grudzień 04, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: baśń

czwartek, 16 wrzesień 2021 01:29

Jedwabne wątki. Baśnie z Dalekiego Wschodu

 

 

Od jakiegoś czasu nakładem wydawnictwa Słowne ukazuje się pięknie wydawana seria, nosząca tytuł „Opowieści z czterech stron świata”, dzięki której możemy poznać baśnie i przypowieści pochodzące z różnych zakątków Ziemi. Tym razem w moje ręce trafił tytuł „Jedwabne wątki”, w którym umieszczonych zostało jedenaście baśni z Dalekiego Wschodu.  

Co znajduje się w książce?

Zbiór zawiera ludowe baśnie i przypowieści z Chin, Korei, Japonii i Mongolii. Niektóre z nich są powszechnie znane, o innych nigdy wcześniej nie słyszałam. Każda ma swój niepowtarzalny klimat i odpowiadające kulturze danego kraju przesłanie.  

Strona wizualna

Książka została pięknie wydana. Ma twardą oprawę i format nieco większy od A4. Zdobią ją ilustracje jedenastu różnych artystów, wszystkie jednak utrzymane w podobnym klimacie. Taka szata graficzna sprawia, że całość niezwykle przyjemnie się czyta, a przedstawione w zbiorze baśnie nabierają niesamowitego uroku.  

Moja opinia i przemyślenia

Muszę przyznać, że tak jak czytałam wiele mitów, legend i baśni japońskiego czy chińskiego pochodzenia, tak mongolskich przypowieści nigdy dotąd nie słyszałam. Dlatego takie zbiorcze wydanie jest dla mnie tym bardziej wyjątkowe. Dzięki umieszczonym w nim krótkim tekstom możemy lepiej poznać kulturę innych krajów. 

Baśnie skupiają się na tematach takich jak chciwość, łuty szczęścia, przesądy i proroctwa. W znacznym stopniu różnią się od naszej europejskiej fantastyki. Z niektórych naprawdę trudno wyciągnąć jakiś morał. Szczególnie historie mongolskiego pochodzenia były dla mnie sporym zaskoczeniem. Przypowieść o głuptasie Carca Namdżil dosłownie nagradza lenistwo głównego bohatera, a „Księżyc w studni” sugeruje, że do szczęścia wystarczy odrobina naiwności i głupoty. Mimo wszystko miło było poznać zupełnie odmienny od naszego punkt widzenia. 

Podsumowanie

„Opowieści z czterech stron świata” to pięknie wydana seria. Dobór baśni w tomie z Dalekiego Wschodu jest z pewnością interesujący. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie poprzestanie na czterech częściach, które się do tej pory ukazały i będziemy mieli szansę poznać elementy kultury również mniej znanych państw. Każdy kraj ma przecież swoje własne, równie interesujące baśnie i legendy, które wiele mówią o tym, co ważne dla danej społeczności. Lekturę „Jedwabnych wątków” serdecznie polecam. Spędziłam przy niej kilka przyjemnych i niezwykle interesujących chwil. 

Dział: Książki

Młoda barmanka pewnego dnia znika bez słowa wyjaśnienia. Podobno pojechała do Bydgoszczy. Jej śladem, niezależnie od siebie, wyruszają trzy osoby: jej najlepsza przyjaciółka, platonicznie zakochany w niej mężczyzna oraz ksiądz, który chce pomóc babci dziewczyny.

Dział: Książki
czwartek, 22 lipiec 2021 18:57

1634: Wojna bałtycka

„1634: Wojna bałtycka” to trzeci tom cyklu „Rong of fire/Pierścień ognia” Erica Flinta i Davida Webera. To grubaśna powieść, ma sporo bohaterów i wątków, obejmując wydarzenia na przestrzeni setek kilometrów i kilka narodów. Mimo to utrzymanie wszystkiego w porządku zasługuje na szacunek. Czapki z głów, autorzy! Dla mnie, czytelnika, który często zapomina, kto jest kim, umieszczono listę postaci oraz mapy i drzewo genealogiczne. Niesamowicie to pomaga w ogarnięciu wszystkich wątków.
 
