Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan
Zapowiedź: Cygan
Wydanie zbiorcze wszystkich sześciu tomów bestsellerowej serii przygodowo-fantastycznej „Cygan”, która rozgrywa się na początku XXI wieku w świecie zniszczonym przez katastrofę klimatyczną.
Vamps. Świeża krew
Wampiry wcale nie odeszły w czytelniczy niebyt – wręcz przeciwnie! Wciąż są na piedestale, a książki z nimi mogą porwać czytelników w niesamowite i magiczne przygody! Świadczy o tym najnowsza powieść Nicoel Arend „Vamps. Świeża krew”.
Bycie dhampirem – pół człowiekiem, a pół wampirem – wcale nie jest proste. Co więcej, Dillion Halloron nie zdawał sobie sprawy z tego, kim jest. Mieszkał z ojcem na irlandzkiej prowincji i nie wiedział, że gdzieś na świecie istnieją wampiry. Prawdę poznał wtedy, gdy musiał udać się do akademii wampirów Albinen, w szwajcarskich Alpach. To życzenie matki chłopaka i chociaż Dillion nigdy jej nie poznał, to ojciec zamierza spełnić dane jej słowo.
Albinen nie jest zwykłą szkołą – to elitarna akademia przeznaczona tylko dla najbogatszych i najznamienitszych przedstawicieli wampirzych rodów. Dillion przez to, iż jest dhampirem, nie odnajduje się w nowym towarzystwie. Nie ma pojęcia o tym wszystkim, co związane jest z byciem wampirem i nie dysponuje potężną fortuną. Jest kimś, kogo wytka się palcami. Jednak okazuje się, ze Dillion nie jest wcale takim zwykły dhampirem.
Chociaż autorka zaczerpnęła ze znanych motywów, to opakowała wszystko w bardzo oryginalną otoczkę, przez co książkę czyta się z rosnącą ciekawością i zaangażowaniem. Na pierwszych stronach autorka zdradza nam imiona oraz pochodzenie bohaterów i wdać, że Dillion wyróżnia się na ich tle swoim pochodzeniem. Autorka również skutecznie zarzuca przynęty, bo tajemnicza tożsamość matki bohatera zostaje wspomniana już na samym początku. Sama akademia jest niezwykle intrygującym miejscem i aż ma się ochotę poznać jej wszystkie zakamarki i sekrety.
Jednak najbardziej przyciąga historia Dilliona, który odkrył to, kim naprawdę jest. Wszystkie jego emocje, odczucia zostały bardzo wyraźnie scharakteryzowane i opisane. Czuć, że nastolatek walczy nie tylko z tym, co dzieje się w nim, ale stara zrozumieć to, co go otacza. Polubiłam głównego bohatera, ale wszystkie postacie, które pojawiły się w jego otoczeniu. Dlatego, iż pomimo tego, że niemal wszyscy to wampiry, to jednak dość realnie zostały przedstawione ich nastoletnie emocje, zmagania, a także pierwsze miłości i zakochania. Ostatnie rozdziały to wiele emocji, a niektóre zachowania bohaterów są godne podziwu!
Z zaintrygowaniem śledziłam kolejne losy bohaterów, a także zmagania Dilliona. Im dalej w książkę, tym autorka serwowała nam więcej akcji, przyśpieszała jej tempo. W pewnym momencie nie mogłam oderwać się od treści i chociaż bohaterowie są ode mnie młodsi, to wciągnęłam się w ich przygody. „Vamps. Świeża krew” okazało się ciekawą pozycją, napisaną lekkim stylem, bez zbędnych udziwnień, dzięki czemu młodzież z przyjemnością odda się lekturze.
Zapowiedź: Pożoga
Kiedy życie zadaje ci cios, zawsze jest to cios niespodziewany. A jeszcze częściej jest to cała seria niespodziewanych, wyjątkowo precyzyjnych ciosów.
