kwiecień 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Yu

środa, 13 styczeń 2016 11:36

Wywiad z Jakubem Ćwiekiem

Na spotkanie autorskie z Jakubem Ćwiekiem w Empiku w łódzkiej Manufakturze przychodzę niemal spóźniona. Poza brakiem wolnych krzeseł nie mam się jednak czym martwić, bo – jak pocieszają mnie zebrani, kiedy w panice próbuję wydostać się z szalika – „Kuba zawsze się spóźnia". Chwilę później żartuje już z tego także prowadzący. Przytulam się do skrawka miejsca między filarem a regałem i czekam. Ludzi wciąż przybywa.

Dział: Wywiady
poniedziałek, 28 grudzień 2015 00:04

"Bratobójca" już w marcu!

Długo trzeba było czekać, ale wreszcie jest! Wydawnictwo Uroboros zapowiedziało premierę II tomu "Wojny Lotosowej" na 16 marca 2016 roku! 

Dział: Książki
poniedziałek, 14 grudzień 2015 10:13

Chłopcy. Zguba

Powstawanie i pojawienie się na księgarskich półkach trzeciej odsłony serii „Chłopcy" Jakuba Ćwieka o podtytule „Zguba", zbiegło się w czasie ze śmiercią symbolu mojego dzieciństwa. Zresztą nie tylko mojego. Niby jestem przygotowana na zmianę warty w Hollywood, ale nie sądziłam, że ta nastąpi równie prędko i w podobny sposób. Jakub Ćwiek również śmierć Robina Williamsa przeżył i przeżyli ją także pośrednio „Chłopcy", których trzeci tom jest o wiele bardziej mroczny, o wiele bardziej dojrzały i stawia pod znakiem zapytania wulgarną lekkość poprzednich części.

Tę zmianę widać już od samej okładki. I nie chodzi wcale o to, że zamiast motocykla i grupki podopiecznych wróżki jest na niej tylko ona, spętana kaftanem bezpieczeństwa rodem z najstarszych zakładów dla psychicznie chorych. Bardziej uderza wyraźna dominacja cieni i szkiców. Jakby cały świat miał być tylko wątłym obrazkiem, zbiorem kilku kresek i kolorów. Rodzą się pytania, czy dotychczasowa historia to nie omamy wynikające z mentalnych zaburzeń (och, jakaż bym była zła na Jakuba Ćwieka!). A nad tym wszystkim góruje najmroczniejszy z cieni. On, Piotruś Pan.

Dzwoneczek budzi się w szpitalu po kilkumiesięcznej śpiączce, ale nie ma przy niej Chłopców. Co gorsza, wszyscy nazywają ją panią Matyldą, a Luby wydaje się naprawdę o nią martwić. W dodatku kwestionują też prawdziwość jej wspomnień. Czy naprawdę nie ma już żadnych Chłopców, a trauma kazała jej wyprzeć potworności, których doświadczyła przed wypadkiem? Wiele na to wskazuje. Tymczasem Piotruś jest coraz bliżej. Jeżeli Dzwoneczek pragnie ocalić życie swoje i swoich podopiecznych, musi szybko wziąć się w garść.

Czy to, że „Zguba" jest dojrzalsza od swoich poprzedniczek, czyni ją gorszą bądź lepszą? Trudno powiedzieć. Jest po prostu inaczej. Kłamstwem byłoby jednak powiedzieć, że nie trzeba się z tą innością oswoić. W trzecim tomie serii bowiem bardzo mało znajduje się jej tytułowych bohaterów. Nie chodzi wyłącznie o brak ich fizycznej obecności, ale przede wszystkim o „duchowe" opuszczenie przez nich stronic tejże historii. Niby mają coś z dawnych siebie, ale jest to odległe i mgliste. Nierzadko również nowe żywoty każą się zastanowić, czy Chłopcy faktycznie wyszli źle na tych narzuconych im przemianach.

To właśnie jest szczególnie niewygodne i powoduje dyskomfort. Wszystko zaczyna się mieszać, czerń i biel zlewają się w szarość, a powracający Piotruś do bólu przypomina... Chłopców, zanim odebrano im wspomnienia. Dążenia Dzwoneczka i jej okrutne decyzje, to cios w samo serce. Nie dlatego, że przelewa krew czy rani, ale ponieważ z jej działań ewidentnie wyziera desperacja. Po raz pierwszy czytelnik dostrzega, że może nigdy nie było z czego się śmiać; że może od pierwszej opowieści o Chłopcach stał po niewłaściwej, albo wcale nie tak różnej od tej niewłaściwej, stronie barykady.