Fabuła kontynuuje burzliwą wojnę trzydziestoletnią w siedemnastowiecznej Europie, zakłóconą przez przybycie z przyszłości całego małego miasteczka w Zachodniej Wirginii. Zastrzyk nowoczesnej technologii i pomysłów w ten ponury, po reformacyjny świat ma natychmiastowe i dalekosiężne konsekwencje. Nadszedł czas, aby zobaczyć, co nadczasowcy i ich niemieccy i szwedzcy sojusznicy mają w zanadrzu, aby przeciwstawić się armiom i marynarkom wojennym Francji, Hiszpanii, Danii i Anglii. Prawdopodobnie przez zimową aurę i spowodowane nią spowolnienie przemieszczania się wojsk, wydawać by się mogło, że ta książka jest jak wprowadzenie w prawdziwą wojnę z udziałem Stanów Zjednoczonych Europy, nowej siły na kontynencie. Sama walka o Kopenhagę czy Hamburg jest przedsmakiem tego, co możemy się dopiero spodziewać. Dlatego ten tom nie jest najbardziej emocjonujący z serii. Nie znajdziemy tu żadnych inspirujących momentów, o których warto wspomnieć. Mało też realnego wyzwania dla bohaterów.
 
Głównymi fabułami były plany ucieczki z Tower w Londynie i odsiecz morska SZE prowadzona przez Simpsona. Jak sugeruje tytuł: raczej skupimy się na wodach Bałtyku niż lotnictwie wojskowym. Jednak wszelkie potyczki są raczej z góry skazane na sukces. Okupiony stratami, ale sukces. Zdarzyła się wprawdzie spektakularna i ważna dla dalszych działań śmierć czy morska tragedia. Jestem przekonana, że jest to zapowiedź przyszłych problemów w lotnictwie, być może też w marynarce wojennej.
 
Książka jest bogata w szczegóły techniczne i historyczne. Autorzy spisali się, by rozwinąć fabułę z politycznego punktu widzenia, ale nie zapomnieli o sporej dozie humoru oraz ciekawych ponadklasowych i ponadczasowych romansów. Było sporo intryg z gatunku płaszcza i szpady, a na szczególne wyróżnienie zasługuje wątek działań prowadzonych przez Harry'ego Leffertsa. Coś czuję, że będzie on ciekawie kontynuowany w następnych tomach, a przynajmniej mam taką nadzieję.
 
Świetnie poprowadzony jest wątek duńskiej rodziny królewskiej. Nie tylko będziemy mieli tu do czynienia z intrygami, ale i z bardzo ciekawą przyjaźnią i romansem. Dorównuje on nawet świetnej akcji oświadczyn Torstenssona. Bardzo także udane są wątki humorystyczne, zwłaszcza te związane z młodziutką księżniczką Krystyną. Mam nadzieję, że jej pomysł nadania jednemu z bohaterów wojennych tytułu hrabiego Narnii się jej uda!
 
Fabuła książki korzysta ze znacznego doświadczenia Erica Flinta w pisaniu historii alternatywnej i wojskowego doświadczeniem Davida Webera. Dopiero w tym tomie widać jak dobrze im się razem współpracuje. Pomimo ogromnego zakresu świata, każdy jego zakątek wydaje się żywy i dopracowany. Jedynym zagrożeniem dla przyszłości serii byłoby zbytnie umocnienie SZE, stworzenie z niej supermocarstwa na miarę obecnego USA. Jeśli autorzy nie dadzą ponieść się pokusie, jestem spokojna o kolejne tomy i opisywane w nich lata ciekawych czasów Europy. Szczerze polecam wszystkim fanom historii alternatywnej w literaturze.
Dział: Książki
środa, 14 lipiec 2021 10:38

