kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: fantastyka

sobota, 28 lipiec 2018 10:50

Pocięte opowieści

Tak to już w życiu jest, że zauważymy własne szczęście dopiero wtedy, gdy je utracimy...

Neth dotychczas miał w życiu ogromnego farta, a w jego fachu (sam siebie określał jako "artystę- złodzieja") to rzecz niebywale ważna. Do czasu, aż pokusił się o przyjęcie przez samego Ruariego, boga oszustów, pojedynku w karty. I wygrał, za co bóg -zamiast nagrodzić- ukarał. Teraz Neth może zapomnieć o jakimkolwiek udanym skoku, a on sam toczy się coraz szybciej po równi pochyłej aż do dna. A jednak jego osobliwy talent gawędziarsko- oratorski zwrócił na niego uwagę samej hrabiny de Foch. Kobieta pragnie wykorzystać go do swoich celów, a są one bardzo dalekosiężne... W międzyczasie zmuszony do opuszczenia Namiru w skutek dziwnych okoliczności zostaje także kapitan straży miejskiej, Tyrmisz. Jako że jego wybrance serca, czarownicy Agnes również grozi niebezpieczeństwo, mężczyzna zabiera ją ze sobą. Za Agnes podąża jej ukochany mag Skerłej oraz waleczny Khahad, krasnolud.

Bohaterowie nie zdają sobie sprawy, że ich los bardzo przyciągnął uwagę Słońca i Księżyca, a także wielu innych bóstw, które to z ciekawością śledzą ich kolejne poczynania.

Rozpoczynając swoją przygodę z Pociętymi opowieściami, sama nie wiedziałam, czego  po lekturze się spodziewać. Po pierwszych stronach wręcz byłam pewna, że to bajka dla dzieci! Ogromne niedopatrzenie z mojej strony, zresztą bardzo szybko błąd naprawił się sam. Tacy bohaterowie zdecydowanie nie mogą występować w literaturze dla dzieci- a jeżeli już, to w bardzo ułagodzonej wersji. 

Czy jesteśmy właśnie takimi belami palmowego drzewa, które przy spalaniu się na ogniu miłości wydziela słodki zapach? Czy jesteśmy jak gruby knotek, który trzeba w porę zalać wodą praktyczności, aby nazajutrz ktoś inny mógł ponownie rozpalić żar? Czy powinniśmy patrzeć obojętnie, kiedy widzimy już, że za chwilę płomień sam dogaśnie? Czy może bez względu na wszystkie przeciwności losu powinniśmy dokładać nowe szczapki, które chociaż nie stanowią już zrębu palmy, kiedy wypalą się wspólnie, zostawią nieodróżnialny popiół?

Skoro bóg złodziei i oszustów, zwany Ruarim, zniszczył szczęśliwy los Netha, tak wziął na swoje barki próby odbudowania go. A jednocześnie, aby ubić dogodny interes, postanowił serwować fragmentami Słońcu i innym kolejne perypetie mężczyzny. I tak powstała zawiła, pełna przygód oraz niebezpiecznych wydarzeń historia. I choć Ruari miał przede wszystkim na celu ratowanie Netha za wszelką cenę, to i na Agnes, Tyrmisza oraz Khahada spadła część jego uwagi. W końcu oni również stali się ważną częścią toczonej przez boga gry. 

Nie ma znaczenia, co przyniesie ci szczęście. Ważne tylko, żebyś odkrył w sobie te najdrobniejsze rzeczy, które przyprawiają cię o uśmiech.

Historia dzieli się na trzy odłamy- perypetie Netha, nieustanną ucieczkę oraz poszukiwanie magicznej harfy przez Tyrmisza, Agnes oraz Khahada, i oczywiście codzienność Słońca oraz Księżyca, którzy ciekawskim okiem spoglądają na kolejne zapisane przez Ruariego karty. Nie sposób się tutaj nudzić, bowiem każda ze wspomnianych grup przeżywa coś innego, a z drugiej strony postaci nie jest tak wiele, aby mieć trudności z ich odróżnieniem. Do tego dochodzi rubaszny humor Khahada, który niczego się nie lęka. A i jest całkiem niezłym łamaczem niewieścich serc (albo oporu, jak kto uważa). Spędziłam z tą książką bardzo wesołe godziny, często śmiałam się sama do siebie (jak ten przysłowiowy głupi do sera). Przypadł mi do gustu stworzony przez pana Kozaczko świat otaczający naszych odważnych bohaterów, gdzie pragnie królować hrabina Meryl de Foch. Autor idealnie zestawił ze sobą momenty grozy, humorystyczne dodatki, a także chwile, w których niejednemu czytelnikowi zadrżałoby serce... 

