listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: humor

środa, 30 marzec 2016 13:21

Wieczna

Znajdź i pocałuj kilka żab, żeby sprawdzić, czy któraś nie zamieni się w księcia. *

Przebywając z innymi osobami często może powstać więź sprawiająca, że są dla nas bardzo ważni. Potrafimy odczytać ich emocje, zauważyć kiedy coś się dzieje. A co gdyby połączyło nas związanie, siła, która potęguje wszystko i sprawia, że jeszcze mocniej odczuwamy emocje drugiego człowieka i boimy się, że coś się mu stanie? Jak odróżnić siłę tej mocy od własnych uczuć, w jaki sposób się przekonać czy to co czujemy jest prawdziwe?

Ostatnimi czasy na głowę Delli spadło naraz kilka spraw, których nie mogła odłożyć na później. [SPOILER] Musi poradzić sobie z odrodzeniem i tym jakie możliwości jej to dało, nie wie też co ma robić z więzią, która połączyła ją i Chase'a – wampira pomagającego jej w odrodzeniu. [KONIEC SPOILERA] Nie bardzo też wie co zrobić ze Stevem, do którego coś czuje, ale on wyjeżdża. Do tego JBF przydziela jej kolejną sprawę, nawiedza ją duch i musi rozwikłać zagadkę pewnego zabójstwa... Łatwo nie będzie...

Polubiłam Wodospady Cienia, zżyłam się z ich bohaterami, uwielbiam poczucie Humoru Hunter i to jaki nacisk kładzie na przyjaźń, zaufanie, miłość oraz jak ważna jest akceptacja i wiara w drugiego człowieka. Kiedy powstał ich spin off o losach Delli skakałam z radości i niecierpliwie czekałam na pierwszy tom a po przeczytaniu byłam bardzo zadowolona, czy teraz gdy mam za sobą drugą część, ten stan się utrzymał?

Nie kocham cię. Kropka. Nawet nie zawsze cię lubię. *

Hunter zaskoczyła mnie pozytywnie. Wszystkie jej książki mają dobry poziom, ale ma też pozycje, które są o wiele lepsze od pozostałych. I właśnie Wieczna jest jedną z nich. Autorka od pierwszych stron rzuca w wir wydarzeń dbając przy tym by nie brakowało im dynamiczności, odpowiedniej dawki emocji, humoru oraz tajemnic do rozwikłania. W drugim tomie Po zmroku odpowiada na pytania, a przynajmniej ich część, pojawiające się już w Odrodzonej, ale pojawiają się kolejne. To tylko powoduje wzrost ciekawości oraz domysły nad tym jakie mogą być odpowiedzi. Co jeszcze lepsze, zaskakuje fabuła, szczerzę przyznaje, że byłam kilkukrotnie zaskoczona rozwojem akcji, a fakt, że wątek miłosny nie stał się głównym cieszy mnie jeszcze bardziej. Jest odczuwalny i wielokrotnie poruszany, ale w dalszym ciągu stanowi tylko dopełnienie całości.

Rozumiem Dellę, jej potrzebę akceptacji, wiary w nią, zaufania, pokazania, że się liczy. Rozumiem jej obawy i lęki przed odrzuceniem i bólem. Lubiłę ją za to jaka jest, niby niedostępna, ale jednocześnie kochająca i dbająca o najbliższych. To tylko książka fantastyczna, ale emocje przeżywane przez bohaterów są jak najbardziej rzeczywiste i nam znane, dzięki temu postacie nabierają realności i wzbudzają przeróżne emocje. Jestem pod wrażeniem opisu bohaterów, bo każdy czymś się wyróżnia.

Kolejne spotkania z Hunter oraz Wodospadami Cienia, to jak ponowne spotkania z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Wiedziałam, że Wieczna mnie nie zawiedzie, od początku dałam się pochłonąć historii i wraz z bohaterami śmiałam się, wkurzałam i próbowałam rozwikłać tajemnice. Działo się dużo szybko i zawile, ale wszystko jest jasne na ile powinno, pełne emocji oraz niedomówień. Hunter nadal potrafi zdobyć całą moją uwagę, dostarczyć mi rozrywki, pozostawić z pytaniami i wzbudzić ciekawość tego co będzie dalej.

