kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: X Men

piątek, 07 styczeń 2022 17:08

Bezkresne niebo

Bezkresne niebo Kate Atkinson to już piąta część cyklu, którego bohaterem jest prywatny detektyw Jackson Brodie. Czy tym razem uda mu się wyjść cało z tarapatów?
 
Jackosn Brodie miał wrażenie, że popadł w rutynę – dostał kolejne, z pozoru proste zlecenie, a do pomocy nawet zaangażował swojego syna. Podczas śledztwa nasz bohater trafia na pewien trop. Odkrywa, że ktoś zamieszany jest w handel żywym towarem. Sprawy zaczynają się komplikować i nic już nie jest takie proste.
 
Nie czytałam wszystkich poprzednich części cyklu, ale znam pierwszy tom, więc nie podeszłam do tej historii na sucho. Jednak, chociaż fabuła była ciekawa, a styl pisania autorki lubię, to Bezkresne niebo bardzo mnie zawiodło. Ta książka to nie jest typowy kryminał, bo tło obyczajowe nie jest drugoplanowe. Atkinson z gracją i w prawą przeplata te dwa wątki i robi to bardzo umiejętnie. Co więcej, spodziewałam się, że tej książce, daleko do krwistego i brutalnego kryminału. Dostałam to, czego oczekiwałam, ale tutaj pojawiają się pewne minusy i wady, o których mogę wspomnieć. Bezkresne niebo to książka momentami przedłużona, z fragmentami, przez które bardzo ciężko było przebrnąć, bo zwyczajnie mnie nudziły.
 
Autorka na początku rzuca czytelnika w sam środek zamętu – z jednej strony wprowadza nas w akcje, ale ilość rozdziałów i bohaterów sprawia, że w pewnym momencie, nie wiemy, kto jest kim i jaką rolę ma odrywać na kartach powieści. Chociaż powoli, z każdą późniejszą stroną, wszystko do siebie zaczynało pasować, na początku czułam się tak, jakbym miała przed sobą ogromne puzzle, z mnóstwem kawałków, które wcale nie łączą się w jedną, spójną całość. Chociaż znałam pióro autorki, miałam ochotę odłożyć książkę na bok, a co dopiero czytelniczy, którzy nie znają serii czy innych powieści pisarki. Później doceniłam pomysłowość Atkinson, bo cała intryga kryminalna była niezwykle ciekawie skomponowana i dopracowana, a gdy akcja się rozkręciła, nie mogłam się od Bezkresnego nieba oderwać.
 
Reasumując, Bezkresne niebo to książka przeciętna. Intryga kryminalna wynagradza wszystkie minusy, ale początek może zniechęcić czytelnika do zagłębienia się w kolejne śledztwo Jacksona Brodiego.
Dział: Książki
wtorek, 28 grudzień 2021 09:05

Tajemnica Suwalskiego Jeziora

 

Magda Żaboklicka jest projektantem wnętrz. Aktualnie jej zawodowa ścieżka zaprowadziła ją do małego, zrujnowanego domu na pograniczu lasu, w suwalskich Szurpiłach. Jednak pewnej nocy zaczynają się dziać wokół dość dziwne rzeczy, które nasuwają na myśl niepokojące wnioski — Wilkołak! Czy jednak racjonalny umysł Magdy da wciągnąć się w fantastyczną zagadkę? Tak się składa, że Żaboklicka nie jest z problmem sama, towarzyszyć jej będzie Mrocz — redaktor naczelny miesięcznika, który opisuje paranormalne zjawiska na terenie Polski, oraz aspirant Nowicki, lokalny stróż prawa. Czy naszej trójce bohaterów przyjdzie uwierzyć w hipotezę człowieka—wilka, czy może wyjaśnienie tej niecodziennej zagadki będzie bardziej... przyziemne? Zapraszam do lektury!