Obok Pociętych opowieści nie da się przejść obojętnie; to lektura dla każdego, niezależnie od wieku (no, może ograniczyłabym jeszcze dostęp do niej dla dzieci do 13- stego roku życia). Świetna zabawa gwarantowana!

Dział: Książki
czwartek, 26 lipiec 2018 14:30

Amazing Spider-Man #03: Spiderversum

Album „Spiderversum” jest bezpośrednią kontynuacją wszystkich wątków rozpoczętych we wcześniejszym tomie będącym preludium do jednego z największych i epickich eventów w świecie Człowieka-Pająka. W końcu przyszedł czas ostatecznej konfrontacji w wielkim przeciwnikiem. Cytując Kazimierza Pawlaka: „Nadejszła wiekopomna chwila”.

Dla przypomnienia, w całym multiwersum, w różnych czasach i miejscach, zaczęły ginąć osoby obdarzone pajęczymi mocami. Polowanie na różne wersje Spider-Mana urządziła sobie rodzina Dziedziczących z potężnym Morlunem na czele. W celu przetrwania żywią się oni tzw. pajęczymi totemami. Ci wszyscy, którym udało się przeżyć starcie z wygłodniałą familią, łączą się w grupy, aby zorganizować odwet. Logiczne dla nich jest to, iż w pojedynkę ich szanse na przetrwanie są zerowe.

Nasz Peter Parker, czyli Spider-Man z Ziemii-616, okazuje się jedną z kluczowych postaci, gdyż on jako nieliczny ma pewne doświadczenie w walce z Morlunem. Na jaw wychodzi również plan Dziedziczących, którzy chcą pozbyć się ostatecznie wszystkich pajęczych bohaterów z całego multiwersum. W tym celu chcą przeprowadzić rytuał, podczas którego tak naprawdę muszą uśmiercić tylko trzy wersje Pająków: najmłodszego, oblubienicę i innego.

Z pozoru akcja odwetowa całej armii Pająków wydaje się łatwa do wykonania. W końcu ramię w ramię, w jednej bitwie ma stanąć ogromna plejada osobników obdarzonych pajęczymi mocami, m.in. Spider-Man 2099 czyli Miguel O’Hara, Superior Spider-Man czyli Otto Octavius, Spider-UK, Spider-Monkey, Spider-Ham, Spider-Punk, Scarlet Spider (w oby dwu obliczach: Kaine i Ben) oraz Silk, Lady Spider, Spider-Woman czyli Jessica Drew, Spider-Girl czyli May Parker. Jednak plan Spiderów trafia na wiele przeszkód i nie wszystko idzie po myśli bohaterów. Okazuje się, iż Dziedziczący są praktycznie nieśmiertelni, gdyż władza nad czasem i przestrzenią oraz dokonania nauki w przyszłości pozwalają im odradzać się na nowo. Ponadto, Superior Spider-Man, próbuje przejąć siłą dowodzenie nad drużyną po tym, jak zorientował się kim tak naprawdę jest Peter Parker i z którego punktu na osi czasu pochodzi. Z pojedynku na pojedynek coraz więcej pajęczych totemów zostaje pozbawionych życia. Giną mniej i bardziej rozpoznawalne postacie. Finał, jak i epilog całego eventu jest jednak spektakularny i zaskakujący oraz pełen zwrotów akcji. Tego Wam jednak nie zdradzę.

