kwiecień 21, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan

sobota, 24 lipiec 2021 16:32

Greenwich Park

Katherine Faulkner, brytyjska dziennikarka śledcza, postanowiła zadebiutować w świecie pisarskim za pomocą thrillera psychologicznego. Debiuty rzadko kiedy bywają naprawdę zachwycające, choć wydawcy często starają się je jako takie zareklamować. W swoim życiu nie natrafiłam na zbyt wiele naprawdę niesamowitych debiutów, które całkowicie by mnie urzekły. Co więcej, jeśli chodzi o tematykę thrillerów, to jestem czytelnikiem bardzo wymagającym – im więcej tego typu książek się czyta, tym większe stają się nasze oczekiwania. Dlatego właśnie „Greenwich Park” jest dla mnie typowym średniakiem.

Helen wraz ze swoim mężem prowadzi sielskie życie, które niebawem urozmaici długo wyczekiwane dziecko. Wszystko jednak zaczyna wyglądać nieco inaczej, gdy w jej życiu pojawia się Rachel, kobieta poznana w szkole rodzenia. Zbyt intensywnie wchodzi w życie głównej bohaterki i Daniela, aczkolwiek Helen stara się być wyrozumiała. Wiecie, to taka niewinna kobieta, która stara się być miła i nie chce nikogo zranić. Chce tylko spokojnego i szczęśliwego życia, ale pojawienie się Rachel zaczyna temu poważnie zagrażać. Kobieta bardzo dziwnie się zachowuje, aż w końcu znika bez śladu... Tylko dlaczego?

Na pewno mamy tutaj do rozwikłania sporo tajemnic – przede wszystkim kim jest Rachel? Dlaczego wkroczyła tak nagle i intensywnie do życia Helen? Co chciała ugrać swoim dziwacznym zachowaniem i kto odpowiada za jej zniknięcie? Autorka stara nam się podsuwać pewne tropy, snuć domysły, głównie za pomocą Helen, która również zastanawia się nad tymi pytaniami. Chwilami jednak jest to wszystko jakoś dziwnie „rozwleczone” – zasadniczo nie przepadam za używaniem tego słowa, aczkolwiek jest ono najlepsze do określenia rozwoju tej fabuły. Jakby brakowało tutaj werwy, lepszego tempa akcji, choć nutka tajemnicy to nieco rekompensuje.

Ciekawym zagraniem było zaprezentowanie rozgrywających się tutaj wydarzeń z trzech różnych perspektyw. Najczęściej mamy do czynienia z Helen, aczkolwiek pojawia się też punkt widzenia jej bratowej o imieniu Serena oraz przyjaciółki o imieniu Katie. Każda z nich tak naprawdę ma okazję nieco inaczej spojrzeć na zagrywki Rachel, a czytelnik dzięki tym różnym aspektom może zacząć się domyślać, czego owa kobieta chciała od Helen. Jedni czytelnicy szybciej odkryją prawdę, drudzy nieco później. Czy była ona szokująca? Wydaje mi się, że niespecjalnie. Choć sama w sobie może miała coś nieprzewidywalnego, to wydaje mi się, że Faulkner nie do końca umiała z tego wydobyć coś, co trzymałoby czytelnika w napięciu do samego końca.

Odczuwam wrażenie, jakby czegoś w tej historii zabrakło. W sumie chwilami było nieco schematycznie, choć z drugiej strony nie do końca. Plasowało się to tak gdzieś pomiędzy całkowitą przewidywalnością a uczuciem niepewności, które miałoby towarzyszyć nam do samego końca lektury. Właśnie to jest ta kwestia „czegoś mi brakuje” – niby wszystko gra, jest odpowiednio przemyślane, dopracowane, historia ma niezłe zakończenie – ale czuje się niedosyt. W moim przypadku wydaje mi się, że nieco nie odpowiadało mi tempo akcji i brak napięcia typowego dla thrillerów psychologicznych. Nie czułam zbytniej fascynacji i ciekawości – czytałam dla samego czytania, a nie dla jak najszybszego odkrycia wszystkich sekretów.

Jeżeli lubicie thrillery, to możecie dać tej pozycji szanse, aczkolwiek nie wiem, czy nastawiałabym się na coś wyjątkowego, choć ile czytelników tyle gustów. Osobiście może nie żałuję czasu spędzonego z tą lekturą, ale też nie jestem nią specjalnie zachwycona. Jak już napisałam na wstępie – typowy średniak.