Przeklęte dzieci Inayari

Książka Agnieszki Kulbat ukazała mi się rok temu, gdy autorka rozpoczęła promocję swojej twórczości na portalu społecznościowym, skutecznie podsycając moją ciekawość i zwiększając oczekiwania. „Przeklęte dzieci Inayari” rozpoczyna cykl „Mojry” - pełen krwi, brutalności, silnych kobiecych postaci, a także magii i tajemnic. Czy może być lepsze połączenie? Czy przemarznięte mury zakonu, ukrytego wśród gór, uwięziły i mnie?
 
Rayn jest uzdrowicielką i zarazem kapłanką w zakonie Inayari. Dziewczyna nigdy nie opuściła murów zakonu – tam się urodziła i tam ma doczekań końca swoich dni, szkoląc kolejne adeptki. Gdy pod drzwiami zamku zostaje odnaleziony tajemniczy mężczyzna, to Ryan ma się nim zająć. Uzdrowicielka robi coś, czego się nie spodziewa. Ratuje życie mężczyzny, ale nie wie, jakie będą tego konsekwencje. Ich losy będą złączone już na zawsze. Nic już nie będzie takie same, zwłaszcza gdy tożsamość Aidena wyjdzie na jaw. Jakie zło kryje się w pilnie strzeżonych komnatach?
 
„Przeklęte dzieci Inayari” to książka, która ma w sobie wszystko to, co kocham w fantastyce. Misternie zaplecioną niczym doskonały warkocz, fabułę i intrygę. Tajemnice, które zmieniają losy bohaterów. Ciekawe, charyzmatyczne i silne kobiece postacie, które potrafią o siebie zadbać (niezmiernie cieszy mnie to, że era przestraszonych dziewczynek, czekających na swoich wybawicieli odeszła w niebyt), a także przystojnego, męskiego bohatera, którego można pokochać za cięty język i błysk w oczach. Co więcej, w rozpoczęciu cyklu Mojry, autorka pokazuje okrucieństwo świata, który wykreowała i jego bezwzględność. Mam wrażenie, że ta część ledwie delikatnie odsłoniła wszystkie sekrety, które w jakimś stopniu związane są z Ryan. Mam w głowie wiele pytań – niektóre z nich towarzyszyły mi od początku powieści, inne pojawiły się w trakcie, a Agnieszka Kulbat na nie (jeszcze!) nie odpowiedziała. Fabuła jest zaskakująca i momentami szokująca. Ogromu wydarzeń i niespodziewanych zwrotów wydarzeń się nie spodziewałam, a wszystko to sprawiło, że podczas lektury moje serce chciało wyskoczyć z klatki. Sceny walki są dynamiczne, a jednocześnie tak napisane, że jako widz, czytelnik może zaobserwować każdy szczegół i ruch.
 
Powieść Agnieszki Kulbat czyta się jednym tchem. Jestem zafascynowana światem, który wykreowała autorka, ale wciąż mi mało i z niecierpliwością czekam na kolejną część. Nie mogę nie wspomnieć o Ryan, bo to bohaterka, którą da się lubić. Nie irytuje, nie wprawia w zdumienie, a jej zachowanie jest niesamowicie racjonalne. Chociaż swoje prawdziwe emocje skrywa za grubą maską, jest postacią, która pragnie ciepła i miłości. Sarkazm i ironia to jej broń, a chłód, z jakim traktuje Aidena to tarcza. Czy mężczyźnie uda się dotrzeć do prawdziwej Ryan?
 
Czy mogę się do czegoś przyczepić? Owszem. Niestety, wydawnictwo zdecydowało się na miękką okładkę, która jest bardzo podatna na wszelakie zagniecenia czy zniszczenia. Książka o wiele lepiej prezentowałaby się w twardej oprawie.
 