Za scenariusz całego Spider-Verse odpowiada Dan Slott. Jak wspominałem w recenzji poprzedniego tomu, na całość historii składają się zeszyty z różnych serii komiksowych. Oprócz „Amazing Spider-Man” do eventu należą historie m.in. ze „Spider-Wowan”, „Superior Spider-Man” czy „Scarlet Spiders”. Z tego powodu polskiemu czytelnikowi fabuła może się wydawać czasami chaotyczna i wyrwana z kontekstu. O ile część wątków została rozszerzona i wyjaśniona w zeszytach wydanych u nas w ramach „Spider-Man 2099” (np. wątek badania ciała jednego z Dziedziczących), to już kilka wątków miało swoje źródło w serii „Scarlet Spiders”, która w Polsce się nie ukazała.

spiderversum 21

Slott bardzo fajnie rozwinął postać Morluna stworzoną przez Straczynskiego. Zbudował całą mitologię polowania na pajęcze totemy oraz powołał do życia nowych, wygłodniałych zabójców z jego rodziny. Jednak nie wiem, czy pomysł na rytuał wymazujący wszystkie pajęcze osobniki z całego multiwersum wydaje się do końca logiczny i przemyślany. W końcu brak podstawowego wyżywienia skazałby Dziedziczących na wymarcie.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, do poznanego już w „Preludium” Giuseppe Camuncoli dołączyli kolejni rysownicy: Olivier Coipel i Justin Ponsor. Efekt jest zadawalający. Całość trzyma wysoki poziom. Mamy żywe kolory, szczegółowo zaprezentowane postacie czy ciekawe kadrowanie. Szczególnie bardzo ładnie prezentują się te jednostronicowe czy rozkładówki. Czasami tylko przeszkadza graficznie natłok pajęczych bohaterów w jednej scenie. Trzeba mocno się zastanowić lub przyjrzeć szczegółom kostiumu, aby wiedzieć, który Człowiek-Pająk wypowiada daną kwestię.

Podsumowując, „Spiderversum” z jednej strony jest albumem bardzo dobrym, z drugiej strony zaś lekko rozczarowuje. Dlaczego? Cały event był hucznie zapowiadany jako jeden z największych i najbardziej spektakularnych w multiwersum Marvela. Fakt, nie zabrakło tutaj dobrego humoru, efektownych pojedynków, ciekawych zwrotów akcji i ogólnie fajnego pomysłu na całość. Jednak po lekturze pozostał mały niedosyt. Samo zakończenie zostało fabularnie spłaszczone i czuć niewykorzystany potencjał. Niemniej komiks wart jest polecenia. Fani Petera Parkera na pewno się nie zawiodą. Frajda z poznawania tylu wersji Człowieka-Pająka jest spora. Ja się w sumie dobrze bawiłem i polecam.

Dział: Komiksy
czwartek, 26 lipiec 2018 12:55

Cyfrak

Kiedy sięgam po książkę fantastyczną, obojętnie, czy jest to fantasy czy science-fiction najważniejszy wydaje mi się być dobry pomysł na świat przedstawiony. Tutaj ten warunek został spełniony. Ogrodzone gigantycznym murem, otoczone nieprzebytą pustynią, zarządzane przez korporację miasto z ludnością mocno nadwątloną przez zarazę i wyschniętym korytem rzeki pośrodku jest dobrym punktem wyjścia dla interesującej opowieści. Nie jest to typowa powieść postapokaliptyczna, gdyż cywilizacja w tym mieście jeszcze się całkiem nie załamała. Mieszkańcy miasta, które mogłoby kojarzyć się z Wrocławiem w odległej, ponurej przyszłości – w większości pracownicy rządzącej miastem korporacji – korzystają z metra i komputerowych technologii.

Zdecydowanie nie jest to hard sf. Przedstawiona w tej książce wizja technologii cyfrowej, raczej zajmuje to miejsce, co w książkach fantasy czary i duchy tzn. może służyć dowolnym, nawet najbardziej fantastycznym celom i nie ma znaczenia, jak do tego dochodzi. Dlatego np. hakerskie działania wyglądają trochę na opisywane z punktu widzenia humanisty, chociaż główny bohater – narrator, który je przedstawia, jest technikiem.

Niemniej wciągająca, dobrze opowiedziana historia powoduje, że powyższe wady schodzą na daleki plan (po prostu pewne fragmenty czyta się z przymrużeniem oka). Na początku mamy możliwość poznać najważniejsze postacie, wciągnąć się w historię, a dopiero później akcja, której nie będę tu zbyt szczegółowo opisywał, nabiera rzeczywiście szybkiego tempa, przy którym trup ściele się coraz gęściej. Mamy też okazję zaobserwować przemianę głównego bohatera (narratora), który zaczyna jako typowy techniczny pracownik korporacji, bez większych życiowych ambicji, ale z czasem sytuacja zmusza go do coraz odważniejszych czynów – nie tylko we własnym interesie. Aż chciałoby się rzec, że przypadek głównego bohatera pokazuje nam do czego może prowadzić podejmowanie się dorywczych zajęć...

