Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi
Zły Król
Dobijamy do brzegu. Wyskakuję, czuję lodowatą wodę na łydkachi czarne skały podstopami. Chwilę potem łódź się rozpada, przestaje ją bowiem spajać czar rzucony przez Karakana. Smok leci na północ, żeby się rozejrzeć za następnymi robotnikami.
Ja i Karakan kładziemy każdego ze śmiertelnych do łóżka, czasem obok śpiącej kobiety; wówczas pilnujemy się, żeby jej nie obudzić brzękiem rozsypanego złota. Czuję się jak czarodziejka z bajki, gdy tak się zakradam do czyjegoś domu; mogłabym spić z mleka śmietankę lub zaplątać dziecku kołtun we włosach.
Sięgając po „Złego króla” Holly Black nie spodziewałam się zbyt wiele. Oczekiwałam lekkiej historii miłosnej zabarwionej elementami fantastyki i jako taką fabułą – jak to zwykle bywa w książkach młodzieżowych. To co dostałam przeszło jednak moje najśmielsze oczekiwania. Holly Black kreuje bowiem świat jakiego nigdy wcześniej nie widziałam, gdzie elfy nie są przedstawione jako magiczne, dobre i piękne stworzenia. Elfy w świecie Holly może i są piękne, ale są równie albo nawet i bardziej okrutne. Zabawiają się śmiertelnikami, a nawet samymi sobą. Ponadto sama fabuła jest zupełnie inna od tych, które zwykle można spotkać w tego typu powieściach – pełna intryg, walk i wartkiej akcji. Nic co przypominałoby ckliwe wzdychania głównej bohaterki to jakiegokolwiek innego bohatera tej książki. Nic co mogłoby nudzić. Ale może zacznę od początku.
Jude jest śmiertelniczką wychowaną w krainie elfów przez swojego ojczyma – Głównodowodzącego Wojsk Elysium – Madoka. Przez całe swoje dzieciństwo była poniżana, traktowana bez szacunku i z okrucieństwem ze strony elfów ze względu na swoje ludzkie pochodzenie. Dlatego teraz kiedy stała się seneszelem nowego króla Cardana musi bardzo się bardzo pilnować, żeby władza nie uderzyła jej do głowy. Zwłaszcza, że obecne stanowisko to tylko przykrywka dla jej prawdziwej funkcji – to ona przez rok i jeden dzień zarządza królestwem. Dziewczyna jest zawzięta, pewna tego, co robi i dąży do celu – ostatecznie w końcu kiedyś w przyszłości będzie chciała posadzić na tronie swojego młodszego brata Dęba. Co podoba mi się w Jude? To, że nie jest niezniszczalna. Holly Black wykreowała główną bohaterkę bez żadnych supermocy, które zawsze wyciągną ją z problemów. Nie ma magii, którą posiadają elfy, jest od nich słabsza pod względem niektórych cech fizycznych (np. nie widzi w ciemności). Za to Holly dała jej spryt, charyzmę, upartość i najważniejsze – umiejętność kłamania, które dostatecznie niwelują jej inne braki.
Kolejny plus „Złego króla” to kreacja elfów. Nie są przedstawione jako lukierkowe, magiczne stworzenia, które są majestatycznie piękne i emanujące spokojem. Oj nie. Elfy w tej powieści są okrutne. Potrafią manipulować tylko po to, żeby kogoś skrzywdzić i zwykle nie po to, by osiągnąć przy tym jakiś cel, lecz dla samej krzywdy. Miła odmiana po tak wielu innych pozycjach książkowych, gdzie elfy są po prostu… nudne. Choć niestety sam elfi król nie przypadł mi do gustu. Cardan być może nie chciał zostać królem, być może nie chciał panować. Ale poszedł na ten układ więc od czasu do czasu powinien zachowywać się jak władca, a nie rozkapryszony pięciolatek. Jego charakter jest mocno irytujący, a zagrania wręcz nielogiczne.