„Przeklęte dzieci Inayari” to świetne rozpoczęcie serii. Książka Agnieszki Kulbat trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Warto poświecić tej książce czas.

 

Dział: Książki
wtorek, 06 lipiec 2021 12:46

Konkurs: Zdradzona

Czy możesz podążać za swoim sercem, gdy jest już złamane?

Po ucieczce z Koroaniii pozostawieniu pamięci o ukochanym Silasie, Hollispowoli przyzwyczaja się do życia w Isolcie. Troska rodziny Eastoffejest dla niej lekarstwem, chociaż Etan, gburowaty kuzyn, z głęboką niechęcią próbuje zburzyć jej spokój.


Podczas gdy napięcia w domu narastają, niepokój w królestwie Isoltyosiąga szczyt. Eastoffe'owiemogą uwolnić króla -ale tylko z pomocą Hollis.
Czy dziewczyna, która straciła wszystko, może postawić los swojej przybranej ojczyzny ponad sekretnymi tęsknotami swojego serca?

Dział: Zakończone

Pierwsze w historii kina spotkanie bohaterów dwóch ponadczasowych i uwielbianych przez wszystkie pokolenia baśni. Dowiedz się, kim był Piotruś, zanim stał się Piotrusiem Panem i co robiła Alicja, zanim trafiła do Krainy Czarów? To właśnie ich wspólną historię opowiada porywające widowisko fantasy, w którym pierwsze skrzypce gra laureatka Oscara – Angelina Jolie, a wspierają ją: David Oyelowo, Anna Chancellor, Clarke Peters i Michael Caine. Za kamerą produkcji stanęła zdobywczyni Nagrody Amerykańskiej Akademii, Brenda Chapman – reżyserka oscarowej „Meridy Walecznej” i współtwórczyni takich familijnych hitów, jak: „Król Lew”, „Auta” czy „Piękna i „Bestia”. „Come Away to nowy dziecięcy klasyk. Baśń, która z pewnością oczaruje każdą generację widzów” – zachwala film serwis Slashfilm.com.

Dział: Kino

W tym roku festiwal „Komiksowa Warszawa” odbędzie się w plenerze i będzie miał aż dwie odsłony. Pierwsza z nich, czyli „KOMIKSOWA WARSZAWA 2021 – START” wydarzy się w dniach 18-20 czerwca w warszawskim Ogrodzie Saskim przy okazji Pleneru Literackiego, a druga - „KOMIKSOWA WARSZAWA 2021 – META” – w dniach 9-12 września na Placu Defilad, podczas Warszawskich Targów Książki. 

Dział: Wydarzenia

Czy pamiętacie książki, od których rozpoczęła się Wasza przygoda z samodzielnym czytaniem? Te pierwsze, które wciągnęły Was i zaraziły bakcylem, za którego sprawą odkryliście zupełnie nowy, niesamowity świat ukryty wśród szeleszczących kartek? Większość moli książkowych pokochała czytanie już w dzieciństwie za sprawą baśni i ilustrowanych opowiadań, które poruszyły ich wyobraźnię i nie pozwalały na nudę nawet w deszczowe dni.

Dział: Felietony
poniedziałek, 31 maj 2021 01:45

Zapowiedź: Kraina smoków. Pióro gryfa

Dalszy ciąg przygód bohaterów „Krainy smoków”

Wspaniałe historie Cornelii Funke dzieją się w świecie, który na kartach jej książek wydaje się bardziej baśniowy niż najbardziej fantastyczne krainy.

Dział: Książki
poniedziałek, 17 maj 2021 16:59

Magik i złodziejka

„Czas to wielki pałac, w którym jest mnóstwo drzwi wychodzących na wszystkie strony świata, za każdymi otwiera się zupełnie nowe życie.”