Dział: Książki
czwartek, 22 lipiec 2021 18:57

1634: Wojna bałtycka

„1634: Wojna bałtycka” to trzeci tom cyklu „Rong of fire/Pierścień ognia” Erica Flinta i Davida Webera. To grubaśna powieść, ma sporo bohaterów i wątków, obejmując wydarzenia na przestrzeni setek kilometrów i kilka narodów. Mimo to utrzymanie wszystkiego w porządku zasługuje na szacunek. Czapki z głów, autorzy! Dla mnie, czytelnika, który często zapomina, kto jest kim, umieszczono listę postaci oraz mapy i drzewo genealogiczne. Niesamowicie to pomaga w ogarnięciu wszystkich wątków.
 
Fabuła kontynuuje burzliwą wojnę trzydziestoletnią w siedemnastowiecznej Europie, zakłóconą przez przybycie z przyszłości całego małego miasteczka w Zachodniej Wirginii. Zastrzyk nowoczesnej technologii i pomysłów w ten ponury, po reformacyjny świat ma natychmiastowe i dalekosiężne konsekwencje. Nadszedł czas, aby zobaczyć, co nadczasowcy i ich niemieccy i szwedzcy sojusznicy mają w zanadrzu, aby przeciwstawić się armiom i marynarkom wojennym Francji, Hiszpanii, Danii i Anglii. Prawdopodobnie przez zimową aurę i spowodowane nią spowolnienie przemieszczania się wojsk, wydawać by się mogło, że ta książka jest jak wprowadzenie w prawdziwą wojnę z udziałem Stanów Zjednoczonych Europy, nowej siły na kontynencie. Sama walka o Kopenhagę czy Hamburg jest przedsmakiem tego, co możemy się dopiero spodziewać. Dlatego ten tom nie jest najbardziej emocjonujący z serii. Nie znajdziemy tu żadnych inspirujących momentów, o których warto wspomnieć. Mało też realnego wyzwania dla bohaterów.
 
Głównymi fabułami były plany ucieczki z Tower w Londynie i odsiecz morska SZE prowadzona przez Simpsona. Jak sugeruje tytuł: raczej skupimy się na wodach Bałtyku niż lotnictwie wojskowym. Jednak wszelkie potyczki są raczej z góry skazane na sukces. Okupiony stratami, ale sukces. Zdarzyła się wprawdzie spektakularna i ważna dla dalszych działań śmierć czy morska tragedia. Jestem przekonana, że jest to zapowiedź przyszłych problemów w lotnictwie, być może też w marynarce wojennej.
 
Książka jest bogata w szczegóły techniczne i historyczne. Autorzy spisali się, by rozwinąć fabułę z politycznego punktu widzenia, ale nie zapomnieli o sporej dozie humoru oraz ciekawych ponadklasowych i ponadczasowych romansów. Było sporo intryg z gatunku płaszcza i szpady, a na szczególne wyróżnienie zasługuje wątek działań prowadzonych przez Harry'ego Leffertsa. Coś czuję, że będzie on ciekawie kontynuowany w następnych tomach, a przynajmniej mam taką nadzieję.
 
Świetnie poprowadzony jest wątek duńskiej rodziny królewskiej. Nie tylko będziemy mieli tu do czynienia z intrygami, ale i z bardzo ciekawą przyjaźnią i romansem. Dorównuje on nawet świetnej akcji oświadczyn Torstenssona. Bardzo także udane są wątki humorystyczne, zwłaszcza te związane z młodziutką księżniczką Krystyną. Mam nadzieję, że jej pomysł nadania jednemu z bohaterów wojennych tytułu hrabiego Narnii się jej uda!
 
