kwiecień 03, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: dramat

czwartek, 27 marzec 2025 16:23

Ofiara

 

„...zrozumiał lepiej… jak działa sieć koneksji oplatających świat służb, biznesu i polityki”.

Żałuję, że nie miałam okazji poznać pierwszego tomu zatytułowanego „Kat”, zdecydowanie do nadrobienia z mojej strony. Odnoszę wrażenie, że lepiej poznałabym głównego bohatera i zrozumiała w aspekcie dramatycznych osobistych wydarzeń. Tomasz Branicki wydaje mi się interesującą postacią, z ciekawą zawodową przeszłością i splątanymi prywatnymi nićmi losu. Przychylnie go odbieram, mocny rys osobowościowy, silna determinacja wobec realizacji stawianych przed nim wyzwań, aczkolwiek nieco zmącona hierarchia systemu wartości. Jednak autorka nie trzyma w konsekwentnych ryzach jego portretu. Tomasz jako były komandos i snajper stosunkowo orientuje się w funkcjonowaniu świata przestępczego, w tym mafijnego biznesu handlu ludźmi. Trudno mi uwierzyć, że nie wie, na czym ten biznes polega i w jakim zakresie działa. Gdyby inna postać wzięła na siebie udział w wyjaśnieniu czytelnikowi podłoża gangsterskiej aktywności w metodach i skali wykorzystywania kobiet, brzmiałoby bardziej wiarygodnie. Innych zastrzeżeń do kreacji Branickiego nie wysuwam, w ogólnym odbiorze jestem pozytywnie nastawiona.

Anna Potyra zręcznie żongluje naprzemiennością teraźniejszości i przeszłości. Zgrabnie opisuje to, co doprowadza do eskalacji przemocy i nienawiści. Wątek zemsty frapująco rozłożony na poszczególne elementy, a w finałowej odsłonie logicznie i przekonująco łączący nici pajęczyny złożonej z mrocznych cieni dawnych uczynków. Pojawiają się motywy seryjnego mordercy, ludzi, którzy nie dają drugiej szansy, przedzierania się przez nierozliczone grzechy. Entuzjastycznie przyjmuję głębokie ukrycie tożsamości czarnego charakteru wśród dynamicznie następujących incydentów związanych z poszukiwaniem porwanej siedemnastolatki. Również mieszanie bieli z czernią, niejednoznaczność interpretacyjna postaw i zachowań, jak najbardziej na plus dla odbioru powieści. Styl narracji przyjemny, udane zrównoważenie opisów i dialogów, wszystko zachęcająco brzmi. Anna Potyra mocno wciąga czytelnika w intrygującą historię, energicznie miesza w fabule, zmyślnie podtrzymuje atmosferę zagrożenia, niepewności i presji czasu. Z zapałem podchodzi się do poznawania tego, co dalej dzieje się w scenariuszu zdarzeń, do jakich brzydkich sekretów docierają bohaterowie, z czym zmuszeni są zmierzyć się, zarówno od strony zewnętrznych czynników, jak i wewnętrznych wątpliwości i walk.

Dział: Książki
czwartek, 20 marzec 2025 17:29

Baron

 

Choć nie mówią w dosłownym tego słowa znaczeniu, to zazwyczaj mogą przekazać istotne informacje. Jednak nie tym razem - wyłowione z wody zwłoki młodej kobiety są tak okaleczone, że śledczy mają ogromny problem ze zidentyfikowaniem denatki. Sprawca usunął wszystko, co mogłoby ułatwić ów proces – nawet twarz. A to dopiero początek krwawej drogi.

Przed Ewą Jędrycz i Hubertem Zaniewskim nie lada wyzwanie; szczególnie że trop prowadzi niepokojąco blisko puławskich biznesmenów, można by rzec – nienaruszalnych. Czy to możliwe, że to oni stoją za ostatnimi wydarzeniami?

