marzec 19, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi

czwartek, 16 luty 2017 08:13

Kamerzysta

Niemieccy autorzy thrillerów i kryminałów coraz częściej pojawiają się na naszym rynku wydawniczym, zasłużenie zyskując uznanie i sympatię czytelników. Po powieści chociażby Sebastiana Fitzka czy Charlotte Link można właściwie sięgać w ciemno. Nazwiskiem tego pierwszego i jego własną rekomendacją reklamowany jest obecnie Kamerzysta autorstwa debiutującego w Polsce Marca Raabe, w Niemczech cieszącego się ponoć dość dużą popularnością. Jak się jednak okazuje, na tego rodzaju pochwały trzeba bardzo uważać.

Przed blisko trzydziestoma laty jedenastoletni wówczas Gabriel zobaczył w piwnicznym laboratorium należącym do jego ojca coś, czego nie miał prawa widzieć. Tej samej nocy rodzice chłopca zostają zamordowani, a dom płonie do fundamentów. Gabriel i jego młodszy brat David ledwie uchodzą z życiem, a ta noc naznaczy ich już na zawsze.

Czterdziestoletni Gabriel nie pamięta wydarzeń sprzed lat, wyparł je z pamięci i nie ma zamiaru do nich powracać. Przynajmniej do czasu, gdy jego dziewczyna Liz zostaje uprowadzona i wszystko wskazuje na to, że jej porwanie ma związek z nocą, gdy zginęli rodzice mężczyzny. By ją uratować musi nie tylko przypomnieć sobie, co się wówczas zdarzyło, ale też odkryć motywy sprawcy, który przez tyle lat czaił się gdzieś w pobliżu.

Pomysł na fabułę prezentuje intrygująco, podobnie jak prolog i pierwsze rozdziały. Atmosfera niepokoju i nie do końca określonej tajemnicy kryjącej się za ścianami piwnicznego laboratorium daje nadzieję na naprawdę dobry i emocjonujący thriller. Na plus można też zaliczyć postać głównego bohatera, borykającego się z problemami psychicznymi, słyszącego głos w swojej głowie i pozbawionego kontroli, przez co staje się nieobliczalny nie tylko dla otoczenia, ale czasem również dla siebie.

Niestety, obiecujący plan nie przeżył zderzenia z wykonaniem, a to za sprawą dwóch zasadniczych problemów. Pierwszym, mniejszym i łatwiejszym do wybaczenia, jest pozostawiający nieco do życzenia styl pisania autora. Miejscami lekko nieporadny, miejscami wprawiający w konsternację dziwnie sformułowanymi wyrażeniami (choć tutaj może to być również kwestia tłumaczenia). Nie pomaga w tym również narracja prowadzona w czasie teraźniejszym, teoretycznie mająca prawdopodobnie zwiększyć dynamikę akcji.

Znacznie poważniejszym przewinieniem są liczne nielogiczności bądź wręcz absurdalne rozwiązania czy zachowanie postaci. Zdecydowanie wygląda na to, że Marc Raabe nie ma zbyt wysokiego mniemania na temat niemieckich i szwajcarskich policjantów. Ci, których widzimy na kartach książki, są nie tylko niekompetentni, ale też odstraszają wręcz swoim rażąco głupim i prostackim postępowaniem. Zaraz na początku mamy scenę, w której główny bohater pojawia się w parku, do którego doszło do napaści na jego dziewczynę (o czym zdążył pół godziny wcześniej poinformować telefonicznie policję, stąd obecność tejże w tym miejscu). Na widok przykrytego płachtą ciała, Gabriel rzuca się w jego kierunku, będąc przekonanym, że to jego Liz. Jego pojawienie się jest dla obecnych tam policjantów jednoznaczne z faktem, że musi być mordercą. Nie zważają na wyjaśnienia, skąd się tam wziął. Nie interesuje ich fakt, że napadniętej (przez nich tylko rzekomo) Liz nigdzie nie można namierzyć. Z góry zakładają, że nic się jej nie stało, Gabriel wszystko wymyślił i zamordował przypadkowego mężczyznę. Co więcej, od razu po wylegitymowaniu go, sprawdzają kto zacz i w ciągu zaledwie kilkunastosekundowej rozmowy telefonicznej do bazy, dowiadują się o jego hospitalizacji w zakładzie psychiatrycznym trzydzieści lat wcześniej. Serio?

