większość oswoi się z nazewnictwem, które przestanie przytłaczać. Natomiast każdy fan żołnierskich spraw z zachwytem zapozna się z komentarzem u dołu strony, zgoogluje go i dokładnie wyobrazi, co w dłoniach dzierży dana postać.

Tuż po zróżnicowaniu arsenału, w oczy rzuca się realizm. Denis Szabałow jako były żołnierz nie zajmuje się tworzeniem ckliwych historyjek o dwóch kochankach z innych wspólnot, którzy nie mogą być razem, bo rodzice nie każą. Pisarz bez ogródek wykreował historię końca świata oraz Początek. Jeśli ktoś umiera na chorobę popromienną, to nie ginie w salwach śmiechu, gdyż wszystko go łaskocze. Nie wolno bać się śmierci, gorzej, gdy zostanie się postrzelonym w nogę - wtedy na pewno boli. Jest w tym realizm i logiczne myślenie? Jest! Na gromkie brawa zasługują sceny walki, ponieważ podczas nich czytelnik ma wrażenie, że stoi tuż za węgłem. Dynamika i jeszcze raz dynamika! W takich momentach doskonale widać doświadczenie oraz pasję autora. Walkę z siłami wroga uzbrojonymi w karabiny zbudowano w najdrobniejszych szczegółach i robią one wrażenie. Podobnie jest też oczywiście z mutantami, a gdy adwersarze są zmutowanymi psami, wtedy można sobie przypomnieć, że nie jest to poradnik przetrwania po zagładzie atomowej, a powieść science fiction.

W „Prawie do użycia siły" tak mocno postawiono na realizm, że momentami możemy znaleźć nabijanie się z jajogłowych, przez co należy rozumieć innych pisarzy, których zdanie podważa Denis Szabałow. Nie robi tego w sposób wyniosły oraz nieuprzejmy. Ot, taki smaczek. A pogląd bohaterów, że w Moskwie na pewno nikt nie przeżył, jest zdecydowanie prztyczkiem w nos Głuchowskiego.

Wśród zadowolonych odbiorców książki na pewno nie znajdą się feministki. Pozycja kobiet jest bardzo umniejszana, a na powierzchni nie znajdzie się ani jednej. Czyżby te potrafiące o siebie zadbać nie dobiegły do hermetycznych drzwi podczas alarmu? Udało się jedynie delikatnym i płaczliwym? W Schronie, ze względu na zróżnicowaną liczebność obojga płci oraz chęć rozmnażania, zezwala się na poligynię, co początkowo bardzo oburzyło kobiety, jednak zaakceptowały swój los. No bo, co mają do gadania, nie?*** Płeć piękna zajmuje się głównie hodowlą grzybów, innymi lekkimi pracami oraz byciem żonami i paniami domu. Niezbyt perfekcyjnymi paniami domu, gdyż test białej rękawiczki w czasach postapo mógłby przyprawić o zawał. Chodzi po mieszkaniach na powierzchni Małgorzata Rozenek i sunie po meblach dłonią, zgarniając na białą tkaninę radioaktywny pył. Ilu z Was chciałoby to zobaczyć? Wracając do tematu: autor zbudował świat wypełniony samcami alfa, którzy jako jedyni potrafią zapewnić przetrwanie. To wywołuje niesmak. Proszę Pana, a kobieta w demronie sobie nie poradzi? Bo inna będzie mieć taki sam kombinezon i razem nie pójdą na jeden rajd?**** Poważniejąc: płeć piękna radzi sobie z przeziębionym mężczyzną, a więc mutantom też dałaby radę. Wprowadzenie kilku kobiecych stalkerów znacznie ubarwiłoby dzieło oraz wyeliminowało oskarżenia o szowinizm.

„Prawo do użycia siły" zakrawa na poradnik przetrwania po zagładzie atomowej. Zachowanie bohaterów jest logiczne, a realizm życia pod ziemią czy walk przedstawiono na wysokim poziomie. Bitwy z ludzką żywą siłą przeciwnika czy mutantami wykreowano tak, że ma się wrażenie stania za plecami Daniły. Aż chce się krzyknąć znad książki: „Wrzucę mu granat, niech się rozerwie!". Denis Szabałow spełnił swoje zamierzenia i stworzył dzieło odbiegające od innych książek z Uniwersum Metro 2033.

