Rezultaty wyszukiwania dla: X Men
Przeklęte dzieci Inayari
Wyborowa tryb domówki
Siedzenie w domu dobija nas wszystkich. Dopiero kiedy nie możemy czegoś zrobić, uświadamiamy sobie, że chcielibyśmy to zrobić. Wyjście na spacer, do restauracji, nie mówiąc już o dobrej imprezie! Trzeba się jakoś ratować, dlatego Wyborowa stworzyła specjalną serię właśnie na przedłużający lockdown. Wiadomo z uwzględnieniem rygorów sanitarnych i... odpowiedniej dezynfekcji.
Gry planszowe cieszą się niesłabnącą popularnością. Lubią je zarówno dzieci, jak i dorośli. Jest taka różnorodność, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jednak jest jeden fundamentalny warunek, który musi zostać spełniony. Do rozgrywki potrzebne są przynajmniej dwie osoby, a jeszcze lepiej, żeby było ich więcej. Gdy do wspólnej gry zasiadają dorośli... oprócz towarzystwa przydaje się zawsze coś na poprawę koncentracji i odwagę, wódka na przykład spełnia wszystkie warunki.
„Wyborowa tryb domówki” to gra, która świetnie uzupełnia czas pomiędzy kieliszkami. Wiadomo, odkąd siedzimy w domu i nic się nie dzieje, nie ma ciekawych tematów do rozmów. Co gorsza, nie ma świeżych plotek. Co tu robić, jak się ratować, przecież przy wódce nie można siedzieć w ciszy! Wyborowa i Prosto zauważyli problem i stworzyli coś, co w 100% odpowiada na nasze aktualne potrzeby towarzysko - egzystencjalne. Czyli po prostu stworzyli grę planszową dołączaną do wódki. Genialne w swojej prostocie.
Jeśli chodzi o zasady. Wygrywa ten, kto pierwszy dojdzie do mety, ale zanim mu się to uda ma do wykonania różne zadania. Gra podzielona jest na cztery tryby. Każdy etap rządzi się swoimi prawami. Zaczynamy od trybu przyspieszonego, w którym w ciągu 10 sekund trzeba wymienić różne rzeczy (w zależności od tego, co jest napisane na karcie zadań). Następnie przechodzimy do trybu zbliżeniowego, gdzie liczy się znajomość innych graczy. Tutaj naszym zadaniem jest odpowiedzenie na pytanie (najlepiej jak najbliżej prawdy) dotyczące osoby po naszej lewej lub prawej strony. Następnie przechodzimy do trybu wyciszonego, który w skrócie można określić mianem kalambur. Na koniec moim zdaniem najlepszy etap - oświecenie, który polega na przedstawianiu haseł bez słów kluczowych, np. musimy przedstawić sok bez używania słów owoce i napój. O ile na początku zabawa jest banalna, tak z każdą rundą robi się coraz trudniejsza. To pewnie dlatego, że każdy chce wygrać lub... jego myśli zaczynają galopować po innych torach.
Oprócz planszy, na której toczy się rozgrywka mamy również do dyspozycji tryb wirtualny, który klarowniej pokazuje to, co aktualnie się dzieje w rozgrywce. Chociaż przy każdej nowej rundzie obraz w telefonie staje się jakiś rozmazany, myślę, że to wynikało z tego, że telefon nie wytrzymywał tempa, chociaż mogą być też inne przyczyny takiego stanu rzeczy.
Bardzo ciekawe jest to, że do pracy nad grą planszową włączyło się Prosto na czele z raperem Sokołem. Kto jak to, ale gwiazdy rapu wiedzą jak imprezować, więc można by się spodziewać czegoś w stylu alkochińczyka, czyli im więcej wypijesz, tym szybciej odpadniesz, znaczy - wygrasz. Tymczasem w grze „Wyborowa tryb domówki” mamy bardzo fajnie przemyślaną rozgrywkę. Zadania do wykonania najczęściej są zabawne, ale nie głupkowate, czy chamskie. Dlatego każdy, kto zasiądzie do tej gry, będzie się świetnie bawił.
Obejrzyj trailer do książki "Pełnik"
W labiryncie jaskiń i gęstwinie lasów kryje się groza. Emilia powraca w rodzinne strony, gdzie dziedziczy nie tylko dom. Spadek obciążony jest klątwą, z której zaciskających się coraz mocniej więzów zdaje się nie być ucieczki.