Ostatnim, chyba największym dla mnie plusem, o którym nie mogę za wiele powiedzieć jest zakończenie. Było dla mnie tak wielkim zaskoczeniem, że przez chwilę siedziałam w fotelu z jednym wielkim „WTF?!” wypisanym na twarzy. I wprost nie mogę się doczekać kolejnej części, żeby przekonać się jak Jude poradzi sobie z tą sytuacją.
Czy widzę jakieś minusy tej powieści? A i owszem. Była zdecydowanie za krótka. Lekkie pióro Holly Black sprawia, że książkę czyta się naprawdę bardzo szybko i przyjemnie. Nawet nie wiedziałam, kiedy minęło mi te 392 strony. Dlatego z czystym sumieniem mogę tę książkę polecić absolutnie wszystkim. Bez względu na wiek, czy zainteresowania. Bo powinna się spodobać każdemu.
Infamia
Próbujesz odzyskać coś najcenniejszego dla siebie, wkładając w to całe pokłady siły i czasu. Nagle nadchodzi moment, w którym okazuje się, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Co może pójść nie tak? Czy to, na co czekało się tak długo może nie dać satysfakcji? A może droga do celu okazała się inna?
Alkkenstan powrócił do świata żywych. Nie tylko udało mu się znaleźć na to sposób, ale i wprowadzić go w życie. Coś jednak poszło nie tak, przez co jego ucieczka magicznym portalem skończyła się dla niego w zimnym i ciemnym lochu. Nyteshad miał ciut więcej szczęścia niż jego przyjaciel. Portal wyrzucił go wprost na pole ziemniaków. Tam Nekromanta poznaje niezwykle atrakcyjną kobietę, która go ratuje i daje schronienie. Nic nie trwa jednak wiecznie. W końcu poznaje bowiem, kim jest jego towarzyszka. Musi podjąć decyzje komu zaufać i czy ratować się ucieczką. Po czyjej stronie stanie i co przyniesie jego nowa znajomość?
Po tak ekscytująco zakończonej „Kolekcji pośmiertnych portretów” mój apetyt na pióro Maćka Jakubskiego wzrósł. Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejną odsłonę historii. Jak wypadło spotkanie z "Infamią"?
Wszystko to, co zachwyciło mnie przy lekturze Kolekcji, pojawia się również w tej odsłonie. Klimat nie ma sobie równych. Autor umiejętnie szafuje mieszanką idealną złożoną z humoru, ironii i szczypty absurdu. Podobnie jak poprzedni tytuł spod pióra autora, tak i ten ciężko przypisać do konkretnego gatunku. To bardzo dobrze skonstruowana powieść, która niemal natychmiast pochłonie wasze zmysły. Pojawiające się postaci sprawią, że świat wykreowany przez autora nabiera niesamowitego kształtu.
Wampiry, nekromanci, czarodzieje czy piraci, wśród każdej z tych grup ktoś skradnie waszą uwagę, a fabuła wywrze ogromne wrażenie. Nyteshad stanie przed ciężkim wyborem. Będzie musiał wybrać, między co dla niego jest ważniejsze. Czy opowiedzieć się po stronie Alkkenstana i rozjuszonych wieśniaków, czy może ochrona jego wybawicielki jest właściwą drogą? Komu zaufać? Tego wam nie zdradzę, uchylę jednak rąbka tajemnicy. Tu nie jest nudno ani przez chwile i nie warto podejmować prób przewidzenia toku zdarzeń. Nic wam to nie da.
Ja przepadłam całkowicie, wszak nie codziennie można natknąć się na taką paletę różnorodności i świetnie skonstruowanych postaci. Czarny humor, duża porcja ironii i idealne tempo akcji doprowadziły mnie do smutnego końca. Czemu smutnego? Za szybko skończyłam tę przygodę, która nie tylko była przyjemna, ale i warta uwagi. To świetna kontynuacja przygód dobrze znanych mi bohaterów, która potrafiła mnie zaskoczyć. Przyjemna i szybka, świetnie sprawdzi się wśród tych czytelników, którzy nie dają zakuć się w ramy jednego gatunku lubujących się w czarnym jak węgiel humorze.