* Uwaga! Lokowanie produktu. Dostaliśmy kupony.**

 

 

** Nie, nie dostaliśmy :(

*** Tak naprawdę, autor tak nie uważa. Chciał jedynie rzucić stereotypowym tekstem samca alfa.

**** Tak, to właśnie było nawiązanie do tego, że dwie kobiety na jednej imprezie nie mogą mieć takiej samej kreacji.

Dział: Książki
wtorek, 05 kwiecień 2016 20:40

Władcy dinozaurów

Kilka ton szczęścia - recenzja „Władców dinozaurów"

Przechadzasz się między półkami w księgarni, w poszukiwaniu nowej książki, niczym głodny Allozaur w poszukiwaniu zdobyczy. Nagle Twój wzrok przykuwa okładka wyglądająca na zrobioną ze skóry gada, a na niej zakuty w zbroję jeździec z chorągwią, siedzący na Tyranozaurze. Tytuł poleca sam George R. R. Martin, pisząc że jest to połączenie „Gry o tron" i „Parku jurajskiego". Intryguje? Przeczytaj pierwszą scenę bitwy dinozaurowych rycerzy - wywoła zachwyt.

Raj jest światem stworzonym przez Stwórców, a dominują w nim nie ludzie, lecz dinozaury. Na szczęście nie są to tylko niebezpieczne bestie, ale wiele z nich udomowiono, gdyż hakorożce czy moriony przydają się w polu oraz walce. Zasiadający na Zębatym Tronie cesarz Felipe nie zrzeknie się władzy w Nueavaropie, przez co wysyła do walki mnóstwo oddziałów, w tym legendarnego już wojownika, Karyla Bogomirsky'ego, jeżdżącego na Allozaurze imieniem Shiraa. Po drugiej stronie stoi najemnik, Rob Korrigan, a losy obojga nieoczekiwanie się splotą.

Spotykając się z książka po raz pierwszy można doznać szoku. Ogromne gady w średniowiecznych czasach? Jedni od razu zakochają się w tym pomyśle, drudzy mogą być zniechęceni, lecz koniecznie powinni dać książce szansę. Skupiając się na wykreowanym miejscu akcji, początkowo trzeba zwrócić uwagę na mapy przedstawiające Głowę Tyrana (kontynent w Nueavaropie) oraz La Merced - tam obecnie przebywa cesarz. Zamieszczono je na pierwszych stronach pozycji. Już one obrazują podejście autora do tworzenia świata przedstawionego. Zrobił to niebywale skrupulatnie, wręcz pedantycznie. Ubiór postaci, ich mowa czy zwyczaje także są cechami nakreślonymi tak, że każdy bez problemu wyobrazi sobie obraz Spanii. Drugim dokładnie wyrzeźbionym aspektem, rzucającym się w oczy jest religia. Ją również zaprezentowano wręcz z pietyzmem i pozytywnie wpływa na klimat dzieła. Zwłaszcza, że na początku każdego rozdziału Victor Milán zamieścił fragment na przykład „Opisania Raju dla doskonalenia umysłów młodzieży", a więc czytelnicy zapoznają się ze światem nie tylko z powieści, ale również poprzez tego typu dodatki. Prócz krótkiej wzmianki o pewnym elemencie świata przedstawionego, znalazły się tam także ilustracje, nie odbiegające poziomem talentu od tej okładkowej. A co z dinusiami? Czytaj dalej, będę zachwalał...

Dzieło podzielono na czterdzieści dziewięć rozdziałów, a ta liczba robi wrażenie jak Tyranozaur zjadający Twojego pupila prawie z budą. Tak intensywne rozczłonkowanie tekstu wynika z częstej zmiany perspektywy opowiadanej historii. Pisarz bez wahania serwuje fragmenty fabuły oczami księżniczki Melodii, Kompaniona Jamuego czy nawet Allozaura Shiraa. Całe szczęście, nie wprowadza to zamieszania, a takie przedstawienie opowieści znacznie ją urozmaica, gdyż każda postać ma inne przemyślenia oraz plany, a przede wszystkim, wielu bohaterów cechuje się wyrazistością, więc chce się z nimi przebywać. Autor doskonale zarysował sylwetki różnych pionków na szachownicy zwanej Nueavoropą. Gra toczy się o wysoką stawkę, a strategii jest mnóstwo. Częste intrygi oraz napięcie wywołane nimi bardzo umila lekturę. Jest to znacząca właściwość książki, ale na pewno ważniejszą rolę odegra w kolejnych tomach.