Podróż w nieznane
Czasami marzymy o przygodach, które znamy z książek albo ekranu komputera. Pragniemy stać się częścią większej zagadki, elementem gry, która wciąga nas wieczorami w pełne zawirowań losy postaci. No właśnie, tylko czy rzeczywiście będziemy chcieli w tym uczestniczyć, gdy to się zdarzy? Na to pytanie nie mieli czasu odpowiedzieć trzynastoletni Arthur, Ren i Cecily, których przygoda życia dosięgnęła niespodziewanie w drodze do szkoły. Ta trójka stała się świadkami tajemniczej eksplozji. Gdy zaczynają badać ślady tego wydarzenia, zostają zamknięci na pokładzie statku o nazwie Principia. To nie byle jaka łajba, wszak to piracki statek badawczy, który przemierza niebezpieczne wody pod dowództwem samego Izaaka Newtona.
Dzieciaki stają się więźniami w Wonderscape, grze przygodowej, w roku 2473. By powrócić do domu, będą musiały skorzystać z pomocy wielu postaci historycznych. Jednak podróż w nieznane i znalezienie drogi do domu może okazać się niezwykle trudne, gdy goni cię upływający szybko czas, a nie każdy bohater jest tym, za kogo się podaje. Trójka przyjaciół szybko zrozumie, że ich przybycie zwiastuje odkrycie tajemnic i zagraża nie tylko przeszłości, do której starają się wrócić, ale i przyszłości, którą na zawsze mogą utracić. Nadal jesteś pewny, że chcesz się stać częścią gry, której skutków nie da się przewidzieć?
Podróż w nieznane. Wonderscape
Od zawsze kochałam zagadki, gry i wszystko, co napędzać może moją wyobraźnię. Moje najmłodsze lata naznaczone były historiami niemożliwymi, z nutką fantastyki i całą garścią przygód, skarbów i piratów. Gdy jestem dorosła i zyskałam cały wachlarz możliwości ciągłego ćwiczenia swojej wyobraźni, lubię poszukiwać książek, które zachwycą również moje dzieci. Zbudują ich miłość do przygód, umiejętność patrzenia w nieznane i puszczania wódz fantazji z radością. Podróż w nieznane zapewniło mi kilka niesamowitych godzin wspólnego czytania i zatapiania się w przygodzie, którą zapewniła nam autorka.
Lekkie pióro i niezwykle przystępny język z łatwością oddają klimat powieści, jej tajemnice i chęć płynięcia z nurtem przygody. Od pierwszych stron historia działa na młodego czytelnika i zapewnia mu radość z czytania. Bez problemu udaje się nam złapać bakcyla skrytego w opowieści. Podróż w nieznane to nietuzinkowa powieść, która skusi niemalże każdego. Ciekawie łączy w sobie przygodę, grę oraz historię. Dla mnie to połączenie idealne. Każdy miłośnik tych elementów będzie zaskoczony, tym jak świetnie do siebie pasują.
Wśród bohaterów
Kreacja postaci kupiła mnie całkowicie. Naturalni, ale równie nietuzinkowi. Zarówno trójka przyjaciół, jak i postaci historyczne zbudowano z ogromną dozą dokładności i realizmu. Równocześnie wpasowując ich w fabułę, która zadziwia lekkością i zawiłością. Pozornie łatwe zadanie, przed jakim stają bohaterowie na własne życzenie z każdą stroną przybiera inny wyraz, otwierając nowe wątki, rozwiązując problemy napotkane po drodze i szukając odpowiedzi na piętrzące się pytania. Pokochałam zarówno fabułę, jak i poszczególne postaci, zresztą i dzieciom przypadli oni do gustu. Dzięki temu śledzenie ich losów było niesamowitą zabawą. Podróż w nieznane to przede wszystkim Arthur, Ren i Cecily, ale i cała masa postaci historycznych. Odwzorowano ich w niesztampowy sposób. Każdy z nich inny, nietuzinkowy i intrygujący, równocześnie świetnie pasujący do tajemnic, zwrotów akcji i szczypty przewidywalności.