Kilka lat temu miałam okazję zapoznać się z twórczością naszego polskiego autora, o czym przypomniał mi jeden z książkowych serwisów. Co prawda nie pamiętam szczegółów owego „spotkania”, ale wystawiona przeze mnie ocena świadczyła, że było ono średnie. Ciekawa więc byłam, jak będzie w przypadku „Barona”. Szczególnie że z opisu wydawcy wynikało, iż jest to książka pełna krwi oraz brutalności. Cóż - może to i dziwne, ale te słowa ostatecznie mnie przekonały do sięgnięcia po nowość od Krzysztofa Jóżwika. Jeżeli jesteście ciekawi, jak zakończyło się to spotkanie, to zapraszam dalej.

Karol i Sebastian – mężczyźni, bracia, właściciele dochodowej firmy, która przeszła w ich ręce po śmierci ich ojca. Mimo że są rodziną, nie widać w nich ani kropli podobieństwa; spokojny Sebastian to zupełne przeciwieństwo brutalnego i wybuchowego Karola. Nic więc dziwnego, że to właśnie Karol rozprawia się ze zdrajcami... lub konkurencją. Firma bowiem to tylko jedno źródło ich dochodów, a policjanci słusznie obrali ich za swój cel. I choć do tej pory drugi biznes kręcił się bez najmniejszych problemów, to na ich drodze wkrótce staje grupa z Rzeszowa z pewną propozycją. Nie bez znaczenia jest też fakt, iż śledczy mają do nich kilka pytań odnośnie do znalezionych w wodzie zwłok dziewczyny. Pętla zaciska się coraz mocniej.

Książka Krzysztofa Jóźwika ma na okładce znaczek „18+” i prawidłowo. Co prawda nie wiedząc czemu, kojarzy mi się on zawsze jedynie z treściami pornograficznymi, ale pomińmy. Tutaj ich nie ma. Tu jest tylko krew, flaki oraz rozgrzany do czerwoności palnik. I ktoś, kto od wielu lat skrycie marzył o spełnieniu wszystkich swoich głęboko ukrytych pragnień, przez społeczeństwo uznawanych za chore. Muszę przyznać, że autor rzeczywiście się nie hamował, czego efektem jest porażający brutalnością „Baron”, książka nie dla osób o słabych nerwach. I to – jak dla mnie - jak najbardziej na plus. Co do reszty historii... cóż.

Gdybym potrafiła czytać ze zrozumieniem, to zapewne po „Barona” bym nie sięgnęła. Dlaczego? Otóż spodziewałam się wątku seryjnego mordercy, którego pierwszą ofiarą była wspomniana na początku młoda kobieta, a dostałam porachunki gangsterów. W tym przypadku biorę jednak całą winę na siebie. Zdarza się. Oprócz walki między puławską a rzeszowską grupą czytelnik dostaje tutaj również miłosny dramat, toczący się między trójką bohaterów: śledczym Krzysztofem, byłą panią prokurator Klaudią i prokuratorem Ziębą. Nie znam historii, gdyż nie czytałam dwóch pierwszych tomów „Serii puławskiej”, ale raczej nie spędza mi ów fakt snu z powiek. Wątek wprowadzony i prowadzony nieco na siłę, jakby w książce działo się za mało – z drugiej strony jednak osoby, które znają poprzednie części, dostały wreszcie swoje zakończenie. Jedynym tematem, który mnie zainteresował, były właśnie wymyślne tortury Barona. Czuję się nieco rozczarowana tym, że nie grał on pierwszych skrzypiec w tej pozycji.

Podsumowując, z jednej strony dużo się tu dzieje, nie można narzekać na niewielką ilość wątków, jednak mnie osobiście ta książka zmęczyła. Może to kwestia niedobranej do siebie tematyki, a może zwyczajnie z twórczością Krzysztofa Jóźwika mi nie po drodze. Mimo że do mnie ta pozycja niespecjalnie przemówiła, to sądzę, że może Wy znajdziecie w niej coś, co mi umknęło.

Dział: Książki
piątek, 14 marzec 2025 13:39

Premiera: Potępione

Cztery Medaliony, mityczna Granica i przerażające dziedzictwo…

Marysia Chotecka mieszka w podwarszawskiej Podkowie i wiedzie pozornie normalne życie.