W obronie świtu
Wydaje się, że sytuacja została opanowania. Konsul Sallister obiecał osiem tygodni dostawy Księżycowych Kwiatów, jednak robi wszystko, aby się wywinąć. Król Harristan i jego brat książę Corrick, robią wszystko, aby spełnić złożone obietnice i zapewnić dostawę leków wszystkim. Nie jest to jednak łatwe. Wciąż w dziczy tlą się iskierki buntu, a nie wszyscy w pałacu mają szczere intencje. Wielu konsulów ma tajemnice. Gdy do Kendali przybywa emisariusz z odległego królestwa, wszyscy są zdumieni. Kapitan Rai chce zawrzeć z księciem umowę handlową. Ostriaria potrzebuje stali, a Kandala Księżycowych Kwiatów. Zamorskie królestwo ma ich spory zapas i chce wymienić ją za potrzebny towar. Corrick i Tessa wyruszają na zamorską wyprawę. Książę nie jest pewny intencji kapitana, a jego wrodzona i nabyta nieufność, powoduje konflikty. Harristan zostaje w królestwie sam, a okazuje się, że wcale nie jest bezpiecznie.
„W obronie świtu” czytało mi się jeszcze lepiej niż „Na przekór nocy". „W obronie świtu” to druga część trylogii i obawiałam się, że dopadnie tę książkę tak zwana klątwa drugiego tomu, ale moje obawy były płonne. Tutaj akcja jeszcze bardziej przyśpiesza, trudno złapać oddech, bohaterowie muszą pokonać wiele przeciwności, a dodatkowo bracia rozdzielają się na długo czas. Dzieli ich bezkres oceanu, którego wcale nie jest łatwo przekroczyć. Na scenie, obok znanych nam bohaterów, pojawiają się całkiem nowi, jak kapitan Rai i jego załoga. Przez większość akcji Tessa i Corrick przebywają na statku, jednak jeżeli obawiacie się nudnych dni żeglugi, to spokojnie. Na pewno nie będzie miło i nudno.
Autorka stopniowo buduje napięcie. Corrick nie ufa kapitanowi i od momentu, kiedy jego noga wkroczyła na pokład, ma ogromne podejrzenia. Tessa za to uważa, że Rai nie ma nic do ukrycia i chce pomóc Kandalii, jak i Ostrarii. Czy słusznie? Aby się o tym przekonać, musicie zacząć lekturę, ale uwierzcie mi, że młody kapitan wiele namiesza między naszą ulubioną dwójką.
Chociaż akcji w tej części jest dużo, to zakończenie namiesza! Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu i jestem ciekawa, jak to wszystko się dalej potoczy. „Na przekór nocy” to książka z dość zamkniętym zakończeniem, ale „W obronie świtu” to jazda bez trzymanki. Nie wiadomo, co jeszcze spotka naszych bohaterów. Co się stanie na następnych stronach? To wszystko wielka niewiadoma.
Czytałam tę część z wypiekami na twarz. Nie mogłam oderwać się od lektury, a autorka postanowiła nie zostawiać Kandalii na pastwę domysłów. Wprowadziła jeszcze jedną osobę do narracji, Wyjętego spod prawa. Kim jest? Ta postać sporo namiesza i będzie miał bezpośredni udział w tym, co wydarzy się w królestwie. Nie zabraknie również Tessy i Corricka. Chociaż oboje domyślają się swoich uczuć, to sytuacja na dworze nie pozwala im na dłuższe spędzanie czasu. Corrick nie chce sprowadzać na Tessę większego niebezpieczeństwa, więc nie pozwala jej się do siebie bardziej zbliżyć. Natomiast dziewczyna ma dość plotek o tym, że jest tylko zabawką księcia, którą wkrótce się znudzi. Te niedopowiedzenia spowodują, że bohaterowie odsuną się od siebie. Sytuacji nie ułatwia również kapitan, któremu Tessa wpadła w oko, a plotki o jej brawurowych akcjach zakradania się do pałacu, dotarły nawet do niego.
Mogłabym znaleźć w tych książkach wiele niedopowiedzeń czy nieścisłości. Wskazać miejsca, w których autorka mogłaby bardziej rozwinąć świat, bohaterów czy historię. Mogłabym, ale bawiłam się przy tej lekturze tak dobrze, że wcale mi to nie przeszkadza. Przepadłam i czekam na kolejną część (za granicę premiera w styczniu 2024!). Jeżeli kochacie takie klimaty, to przepadniecie!