Ta ostatnia nie jest niczym złym w powieściach kierowanych do młodszego czytelnika. Osobiście traktuje to jako podstawę, która pomaga dzieciom wczuć się w poszczególne wątki i pozbyć się uczucia zagubienia, czy przytłoczenia całą historią. Całość czyta się niezwykle szybko. Natomiast piękno i prostota języka połączone z przygodą to gwarancja dobrej zabawy i ziarenko, z którego z pewnością wykiełkuje miłość do książkowych podróży. Nam pozostaje z nadzieją wyglądać kolejnej części przygód w Wonderscape.
Szeryf Babilonu
Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
Dziewczyna, która klaszcze
„Miał wrażenie, że systematyczne, jednostajne klaskanie dobiega z pokoju, z którego przed chwilą wyszedł. Obrócił się na pięcie i zrobił krok przed siebie. Przystanął. Nadal słyszał klaskanie, teraz ciut intensywniejsze. Zrobił kolejny krok i znów zamarł. Odgłos narastał.”
Mam mieszane odczucia po spotkaniu z książką, z jednej strony wiele elementów zrobiło pozytywne wrażenie, z drugiej znalazłam kilka niedostatków. Przekonywał zgrabnie oddany klimat ciężkości mroku, początkowo zupełnie niedefiniowalny, wymykający się rozsądkowi, wielokrotnie przekraczający granicę jawy i snu. Z czasem coraz więcej ciemności osadzało się w wyobraźni, zaciskały się węzły iluzji wokół bohaterów, sugestywnie odbierałam ich wpadnięcie w pajęczynę niemocy, przyklejanie się niebezpiecznych sekretów. Odpowiadało mi końcowe zafiksowanie myśli postaci, bez możliwości ucieczki od wyimaginowanych obrazów. Tomasz Kozioł udanie pokazał, jak rzeczywistość może zmienić się w koszmar, a wyobrażenie przyjąć realną postać. Coś, co najpierw szokowało, stopniowo zbliżało się do percepcyjnej normalności. Zwątpienia i obawy były przenoszone do sfery przeświadczenia, podszytej niejednoznacznością i paranormalnością.
Sam pomysł na fabułę - nieoczekiwany spadek, nawiedzony dom, niezamieszkany przez ćwierć wieku - nie należy do nowych. Wielokrotnie był już wykorzystywany, a jednak udało się autorowi wyjść nieco poza schemat, sprawdziło się dołączenie tajemnic skrywanych przez mieszkańców małej podlaskiej wsi, co ciekawe, trudnej do znalezienia na mapach, czy przytoczenia nazwy. Wymykająca się uchwyceniu ludzka osada, niejako zapomniana przez świat, chroniąca się szczelnie przed obcymi. Jednak i w tym kryje się przerażający sekret, ciekawie się go poznawało. Rozrywkę psuło szybkie odkrywanie kart, przesadą było wystawienie staruszki na intensywne zeznania, gdyby podzielić je na fragmenty i wpleść między inne ze scenariusza zdarzeń, byłoby bardziej frapująco niż w ramach jednego ciągu. Za wcześnie też pojawiła się kobieta ostrzegająca przed niebezpieczeństwem. Miała wzmocnić aurę niepokoju, dziwnej atmosfery, podskórnego napięcia, oddać przygnębiającą moc okolicy, a jednak nie wniosła nic szczególnego.
Fantastycznie rozprzestrzeniały się niezrozumiałe dla bohaterów szepty i klaskania, szczelnie przylegały do incydentów, wywoływały nieprzyjemne myśli i wrażenie bycia obserwowanym, nakładały się na osobliwe zjawiska. Bohaterom przytrafiały się rzeczy dziwne i wymykające się interpretacji. Atmosfera gęstniała, dramatycznie ograniczały się pola manewru, wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko Adamowi i Mirkowi. Popsuty nagle samochód, brak zasięgu sieci komórkowej, nieuzasadniona agresja mieszkańców, to łagodne niedogodności w porównaniu z kolejnymi. Szkoda, że autor nie wprowadził do pierwszego planu jeszcze kogoś, kto znacząco pojawiałby się równolegle do rozmów między mężczyznami. Ograniczenie się do dialogu między Adamem i Mirkiem nie do końca wybrzmiewało naturalnie. Natomiast zakończenie wyśmienite, zaskoczy niejednego czytelnika, przypasowało mi. Jak bardzo nieprzepracowane traumy z przeszłości, niewyjaśnione tajemnice, nieodkryte prawdy, potrafią zatruć życie człowieka?