Zmienia się też nieco świat wykreowany w „Chłopcach" i sposób jego opisywania. Znacznie więcej jest tutaj mroku i cieni, które do złudzenie przypominają inny z obrazów już przez Ćwieka namalowany w „Ciemność płonie". Chwilami naprawdę miałam wrażenie, że autor próbuje zespolić ze sobą te dwie historie – fantastyczną interpretację szarej codzienności dworca wymieszać z wulgarnie potraktowaną bajką, sugerując, że obie są tak samo realne. Z metaforycznego punktu widzenia „Chłopcy" nie są przecież historią motocyklowego gangu dzieciaków zamkniętych w ciałach dojrzałych, rosłych facetów, którym przewodzi wróżka z Nibylandii; traktują raczej o dorastaniu, dojrzewaniu i obalają mity o wadach i zaletach zarówno dzieciństwa, jak o samodzielności i odpowiedzialności.

Mimo wszystko zabrakło mi w „Zgubie" wulgarnych docinek. Wyjątkowo przeszkadzało z kolei nagromadzenie scen seksu, a nawet nie seksu, ile gwałtów. Do tej pory wyuzdanie ćwiekowych bohaterów opierało się na męskiej wersji harlequina, gdzie napotykane kobiety gotowe były do wyczynów rodem z najbardziej podniecających filmów porno w wersji soft-hard (a może hard-soft?). Tymczasem w „Zgubie" za dużo jest poniżania i mizoginii. Od trzeciej części „Chłopców" zdecydowanie wolę drugą, ale nie zmienia to faktu, że na myśl o finale serii czuję prąd przebiegający wzdłuż linii kręgosłupa.

Dział: Książki
piątek, 11 grudzień 2015 09:44

Chłopcy

Historię o Piotrusiu Panie, który pragnął nigdy nie dorosnąć, zna chyba każdy. Każdy widział też rosłego mężczyznę na monstrualnej wielkości harleyu (no chyba, że to moje prywatne zboczenie). Przydrożne, obskurne puby, szczury i spluwy to też żadna nowość. Wizje mrocznych wymiarów z gorejącymi w cieniach oczami, seksowne panienki w skąpych ciuszkach i przechodzone prostytutki, także nie wykraczają poza możliwości wyobraźni. Łzy, rockowa muzyka, osierocone dzieci. Co stanie się jednak, gdy wszystko to wrzuci się do jednego worka, doprawi szczyptą nawiązań intertekstualnych, lekkim piórem, ciętymi ripostami i trafnymi metaforami? Niewiarygodne? Powiedzcie to Jakubowi Ćwiekowi, który zatytułował tę kombinację „Chłopcy".

Jakub Ćwiek powoli, ale stanowczo, walczył o solidne miejsce na polskim rynku wydawniczym. Dzisiaj może pochwalić się już sporym gronem czytelników. Z dorobkiem dwunastu powieści i kilkudziesięciu wydanych opowiadań oraz dzięki dziewięciokrotnej nominacji do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, znany jest zdecydowanej większości fanów fantastyki. Tych, którzy chwalą jego talent i kreatywność jest pewnie tylu, ilu przeciwników jego twórczości. Nie wpisuje się bowiem w, tak często eksploatowany w Polsce, typ fantastyki o podłożu historycznym, rezygnuje z karczm i oberży, a stawia na nowoczesność i bogaty dorobek popkultury. Nie inni są „Chłopcy", dziesiąta w kolejności z wydanych przez Ćwieka powieści.

Tym, co wyróżnia autora spośród innych polskich pisarzy jest, między innymi, niezwykła dbałość o szczegóły. Każdy kolejny tom dopieszczony zostaje pod każdym względem – solidnie zaplanowana okładka, interesujące i starannie wykonane ilustracje (w „Chłopcach" autorstwa Roberta Adlera; okładka to dzieło Iwo Strzeleckiego). Rzadko który z polskich pisarzy przykłada do sposobu wydawania swoich powieści tak dużą wagę jak autor "Kłamcy". Szkoda jedynie, że Jakub Ćwiek zignorował nieco kompatybilność kolorystyczną – Dzwoneczek z okładki to blondynka, chociaż w książce włosy ma rude.