Gra w kłamstwa
Nie każdy potrafi kłamać. Jedni rumienią się na samą myśl, co zdradza ich na starcie. Inni plączą się w zeznaniach lub są za mało wytrwali. Jeszcze inni zwyczajnie się tym brzydzą, bo są prawdomówni z natury. Są jednak i tacy, dla których kłamstwo jest jak oddychanie i potrafią to robić bez mrugnięcia okiem, bo im się to opłaca, bo sytuacja tego od nich wymaga, albo zwyczajnie ich to bawi. Ten ostatni powód sprawił, że główne bohaterki zaczęły kłamać dla zabawy, czyniąc z oszukiwania innych mistrzowską grę.
Kłamstwo uczyniła głównym motywem swojej powieści Ruth Ware, brytyjska pisarka, autorka takich powieści jak W ciemnym, mrocznym lesie i Dziewczyna z kabiny nr 7. Gra w kłamstwa to jej trzecia powieść wydana w Polsce.
Akcja powieści toczy się po części w Londynie, ale przeważnie w małej nadmorskiej wiosce o nazwie Salten. To tam w szkole z internatem poznały się bohaterki powieści: Thea z tendencjami do samoagresji, Fatima opuszczona przez rodziców przebywających na drugim końcu świata, Isa osierocona przez matkę i jedyna miejscowa, Kate. Trudne przeżycia i wzajemne różnice sprawiły, że dziewczęta zbliżyły się do siebie i stworzyły klikę szkolnych zołz. Ich główną rozrywką było kłamanie na potęgę; im bardziej oryginalne i wiarygodne kłamstwo udało się im wymyślić i sprawić, by w nie uwierzono, tym więcej punktów się za nie zdobywało. Nie muszę mówić, że taka postawa nie przysporzyła im przyjaciół i sympatii miejscowych. Póki nikomu nie dzieje się realna krzywda, póty kłamstwa jeszcze mogą uchodzić płazem. Jednak prędzej lub później ktoś poczuje się dotknięty na tyle mocno, że zapragnie odwetu, a wtedy biada autorowi rozpuszczonego bezmyślnie łgarstwa.
W pewnym momencie kłamstwa przestają być zabawą, a bohaterki zdają sobie sprawę, że muszą kłamać dalej, by ocalić własną skórę. By przetrwać. Co więcej ich dalsze życie już na zawsze będzie naznaczone obawą, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw, a wtedy wszystko co przez lata budowały będzie zagrożone.
Dorosłe już Isa, Thea i Fatima otrzymują od Kate wiadomość o treści: Potrzebuję Was. Ten krótki komunikat wywraca życie bohaterek do góry nogami. Oczami narratorki powieści, Isy, świeżo upieczonej matki, zawodowo prawniczki, śledzimy kryminalną historię znalezionych na moczarach ludzkich szczątków. Najgorszy jest fakt, że kobiety zdają sobie sprawę, że będą musiały dalej kłamać. Tym razem mają jednak dużo więcej do stracenia. I chyba któraś z nich nie mówi przyjaciółkom całej prawdy...
Powieść jest ciekawie napisana. Isa, narratorka, wraca wspomnieniami do czasów, gdy była nastolatką i gdy potrzeba akceptacji i bliskości była dla niej i jej koleżanek czymś najważniejszym. Z ogromnym sentymentem przypomina sobie chwile spędzone w domu Kate i stwierdza, że tylko tam była naprawdę szczęśliwa. Konfrontacja z obecną rzeczywistością wyzwala w Isie skrywane przez 17 lat obawy, teraz tylko dodatkowo wzmożone przez więź z nowo narodzoną córeczką Freyą. Kobieta zdaje sobie sprawę, jak wiele ma do stracenia i jak trudne było jej codzienne życie, gdy musiała pewne sprawy utrzymywać w zamknięciu. Rzutowało to na jej kontakty z ludźmi, a zwłaszcza na relację z partnerem i ojcem Freyi, Owenem.
