Rezultaty wyszukiwania dla: manga
Ku twej wieczności. Tom. 1
Na początku była kula, ciśnięta przez czyjąś dłoń na powierzchnię ziemi. Niezwykły byt zdolny uczyć się i zmieniać swój kształt. Istota obdarzona darem nieśmiertelności. I stało się tak, że pewnego dnia istota napotkała na swej drodze chłopca, a spotkanie to zapoczątkowało jej wieczną tułaczkę przez świat pełen najrozmaitszych bodźców. Oto opowieść o poszukiwaniu samego siebie.
Mangę można zakupić --> TUTAJ
Gdańskie Spotkania Komiksowe GDAK 2017
Wojewódzka i Miejska Biblioteka w Gdańsku zaprasza na kolejną edycję największego na Pomorzu festiwalu komiksowego – Gdańskich Spotkań Komiksowych GDAK 2017.
W tym roku gościem specjalnym będzie - César Ferioli, hiszpański rysownik disneyowskich komiksów, autor rysunków m.in. do serii Kaczor Donald. Ferioli jest także autorem rysunków do albumów z bohaterami Angry Birds wydawanych w Polsce w serii Angry Birds Komiks.
Willem Dafoe w obsadzie "Death Note"
Willem Dafoe, aktor znany z takich produkcji jak "Antychryst", "Święci z Bostonu", "Spider-Man", dołączył do obsady filmu Adama Wingarda "Death Note". Będzie to ekranizacja japońskiej mangi pod tym samym tytułem. Bohaterem opowieści jest licealista Light Turner (Nat Wolff), który może wywołać śmierć dowolnej osoby, myśląc o niej i jednocześnie pisząc jej imię na kartce papieru w niezwykłym notatniku.
Bye Now
„Bye Now” to manga naszej rodzimej produkcji. Jej autorkami są Marta i Urszula Ostrowskie, pracujące pod pseudonimem Maous. Jest to zabawna przygodowa historia z odrobiną fantastyki. Głównymi bohaterkami serii są trzy młode dziewczyny: Linda, May oraz Des. Będąc absolwentkami prestiżowej Akademii ... Złodziejskiej tworzą całkiem niezwykły, żeński gang, kradnąc na zlecenie i dla przyjemności.
Warto wspomnieć, iż różne charaktery i zdolności dziewcząt tworzą istną wybuchową mieszankę. Linda wydaje się być „mózgiem” całego gangu, Des to osoba mająca bzika na punkcie swojego wyglądu, szczególnie z powodu metalowych implantów zastępujących ... biust, zaś May posiada oryginalne poczucie humoru.
Nasza wspólna przygoda rozpoczyna się w momencie, kiedy samochód trójki złodziejek psuje się na środku pustyni. Z kłopotliwej sytuacji dziewczęta ratuje mechanik Romero, który znienacka zjawia się ze swoim wozem holowniczym. Jednak one wykorzystując naiwność chłopaka kradną mu z warsztatu nowoczesny tir-poduszkowiec „Wave Flower”. Przypadkowo w jednym z barów spotykają słynnego najszybszego rewolwerowca Seta Sero, z którym zawierając umowę i wyruszają w poszukiwaniu legendarnego skarbu. Jak nietrudno się domyślić ich wspólna wyprawa pełna będzie komicznych sytuacji i być może małego romansu?
„Bye Now” jako polska manga na tle japońskich i koreańskich komiksów wypadła wcale nie najgorzej. Autorki serwują nam ciekawie rozpoczynająca się historię (zobaczymy jak fabuła ułoży się w kolejnych epizodach, gdyż pisząc tą recenzję jestem po lekturze pierwszego tomu). Nie zabrakło w niej humoru słownego jak i sytuacyjnego oraz pobocznych wątków (np. epizod o tragicznym wypadku Des, w którym straciła swoje piersi i została zakwalifikowana w Akademii jako cyborg).
Kreska w „Bye Now” nie stoi na tak wysokim poziomie jak fabuła. Jest mało szczegółowa oraz czasami „kanciasta”. Ładnie prezentują się jedynie kadrowe, cieniowane rysunki (np. ten rozpoczynający komiks).