Premiera: Następca tronu. Opowieści z Elfhame
Zbiegła królowa. Niechętny książę. I zadanie, które może zniszczyć ich oboje. Pierwszy tom nowej, mrocznej i urzekającej dylogii od Holly Black.
Czarodzieje i ich dzieje. Tom 3
„Legendary Collection Wizards of Mickey” (Czarodzieje i ich dzieje) to seria komiksów z udziałem Myszki Miki, Goofy'ego i Donalda, którzy zostają przeniesieni do świata magii, gdzie stają się czarodziejami i jako drużyna bronią swojego świata przed całą masą przeróżnych zagrożeń. Trzeci album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w Legendary Collection Wizards of Mickey: Le leggende perdute; Lemuria; Legacy oraz w magazynie „Topolino” nr 3124 (Mondimontagne).
Zarys fabuły
Komiks to jak zwykle kilka różnych historii. Przykładowo „Le leggende perdute" skupia się na zaginięciu kilku ważnych artefaktów z Królestwa Magii, które są niezbędne do zachowania równowagi w świecie czarodziejów. Bohaterowie muszą odnaleźć skradzione przedmioty i powstrzymać złe siły, które chcą je wykorzystać do swoich celów. „Lemuria” opowiada o tajemniczej wyspie znanej właśnie jako Lemuria, gdzie żyją tajemnicze stwory i znajdują się ukryte skarby. Bohaterowie udają się tam w poszukiwaniu magicznego kryształu, który jest kluczem do odkrycia tajemnic wyspy i pokonania groźnego wroga. Będą też podróże w czasie, powrócą starzy wrogowie, a pełnym niebezpieczeństw przygodom towarzyszyła będzie oczywiście wszechobecna magia.
Moja opinia i przemyślenia
Każda z historii oferuje nie tylko interesującą fabułę, ale również piękne rysunki, pełne magii i fantazji. Autorzy komiksu zadbali o detale i kreacje postaci, co sprawia, że świat, w którym toczy się fabuła, jest wciągający i zachowuje niepowtarzalny, baśniowy klimat historii Disneya. W komiksie jest dużo akcji, jeszcze więcej humoru i magii. Znani bohaterowie przeżywają zupełnie nowe przygody, ponownie zapraszając zarówno młodszych, jak i starszych czytelników do swojego niezwykłego świata.
Również wydanie komiksu zasługuje na uwagę, ponieważ w tym przypadku jest po prostu perfekcyjne. Twarda oprawa, dobrej jakości papier i kolorowe ilustracje zamknięte zostały w niewielkiej, bardzo wygodnej do czytania formie. Nie jest to ani ciężki kolos, ani tym bardziej zeszyt, który aż nazbyt łatwo uszkodzić.
Podsumowanie
„Czarodzieje i ich dzieje” to pełna przygód, magii i tajemnic komiksowa seria, która na polskim rynku ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont. Jej fabuła jest wciągająca i fajnie pomyślana, a rysunki są piękne, szczegółowe i idealnie oddają klimat. Komiks z pewnością przypadnie do gustu fanom klasyków Disneya oraz oczywiście wszystkim miłośnikom magii i fantastyki w wydaniu dla młodszych czytelników.
Zapowiedź: Dominant Species: Władcy Oceanu
Jeden gatunek, by wszystkimi rządzić, jeden, by wszystkie pokonać, Jeden, by wszystkie odnaleźć i w oceanie zdominować.
Dominant Species: Władcy Oceanu niepodzielnie zapanują nad wodami i stołami graczy już w czerwcu 2023. Już dziś startuje przedsprzedaż wyśmienitego sequela Władców Ziemi, a swoją grę znajdziecie w najlepszych sklepach z planszówkami!
Księstwo trzech śmierci
„Księstwo trzech śmierci” to najnowsza powieść fantasy autorstwa Emilii Ziółkowskiej. Marabelle, zdrobniale Mara, jest striptizerką pracującą w klubie nocnym Daxa. W pracy wymaga od innych dostosowania się do prostych zasad - to ona podejmuje decyzje, co robi i z kim. Kiedy jej szef łamie wcześniejsze ustalenia, każąc jej zatańczyć dla nieznanych klientów, dziewczyna odmawia, jednocześnie tracąc swoje źródło utrzymania. W tym momencie rozpoczyna się seria nieprzewidzianych zdarzeń, która całkowicie zmienia świat wydarzeń. Powieść przenosi nas do niezwykłego świata, pełnego elfów, gnomów i innych fantastycznych stworzeń.
