Rezultaty wyszukiwania dla: X Men
Ferajna
Jeżeli tak wyglądała śmierć, to nie jest źle.
Nic, z tego co się stało, nie pamiętał. Jakby obudził się po jakiejś straszliwej, pijackiej nocy. Tylko zamiast kaca był ból w klatce piersiowej, te cholerne kable i miarowy, monotonny pisk – znak, że żył. Ale powrót świadomości był identyczny: nie wiedział, gdzie jest i co tu robi. Teraz już tylko nie mógł przypomnieć sobie samego momentu, jakby się film urwał. Ale resztę pamiętał...
Zabierając się za „Ferajnę” Roberta Miękusa i Janusza Petelskiego spodziewałam się czegoś naprawdę fajnego. Czegoś co porwie mnie od pierwszych stron i zabierze w gangsterski świat pełen niebezpieczeństwa, pościgów i walki o teren. No i się przeliczyłam, ponieważ dostałam wielkie, okrągłe i mięciutkie flaki z olejem. Nigdy, przez całe moje czytelnicze życie, żadna książka nie zmęczyła mnie tak bardzo jak ta. Ale od początku.
Powieść zaczyna się od zawału przywódcy jednego z dwóch największych gangów Warszawy – Feliksa Nieznańskiego, pseudonim Boss. I można to było fajnie wykorzystać, mogło to zrodzić walkę o teren między dwoma gangami – jednym osłabionym z powodu choroby ich lidera i drugiego, który być może chciałby przejąć dochody tego wcześniejszego. I owszem, przez chwilę autorzy skupiają się na tym wątku, by za kilkanaście stron zdusić go w zarodku. Ciężko mi jest nawet powiedzieć o czym jest ta książka, bo nie wiem. Fabuła jest jednocześnie o wszystkim i o niczym, przez co ciężko wyłuskać jakieś dominujące wątki. Pełno w niej prostych, bezsensownych dialogów, które właściwie nie wnoszą nic, jedynie drażnią czytelnika.
Kolejnym, jak dla mnie dużym minusem książki jest liczba postaci. Ja osobiści pogubiłam się, kto pracował dla Bossa, a kto dla Fantoma, który był liderem drugiego gangu. „Twarz” wszystkich postaci ratują według mnie dwie osoby – Krystyna i jej mąż, nazywany przez wszystkich pieszczotliwie Szmatą. Ona jest tak jakby ostoją całej rodziny Nieznańskich, spokojna i opanowana zwykle na zimno podchodzi do każdej trudnej sytuacji, jest taka jaki powinien być każdy gangster. Za to Szmatę polubiłam chyba tylko dlatego, że kompletnie nie potrafi się odnaleźć w rodzinie swojej żony. Poniżany i wyśmiewany często dostaje najgorszą robotę do zrobienia.
Moja ocena nie będzie wysoka. Nie sądzę również, że będę chciała sięgnąć po kolejny tom. Wiele wątków nie wykorzystano jak należy, przez co książka staje się nijaka. Więcej w niej obyczajówki niż kryminału. Mnie znudziła, ale to nie znaczy, że nie znajdzie swoich amatorów.
Baśnie osobliwe
Baśnie osobliwe to piękno w czystej postaci. Piękno dla oka i piękno dla ducha.
Książka jest niezwykle trafnym uzupełnieniem trylogii o osobliwych dzieciach Pani Peregrine. Fani osobliwców na pewno kojarzą mądrego Millarda Nullingsa i jego opowieści. Na pewno pamiętają także wspominane przez dzieci baśnie oraz to, jaką one stanowiły dla nich wartość. W tym zbiorze mamy niewątpliwy zaszczyt poznać je dokładniej, do tego opowiedziane przez Millarda, który większą część swojego osobliwego życia poświęcił na ich zgłębianie, kolekcjonowanie i rozpowszechniane. Baśnie te stanowią niewątpliwe jestestwo osobliwców.
Pierwsze co mnie zachwyciło w tym zbiorze to przepiękne wydanie. Złocone ornamenty na okładce zawładnęły mną całkowicie. A to był dopiero początek! Wewnątrz książka jest równie zdobna jak jej okładka. Czarno-białe ilustracje, złoty tusz w przypisach i tytułach rozdziałów, zdobione inicjały. Niby prostota, a jednak zachwyca. Długo nie mogłam oderwać oczu od rysunków, które mimo że pozbawione kolorów, zachwycają mnogością detali. Książka urzeka swym fizycznym pięknem.