Wieczna jest jeszcze lepsza od pierwszego tomu. Więcej się w niej dzieje, jest też dużo więcej emocji, niepewności i humoru. Spin off jak i serię o Kylie polecam nie tylko młodzieży, ale i dorosłemu czytelnikowi, bo Hunter zapewnia mnóstwo wrażeń oraz rozrywki.

Płacz tylko podlewa ból i sprawia, że on rośnie. *

*C. C. Hunter, Wieczna

Dział: Książki
piątek, 18 marzec 2016 16:17

StarCraft II: Diabelski dług

Jeśli zabierasz bogatym i dajesz biednym, to najpewniej jesteś Robin Hoodem. Jeśli natomiast zabierasz bogatym i dajesz sobie, to jest wielce prawdopodobne, że jesteś Jimem Raynorem lub Tychusem Findlayem. Panowie chętnie uszczkną zawsze nieco z kiesy Konfederacji. Wykradzione kredyty przeznaczają zazwyczaj na alkohol i dziewczyny w czym nie mają opamiętania. Sprawia to, że napady na konfederckie pociągi muszą odbywać się stosunkowo często.

Wspomnieni bohaterowie, to byli żołnierze elitarnego oddziału Komandosów, który dzięki swym dokonaniom zasłużył sobie na przydomek Niebiańskich Diabłów. Postaci poznajemy po dezercji spowodowanej zdradą ich przełożonego, pułkownika Javiera Vanderpoola. Swoje życiorysy toczą oni obecnie między innymi na Pustkowiach Nowego Sydney, gdzie są utrapieniem tamtejszego szeryfa Butlera. Początkowo powieść obraca się wokół kradzieży i prób przechytrzenia szeryfa oraz rozrywkach w barze. Sielanka nie trwa jednak wiecznie, Raynor otrzymuje informacje o tym, że jego matka umiera. Na dodatek bohaterowie ścigani są przez Łowcę nagród, który nie spocznie, nim ich nie zabije. A jest najlepszy w swoim fachu. I chociaż w przeciwieństwie do bohaterów, praktycznie od początku wiemy, kto jest zleceniodawcą łotra, to w żadnym przypadku nam to nie przeszkadza. 

Od pierwszych stron powieści, możemy zauważyć, że choć bohaterowie działają wspólnie, nie zawsze są we wszystkim zgodni. Wiele ich wbrew pozorom dzieli, począwszy od charakterów. po motywacje. Stanowi to zaletę. Obie postaci są równie barwne, dzięki czemu nie nudzimy się podczas obserwowania ich poczynań. Całości dopełniają również interesujący bohaterowie drugoplanowi, zarówno te przyjaźnie nastawione, jak i antagoniści. 

Christie Golden ma na swoim koncie już wiele powieści i w to różnych uniwersach. Pośród nich znajdziemy między innymi książki z serii Warcraft, Star Wars czy właśnie wcześniejszą odsłonę StarCraft. Trudno nazwać ją więc nowicjuszką. Czuć to również w omawianej powieści. Wątki fabularne są ciekawe, a akcja wartka. Świat StarCraft nie jest mi szczególnie znany, dlatego oceniam tę książkę z punktu widzenia osoby, która sięgnęła po powieść z ciekawości. Co otrzymałam? Sporą dawkę humoru, ciekawych bohaterów oraz dobrze skrojoną intrygę. "Diabelski dług" stanowi świetną propozycję zarówno dla fanów StarCrafta, jak i dla świeżaków, którzy niewiele o tym świecie wiedzą.

 

Dział: Książki
środa, 09 marzec 2016 08:22

Wywiad z Arturem Laisenem

Twoja debiutancka powieść „CK Monogatari" była książką raczej nietypową, jeśli chodzi o przynależność gatunkową – określasz ją „thrillerem metafizycznym" czy też „współczesną powieścią obyczajową z elementami fantastyki". Pierwsza część „Teraii" czyli „Studnia Zagubionych Aniołów" to fantasy nawiązująca bardziej do klasyki gatunku niż do najnowszych powieści Martina czy Eriksona. Skąd ten zwrot?