Podobnie profesjonalnym podejściem zachowują się inni, tym razem szwajcarscy policjanci, do których trafia przemarznięta, poraniona i rozdygotana kobieta w ciąży w strzępach ubrania, która twierdzi, że została porwana w Berlinie, wywieziona i przetrzymywana w leżącym nieopodal domu. Najpierw jej nie wierzą, ale dla świętego spokoju na miejsce udaje się policjant, który w ustnym raporcie zamiast potwierdzić czy zaprzeczyć informacjom podanym przez porwaną, w obleśny sposób komentuje wygląd gosposi, którą tam zastał. Powtórzę więc, serio? Dalej, czy policjanci kontaktują się z jakąkolwiek komendą w Berlinie, skoro kobieta twierdzi, że tam została porwana? Nie, zamiast tego googlują jej nazwisko i w ten sposób potwierdzają jej tożsamość… Na trzecie „serio?” chyba brak w tym momencie sił.

Nie można również nie dostrzec wielu absurdalnych i zwyczajnie pozbawionych logiki zachowań głównych bohaterów. Choć w przypadku Gabriela można to złożyć na karb jego problemów psychicznych i emocjonalnych, więc jest to do pewnego stopnia uzasadnione, o tyle w przypadku Liz raczej nie ma o tym mowy. Mało tego, gdyby autor nie „kazał” jej postępować w sposób mało wiarygodny, akcja prawdopodobnie w ogóle nie miałaby szans się rozwinąć. Aby nie zdradzać treści książki, wystarczy zadać sobie dwa pytania. Czy ciężarna kobieta wybierze się na spacer do parku po północy, mimo że kilka minut wcześniej miała nieprzyjemną scysję z dwójką pijanych i agresywnych typów? I czy ta sama ciężarna, czując silne bóle brzucha i skurcze, będzie starała się chronić siebie i dziecko szukając pomocy lekarskiej (mając taką możliwość), czy też będzie zgrywać bohaterkę i rzucać się do akcji niczym Rambo w spódnicy?

O ile więc zazwyczaj z duża przyjemnością sięgam po thrillery niemieckich autorów, o tyle w tym przypadku spotkało mnie gorzkie rozczarowanie. Zamiast trzymającą w napięciu historią, Kamerzysta okazał się powieścią z zaprzepaszczonym potencjałem, a jego lektura w znacznej mierze długą drogą po wybojach absurdalnych rozwiązań fabularnych i niezbyt przekonujących bohaterów.

Dział: Książki

Rzadko na rynku polskim pojawia się książka z gatunku fantastyki spoza euro-amerykańskiego kręgu kulturowego. Ta powieść w 2015 r. zdobyła Nagrodę Hugo dla najlepszej powieści i stała się fenomenem wydawniczym w USA. Teraz poweść Liu Cixin, chińskiego pisarza, wydana zostanie przez Dom Wydawniczy Rebis. Premiera zapowiedziana została na 14 marca 2017 r.

"Imponująca rozmachem ucieczka od rzeczywistości. Dała mi odpowiednią perspektywę w zmaganiach z Kongresem – nie musiałem się przejmować, wszak kosmici mieli najechać Ziemię!" - Barack Obama, były prezydent USA.

Pierwszy tom trylogii "Wspomnienie o przeszłości Ziemi", największego w ostatnich latach wydarzenia w światowej fantastyce naukowej, porównywalnego z klasycznymi cyklami "Fundacja" i "Diuna". Chiński bestseller, który zyskał ogromny rozgłos w USA.