Przedmowa samego Millarda jest ciekawym wstępem do baśni i przygotowuje czytelnika na spotkanie z tym niezwykłym dziełem. Jego przypisy uzupełniają historię i pomagają zrozumieć zawiłość historii. Każda z baśni, a jest ich 10, opowiada o ważnych wydarzeniach z historii osobliwców. Przenoszą nas one w czasie, uzupełniają naszą wiedzę na temat ich świata i rzucają sporo światła na zawiłą naturę odmieńców. Millard opowiada nam o mniej znanych pierwszych osobliwcach i ich życiu, ale także przytacza znane nam już z trylogii historie. I tak możemy na przykład dokładnie zgłębić zagadnienie powstania pierwszych ymrynek i ich rady. W książkach nie raz było o tym wspomniane, jednak nigdy nie było nam dane poznać szczegółów. Tutaj mamy ku temu okazję. Dodatkowo poznajemy także proces powstawania pierwszych pętli czasowych. A pamiętacie londyńskie gołębie? Ich historia również nierozerwalnie łączy się z osobliwcami, o czym mamy okazję dowiedzieć się z baśni „Gołębie od Świętego Pawła”. Po jej przeczytaniu wszystkie dotyczące ich szczegóły wskakują na właściwe miejsce, co daje nam pełne zrozumienie ich zachowań z drugiej części trylogii. Moją ulubioną jednak jest baśń o olbrzymie Cuthbercie. Zapewne kojarzycie jego historię z „Miasta cieni”. Tu mamy ją całą, więc możemy poznać jego losy dokładniej. Czytanie jej sprawiło mi o tyle przyjemność, że dokładnie pamiętałam jak bardzo Cuthbert przyczynił się do uratowania bohaterów książki. Poza tym był po prostu bardzo sympatyczny.
Każda z baśni opowiada o innym osobliwcu i jego przedziwnych losach. Możemy poznać ich nowe moce, o których nie było wspomniane nic w książkach. Dzięki tym opowieściom mamy lepszy wgląd w historię osobliwców. Muszę przyznać, że ten zbiór baśni rzuca dużo światła na przygody Jacoba i Emmy, pozwala lepiej zrozumieć ich świat i jest ciekawym uzupełnieniem całości. Wprowadzenie do nich osoby Millarda Nullingsa w roli narratora dodaje temu zbiorowi wiarygodności, gdyż jak wiemy Millard był strażnikiem osobliwych baśni. Poza tym, jego postać dodaje baśniom tajemniczego charakteru. Podczas czytania miałam nieodparte wrażenie wyróżnienia mojej osoby poprzez dopuszczenie mnie do poznania tajemnic osobliwców. Czułam się tak, jakby Millard otwierał przede mną swoją duszę ufając, że jestem godnym odbiorcą. Może to trochę na wyrost filozoficzne, jednak magia tej książki obezwładnia. Poza tym każdy fan osobliwców zdaje sobie sprawę, jak ogromną wartość emocjonalną i historyczną miały dla nich baśnie, więc możliwość obcowania z nimi można odebrać jako przywilej.
Czy zatem zbiór ten ucieszy tylko znających losy Pani Peregrine? Otóż nic bardziej mylnego! Dla fanów będą bonusem, dla nie zaznajomionych z tematem – ciekawostką. Są one na tyle uniwersalne, że nawet małe dzieci znajdą w nich coś dla siebie. W końcu są to baśnie, a te jak wiadomo zawsze zawierają pierwiastek i magii i mądrości. Baśnie są piękne i przejmujące, a niektóre wręcz niepokojące. Pokazują jak wiele musi znieść człowiek, który różni się od innych. Uczą one także o wytrwałości, oddaniu, wierności własnym przekonaniom i pewności siebie. Jest to zatem lektura dla każdego, bez względu na wiek czy powiązanie z osobliwcami. I jak to powiedział sam Millard: „jestem żywym dowodem na to, że baśnie nie tracą na przydatności pomimo upływu lat”.