Dział: Wywiady

Deponia Doomsday pojawi się na polskim rynku w wersji na PC w kwietniu – w bogatszym wydaniu i bardzo atrakcyjnej cenie.

Dział: Z prądem

Powieść „Wikingowie. Wilcze dziedzictwo" Radosława Lewandowskiego to pierwsza część trylogii opowiadającej o X-wiecznej Europie – początek doskonale zapowiadającej się serii, która z pewnością zainteresuje zarówno miłośników powieści historycznych, jak i wielbicieli fantastyki. Powieść ukaże się 30 marca pod patronatem Secretum i nakładem wydawnictwa Akurat.

Dział: Patronaty

Przygotuj groszkostrzelców do ataku i zagraj w najzabawniejszą, najbardziej zakręconą strzelankę we wszechświecie: Plants vs. Zombies Garden Warfare 2. Dr Zomboss podbił przedmieścia i zmienił je w raj dla zombie, do którego rośliny nie mają wstępu. Czas, by rośliny przeszły do ofensywy. Pomóż im odzyskać ziemię, stając do walki z zombie w 24-osobowym trybie „Herbal Assault". Możesz też wybrać 4-osobową kooperację lub grę w pojedynkę. Dzięki nowym trybom, klasom i potężnej dawce humoru Plants vs. Zombies Garden Warfare 2 to prawdziwa wojna przeciw powadze (i znajomym). Walcz tak, jak lubisz. W Plants vs. Zombies Garden Warfare 2 znajdziesz również podwórkowe pole walki, na którym wspólnie z 3 znajomymi możesz wykonywać dzienne zadania, podejmować wyzwania i bawić się z postaciami z PvZ.

Dział: Z prądem
czwartek, 31 maj 2012 08:19

Eve

„Eve" to pozycja, na którą czekałam bardzo długo – odkąd tylko pojawiła się w wydawniczych planach i jeszcze nigdzie nie było nawet jej zapowiedzi. Angielskie recenzje książki skusiły mnie niezwykle. Jest to więc powieść, po którą sięgnęłam, mając naprawdę duże oczekiwania.

Świat opanowała zaraza, która wymordowała 98% populacji, a szczepionka, która miała pomóc, jedynie pogorszyła sprawę. Teraz, by na powrót zasiedlić Ziemię, król Nowej Ameryki, stworzył specjalne szkoły dla dziewcząt, które po ukończeniu osiemnastego roku życia, miały za zadanie rodzić dzieci. Początkowo było wiele chętnych ochotniczek, ale później okazało się, że mnogie ciąże niosą ze sobą przeróżne powikłania i od tej pory dziewczęta są oszukiwane. Sądzą, że szkoli się je jako elitę Nowej Ameryki. Kiedy najlepsza uczennica, Eve, dowiaduje się strasznej prawdy, ucieka z takiej placówki pod osłoną nocy. Na swojej drodze spotyka byłą szkolną rywalkę, Arden, oraz chłopaka, Caleba, który wbrew temu, czego uczyła się w szkole, postanowił jej bezinteresownie pomóc, na dodatek narażając własne życie.

Książka jest ciekawa i napisana lekkim piórem, ale nie mogę się wyzbyć wrażenia, że to pozycja „jedna z wielu". Właściwie nie wnosi nic nowego do świata literatury, a obóz sierot do którego trafia główna bohaterka, jest niemalże żywcem zaczerpnięty z przygód „Piotrusia Pana". Z początku interesującą postacią wydał mi się ich przywódca, Leif, ale później autorka w bardzo sprytny sposób go spłyciła. Caleb niestety wcale nie jest interesujący. To postać przypominająca błędnego rycerza. Bohater postępujący przewidywalnie i niemalże bez skazy. Natomiast sama Eve wydaje się być po prostu niekonsekwentna. Z jednej strony to mała, zabłąkana dziewczynka, a z drugiej uparta, zadziorna kobieta. W każdym razie której maski by nie przywdziała, to postępuje głupio i nierozważnie. Sądzę, że psychologicznie można by tę postać jakoś wytłumaczyć, ale zwyczajnie nie potrafiłam darzyć jej dużą sympatią.