W 2015 roku książka otrzymała nagrodę Hugo dla najlepszej powieści, po raz pierwszy w historii przyznanej tłumaczonemu tekstowi. Znalazła się także w finale nagród: Nebula, Prometheus, Locus, Johna W. Campbella. Mark Zuckerberg, twórca Facebooka, wybrał ją do swojego klubu książkowego Year of the Books jako jedną z najbardziej wartych przeczytania książek 2015 roku, a prezydent Barack Obama zabrał ją na urlop na Hawajach.

Tajny chiński projekt z czasów Mao przynosi przerażające konsekwencje kilkadziesiąt lat później. Początek XXI wieku - po serii samobójstw wybitnych fizyków, śledztwo prowadzi do tajemniczej sieciowej gry "Trzy ciała", której celem jest uratowanie mieszkańców planety zagrożonej oddziaływaniem grawitacyjnym trzech słońc. Świat tej gry nie jest jednak fikcją...

"Bardzo oryginalna książka, wyjątkowe połączenie spekulacji naukowych i filozoficznych, polityki i historii, teorii spiskowych i kosmologii, w której królowie i cesarze znani z dziejów Zachodu i Chin łączą się w onirycznym świecie gry, a gliniarze i fizycy zajmują się światowymi spiskami, morderstwami i najazdem przybyszów z kosmosu w świecie rzeczywistym". - George R.R. Martin

Przekład: Andrzej Jankowski
Tytuł oryginalny: THE THREE-BODY PROBLEM. Book 1
ISBN: 978-83-8062-049-0
Liczba stron: 456

 

Dział: Książki

W Europie trwa zacięta walka w turnieju PES League Road to Cardiff, który wyłoni mistrza świata w najnowszej odsłonie piłkarskiego symulatora firmy Konami. Deweloper wraz z polskim dystrybutorem PES 2017 – Wydawnictwem Techland, prezentują pierwszą „szesnastkę” europejskich finalistów.

Finalistów wyłonił pierwszy sezon rozgrywek w Europie. Tych, którzy awansowali, czeka wycieczka na regionalne finały. „Szesnastka” szczęśliwców 11 lutego zamelduje się w Barcelonie i na Camp Nou powalczy o 4 miejsca w Mistrzostwach Świata. Te odbędą się w Cardiff, w dniu finału Ligi Mistrzów (3 czerwca). Najlepszy gracz globu opuści Walię z czekiem na 20 tysięcy dolarów.

Niestety, tym razem w „szesnastce” zabrakło reprezentantów Polski, rywalizujących w grupie Rest of Europe. Dwóch graczy znad Wisły – Arts84pl i KarolKing – wywalczyło miejsce w finałach strefy “Reszty Europy”. Po zaciętej walce odpadli jednak – kolejno – w 1/8 i 1/4 finału. KarolKing w ćwierćfinale musiał uznać wyższość Kiliazuslokascri – jednego z dwóch Francuzów, którzy ostatecznie wygrali eliminacje Rest of Europe. „Biało-czerwoni” powalczą o awans podczas drugiego sezonu, który potrwa od 23 lutego do 23 marca.

Pierwszych 16 finalistów strefy europejskiej: KIngOfPro1988 (Grecja), Enigmaa03 (Turcja), dNationPT (Portugalia), Aloosh20 (Denia), E_C_Oneill (Holandia), Lutti-1 (Austria), TheWezzatron (Wielka Brytania/Irlandia), daretosidi (Wielka Brytania/Irlandia) josesg93 (Hiszpania), Ruben-94_ (Hiszpania), hamsun00 (Włochy), Ju20no (Włochy), Mike_L_CL (Niemcy), Zidane_GoooL (Niemcy), Kiliazuslokascri (Reszta Europy), the_sky_s_limit_ (Reszta Europy).

Dział: Z prądem

Torment: Tides of Numenera w polskiej wersji językowej pojawi się na naszym rynku już 28 lutego. Wydawnictwo Techland zaprasza na kolejny materiał ukazujący kulisy prac nad lokalizacją długo oczekiwanej, kultowej gry RPG. Tym razem jego bohaterem jest reżyser dubbingu - Michał Konarski.