"Nowa Fantastyka" 08/17 już w sprzedaży
W dniu dzisiejszym - 25 lipca 2017 - trafił do sprzedaży najnowszy numer "Nowej Fantastyki", a w nim:
Łukasz M. Wiśniewski
ŚWIAT, KTÓRY POSZEDŁ NAPRZÓD
Calamity
Brandon Sanderson zadomowił się w Polsce na dobre. Mimo iż bum na jego dzieła minął, to w dalszym ciągu cieszy się sporą popularnością. Pojawiła się okazja, aby zakończyć jedną z jego serii. Czy jest to powód do radości? Oczywiście, ponieważ dzięki temu można zacząć kolejną!
“Calamity” jest ostatnim tomem trylogii o Mścicielach, zatem niesie ze sobą odpowiedzi na pytania, które nurtowały czytelników już od początku. Grupa pod przywództwem Davida trafia do Ildithi, gdzie planuje znaleźć i uratować Profesora.
Biorąc do ręki którąkolwiek część z serii “Mścicieli” na pewno należy zatrzymać wzrok na okładce. Jędrzej Chełmiński udowodnił, że jego talent plastyczny jest na wysokim poziomie, a okładka może zachęcić do zakupu nie tylko nazwiskiem autora. Mimo świetnej oprawy graficznej wydanie zawiera także minusy. Są to literówki w tekście. Osoba odpowiedzialna za to zasługuje na burę, bo czasem na jednej stronie znajduje się kilka byków. Sprawia to, że sprawne i lekkie czytanie momentami zgrzyta.
Pierwszą rzecz, jaką można zauważyć w dziełach Sandersona, to otoczenie, w jakim rozgrywa się fabuła. Każdy tom ma inne tło, równie zaskakujące i fascynujące. “Calamity” nie odbiega od swych poprzedniczek i serwuje krajobraz, którego wyobrażenie sobie zmusi czytelnika do umysłowego wysiłku. Pisarz posiada ogromną wyobraźnię, dlatego nie ma co liczyć na przyziemne pomysły i rozwiązania.
Mimo iż seria skierowana jest głównie do młodzieży, to śmiało może czytać ją starszy czytelnik. Nie jest ona prosta czy “cukierkowa” - wręcz przeciwnie - można znaleźć w niej sporo przekazu i ciekawych cytatów. Mimo ukazywania poważnych kwestii, takich jak śmierć czy miłość, to dzieło utrzymane jest w lekkim klimacie, a więc nie męczy ckliwymi scenami na kilka stron. Brandon Sanderson wplótł sporo poczucia humoru, objawiającego się, m.in. w zamiłowaniu głównego bohatera, Davida do porównań. Już od pierwszego tomu boryka się on ze znalezieniem dobrej metafory, jednak strasznie mu to nie wychodzi, co może budzić uśmiech na twarzy czytelnika.
Wyraziste postaci są mocną stroną książki. W świecie Epików - ludzi o niezwykłych zdolnościach - bohaterowie nie mogą być miałcy. Drużyna Mścicieli do zbiór indywiduum. Każdy wnosi coś innego, przez co odbiorca książki na pewno znajdzie kogoś, kogo polubi, a nawet z kim będzie się utożsamiał. Najszerszy wachlarz serwują natomiast Epicy. Brandon Sanderson doskonale stworzył atmosferę otaczającą tych ludzi, którzy są na zupełnie innym szczeblu w hierarchii ludzkości. Warunek, Zawłaszczacz czy Wycieraczka, to z pewnością nie są pseudonimy, które chciałyby mieć dzieci bawiące się w superbohaterów. Jednak doskonale wpasowują się one w dzieło. Ksywy wyrwane z kontekstu brzmią czasem wręcz infantylnie, jednak wykreowany świat doskonale mieści takie nazwy. Dowodzi to, że autor świetnie buduje klimat, gdyż podczas czytania, wokół każdego Epika czuć moc i wyższość. Jeśli ktoś zwany Wycieraczką w uzasadniony sposób budzi lęk, to pisarz naprawdę musi mieć talent do tworzenia atmosfery.
Seria “Mściciele” zawiera sporo zagadek, a odkrywanie odpowiedzi mocno wciąga w czytanie, dlatego należy ostrzec przed syndromem “jeszcze jednego rozdziału”. Naprawdę ciężko oderwać się od książki, zwłaszcza, że ostatni tom wyjaśnia zagwozdki nurtujące choćby od “Stalowego Serca”. Wszystko to okraszono fantastyką naukową, niezbyt zawiłą, jednak zmuszającą do skupienia się. Wartka akcja w niebywałym świecie Epików wzmacnia zaangażowanie w czytanie.