Warsztat pisarza docenia się także podczas czytania wszelkich nazw własnych, ponieważ jest ich mnóstwo. Ogród Piękna i Prawdy, Zakon Kompanionów Naszej Pani od Lustra czy Uniesiony Palec Triumfu, to jedynie niewielka część ogromnego wachlarza. Ponadto atmosferę doskonale budują wtrącenia z hiszpańskiego. Uniesiony Palec Triumfu jest również doskonałym przykładem poczucia humoru Victora Milána. Wyobrażenie sobie dinozaura wyrażającego dezaprobatę poprzez piernięcie, wielu rozbawi, ale uwaga! - nie myślcie, że komizm jest na poziomie sięgającym bruku. Znaleźć można także górnolotne żarty.

No i najważniejsze: dinozaury. Każdy, kto uwielbia te stwory, z pewnością doceni cześć jaką oddał im pisarz. Na początku wielu rozdziałów można znaleźć fragmenty ksiąg z Nuevaropy opisujące wielkie gady. Prócz fachowych nazw, takich jak Deinonychus antirrhopus, znaleźć można także określenia, pod którymi znane są te stworzenia w Głowie Tyrana. Horror lub ścigacz, to wyżej wymieniony Deinonych. Odzwierciedla to podejście ludzi do tych zwierząt oraz udowadnia, że są one stałym elementem świata. Normalność obecności tych bestii bezustannie zaskakuje. No, bo jak to? Rycerz w pełnej zbroi na Hadrozaurze? Najlepsze jednak są ogromne bitwy, z którymi będzie się mieć do czynienia podczas zagłębiania się we „Władców dinozaurów". Epickość wręcz się z nich wylewa. Autor doskonale wywołuje podekscytowanie poprzez umiejętne rozpędzanie akcji.

Dlaczego pozycję nazwano „Parkiem jurajskim" chyba nie trzeba tłumaczyć, lecz dlaczego „Gra o tron"? Zawiłe knowania, ciekawi bohaterowie, czasy miecza, to jedynie nieliczne podobieństwa. Jaume kochający się ze swoją kuzynką? Otyła głowa państwa kochająca polowania? Zębaty Tron? Brzmi podobnie? Martin oraz Milán znają się z grupy o nazwie Masa Krytyczna, a więc wszelkie oskarżenia o kalkę są bezpodstawne. Należy to traktować jedynie jak nawiązanie czy puszczanie oczka.

„Władcy dinozaurów" są dziełem pełnym takich plusów jak wyraziste postaci, barwne opisy, humor, pieczołowicie wykreowany świat czy niespodziewane zwroty akcji. Wydawnictwo Galeria Książki spisało się na medal, wypuszczając choćby książkę z klimatyczną okładką. Każdy fan dinozaurów czy średniowiecza na pewno będzie zachwycony, a każda inna osoba nie może przejść obojętnie obok tego dzieła. Warto dać mu szansę i pozwolić się wciągnąć (lub zdeptać przez tytana gromu)!

Dział: Książki
wtorek, 05 kwiecień 2016 16:08

Order

Magia powróciła do Warszawy. Razem z nią kłopoty Herberta Kruka, bohatera znanego z poprzedniego tomu cyklu Marcina Jamiołkowskiego "Okup krwi". Czarodziej tym razem podejmie się odnalezienia potężnego artefaktu. Order do niedawna chronił Warszawę przed wszelkiego rodzaju zagrożeniami. Kto ukradł amulet i dlaczego? Czyżby szykował się atak na miasto? I czy coś wspólnego z tym mają członkowie Bractwa Miast i wstrętne kreatury nazywane bazyliszkami? Na te pytania odpowiedzieć musi Herbert Kruk. A czasu jest niewiele. Świadczą o tym chociażby pojawiające się na mieście ulotki i bilboardy z niepokojącym napisem "coś się wydarzy". Herbert wsiada na swój ulubiony środek transportu - hulajnogę i wkracza do akcji.

"Order" to nie jest typowe fantasy. Nie znajdziemy tu smoków, elfów i czarowników w śpiczastych kapeluszach. Nie będzie epicko, nie przeżyjemy wielkich bitew i starć wielotysięcznych armii. I dobrze! Bo powieść Marcina Jamiołkowskiego to coś zupełnie innego. Fantastyka pełna humoru, lekka, ale pełna napięcia i wciągająca. Tylko w cyklu o Herbercie Kruku znajdziemy tak zabawny i ciekawy system magii. Bo trzeba zaznaczyć, że Herbert nie tworzy czegoś z niczego. Do swoich magicznych sztuczek wykorzystuje na przykład regulamin promocji operatora telefonii komórkowej, który pozwala mu stać się... niewidzialnym. Herbert potrafi znaleźć wykorzystanie nawet dla agrafki, doskonale posługuje się "magią odmiany rzeczowników żywotnych i nieżywotnych" i całkiem nieźle daje sobie radę ze zmianą płci. Nie będę zdradzał jak skończy się ta historia, ale jedno jest pewne - miasto ma nowego superbohatera. Nazywa się Kruk, Herbert Kruk.

