Rezultaty wyszukiwania dla: Thor Gromowładny
Wojna światów - komiksowe wydarzenie w świecie Marvela
„Wojna światów" to koronne wydarzenie Marvela w tegorocznych komiksach wydawanych w Polsce. Najważniejszą częścią opowieści jest album pod takim właśnie tytułem – „Wojna światów" (org. „War of the Realms"), którego premierę wydawnictwo Egmont zaplanowało na 1 czerwca br. Jednak by w pełni docenić całość „Wojny światów", warto przeczytać również komiksy, które prowadzą do tego wydarzenia, oraz te, które się do niego odwołują.
Thor Gromowładny #04: Ostatnie dni Midgardu
Oto przed nami czwarty, ostatni tom serii Thor Gromowładny. Po ostatnim dość przeciętnym albumie, Jason Aaron wraca do swojej dobrej formy znanej z początków serii. Cieszy też powrót Esada Ribica jako głównego rysownika. Chorwat zrobił sobie przerwę, rysując tylko niektóre okładki zeszytów zaprezentowanych w poprzednim albumie.
Tytuł albumu – „Ostatnie dni Midgardu”, wskazuje na to, iż nasz świat i jednocześnie ukochaną Thorowi Ziemię czeka ostateczna zagłada. Brzmi to bardzo groźnie. Jaki będzie finał tej historii? Oczywiście musicie przekonać się sami, ja zaś pomogę Wam utwierdzić się w przekonaniu, iż warto zapoznać się z tym albumem.
Aaron przyzwyczaił nas już do stosowania kilku różnych planów czasowych. Oczywiście ma to związek z tym, iż Thor jest bogiem, czyli postacią nieśmiertelną. Tym razem scenarzysta jednak postanowił skupić się na rozgrywającej się w naszych czasach linii czasowej. Dodatkiem pozostał wątek w przyszłości, ale o nim za chwilę.
Autor sprowadził Thora ponownie na Ziemię. Tutaj młoda agentka S.H.I.E.L.D., Roz Solomon, zajmuje się prowadzeniem dochodzenia w sprawie bezwzględnej korporacji energetycznej Roxxon (nawiasem znanej nam z wielu komiksów czy filmów np. Iron-Man). Na jej czele stoi niejaki Dario Agger. Organizacja ta, działając zgodnie z prawem i z pozoru dla dobra ludzkości, jednocześnie niszczy środowisko i powoli wykańcza naszą planetę. Thor, któremu młoda agentka wpadła w oko, postanawia jej pomóc i stanąć do walki z bezwzględnym dyrektorem firmy. Okazuje się, iż zadanie to będzie jednym z najtrudniejszych, przed jakim stanie Gromowładny. Pomijając fakt, iż Agger skrywa mroczną tajemnicę, Thor po raz pierwszy zostaje spętany przez prawnicze artykuły i biurokrację. Chyba również pierwszy raz nasz główny bohater stanął na z góry przegranej pozycji z uczuciem wielkiej bezradności.
Aaron równoległe prowadzi historię osadzoną w dalekiej przyszłości. Stary, zmęczony nieśmiertelnością Thor prowadzi tutaj pojedynek na zgliszczach Ziemi z pożeraczem planet – Galactusem. Gromowładny nadal uważa, że dla jego ukochanego Midgardu jest jeszcze nadzieja i nie pozwala tak łatwo unicestwić całkowicie naszą planetę. W tym pojedynku pomagają mu trzy wnuczki – Córy Gromu.
Na deser autor zaprezentował nam trzy krótkie historie m.in. o tym, jak wnuczki Thora poznają genezę mrocznego elfa Malekitha czy o polowaniu boga piorunów wraz z Wikingami na lodowe olbrzymy. Prawdziwą jednak niespodzianką jest wprowadzenie w zakończeniu albumu nowej postaci – Gromowładnej. To nad jej przygodami Jason Aron skupił się w swoim kolejnym cyklu („Thor vol. 4”, który również ukazuje się w ramach serii Marvel Now! nakładem wydawnictwa Egmont).