Fabuła książki korzysta ze znacznego doświadczenia Erica Flinta w pisaniu historii alternatywnej i wojskowego doświadczeniem Davida Webera. Dopiero w tym tomie widać jak dobrze im się razem współpracuje. Pomimo ogromnego zakresu świata, każdy jego zakątek wydaje się żywy i dopracowany. Jedynym zagrożeniem dla przyszłości serii byłoby zbytnie umocnienie SZE, stworzenie z niej supermocarstwa na miarę obecnego USA. Jeśli autorzy nie dadzą ponieść się pokusie, jestem spokojna o kolejne tomy i opisywane w nich lata ciekawych czasów Europy. Szczerze polecam wszystkim fanom historii alternatywnej w literaturze.
Dział: Książki
czwartek, 22 lipiec 2021 18:36

Pierwszy grzech kruka

Tajemniczy eksperyment na uczniach, morderstwo, skomplikowana gra, niejednoznaczności – ot, tymi elementami „Pierwszy grzech kruka” mnie kupił. Jako miłośniczka mocnych thrillerów nie mogłam odpuścić sobie tak pasjonującej lektury i – jak szybko się okazało – mój czytelniczy zmysł mnie nie zawiódł, bo książka okazała się faktycznie niepokojącą i oryginalną historią. Co warto na wstępie jeszcze dodać, jest to debiut Pawła Lukasa i to bardzo udany.

Nie od początku pokochałam „Pierwszy grzech kruka”. Autor bardzo opisowo podszedł do tej historii, co przy pierwszych stronach może niektórych czytelników zniechęcić, niemniej dla mnie szybko zamieniła się ta wada w nie lada gratkę. Dzięki zamiłowaniu do detali mamy tutaj bardzo ciekawe portrety psychologiczne postaci – nie tylko głównego bohatera, ale także i drugoplanowych kreacji (które swoją drogą są fantastyczne). Co więcej, w powieści mamy dwie płaszczyzny – teraźniejszość i przeszłość, które znakomicie się zazębiają, stale dodając do śledztwa Oliwera Kruka kolejny puzzel i tworząc przed nami coraz bogatszy obraz sytuacji. To wszystko faktycznie fascynuje i wciąga, i żałuję trochę, że tempo akcji bywa okrutnie nierówne (a chwilami wręcz popada w cudaczną monotonność), aczkolwiek nie brakuje tu nietuzinkowych zwrotów oraz fantastycznego zakończenia, więc… można to autorowi wybaczyć. Szczególnie, że thriller ten jest doprawdy przepełniony emocjami i ciekawymi wątkami.

W „Pierwszym grzechu kruka” ujęło mnie wiele fragmentów i ciężko wybrać mi mój ulubiony motyw. Mamy tutaj eksperyment – swoistą manipulację uczniami, usilne ukrywanie niewygodnej prawdy, ukazanie potęgi korupcji (w sposób szokujący). Niektóre postaci drugoplanowe to najprawdziwszy sztos – pyszni i sprytni, brnący po trupach do celu – naprawdę wykreowani są mocno. Na ich tle nieco traci główny bohater, aspołeczny, o analitycznym umyślnie (troszkę schematycznym), jednakże nie można nazwać go charakterem kiepskim – jest dobrze umotywowany i dociekliwy w prowadzeniu swego śledztwa, a na późniejszych etapach książki udało mu się zdobyć nawet moją sympatię. Panujący tutaj klimat także zwraca uwagę, bo jest cudownie tajemniczy i mroczny – Paweł Lukas na każdym etapie dostarcza czytelnikowi wielu wrażeń. Naprawdę, ciężko mi uwierzyć, że to debiut!

„Pierwszy krzyk kruka” to przemyślany i umiejętnie skonstruowany thriller, pomysłowy i przewrotny. Stale budzi zainteresowanie, intrygując nieschematyczną fabułą oraz atrakcyjnymi kreacjami bohaterów. Jestem przekonana, że każdy entuzjasta pełnokrwistych i mocnych lektur zakocha się w tym tytule. Polecam z całego serca!

P.S. Pod opisem książki widnieje napis „SERIA 7 GRZECHÓW GŁÓWNYCH”. Czyżby szykowała się przepyszna seria thrillerów Pawła Lukasa? Nie mogę się doczekać!

Dział: Książki
czwartek, 22 lipiec 2021 14:59

Dżin

Strzeż się starych butelek, lamp i dzbanów!

Od czasu do czasu lubię czytać nowele, szczególnie podczas podróży, kiedy znacznie wygodniej jest zabrać cienką książkę niż wielowątkową cegiełkę. Do takich właśnie niewielkich książek zalicza się niespełna 200 stronicowy „Dżin” spod pióra znanego pisarza Grahama Mastertona. Czego może spodziewać się czytelnik?

Zarys fabuły 

Ze starożytnego naczynia uwolniony zostaje arabski demon, dżinn. Czy to za jego sprawą w tajemniczych okolicznościach giną strasznie okaleczeni ludzie?