Podsumowując „Bye Now” to komiks tworzony przez kobiety, o kobietach i skierowany głównie do młodszych przedstawicielek płci pięknej. Humorystyczna fabuła rozbawi zapewne niejedną osobę. Mam nadzieje że z tomu na tom seria będzie coraz to lepsza.
Seimaden (seria)
Hilda, młoda, piękna dziewczyna, jest tancerką w jednej z miejskich tawern. Wydaję się być szczęśliwa i zadowolona z życia, jednak w głębi duszy odczuwa pewien niepokój. Czuje się zagubiona w otaczającym ją świecie, a wszystko to z powodu utraty pamięci. Jedyną osoba jaką zna jest tajemniczy Laures, jej opiekun, który ratuję ją z wszelkich opałów i nieustannie przy niej czuwa.
Jednak Laures nie jest zwykłym mężczyzną, jest demonem, Księciem Piekieł, a jego miłość do śmiertelniczki wywołuje niezadowolenie i niepokój wśród pozostałych demonów. W jego świecie rodzi się chaos, rozpoczynają się bunty. Na domiar złego pojawia się tajemniczy mężczyzna, Rod, ostatni potomek rodu Azelów wytępionego przez Lauresa. Chłopak jako dawny kochanek Hildy postanawia ją uwolnić z sideł demona. „Seimaden” to manga utrzymana w klimatach fantasy, należąca do gatunku yaoi czyli skierowana głównie do płci pięknej. Przedstawione w niej świat, podzielony na krainę śmiertelników i demonów, pełen jest wszelakich intryg, walk między dobrem i złem, miłości. Ten ostatni motyw jest najbardziej rozbudowany w przedstawionej historii. Miłość Lauresa do Hildy, kryjącej w sobie niezwykłą tajemnicę czy nieustanna walka byłego kochanka dziewczyny z demonem, towarzyszą nam przez cały czas. Drugoplanowy motyw problemów Księcia Piekieł ze swoimi podwładnymi jeszcze bardziej urozmaica historię.
Czytając komiksy, a szczególnie mangi, dużą uwagę zwraca się na rysunki. Już na wstępie nasze oczy można nacieszyć kolorowymi planszami przedstawiającymi Lauresa i Hildę. Dalej, choć już w czarnych i białych kolorach, wcale nie jest gorzej. Przedstawione postacie są szczegółowo narysowane, gorzej jednak jest z tłem i kompozycjami drugoplanowymi. Postacie demonów czy upadłych aniołów są zbyt jednak przypominają kobiety, ale jest to cecha prawie wszystkich mang skierowanych do dziewczyn. Na plus zasługują również rysunki przedstawiające walki, które oddają dynamikę i akcję.
Podsumowując autorka - You Higuri – wykonała kawał dobre roboty tworząc taką historię wzbogacona pięknymi rysunkami. Z czystym sumieniem polecam ten komiks szczególnie przedstawicielką płci pięknej ze względu na wątek miłosny oraz wszystkim fanom fantasy.
Les Bijoux (seria)
Les Bijoux – świat Kamieni podzielony na 12 kopalni pod władzą dwunastu tyranów zwanych Kryształami, którzy surowo panują nad niższą klasą ludzi zwaną Gipsami. W krainie jednej z Kopalni - Neige - po wielu latach oczekiwań, na świat przychodzi przeklęte dziecko z przepowiedni – potomek krasnoluda i garbatej kobiety – Lapis Lazuli.
Chłopca od innych zwykłych śmiertelników wyróżnia niespotykana uroda oraz jego niezwykły dar (i przekleństwo jednocześnie) zmieniania płci. Wraz z rodzicami pracuje dla władcy Neige – księcia Diamenta. Tyran zakochuje się w kobiecej postaci Lazuli, zaś męską – Lapisa zamierza zlikwidować za wszelką cenę, dlatego w wyniku nieporozumienia zabija jego rodziców. Chłopak zaś wierzy, iż uzbieranie 12 magicznych kamieni uwolni go od klątwy bogów, dlatego wyrusza w podróż po wszystkich dwunastu krainach Les Bijoux, gdzie nieświadomie zacznie wypełniać swoje tajemnicze przeznaczenie.