W pewnym momencie bohaterki z bólem stwierdzają, że muszą dotrzeć do prawdy, w przeciwnym razie pożrą je ich własne kłamstwa.
Gra w kłamstwa to dobra, klimatyczna historia. Atmosfera nadmorskiej mieścinki, krzywe spojrzenia miejscowych i sekrety na każdym kroku. Kłamstwa mają to do siebie, że powtarzane przez wiele ust stają się pozorem prawdy. W takim przypadku bardzo trudno między nimi manewrować i sama skrucha nic tu nie zmieni. Jedynie prawda może człowieka wyzwolić. Ale czy na pewno?
Far Cry. Odkupienie
Hrabstwo Hope, Montana. Kraina wolnych i odważnych, ale także matecznik fanatycznego kultu zagłady, zwanego Kościołem Bram Edenu, którego nauki w ciągu kilku ostatnich lat przeniknęły do codzienności mieszkańców.
Miejscowa barmanka Mary May Fairgrave przez Bramy Edenu straciła wszystko, co miała: jej rodzice zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, a brat, skuszony słowami charyzmatycznego przywódcy kultu, zniknął. Kiedy władze odmawiają dalszego dochodzenia, Mary postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Onyx & Ivory
Dla wielbicieli książek Leigh Bardugo i Sarah Raasch
Autorka przenosi czytelników do pięknego, pochłaniającego i niebezpiecznego świata fantasy, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje
Nazywają ją Zdrajczynią Kate. To przydomek, który Kate Brighton odziedziczyła po ojcu, po tym, jak próbował zabić arcykróla Rime.
Wypędzona z szeregów szlachty Kate pracuje jako kurierka pocztowa. W tym fachu mogą przetrwać tylko najlepsi i najszybsi z jeźdźców, bo kiedy zapada noc, na świat wychodzą gadźce – mordercze bezskrzydłe smoki. Na szczęście Kate ma sekret, który zapewnia jej przewagę. Jest dzikunką, władającą zakazaną magią, która pozwala jej wpływać na umysły zwierząt.
Siostry
Twórczość Bernarda Miniera pokochałam już lata temu, gdy w Polsce pojawiła się jego pierwsza książka, „Bielszy odcień śmierci”. Ta powieść tak mocno mnie urzekła, że potem z utęsknieniem wyczekiwałam każdej kolejnej pozycji tego autora, a podczas targów książki byłam jedną z pierwszych osób w kolejce po autograf. Mojej radości nie było końca, gdy ujrzałam zapowiedź jego kolejnego dzieła – „Siostry”. Byłam przekonana, że Minier mnie nie zawiedzie. Tak też się stało.
Oto kolejna przygoda i kolejne śledztwo Martina Servaza, ale w nieco innym wydaniu. Dzięki najnowszej powieści Bernarda Miniera mamy okazję poznać początki jego kariery, gdy jako dwudziestoczteroletni chłopak stawiał pierwsze kroki w policji. Nie było mu łatwo – koledzy po fachu za nim nie przepadali, mieli go za przemądrzałego i uznali, że tylko dzięki znajomościom udało mu się tak szybko dostać w ich szeregi. Choć wykazywał się sporą inteligencją, sprytem i dobrze sobie radził w prowadzonym śledztwie, to mimo wszystko wiecie jak się traktuje świeżaków, prawda? Mimo wszystko Servaz się nie poddał, co udowodniły nam inne książki Miniera, ale ta również, bowiem mamy tutaj do czynienia z różnymi czasami akcji.