Brakowało mi trochę szerszego opisu samego otoczonego pustynią miasta, w którym dzieje się akcja, choć niewątpliwie ponury klimat tego miejsca został oddany.

Czy w książce tej rzeczywiście opisane jest technologiczne piekło? Cóż, raczej prowadzi ona do refleksji, że wszystko, czego używają ludzie może zostać użyte również skrajnie złym celu – czy jest to zaawansowana technologia cyfrowa (jak w tej powieści), czy np. broń, technologia medyczna etc., ale nie jest to wina samej technologii, tylko ludzi, którzy ją stosują.

Podsumowując wciągająca i z czasem coraz szybciej rozgrywająca się akcja, dość oryginalny pomysł na świat przedstawiony, ciekawie zarysowane (aczkolwiek tylko zarysowane) postacie spowodowały, że chętnie przeczytam również drugi tom.

Dział: Książki
środa, 25 lipiec 2018 10:48

Triskel. Gwardia

W moje ręce trafił ostatnio znów dość rozreklamowany debiut, który nie dość że wyszedł spod skrzydeł w gruncie rzeczy cenionego przeze mnie wydawnictwa Uroboros, to jeszcze całkiem nieźle się zapowiadający - takie świeże SF: supermoce, korporacyjne przekręty, polityczna gra i terroryści. Czy interesująca otoczka okazała się być preludium do dobrej powieści?

Ta sprawa to nie tyle afera międzynarodowa, co... międzywymiarowa! Przed Mayday największe wyzwanie w jej krótkiej karierze superbohaterki. Jak może jednak walczyć z czymś, czego nie rozumie?

Scyld City – w przeciwieństwie do imperium – to idealne miejsce dla osób obdarzonych nadnaturalnymi zdolnościami. Władze miejskie doskonale wiedzą, jak spożytkować te moce. Dlatego w tym mieście porządku strzeże Gwardia: Kret, Burza i Mayday.
Nikt nie wie, że za maską Mayday kryje się niepozorna studentka, Sinead Clarke. Z pochodzenia Sidheanka, marzy, by jej ojczyzna wreszcie przestała kojarzyć się tylko z terroryzmem. W wolnym czasie angażuje się w działalność na rzecz swoich rodaków. Oczywiście wtedy, kiedy akurat nie walczy z przestępczością.
Ostatnio Gwardia ma pełne ręce roboty. W napadzie na Muzeum Historii Naturalnej użyto dziwnej broni. Technologia przeczy prawom fizyki, zupełnie jakby nie pochodziła z tego świata...
W dodatku w mieście pojawia się Duncan, przyjaciel Sinead z dzieciństwa, bojownik o wyzwolenie Sidheanii spod jarzma imperium. I wygląda na to, że nie jest to towarzyska wizyta.
Sinead ma poczucie, że te dwie sprawy jakoś się łączą. Wszystkie tropy prowadzą do tajemniczej istoty, zwanej Lazur...

Każdy autor kiedyś miał swój pierwszy raz. Każdy debiutował, czy Sapkowski, czy Tolkien czy Martin. Każdy, kto wymarzył sobie drogę przez zawód autora, przeżywa wiekopomną chwilę wydania swojej pierwszej powieści. Trzeba jednak liczyć się z faktem, że pierwsze dzieła będą dokładnie maglowane przez krytyków, w celu sprawdzenia, czy w domniemanym przyszłym pisarzu jest cień szansy na większy sukces. Dobry debiut to taki, który wywołuje efekt wow. To taki, który jest lepszy, niż książki doświadczonych pisarsko twórców - wtedy wiemy, że rodzi nam się nie rzemieślnik, a prawdziwy, dumny autor. Tak było z Sapkowskim, Kossakowską, Grzędowiczem, Piekarą, Gołkowskim... Trochę ich by się znalazło. Krystyna Chodorowska jednak, mimo że starała się wykreować naprawdę oryginalny świat, barwnych bohaterów i ciekawą fabułę, to wydaje mi się, że pomysł przerósł jej umiejętności.