Brandon Sanderson nie bez powodu ma mnóstwo fanów. Pisarz doskonale zna się na kreowaniu niezwykłych historii osadzonych w niebywałych krajobrazach. Seria “Mściciele” nie odbiega od tego i gwarantuje świetną zabawę w świecie Epików, w którym ludzkość skazana jest na ich łaskę. Jednak nie każdy potrafi ugiąć się pod ich mocą. David wraz z grupą udowodni, że jest nadzieja, a zrobi to zapewniając dobrze spędzony czas nad lekturą.
Cela 7
Wyobraźcie sobie na pozór demokratyczny świat, w którym to rolę sądów sprawujecie Wy – całe społeczeństwo. Za pomocą internetowego bądź smsowego głosowania decydujecie o czyimś życiu lub śmierci. Jednym słowem z poważnego oskarżenia, które powinno zostać poddane odpowiedniemu osądowi, robi się czyste reality show, które sprawia, że na jaw wychodzi ludzka natura. Społeczeństwo jest żądne krwi, pragnie oglądać egzekucję każdego, kto popełnił zły czyn. Uniewinnienie? Zdarza się, ale bardzo rzadko. Odpowiednie dochodzenie czy przeprowadzenie śledztwa schodzi na dalszy plan, ważne jest show! A wiecie... show must go on.
W samym centrum z zimną krwią zamordowano słynnego celebrytę, bardzo cenionego i szanowanego wśród społeczeństwa. Na miejscu zbrodni policja zatrzymuje szesnastoletnią Marthę Honeydew, która trzymając broń w ręku momentalnie przyznaje się do winy. Trafia do celi śmierci, a właściwie do celi numer 1, i wraz z każdym kolejnym dniem przechodzi do kolejnego numeru, aż w końcu dotrze do numeru 7, w której odbędzie się jej egzekucja. O ile widzowie ją uniewinnią. Ale dlaczego mieliby uniewinnić kogoś, kto stale utrzymuje, że zamordował słynnego Jacksona Paige’a, którego wszyscy kochali? Żądają egzekucji, choć obrończyni Marthy nie wierzy dziewczynie, że to ona zastrzeliła Paige’a. Kto tak naprawdę pociągnął za spust i ze śmiertelnym skutkiem puścił kulkę w stronę Paige’a?
Nie byłam do końca pewna, czego mam się spodziewać po tej książce. Z jednej strony zapowiadała się naprawdę dobrze, a z drugiej wydawała się być oklepana. Na pozór przypomina dystopię, ale nie jest nią tak od początku do końca. Teoretycznie akcja rozgrywa się w dosyć rzeczywistym świecie, gdzie usunięto sądownictwo, a procesy zbrodniarzy odbywają się w formie reality show oglądanego w telewizji. Ale właściwie nie dowiadujemy się nic więcej o tym świecie. Same wydarzenia są nieco ograniczone, bowiem Martha siedzi w celi i to głównie tam spędzamy czas. Rozdziały z perspektywy Eve, czyli obrończyni szesnastolatki, pokazują nam zaledwie mały fragment tego, co dzieje się na zewnątrz, jednakże ta książka ma na celu skupienie się na czymś innym – na samej Marcie i odkryciu prawdy. Dziewczyna skrzętnie utrzymuje, że to ona jest odpowiedzialna za morderstwo. Społeczeństwo ślepo wierzy w to, co słyszy. Wydawałoby się, że sprawa jest przesądzona...