Dział: Patronaty

 

Od dawna marzył mi się klasyczny Spider-Man. Taki bez żadnych wymyślnych udziwnień — po prostu człowiek-pająk z sąsiedztwa. To właśnie miałam nadzieje znaleźć w epickiej kolekcji „Amazing Spider-Man. Skradzione życie”. Czy znalazłam?

Peter Parker nigdy nie miał łatwego życia, ale wydarzenia przedstawione w "Skradzionym życiu" wystawiają go na prawdziwą próbę. To tom, który zamyka pewien etap i otwiera drogę do kolejnych dramatycznych zwrotów akcji. Fani Spider-Mana otrzymują tutaj mieszankę powrotów dawnych wrogów i niespodziewanych wydarzeń, które wstrząsną pajęczym uniwersum.

O czym jest komiks?

Peter Parker zmaga się wrogami w postaci Hulka czy Venoma, ale także z czymś znacznie bardziej skomplikowanym – powrotem swoich rodziców, których uważano za zmarłych. Jakby tego było mało, na scenę wkracza Sęp, który zdobywa szansę na odzyskanie młodości kosztem Spider-Mana. To wydarzenie staje się katalizatorem dla serii dramatycznych wydarzeń, które odbijają się na psychice Petera. Komiks zabiera czytelnika w emocjonalną jazdę bez trzymanki, w której granica między bohaterem a jego demonami zaczyna się zacierać.

Moja opinia i przemyślenia

"Skradzione życie" to komiks, który pokazuje Spider-Mana na skraju wytrzymałości. Scenariusz, autorstwa m.in. Davida Micheliniego i J.M. DeMatteisa, umiejętnie buduje napięcie i prowadzi nas przez kolejne dramatyczne wydarzenia. Wprowadzenie wątku rodziców Petera jest intrygujące, choć jego finał może nie wszystkim przypaść do gustu.

Pod względem wizualnym mamy do czynienia z klasyką lat 90. – dynamiczne kadry, wyraziste sceny walki i charakterystyczny styl Marka Bagleya czy Sala Buscemy. To solidna historia graficzna, która dobrze oddaje ducha tamtych czasów. Momentami fabuła jest nieco chaotyczna, ale nadrabia to emocjami i nieustającym napięciem. Choć muszę przyznać, że wciąż brakowało mi tych krótkich epizodów z ciekawymi przygodami, nie wpływającymi na losy całego świata. 

Podsumowanie

"Amazing Spider-Man Epic Collection. Skradzione Życie" to album, który nie zawodzi fanów. To solidny komiks, który dostarcza pełnych akcji scen i dramatyzmu. Choć nie wszystkie wątki są rozegrane perfekcyjnie, to jednak całość angażuje i pozostawia po sobie ślad. Dla fanów Spider-Mana – moim zdaniem to pozycja obowiązkowa!

Dział: Komiksy

 

Kosmiczna saga dobiega końca! "Strażnicy Galaktyki. Ostatnia Anihilacja" to trzeci i ostatni tom serii Marvel Fresh o najbardziej nietypowej drużynie bohaterów. Al Ewing zabiera nas w pełną akcji i magii podróż, która połączy superbohaterów, mutantów i legendy Marvela w jednym wielkim widowisku. Czy finał tej opowieści spełnia oczekiwania?

Strażnicy Galaktyki to już nie tylko grupa wyrzutków – to prawdziwi bohaterowie wszechświata. Tym razem mierzyą się z prastarą, magiczną siłą, która chce podporządkować sobie całą galaktykę. W ich walce pomagają mutanty ze stacji S.W.O.R.D., cesarz Hulkling i Wiccan oraz uzbrojony po zęby Cable. Na drodze staje im jednak nie kto inny jak Dormammu – jeden z najpotężniejszych wrogów Marvela. Czy zjednoczone siły bohaterów wystarczą, by powstrzymać ostatnią anihilację?

Al Ewing po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać kosmiczne historie z rozmachem. "Ostatnia Anihilacja" to epickie widowisko, pełne bitew, magii i dramatycznych zwrotów akcji. Bohaterowie nie mają chwili wytchnienia – tempo historii jest szybkie, a stawki nieustannie rosną. Momentami może to powodować przesyt, jednak dynamika akcji i dobrze poprowadzone wątki fabularne sprawiają, że trudno się oderwać od lektury.