Powieść Ćwieka podzielona jest na siedem rozdziałów - czy też niezależnych od siebie opowiadań, gdyż każde z nich stanowi spójną całość, którą zrozumieć można bez znajomości innych fragmentów – zatytułowanych dziecięcymi powiedzonkami („Znalezione, nie kradzione", „Pobite gary" itp.). Same wydarzenia, by nie zdradzać zbyt dużo z fabuły, najłatwiej streścić zarysowując nieco same postaci. Tytułowi chłopcy, to członkowie niecodziennego gangu motocyklowego, byli mieszkańcy Nibylandii, a obecnie mający za dom opuszczony lunapark (o dumnej nazwie: Druga Nibylandia). Bandzie - nomen omen dorosłych już, bo każdy z nich liczy ponad dwadzieścia wiosen – motocyklistów przewodzi seksowna Dzwoneczek, do której to mężczyźni (to słowo, zdaje się, nie pada nigdy jako ich określenie) zwracają się „mamo". Chłopcy walczą ze złem, handlują pyłkiem i, nie do końca bezinteresownie, zajmują podopiecznymi z lokalnego domu dziecka.

Fabuła opiera się przede wszystkim na dwóch znanych tekstach kultury – książce Jamesa Matthew Barrie'ego „Piotruś Pan" oraz serialu „Sons of Anarchy" (polski tytuł: „Synowie anarchii"). Pierwsza z pozycji stanowi dla Ćwieka bazę wyjściową. Opisywane w jego powieści wydarzenia to niejako kontynuacja tego, co przedstawił już angielski pisarz – przewrotna, ale jednak kontynuacja. „Synowie anarchii" stanowią z kolei wyraźną inspirację w zakresie wizualizacji bohaterów „Chłopców" oraz ich stylu bycia – motocykle i skórzane kurtki z naszywkami na całej płaszczyźnie pleców.

W powieści znajduje się jednak znacznie więcej intertekstualnych nawiązań. Jest Nabokov z „Lolitą", są biblijne przypowieści, twórczość Lovecrafta, a nawet „Milczenie owiec", Stephen King i Bruce Lee. Tutaj jednak wskazać muszę na pierwszą z, nielicznych mimo wszystko, wad ćwiekowych „Chłopców". Wspomniane już odniesienia oraz te, które - świadomie bądź nie – ominęłam, podane są czytelnikowi w sposób tak bezpośredni, że miejscami czułam się traktowana jak małe dziecko, któremu wciąż jeszcze wszystko trzeba pokazywać paluszkiem.

Jakub Ćwiek zgrabnie operuje językiem i potrafi stworzyć interesujące metafory. Przez kolejne strony „Chłopców" przechodzi się nie zauważając upływu czasu. Całość jest lekka i łatwa do przyswojenia, ale nie infantylna i grafomańska. Sporo w „Chłopcach" wulgaryzmów, ale ich używanie zdecydowanie nie razi, a dopełnia wykreowany przez autora świat. Dla wielbicieli gier słownych także znajdzie się kilka perełek. Szczególnie warte uwagi są mistrzowsko napisane dialogi. Bez trudu przychodzi wyobrażenie ich sobie w podobnej, realnej sytuacji. Zdecydowanie mogliby tak ze sobą rozmawiać dorośli, niedojrzali gangsterzy-motocykliści, którzy nawiali z Nibylandii – jakkolwiek by to nie brzmiało. Dyskusje, nierzadko zakończone trafnymi puentami lub ciętymi ripostami, sprawiają, że czytelnik nieraz mimowolnie zaśmiewa się w głos. Jednak, żeby nie było tak cukierkowo...

Niektórych zachowań bohaterów nie rozumiem - i wbrew oczekiwaniom nie jest to nadużywanie alkoholu. Najstarsi członkowie motocyklowego gangu uparcie używają pojęcia mili zamiast kilometra. Zrozumieć mogę, że skoro autor „Piotrusia Pana" był Anglikiem, to i Nibylandia rządziła się angielskim systemem miar, niemniej Dzwoneczek i jej podopieczni w trakcie opisywanych wydarzeń żyją już w Polsce od przynajmniej dziesięciu lat. Czy to nie wystarczająca ilość czasu, by zmienić sposób myślenia? Zwłaszcza, że zaraz po przybyciu z brytyjskiej krainy żaden z bohaterów nie miał problemów z przestawieniem się z ojczystego języka na zupełnie obcą polszczyznę?