Dzieci ziemi i nieba
„Kiedy jest się lwem i okazuje się, że na świecie są też inne lwy, to szyderstwo może zabić.”
Pierwsze spotkanie z twórczością Kaya zaliczam do bardzo udanych. Wyśmienicie bawiłam się przy książce, mocno wciągnęła, sprawiła, że wyobraźnia poszybowała z losami bohaterów, poniosła w dalekie przestrzenie. Obszerna, z przyjemną narracją, zwracająca uwagę na szczegóły, oddająca barwnego ducha przygód i złożoność ludzkiego życia. Przedstawiony świat wykorzystał wiele elementów prawdziwej rzeczywistości, te same miejsca, ale z alternatywnym historycznym przesunięciem, dzięki czemu zyskały dodatkowy wymiar i ciekawy charakter. Odwołanie do postaci historycznych bazowało na zmienionych imionach i mechanizmie skojarzeń, w końcu, informacja to klucz otwierający świat.
Średniowieczne klimaty, połowa piętnastego wieku, dwadzieścia pięć lat po upadku rzeczywistego Konstantynopola a fikcyjnego Miasta Miast, czyli Sarancjum, funkcjonującego pod nową nazwą Aszarias, nadaną mu przez Osmanlich, pojęciowo powiązanych z Imperium Osmańskim. Święte Cesarstwo Dżadyckie z władającym od trzydziestu lat Rodolfem to też ważny rejon na mapie, z Obravić, wietrznym miastem malarzy, filozofów i alchemików. Mocne karty w ogólnej równowadze świata rozdawała Seressa niczym Wenecja z kanałami, mostami i pałacami. Przeciwstawiała się pirackiemu Senjanowi z kamienistym wybrzeżem i dumnymi mieszkańcami. Funkcjonowanie nowobogackiego portu Dubrava opierało się na bliskim i dalekim handlu. Uwzględniono inne punkty i obszary na mapie, przykładowo pustynia Ammuz, miasto Chatib, Rhodias, wyspy Candaria i Hrak. Kompozycja śródziemnomorskich klimatów w morskiej sereskiej odsłonie. Wybrzuszenia i wklęsłości w stosunku do realnego świata tworzyły powiązania, ale zachowały własne dodatki.
Raczyłam się powieścią, wiele czasu dla niej przeznaczyłam, chciałam docenić każdy wymiar, zwłaszcza że pierwsze dwieście stron przywoływało liczne miejsca i postaci. Kiedy ogarnęłam niuanse polityczne, ekonomiczne, społeczne, kulturowe i religijne, głównie za sprawą gładkiego i sugestywnego stylu przedstawiania, stopniowego wdrażania w tematykę i atmosferę, poczułam gotowość na właściwą przygodę, śledzenie losów, interpretację postaw, identyfikowanie relacji. Każda z postaci wnosiła coś frapującego i znaczącego, wszystkie pierwszoplanowe obdarzyłam zrozumieniem i sympatią. Piratka Danica, malarz Pero, szpieg Leonora, kupiec Marin i żołnierz Neven, naprzemiennie pojawiali się i znikali, razem lub osobno. Podobnie wyraziści i przekonujący byli drugoplanowi bohaterowie, gościli na chwilę lub dłużej. Zaskakująco zobrazowano zależności między dokonywanymi wyborami a konsekwencjami w ujęciu jednostek, grup i narodów. Ciasne sploty ludzkich żyć, intrygujące wzory wypełnienia, dramatyczna mieszanka sukcesów i porażek, walki o przetrwanie, konflikty zbrojne, szpiegowskie aktywności, podszepty zmarłych i światła milionów gwiazd, świetnie się w tym odnalazłam. Czas poznać inne książki Guya Gavriela Kaya.
Wyspy ogniste
Gdy podróż się rozpoczyna, w załodze zawsze jest mnóstwo energii, pozytywnych myśli i zapału do działania. Jest plan i nie ma czarnych myśli. One pojawiają się o wiele później, gdy już przerobicie milionową wersję planu, a cel oddala się, zamiast przybliżać. Jak wtedy utrzymać chęć do działania? Przed wesołą drużyną pozostał ostatni fragment drogi do Askiru. Tym razem czeka ich morska wyprawa, a niebezpieczeństwa czyhają niemalże na każdym kroku. Havald ma nadzieje, że ostatni etap podróży pozwoli im się zjednoczyć i zyskać sprzymierzeńców w walce z cesarzem nekromantą i jego imperium.