Warto zwrócić uwagę na szerszy kontekst wydarzeń. Mutanci z Marsa (Arrako), Wakanda jako kosmiczne imperium – te elementy dodają historii głębi i pokazują ewolucję uniwersum Marvela. Fani crossoverów będą usatysfakcjonowani, zwłaszcza że w albumie znalazły się zeszyty "Cable: Reloaded" czy "The Last Annihilation: Wakanda".

Strona wizualna komiksu również jest imponująca. Juan Frigeri, German Peralta i Stefano Caselli oddają w pełni dynamikę kosmicznych bitew i mistycznych starć. Kolorystyka jest intensywna, kadry szczegółowe, a sceny akcji spektakularne. Wizualnie to prawdziwa uczta dla fanów space opery.

"Strażnicy Galaktyki. Ostatnia Anihilacja" to widowiskowe zakończenie runu Ala Ewinga. Nie jest to historia idealna – czasem natłok wydarzeń przytłacza, a skala konfliktu wydaje się nieco przesadzona. Jednak dla fanów Strażników, kosmicznych bitew i Marvelowskich crossoverów to pozycja obowiązkowa. Ewing dostarcza spektakularnego finału, który zamyka pewien rozdział i zostawia miejsce na przyszłe opowieści. Warto przeczytać, choć w sercach niektórych fanów saga Abnetta i Lanninga z pewnością wciąż pozostanie niedoścignionym ideałem.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 27 styczeń 2025 17:20

Świat Mitów. Prometeusz i puszka Pandory

 

„Świat Mitów. Prometeusz i puszka Pandory” to kolejna niezwykła odsłona serii, która w nowoczesnej formie komiksu przybliża klasyczne opowieści mitologiczne. Tym razem w centrum uwagi znalazły się dwa kluczowe mity – o stworzeniu człowieka przez Prometeusza i zgubnych skutkach otwarcia puszki Pandory. Zręcznie napisany przez Clotilde Bruneau i ożywiony wyrazistą kreską Giuseppe Baiguery, album stanowi wizualną ucztę oraz intelektualne wyzwanie.

Od pierwszych stron komiksu wciąga nas niesamowita atmosfera starożytnego kosmosu, w którym bogowie, znudzeni swoją dominacją, zlecają Prometeuszowi stworzenie śmiertelników. Obserwujemy jego dylematy, aspiracje i desperacką próbę obdarzenia ludzi czymś wyjątkowym – ogniem, symbolem rzemiosła, wiedzy i postępu. Jednak nie ma darów bez konsekwencji, co Zeus szybko przypomina, wymierzając Prometeuszowi karę, której obraz na kartach komiksu robi wrażenie.

Narracja Bruneau świetnie oddaje dramatyzm relacji między bogami a ludźmi. Konflikt pomiędzy potężnymi istotami a ich śmiertelnym dziełem pełen jest napięcia, pychy i ironii. Choć mit o Pandorze jest zarysowany bardziej pobieżnie, wciąż skutecznie ukazuje zgubny wpływ ciekawości i nieokiełznanej chęci poznania. Skondensowanie tej części fabuły może pozostawić pewien niedosyt, ale główna opowieść o Prometeuszu wynagradza to w pełni.

Rysunki Giuseppe Baiguery są jak zawsze na najwyższym poziomie. Szczegóły, wyrazistość postaci i dynamiczne kadry świetnie oddają monumentalność mitologicznego świata. Zwłaszcza sceny z Prometeuszem na skale czy chwila otwarcia puszki Pandory to wizualne perełki, które zapadają w pamięć.

Dodatkowym atutem jest naukowy komentarz Luca Ferry’ego, który w przystępny sposób analizuje filozoficzne i kulturowe aspekty mitów. Dzięki temu „Świat Mitów” to nie tylko opowieść, ale też przestrzeń do refleksji nad ludzką naturą, relacjami władzy i odpowiedzialnością za wiedzę.