Pamiętacie „Igrzyska śmierci” i show prowadzone przez tego niebieskowłosego, ekscentrycznego Caesara Flickermana? Tutaj mamy coś podobnego. W ostateczności reality show doprowadza skazanych do śmierci, a społeczeństwo ogląda ich egzekucję na żywo. Prowadząca show jest niezwykle irytującą osobą, do której nic nie dociera. Ludzie nie dbają o życie i śmierć, chcą tylko dobrej zabawy. Chcą skandalu, rozlewu krwi, brutalności. Nie da się ukryć, że jest to dosyć przerażające, zwłaszcza, że te emocje są tak dobrze podsycane przez tych, którzy mają władzę. A kto tak naprawdę decyduje o tym, czy oskarżony wywinie się śmierci czy zginie na krześle elektrycznym? Właśnie oni. To tylko pozornie demokratyczny świat, bowiem tak naprawdę nie każdy może oddać głos w tej sprawie. Wpływowi, bogaci ludzie mają dostęp do telefonów i Internetu, stać ich na związane z głosowaniem opłaty... A ludzie spoza wpływów? Tutaj nie jest już tak kolorowo. Autorka bardzo wyraźnie zaznacza ten podział, który właściwie jest w tej powieści bardzo istotnym motywem.
Akcja toczy się tempem umiarkowanym i mimo wszystko jest dosyć przewidywalna. Właściwie już od samego początku można wyczuć, że w zeznaniach głównego bohaterki jest coś nie tak. Jednak wydaje mi się, że autorce właśnie o to chodziło, że zrobiła to celowo, aby wzbudzić w czytelnikach ciekawość. Mimo tego sama główna bohaterka nie wzbudziła we mnie żadnych większych emocji, podobnie jak cała powieść. Właściwie jeżeli bardziej przeanalizujemy tę pozycję, to okaże się, że nie wnosi ona do tego gatunku literackiego nic nowego. Podział społeczeństwa, korupcja, reality show... Te elementy pojawiały się już nie raz. Zapewne dlatego historia Marthy nie urzekła mnie tak, jakbym chciała.
„Cela 7” to książka poprawna, ale nie wyjątkowa. Jest dobrze napisana, przemyślana i logiczna, autorka w dobry sposób kreuje całą historię, ale niestety nie ma w niej żadnego powiewu świeżości. Całość jest dobrze zrealizowana, ale lekko przewidywalna. Mimo tego czyta się ją lekko i przyjemnie, bez większej irytacji czy towarzyszącego uczucia w stylu „zaraz wyrzucę tę książkę przez okno”. A to już coś! Dlatego jeżeli macie ochotę się z nią zapoznać to nie odradzam, jednakże nie spodziewajcie się tutaj fajerwerków.
"Drugi Okręt" Richarda Phillipsa pod patronatem
Sierpniowa zapowiedź od Fabryki Słów, czyli pierwszy tom serii Projekt RHO. Powieść Richarda Philipsa "Drugi Okręt" ukaże się już 25 sierpnia pod patronatem Secretum.
W 1948 okręt kosmiczny obcych spadł z nieba nad Nowym Meksykiem i natychmiast zniknął za murami laboratorium Los Alamos. Od tego czasu wojsko USA prowadziło ściśle tajne badania znane jako Projekt Rho, starając się rozpracować technologię pojazdu. Teraz, kilka dziesięcioleci od katastrofy, rząd szykuje się, by o wszystkim opowiedzieć.
"Moja Lady Jane" już w księgarniach
Od wczoraj dostępna jest w księgarniach fantasy historyczna dla młodzieży - "Moja Lady Jane" od Wydawnictwa SQN.
Prześmieszna, fantastyczna, romantyczna i całkowicie (ale tak naprawdę, to wcale nie) prawdziwa historia lady Jane Grey.
"Fałszywy pocałunek" Mary E. Pearson
Wydawnictwo Initium zapowiada kolejną serię fantasy − Kroniki Ocalałych autorstwa Mary E. Pearson. Pierwsza powieść z cyklu − Fałszywy pocałunek − ukaże się w Polsce już 2 sierpnia.
Niewątpliwie warto było czekać. Tutaj nie ma miejsca na nudę, a historia od początku kryje szereg niedopowiedzeń. Ciekawość czytelnika wzrasta, wyobraźnia pracuje, gdy wkracza w świat zupełnie inny niż te, które znamy już z powieści tego gatunku. Autorka odbiega od schematów, w jej przestrzeni poruszamy się wśród Cyganów, indiańskich zwyczajów – i nie tylko.
Siódemka
Zło może przybierać różne formy, ma różne twarze. Tylko czasami zapowiada swoje nadejście, częściej uderza niespodziewanie, kryjąc się za niewinnością, za twarzą pięknej kobiety, dziecka. Czy można się jednak na nie przygotować? Wydaje się, że nie, a już z pewnością nie można mu zapobiec.