Podczas pogrzebu dziadka Harry dowiaduje się o nietypowym dzbanie, który starszy mężczyzna przywiózł z jednej ze swoich wypraw do Arabii. Naczynie owiane jest niejedną tajemnicą, a bohater będzie musiał rozwikłać jego zagadkę.  

Moja opinia i przemyślenia

Książka doczekała się w Polsce już czwartego wydania, co oznacza, że nawet ta bardzo wczesna twórczość Grahama Mastertona jest w dalszym ciągu bardzo popularna. „Dżin” jednak z pewnością nie jest najlepszym tytułem z bibliografii pisarza. To raczej po prostu dobrze napisana historia, która idealnie nada się na przykład do czytania podczas urlopu, kiedy nie mamy ochoty sięgać po zbyt wymagające lektury. W książce wiele się dzieje, chociaż wydarzeniom nie towarzyszy zbyt dużo emocji, ani troski o bohaterów historii. Za to mogę obiecać, że z pewnością nie będzie nudno.  

Powieść ma swój niezapomniany, magiczny, pełen grozy klimat. Lektura wzbudza swojego rodzaju niepokój. Autor zadbał o to, by wprawić czytelnika w odpowiedni nastrój. Tak jak to jednak bywa w horrorach, które wyświetlane są na wielkich ekranach, gdy natykamy się na ucieleśnione już zagrożenie, nastrój pryska bezpowrotnie i to niezależnie od tego, jak bardzo makabrycznych opisów stara się dostarczyć nam pisarz. Po świetnie napisanym początku nic już nie wzbudza w czytelniku zbyt wielkiej grozy. 

Podsumowanie

„Dżin” to dobrze napisana, wciągająca historia grozy, której jednak zabrakło paru istotnych elementów. Książka świetnie sprawdzi się podczas leniwego urlopu lub w innym momencie naszego życia, kiedy mamy ochotę przeczytać lekki horror, niewymuszający na czytelniku zbyt głębokiego myślenia. Dżiny nie spełniają życzeń i to chyba najważniejsze przesłanie płynące z lektury tego tytułu. Powieść polecam osobom, które mają ochotę na lekkie czytadło, ale zdecydowanie nie tym czytelnikom, którzy jeszcze nie mieli styczności z nowszą prozą Grahama Mastertona. 

Dział: Książki
środa, 21 lipiec 2021 11:54

Odnaleziona

 
Gdzieś w głębi duszy Lena miała nadzieję, że Dania jest ostatnim przystankiem w jej ucieczce. Że odczeka chwilę, może tylko dwa - trzy lata i będzie mogła wrócić do Polski, do rodziny. Już teraz czuje wyrzuty sumienia z powodu kłamstw, jakimi raczy matkę. Zatajanie prawdy budzi w niej dyskomfort również wobec jej pracodawczyni, starszej kobiety imieniem Sara, którą się opiekuje. Ta kobieta przyjęła ją pod swój dach, nie zadawszy zbyt wielu pytań, choć czuje, że Lena przed czymś ucieka. Bohaterka boi się, że TAMCI ją znajdą...
 
Zawsze mówi się, że świat jest mały; niektórzy nie mogą zapomnieć o Lenie, za wszelką cenę starając się ją odnaleźć i – wbrew pozorom - przeprosić. Taki cel ma Nikodem. Wbrew matce i zdrowemu rozsądkowi postanawia ruszyć tropem dziewczyny z nadzieją na to, iż ta wróci i wybaczy mu kłamstwa. I da się kochać.
 
Lena nieustannie ogląda się za siebie ani na sekundę nie wierzy w to, że może spokojnie odetchnąć. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że jej przeszłość jeszcze nie wie, gdzie może ją znaleźć. Jednak w jej teraźniejszości jest ktoś, kto chętnie wykorzysta mroczną wiedzę o dziewczynie, by osiągnąć własny cel.
 
Kilka lat temu rozpoczęłam swoją przygodę z twórczością pani Magdy Stachuli i do tej pory pozostaję wierną fanką jej książek. Dlatego też bardzo ucieszyłam się na wieść, iż „Oszukana” doczekała się drugiej części! Do kolejnego tomu lubianej serii, który został wydany kilka lat po pierwszym, wraca się jak do ulubionego miejsca. Problem w tym, że zazwyczaj nie pamiętamy wszystkich niuansów części pierwszej, co nierzadko utrudnia odbiór kontynuacji. W tym przypadku miałam podobnie, aczkolwiek pani Stachula pamiętała o swoich czytelnikach, tak więc w „Odnalezionej” ów problem właściwie nie istnieje.
 