Akcja pierwszej części książki rozgrywa się w 1993 roku. Policja prowadzi śledztwo w sprawie dwóch sióstr, które zostały znalezione martwe na brzegu Garonny. Były ubrane w pierwszokomunijne sukienki i zostały przywiązane do drzew… Szybko wychodzi na jaw, że młode dziewczyny były fankami słynnego pisarza, Erika Langa, a morderca najwyraźniej również, bowiem w trakcie popełniania zbrodni inspirował się jego twórczością. 25 lat później Erik Lang znajduje zwłoki swojej żony, a śledztwo po raz kolejny przypada w udziale Servazowi. Czy te dwie sprawy, które dzieli ćwierć wieku, są ze sobą w jakikolwiek sposób połączone? Coś z przeszłości nie daje mu spokoju, nie jest pewien, czy jedyną kwestią łączącą te dwie sprawy jest tylko i wyłącznie postać pisarza oraz jego twórczość.
W książkach Bernarda Miniera nic nie jest oczywiste, bowiem największe zaskoczenia spadają na czytelnika znienacka. Autor po raz kolejny w znakomity sposób skonstruował całą historię, równie dobrze poprowadził śledztwo, umożliwiając nam zagłębienie się w pracę policji. Osobiście przepadam za postacią Servaza i cieszę się, że miałam okazję zobaczyć początki jego kariery i to w tak ciekawym i intrygującym śledztwie! Ciężko stwierdzić, która zbrodnia jest tutaj ciekawsza, bowiem mimo wszystko łatwo jest zrozumieć, że są one ze sobą powiązane. Ciężko jednak zrozumieć, w jaki sposób. Chociaż wydaje nam się, że zyskujemy pewność co do pewnych faktów, to mimo wszystko Minier potrafi namieszać w głowie. Rozwiązania są nieoczywiste, bowiem jesteśmy w stanie dostrzec tylko kawałek góry lodowej, a to, co spoczywa dalej, pozostaje tajemnicą do samego końca.
Nie wiem jak wy, ale uwielbiam, gdy w literaturze pojawia się motyw… pisarzy. Erik Lang jest naprawdę interesującym człowiekiem, podobnie jak jego twórczość, której zarys mamy okazję tutaj poznać. Minier naprawdę świetnie skonstruował jego postać, a także całą jego historię. Czy był oprawcą, czy może jednak ofiarą? Kto tutaj popełnił tak naprawdę największą zbrodnię i był w stanie się dla niej całkowicie poświęcić? Fakty, które Minier stopniowo ujawnia potrafią naprawdę zbić człowieka z pantałyku, a momentami sprawić, że aż zaniemówi z wrażenia. Choć z początku niektóre z nich mogą się wydać absurdalne, to jednak jak się temu wszystkiemu bliżej przyjrzymy, to widzimy tutaj spójność i logikę. Dodatkowo nie można narzekać na tempo akcji, jest jak najbardziej odpowiednie, podobnie jak i atmosfera, która w powieściach Miniera zawsze jest nieco gęsta i mroczna.
„Siostry” to kolejna bardzo dobra powieść w dorobku autora, która w pełni mnie usatysfakcjonowała, chociaż „Bielszy odcień śmierci” wciąż chyba pozostaje moim ulubionym dziełem Miniera. Trzeba jednak przyznać, że historia, którą nam tutaj zaoferował, jest wciągająca i angażuje czytelnika, dlatego zdecydowanie warto się z nią zapoznać, niezależnie od tego, czy będzie to wasze pierwsze spotkanie z tym pisarzem, czy kolejne.
Czółko bez cenzury
Długie zimowe wieczory mogą jawić się jako nudne i bezbarwne. Często pochłania nas melancholia i zmniejsza się chęć spotykania ze znajomymi. Wszak nie ma nic ciekawego we wspólnym współdzieleniu nudy. Wielokrotne poszukiwania ciekawych zajęć spełzły na niczym? Znajomi odrzucają twoje zaproszenia na wieczorki z przekąskami? Pora na wyciągnięcie dodatkowych kart z rękawa i przylepienie ich na ... Czółko.
Gra towarzyska Czółko jeszcze do niedawna dostępna była tylko w formie aplikacji na telefon. Teraz jednak przeżywa swoje drugie życie. W moje ręce trafiła wersja bez cenzury, co oznacza masę zabawy w gronie 18+.