Pierwsze, co rzuca się czytelnikowi w oczy to chaos. Uniwersum Chodorowskiej kreowane jest na bogate, autorka stara się skrupulatnie pokazać czytelnikowi każdy jego zakamarek, panujący ustrój, zasadę działania. W gruncie rzeczy można się w tym zwyczajnie zagubić, w moim odczuciu Scyld-City jak i całe Imperium, są po prostu przerysowane, nie jest zbytnio interesujące. To samo bohaterowie - na pierwszy rzut oka wszystko jest ok, mają swoje charaktery i relacje, dialogi budowane są naprawdę sprawnie i fajnie, aczkolwiek nie poczułem do nich absolutnie nic. Zazwyczaj czytelnik przywiązuje się do bohatera, to on jest tak naprawdę przewodnikiem, swojego rodzaju duszą książki. Tutaj tego zabrakło.

Triskel to pierwszy tom większej całości. Chaos można tłumaczyć tym, że autorka być może chciała rozpocząć w powieści kilka wątków i stworzyć sobie fabularne drzwiczki do kolejnych części. Niestety, ale w moim odczuciu książka wypadła dość słabo, i mimo szczerych chęci polubienia, nie udało mi się zaprzyjaźnić z bohaterami. Trudno mi polecić książkę, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że może się spodobać niezbyt wymagającym czytelnikom. Czy zagłębie się w kontynuację? Raczej nie.

Dział: Książki
czwartek, 19 lipiec 2018 13:52

Rycerz Kielichów

Na początku sierpnia nakładem Fabryki Słów ukaże się nowa edycja "Rycerza Kielichów".

Rycerz Kielichów- twórca i burzyciel tronów.
Aby zrealizować swoje marzenia poświęci wiele. Nawet przyjaźń. Nawet miłość. Nawet cały świat.

Dział: Książki
środa, 18 lipiec 2018 21:00

Tajemnica godziny trzynastej

Nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że Anna Kańtoch to jedna z najbardziej wszechstronnych autorek literatury popularnej w dzisiejszej Polsce. Pisarka ma w dorobku powieści i opowiadania z różnych gatunków: fantastykę dla dorosłych, kryminały, a teraz także i fantastykę dla młodszego czytelnika. Za cokolwiek się Kańtoch nie weźmie, wychodzi jej co najmniej bardzo dobrze. Czy takie wrażenia będę mieć i po lekturze „Tajemnicy godziny trzynastej”?

Powieść ta, to trzecia, po „Tajemnicy diabelskiego kręgu” i „Tajemnicy nawiedzonego lasu”, część przygód Niny, nastoletniej dziewczynki wciągniętej w rozgrywkę między aparatem bezpieczeństwa PRL, a siłami nadprzyrodzonymi w osobie przede wszystkim tajemniczych aniołów. Tym razem los rzuca Ninę i jej znajomych – starych i nowych – do Wilczych Dołów, niewielkiej miejscowości, w której czas jakby się zatrzymał. Nina wie, że ma do rozwiązania zagadkę i że kluczem jest zapowiadany afiszami bal oraz tajemnicze wydarzenie, które ma nastąpić dwudziestego szóstego lutego o tytułowej godzinie trzynastej. To jednak zaledwie cień tropu. Grupa młodych detektywów ze wsparciem PRL-owskich służb stara się rozwikłać zagadkę jednocześnie kryminalną i paranormalną. Czy ich nowy kolega coś przed nimi ukrywa? Czy zima w Wilczych Dołach to przypadek? I jaką rolę odgrywa w tym wszystkim zepsuty samochód oraz co i rusz wpadający na bohaterów ornitolog?