Podsumowując, „Prometeusz i puszka Pandory” to idealna lektura dla fanów mitologii oraz tych, którzy lubią, gdy ich komiksy niosą głębsze przesłanie. Pięknie wydany, pełen emocji i zmuszający do myślenia. Polecam z całego serca – zarówno jako przypomnienie klasyki, jak i dowód, że mity nigdy nie tracą na aktualności.

Dział: Komiksy
piątek, 24 styczeń 2025 05:32

W obronie kłamstwa

„Dzisiejszego ranka Morgan został znaleziony martwy w swojej pracowni malarskiej… w Hanncom nigdy nie doszło do tak brutalnego przestępstwa… ofiarą padł człowiek powszechnie znany, lubiany i szanowany.”

Diabelsko gęsta fabuła, tak wiele się dzieje, nici intrygi mocno splecione, czuje się ciężar krzywd i kłamstw, a jednak z wyjątkiem kilku scen zgrabnie poruszamy się po przebiegu zdarzeń. Z rozdziału na rozdział intryga nie dość, że coraz bardziej gmatwa się, to jeszcze coraz głębiej wchodzi w mrok. W pewnym momencie powstaje wahanie, a może tego wszystkiego jednak za dużo, za mocny nacisk wywierany przez autorkę na postaci, za wielkie zapętlenie supłów tajemnic? Jednak po chwili stwierdzamy, że jednak nie, że zajmująco jest przebijać się przez to wszystko. Co prawda odchodzi się sporym krokiem od prawdopodobieństwa kumulacji grzechów wystąpienia w realnym życiu, ale ponownie refleksja, czyż los i sami jego uczestnicy nie piszą najbardziej osobliwych scenariuszy i czy czasem nie dochodzi właśnie do zjednoczenia w czasie i miejscu?

Paulina Kosznik dokłada starań, aby bohaterowie prezentowali się barwnie i różnorodnie. Większość przekonuje osobowością i postawą. Jednak kluczowa postać, trzydziestoletnia korektorka, nie do końca potrafi wybronić się w swoim sercowym zagmatwaniu i logicznym zachowaniu. Owszem, możemy na to spojrzeć od  strony presji, jaka była na nią wywierana przez dramatyczne okoliczności, albo tego, co działo się w jej życiu w przeszłości, jednakże uwiera niekonsekwencja w dokonywanych wyborach i nieporadność w młodości. I tu znów uchwycona w locie myśl, gdyby nie taka jej postawa, kiedyś i dziś, intryga nie przybierałaby rumieńców i napięcia. To, w co natychmiast wpadamy, to udanie opisana małomiasteczkowa mentalność, rozchodzenie się plotek lotem błyskawicy, trwałe przyklejanie etykiet przez lokalną społeczność, wręcz napiętnowanie, poprzez krytykę innych odsuwanie się od rozliczenia własnych przewinień i radzenie sobie z  odciśniętym przez zbrodnię piętnem. Może nieco za jaskrawo ukazane potępienie, jednakże nie można mu odmówić nośności emocji i podgrzewania złej atmosfery.

Książka daje do myślenia. Czy faktycznie powinniśmy skrajnie uginać się w imię rodzinnych więzi i relacji? Czy poświęcając tak dużo z siebie bliskim, nie sprawiamy, że oddalamy się od samych siebie? A może staranniej wyważać, to, co inni od nas oczekują, z tym, co naprawdę jesteśmy skłonni im oferować? Powieść to także ciekawe studium brudnych sekretów, kumulacji ich negatywnego oddziaływania na psychikę, nie tylko osób niejako ich właścicieli, ale również tych, przed którymi są ukrywane. Z drugiej strony, czy prawda zawsze oczyszcza, a może staje się katalizatorem negatywnych zmian, więc lepiej niekiedy ją przemilczeć i zachować tylko w sferze własnych wyrzutów sumienia? A kłamstwo, czy tylko potrafi wszystko zniszczyć, czy wręcz odwrotnie, jest w stanie wywołać pozytywne przeobrażenia? W wielu aspektach zgadzamy się z główną bohaterką, w innych idziemy zupełnie odmienną drogą niż Alison Cole. Właśnie to podoba się nam w „Obronie kłamstwa”, niejednoznaczność wyrażana różnymi emocjami i ciekawymi rozważaniami. Podsumowując, mam kilka zastrzeżeń do powieści, ale to udany debiut, i przyznaję, że zdecydowana jestem czekać na kolejną książkę autorki.