Mają „Chłopcy" kilka dziur logicznych, ale wybaczam to Jakubowi Ćwiekowi z powodu doskonałego studium Kompleksu Piotrusia Pana (zamierzenie lub nie). Widzę tę przeplataną między wierszami analizę. W dodawanych do napojów po każdym niepowodzeniu syrenich łzach zapomnienia, dostrzegam brak odpowiedzialności, strach przed dorosłością i dojrzałością, a w tytułowaniu Dzwoneczka "mamą", potrzebę pobłażliwej i niewymagającej opieki. W stosowaniu pyłu i ulatywaniu – ucieczkę od realnych problemów i prawdziwego życia. Jest też tutaj, oczywiście, niemożność zbudowania prawdziwej relacji damsko-męskiej. Chłopcy traktują wszystkie kobiety przedmiotowo, nie mają potrzeby budowania trwałych więzi. Wszystko to zawiera się w istocie Syndromu Piotrusia Pana.

Jakub Ćwiek dokonał rzeczy dość niezwykłej. Ze znanej, wielokrotnie eksploatowanej bajki dla dzieci zrobił coś zupełnie nowego, nadał całości odrębną jakość. Wpadł na oryginalny pomysł i zrealizował go z dużą dozą kreatywności. To fakt, że widać w „Chłopcach" kilka logicznych potknięć, ale są też niezwykle dopracowane dialogi, zręczne opisy oraz bohaterowie z krwi i kości. Pod rozrywkową fabułą skrywa się także głębsze przesłanie - o trudzie dorastania, samotności i potrzebie bliskości. Polecam tę lekturę każdemu, kto chciałby się oderwać od świata obowiązków, konwenansów i utartych ścieżek. Dodatkowo, ze względu na męski charakter „Chłopców", wszystkim kobietom radzę wejść na czas lektury w skórę płci przeciwnej – śmiejcie się z szowinistycznych żartów i stereotypowego poczucia humoru każdego "prawdziwego" faceta.


Druga recenzja - Vicky

Pewne historie są ponadczasowe. Nie ważne czy to dziecko, mama, tata, babcia czy dziadek – każdy je zna. Jedną z nich jest powieść autorstwa Jamesa Matthew Barrie „Piotruś Pan" (lub jeśli ktoś woli spolszczenia – „Przygody Piotrusia Pana"). Jak wiele było w literaturze i filmie przeróżnych wariacji na ten temat. Ileż to odmiennych kontynuacji stworzyli kolejni autorzy. Wspierając chlubną tradycję, również i Jakub Ćwiek opisał swoją wersję wydarzeń w nowej książce, noszącej tytuł „Chłopcy".

Gdzieś tam, pomiędzy miastami, znajduje się stary lunapark. Kolejki, dom strachów, diabelski młyn – wszystko to kiedyś tętniło życiem. Teraz natomiast to opuszczone, nieprzyjazne miejsce. Czy jednak aby na pewno? Życia i barw lunaparkowi nie ubyło. Stał się siedzibą Zagubionych Chłopców – gangu motocyklowego. To tu właśnie wracają po niebezpiecznych misjach i załatwianiu czarnych interesów. Po walkach z mrocznymi potworami. To w lunaparku, w ramionach „mamy" – Dzwoneczka – opłakują śmierć kompanów, którzy pechowo zatrzymali się w przejściu poza czasem. Żyją po to, by nigdy naprawdę nie dorosnąć i po wsze czasy nienawidzić Piotrusia Pana. To właśnie tutaj, wśród nich, każda „obiecująco zapowiadająca się sierota" może znaleźć swoje miejsce na Ziemi – swój dom.

Akcja powieści rozgrywa się w Polsce. Historię obserwujemy z punktu widzenia różnych, mniej lub bardziej postronnych, osób - kelnerki z baru, świeżo upieczonego członek gangu, dziecka. Książka podzielona jest na opowiadania – nie powiązane ze sobą wydarzeniami, ale jednak układające się w jedną, spójną całość. Jakub Ćwiek należy do tych pisarzy, którzy mogą stworzyć instrukcję obsługi urządzeń elektrycznych, a i tak będzie się to dobrze czytało. Chyba po prostu chodzi o wprawę i warsztat. Do tego dobry pomysł, ciekawa fabuła i rzeka akcji – gotowa lektura, którą świetnie się czyta. Mnie samej jednak „Chłopcy" – mimo tego, że naprawdę nieźle napisani – jakoś specjalnie nie urzekli. Być może wiąże się to z tym, że jestem nieco przewrażliwiona na wulgaryzmy i podteksty erotyczne. Kiedy występują w książkach, chcę być o tym zawczasu uprzedzona – zanim jeszcze po taką prozę sięgnę (na przykład z tyłu okładki). I tak, do przyjemnej, pomysłowej i lekkiej książki, wkradł się pewien niesmak. Rozumiem – taki klimat pasował, jednak nie jest to rzecz dla mnie.