O powieści Kańtoch można rzec bardzo krótko: zachwycająca. Autorka zgrabnie łączy powieść przygodową dla młodzieży (w najlepszej polskiej tradycji „Szatana z Siódmej Klasy” czy cyklu o Panu Samochodziku), kryminał i fantastykę. Opowieść nie jest ani infantylna, ani przesadnie „dorosła”, w sam raz dla nastolatków. Główna bohaterka nie udaje na siłę chłopca, ale też nie jest schematyczną młodą damą w opałach – to dziewczynka ciekawa świata, aktywna, świadoma swoich słabości i mocnych stron. Jej dojrzałość emocjonalna ma wiarygodne podstawy, a podejmowane wyboru, choć nie zawsze logiczne, nie straszą dziecinnością. Inni bohaterowie też zostali zarysowani wystarczająco, by nie być postaciami papierowymi. Wreszcie – oczarowuje język, i prosty, i magiczny zarazem, doskonale wpasowujący się w klimat całości.

Nie sposób nie wspomnieć także o osadzeniu historii w konkretnym momencie dziejów Polski. W czasach, kiedy epoka socjalistyczna jest traktowana z przesadną niekiedy ostrożnością i niemalże negowana, Kańtoch korzysta z niej, pokazując niejednoznaczności tamtejszej polityki, uwikłanie specsłużb w trudną sytuację, czy w końcu ludzką twarz „komuny”. To też bardzo na plus dla autorki.

Nie jestem w docelowej grupie wiekowej „Tajemnicy godziny trzynastej”, ale bawiłam się przy lekturze tej książki wybornie. Podejrzewam, że młodsi będą się bawić jeszcze lepiej. Polecam.

Dział: Książki

W dniach 20-22 lipca 2018 roku Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki „Cytadela Syriusza” z Fundacją „Ku Przeszłości”organizują w Wojsławicach (woj. lubelskie, 23 km od Chełma) XIII Dni Jakuba Wędrowycza.

Dni Jakuba Wędrowycza to interdyscyplinarna trzydniowa impreza kulturalna o profilu związanym z szeroko pojętą fantastyką, organizowana nieprzerwanie od 2006 roku. Powstała ona na cześć bohatera literackiego wykreowanego przez pisarza Andrzeja Pilipiuka. Opowieści o przygodach Jakuba Wędrowycza cieszą się w Polsce ogromną popularnością, zaś Wojsławice to miejsce akcji wielu utworów, w których występuje ów bohater.

Dział: Konwenty
niedziela, 15 lipiec 2018 13:15

Przeklęci święci

Beatriz, Daniel oraz Joaquin są niezwykle zżytym kuzynostwem, zamieszkującym małą pustynną miejscowość o nazwie Bicho Raro. Niech Was jednak nie zwiedzie ta niepozorna nazwa; to do niej bowiem wyrusza każdy, kto pragnie dokonania w swoim życiu cudu. I rodzina Soriów może im to dać, o ile przybysze są w stanie wziąć na siebie cały swój mrok i zrozumieć go. Drugi cud -do którego, niestety, niewielu z pątników dotarło- ma całkowicie oczyścić ich duszę, pozwolić im odejść. Daniel zwany jest Świętym z Bicho Raro, on bowiem przejął po wuju Michaelu pieczę nad Kaplicą, jak również dokonywaniem cudów. Uznawany jest za jednego z najbardziej świętych członków rodziny Soria. Beatriz i jej analityczny umysł nie pozwalają na dopuszczenie do siebie emocji, z kolei Joaquin marzy o wielkim świecie, w którym to będzie mógł pracować w radiu pod mrocznym pseudonimem Diablo Diablo. 

Ta trójka bohaterów chce coś zmienić w swoim życiu, mieć wpływ na codzienność. Nie wiedzą jednak, jak pokonać widmo nadciągającego mroku...

Niemal zawsze potrafimy wskazać ten setny cios, ale nie zawsze dostrzegamy dziewięćdziesiąt dziewięć innych rzeczy, które zdarzają się, zanim się zmienimy.

Maggie Stiefvater znana jest większości z nas dzięki serii Drżenie, opowiadającej o miłości między dziewczyną a chłopakiem, który zmienia się w wilka. Od zakończenia tamtego cyklu nie miałam w dłoniach żadnej książki autorstwa tej pisarki, jakoś zawsze było nam nie po drodze. Przeklęci święci stali się więc dla mnie okazją zarówno na powrót do jej twórczości, jak i przekonanie się, czy pani Stiefvater ponownie z łatwością wciągnie mnie w stworzony przez siebie świat.