Stworzony przez Annę Carey świat jest miejscem wartym odwiedzenia. Pokryte pleśnią, rozsypujące się domy, opuszczone ludzkie osiedla. Farmy sędziwych ludzi, które są ostoją dla sierot i zaszyfrowana komunikacja radiowa są zdecydowanie w tej historii godne uwagi. Miasto na pustyni również intryguje, choć kompletnie nie ma sensu i racji bytu – aczkolwiek na ten temat nie będę więcej marudziła, ponieważ „Eve" to w końcu pierwsza część trylogii i może wszystko się później jakoś wyjaśni. Natomiast zupełnie nierealne fragmenty również się pojawiały. Bardzo żal mi było klaczy Caleba, która nie tylko woziła na swoim grzbiecie trzy osoby, ale (o zgrozo!) galopowała z nimi. Sądzę, że w realnym świecie szybko skończyłoby się to urazem kręgosłupa biednego konia (nawet gdyby się tam wszyscy pomieścili i jakoś utrzymali).

„Eve" to kolejna pozycja, która stanowi dla mnie istny paradoks. Z jednej strony nie żałuję przeczytania tej książki i jeżeli będę miała taką możliwość, to chętnie sięgnę po kolejne części, ale z drugiej, nie lubię różnego typu błędów merytorycznych, bo nawet fikcja powinna moim zdaniem zachowywać jako taką logikę. Nagrodą dla wytrwałego czytelnika z pewnością będą pocieszni, mali chłopcy (w tym jeden w spódniczce baleriny). Humor momentami się autorce naprawdę udał.

Na powieści niestety zawiodłam się srodze, ale to czy jest warta przeczytania, każdy powinien ocenić sam. Książka ma wiele wad, ale nie brakuje jej również zalet. Chociażby lekkość stylu Anny Carey jest zdecydowanym plusem. Podobno dobry pisarz potrafi stworzyć dzieło z byle czego i tutaj moim zdaniem to się sprawdza. Przy dość banalnej i naciąganej, a jednocześnie na siłę tragicznej, fabule powieść czyta się naprawdę rewelacyjnie – szybko i bez odrywania się od książki. Jeżeli od treści oczekujesz jedynie rozrywki, to „Eve" jest właśnie dla Ciebie.

Dział: Książki
poniedziałek, 02 kwiecień 2012 12:54

Crom i uczeń czarnoksiężnika

Na tegorocznym Pyrkonie swoją premierę miała debiutancka książka fantasy dla dzieci i młodzieży "Crom i uczeń czarnoksiężnika" pióra Krzysztofa S. Stelmarczyka. Autor ujął mnie stwierdzeniem, że chciałby kiedyś napisać powieść kultową, ale nie wie jeszcze, jakiego kultu. Plany na przyszłość ma więc jasno sprecyzowane, a póki co należy mu się uznanie, gdyż pierwszy tom przygód niepokornej, rudowłosej dziewczynki to debiut wyjątkowo udany. Cała seria również zapowiada się bardzo interesująco.

Akcja powieści dzieje się na planecie niemal w całości pokrytej wodą. Jedynym kontynentem jest Wyspa, na której można spotkać zarówno zwykłych ludzi, jak i osoby obdarzone zdolnościami magicznymi, a nawet baśniowe postacie. Każdy z mieszkańców tego niezwykłego miejsca ma swoją „iskrę" – większą u osób parających się czarami i mniejszą u tych, pozbawionych magicznego talentu. Jedynym wyjątkiem jest tytułowa bohaterka, której iskra jest mała, a jednocześnie niezwykle jasna. Dlaczego? Tego jeszcze nikt nie odkrył.