Od czasu do czasu podejmowane są jednak starania, by ograniczyć ryzyko rozpanoszenia się zepsucia, by złapać sprawcę jeszcze przed dokonaniem przestępstwa. I choć to idea utopijna, to jednym z jej wyrazów jest powołanie do życia specjalnej formacji, która wykorzystywać ma paranormalne zdolności do walki z przestępcami. Mowa tu o ściśle tajnym projekcie „Szóstki”, który zakładał wyszkolenie osób obdarzonych między innymi zdolnościami czytania w myślach czy przesuwania przedmiotów i wcielenie ich w szeregi policji. Jako pierwszą z tych, do których trafić mają rekruci, wytypowano policję miasta Nowy Orlean. Jak poradzą sobie ci niezwykli funkcjonariusze w codziennej pracy? Możemy przekonać się o tym dzięki lekturze najnowszej powieści Ericy Spindler „Siódemka”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Edipresse Książki pozycja, to pierwszy tom serii o Micki Dare, charyzmatycznej policjantce, będącej postrachem Nowego Orleanu. To właśnie ona zostaje wmanewrowana w asekurowanie nowego partnera o nadprzyrodzonych zdolnościach, który – poza darem postrzegania obrazów z przyszłości i z przeszłości – jest zabójczo przystojny. Po powieść sięgnąć mogą głównie fani paranormalnych opowieści z wątkami sensacyjnymi, a także wytrwali miłośnicy twórczości autorki, choć w przypadku tego tytułu, czeka ich lekki zawód. Autorka nie wykorzystała bowiem potencjału tkwiącego w tej historii, a wykreowanym przez nią postaciom i dialogom brak jest głębi i naturalności.
Autorka przedstawia nam bohaterów w chwili, kiedy Nowy Orlean traci jednego z przedstawicieli półświatka – handlarza narkotyków i stręczyciela Martina Ritchi'ego. I choć nie sposób żałować jego odejścia, to za sprawą jego śmierci kryje się coś więcej, niż tylko porachunki gangów. Nowy partner przydzielony Micki, detektyw Zach Harris, podążając za przeczuciem, trafia do ostatniego znanego miejsca pobytu ofiary, a tam znajduje nie tylko dokumenty czy narkotykowe utensylia, ale również złą energię. To ona prowadzi Zacha do osoby zaginionej Angel Gomez, ona też pozwala powiązać zaginięcie dziewczyny, z tajemniczym zniknięciem kolejnej – studentki sztuki, Gwen. Na dodatek w jej łazience ktoś wyrył na drzwiach krzywą siódemkę, a przed śmiercią dziewczyna otrzymała niepokojące ostrzeżenie od wróżki. Kiedy ginie trzecia dziewczyna, Patricia, córka jednego z senatorów, sprawa naprawdę robi się poważna, zaczyna się też wyścig – zarówno wyścig z czasem, jak i ze złymi mocami.
Co wspólnego z tymi zniknięciami ma przeobrażenie się człowieka w Zwiastun Ciemności? Czy Zachowi uda się, dzięki swoim zdolnościom, odnaleźć zaginione dziewczyny? Jak Micki zniesie nieustanną obecność narcystycznego i pewnego siebie partnera? Na te wszystkie pytania odpowiada powieść „Siódemka”, która wykorzystuje dobrze znane czytelnikom motywy, łącząc je w dość interesujący sposób. Niestety trudno uwierzyć, iż tak znana i ceniona przez czytelników autorka mogła stworzyć książkę, która co prawda zaciekawia, którą można nazwać poprawną, ale w żaden sposób nie odzwierciedla talentu Spindler. Niemal zupełnie pozbawiona emocji powieść, płaskie postacie, ocierające się o banał dialogi – to wszystko niestety obniża wartość powieści czyniąc ją odpowiednią tylko dla najwytrwalszych wielbicieli autorki lub wyjątkowych fascynatów wątkami fantastycznymi i nieco absurdalną w wykonaniu Spindler walką dobra ze złem. Szkoda tej fabuły na taką powieść...
World of WarCraft: Arthas. Przebudzenie króla Lisza - Christie Golden
Jedna z najbardziej wyczekiwanych powieści World of WarCraft już 2 sierpnia w polskich księgarniach!