Samo wydanie zasługuje w tym wypadku na specjalną uwagę. Półtwarda, tekturowa okładka, czerwona wstążeczka, ciekawe grafiki, gęsto zdobiące strony książki. Dobra edycja i świetny układ tekstu. Przyznaję, że byłabym zachwycona, gdybym na półce miała jedynie tak rewelacyjnie dopracowane tomy. Również spis treści jest bardzo przystępny. Za oprawę wydawnictwu SQN należą się wielkie brawa.

Po książce spodziewałam się, że będzie zabawniejsza – mimo dużej dawki humoru, w ogóle on do mnie nie trafiał. Fabuła i akcja były ciekawe, miejscami zaskakujące, kiedy indziej niesamowite. Pisarz w przemyślany sposób odkrywał przed czytelnikami coraz to nowe fragmenty życia tytułowych „Chłopców". Mam w stosunku do powieści naprawdę bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony niespecjalnie mnie urzekła, z drugiej jednak nie zaprzeczę, że jest wciągająca i dobrze napisana. Także niewiele mogę prozie Jakuba Ćwieka zarzucić i jedynym „przeciw" jest mój własny, subiektywny gust literacki. Co do pewnych treści czytelnicy mogą więc czuć się uprzedzeni, a jeżeli one nie stanowią żadnej przeszkody, to po książkę sięgnąć polecam. Przygody w towarzystwie Zagubionych Chłopców z pewnością będą niezwykle ciekawe.

 

Dział: Książki
środa, 09 grudzień 2015 13:17

Civil War z kolejnym komiksem

W przyszłym roku do sprzedaży trafi kolejna odsłona komiksu Civil War. Za scenariusz i rysunki będzie jednak odpowiedzialna inna osoba niż do tej pory.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 07 grudzień 2015 14:13

Zobacz okładkę i tracklistę albumu "The Astonishing"

Dream Theater opowie zdumiewającą historię w dwóch aktach

Mająca mnóstwo fanów w Polsce legenda progmetalu, grupa Dream Theater, podała kolejne szczegóły dotyczące 13. płyty. Jakiś czas temu poznaliśmy tytuł, "The Astonishing", a obecnie zespół ujawnił okładkę, tracklistę oraz pierwsze postacie, o których opowie w piosenkach.

Dział: Muzyka
wtorek, 17 listopad 2015 19:18

Jacek Piekara - spotkanie autorskie

19 listopada 2015 w salonie Empik Łódź Manufaktura odbędzie się spotkanie z Jackiem Piekarą. 

czwartek, 05 listopad 2015 12:43

Klejnot

„- Nadzieja to cudowna rzecz (...). - A jednak nie doceniamy jej, póki nie zniknie". [1]

To że mamy wolność wyboru i jak wszystkim należy nam się prawo do zabawy, szczęścia, miłości, do bycia wolnym jest dla nas czymś oczywistym. Zastanawialiście się jednak jak by to było gdyby zostało to nam odebrane, a my musielibyśmy pogodzić się ze świadomością, że nie widzi się w nas człowieka a jedynie rzecz, która ma doprowadzić do upragnionego celu?

Violet Lasting w wieku dwunastu lat trafia do Magazynu, gdzie do osiemnastego roku życia będzie uczona jak być idealną surogatką, by potem jakaś arystokratyczna rodzina z Klejnotu – najbogatszej części Starego Miasta – kupiła ją na Aukcji. Okazało się bowiem, że kobiety z najbogatszych rodzin nie mogą mieć własnego potomstwa a jeśli już któraś urodzi dziecko jest w znacznym stopniu niepełnosprawne. Z kolei te z najbiedniejszej części – Bagna – posiadają pewne moce umożliwiające im urodzenie zdrowego dziecka. Właśnie z tego powodu powstały Magazyny i Aukcje, dlatego tylu dziewczynkom, a później już kobietą odebrano wolność i możliwość wyboru. Co stanie się z Violet, która trafia do domu bezwzględnej Diuszesy Jeziora?

Klejnot zaciekawił mnie opisem, okładką, oraz faktem, że to debiut autorki, a ja debiuty bardzo lubię. Pomimo ciekawości nie oczekiwałam od książki czegoś wspaniałego, bałam się, że będzie to powtórzenie tego co już było, tylko w innych szatach. Jak było w rzeczywistości?