Lokalizacja do duchowego spadkobiercy Planescape: Torment, czyli Torment: Tides of Numenera powstała w warszawskim studio PRL specjalizującym się w dubbingowaniu filmów i gier. W polskiej wersji gracze usłyszą m.in. Piotr Fronczewskiego, Aleksandrę Szwed i Andrzeja Blumenfelda. Jednak nawet zaangażowanie największych aktorskich nazwisk nie jest gwarancją sukcesu, jeśli nad ich pracą nie czuwa ktoś taki jak Michał Konarski. Reżyser dubbingu Torment: Tides of Numenera to weteran w swoim fachu, który dzięki niesamowitemu przywiązaniu do detali oraz wprawnemu uchu, które potrafi wychwycić nawet najdrobniejsze błędy, czuwa nad obrazem całości.

Reżyser dubbingu o Torment: Tides of Numenera – https://youtu.be/zDVPZhlYaQg

Polska wersja Torment: Tides of Numenera powstała w warszawskim studio PRL, które może pochwalić się pracami nad wieloma dubbingami gier i filmów. Torment: Tides of Numenera pojawi się na rynku 28 lutego w wersji na PC, PlayStation 4 oraz Xbox One.

Dostępna są jeszcze zamówienia przedpremierowe na Day One Edition z dodatkami fizycznymi i cyfrowymi oraz na Edycję Kolekcjonerską. Osoby decydujące się na wcześniejsze zamówienie otrzymają ekskluzywnego, limitowanego steelbooka. Sugerowana cena gry to 159,90 zł w wersji na PC oraz 199,90 zł na konsole.

Dział: Z prądem
wtorek, 14 luty 2017 22:07

Konkurs - Piasek Raszida

„Piasek Raszida” to I tom serii „Alcatraz kontra Bibliotekarze” – data premiery 15.02.2017 r.

Bohater z talentem do… bycia wyjątkową ofiarą losu? Misja na śmierć i życie, by uratować woreczek piasku? Śmiertelne zagrożenie ze strony… Bibliotekarzy? Naprawdę?!

Dział: Zakończone
poniedziałek, 13 luty 2017 15:23

Bestseller "Chata" wkrótce w okładce filmowej

Już 1 marca swoją premierę będzie miał międzynarodowy bestseller „Chata” w okładce filmowej.

Podczas rodzinnych wakacji zostaje porwana Missy, najmłodsza córka Mackenziego Allena Phillipsa. Na pustkowiach Oregonu, w opuszczonej chacie, znaleziono ślady wskazujące na to, że ktoś ją brutalnie zamordował. Po czterech latach pogrążony w ogromnym smutku ojciec dostaje tajemniczy list. Wnioskuje, że napisał do niego sam... Bóg.

Dział: Książki
poniedziałek, 13 luty 2017 08:36

"Jeźdźcy dinozaurów" już w tym tygodniu

Wydawnictwo Galeria Książki zapowiedziało tom drugi Władców Dinozaurów na 15 lutego. Recenzję tomu pierwszego możecie przeczytaćTUTAJ, a my mamy nadzieję, że "Jeźdźców dinozaurów" będą równie fascynujący.

Raj jest rozległym, różnorodnym, często okrutnym światem. Mieszkają na nim ludzie, lecz dominują dinozaury, dzikie potwory oraz udomowione, wykorzystywane do pracy, a także w walce. Zakuci w zbroje rycerze wyruszają w bój, dosiadając tych stworzeń, by stawić czoło szkolonym do walki triceratopsom, noszącym na grzbietach załogi złożone z nisko urodzonych.

Jednym z takich rycerzy jest Karyl Bogomirsky – wybrany, by poprowadzić do boju tych, którzy szukają ucieczki od ścieżki wojny i szaleństwa. Fakt, że Cesarstwo ogłosiło krucjatę przeciwko ich pokojowo nastawionego krajowi i wyjęło spod prawa tych, którzy pragną życia wolnego od przemocy, nie pomaga mu nawet w najmniejszym stopniu. Sytuacja pogarsza się dodatkowo, gdy legendarne Szare Anioły – starożytna broń bogów, którzy stworzyli Raj – powracają na scenę po stuleciach nieobecności. Wszyscy uważali, że są tylko bajką służącą straszeniu niegrzecznych dzieci, ale okazało się, że istnieją naprawdę.