Zacznę od tego, co było dobre. Książka należy do tych, w których występuje wątek enemies to lovers, czyli od wrogów do kochanków. Jest to ciekawy, a jednocześnie popularny trend we współczesnej fantastyce - obecnie chyba co druga książka z tego działu ma taki wątek. Było też kilka rzeczy, które nie spodobały mi się w książce. Przede wszystkim było to zachowanie głównej bohaterki - od notorycznego obrażania kobiet wokół niej, przez nierozsądne decyzje, które już na pierwszym etapie opowieści doprowadzają do tragedii. Zazwyczaj lubię główne bohaterki mimo ich nie do końca racjonalnego zachowania - tutaj był wyjątek, zupełnie nie polubiłam się z Marą, a jej postępowanie drażniło mnie na każdym kroku. Styl pisania autorki też nie do końca mi odpowiada - powieść zawiera dużo wulgaryzmów, czego nie jestem fanką.
Nie jestem pewna czy chce śledzić dalsze losy Mary, ponieważ zupełnie nie przywiązałam się do żadnego z książkowych bohaterów. Jednocześnie sądzę, że jeśli komuś nie przeszkadzają wymienione przeze mnie problemy - śmiało zachęcam, aby sięgnąć po tę pozycję. Język, jakim posługuje się autorka, jest przystępny, akcja płynie dość wartko, a świat przedstawiony w książce jest całkiem porządnie wykreowany.
Babel, czyli o konieczności przemocy.
O „Babel, czyli o konieczności przemocy” R.F. Kuang było bardzo głośno jeszcze przed samym wydaniem u nas książki, a to sprawą zmiany oryginalnej okładki przez wydawnictwo (moim zdaniem i oryginalne i nasze są równie ładne), ale też książka ta zbierała praktycznie same dobre opinie na zagranicznych stronach, dlatego byłam bardzo ciekawa, czy faktycznie „Babel” zasługuje na takie słowa zachwytu.
Jedynym zadaniem osieroconego pół-chińczyka Robina była nauka, a po osiągnięciu odpowiedniej wiedzy i wieku studia i praca w oksfordzkim instytucie Babel. Życie w Oksfordzie przebiega raczej spokojnie. Robin zdobywa małe grono przyjaciół, a dni wypełnione są nauką. Wszystko się jednak zmienia pewnej nocy, gdy poznaje on mężczyznę wyglądającego jak jego sobowtór. To jedno spotkanie rujnuje cały dotychczas zbudowany świat Robina. Od tej chwili nic już nie będzie takie samo.
Przyznam szczerze, że nie do końca wiem, jak ocenić tę książkę. Po tych wszystkich słowach uznania spodziewałam się czegoś, co zachwyci i zaintryguje mnie już od pierwszej strony, a tak się niestety nie stało. Początek bardzo mi się dłużył.
Z jednej strony byłam pod dużym wrażeniem tego, ile autorka musiała poświęcić czasu na porządne badania nad językiem, w tej książce bardzo dużo jest wyjaśnień pochodzenia i znaczeń niektórych słów, sporo jest o tym, jak trudno coś przetłumaczyć i czy możliwy jest idealny przekład danego dzieła. Autorka również bardzo dobrze ukazała zagadnienia związane z niewolnictwem, nierównością społeczną, kolonializmem. Te wszystkie zjawiska są przez nią bardzo mocno krytykowane (i bardzo dobrze). Jednak pomimo tego mało co się w książce działo i chociaż rzeczy związane z tłumaczeniami bardzo mnie ciekawiły, miejscami miałam ochotę pominąć stronę lub dwie. Aż do chwili jednego morderstwa. Po tym wydarzeniu akcja bardzo mocno przyspiesza. W tej połowie dzieją się rzeczy, które zapierały mi dech, niektóre sceny powodowały szok i niedowierzanie, czasami pojawiły się łzy (zwłaszcza pod koniec). I chociaż cała książka utrzymana jest raczej w ponurym nastroju, to końcówka pozostawia mały promyk nadziei. Chociaż, gdybym mogła, to zmieniłabym kilka rzeczy.