Tym razem trafiamy do rozgrzanego pustynnym słońcem Bicho Raro, gdzieś pośród Kolorado. Codzienność sennego miasteczka naznaczona jest przez rodzinę Soria, czyniącą cuda. I choć wydawałoby się, że cały proces jest bardzo łatwy, to rzeczywistość jest zupełnie inna. Zmiany przebiegają dwuetapowo- najpierw, po kontakcie ze Świętym Danielem na daną osobę spływa mrok przybierający postać tego, w czym dana osoba zawiniła, następnie zaś ów pątnik ma za zadanie samemu dojść do wniosków, co w swoim życiu naprawić. Wtedy dochodzi do drugiego cudu, a interesant zostaje oczyszczony. I wolny. Ale... spośród pątników nawiedzających dom Soriów niewielu dotarło do drugiego cudu. Większość po prostu zatrzymała się w swej nowej, zmienionej formie, pomieszkując kątem u gospodarzy. 

Po rozpoczęciu przygody z Beatriz, Joaquinem oraz Danielem nie od razu dotarł do mnie sens całej tej opowieści. Owszem, czytało się ją przyjemnie i szybko, ale szukałam drugiego, umoralniającego dna. I właściwie dopiero na końcu, gdy w całej -dotychczas bojącej się mroku- rodzinie Soriów rozpoczęły się cuda, dotarła do mnie ta prosta prawda- tylko my mamy wpływ na własne sumienie, na wprowadzanie dobrych zmian w swoim życiu. Nikt nie przyjmie na siebie naszego mroku, musimy sami z nim wygrać. Otworzyć się na to, co dobre. Usiąść, na spokojnie przeanalizować, co było złe, a co jest jeszcze do odratowania i działać. Oczywiście, łatwiej jest przekazać swoje życie w czyjeś ręce, zająć wolne krzesło i czekać na cud. Ale bez naszej woli nic się nie wydarzy. Zostaniemy "zamrożeni" w punkcie wyjścia, niezdolni poradzić sobie ze świadomością własnych czynów. 

Maggie Stiefvater przy pomocy Przeklętych świętych dowiodła, że jej literacka sława nie opiera się wyłącznie na serii Drżenie; ta autorka potrafi pisać i udowodniła to swoją najnowszą powieścią. A przecież nie ma nic lepszego niż książka, która ma na nas jakikolwiek wpływ, prawda? Dlatego serdecznie Wam ją polecam; nawet, jeżeli pewne wtrącenia autorskie będą Wam przeszkadzać, nie porzucajcie jej. Warto!

Dział: Książki

W poprzednim tomie „Amazing Spider-Man” doczekaliśmy się powrotu Petera Parkera po tym, jak w serii „Superior Spider-Man” jego ciałem i umysłem zawładnął Doktor Octopus. Jednak tytułowe szczęście Parkera nie trwało długo, nie tylko dla niego, ale również dla czytelników. Drugi album serii, jak wskazuje tytuł „Preludium”, jest wstępem do jednego z największych i epickich jednocześnie eventów w świecie Człowieka-Pająka. Zapowiada nadchodzące Spiderversum. Tym razem jednak nasz ulubiony Peter ponownie gra tutaj epizodyczną rolę, cała fabuła zaś skupia się na innych bohaterach.

Fabuła albumu rozgrywa się w wielu miejscach i czasach multiwersum. Zaczynamy od historii, w której w świecie podobnym do naszego alternatywna wersja Spidera zostaje zamordowana przez Morluna. Złoczyńca ten należy do klanu Dziedziczących, którzy żywią się Pająkami, a dokładniej Pajęczymi Totemami. Morlun i jego tajemnicza rodzina myśliwych, tropią i zabijają bezwzględnie różne wersje Spider-Manów oraz tych, którzy mają pajęczy gen, we wszystkich wymiarach uniwersum.

Drugi tom serii jest istnym zlepkiem wątków, które przybliżają nam różne wersje Człowieków-Pająków. Poznajemy m.in. Spider-Mana małpę, świnię czy cyborga, Spider-Punka, Spider-Mana, który należy do Fantastycznej Czwórki czy Spider-Mana z roku 2099 (który jako Miguel O’Hara jest bohaterem osobnej serii w ramach Marvel Now). Oczywiście nie zabrakło również naszego Petera Parkera z Ziemi-616 i Octopusa jako Superior Spider-Mana.