 

Dział: Książki

 

 

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wyglądałby duet dwóch kompletnie różnych bohaterów Marvela, to „Spider-Man/Deadpool: Czyż to nie bromantyczne?” rozwiewa wszelkie wątpliwości. Deadpool – mistrz sarkazmu i chaosu, oraz Spider-Man – wzór moralności z odrobiną ciętego humoru, tworzą mieszankę wybuchową, która bawi, zaskakuje i… czasem irytuje. To komiks, który warto przeczytać, choćby po to, żeby zobaczyć, jak dwóch bohaterów o kompletnie odmiennych podejściach do życia radzi sobie w jednym uniwersum.

Bromans w akcji

Główna siła tego komiksu tkwi w relacji między Deadpoolem a Spider-Manem. Deadpool z typowym dla siebie brakiem granic stara się wkupić w łaski swojego „idola”, Petera Parkera. Spidey z kolei, choć pełen dobrych intencji, nie potrafi do końca poradzić sobie z chaosem, który Wade wprowadza na każdym kroku. Ich relacja jest niezwykle dynamiczna, a irytująca przyjaźń niesie ze sobą wiele dobrego humoru. Nie zabraknie tu też absurdalnych fabuł, jak wątek morderczej „córki” Spideya i Deadpoola, czy próba uratowania Bożego Narodzenia. Humor jest zróżnicowany – od błyskotliwych żartów, które wywołują szczery śmiech, po momenty tak przerysowane, że ocierają się o „cringe”. Deadpool jest Deadpoolem, więc jeśli lubicie jego specyficzny styl bycia, znajdziecie tu dużo dla siebie.

Pełna niespodzianek fabuła

Joe Kelly, Ed McGuinness i reszta ekipy scenarzystów i rysowników oddali w ręce czytelników komiks, który jest pełen zwrotów akcji. Niektóre wątki, jak cel Deadpoola związany z Peterem Parkerem, naprawdę wciągają, podczas gdy inne – zwłaszcza te bardziej absurdalne – mogą wydawać się nieco rozwleczone. Niemniej jednak każdy znajdzie tu coś dla siebie: trochę akcji, szczyptę dramatu i sporo niekonwencjonalnego humoru.

Oprawa wizualna

Ilustracje autorstwa Eda McGuinnessa i jego współpracowników świetnie pasują do charakteru tej opowieści. Wyraziste, dynamiczne rysunki oddają akcję i komediowy styl całej historii. Szczególnie dobrze wypadają sceny, gdzie bohaterowie wchodzą w absurdalne potyczki – kreska jest wyrazista i pełna energii.

Dla kogo jest ten komiks?

„Spider-Man/Deadpool: Czyż to nie bromantyczne?” to propozycja przede wszystkim dla fanów Deadpoola i jego nieprzewidywalnego stylu bycia. Spider-Man, choć obecny, bywa nieco przyćmiony przez swojego gadatliwego towarzysza. Jeśli lubicie absurdalne fabuły, specyficzny humor i dynamiczną akcję, ten komiks na pewno dostarczy Wam całą masę rozrywki. Jednak dla tych, którzy oczekują bardziej zbalansowanej opowieści z równym udziałem obu bohaterów, może się okazać lekkim rozczarowaniem.

Podsumowanie

„Spider-Man/Deadpool: Czyż to nie bromantyczne?” to komiks, który bawi, zaskakuje i momentami każe z politowaniem kręcić głową. Dynamiczna relacja między bohaterami i absurdalne pomysły fabularne grają pierwsze skrzypce w albumie. Nie jest to może dzieło idealne – humor bywa nierówny, a fabuła czasem zbyt rozciągnięta – ale jeśli szukacie lekkiej, zabawnej lektury to warto dać temu duetowi szansę. W końcu kto nie chciałby zobaczyć Deadpoola i Spider-Mana ratujących Boże Narodzenie? Od razu na myśl nasuwa się „Nightmare Before Christmass”, czyli to, co Tygryski lubią najbardziej. 