„Les Bijoux” to manga utrzymana w klimatach fantasy, należąca do gatunku yaoi czyli skierowana głównie do płci pięknej. Na jej oryginalność wpływa wymyślony świat – Les Bijoux, co z francuskiego oznacza „klejnot”. Większość imion głównych bohaterów pochodzi od nazw minerałów i kamieni szlachetnych, dlatego mamy tu m.in. Diament, Sadd, Oliwin, czy Lapis Lazuli. Głównym motorem napędowym całej fabuły jest motyw klątwy panującej nad głównym bohaterem. Jego odmienność i niekontrolowana zdolność do zmiany płci przysparza mu wiele kłopotów ale i czasami ratuje z opresji. Ponadto sama fabuła pełna jest nagłych zwrotów akcji. W przedstawionej historii, jak przystało na fantasy, nie zabrakło różnorodnych postaci, oprócz zwykłych zjadaczy chleba i robotników kopalni mamy tu zmiennokształtnych oraz ludzi obdarzonych niezwykłymi mocami duchowymi.
Czytając komiksy, a szczególnie mangi, dużą uwagę zwraca się na rysunki. Park Sang-Sun pozwala czytelnikowi nacieszyć oczy naprawdę ciekawymi grafikami. Pięknie narysowane postacie kobiet, szczegółowe krajobrazy podnoszą ocenę komiksu. Jedyne do czego można mieć zastrzeżenie to postacie mężczyzn, które z długimi, falowanymi włosami do złudzenia przypominają kobiety. Jednak jest to element spotykany w gatunku yaoi. Ładnym gestem jest również przedstawienie czytelnikowi w dodatku charakterystyk głównych bohaterów oraz mapki świata Les Bijoux.
Podsumowując Jo Eun-Ha stworzyła bardzo ciekawy świat i interesującą historię, a Park Sang-Sun umiejętnie nam ja przedstawiła w formie graficznej. „Les Bijoux” ze względu na zbyt upiększonych mężczyzn, powinien przypaść do gustu dziewczynom, chłopcy mogą odnieść wrażenie, iż czytają mangę z homoseksualnymi podtekstami. Ale tak to jest gdy komiks tworzą kobiety :)
Kuroshitsuji #04
"Zapierająca dech w piersiach opowieść o zawrotnych prędkościach, w której Sebastian, niepokonany król Formuły 1, przemierza asfaltowe labirynty zwane trasami wyścigowymi! ...albo i nie." – brzmi tym razem uwielbiany przeze mnie opis z tyłu okładki. Bardzo lubię czarny humor, wyróżniający „Kuroshitsuji" spośród innych pozycji. I tym razem również manga jest go pełna.
Hrabia Phantomhive ponownie został wezwany do Londynu jako pies królowej, tym razem jednak zabrał ze sobą całą służbę (jak twierdzi Sebastian, żeby niczego podczas ich nieobecności nie popsuli). Sprawa, nad którą pracują, jest makabryczna. Ktoś rozbiera i wiesza do góry nogami Anglohindusów, zostawiając przy nich zawsze tak samo brzmiący list. Tym razem trupów nie ma, za to pojawia się hinduski książę, który przybył do Anglii w poszukiwaniu swojej niani. Postanawia wprowadzić się do rezydencji Phantomhive razem ze swoim służącym, który jest pierwszym człowiekiem walczącym z Sebastianem jak równy z równym.
Z czwartego tomu mangi nareszcie dowiadujemy się co nieco o przeszłości Ciela. Odkrywamy prawdę o tym, dlaczego chłopiec jest aż tak zdesperowany. Poznajemy również więcej szczegółów na temat natury Sebastiana. Jest to miła odmiana, gdy czytelnik wreszcie przestaje krążyć po wielkiej niewiadomej. Niestety tom urywa się w trakcie rozwiązywania kryminalnej zagadki i mimo że poznajemy sprawcę, to na rozwiązanie całej sprawy, musimy cierpliwie czekać.