Jak już wcześniej wspomniałem, do rysowania przygód Thora w tym albumie powrócił Esad Ribic. Chorwat niesamowicie buduje klimat, oddaje dynamikę i brutalność scen. Bardzo dobrze wychodzą mu scenerie i nie ma znaczenia czy są to kosmiczne plenery, czy ziemskie krajobrazy. Ribic kolejny raz udowodnił, iż jest prawie bezkonkurencyjny w oddawaniu szczegółów anatomii postaci oraz odpowiednim kadrowaniu.
Końcowe opowiadania gościnie zilustrowali R.M. Guera oraz Simon Bisley. Ich styl mocno różni się od Ribica, jest bardziej wyrazisty i agresywny. Trzyma jednak wysoki poziom i cieszy oko.
Podsumowując, „Ostatnie dni Midgardu” to komiks, który, choć ma służyć przede wszystkim dobrej rozrywce, porusza bardzo istotne kwestie. Ukazuje, jak tragiczne w skutkach może być niszczenie naszej planety przez korporacje, które skupiają się nad pozyskiwaniem surowców energetycznych. Proekologiczne przesłania w amerykańskich komiksach są rzadko spotykane, dlatego wielkie brawa dla autora za uświadamianie społeczeństwa w taki sposób.
Ostatni tom potwierdza ogólne przekonanie, iż cały cykl „Thor Gromowładny” jest jednym z lepszych, spośród tych, które ukazały się w ramach Marvel Now!. Aaron i Ribic jako duet spisali się znakomicie, dali nam świetną opowieść, która przy okazji cieszy oczy.
Thor Gromowładny #03: Przeklęty
Jason Aaron w dwóch poprzednich tomach serii „Thor Gromowładny” skupił się na historii Gorra, bogobójcy z którym przyszło zmierzyć się trzem Thorom z różnych linii czasowych. Komiksy te charakteryzował mroczny, ponury klimat, gęsta atmosfera tajemniczości i przede wszystkim ciekawa fabuła. Wykraczała ona po za ramy prostych historii o superbohaterze wymachującym młotem na lewo i prawo. W trzeciej tomie Aaron znacznie zmienia ton i tym razem stawia na lżejszą rozgrywkę.
Album „Przeklęty” zawiera trzy bardzo odmienne graficznie i fabularnie opowiadania. Otwiera go ciekawa ale jednocześnie smutna historia. Thor ukazany w niej jest jako bohater, który pomaga ludziom w bardzo wielu różnych sytuacjach, rozwiązując ich problemy. Kiedy Gromowładny odwiedza swoją dawną miłość – Jane Foster, dowiaduje się, iż choruje ona na raka. Asgardczyk zdaje sobie dopiero teraz sprawę, iż choć jest bogiem istnieją dla niego rzeczy niemożliwe do wykonania, a jego zdolności są ograniczone. Nie potrafi sobie poradzić z pozoru tak prostą dla niego rzeczą, jak uleczenie ukochanej osoby. Aaron w tej krótkiej noweli ukazał nam zupełnie inne oblicze Thora, pełne współczucia i miłości, a jednocześnie bezradności. Tą ciekawą historię wzbogaca miła dla oka oprawa graficzna. Odpowiadał za nią niemiecki rysownik Nicolas Klein oraz Chorwat Ive Scorcin, który pokolorował rysunki.
W kolejnej historii Aaron podąża już zupełnie innym schematem. Otrzymujemy typową opowieść fantasy spod znaku magii i miecza (i młota) będącą analogią m.in. do „Władcy Pierścieni”. Thor zbiera drużynę, by wspólnie stawić czoła potężnemu magowi i niegdysiejszemu władcy mrocznych elfów Malekithowi (postać tą mogliśmy oglądać również w filmie „Thor: Mroczny świat”). W jej skład wchodzą m.in. krasnolud, elf, troll czy olbrzym. Sam fakt, iż członkowie pałają do siebie nienawiścią sprawia, iż zadanie te jest trudne do wykonania. Thor musi zmierzyć się nie tylko z wrogiem, ale również rozwiązać wewnętrzne konflikty w swoim zespole nazwanym szumnie Ligą Światów. Aaron czerpie garściami to co najlepsze w powieściach heroic fantasy. Bohaterowie w pogoni za szalonym i okrutnym magiem, który pragnie odzyskać władzę nad swoim ludem, przemierzają liczne i różnorodne światy. W opowieści nie zabrakło efektowych i brutalnych pojedynków, zwrotów akcji czy motywu zdrady. Choć czytając tą opowieść cały czas ma się wrażenie, że gdzieś już to było, to ostatecznie autor potrafił zafundować czytelnikom zaskakujące zakończenie. Klimat fantasy bardzo dobrze buduje również oprawa graficzna autorstwa Rona Garneya. Dynamika oraz brutalność scen akcji została świetnie oddana. Ciekawie zostały zaprezentowane również lokacje prawie wszystkich z dziewięciu światów. Jedynie do czego mogę się przyczepić to nierówność techniczna tego rysownika. Jedne kadry są bardzo szczegółowe, inne zaś aż rażą swoją niedbałością. Sytuacja zmieniła się trochę na lepsze, kiedy do Garneya dołączyła Emanuela Lupacchino w dwóch ostatnich zeszytach.
