Rezultaty wyszukiwania dla: Yu
Zanim zawieje wiatr
Podróż, która ma odmienić twoje życie. Ludzie tak odmienni i nieprzewidywalni stają się jedynymi kompanami. Majaki ze starej legendy i skarb dający władzę. Tylko jaka jest cena tej władzy? Kto pierwszy zdradzi i spróbuje sam zawładnąć światem? Czemu prawdziwa nauka zasłonięta przez cienie pozostaje niewidoczna? Ile jesteś w stanie poświęcić w drodze ku władzy?
Wiele wieków temu, gdy chciwość wyszła przed szereg, ucierpiały królewskie ziemie. Dziś spopielenie i wydarzenia sprzed wieków to zatarte wojenne wspomnienia. Jednak wciąż żywa pozostaje legenda o kamieniach Lyshanach i ich mocy, które miały zapewniać potęgę. Wiele lat później wiedziony słowami nieznajomego w kapturze Yun decyduje się opuścić wioskę i wyruszyć w podróż. Na swej drodze spotka młodą Alchemiczkę Minę oraz Skrytobójcę Garetta. Podróż po Czterech Krainach dla tak osobliwej grupy okaże się niebywale niebezpieczna, a jakże odmienne motywy poszukiwania legendarnych kamieni nie pozwolą na swobodę i pełne zaufanie. Zdrada czai się dookoła, pytaniem jest, kto zdradzi jako pierwszy.
Urzeczona okładką i zachęcona porywającym, choć ciut tajemniczym opisem z radością sięgnęłam po tę cegiełkę. Cóż tu dużo mówić, książka jest spora i miałam nadzieje, że historia nie tylko obiecuje masę emocji, ale również je zapewnia. Czy tak było?
I tak i nie. Sam pomysł na fabułę, kreacja bohaterów i misternie stworzony świat były elementami porywającymi i spełniły moje oczekiwania. Jednak radość z poznawania historii momentami zaburzały zbyt długie i dość nudne opisy. Nie sądzę, by zmniejszenie ich liczby odebrałoby fabule cokolwiek. Raczej przyspieszyłoby tempo akcji i pozwoliło na całkowite skupienie się na jakże ciekawych wątkach.
A tych tu nie brakuje. Autorka ma ciekawy styl, bardzo obrazowy i poprawny. Czasami zbyt dokładny, jednak mam wrażenie, że spowodowane jest to chęcią dokładnego wyjaśnienia wszystkich piętrzących się zdarzeń i zobrazowanie zależności między przeszłością i teraźniejszością. Skupmy się jednak na całokształcie, gdyż dostajemy do rąk ciekawą fantastykę z sympatycznymi bohaterami. Pełno w niej przygód, niewyjaśnionych zdarzeń, bestii i dzielnych rycerzy. Jest również chciwość, zazdrość, kłótnia dwóch braci doprowadzająca do wielkiej wojny. Podróż po kamienie mające dać władze to równocześnie wyprawa obcych ludzi muszących ze sobą współpracować, by przetrwać i osiągnąć cel.
To trochę powieść drogi, bohaterowie przemierzają świat, w poszukiwaniu jednej rzeczy, którą każde z nich chce dla siebie. Ich wędrówka pozwala czytelnikowi na wciągnięcie się w atmosferę powieści i czerpanie przyjemności z czekających przygód.
Książka ta ma kilka mankamentów, jeśli jednak skupić się na tym, co dobre, to plusy z pewnością przeważą nad drobnymi uchybieniami, a sama historia zainteresuje nie jednego fana magii, bestii i rycerzy. Każdy z bohaterów, choć na chwile przykuje waszą uwagę i da się polubić. Ich różnorodność niweluje nudę a dobre odwzorowanie cech charakteru, czyni ich naturalnymi i żywymi.
Nie bez niedociągnięć i błędów, jednak z potencjałem. Historia o tym, jak ważne jest niepowielanie błędów innych, jak ciężko jest się oprzeć chciwości i jak ważne jest zaufanie, wiara w innych i ciągłe szukanie dobra w sobie.
Proxima
XXVII wiek. Przyszłość ludzkości w tej galaktyce wydaje się niemal nieograniczona...
Są w niej setki milionów czerwonych karłów, które posiadają planety nadające się do zamieszkania przez ludzi. Taki właśnie jest świat Proxima Centauri. Dla ludzkości może oznaczać nadzieję na przetrwanie, bo toczące nieustanne wojny między sobą przeludnione kolonie na Marsie i Merkurym z pewnością tego nie gwarantują.