Niestety nie wszystkie odsłony Pająków zdołały ujść z życiem w walce z wygłodniałą rodziną Morluna. Ci, którzy przeżyli, łączą się w grupy, aby zorganizować odwet.

spider man preludium do spiderversum 4

Parker z rzeczywistości jaką znamy, ukazany jest tak naprawdę epizodycznie. Peter nadal nie może odnaleźć się w nowej sytuacji po tym, jak odzyskał swoją świadomość oraz poznał Silk, czyli dziewczynę ugryzioną przez tego samego pająka co on oraz „odziedziczył” dziewczynę po Octopuse – Annę Marię Marconi. W tym tomie jego przygody ograniczają się jedynie do walki u boku młodej Ms Marvel z przeciwnikiem z kosmosu. Szczerze mówiąc, na tle całego wstępu do Spiderversum historia ta jest błaha, banalna i wręcz dziedzina. Co najważniejsze, nie wnosi nic nowego do budowanego napięcia przed epickim wydarzeniem, jakim będzie starcie wszystkich Spider-Manów z klanem Dziedziczących.

Najciekawszą według mnie jest zamykająca ten album historia będąca podróżą w czasie do Ziemi-000 i przedstawiająca genezę łowów Morluna i jego rodziny. Poznajemy w niej Wielkiego Tkacza, istotę przędącą Sieć Życia i Przeznaczenia. To ona pośrednio wywołała wielkie polowanie na Pajęcze Totemy.

Za scenariusz wszystkich zaprezentowanych zeszytów odpowiada Dan Slott. Oprawa graficzna, choć jest dziełem wielu rysowników, trzyma wysoki i równy poziom. Mamy tutaj żywe kolory, dynamiczne sceny pojedynków i ciekawe kadrowanie. Rysunki tworzyli m.in. Adam Kubert, Giuseppe Camuncoli czy znany z pierwszego tomu serii Humberto Ramos.

Podsumowując w drugim tomie „Amazing Spider-Man” mamy sporo wątków oraz natłok postaci. Związane to jest z tym, iż na cały event zwany Spider-Verse składa się wiele zeszytów z różnych serii komiksowych. Oprócz „Amazing Spider-Man” do eventu należą historie z „Spider-Wowan”, „Spider-Man 2099”, „Superior Spider-Man” czy „Guardians of the Galaxy”. Można trochę odnieść wrażenie panującego chaosu, jednak posiatkowana fabuła zaczyna się logicznie składać w całość. Na pewno największą gratką dla fanów jest możliwość poznania różnych wersji Spider-Mana. Ciekawe jest również wmieszanie do tej historii postaci Octopusa jako Superior, bo przecież po lekturze serii z jego udziałem, wiemy, jak on skończy No, ale różne anomalie czasowe nie powinny nas jednak dziwić. Co najważniejsze udało się autorom zaciekawić czytelnika. Trzeba mieć nadzieję, że wszystko podąży w odpowiednim kierunku, bo jak sama nazwa „preludium” wskazuje, iż mamy do czynienia ze wstępem do czegoś wielkiego.

Dział: Komiksy
czwartek, 12 lipiec 2018 09:42

XIII Dni Jakuba Wędrowycza

Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki “Cytadela Syriusza” wraz z Fundacją „Ku Przeszłości” mają zaszczyt zaprosić na XIII edycję Dni Jakuba Wędrowycza, która odbędzie się 20 - 22 lipca 2018 roku. Secretum ponownie ma przyjemność objąć objąć patronatem Dni Jakuba Wędrowycza patronatem medialnym.

Po raz kolejny spotkamy się w Wojsławicach (mała wioska 23 km od Chełma, 40 km od Zamościa, 86 km od Lublina). Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą – Jakub Wędrowycz to pochodząca z okolic Wojsławic fikcyjna postać z książek Andrzeja Pilipiuka. Impreza ma charakter wakacyjnego spotkania i jest luźno powiązana z książkowym bohaterem, historią regionu oraz fantastyką i różnego rodzaju grami. Zapraszamy do zakładki „Galeria”, gdzie można obejrzeć obszerne fotorelacje z poprzednich edycji.

Dział: Konwenty