Nie wyobrażam sobie, co musiała czuć Lena. Tylko pomyślcie - wszyscy, których kochacie, zostali w ojczyźnie. Jesteście sami w nieznanym Wam kraju i żeby tego było mało, od dłuższego czasu Wasze życie polega tylko i wyłącznie na ucieczce. Nie ufacie nikomu, bo każda z nowo poznanych osób może czegoś od Was chcieć albo... być wysłannikiem porywaczy. Musicie zapomnieć o beztroskim życiu, a zgubienie się w tłumie anonimowych osób jest Waszym największym marzeniem. Ogromnie współczuję dziewczynie takiego losu i jednocześnie podziwiam ją za to, że do tej pory się nie załamała. Albo ma taki hart ducha, albo po prostu każdy z nas w chwili zagrożenia życia wydobywa z siebie ukryte dotychczas pokłady odwagi. Ciężko stwierdzić - i miejmy nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli tego sprawdzać.
 
Akcja twardo prze przed siebie, nie pozostawiając nam chwili na oddech. Po długich miesiącach spokoju nagle w życiu Leny ponownie dochodzi do zawirowań. Dziewczyna ma w sobie coś tak magnetycznego, że mężczyźni, których spotkała na swojej drodze, nie mogą o niej zapomnieć. Każdy z nich ma jeden cel - odnaleźć ją, błagać o wybaczenie, prosić, by została. Przynajmniej tym kieruje się Norbert. Miło spotkać bohaterów z pierwszej części, choć muszę ze wstydem przyznać, że akurat w przypadku wspomnianego pana nie do końca pamiętałam, czym aż tak bardzo zawinił- mam tylko mgliste wspomnienia. Jednakże nie wpływa to jakoś szczególnie na ogólny odbiór lektury.
 
Tak jak już wspomniałam, miło było wrócić do znanych postaci. Ciekawa jestem, czy powstanie kolejny tom i o czym tym razem będzie. Przecież Lena nie może uciekać przez całe życie, prawda?
 
Uważam, że książki naszej polskiej autorki są warte przeczytania. Być może niektórzy z Was uznają, że fabuła jest mało oryginalna albo nieco nierzeczywista, ale na pewno zmienicie zdanie tuż po rozpoczęciu przygody z serią „Lena”. Moim zdaniem każdy czytelnik odnajdzie tam coś dla siebie. I oczywiście odsyłam Was do tomu pierwszego, czyli „Oszukanej”!
Dział: Książki
wtorek, 20 lipiec 2021 23:17

Popiół i kurz

Piekło czy Niebo? Co czeka każdego z nas zaraz po śmierci? Te pytania pojawiają się w naszym życiu nie mniej niż kilka razy, a odpowiedzi brak. Tylko raz na jakiś czas w głowie rodzi się myśl, że istnieje coś jeszcze. Miejsce, gdzie nasza dusza znajduje się w momencie śmierci. Pomiędzy gdzie zbiera się popiół i kusz, pojawiają się demony i myślokształty, a zewsząd przenika zło, które chce pożreć twoją duszę. Gdzie się znajduje? Mawiają, że pod cierniowym krzyżem, na którym rozpito mnicha, który poznał tajemnice tego świata i za nie musiał oddać ciało i duszę. Gotowi by sięgać głębiej i odnaleźć odpowiedzi?

Pomiędzy pełne jest demonów, zagubionych dusz i nagłej śmierci, a mężczyzna, którego poznasz, widzi ten świat swoimi oczami, potrafi przenikać przez cienką granicę światów, spostrzega to, co nie jest dane zwykłemu czytelnikowi. Bycie przewodnikiem musi mieć jednak cenę, która wymaga od niego poświęcenia. Czy wartego świeczki?

Popiół i kurz.