Crom to rezolutna, odważna i pyskata dwunastolatka, która zdecydowanie nie daje sobie w kaszę dmuchać. Niestraszny jej ani czarnoksiężnik, czyhający na jej życie na leśnej ścieżce, ani wilkołak, któremu potrafi publicznie naubliżać od pchlarzy, ani nawet sam Czarny Mistrz. Dziewczynka mieszka z rodziną w spokojnej wiosce, aż do chwili, gdy pada ofiarą zamachu na swoje życie ze strony wspomnianego już czarnoksiężnika, Darka von Detha. Zamachu nieudanego, gdyż ostatecznie napastnik postanawia wymierzyć zabójczy cios we własne serce. Dlaczego? To także pozostaje na razie tajemnicą.

Babcia dziewczynki, dawniej słynna czarodziejka uznaje, że za napadem stoi ktoś znacznie potężniejszy, wysyła więc Crom w podróż do stolicy w towarzystwie druida Montgomeryego P. Bora oraz byłego ucznia czarnoksiężnika, Pera de Mort. Po drodze czeka na nich wiele niesamowitych przygód. Spotkają też wiele niezwykłych postaci, jak choćby Czerwonego Kapturka, który okazuje się być sześcioletnim, niestabilnym emocjonalnie chłopcem o imieniu Harry i Wielkiego Złego Wilka, założyciela stowarzyszenia ZEW (Zreformowanych Entuzjastycznie Wilkołaków).

Wartka akcja powieści nie pozwala nudzić się nawet przez chwilę. Stelmarczyk zaskakuje pomysłowością, z jaką bawi się utartymi w literaturze fantasy schematami. Poza wykorzystaniem bajki o Czerwonym Kapturku, znajdziemy tu również zamierzchłą wojnę między siłami dobra i zła, miecz wykuty przed wiekami przez krasnoludów, dwie wieże połączone lustrami, czy dosyć oryginalnie potraktowane prawo niespodzianki. A wszystko to podane ze świeżością i z przymrużeniem oka. Urzekła mnie m.in. historia gnoma, który postanawia zostać pierwszym przedstawicielem nowego gatunku – wodnego trolla, problem w tym, że cierpi na wodowstręt. Cieszę się również z uświadomienia mi, że zawstydzony krasnolud jest niebezpieczniejszy od rannego Minotaura.

Największą zaletą książki jest zdecydowanie humor, z jakim została napisana. Dowcipne dialogi i ironiczne uwagi wymieniane między bohaterami nieustannie wywoływały u mnie szeroki uśmiech. Choć mam wrażenie, że w wielu przypadkach jest to humor bardziej zrozumiały dla dorosłych niż dla dzieci, do których kierowana jest książka (zgodnie z danymi podanymi przez Wydawnictwo Zielona Sowa, Crom i uczeń czarnoksiężnika przeznaczona jest dla czytelników w wieku 10+).

Spodobało mi się wydanie powieści. Przedstawiona na okładce Crom, zawadiacko uśmiechająca się do czytelnika, idealnie pasuje do stworzonej przez autora postaci. Druk jest wyraźny i dosyć duży, a dołączona mapka przedstawiająca świat, w którym rozgrywa się powieść, pozwala na jego lepsze zrozumienie. Uważam jednak, że lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie jej na początku książki, a nie na końcu, gdyż sama trafiłam na nią dopiero po skończonej lekturze.

Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po przygody "Crom i ucznia czarnoksiężnika". Zapewnią one dobrą rozrywkę zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom.

Dział: Książki
środa, 05 grudzień 2012 12:45

Zbuntowana

„- Dzięki Bogu (...) Już myślałem, że nigdy nie przestanie działać i będę cię musiał tu zostawić, żebyś... wąchała kwiatki, czy co tam chciałaś robić na haju."*

Otoczenie, w którym żyłaś jest w trakcie wojny, a ty musisz stanąć po jednej ze stron. Nie jest to łatwe, a decyzje, które podejmiesz mogą zniszczyć to, co kochasz i na pewno cię zmienią. Pośród chaosu wywołanego walkami wyłaniają się ci, o których nie mówiono lub zaprzeczano ich istnieniu. Okazało się, że są silniejsi niż ktokolwiek mógłby podejrzewać...