Gra zawiera 208 kart Haseł i 12 kart trybu gry. To nie tylko sztywne odgadywanie hasła zawartego na karcie. Sposób prezentacji hasła zależy bowiem od trybu gry. Co jeszcze sprawi, że gra będzie ciekawym doświadczeniem? Reguła bomby, która zagwarantuje całkowity brak nudy i przewidywalności. Zdania, które należy omijać, utrudnią potyczki, zapewniając równocześnie graczom salwy śmiechu, niezłą dawkę humoru i dobrej zabawy.
3o-minutowa rozgrywka może stać się początkiem ciekawych rozmów lub dłuższych rozgrywek podzielonych na rundy. Pełna dowolność, pikantne hasła i proste zasady to podstawowe zalety tej towarzyskiej formy spędzania czasu. Wystarczą minimum dwie osoby, by rozpocząć zabawę, ale im was więcej tym zabawa lepsza.
To wciągająca i zabawna alternatywa do wspólnie spędzanego czasu dla starszych, którym niestraszna pikanteria i humor w najwyższej postaci. Świetnie rozkręca każde spotkanie, nawet te zimowe, z pozoru skazane na nudę. Mnie wciąż boli brzuch od nagłych salw śmiechu i z czystym sumieniem polecam wam taką formę rozrywki, jako niezłe odstresowanie po dniu pełnym przygód zwanych życiem.
Kryminalne przypadki Matyldy
Co zwykle robi kobieta porzucona przed ołtarzem kobieta? Może wyruszyć samotnie albo z przyjaciółkami w podróż poślubną? Ma złorzeczyć narzeczonemu i szukać dróg zemsty? A może powinna pogrążyć się w odmętach depresji i już nigdy nawet nie próbować szukać szczęścia? Zapewne każda z nas odpowie na to pytanie inaczej, w zależności od typu osobowości, temperamentu czy życiowych doświadczeń.
Oczywiście proponowane odpowiedzi nie wyczerpują też szeregu możliwości stojących przez porzuconą narzeczoną. Możemy się o tym przekonać śledząc losy Matyldy Dominik, autorki poczytnych kryminałów i malarki, bohaterki fascynującej powieści pt. „Kryminalne przypadki Matyldy”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka książka autorstwa Bożeny Mazalik, to frapująca zagadka godna Sherlocka Holmesa, która wciąga nas bez reszty. Po lekturę sięgnąć mogą zarówno wielbiciele kryminalnych historii, jak i czytelnicy, potrafiący docenić zarówno doskonale skonstruowaną fabułę, jak i wspaniałą kreację bohaterów, ze wspomnianą Matyldą na czele.
Po sromotnej porażce, jaką kobieta poniosła na polu związków, Matylda decyduje się skorzystać z oferty starego znajomego, niejakiego Włodka Zbierackiego i osiąść w jego rodzinnym domu – starym, zrujnowanym zamku zwanym Sarnim Dworem. Ów kolega przebywać ma w tym czasie w Irlandii, zbierając fundusze niezbędne do renowacji i utrzymania budowli, w tym czasie zaś Matylda doglądać ma domu, oddając się twórczej wenie i malowaniu obrazów na nadchodzący wernisaż. Tyle tylko, że jak tu skupić się na artystycznej działalności, kiedy w domu nieustannie coś trzeszczy, skrzypi, rozlega się tajemnicze stukanie, a ktoś bezczelnie wyjada z szafki morele? Na dodatek ów tajemniczy ktoś miał czelność zaatakować zajmującego się oporządzaniem zwierząt parobka, a następnie najlepszą przyjaciółkę Matyldy, panią doktor psychiatrii, Ildefonsę? Co prawda akurat Ilka miała tyle szczęścia, że przeżyła (czego nie można powiedzieć o pierwszej ofierze ataku), ale i tak to, co się dzieje wokół Sarniego Dworu i w jego wnętrzu, jest wielce niepokojące.