Co do samych bohaterów, to bardzo polubiłam Robina i Ramiego. I bardzo było mi ich szkoda. W swoim życiu doświadczyli wiele niesprawiedliwości, tylko dlatego, że nie urodzili się „biali”.
W książce można znaleźć kilka ilustracji Przemysława Truścińskiego. Są one bardzo klimatyczne, ale niestety zupełnie nie w moim stylu.
Podsumowując, „Babel” jest książką bardzo wartościową, porusza dużo ważnych tematów, niestety wciąż aktualnych. Pierwsza połowa jest dość nużąca (chociaż patrząc na całość, bardzo potrzebna), ale druga część wszystko wynagradza. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale myślę, że nie ostatnie. Tym bardziej że widziałam, że kolejna jej książka jest w przygotowaniu.
Pokój na piętrze
„Usta są świetne w kłamstwie, ale oczy zwykle zdradzają prawdę”.
Książka nie przekonała w wymiarze, na jaki liczyłam. Wydawała się zupełnie oderwana od rzeczywistości, nie mogłam wczuć się w sytuację kluczowej postaci, którą bardzo trudno było mi zrozumieć. Jednak czytelnicy nieprzywiązujący wagi do realności zachowań bohaterów i zaistnienia zdarzeń, mogli podejść do powieści z większą tolerancją, a zatem bardziej satysfakcjonującą zabawą czytelniczą. „Pokój na piętrze” nie należał do wymagających przygód w klimacie thrillera, nie trzymał napięcia, lecz zawierał kilka atrakcyjnych zwrotów akcji. Gdyby autorka za szybko nie zdradzała intrygi, dłużej trzymała w niepewności, pozwalała na frapującą grę snucia przypuszczeń, byłam przekonana, że silniej bym się wciągnęła w powieść.
Dwudziestokilkuletnia Jane, zarabiająca pracą w kawiarni i wyprowadzaniem psów bogatych właścicieli, wprost nie mogła wyjść z zachwytu nad bogactwem i splendorem panującym na osiedlu Thornfield Estates. Obsesyjnie pragnęła wyrwać się z mroku skrajnej biedy i wspomnień sieroctwa, trafić do majętnego towarzystwa i luksusowej posiadłości. W moim odczuciu Rachel Hawkins przejaskrawiła pragnienia młodej dziewczyny, przez co uczyniła ją powierzchowną i sztuczną. Rozumiałam, że szlak ucieczek i kłamstw Jane, mrocznej tajemnicy kryjącej się w tle, wymagał przesterowania zarówno obrazu postaci, jak i emocji, jakie miała wywoływać, lecz zabrał jednocześnie młodzieńczą spontaniczność i urok zwykłych marzeń. Natomiast, sieć kłamstw, w których obracali się bohaterowie, została zgrabnie zaplanowana i zarzucona na odbiorcę thrillera.
Tajemnice oplatały niczym bluszcz scenariusz zdarzeń. Krok po kroku manipulacja odkrywała swoje prawdziwe oblicze, fałszywość przyjaźni wychodziła na światło dzienne, miłość wysyłała sygnały nieszczerości, a podmuch gorących uczuć nie wybierał właściwej ścieżki. Podobały mi się zamiany miejsc i znaczeń pomiędzy myśliwym a ofiarą albo kryjówką a pułapką. Autorka zręcznie odwracała kota ogonem, zniekształcała prawdę w oczach bohaterów, szachowała tradycyjnie pojętym dobrem i złem. Finalna odsłona całkowicie wymknęła się spod skrzydeł wiarygodności, włączyło się przesterowanie dopuszczanych przez realia okoliczności, wkradł się też błąd merytoryczny w aspekcie kryminalnym. Mimo uwag wysuniętych wobec książki uważam że ma szansę znaleźć szersze grono miłośników tego typu historii, którzy pozytywnie się do niej odniosą. Styl narracji przyjemny i przyjazny, sporo się działo, zamknięte drzwi skrywały zatrważające sekrety, a pokój na piętrze umykał przed ciekawskim wzrokiem.