Pierwsza rzecz, jaka przykuła moją uwagę, to podobieństwo okładki do młodzieżowej serii fantasy Anny Kańtoch. Może nie do końca są identyczne, ale czcionka i sposób rozmieszczenai tytułu książki na froncie, od razu skorzyły mi się z tym dziełem. To jakoś podświadomie podpowiedziało mi, że mam spodziewać się dobrej lektury — bo co tu dużo mówić, "Tajemnice..." Pani Anny są serią rewelacyjną. Książką Krzysztofa Jaszy (nie mogłem niestety znależć żadnych informacji o autorze w sieci) to na pierwszy rzut oka thriller z elementami horroru. Pisarz wprowadza nas w mroczny świat wsi Szurpiły, gdzie na każdym kroku czają się tajemnice i niedopowiedzena, dziwni mieszkańcy i stary, opuszczony dom, w którym żekomo panują mroczne siły. Spora część akcji książki dzieje się nocą, co jedynie podkreśla u czytelniak gęstą atmosferę wśród bohaterów. To moim zdaniem ogromny plus dla autora. Jeśli jednak chodzi o samą treść, jest nieco gorzej.


Książka "Tajemnice Suwalskiego Jeziora" na pierwszych stronach bardzo fajnie wprowadza czytelnika w mroczny świat. Poznajemny głowną bohaterkę i zarys fabuły, jednak im dalej tym nieco bardziej topornie. Autor chciał tutaj stworzyć nieco luźniejsze dzieło i nie wiem, czy to był dobry zabieg. Jest zarówno strasznie, jak i zabawnie (chociaż humor też pozostawia dla mnie wiele do życzenia). Dodatkowo śledzimy też nieporadnie rozkwitującą miłość między bohaterami. Brakuje mi tutaj zdecydowania autora w stosunku do konwencji całej historii. Czy iść w powieść lekką i humorystyczna, czy stworzyć porządny thriller z kryminalną historią?
 
Powieść Krzysztoga Jaszy czyta się nieźle, chociaż miejscami widać, że jest początkującycm autorem, głównie za sprawą budowania napięcia i opisów. Bohaterowie są wykreowani przyzwoicie, ale nie pasuje mi kompletnie motyw posiadania przez Mrocza fretki, żyjącej praktycznie w jego płaszczu. Jest to zabieg dla mnie nieco sztuczny. Magda i Nowicki są jak najbardziej w porządku, ich charaktery zbudowane są naprawdę ciekawie, przez co relacje całej trójki dają sporo satysfkacji i nieco podciągają moją ocenę całej powieści. Czy mogę ją polecić? Raczej tak, niemniej nie spodziewajcie się fajerwerków. Ani to rodowity thriller ani powieść z gatunku fantasy. Gatunkowy misz-masz, ale do przebrnięcia. 
 
Dział: Książki
sobota, 18 wrzesień 2021 11:38

Na tropie. Szukaj i znajdź

Zbliża się jesień a z nią długie wieczory. Może warto spędzić je w towarzystwie Muminków?
Muminki, bohaterowie stworzeni przez Tove Janson, od lat cieszą się ogromną popularnością kolejnych pokoleń dzieciaków i ich rodziców. Sama jestem fanką małych trolli, a Mamusia Muminka to moja idolka. Godzinami mogłabym czytać kolejne tomy opowieści o Tove Janson, za każdym razem znajdując w książkach coś nowego. Bo też ta seria jest nieprzebraną skarbnicą mądrości i ciekawych cytatów. Można je czytać jako historyjki dla dzieci lub jako powiastki dla dorosłych. Sama odkryłam Muminki właśnie jako dorosła osoba i dopiero wtedy się nimi zachwyciłam. Wcześniej nie rozumiałam fenomenu małych trolli.

Dział: Felietony
niedziela, 19 grudzień 2021 17:58

Rick and Morty idą do piekła

 

„Rick and Morty idą do piekła” to już trzeci komiksowy zeszyt, który powstał na fali popularności animowanego serialu dla dorosłych. Tytułowi bohaterowie to szalony, uzależniony od alkoholu naukowiec i jego rozsądny wnuczek, za każdym razem wciągany przez dziadka w przeróżne tarapaty. Jak to się stało, że tym razem trafili do piekła?

Zarys fabuły 

Podróże międzywymiarowe i obce planety to codzienność Ricka i Morty’ego. Wydawać by się mogło, że byli już wszędzie. Okazuje się jednak, że tym razem przyszło im zwiedzić piekło. Ogień, siarka i męczarnie przez całą wieczność. Czy bohaterom i tym razem uda się wyjść cało z tej nietypowej sytuacji?