Dział: Komiksy
sobota, 21 grudzień 2024 14:18

Nieobliczalna. Wydanie filmowe

 

„Miłość to uczucie wymykające się czasowi i przestrzeni, rozwijające i zarazem destrukcyjne”.

Sympatycznie spędziłam czas z książką, dałam się wciągnąć w wielobarwną intrygę, poczułam dreszcz emocji, jednak nie wszystko mi się spodobało. Magda Stachula zaprezentowała ciekawy przekrój postaci, zwłaszcza w kobiecej odsłonie, wydawałoby się prawdziwych i przekonujących, ale wymykających się prawdopodobieństwu w obrazach drobnych zachowań i postaw. Uznałam portret zaborczej macierzystej miłości, znakomicie odmalowany w przypadku Alicji, przelewania własnych ambicji na syna, prób uniknięcia powielenia błędu z młodości w przypadku młodszego pokolenia. Znakomicie wczułam się wyobraźnią w pozycję Martyny, sfrustrowanej życiem, w którym mocno coś poszło nie tak, naznaczonym poczuciem niekompletności, pozbawionym codziennego okazywania przywiązania ze strony partnera. Bohaterki niejako na własne życzenie doprowadziły do mało satysfakcjonującego życiowego scenariusza. Nawet Adelina niepotrzebnie uwikłała się w matczyne żale i przestrogi.

Nie identyfikowałam się z powieściowymi kobietami. Rozumiałam, co im w duszy grało, ale nie potrafiłam usprawiedliwić pewnych zachowań. Jednakże lubię, kiedy postaci są na tyle realnie zaprezentowane, że wywołują zarówno pozytywne, jak i negatywne odczucia, mieszankę współczucia, zaciekawienia, a nawet trochę złości. Brak zerojedynkowości w portretach wyszedł zdecydowanie na plus. Kryminalny wątek powiązany z ciałem znalezionym pod blokiem przez całą powieść otaczała aura tajemniczości i niewiadomych. Ciekawie odsuwał się na dalszy plan, przypominał o sobie, lecz się nie narzucał. Tragedia mogła paść na każdą z bohaterek, zatem zagadka rozwijała się we wciągającym rytmie. Sceny składające się na finałową odsłonę nie w pełni przekonały, pewnych rozwiązań nie spodziewałam się, ale niektóre zbyt łatwo doszły do głosu wobec wcześniejszej skali dramatyzmu.

Jak na thriller, za mało napięcia, jak na obyczajową historię, udana kumulacja emocji. Wydaje mi się, że odbiór książki w dużym stopniu zależeć będzie od preferencji i upodobań czytelnika, czego będzie potrzebował i na co będzie liczył, czy będzie dopuszczał w wyobraźni przejaskrawienia w postawach bohaterów lub wolał mocno trzymać się realnych motywów, w jakim stopniu polubi zanurzanie się w gęstej sieci pułapek, kłamstw, zdrad i przemocy psychicznej. Styl narracji zgrabny i przyjazny, czasem za bardzo rozpływały się dialogi, ale wpisywały się w mentalność osób i wydarzeń. Nie do końca thriller, nie do końca hipnotyzujący, jak zapewnia okładka, ale pozwalający przyjemnie spędzić czas w wakacyjne dni.

Dział: Książki
wtorek, 22 październik 2024 14:54

Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1

 

„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” to kolejna odsłona legendarnej serii wydawnictwa Vertigo. Publikacja wprowadza czytelników do świata Johna Constantine’a, brytyjskiego maga i okultysty, nieustannie walczącego z demonicznymi siłami zagrażającymi jego duszy. Tom oparty jest na scenariuszu Paula Jenkinsa. Kontynuuje mroczne i niepokojące przygody, jednocześnie wprowadzając nowe wątki, które rzucają światło na nieznane wcześniej aspekty życia Constantine’a. Historia jak zawsze osadzona jest w znajomym, brudnym i posępnym świecie. Tym razem jednak stara się otworzyć nowe drzwi do mistycznych obszarów. Czy się udało? 