"Order" to doskonała kontynuacja cyklu zapoczątkowanego "Okupem krwi". Czytając powieść przeżyjemy emocjonujące pojedynki magiczne, poznamy sekrety Warszawy, do której powróciła magia i, co najważniejsze, będziemy się dobrze bawić, bo Marcin Jamiołkowski ma głowę pełną zaskakujących pomysłów (jak "czalarmy" - ochronne czary, sprawiające że wchodzący do budynku mag zostaje rozpoznany i obezwładniony, czy nasłane na Herberta stworzeńce dresiarzy) i wie jak wywołać u czytelnika dobry humor. Autor stworzył kawał dobrej fantastyki. Polecam!

Dział: Książki

15 kwietnia nakładem wydawnictwa Fabryka Słów oraz pod patronatem Secretum ukaże się najnowsza powieść Krzysztofa Haladyna "Na skraju strefy" - prawdziwa historia ze świata S.T.A.L.K.E.R.A jakiej nie powstydziliby się najlepsi autorzy.

Dział: Patronaty
wtorek, 05 kwiecień 2016 11:07

"Adept" Adama Przechrzty pod patronatem

14 kwietnia nakładem wydawnictwa Fabryka Słów oraz pod patronatem Secretum ukaże się nowa powieść Adama Przechrzty "Adept". Warszawa początek dwudziestego wieku.W środku miasta pojawia się enklawa, jej rozrost może powstrzymać jedynie mur nabity srebrnymi prętami. Nikt nie wie, skąd się wzięła, dlaczego zmienia się tam układ ulic i wygląd kamienic. Identyczne strefy znajdują się w Moskwie i Petersburgu.

Dział: Patronaty
wtorek, 05 kwiecień 2016 10:03

Patronat: "Grimm City" Jakub Ćwiek

Z przyjemnością informujemy, że 13 kwietnia do sprzedaży trafi najświeższa powieść Jakuba Ćwieka otwierająca zupełnie nową serię. Mowa o Grimm City. Wilk! Za wydanie książki odpowiada Wydawnictwo SQN. Jednocześnie podajemy do wiadomości, że już teraz można składać zamówienia na empik.com.

Grimm City to luźno inspirowany historią kształtowania się przestępczego imperium Ala Capone  kryminał noir w estetyce diesel punk, wzbogacony wplecionymi weń motywami z baśni braci Grimm.

Jakub Ćwiek krótko komentuje prace nad książką:

Dziesięć lat temu, zaraz po premierze pierwszego "Kłamcy", Paweł Deptuch robiący wywiad dla serwisu internetowego Carpe Noctem zapytał mnie o dalsze plany wydawnicze. Wtedy wspomniałem o tym pomyśle po raz pierwszy. Od tamtej pory koncept zmieniał się, ewoluował, dojrzewał, aż wreszcie "Grimm City" trafiło na mój warsztat. Co najzabawniejsze, wydaje go Wydawnictwo SQN, w części złożone z redaktorów wspomnianego wyżej serwisu Carpe Noctem. Tak to się plecie.

Przyznaj, spodziewasz się baśni

Miasto Grimm – ponura, spowita obłokami tłustej czerni metropolia to miejsce, gdzie o sprawiedliwość równie trudno, co o bezchmurne niebo. Zbudowane na ciele olbrzyma, napędzane jego smolistą krwią i odłamkami węglowego serca trwało w dawno ustalonym porządku. Do teraz. Na przestępczą scenę wkracza właśnie bezkompromisowo Nowy Gracz, a oficer policji Wolf zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu. Czy te fakty się łączą? I czy czerwony płaszcz z kapturem zaobserwowany u głównej podejrzanej w sprawie zabójstwa czyni ze sprawy zbrodnię na tle religijnym?

Jakub Ćwiek tym razem funduje nam gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych. W mieście, w którym rządzi strach i... opowieść.

W tym mieście nie wybacza się żadnych błędów!

Dział: Patronaty
poniedziałek, 04 kwiecień 2016 22:31

Patronat: "Remedium" Suzanne Young

Już 13 kwietnia nakładem wydawnictwa Feeria Young oraz pod patronatem medialnym Secretum ukaże się ostania część Programu autorstwa Suzanne Young, Tom 0 został zatytułowany :Remedium" i to w nim uzyskamy odpowiedzi na piętrzące się pytania. Tutaj odkryjemy zakończenie historii. Gotowi na wielki finał?

Dział: Patronaty