Moja opinia i przemyślenia 

Trzeci tom przygód znanej dwójki bohaterów trzyma poziom poprzednich zeszytów. Historia jest ciekawa i szalona. Narysowana została dokładnie tak jak powinna, czyli idealnie wpasowując się w  styl animacji. Niemalże każdemu kadrowi towarzyszy czarny humor. Mimo że „Rick i Morty” jest bajką, to zdecydowanie nie jest skierowany do dzieci. Przywodzi mi na myśl starsze, kultowe odcinki „South Parku”. 

Zeszyt wydany jest w pełnym kolorze i na dobrej jakości papierze, chociaż niestety serii brakuje twardej oprawy. W miękkiej podczas czytania łatwo się niszczy, ale jak sądzę nie można mieć wszystkiego i wydawca w tym przypadku wybrał przystępną cenę zamiast twardej oprawy. Być może w przyszłości ukaże się wydanie zbiorcze, tak jak stało się to w przypadku wielu innych komiksów, które w Polsce ukazywały się nakładem wydawnictwa Egmont. Za scenariusz odpowiada Kanadyjczyk Ryan Ferrier („Criminy”, „Death Orb”, „Wojownicze żółwie ninja”), a za rysunki – argentyńska artystka Costanza Oroza.

W polskiej wersji językowej z tyłu okładki umieszczony został fragment recenzji od Adventures in poor taste. Brzmi on: „To przykład serii komiksowej tak cholernie dobrej, że aż by się chciało jej animowanej adaptacji. Jest w zasadzie doskonała.”. Ponieważ jednak „Rick i Morty” to amerykański animowany serial telewizyjny dla starszej widowni tworzony przez Justina Roilanda oraz Dana Harmona dla Adult Swim, zastanawiam się co Autor tych słów miał na myśli. Chciał sobie zrobić żart? A może jest faktycznie nieświadomy? Tylko że dlaczego w takim razie jego słowa zostały umieszczone na okładce? Obawiam się, że nie tylko dla mnie będą one mylące, a ich intencja pozostanie zagadką. 

Podsumowanie

„Rick i Morty” to dobra, pełna czarnego humoru, niezwykle mimiczna animacja, której sukces opiera się na tym, że ukazuje się bez cenzury. Nic dziwnego, że doczekała się rozszerzenia o publikacje w wersji komiksowej. Zeszyt „Rick and Morty idą do piekła” to kilkadziesiąt stron doskonałej zabawy i miła chwila relaksu po ciężkim dniu w szkole (dotyczy starszej młodzieży) lub pracy. 

Dział: Komiksy
piątek, 17 grudzień 2021 12:43

Dwór Srebrnych Płomieni

 
Na dworze Rhysanda i Feyry panuje względny pokój; jedynym problemem monarchini wydaje się jak na ten moment jej siostra, Nesta, a raczej jej destrukcyjne zachowanie. Panna Archeron bowiem jakiś czas temu zmuszona została do wejścia do Kotła, gdzie wbrew swojej woli została Fae. Od tamtej pory pije i spędza noce u boku nieznajomych mężczyzn. Rodzina chce jej pomóc, aczkolwiek Nesta odtrąca pomocną dłoń — dopóki nie zostaje siłą sprowadzona do zamku i perswazją zmuszona do zmiany swoich przyzwyczajeń. Kobieta jest jednak nieugięta, więc narzucone jej nowe obowiązki i przekonywanie do zmiany postawy odrzuca, nawet się nad nimi nie zastanawiając. Szczególnie że na dworze znajduje się również Kasjan; wojownik, który jednocześnie ją intryguje i irytuje.  Do tego dochodzą również moce, które zyskała po wyjściu z Kotła. Nesta nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jaką moc posiadła.
 
Kruchy pokój panujący w królestwach może szybko zostać naruszony za sprawą ludzkich królowych, które powróciły na kontynent. Bliscy Rhysanda oraz Freyi powoli przygotowują się na to, co może nadejść, szukając jak najlepszej drogi wyjścia. Szczególnie, że mają jeszcze jedno, najważniejsze dla wszystkich istnienie do ocalenia...
 