Tris wraz z Cztery i jeszcze paroma osobami udali się do Serdeczności. Wiedzieli, że w tej frakcji choć na chwilę znajdą schronienie. Nastolatka nie potrafi się pozbierać po ostatnich zdarzeniach. Męczą ją koszmary i w jakiś dziwny sposób myśli, że musi się poświęcić, tak jak jej rodzice. Prócz tych zmagań musi jeszcze odkryć, czemu Altruizm zaczął to wszystko. Czuje, że jest blisko odpowiedzi, a kluczem do niej jest Marcus - ojciec Cztery. Tylko jak przekonać swojego chłopaka, że mimo nienawiści do jego ojca czuje, że musi z nim współpracować? Co takiego znajduje się za murem i czemu jest to tak chronione?

Pierwsze co przyszło mi na myśl po przeczytaniu kilkunastu stron to, że ta książka jest lepsza od „Niezgodnej" i to pod wieloma względami. Pierwsza część, choć ciekawie się ją czytało, nie wywoływała głębszych emocji, a ta wręcz przeciwnie. Od samego początku wczułam się w czytany tekst i go przeżywałam. Wydaje mi się, że pierwszy tom trylogii był jakby wprowadzeniem, a dopiero teraz wszystko przybiera odpowiednie kształty, wyjaśnia się i nabiera znaczenia.

„Zbuntowana" zaczyna się tuż po tym, jak zakończyła się pierwsza część. Tylko, że tym razem od razu wiele się dzieje. Już na samym początku wpadłam w wir wydarzeń, które były zaskakujące oraz pełne emocji. Dosłownie nie było mowy o chwili znużenia. Tak, na brak akcji nie mogłam narzekać. Bohaterowie przeszli duże przeobrażenie i nabrali charakteru. Wreszcie też uzyskałam odpowiedzi na mnożące się pytania, które wiele wyjaśniły i pozwoliły spojrzeć na wszystko inaczej. Nie jest jednak tak, że wszystko stało się jasne. To byłoby za proste i, prawdę mówiąc, bez sensu w tym momencie. W miejsce starych pytań pojawiały się nowe, a wraz z nimi domysły i różne koncepcje. Najbardziej jednak fascynował mnie podział na frakcje. Czemu musiał powstać i dlaczego akurat w taki sposób?

Jak już wcześniej wspomniałam postacie przechodzą duże przeobrażenie. Stają się bardziej ludzkie i wywołują różne emocje. Potrafią zaskoczyć i wzbudzić mieszane uczucia. Pojawiają się też nowe osoby, które dużo wnoszą do tej historii. Okazuje się, że zaufanie jest bardzo cenne i niestety nie każdego można nim obdarzyć. To, co się dzieje wokół, w różny sposób wpływa na ludzi, ich tok rozumowania może być zachwiany, a co za tym idzie łatwy do zmanipulowania. Tris boleśnie przekonała się, jak takie manipulacje mogą zmienić człowieka, ale zauważyła też, że czasem nawet wróg może być sprzymierzeńcem. Mimo zmian jakie zaszły w bohaterach, nie są oni idealni i nadal czasem irytują, sądzę jednak, że jeszcze się to zmieni. W końcu na to trzeba czasu, a i wydarzenia, w których biorą udział i tak dają im popalić. No i nikt przecież nie jest bez skazy.

Książka ta może nie pochłonęła mnie bez reszty, ale z pewnością niesamowicie wciągnęła. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością oraz zainteresowaniem. Fabuła oraz postacie, pierwszoplanowe i te drugoplanowe, zaskakiwały, a dialogi były napisane lekko i bez tej sztuczności, którą odczuwało się w „Niezgodnej". Do tego autorka dodała trochę humoru. Nie brakowało mi wrażeń, razem z Tris obserwowałam następujące po sobie wydarzenia i próbowałam dociec, o co w tym wszystkim chodzi. Przyznam, że gubiłam się trochę w niektórych niuansach fabuły. Podobało mi się to, że wątek miłosny Tris i Cztery nie zdominował powieści.. Było go w prawdzie trochę, ale nie był zbytnio odczuwalny i nawet nie irytował. Zabrakło, na całe szczęście, pieśni pochwalnych nad urodą, zachowaniem czy postępowaniem chłopaka. Co do zakończenia: może nie było dla mnie dużym zaskoczeniem, ale było intrygujące. Już nie mogę doczekać się kolejnej części.