W Japonii do tej pory ukazało się już dwanaście tomów, a ciągle są jeszcze wydawane. U nas natomiast zbliża się premiera piątego. Bardzo cieszę się, że wydawnictwo Waneko, postanowiło wprowadzić ten tytuł na nasz rynek. „Kuroshitsuji" to historia niezastąpiona. Równie mroczna oraz brutalna, jak i urocza. Bez trudu można się w niej zakochać. Największym minusem całej fabuły są jednak niestety dłużyzny. W akcję czwartego tomu nie potrafiłam się tak cudownie wciągnąć, jak w przygody opisywane w trzech poprzednich. Mam nadzieję, że to się zmieni, a autorki nie opuści twórcza wena, ponieważ jej pomysły i przedstawienie całej fabuły (rysunki, treść) bywają miejscami wręcz genialne!
„Kuroshitsuji", a może tym razem „Kuroresa" (mroczny kierowca wyścigowy), to pozycja godna uwagi. Z czystym sumieniem mogę ją polecić nie tylko wyjadaczom mang – choć i im z łatwością przypadnie do gustu – ale także każdemu, kto lubi historie w klimatach Tima Burtona. Świat demonicznego absurdu i ironicznego, czarnego humoru, stoi przed czytelnikami otworem. Wystarczy jedynie uchylić do niego bramy (w tym wypadku natomiast po prostu przewrócić kartkę).
Kuroshitsuji #03
Mroczny klimat Wiktoriańskiej Anglii. Nierozwikłane zagadki i tajemnice. Czarny humor. Dalsze losy młodego hrabiego Ciela Phantomhive i jego nadzwyczajnego kamerdynera, Sebastiana. Co może skłonić człowieka do tego, by zawarł pakt z demonem? Przyczyn jest wiele, ale konsekwencja tylko jedna – traci się duszę.
Tym razem, trzeci tom mangi „Kuroshitsuji” (mrocznego kamerdynera), nosi podtytuł Kuroninja (mroczny ninja). „W barwnym mieście Edo Oniwaban (ninja specjalizujący się w szpiegostwie i wywiadzie, otrzymywał rozkazy bezpośrednio od szoguna)Sebastian obnaża złe uczynki lokalnych urzędników w porywającej opowieści o ninja! …albo i nie.” – głosi napis z tyłu okładki. Oczywiście i tym razem skłaniamy się ku opcji „albo i nie”, ponieważ manga jest zupełnie o czym innym.
Fabuła rozpoczyna się w środku akcji – tam, gdzie skończył się drugi tom. Sebastian walczy z Ponurym Żniwiarzem. Grafika kamerdynera-demona z piłą mechaniczną w rękach to widok niezapomniany. Poproszę o plakat z tej strony! Podczas walki, która sama w sobie zajmuje mniej więcej pół tomu, poznajemy wspomnienia ciotki Ciela, dowiadujemy się jak została „Czerwoną damą” oraz co nią tak naprawdę kieruje. Grell Sutcliff (mroczny żniwiarz płci pięknej) próbuje zajrzeć również we wspomnienia Sebastiana, ale okazuje się, że wszystko co znajduje, to pamięć o roku u boku Ciela, oraz wpadkach jego nieporadnej służby, czym jest naprawdę bardzo zawiedziona. Walka kończy się epicko – autorka idealnie wykorzystuje wzniosły moment, który wielu twórcom epopei narodowych wychodzi niezamierzenie zabawnie, by znowu wprowadzić swój nietypowy, czarny humor. Na koniec otrzymujemy kolejne strzępki do układanki pod tytułem „kim tak naprawdę jest Sebastian i co łączy go z młodym hrabią?”. Zagadka Kuby Rozprówacza zostaje wyjaśniona, a nasi bohaterowie w Londynie nie mają już nic więcej do roboty. Wraz z nimi wracamy do domu – posiadłości hrabiego Phantomhive - by mogła rozpocząć się kolejna przygoda. Ciel kończy trzynaście lat, a wierni czytelnicy mangi, niecierpliwie czekają na więcej!