YUREI. Niesamowite duchy w kulturze japońskiej
Mściwe duchy, niesamowite opowieści i popkulturowy fenomen
„Zdarzyło mi się mieszkać w domu, w którym straszy” – tymi słowami autor rozpoczyna książkę o japońskich duchach yūrei. Przejmujące dreszczem czerwone ślady dziecięcych rączek i stóp na suficie miesiącami wyprowadzały z równowagi jego i jego żonę, a tajemnicze, prowadzące donikąd drzwi, których gospodarz zakazał im otwierać, napawały ich lękiem. Dla japońskich znajomych sytuacja była oczywista. Rozglądali się chwilę, po czym z przekonaniem mówili: Aaaa... yūrei ga deteru („Tutaj jest yūrei”).
Płomień i krzyż. T. 2
Premiera 17 października - Fabryka Słów.
O KSIĄŻCE:
Inkwizytor Arnold Lowefell staje się coraz potężniejszym członkiem Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium.
Cały czas usiłuje nie tylko odzyskać pamięć o swojej tajemniczej
i mrocznej przeszłości, ale i zmierzyć się z sekretami
i wielopiętrowymi intrygami dręczącymi Święte Officjum.
Rycerz Kielichów
Na początku sierpnia nakładem Fabryki Słów ukaże się nowa edycja "Rycerza Kielichów".
Rycerz Kielichów- twórca i burzyciel tronów.
Aby zrealizować swoje marzenia poświęci wiele. Nawet przyjaźń. Nawet miłość. Nawet cały świat.
Fallen Legion+
Fallen Legion + to dwuwymiarowa gra jRPG, która jest pakietem dwóch tytułów: Fallen Legion: Sins of an Empire i Fallen Legion: Flames of Rebellion. Zadebiutowały one na konsolach, teraz – za pośrednictwem Steama – można zagrać w obie gry również na PC.
W grze możemy wcielić się w dwie postacie – Legata, próbującego przejąć władze na królestwem (Flames of Rebellion) lub Cecille, młodą księżniczkę, która po śmierci ojca musi uratować królestwo przed rozmaitymi antagonistami (Sins of an Empire). Gdybym nie wiedziała, że jest to połączenie dwóch różnych gier, Fallen Legion + uznałabym za jednolitą całość, bowiem nic w menu nie informuje o tym, że są to różne tytuły. W trakcie gry odnosi się wrażenie, że jest to jedna spójna historia, przedstawiona z dwóch stron – wszak Cecille musi powstrzymać m.in. właśnie Legata...
Muszę przyznać, że fabuła obu historii jest doprawdy wciągająca i fantastycznie przedstawiona. Graficznie gra również ogromnie przypadła mi do gustu – jest „ręcznie” malowana i barwna, a moby oraz bohaterowie, z którymi walczymy wykreowani są świetnie (choć tych pierwszych mogłoby być zdecydowanie więcej). Skille danych postaci prezentują się efektownie (czasami nawet zbyt, bo zasłaniają pole walki, ale i tak mi się podobały), a walki urozmaica wspaniała oprawa muzyczna, która jest naprawdę absolutnie magiczna, znakomita. Jednakże – poza tymi zaletami – gra ma również wiele wad.
Największym defektem tej gry jest brak rzeczywistego wpływu na losy bohaterów. Jest to dla mnie duży szok, bowiem pierwszy raz spotykam RPG, w którym nie mam wpływu na wydarzenia. Możemy tutaj decydować jedynie o ulepszeniu zdolności klejnotami oraz czasowych bonusach, wzmacniających nas w potyczkach. Absolutnie nic poza tym. Same walki są typowo konsolowe i nużące – różnorodność mobów i interesujące skille (przynajmniej z początku) nie jest w stanie przyćmić ich monotonności. Bo choć walki należy prowadzić ze skupieniem, blokując ciosy wrogów i w odpowiednim momencie atakując (i tym samym łączyć ataki w combo), tak nic nie mogę poradzić na to, że po godzinie gry stawały się dla mnie drętwe i męczące, a prawdziwie angażowały mnie jedynie walki z bossami. Prawdę mówiąc, ukończyłam tę grę jedynie dzięki fantastycznemu scenariuszowi i ścieżce dźwiękowej...