 

 

Przekład: Michał Jakuszewski
ISBN: 978-83-64297-71-7
Oprawa miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 500

Cena: 39.90 zł

Dział: Książki
sobota, 11 luty 2017 10:50

Taniec wdowca

Tresowi Navarre brakuje zaledwie kilku godzin do uzyskania upragnionej licencji detektywa. Jego ostatnim zadaniem przed tym swoistym "awansem" jest śledzenie kobiety, podejrzanej o kradzież dema pewnej rozpoczynającej dopiero karierę piosenkarki country. Życie potrafi jednak spłatać figla w czasie krótszym niż dziesięć godzin- podejrzana zostaje zamordowana w swoim samochodzie, tuż pod nosem Tresa. Mimo że Navarre licencji nie uzyskuje, to znajdą się ludzie, którzy chętnie zapłacą mu za bliższe zbadanie okoliczności całej sprawy. A Tres nie odpuści, póki nie pozna wszystkich tajemnic.

Taniec wdowca to drugi tom serii o Tresie Navarre, samozwańczym detektywie. Co prawda nie znam jego perypetii z poprzedniej części, jednak nie przeszkadzało mi to w odbiorze lektury. Autor skrzętnie wtapia czytelnika w rozpalone od słońca wydarzenia, gdzie burza toczy się wokół jednej, niepozornej piosenkarki o cudownym głosie- Mirandy Daniels.

Jako, że tajemnicą była dla mnie twórczość pana Riordana, aż do momentu otrzymania książki nie wiedziałam, co za historia na mnie czeka. Już sama okładka nasunęła mi pewien trop; wiadomo, kaktus na pierwszym planie, do tego pustynne widoki. A z każdą kolejną stroną miałam wrażenie, jakbym trafiła do westernu. Kowboje, strzelaniny, dama w opresji- tak można to ująć w wielkim skrócie. Ale, oczywiście, diabeł tkwi w szczegółach.

Taniec wdowca cechuje się dość charakterystycznym poczuciem humoru. Postać Tresa Navarre w całości została zbudowana właśnie na tym. Mężczyzna jawnie drwi sobie z wrogów (nawet tych, którzy kurczowo zaciskają dłoń na pistolecie), a jego wypowiedzi rzadko kiedy można było uznać za poważne. Bardzo ciekawy bohater, z jednej strony zajmuje się sprawami, które z poczuciem humoru mają naprawdę niewiele wspólnego, z drugiej zaś wydaje się, jakby nic nie mogło go złamać. Zawsze znajdzie ciętą ripostę, humor to poniekąd jego tarcza obronna. Może przed własnym życiem? Kto wie. 

Historia poszukiwania złodzieja demo, walki firm wydających płyty o talent Mirandy Daniels, bójki, krew- to wszystko kojarzy się nam z thrillerem. Owszem, w tej książce jest całkiem sporo różnego rodzaju rozbojów (od popychanek w barach po prawdziwe "burdy"), jednak przez całą tą humorystyczno- westernową otoczkę ciężko mi było uwierzyć, że stawką jest czyjeś życie. Thriller/ kryminał raczej kojarzy mi się z czymś mrocznym, tajemniczym czy nieodgadnionym. Z wyprawą wgłąb ludzkiej psychiki. W tym przypadku słońca było tak wiele, że przyjęłam literackie dziecko pana Riordana jako lekką, sympatyczną lekturę, nie budzącą mojego niepokoju.

Owszem, Taniec wdowca w jakimś stopniu mnie zaintrygował (głównie postać prawie- detektywa Navarre), jednak szczerze brakowało mi tej nutki niepewności. Tutaj znaczą część wydarzeń można przewidzieć. Nie jest to zła lektura, aczkolwiek brak w niej tego "czegoś", tak skrzętnie poszukiwanego przez niemal każdego czytelnika. Spotkanie z twórczością pana Ricka Riordona  zaliczam do udanych, jednak nie porywających. Może to sprawka głównej tematyki, może po prostu autor ma taki styl pisania (lekko o ciężkich historiach). 