Cudna kreska, dobrze skonstruowane postacie (zarówno narysowane jak i fabularnie rozbudowane – w obu przypadkach z dbałością o najmniejsze szczegóły), czarny humor i oczywiście… Sebastian! Trzeci tom z pewnością dorównuje swoim poprzednikom. Jedyne co mogłabym tutaj zarzucić, to dziwny układ akcji – właściwie prawie cała manga to kontynuacja przygody z poprzedniej części, a na koniec jeden, króciutki, rodzinny epizod. Wydaje mi się to niespecjalnie dobrym podziałem, ale cóż, z całym sztabem ludzi odpowiedzialnych za taki, a nie inny układ, nie będę przecież dyskutowała.
Mangę „Kuroshitsuji” pochłania się jednym tchem, a potem, z żalem i niepokojem w sercu, czeka się cały miesiąc na następną część. Ja najchętniej przeczytałabym wszystkie naraz, bo czas spędzony przy tej historii to czysta, niewymuszona przyjemność. Po raz kolejny tytuł szczerze polecam i to nie tylko wielbicielom mangi jako gatunku literackiego, ale każdemu, kto lubi czarny humor, mroczny klimat absurdu (w trzecim tomie pojawia się nawet nawiązanie do Edgara Alana Poe) i przystojnych, tajemniczych bohaterów. Jest to idealna pozycja również do tego, by nie ryzykując zniechęcenia, zacząć swoją przygodę z japońskim komiksem. Ja sama już nie mogę doczekać się czwartego tomu.
Bisu #01: Ognista salamandra
Do tej pory nie miałam zbyt wiele styczności z komiksami polskich autorów. Chyba pierwszym była antologia konkursowa z 2004 roku. Dlatego właśnie „Ognista Salamandra" była dla mnie prawdziwą ciekawostką - w ogóle nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać.
Bisu jest ognistą salamandrą, wysłannikiem bogini Frei. Wędruje po świecie rodem z nordyckiej mitologii, w poszukiwaniu fragmentów naszyjnika Brisingamen, by jego pani na powrót mogła zaznać szczęścia. Nie tylko on jeden szuka jednak klejnotów. Na każdym kroku spotyka wysłanników mrocznego boga, Lokiego. W jednej z potyczek zostaje ranny. Wtedy właśnie odnajduje go Tilli, dziewczyna z wioski wikingów. Widzianą pod postacią zwierzęcia salamandrę zabiera ze sobą, by w spokoju opatrzyć jej rany, a potem wypuścić do lasu. Nieoczekiwanie dla Bisu, z biegiem czasu, stają się przyjaciółmi.
Komiks nie wywarł na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Bardzo nie spodobała mi się taka zupełnie inna od japońskiej kreska. Przyzwyczajona do mang shoujo oczekiwałam ślicznych postaci, w których od pierwszego wejrzenia można by się zakochać. W „Bisu" zdecydowanie tego nie ma. Kiedy jednak zaczęłam czytać, bardzo szybko wciągnęłam się w fabułę. Nie chodzi tu nawet o jakąś niesamowitą treść, ale o taki głupkowaty humor, który towarzyszy całej akcji. Jest raczej prosty, niezbyt wyrafinowany i na dość niskim poziomie, a to oznacza tylko jedno – spodoba się niemal każdemu. Przypadła mi także do gustu przedstawiona wizja Yggdrasilu, a niektórym rysunkom Bisu również nie brakuje uroku. Ponadto doczekałam się wreszcie obrazu krasnoludów, który w zupełności odpowiada moim wyobrażeniom na temat tej rasy.
Historia ognistej salamandry jest jednocześnie ciekawa i zabawna. Po prostu przyjemnie (i niestety zbyt szybko) się ją czyta. Po momencie zniechęcenia, kiedy wzięłam tomik do rąk i przełamaniu barier, jestem naprawdę zadowolona, że do mnie trafił. Samo wydanie mangi jest całkiem fajne, najtrudniejsze do zaakceptowania jest dla mnie to, że czyta się ją „po polsku" (to znaczy od lewej do prawej, a nie na odwrót). Nic w tym jednak dziwnego, skoro to polski komiks, a nie oryginalna, japońska manga, do jakiej jestem przyzwyczajona.