To jedna z tych opowieści, które łączą ze sobą realność i sferę bardziej duchową, mistyczną, która krąży gdzieś w naszych umysłach, ale wciąż podawana jest w wątpliwość. Sam pomysł na fabułę jest niezwykle oryginalny i ciekawy, a gdy dodać do tego świetne wykonanie, cóż nie można chcieć więcej. Grzędowicz umiejętnie włada słowem, tworząc niezwykle wciągający obraz dwóch światów, które łączy jeden człowiek. Mężczyzna potrafi wejrzeć poza granice, przejść do świata Pomiędzy. Jest niczym Charon, który przetransportowuje zbłąkane dusze na drugą stronę. Na co dzień wykładowca akademicki, który posiada nałogi, wady i tajemnice. Jest na wskroś realny, żywy i prawdziwy w swych niedoskonałościach. Czy to za sprawą świetnie poprowadzonej narracji, czy samej mocy słów przez niego wypowiadanych przez Popiół i kurz się po prostu płynie.

Wśród bohaterów

Postaci nie znajdzie się tu wiele, ale każda, która pojawia się na kartach powieści, zapada w pamięć. Podobnie jest z fabułą, która wciąga i zaskakuje mrokiem i klimatem, który z powodzeniem łączy w sobie fantastykę oraz kryminał i thriller. Autor świetnie włada swym piórem, tworząc nietuzinkową całość, przez którą płynie się szybko i z ogromną przyjemnością. Główny bohater stanowi podstawę całej opowieści. Sam jakby składał się z mniejszych przewinień, grzeszków i tajemnic. Jego los staje się dla nas zagadką, którą chcemy odkryć jak najszybciej. Popiół i kurz to lekkość i równowaga. Tajemnice po jednej stronie wagi, na drugiej szali zaś świetna kreacja postaci. Wciągająca fabuła i akcja, której nie da się pominąć, przejść obojętnie obok stawianych pytań.

Jarosław Grzędowicz dał czytelnikom książkę niesztampową, mieszankę stylu, w które wsiąkasz bez reszty. Popiół i kurz to intrygi, tajemnice i sploty wydarzeń, które zachęcają do sięgania głębiej nie tylko w życiorys głównego bohatera. Choć trochę obawiałam się tej historii, już kilka stron wystarczyło, by obawy wyparowały z głowy, zastąpione wartką akcją, tajemnicami, które są równie mroczne co droga do ich odkrycia oraz bohaterem, który zapadnie w pamięć na dłużej. To z pewnością nie ostatnia przygoda z twórczością autora. Skusił mnie jego lotny umysł i szerokie horyzonty tworzące niezachwianą całość, której wciąż chce się więcej.

Dział: Książki

Multikino wróciło, wrócił także legendarny MARATON HORRORÓW! Już 30 lipca ponownie zapraszamy wszystkich miłośników porządnego straszenia na noc pełną grozy pośród ciemności sali kinowej. Na wielkim ekranie zaprezentujemy cztery filmy, które napełnią radością (i przerażeniem!) wszystkie serca wielbicieli horrorów.

Dział: Kino
wtorek, 20 lipiec 2021 14:07

Batman ląduje w świecie Fortnite!

Mroczny Rycerz rusza do walki z mistrzami Fortnite w desperackiej próbie uratowania nie tylko siebie, ale także innych znajomych postaci ze świata DC... a być może i całego multiwersum! Na 7 września br. wydawnictwo Egmont zaplanowało premierę prawdziwej gratki dla fanów gry Fortnite i Batmana. Album „Batman/Fortnite: Punkt Zerowy”, poza komiksową opowieścią, będzie zawierał specjalny bonusowy kod odblokowujący w grze Fortnite siedem cyfrowych przedmiotów związanych ze światem DC.

Dział: Komiksy

Świat nie chce, żeby byli razem. Może się okazać, że tym razem będą musieli go posłuchać. 

Kiedy Clio dostała zadanie od Bastiana, żeby wykraść zaklęcia z Podziemia, była przekonana, że w ten sposób ocali swój kraj. Myliła się. 

Mimo że udało jej się ujść z życiem i opuścić Podziemie, jej wizyta doprowadziła do tego, że niebezpieczne zaklęcie, które stworzył Lira, trafiło w niepowołane ręce – w ręce Bastiana. Teraz przyrodni brat Clio chce za jego pomocą wywołać wojnę. 

Jednak nie tylko Bastian zapragnął władać śmiercionośnym zaklęciem. Teraz także najpotężniejszy architekt zaklęć w Podziemiu wie o jego istnieniu i zrobi wszystko, żeby je zdobyć. To ojciec Liry. 

Clio i Lira są w wielkim niebezpieczeństwie. Czy nimfie uda się ocalić demona, którego kocha?