Lubicie zagłębiać się w pustynne historie? Jako dziecko chcieliście zostać kowbojem/ kowbojką, a do tego nie straszne Wam pustynne słońce? Jeśli tak, myślę, że opowieść o skradzionym demo będzie dla Was idealna. Jeżeli jednak szukacie czegoś mocniejszego, zapadającego głęboko w pamięć i budzącego refleksje na długo po przeczytaniu, lepiej skierujcie swoje kroki gdzie indziej. Taniec wdowca oceniam pozytywnie, ale wyczuwam w nim pewne braki.

Dział: Książki
czwartek, 09 luty 2017 20:28

Dzień dobry, północy

„Dzień dobry, północy” to przejmująca opowieść i debiut amerykańskiej pisarki Lily Brooks-Dalton. Niezwykła pozycja na dobry początek roku.

Augistine od kilku lat przebywa w obserwatorium znajdującym się na północnym biegunie. Prowadzone tam obserwacje kosmosu mają być ostatnią misją w życiu tego wybitnego, starzejącego się badacza. Kiedy nagle zarządzona zostaje pospieszna ewakuacja, staruszek odmawia opuszczenia obserwatorium, które teraz stało się jedyny miejscem, w którym potrafi żyć. Zostaje sam, nadal obsesyjnie patrząc w gwiazdy i poszukując jakichkolwiek wieści z innych stron świata. „Nikt po pana nie wróci” – te słowa żołnierza odbijają się echem w głowie Augustina. W tym samym czasie na pokładzie statku kosmicznego „Aether” załoga traci wszelki kontakt radiowy z Ziemią. Chwile dłużące się w drodze do domu, zalegająca w głośnikach cisza i upadające morale sprawiają, że powrót z misji na Jowisza staje się dla szóstki członków załogi coraz bardziej męczący. Sully – astronautka odpowiedzialna za komunikację na statku, podobnie jak reszta członków wyprawy, traci nadzieję na szczęśliwe zakończenie podróży. Nie ustaje jednak w poszukiwaniu jakiegokolwiek kontaktu z Ziemią, gdyż tylko to jest w stanie wypełnić jej czas i zająć myśli. Nagle losy dwojga samotnych ludzi – Sully i Augustine splatają się dziwnym zrządzeniem losu.

Muszę powiedzieć to głośno: jest to jedna z najpiękniejszych ksiażek, jakie miałam okazję trzymać w ręce. Nie chodzi tu o jej treść, w tej chwili skupiam się wyłącznie na jej okładce. Wydaje się ona być zwykła, prosta w swym przekazie. Jednak dopiero po dokładnych oględzinach, mój zachwyt sięgnął zenitu. Okładka mieni się setkami gwiazd – każda jakby świeciła własnym blaskiem, zmienia delikatnie kolor w zależności od kąta padania światła i uwidacznia nowe elementy. Ma się wrażenie, że jest dopracowana w każdym szczególe, że nic nie jest tu przypadkowe. Jest poprostu zachwycająca, czego nie da się ocenić oglądając jej zdjęcie. Trzeba wziąć ją do ręki, aby w pełni docenić jej kunszt i piękno.

Fabularnie powieść także urzeka. Jest to piękna, dość smutna opowieść o samotności, szukaniu miłości i rachunku sumienia. Dwoje ludzi kochających kosmos i jego tajemnice, dwoje rozbitków na otaczającym ich pustkowiu. Oboje samotni i cierpiący wśród ukochanych przez nich gwiazd. Żadno z nich nie wróci do poprzeniego życia. Książka dość obrazowo pokazuje, jak bardzo potrafi człowieka zniszczyć dążenie do doskonałości, pracoholizm i jak bardzo, patrząc w gwiazdy, można się w nich zatracić i stracić grunt pod nogami. Czytając „Dzień dobry, północy” można odnieść wrażenie, że przez karty tej książki sączy się namacalna wręcz tęsknota i żal ludzi, którzy dążąc do osiągnięcia zamierzonego celu poświęcili zbyt dużo. Targające nimi emocje są tym, co napędza fabułę tej książki. Wspomnienia ukazują nam prawdę o nich, o tym jak wiele błędów popełnili. Błędów nie do naprawienia.