Album zamyka krótka i dość oryginalna nowelka, którą śmiało można uznać za perełkę w tym albumie. Młody Thor na swojej drodze spotyka smoka. Może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że stworzenie to okazuje się być swoistym odpowiednikiem Asgardczyka. Obaj mają podobne charaktery, zamiłowanie do alkoholu oraz skłóceni są ze swoimi ojcami. Czy przyjaźń między nimi okaże się możliwa? Bardzo ciekawa jest oprawa graficzna, której autorem jest Das Pastoras, hiszpański rysownik, znany polskiemu czytelnikowi z albumu „Castaka” Alejandro Jodorowsky’ego.
W trzecim albumie o przygodach Thora Jason Aaron postanowił dać odpocząć czytelnikowi po wcześniejszej ponurej i klimatycznej opowieści o Bogobójcy. Opowiadania są lekkie, czasami wręcz humorystyczne i przyjemne w odbiorze. Nie należy tej zmiany traktować jako wypadek przy pracy czy potknięcie się autora, gdyż Aaron nadal udowadnia iż jest odpowiednią osobą do tworzenia przygód Gromowładnego i idealnie czuje się w tej mitologii. Boleć może jedynie brak (mam nadzieję, że tymczasowy) znanego z wcześniejszych tomów rysownika Esada Ribica. Pojawił się on tylko symbolicznie jako autor niektórych okładek do zeszytów zawartych w tym albumie. Jednak wizualnie doznania rekompensuje nam w swoich oryginalnych rysunkach Das Pastroras. Podsumowując, nadal stwierdzam, iż seria o przygodach Thora Gromowładnego jest aktualnie jedną z najlepszych, które ukazują się w ramach cyklu wydawniczego Marvel Now. Polecam.
Thor Gromowładny #02: Boża bomba
Poprzedni tom „Thora Gromowładnego”, który prezentował pięć pierwszych zeszytów z oryginalnej serii, wzbudził nie tylko moją ciekawość świetnie napisaną historią Asgardczyka i jego odwiecznej walki z bogobójcą Gorrem. Scenarzysta Jason Aaron rozbudził apetyt wielu czytelników. Czy udało mu się go zaspokoić w drugim tomie?
Album otwiera historia Gorra. Z tej retrospekcji czytelnicy w końcu mają okazję dowiedzieć się kim jest bogobójca, jaka rodzinna tragedia go spotkała oraz co najważniejsze – jak uzyskał swoją wyjątkową moc unicestwiania wszelkich bóstw. W zeszycie tym Gorr przedstawiony jest jako postać wręcz tragiczna. Wielkie nieszczęście jakie spotyka jego rodzinę ma istotny wpływ na jego charakter i rozbudza w nim chęć zemsty. Rozdział ten spaja w całość historię, wyjaśnia wiele czytelnikowi i pozwala zrozumieć tą ciekawą postać.