Bisu jest bohaterem pozytywnym, ale czarnego humoru i wrodzonej wredności oraz ironii mu nie brakuje. Trudno go nie polubić. Pozostałe postacie też zostały przedstawione bardzo żywo i w taki sposób, że od razu nasuwał mi się na myśl mój ukochany „Asterix". Całą mangę oceniam na 4+, ponieważ niektóre żarty wyjątkowo mi się nie podobały (choć cieszy mnie, że w komiksie nie było żadnych wulgaryzmów). Ogólnie z lektury jestem zadowolona i polecam ją zwłaszcza na ponure, pochmurne dni, ponieważ sądzę, że potrafi wywołać uśmiech na twarzy każdego.
Bisu #03: Ognista Salamandra
Nareszcie w moje ręce trafił długo wyczekiwany, trzeci tom „Ognistej Salamandry”. Zacznę od przypomnienia fabuły poprzednich części. Bisu jest wysłannikiem bogini Freyi, którego zadaniem jest odnalezienie fragmentów naszyjnika Brisingamen. Gdy krasnolud odcina mu ogon, traci swoją moc i zamienia się w salamandrę. Takim odnajduje go Tilli, córka wodza Wikingów. Dziewczyna zaczyna się nim opiekować i szybko zostają przyjaciółmi. Pod koniec drugiego tomu Tilli zostaje porwana przez króla trolli, który ma zamiar ją poślubić, a Bisu przegrywa walkę z mrocznym elfem i zostaje uwięziony. Nie wiadomo, jak dalej potoczą się ich losy…
To chyba niemożliwe, żeby „Bisu” miał mieć jedynie trzy tomy, ale zakończenie ostatniego zarysowane zostało dość wyraźnie. W przypadku powieści lubię takie zabiegi, ale jeśli chodzi o komiks, nieco mnie to zaskoczyło – przyzwyczaiłam się do urywanych wątków, gdyż forma zazwyczaj jest dla twórców zbyt krótka. Mam nadzieję, że autorka nie porzuci swojego dzieła i będzie kontynuowała historię, w dalszym ciągu zmuszając czytelników do niecierpliwego przewracania stron i śmiechu.
Polska manga to właściwie nowość, przynajmniej w wydaniach papierowych, eksperyment jednak wyszedł interesująco. Bohaterowie, których stworzyła Dorota Kuśnierz są ciekawie wykreowani i sympatyczni, akcja toczy się wartko, a fabuła dorównuje japońskim oryginałom. Humor w komiksie jest dość prosty, ale dobry. Czytaniu prawie bez przerwy towarzyszył wesoły uśmiech. Jeśli zaś chodzi o stronę graficzną, to, jak wspominałam przy okazji recenzji pierwszego tomu, trudno mi się było do kreski autorki przyzwyczaić, szybko jednak wciągnęła mnie w równym stopniu co sama część fabularna.
Na początku tomiku znajduje się mapa i spis postaci. Rzecz dobrze pomyślana i przydatna, gdy trzeba po dłuższym czasie powrócić do przygody. Z tyłu natomiast pojawia się dodatek z krótkim słowniczkiem i kilkoma interesującymi wstawkami. Samo wydanie może nie jest rewelacyjne, ale z pewnością mieści się w normie. Pojawiają się nawet dwie kolorowe strony.
Serię „Ognistej Salamandry” serdecznie do przeczytania polecam. To ciekawa, pełna dobrego humoru historia z mitologią nordycką w tle i typową fabułą heroic fantasy. Losy bohaterów śledzi się z przyjemnością i wesołym uśmiechem. To taka lekka, czysto rozrywkowa lektura, która bez problemu potrafi wprowadzić czytelnika w dobry nastrój. Wręcz idealna na poprawę humoru.