Fallen Legion+ to pozycja ciekawe jRPG zbudowane na akcji, jednak na PC nie powinna mieć racji bytu. Specyficzny system walki nie każdemu przypadnie do gustu, jednakże jestem pewna, że wielu zainteresuje historia obu głównych bohaterów. Nie ma tu nastawienia na „dobrych” i „złych”, na obraz danego bohatera wpływa sposób postrzegania przez gracza decyzji podjętych przez daną postać (podkreślam PRZEZ POSTAĆ). Polecam głównie jako ciekawostkę, choć nie wątpię, że dla niejednego miłośnika gier konsolowych tytuł (a może raczej tytuły) okażą się nie lada gratką.
Scarlet
Rieux, Francja. Scarlet Benoit jest przejęta zniknięciem swojej babci. Nie ma jej już prawie trzy tygodnie. Dziewczyna wie, że to do starszej pani zupełnie niepodobne. Tak samo jak ucieczka, co zasugerowała policja, ponieważ w domu znaleziono czip pani Benoit. Podczas dostawy towaru do jednej z knajp Scarlett poznaje Wilka. Mężczyzna na jednej z opuszczonych farm uczestniczy w nielegalnych walkach. Na skutek wspomnień ojca Scarlet wraz z nowo poznanym mężczyzną wyrusza do Paryża. Chcę na własną rękę odnaleźć swoją babcię.
Tymczasem we Wschodniej Wspólnocie Cinder ucieka z więzienia wraz z kapitanem Thornem. Królowa Levana jest wściekła, a Kai wie, że musi za wszelką cenę znaleźć dziewczynę, zanim lunarska królowa zaatakuje Ziemię.
Wydawnictwo Papierowy Księżyc spełniło moje marzenie. W końcu mogłam przeczytać drugi tom sagi księżycowej. I o ile Cinder mi się podobała, to Scarlet kupiła moje serce. W końcu historia nabrała tempa, zrobiło się bardziej mrocznie, strasznie i niebezpiecznie. Coraz więcej zagadek i mniej odpowiedzi. O ile w pierwszej części Sagi Księżycowej dość łatwo domyśliłam się o co tak naprawdę chodzi, to w przypadku Scarlet był zupełnie inaczej. Ta część jest zupełnie mniej przewidywalna i bardziej wciągająca. Chociaż na początku nie wiadomo co łączy Scarlett i Cinder to wraz z upływem akcji autorka zdradza sekrety.
W tej części autorka zainspirowała się baśnią o Czerwonym Kapturku. Tak samo jak w Cinder sporo pozmieniała, ulepszyła, coś wycięła i dodała. Jak można się domyślić tym Czerwonym Kapturkiem jest Scarlet. Jednak czy jest tą słabą, małą, naiwną dziewczynką znaną nam z opowieści z dzieciństwa. A czy Cinder jest dziewczyną, która pragnie wyjść za księcia i zatańczyć z nim na Baalu? Właśnie. Scarlet i Cinder chociaż tak do siebie podobne jednocześnie bardzo się od siebie różnią. Jestem bardzo ciekawa co takiego autorka zafundowała swoim czytelnikom w kolejnym tomie.
Saga księżycowa to jednocześnie opowieść futurystyczna i magiczna. Akcja dzieje się w świecie które dopiero co podniosło się z kolan po wojnie światowej, ale wciąż jest zagrożony. Lunarska królowa Levana pragnie przejąć władzę na Ziemi. Dodatkowo, mieszkańcy księżyca mogą sterować bioelektrycznością Ziemian, co wywołuje u nich jeszcze większy lęk. Nie spodziewałam się, że drugi tom może być lepszy od poprzednika, ale jednak. Marrisa Meyer miała bardzo dobry pomysł i widać, że ma plan jak wszystko zakończyć i jak dalej poprowadzić akcję. Wiele tajemnic zostało wyjaśnionych, jednak na ich miejsce pojawiły się kolejne, która jeszcze bardziej intrygują i rozbudzają ciekawość.
Scalet to bardzo dobra kontynuacja Cinder. Jeżeli taka tendencja wzrostowa utrzyma się w kolejnych tomach to aż się boje co takiego zafundowała autorka w ostatnim, czwartym tomie.
Ile zdołasz poświęcić, by zdobyć klucz do niewyobrażalnej potęgi?
Wiele wieków temu chciwość spopieliła królewskie ziemie. Pamięć o wojnie, która z najgłębszych czeluści wywabiła bestie, a z cienia – zaciekłych wojowników, dawno już się zatarła. Przetrwała jedynie legenda o kamieniach Lyshanach i ich mocy, wciąż kusząc obietnicą wielkości.
Dni Fantastyki - Maciej Parowski
W 2018 roku Wrocławskie Dni Fantastyki odbędą się w dniach 29 czerwca – 1 lipca w Centrum Kultury „ZAMEK”.