W dalszej części albumu poznajemy misterny plan Gorra. Na rodzimej planecie od dziewięciu stuleci bogobójca buduje niezwykłą broń. Tytułowa boża bomba po detonacji ma wyeliminować z całego wszechświata i dodatkowo ze wszystkich linii czasowych wszelkiego rodzaju bóstwa. Jak dla ironii, do jej budowy wykorzystywane są zniewolone przyszłe ofiary tej broni. Wśród nich jest m.in. młody Thor z przeszłości, któremu jednak udaje się ostatecznie wydostać z opresji. Dołącza on do Thora Avengersa i Thora Wszechojca, którzy wyruszyli z Asgardu na wojnę z Gorrem. Synowie Odyna z trzech różnych linii czasowych są świadomi tego, iż dopiero łącząc swoje siły będą mogli pokonać bezwzględnego bogobójcę.
Kontynuacja „Thora Gromowładnego” nadal trzyma wysoki poziom nie tylko pod względem fabuły, ale również grafiki. Warto dodać, iż w tym albumie do duetu Aaron-Ribic dołącza rysownik Butch Guice. To on zilustrował zeszyt przedstawiający historię Gorra. Szczerze jednak jego kreska znacznie odbiega jakościowo od chorwackiego autora pozostałych zeszytów. Przez to retrospekcyjna część wydaje się być najsłabszym rozdziałem komiksu.
Esad Ribic ponownie wykonał kawał dobrej roboty. Wspomagany tym razem przez Jacksona Guice’a po raz kolejny zbudował niesamowity klimat albumu. Panowie świetnie oddali dynamikę i brutalność scen akcji. Mistrzowsko prezentują się kosmiczne scenerie czy wszelkie detale. Ribic udowodnił iż jest prawie bezkonkurencyjny w oddawaniu szczegółów anatomii postaci. Ponownie użyję porównania, iż przedstawiona muskulatura Thora przywodzi na myśl zdjęcia Schwarzeneggera z jego czasów największej filmowej popularności.
„Boża bomba” to album równie dobrze opowiedziany co narysowany. Aaron umiejętnie skacze między różnymi planami czasowymi. Unika wszelkich pułapek i paradoksów związanych z podróżami w czasie, dzięki czemu czytelnik nie czuje swoistego zmęczenia. Na plus zasługują również dowcipne dialogi (szczególnie pomiędzy Thorami) i cięty język bohaterów. Autor w tych ostatnich zeszytach postawił głównie na widowiskowe pojedynki. Brakuje tutaj tej gęstej atmosfery i mrocznej otoczki, która charakteryzowała „Bogobójcę”. Ta zmiana stylu sprawia jednak, iż komiks jest lżejszy w odbiorze aniżeli część pierwsza.
Podsumowując „Boża bomba” jako kontynuacja przygód Thora Gromowładnego trzyma nadal wysoki poziom. Aaron w przyzwoity sposób domyka rozpoczętą historię z Gorrem Bogobójcą. Album urzeka również pod kątem wizualnym. Choć zapewne każdy znajdzie w tym komiksie małe minusy, są one spokojnie do przejścia i nie psują odbioru. Nadal podtrzymuję swoją opinię, iż jest to jedna z najlepszych serii, która ukazała się w ramach cyklu Marvel Now. Dodam, iż obowiązkiem każdego fana historii obrazkowych o superbohaterach jest zapoznanie się z tym albumem i posiadanie go w swojej kolekcji.
Thor Gromowładny #01: Bogobójca
Thor, syn boga Odyna i członek grupy mścicieli do tej pory stał niejako na uboczu popkultury. Choć jego przygody doczekały się osobnych ekranizacji, w świecie superbohaterów ze stajni Marvel prym wiodły takie postacie jak Iron Man czy Kapitan Ameryka. Wszystko to może jednak się zmienić dzięki najnowszej komiksowej serii poświęconej nordyckiemu bóstwu – „Thor Gromowładny”.
Przyznam, że Thor jako postać, która wyróżnia się na tle swoich kompanów z Avengers nie tylko pochodzeniem, ale przede wszystkim umiejętnościami, jest dość problematyczna dla scenarzystów w wymyślaniu historii o nim. W końcu jest bogiem i jego przeciwnicy muszą dorównać mu siłą, aby pojedynki miały jakikolwiek sens. Z tym zadaniem postanowił zmierzyć się Jason Aaron, znany polskiemu czytelnikowi m.in. z albumów o Wolverinie czy historii w świecie Star Wars. Prezentuje on nam niesamowitą opowieść, która dzieje się w trzech różnych płaszczyznach czasowych (w młodości Thora, w teraźniejszości oraz odległej przyszłości). Któż może zagrozić gromowładnemu? Tym przeciwnikiem jest tajemniczy Gorr, zabójca bogów. Przemierza on galaktyki i po kolei, w brutalny sposób eliminuje wszystkich nieśmiertelnych. Thor, który w końcu odczuwa zagrożenie, rozpoczyna wręcz detektywistyczne śledztwo i wyrusza w pogoń za Bogobójcą.