Lekki, poetycki styl pisania Pani Brooks-Dalton sprawia, że książkę czyta się niezwykle przyjemnie. W żadnym stopniu ona nie męczy i nie nudzi czytelnika. Mimo trudnego tematu powieści, narracja nie jest ckliwa, a wręcz momentami surowa i zimna jak klimat Arktyki. Czyta się ją gładko, a jednocześnie niespiesznie. Akcja nie jest szybka, to głównie wspomnienia Sully i Augustina i ich wewnętrzne odczucia i rozterki. Nie należy się jednak zrażać, gdyż już od pierwszej strony autorka potrafi wciągnąć czytelnika tworząc magiczną atmosferę i zainteresować go niejednoznacznym przedstawieniem postaci. Przedstawia ich bowiem w bardzo przejmujący sposób, pokazuje ich wrażliwość skrywaną pod maską profesjonalizmu i niewyobrażalne cierpienie schowane gdzieś w głębi serca i umysłu. Oboje nie mając dokąd uciec muszą się zmierzyć z samym sobą, stawić czoła wspomnieniom i zrobić rachunek sumienia. Wydaje się, jakby to była ich ostatnia podróż – podróż wgłąb siebie – i ostatnie, być może największe odkrycie w ich życiu. Nieprzewidywalność ich losów jest wspaniałym zwięczeniem tej opowieści i pozostawia w czytelniku żal, że to już koniec.

Do samego końca książki czeka się na wyjaśnienie wielu kwestii. Czeka się na przysłowiowy happy end, który po takiej dawce smutku jakby się czytelnikowi należy. Wydawać by się mogło, że już chwytamy tą radość, otwieramy szeroko oczy, gdyż wiemy to, czego nie wiedzą o sobie główni bohaterowie i nagle... Wszystko gdzieś umyka, gubi się, rozmywa, a losy bohaterów skręcają w zupełnie niewyobrażalnym kierunku. Ciężko jest zatem jednoznacznie określić, jakie odczucia towarzyszą czytelnikowi pod koniec powieści. Między bohaterami a odbiorcą powstaje jakaś magiczna więź, która magnetyzuje i wzbudza niesamowite emocje. Myślę, że właśnie to sprawia,że książka głęboko zapada w pamięć. Jest ona idealną pozycją dla chcących trochę zwolnić bieg i oderwać się od chaosu otaczającego świata. Lektura tej powieści i jej tajemniczy klimat odpręża i relaksuje, pozostawiając w czytelniku kosmiczną ciszę i spokój.

Dział: Książki

"Otchłań bez snów" to pierwszy tom nowego cyklu Petera F. Hamiltona ukaże się już 27 lutego nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka.

Jest rok 3326. Nigela Sheldona, jednego z założycieli Wspólnoty, odwiedzają Raiele, samozwańczy strażnicy Pustki, enigmatycznego tworu w jądrze galaktyki, który zagraża istnieniu wszystkich jej mieszkańców. Raielowie przekonują Nigela do udziału w desperackim planie zinfiltrowania Pustki.

Dostawszy sie do niej, Nigel odkrywa, że ludzie nie są jedyną formą życia pochłoniętą przez Pustkę, w której prawa fizyki działają nieco inaczej, a niczym nieróżniące się od magii zdolności telepatyczne są czymś zwyczajnym. Uwięzieni tam ludzie są atakowani przez Upadłych - obce istoty, rozumnych, lecz bezlitosnych zabójców.

Jednak ci obcy być może mają klucz pozwalający raz na zawsze usunąć zagrożenie ze strony Pustki - jeśli Nigel zdoła odkryć ich tajemnice. Pomimo nieustannych ataków Upadłych i wojny domowej dzielącej kruchą ludzką społeczność, Nigel musi odkryć sekrety Upadłych, zanim zabiją go ci, których przybył ocalić...

Dział: Książki