Maciej Parowski - o absolwent Politechniki Warszawskiej, pisarz, scenarzysta komiksów, krytyk literacki i filmowy, redaktor. Od 1982 roku kierownik działu literatury polskiej w „Fantastyce” (od 1990 „Nowej Fantastyce”), w latach 1992-2003 również naczelny pisma. Prowadzi kwartalnik „Czas Fantastyki” (od 2004).
Tancerze burzy
„Tancerzy burzy” czytałam już dawno. Pięć lat u mnie to dużo. Przez ten czas diametralnie zmienił mi się gust, a to, co bawiło mnie, teraz wywołuje uczucie politowania. Ponieważ wydawnictwo wznowiło serię, postanowiłam odświeżyć sobie tę książkę oraz zapoznać się z pozostałymi częściami.
Główną bohaterką jest szesnastoletnia Yukiko. Dziewczyna, tak jak jej ojciec, jest łowczynią podległą szogunowi. Choć tak naprawdę więcej czasu spędza na zabieraniu ojca z różnych tawern, gdy ten pijany i odurzony ledwo trzyma się na nogach. Rzecz dzieje się jak się z zapewne każdy już domyślił, w Japonii. Tylko jak połączyć steampunk z bogatą japońską kulturą? Jak widać, można.
Autor rzuca nas od razu w świat przedstawiony. Osobom niezaznajomionym z kulturą Japonii, nazwami, czy japońskimi zwrotami grzecznościowymi może być ciężko się odnaleźć w fabule. Z drugiej strony ja problemu z tym nie miałam. Pomocny jest słowniczek na końcu książki.
Ogromnie podobała mi się kreacja postaci. Znajduję je jako bogate, pełne tajemnic. Co więcej, fabuła realnie wpływa na postacie. Zmieniają się one wraz z wydarzeniami, reagują na to, co je spotyka, a każda decyzja jest logiczna i uzasadniona. Zżyłam się z nimi, zależało mi na nich i gorąco im kibicowałam.
Podobało mi się również zróżnicowanie postaci. Oczywiście mamy postacie wyraźnie złe i te dobre. Jednakże da się tutaj dostrzec sporo szarości. Bohaterzy pozytywni mają swoje za uszami i nie każdemu zachowaniu (czy to z przeszłości, czy obecnemu) można przyklasnąć z aprobatą. Zdarzają się także postacie, których decyzji nie możemy być pewni. Zdarzy sie postać, co do której czynów możemy się zdziwić.
Niestety jedyna całkowicie negatywna postać została zbyt słabo zarysowana. Właściwie w wyobraźni widziałam go jako chłopczyka, który wiecznie tupał nóżką. Jak można bać się takiego przeciwnika?
Świat przedstawiony. Ach! Jaki on jest bogaty, jak pięknie są wykorzystane legendy japońskie, jak cudnie współgrają z wyobraźnią autora. Jest on niezwykle barwny, bogaty, rzekłabym, że z rozmachem. Można w nim całkowicie zatonąć. Oczywiście nie wiem, jakie legendy są rzeczywiście obecne w japońskiej kulturze, a ile to wymysł autora, ale ja jestem zachwycona.
Świat zniszczony przez człowieka tak bardzo, że żadne zwierzęta już nie żyją, a kwiaty nie kwitną, kasty, niepodzielna władza w rękach narcystycznego, oderwanego od rzeczywistości mężczyzny, choroba tocząca ludność, społeczeństwo, które trzyma się w ryzach za pomocą narkotyków, palenie „nieczystych” – to tylko początek opisu tego brutalnego i niesprawiedliwego świata. Dla zwolenników antyutopii pozycja idealna.
Jednak nie wszystko jest kolorowe. Mam drobną uwagę co do języka. Ciężko mi go określić. Toporny? Kwadratowy? Brakowało mu płynności, lekkości. Nie wiem, czy to ze stylem autora, czy tłumaczki się nie polubiłam, ale zdaje sobie sprawę, że to może być moje subiektywne odczucie, którego nie podziela nikt inny.
Po książkę pierwszy raz sięgnęłam zaciekawiona, czym steampunk jest. Pięć lat temu jakoś ten gatunek nie był popularny w Polsce. Obecnie także nie bardzo. Wprawdzie nie czytałam nic więcej z tego gatunku, jednakże nie uważam, że to jest dobry wybór na rozpoczęcie przygody z nim. Urządzeń na parę tutaj nie uświadczymy, a i Japonii widzianej oczyma wyobraźni autora daleko do wiktoriańskiej Anglii. Niemniej polecam tę pozycję z całego serca.