Zawsze zastanawiał mnie fenomen twórczości pani Maas; przekopując się przez liczne literackie portale, widziałam, że jej seria "Dwór cierni i róż" zyskiwała wysokie noty, porywając za sobą tabuny czytelników. I choć "Dwór srebrnych płomieni" to tom 4.1, postanowiłam po niego sięgnąć i sprawdzić, co też ta autorka ma w sobie takiego magicznego. Już teraz wiem, że czasem jednak warto rozpocząć przygodę z bohaterami od części pierwszej. Jak czytałam, literaccy poprzednicy są o wiele lepsi, niż aktualny tom. I choć ich nie znam, to ufam opiniom innych czytelników. Szczególnie że po lekturze "Dworu srebrnych płomieni" zastanawiałam się, co tak bardzo przyciągało wszystkich do tej serii.
 
Nesta Archeron jest wybuchowa, bezczelna, dzika- i przede wszystkim łatwo nie wybacza. Jej sylwetka jest akurat bardzo ciekawie zarysowana, bowiem ona sama jest chyba najwyrazistszą postacią tej pozycji. Gnana gniewem nie zważa na nikogo ani na nic, choć momentami jej zachowanie przypominało mi to, które charakteryzuje rozwydrzone dzieci. Z drugiej strony, gdy już porzuciła płaszczyk własnych frustracji, była gotowa oddać życie za bliskie jej sercu osoby. Mimo tego nie polubiłam jej, ale doceniam fakt, iż na tle mdłych bohaterów, chociaż ta jedna czymś się wyróżnia. Reszta przewijających się przez książkę postaci właściwie stanowi tło dla naszej głównej bohaterki, choć o miejsce na piedestale walczył również mroczny i -oczywiście- nieziemsko przystojny wojownik Kasjan: mężczyzna o stalowych mięśniach i gołębim sercu dla tych, na których mu zależało. Nie stanowi żadnej tajemnicy fakt, iż Nesta i Kasjan się nie znoszą. Również tajemnicą nie jest to, że oboje czują wzajemne przyciąganie. Trochę to... nudne i oklepane.
 
W królestwach wszelkiego rodzaju -czy to ludzkich, czy nie do końca- zawsze pełno jest wszelkiej maści intryg. Pokój zawsze jest kruchy, zazwyczaj każdy władca chciałby poszerzyć swoje terytoria i zrzucić z tronu dotychczasowych panujących. Nie inaczej jest w tym przypadku. Choć pod rządami Rhysanda  i jego ukochanej żony Freyi miasto zdaje się krainą miodem i mlekiem płynącą, to znad horyzontu nadciągają ciemne chmury. Nikomu nie można ufać, to prawda stara jak świat. Spodziewałabym się, że w takiej sytuacji, w tej książce czeka na mnie całkiem sporo akcji. Tak dużo, że będę raz po raz ocierać spocone z emocji czoło, chłonąc każde słowo. I pragnąc jak najszybciej sięgnąć po kolejną część. Niestety, w tym przypadku było zupełnie odwrotnie- walk mało, jeżeli zaś chodzi o przygotowania do ewentualnych sporów to głównie przypatrywaliśmy się ćwiczącej Neście i kilku innym kobietom.
Jestem dość mocno rozczarowana, bowiem spodziewałam się książki wypełnionej magią, akcją, braterską walką ramię w ramię. Byłam gotowa nawet na uronienie kilku łez (spodziewałam się, że ktoś istotny dla fabuły może umrzeć, czasem tak bywa), a tu... nic. A przepraszam, dostałam literackie porno. I zapewne nie przeszkadzałyby mi te erotyczne wstawki, gdyby w tej książce na pierwszy plan wysuwało się coś więcej. Ale nie. W centrum znajdowała się ta dwójka. I praktycznie większość fabuły kręciła się wokół tego, że ona go nie chce, ale może jednak chce, ale z kolei on jej chyba nie chce... Dramat.
 