O czym jest komiks?

Główna oś fabularna „Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” krąży wokół zmagań Johna Constantine’a z mrocznymi siłami. Wrogami jednak nie są jedynie nadprzyrodzone istoty, ale także i ludzie. Paul Jenkins wprowadza czytelnika w różnorodne historie, pokazując mistyczną podróż do Australii, gdzie Constantine wchodzi w kontakt z duchami plemiennymi. Pojawia się też wiele osobistych wątków, związanych z historią rodziny bohatera. 

Tom składa się z 12 opowiadań. Wspólnie prezentują one bogaty wachlarz przygód bohatera. Możecie spodziewać się konfrontacji z duchami przodków, walki z demonami lub zwyczajnego rozwiązywania zagadek lokalnych morderstw. Album zgrabnie łączy różnorodne wątki, pokazując, jak różnorodne i pełne niebezpieczeństw jest życie John’a.  

Moja opinia i przemyślenia

Album uważam za wyjątkowo udany! To przede wszystkim powrót do korzeni postaci Johna Constantine’a, który pod piórem Paul’a Jenkins’a zyskuje nowe, ale jednocześnie znajome oblicze. Scenarzysta kontynuuje narrację zbudowaną przez swoich poprzedników – Jamiego Delano i Gartha Ennisa. W świetny sposób zachowuje mroczny ton oraz surowy klimat serii. Co więcej, scenarzysta dobrze odnajduje się w tworzeniu postaci, które mają silne, emocjonalne konflikty wewnętrzne. Uważam, że idealnie pasuje to do natury Constantine’a. Ostatecznie jest bohaterem, który wciąż walczy z przeszłością i demonicznymi konsekwencjami swoich decyzji.

Podoba mi się też różnorodność przedstawionych historii. Album balansuje między mistycznymi opowieściami a bardziej osobistymi, wręcz melancholijnymi wątkami. Fabuła ma swoją głębię, a strona graficzna urzeka czytelnika. Dzięki nim klimat komiksu można niemalże fizycznie czuć podczas lektury. Szczególnie poruszająca jest opowieść „Grzechy ojca”, gdzie Constantine konfrontuje się z dachem ojca. Za naprawdę dobry uważam również tytuł „Na dawnych gościńcach”. To nostalgiczna historia zaginionego przyjaciela, która wprowadza do świata Hellblazera nieco lirycznego tonu. Choć w serii najcześciej dominują mroczne i brutalne historie, jest w niej miejsce na odrobinę odpoczynku i oczywiście czarnego humoru.

Rysunki w tym tomie, głównie autorstwa Seana Phillipsa, idealnie współgrają z klimatem serii. Styl Phillipsa, surowy i nieco brudny, świetnie oddaje atmosferę przedstawianych historii. Jest pełen cieni, półmroku i niepokoju. Ilustracje Pat McEowna i Ala Davisona również wpasowują się w ten klima. Choć można zauważyć pewną różnicę w stylu, co wprowadza odrobinę różnorodności wizualnej. Mimo tego, rysunki tworzą spójną całość. Kadrowanie i sposób przedstawienia postaci podkreślają dynamikę komiksu.

Podsumowanie

„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” to solidna odsłona przygód Johna Constantine’a. Skutecznie rozwija postać niepokornego maga. Paul Jenkins doskonale balansuje między mistycyzmem, brutalnością a osobistymi dramatami. Sprawia, że fabuła jest wielowarstwowa i pełna emocji. Choć nie wszystkie historie są równie angażujące, większość z nich dostarcza intensywnych wrażeń.  Pokazuje też, że Paul Jenkins potrafi wprowadzić własne, unikalne elementy do tej kultowej serii. Mroczny klimat, świetnie zarysowane postacie oraz interesujące wątki fabularne — to właśnie oferuje nowy album. Jeśli jesteś fanem tego uniwersum, na pewno znajdziesz w nim coś dla siebie!

Dział: Komiksy