Nareszcie trafiłam na książkę skierowaną do młodzieży, bazującą na klimacie fantastyki, zawierającą wiele cennych treści, materiałów do refleksji i kierunków do frapujących przemyśleń. Traktującej odbiorcę jako partnera do rozmyślań, a nie biernego odbiorcę fabuły. Anniina Mikama wciąga w coś więcej niż przygodę, niewątpliwie szalenie uroczą i ujmującą, ale również sprawia, że czytelnik zastanawia się nad różnymi aspektami rozumienia człowieczeństwa, tego, co stanowi o wyjątkowości gatunku ludzkiego w świecie zwierząt, a może nie tak unikatowego, jak nam się wydaje. Delikatnie i elegancko popycha do uchwycenia istoty życia, znaczenia duszy, definicji tożsamości i inteligencji. Zestawia człowieka i jego wytwór, samouczącą się maszynę, która dąży do naśladownictwa swego twórcy, ma marzenia, pragnienia i wątpliwości.

Przez wszystko przebijają różnorodne brzmienia emocji, od zimnych i ponurych, bolesnych i dokuczliwych, do ciepłych i wesołych, zabawnych i szczęśliwych. A gdzieś pomiędzy nimi słychać przodujące nuty empatii, zrozumienia, szacunku i akceptacji. Jestem pod wrażeniem, jak zgrabnie miesza się w oczach magii dobro ze złem, a nawet to, że w samym środku kamiennych serc można natknąć się na życzliwość, z koli centrum dobra potrafi zagrać fałszywie. Rozpisuję się o tym ujęciu powieści, ale to jej szalenie mocny atut, coś, co sprawia, że niesie wartość dodaną, tak wyczekiwaną przez kogoś, kto pragnie od książki czegoś więcej niż tylko rozrywki. Choćby wyłuskiwanie skojarzeń do „Dzielnego ołowianego żołnierzyka”, baśni Hansa Christiana Andersena, wkroczenie w wiktoriański steampunk, otulenie mechanikę czarodziejskością.

Autorka powoli rozwija nić przygody, nie spieszy się z podkręcaniem tempa, dopiero pod koniec przyspiesza, intensyfikuje intrygę, dołącza wzór sensacji i kryminalnego blasku. Pośrodku lekkie przedłużenie akcji, pozornie niepotrzebne wstrzymanie, ale właśnie tego spodziewamy się przed efektowną sztuczką magika, zwodzi wyobraźnię, pozostawia na chwilę w zastygnięciu, a potem wprawia w zdziwienie. Nie mam zastrzeżeń do koncepcji akcji, z zamysłem stworzona, ani do wspaniałego klimatu. Brakło nieco głębszej konstrukcji postaci, szkielety wyraziste, lecz mało otoczki osobowości. Narracja przyjemna i przyjazna, wzbogacona dowcipem, swobodnie niesie po intrydze, przyciąga atmosferą Helsinek z końca dziewiętnastego wieku, rozpala żar tajemnic.

Z sympatią odnosimy się do kluczowych postaci, szesnastoletniej Minie, złodziejki i sieroty, oraz utalentowanego młodego artysty Toma, genialnego wynalazcy i konstruktora maszyn. Czekamy na pojawianie się zgryźliwego i zrzędliwego staruszka, samozwańczego profesora, już sam powód przyznania sobie tytułu wywołuje uśmiech, a i polski akcent mile widziany. Drogi Miny i Toma stykają się, a później prowadzą coraz szerszym wspólnym szlakiem, ku uczciwości, zaufaniu i ciepłym uczuciom. Sztuczki magiczne w Teatrze Cudów rozpalają kreatywność Miny, chętnie włącza się w przygotowywanie repertuaru, odkrywa samą siebie, swój potencjał i zaspakaja ciekawość świata. Równocześnie podąża za niebezpiecznym tropem rodzinnej przeszłości domagającej się wyjaśnienia, zbrodni, za którą nikt nie poniósł kary. I osobliwe zjawiska w otoczeniu mieszkańców domu profesora splatają się w zagadkę, której rozwiązanie zaskakuje.

Dział: Książki