Może powinnam przeczytać tomy poprzednie, by jakoś bez większych problemów przetrawić ten. W tym momencie jednak zupełnie odechciało mi się sięgać po jakąkolwiek książkę pani Maas. Odwieczny dylemat "przeczytać czy nie przeczytać?" zostawiam Wam. Jak dla mnie to rozczarowanie roku.
Dział: Książki
sobota, 11 grudzień 2021 13:49

Okrutna siostra

Współistniejące w człowieku dobro i zło od zawsze fascynowały. Dlaczego jeden człowiek może być empatyczny, hojny i bezinteresowny, a  drugi złośliwy, cyniczny i obojętny? Czy wszyscy w momencie narodzin jesteśmy niczym tabula rasa, na której nasze życiowe doświadczenia odciskają przeróżne piętna? Stajemy się dobrzy, gdyż mamy pozytywne wzorce i jesteśmy dobrze traktowani przez innych? Z pewnością. Im jednak więcej wiemy o ludzkim mózgu, tym bardziej prawdopodobna staje się teoria, że za nasze uczucia: takie jak empatia, skrucha czy wyrzuty sumienia, odpowiada niewielki ośrodek usytuowany na wysokości skroni, nazywany ciałem migdałowatym. Mówiąc prosto: im większe nasze ciało migdałowate, tym bardziej uczuciowi jesteśmy, jeśli zaś jest zredukowane, odczuwanie emocji będzie tak samo ubogie. 

Karen Dionne, autorka Córki króla moczarów, tej zimy proponuje czytelnikom swoją drugą powieść, zatytułowaną Okrutna siostra. Na odludziu dochodzi do zbrodni. Zazdrosny mąż zabija swoją żonę, a potem siebie. Małżeństwo osieraca dwie córki: dorosłą już, uzdolnioną artystycznie Dianę oraz 11-letnią Rachel. Ta ostatnia na skutek przeżytego szoku najpierw znika w głuszy na dwa tygodnie, a gdy się odnajduje, nie dość że nie mówi, to jeszcze ma amnezję. Dziewczynka trafia do zamkniętego ośrodka i nawet po osiągnięciu pełnoletniości pozostaje w nim na własne życzenie. Jest bowiem przekonana, że to ona zabiła, a oficjalna wersja nie przekonuje jej wcale.

W kolejnych rozdziałach, prezentowanych naprzemiennie, śledzimy rozwój wydarzeń z dwóch perspektyw. Oto młode małżeństwo, Peter i Jenny, przeżywa tragedię i dla dobra 8-letniej Diany decyduje się osiedlić w starej posiadłości dziadków kobiety, na kompletnym odludziu. Oboje, jako zapaleni przyrodnicy - naukowcy, chcą się skupić na badaniach naukowych i wychowaniu córki. Z czasem tworzą swoje miejsce na ziemi, sielankę burzą jednak wydarzenia, które utwierdzają ich w przekonaniu, że z ich dorastającą córką jest coś nie tak.

Druga perspektywa to teraźniejszość, gdy dorosła już Rachel decyduje się opuścić szpital i odkryć prawdę na temat śmierci rodziców, gdyż narasta w niej przekonanie, że to co zapamiętała, niekoniecznie jest zgodne z oficjalną wersją wydarzeń. Kobieta wraca więc do rodzinnej posiadłości, by zmierzyć się ze straszną prawdą i jeszcze straszniejszą siostrą.

Powieść Karen Dionne podejmuje wątek socjopatii, czyli zaburzenia sprawiającego, że osoby nim dotknięte lekceważą i przekraczają obowiązujące normy moralne i społeczne. Oczami Jenny patrzymy na dorastającą Dianę, która od najmłodszych lat wykazuje symptomy tego zaburzenia. Z jednej strony inteligentna, wysportowana i piękna, z drugiej nieczuła, zimna i okrutna. Skupiona na własnych potrzeba dziewczynka opiera się wszystkim strategiom wychowawczym rodziców, z biegiem czasu stając się zagrożeniem dla całej rodziny.

Co w takiej sytuacji może lub powinien zrobić rodzic? Nie ma łatwej odpowiedzi na to pytanie. Nie ma dobrego rozwiązania. Zresztą czy rodzic, któremu trzeźwy osąd zaciemnia instynktowna miłość do dziecka, może takie działania podjąć? Obserwując jeszcze jedną występującą w powieści bohaterkę, zaczęłam się zastanawiać, czy tego typu schorzenia mogą być dziedziczne?