W miejscu, gdzie dwie osoby zostały zaatakowane, pod początkowo podejrzewaną o napaść jałówką, Matylda znajduje wejście do starego korytarza kopalni srebra, w zamku pojawia się znienawidzona przez Ilkę i Matyldę Halina vel Wredna, znana jeszcze ze szkolnych czasów, a na dodatek na podwórku pojawia się … trup Seweryna, niedoszłego męża Matyldy.
Sprawę prowadzi przystojny Marek Mleczko, obdarzony anielską wprost cierpliwością, nieustannie wystawianą na próbę przez Matyldę i Ilkę. Jak zakończy się ta historia? Kto grasuje na zamku i kro zaatakował dwie niewinne ofiary w obórce, jedną pozbawiając życia? Kto zasztyletował Seweryna? Czy Seweryn i Wredna się znali? Czy właściciel obiektu, Zbieracki, ma coś do ukrycia? A może w korytarzach zamku ukrywa się morderca, który w sąsiedniej wsi zamordował swoją narzeczoną? Na te wszystkie pytania (i kolejne, pojawiające się w trakcie lektury), znaleźć musimy odpowiedź w fenomenalnej powieści Mazalik, stylem zbliżonej nieco do niezapomnianych powieści Chmielewskiej, budzącej zarówno przerażenie, jak i salwy niepohamowanego śmiechu.
Doskonale skonstruowana fabuła, cała plejada mistrzowsko zbudowanych postaci, niezwykły klimat książki – to wszystko sprawia, że powieść „Kryminalne przypadki Matyldy” pochłaniamy łapczywie będąc przekonanym, że z autorką spotkamy się jeszcze nie raz i żałując, że ta mroczna przygoda tak szybko się kończy.
Pozłacane wilki - zapowiedź
Akcja Pozłacanych wilków, pełna mrocznych tajemnic i niebezpiecznych, ale ekscytujących przygód, rozgrywa się w dekadenckim świecie wyższych sfer.
Paryż, rok 1889 – świat stoi u progu nowej ery, ery przemysłu i elektryczności, a zorganizowana w stolicy Francji Wystawa Światowa tchnęła nowe życie w ulice miasta i wydobyła na światło dzienne stare sekrety. W tej metropolii nikt nie śledzi tajemnic tak bacznie jak poszukiwacz skarbów i zamożny hotelarz Séverin Montagnet-Alarie. Kiedy zwraca się do niego o pomoc potężna organizacja, Zakon Babel, Séverin otrzymuje propozycję dostępu do skarbu, który uważał za stracony – do należnego mu dziedzictwa. Aby jednak odnaleźć poszukiwany przez Zakon starożytny artefakt, Séverin będzie potrzebował pomocy specjalistów: matematyczki z długiem do spłacenia, historyka, który nie może wrócić do domu, tancerki o ponurej przeszłości i kogoś, kto jest mu bratem, choć nie łączą ich więzy krwi, i kto chyba za bardzo troszczy się i niepokoi.
Gamedec. Czas silnych istot
Mija sto cykli od powstania Way Empire. Imperator Ludzkości, Gorgon Nemezjus Ezra, chce uczcić to wydarzenie, odbijając z rąk Erthirów Ziemię. Nie zapomina przy tym, że wypaczeni Unithirowie, którzy po Wielkiej Przegranej uciekli w kosmos, powrócą, by skonfrontować się z Imperium. Torkil Aymore, Pionier, Podróżnik i gamedec, a przede wszystkim Ran, żołnierz elitarnej Pierwszej Centurii Pierwszego Maodionu, usiłuje pogodzić bycie żołnierzem i głową rodzinnego klanu. Nie wie, że małżeńskie kłótnie z Pauline to ostatnia rzecz, jaką powinien się martwić. Wkrótce będzie musiał zmierzyć się z przeznaczeniem.
We wszystkich pięciu wcieleniach.