 

Tytuł: Krwawa klątwa

Autor: Marie Anette

Tłumaczenie: Grzegorz Gołębski

Seria: Trylogia mistrza magii

Wydawnictwo: Young

Język oryginału: angielski

Data wydania: 2021-09-15

Dział: Książki
poniedziałek, 12 lipiec 2021 22:06

Wyborowa tryb domówki

Siedzenie w domu dobija nas wszystkich. Dopiero kiedy nie możemy czegoś zrobić, uświadamiamy sobie, że chcielibyśmy to zrobić. Wyjście na spacer, do restauracji, nie mówiąc już o dobrej imprezie! Trzeba się jakoś ratować, dlatego Wyborowa stworzyła specjalną serię właśnie na przedłużający lockdown. Wiadomo z uwzględnieniem rygorów sanitarnych i... odpowiedniej dezynfekcji.

Gry planszowe cieszą się niesłabnącą popularnością. Lubią je zarówno dzieci, jak i dorośli. Jest taka różnorodność, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak jest jeden fundamentalny warunek, który musi zostać spełniony. Do rozgrywki potrzebne są przynajmniej dwie osoby, a jeszcze lepiej, żeby było ich więcej. Gdy do wspólnej gry zasiadają dorośli... oprócz towarzystwa przydaje się zawsze coś na poprawę koncentracji i odwagę, wódka na przykład spełnia wszystkie warunki.


„Wyborowa tryb domówki” to gra, która świetnie uzupełnia czas pomiędzy kieliszkami. Wiadomo, odkąd siedzimy w domu i nic się nie dzieje, nie ma ciekawych tematów do rozmów. Co gorsza, nie ma świeżych plotek. Co tu robić, jak się ratować, przecież przy wódce nie można siedzieć w ciszy! Wyborowa i Prosto zauważyli problem i stworzyli coś, co w 100% odpowiada na nasze aktualne potrzeby towarzysko - egzystencjalne. Czyli po prostu stworzyli grę planszową dołączaną do wódki. Genialne w swojej prostocie.

Jeśli chodzi o zasady. Wygrywa ten, kto pierwszy dojdzie do mety, ale zanim mu się to uda ma do wykonania różne zadania. Gra podzielona jest na cztery tryby. Każdy etap rządzi się swoimi prawami. Zaczynamy od trybu przyspieszonego, w którym w ciągu 10 sekund trzeba wymienić różne rzeczy (w zależności od tego, co jest napisane na karcie zadań). Następnie przechodzimy do trybu zbliżeniowego, gdzie liczy się znajomość innych graczy. Tutaj naszym zadaniem jest odpowiedzenie na pytanie (najlepiej jak najbliżej prawdy) dotyczące osoby po naszej lewej lub prawej strony. Następnie przechodzimy do trybu wyciszonego, który w skrócie można określić mianem kalambur. Na koniec moim zdaniem najlepszy etap - oświecenie, który polega na przedstawianiu haseł bez słów kluczowych, np. musimy przedstawić sok bez używania słów owoce i napój. O ile na początku zabawa jest banalna, tak z każdą rundą robi się coraz trudniejsza. To pewnie dlatego, że każdy chce wygrać lub... jego myśli zaczynają galopować po innych torach.

Oprócz planszy, na której toczy się rozgrywka mamy również do dyspozycji tryb wirtualny, który klarowniej pokazuje to, co aktualnie się dzieje w rozgrywce. Chociaż przy każdej nowej rundzie obraz w telefonie staje się jakiś rozmazany, myślę, że to wynikało z tego, że telefon nie wytrzymywał tempa, chociaż mogą być też inne przyczyny takiego stanu rzeczy.

Bardzo ciekawe jest to, że do pracy nad grą planszową włączyło się Prosto na czele z raperem Sokołem. Kto jak to, ale gwiazdy rapu wiedzą jak imprezować, więc można by się spodziewać czegoś w stylu alkochińczyka, czyli im więcej wypijesz, tym szybciej odpadniesz, znaczy - wygrasz. Tymczasem w grze „Wyborowa tryb domówki” mamy bardzo fajnie przemyślaną rozgrywkę. Zadania do wykonania najczęściej są zabawne, ale nie głupkowate, czy chamskie. Dlatego każdy, kto zasiądzie do tej gry, będzie się świetnie bawił.

Dział: Gry bez prądu