Powieść Okrutna siostra w ciekawy sposób podejmuje to fascynujące zagadnienie i prowadzi czytelnika do nieuchronnego finału. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Polecam czytelnikom lubiącym dobre thrillery dziejące się na łonie dzikiej zimowej przyrody.

Dział: Książki

Niezwykły pojedynek, w którym do walki stają beztroski i zuchwały nieuchwytny francuski włamywacz kontra uparty i flegmatyczny angielski detektyw, którego metody zawsze przynoszą sukces…

Dział: Książki
piątek, 10 grudzień 2021 08:26

Pan Lodowego Ogordu. Księga II

Chociaż dopiero poznaję też świat ambitnej fantastyki, to zachwyciłam się pierwszym tomem serii Jarosława Grzędowicza. Pan Lodowego Ogrodu to już klasyka, pozycja obowiązkowa, a ja dopiero teraz zachwycam się tym światem. Po lekturze pierwszej części zagłębiłam się w drugim tomie.

Vuko to wysłannik z Ziemi, który przybywa na planetę Midgaard z misją ratunkową. Musi odnaleźć naukowców, którzy zaginęli na wyprawie badawczej. Vuko przemierza rozległe tereny obcej planety, poznaje tamtejszych mieszkańców, kultury i niebezpieczeństwa. Nie jest jednak zdany sam na siebie, ponieważ wprowadzono mu kilka modyfikacji oraz zaopatrzono w zbroję i strój, który jest bardzo nowoczesny. Misgaard wciąż atakuje dziwna i tajemnicza mgła oraz Węże. Nasz bohater robi wszystko, aby uratować ludzi, ale jednak wciąż chce wrócić na ziemię, a żeby tego dokonać, musi ocalić i własne życie.

Jak w pierwszym tomie, czytelnicy równolegle poznają historię Filara, który wyrusza w podróż, aby odkryć tajemnice.

O ile ciężko było mi się wczytać w pierwszy tom, to w tym przypadku już od pierwszych stron wpasowałam się w klimat i świat, który wykreował Jarosław Grzędowicz. Poprzednia część zakończyła się w bardzo emocjonującym momencie i przyznać muszę, że nie mogłam doczekać się lektury kolejnej części. Z zachwytem poznawałam zakamarki Misgaardu, a w tej części miałam ku temu okazję. To fascynujące, jak autor ze szczegółami dopracował miejsce akcji; tak podobne do naszego, ale i inne. Chociaż nie przepadam za motywem drogi w książkach, to tutaj mi to wcale nie przeszkadzało, a co więcej, wprowadzenie tego motywu bardzo mnie ukontentowało.

Vuko to jeden z moich ulubionych bohaterów literackich. Jest stanowczy, uparty, w większości przypadków posługuje się siłą, ale jednak jego losy mają w sobie szczyptę humoru i ironii, jakby autor chciał wprowadzić taki jasny promyk w książce. Jestem ciekawa, jak potoczą się jego dalsze losy.

Ci, którzy oczekują akcji jak w pierwszym tomie, mogą się nieco zawieść, bo jest jej zdecydowanie mniej. Dzięki temu możemy lepiej poznać świat (o czym już wspomniałam). Pod względem treści również nie mam nic do zarzucenia, bo autor jest mistrzem słowa pisanego i tworzy takie powieści, które zachwycają i nie dają o sobie zapomnieć.

Pan Lodowego Ogrodu. Księga II to powieść bardzo dobra, nawet lepsza niż pierwsza. Jeżeli autor utrzymuje taki poziom w kolejnych częściach, to ja nie mogę doczekać się lektury.

Dział: Książki

„DC Deck Building Game” to seria pięknie ilustrowanych gier karcianych (i dodatków do nich) pozwalająca graczom przenieść się do uniwersum znanego z komiksów DC i wcielić w postacie takie jak Batman, Superman czy… Joker.