Reasumując, jest lepiej, o wiele lepiej. „Zbuntowana" to kontynuacja, która wyjaśnia wiele, ale nie wszystko - na to jeszcze muszę trochę poczekać. Niemniej jednak uważam, że Roth się rozkręciła, dlatego warto sięgnąć po ten cykl, choćby dla samego poznania kolejnej, bardzo interesującej wizji świata w przyszłości.

*str. 53

Dział: Książki
poniedziałek, 22 luty 2016 18:09

Wiedźmin. Wydanie kolekcjonerskie

Ze świecą można szukać ludzi, którzy o „Wiedźminie" nigdy nie słyszeli. Zwłaszcza jeśli nazywają siebie miłośnikami kultury. Siwowłosy bohater zyskał sobie spore uznanie zarówno w Polsce, jak i poza granicami naszego kraju. Mało osób być może wie jednak, że „Wiedźmin" doczekał się nie tylko gry, ale i komiksu o swoich przygodach i to w latach 90. ubiegłego wieku.

Wydane w listopadzie 2015 roku kolekcjonerska edycja komiksu „Wiedźmin" zawiera sześć komiksów, które pierwotnie zostały wydane w latach 1993- 1995. Scenariusz do obrazkowych historii napisał Andrzej Sapkowski oraz Maciej Parowski, a ilustracje wykonał Bogusław Polch. Zaprezentowane w tomie przygody białowłosego bohatera, to w znacznej większości adaptacje opowiadań znane z tomów „Ostatnie Życzenie" i „Miecz Przeznaczenia".

W „Drodze bez powrotu" poznamy rodziców Białego Wilka, Korina oraz Visenne, spotkamy również młodego Myszowora. Nie lada gratkę stanowi „Zdrada" odsłaniająca kulisy szkolenia wiedźmińskiego, jak również genezę upadku szkół wiedźmińskich. Dodać należy, że scenariusz do tej opowieści powstał specjalnie na potrzeby wersji komiksowej. „Geralt", „Mniejsze zło", „Ostatnie życzenie" oraz „Granica możliwości" to doskonale znane fanom Wiedźmina opowieści przeniesione na grunt komiksowy.

Wydanie obdarzone twardą oprawą może nie sprawdzić się, jako towarzysz podróży ze względu na swoje gabaryty, jak najbardziej jednak nada się do czytania w domowym zaciszu. Pięknie prezentuje się również na półce. Prócz komiksów, na ostatnich kartach tomu znajdziemy jeszcze kilka słów od autorów, które pozwolą jeszcze lepiej zapoznać się z genezą komiksu i samą historią Wiedźmina.

Geraltowi kreślonemu ołówkiem Bogusława Polcha daleko do obrazu znanego nam chociażby z gry. Kreska rysownika jest dość specyficzna, trudno jednak odmówić jej uroku. Jednych oczaruje, innych będzie odpychać. Ja zdecydowanie należę do tych pierwszych. Maciejowi Parowskiemu wraz z pomocą Andrzeja Sapkowskiego udało się zachować humor, z którego słynie cykl o Wiedźminie. Podobnie jak książkowa saga, ma ona również niesamowitą moc przyciągania do zaprezentowanego świata. Z trudem powstrzymałam się od tego by nie pochłonąć komiksów jednego wieczoru. Nie jest to raczej rzecz dla tych, którzy z Wiedźminem nie mieli jeszcze nigdy do czynienia, stanowi za to obowiązkową pozycję dla każdego, kto pokochał Geralta całym sercem.

Dział: Komiksy