Niestety już początek rejsu naznaczony jest pechem dla wojownika. Havald podczas ataku piratów wypada za burtę, a fale niosą go na Wyspy ogniste. To tu swoją bazę mają morscy rozbójnicy. Wyspy te skrywają w swym wnętrzu coś jeszcze. To może okazać się równie niebezpieczne, jak spotkanie z piratami. Havald przez wypadek wiele straci. Czy uda mu się odnaleźć przyjaciół i drogę do Askiru?
Wyspy Ogniste
Każdy kolejny tom serii jest niczym powrót w dobrze znane miejsca i do ludzi, których już możemy śmiało nazwać przyjaciółmi. I choć znamy tu niemalże każdy kąt, to wciąż między słowami czają się tajemnice i skrywane cienie. Coś, co nadal jest w stanie nas zaskoczyć i zmienić bieg wydarzeń. Możemy dać się porwać utartym ścieżkom lub poszukiwać na nowo dróg do celu. Bez względu na sposób poznawania dalszych losów ukochanych postaci, powracanie wprost w wir wydarzeń, zawsze jest miłym wydarzeniem. Nie inaczej jest w przypadku Havalda i jego towarzyszy. Askir zdaje się majaczyć na horyzoncie, a droga mieni się prostotą i lekkością. Czy faktycznie tak jest?
Morze bywa zdradzieckie, czasem nawet bardziej niebezpieczne niż przeprawy przez lądy. Nie tylko pogoda może zmyć nam uśmiech z twarzy i ludzi z pokładu, ale i piracki atak. O tak, to z pewnością wydarzenie, które zmienia nieco bieg historii, a czytelnika zabiera wprost na wyspy ogniste. Tam fabuła nabiera rozpędu i zaskakuje rozwiązaniami, nie umniejsza to jednak dotychczasowej linii zdarzeń. Autor wie, kiedy czytelnik rozkojarzony możliwie bliskim finałem, porzuca logiczne myślenie i skupienie na rzecz emocji, a tych tu nie brakuje.
Wśród bohaterów
Zdawać by się mogło, że tak długa historia nie będzie miała już przed nami większych tajemnic. Nie zmieni nic w naszym wyrobionym zdaniu o poszczególnych postaciach, a jednak do tej pory czułam niedosyt. Tam, gdzie wszystko było dopracowane i mieniło się niczym otwarta magiczna księga, ja doszukiwałam się rys i nieścisłości. Pewnie fakt nieznajomości imienia i nazwiska wojownika Havalda miał tu swój udział. Teraz gdy on traci grunt pod stopami, my zyskujemy wejście tam, gdzie do tej pory rzucano cienie. Autor spisał się świetnie, jeśli chodzi o kreacje postaci. Nie poznajemy ich od razu, zresztą każda przeszkoda, walka czy kłótnia wpływa na poszczególnych bohaterów i pozostawia w nich ślad. I tym razem to, co znajome, ulubione nieznacznie się zmienia. Teraz jednak wszystko wskakuje na swoje miejsce.
Fabuła od zawsze współgrała ze złożonością postaci i nie inaczej jest tym razem, gdyż powieściopisarz skupił się na tych elementach na równi. Wyspy ogniste płoną od akcji, tajemnic i niebezpieczeństwa, ale i dają nam wszystko to, za co pokochaliśmy tę serię. Magia, prosty język, którym spisana jest opowieść i ogromna dawka humoru pozostają niezmienne. Nie można zapomnieć o emocjach i świetnie skrojonej intrydze, która idealnie miesza nam w głowach i każe zastanowić się nad tym, komu ufamy.
Podsumowanie
Wyspy ogniste przyciągają równie mocno, jak poprzednie tomy serii. Znajdziemy tu wszystko to, co urzekło nas w tomach poprzednich, ale i nie będziemy się nudzić, gdyż autor dba o czytelnika i podrzuca mu co rusz nowe poszlaki i tajemnice, które wciąż komplikują to, co zdawało się poukładane. Schwartz stworzył niesamowitą opowieść pełną tajemnic i przeszkód, a także charakternych bohaterów, z którymi nie sposób się nie zaprzyjaźnić. Cały cykl, jak i jego piąta odsłona to masa emocji, magii i niebezpiecznych przygód, które warto poznać.