Dział: Bez prądu
poniedziałek, 06 grudzień 2021 10:13

Tajemnica domu w Bielinach

Katarzyna Berenika Miszczuk bardzo lubi uniwersum, jakie stworzyła w Bielniach w cyklu „Kwiat paproci" . To świat, w którym Polska nigdy nie przyjęła chrztu. Z tego też powodu nadal wierzenia w słowiańskich bogów są żywe, kościoły zastępują świątynie, księży wróżowie, a lekarzy, choć nie wszystkich, szeptuchy. Nie ma popularnych świąt jak Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych czy Walentynki. Jest Noc Kupały, Jare Święto czy Szczodre Gody. Jednak nowoczesność jest taka, jaką widzimy za oknem, tyle, że przeplatają się z nią różne wierzenia i zabobony. Jak to na wsi – powiecie. Nie do końca, ale też tkwi tu ziarnko prawdy. Tym razem zobaczymy ten świat oczyma dzieci w pierwszym tomie cyklu „Klub Kwiatu Paproci” - „Tajemnica domu w Bielinach”.
 
Bieliny to mała świętokrzyska osada, położona kilkanaście kilometrów od Kielc. Naprawdę istnieje, choć raczej nie mieszka tu emerytowana szeptucha Mira, do której, po dość sporych życiowych perturbacjach, wprowadza się mama z czworgiem dzieci. Kobieta będzie pomagać starszej pani ogarnąć gospodarstwo, które, jak głosił rzeczoznawca i rodzina, nieco podupadło, od kiedy starsza gospodyni choruje na Alzheimera. Kobieta i dzieci nie spodziewali się, że przyjdzie im żyć w domu o tak ponurej fasadzie i wnętrzu. Przecież miał to być wyremontowany budynek, gotowy na nowych lokatorów, a przywitały ich chaszcze, rdza, kurz i lepkie od brudu blaty i okna. Co dziwniejsze nie ma sił, które wypucowałyby ten brud czy naprawiły zniszczone jego części. Czy przypadkiem ten dom, jak twierdzą okoliczni, nie jest nawiedzony? To właśnie rozwikłają Bogusia, Leszek i Tosia. Małej Dąbrówki, rocznego szkraba, raczej w tej detektywistycznej historii o nadprzyrodzonych mocach mieszać nie będziemy. Za to wmieszamy nieco Mirę i znanych z innych książek autorki Gosię, Mieszka i Babę Jagę.
 
Tak naprawdę pojawienie się dziwactw dla tych dzieci z Warszawy jest czymś nowym. Niby słyszały one o religii, ale nie są zbyt wierzące ani nawet wprowadzone w tematykę. Mama raczej unika zabobonów, a mieszkając w stolicy,  wolała usługi lekarzy niż szeptuch, mimo iż te teraz muszą także przechodzić studia medyczne, by pracować w zawodzie. Być może tak ciężko im we wszystko uwierzyć. Trudno też, bo cała ta zmiana otoczenia spadła na nie nagle, tak samo nagle jak informacja o rozwodzie rodziców. Nie pogodziły się jeszcze z tym, że ojciec z nimi nie mieszka, a już musiały pogodzić ze zmianą całego otoczenia. Czyż nie jest to zbyt wiele jak dla dzieci? Okazuje się, że zainteresowanie nadprzyrodzonymi mocami, choć na chwilę odsuwają od nich kłopoty z zaakceptowaniem stanu rodzinnego, w jakim się znaleźli Lipowscy.
 
Czy „Tajemnica domu w Bielinach” to odpowiedź Katarzyny Bereniki Miszczuk na „Stranger things”? Niekoniecznie, gdyż czytelnicy tej autorki dokładnie poznali świat Bielin, powstały dużo wcześniej niż fenomen amerykańskiego serialu o innym wymiarze. Jest to jednak lektura zdecydowanie dla dzieciaków, a szczególnie dla ciekawskich dzieciaków, takich, które lubią przygody z dreszczykiem. Język lektury jest bardzo przystępny, a wierzenia słowiańskie zgrabnie wytłumaczone nie tylko we wstępie autorki, ale także w samej fabule. Nie sposób się nudzić. Polecam każdemu, dorosłemu także, bo ja bawiłam się przy czytaniu całkiem dobrze.

 

Dział: Książki