Okazało się, że miałam rację, Klejnot to po trochu zlepek Igrzysk śmierci, Niezgodnej i Rywalek, ale posiadający w sobie coś swojego, może niekoniecznie nowego, ale pozwalającego by odebrać ją pozytywnie bez uwierającego stwierdzenia, że to już przecież było. Amy Ewing stworzyła ciekawy obraz świata antyutopijnego, dbając o szczegóły i detale, zobrazowała obraz Starego Miasta, jego podział, to jak się żyło w różnych jego częściach. Opisała Klejnot a raczej arystokracje, ich działania i motywy kierowane pragnieniem władzy lub bycia najlepszym. Kłamstwa, intrygi, okrucieństwo i dwulicowość są na porządku dziennym.

Autorka poruszyła również poważny temat odbierania wolności człowiekowi, istocie myślącej oraz czującej i traktowanie jej tylko jako rzecz, coś co jest potrzebne do osiągnięcia celu a potem już zbędne. I chociaż po opisie może wydawać się, że powieść nie wyróżnia się pośród innych tego typu, to nie jest tak oczywiste. Ewing sprawia, że czyta się ją szybko i z prawdziwą przyjemnością. Fabuła ciekawi, tym bardziej, że pomimo wątku romansowego pojawiającego się gdzieś na końcu prym wiedzie temat surogatem, zabierania wolności i próba przetrwania w okrutnym i pozbawionym skrupułów Klejnocie.

Prawdziwy problem mam z bohaterami, z jednej strony widać ich indywidualizm, potrafią zaskoczyć i wywołać mętlik w głowie swoim zachowaniem, ale z drugiej wydawali mi się tacy papierowi. Brakowało mi w nich iskry, która by ich ożywiła. Chyba, że autorki zamysłem było by tylko jak najlepiej poznać Violet, spojrzeć na wszystko z jej punktu widzenia, przekonać się co ona czuje i jak widzi całą resztę. Lubię Violet, jest twarda, harda i faktycznie może coś zmienić, tylko pytanie czy nic jej nie złamie.

Debiut Amy Ewing ma wady, jak i zalety, ale nie można powiedzieć, że jest to powieść zła. Pomimo tego, że początkowo trudno było mi się wczuć w Klejnot (Violet w pierwszych stronach nie przekonywała mnie jako narratorka) i widać tutaj pewne schematy historia intryguje, a im bliżej końca byłam tym bardziej byłam ciekawa biegu wydarzeń. Ewing miała ciekawy pomysł na fabułę i jak na pierwszy raz spisała się bardzo dobrze, powieść jest do pewnego stopnia wciągająca, przedstawiony przez nią świat jest ciekawy i przerażający a zakończenie sprawia, że koniecznie trzeba sięgnąć po kontynuacje. Mam tylko nadzieję, że czymś zaskoczy w drugiej części.

Klejnot jest udanym początkiem serii, który spodoba się fanom antyutopii. Autorka pisze lekko, ciekawie kreuje wymyślony przez siebie świat i co najlepsze, nie skupia się na wątku romansowym, co jest miłą odmianą. Czas spędzony z tym tytułem uważam za udany i już wyczekuję polskiego wydania The White Rose.

[1]Any Ewing, Klejnot, s. 267

Dział: Książki
poniedziałek, 06 lipiec 2015 00:19

"Vice: Korporacja zbrodni"

Napady na banki? Wyuzdany seks? Morderstwa? W świecie przyszłości wirtualna rozrywka zastąpiona została przez miejsca, w których na żywo można spełniać swoje nawet najbardziej mroczne fantazje. Korporacja Vice to lider branży. Swoim klientom oferuje scenariusze, w których główne role odgrywają androidy. Po każdorazowej inscenizacji maszynom kasuje się pamięć i przywraca się je do użytkowania. Pewnego dnia jednak coś idzie nie tak. Zresetowana maszyna jakimś cudem zachowuje wspomnienia wcześniejszych wydarzeń i postanawia zemścić się na swoich oprawcach. Premiera filmu na DVD już 20 lipca!

Dział: DVD

W sieci pojawił się pierwszy zwiastun pełnometrażowego anime "Boruto: Naruto the Movie". Premiera filmu, który będzie ósmą odsłoną serii Naruto, zapowiedziana jest na 7 sierpnia tego roku. 

Dział: Anime