Bardzo dobrym pomysłem Aarona jest przedstawienie historii w trzech różnych epokach czasowych. Poznajemy trzy różne oblicza Thora: młodego awanturnika, amatora alkoholu i kobiet, który jeszcze nie jest godzien używać legendarnego młota, wielkiego bohatera i członka Avengers oraz zniszczonego życiem, samotnego i jednookiego starca. Autor komiksu umiejętnie łączy i przeplata te linie czasowe. Z całości buduje się obraz dramatycznego życia Asgardczyka, w którym swoje wyraźne piętno odbiła nieustanna próba pokonania Gorra.
Jeśli chodzi o Bogobójcę, jego historia została aktualnie potraktowana po macoszemu. Nie wiemy skąd pochodzi, skąd się wzięły jego zdolności uśmiercania nieśmiertelnych, skąd pomysł na oczyszczenie świata ze wszystkich bóstw. Możemy tylko liczyć na wyjaśnienia w kolejnych odsłonach serii, gdyż pomysł osadzenia takiego przeciwnika naprzeciw Thora otwiera bardzo wiele drzwi.
„Thor Gromowładny” od strony wizualnej prezentuje się bardzo dobrze. Wszystko to za sprawą chorwackiego rysownika Esada Ribica. Świetną robotę wykonali również koloryści: Dean White i Ive Svorcina. Zrealizowana przez nich koncepcja graficzna poskutkowała niesamowitym klimatem całego albumu. Odnajdziemy tutaj dynamiczne akcje i brutalne walki, malarskie widoki dawnej Europy czy kosmiczne scenerie. Niesamowicie prezentuje się również sam Thor. Jego postać przedstawiana w różnych pozach, szczególnie w dużych kadrach czy scenach pojedynków, jest bardzo szczegółowo i realistycznie rozrysowana. Swoje muskuły pręży niczym Schwarzenegger tak, iż można poczuć siłę bijącą z kart komiksu. Szczegółowość graficzna tego bohatera czasami kontrastuje z innymi prezentowanymi postaciami, nawet samym Iron Manem, który dostał swoją epizodyczną rolę. Można jednak przymknąć oko na ten mankament.
Pierwszy tom „Thor Gromowładny”, prezentujący pięć pierwszych zeszytów z oryginalnej serii, to niewątpliwie wyjątkowa pozycja. Dobra, wręcz kryminalna fabuła sprawia, iż nie jest to kolejna opowieść o wielkim Thorze, który wymachuje swoim młotem na lewo i prawo, rozprawiając się ze wszystkimi wrogami. Choć historia ma lekkie niedociągnięcia fabularne i graficzne, można odnieść wrażenie, iż jeszcze najlepsze przed nami. Liczę na to, iż rzeczywiście scenarzysta pozytywnie nas jeszcze zaskoczy. We mnie udało się mu wzbudzić ciekawość, dlatego nie mogę się doczekać kolejnej odsłony przygód nordyckiego boga. Według mnie jest to również aktualnie jedna z najlepszych pozycji cyklu wydawniczego pt. Marvel NOW w wydawnictwie Egmont. Polecam.
"Thanos powstaje" premiera 17 sierpnia!
Thanos to jedna z najmroczniejszych i najgroźniejszych postaci w uniwersum Marvela. Pochodząca z Tytana, księżyca Jowisza, istota ma na sumieniu dziesiątki planet i miliardy ofiar. Thanos zabija, by spełnić oczekiwania swej wiernej towarzyszki Śmierci.
Komiks opowiada o genezie bohatera i początkach jego wielkiej obsesji. Równocześnie ten samodzielny album może stanowić przygotowanie do lektury wielkiego crossoveru Nieskończoność (premiera – październik 2016).